TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   "Łowcy cienia" (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=56816)

Bush 20.07.2010 18:19

"Łowcy cienia"
 
Jest to fotostory inspirowane piosenką, a właściwie zespołem. Wpadłam na pomysł fabuły, gdy słuchałam AC DC Highway to Hell. A potem Gold_Chocolate podsunęła mi pomysł ze zrobieniem fs, przekonując mnie, że tekst jest nawet niezły. Postanowiłam uwierzyć jej słowom i zaryzykować krytykę dodając tutaj swoje opowiadanie. Mam szczerą nadzieję, iż się Wam spodoba, biorąc pod uwagę, to, że jest to moje pierwsze opowiadanie, lecz nie ostatnie. Już zaczęłam coś tam bazgrolić.
No ale wracając do tematu. Tytuł opowiadania wziął się od polowania i mgły, a łączac to jakoś wyszło, że są łowcy, lecz nie mgły tylko cienia, bo tak znacznie lepiej brzmi.
No to najpierw dodam prolog. Jest on trochę krótszy niż odcinki, więc prosze sie od razu nie zrażać ilością tekstu. Ale i tak nie jest tego AŻ tak mało. :)

Spis treści

Rozdział 1: Znajony nieznajomy
Część 1
Część 2
Rozdział 2: Daleko za daleko
Część 1
Część 2
Część 3
Rozdział 3: U wrót piekieł
Część 1
Część 2




No to jechane:

„Łowcy cienia”



Prolog

Wchodzę do biura mojego taty, całego zawalonego najróżniejszymi śmieciami. Wszędzie roi się od książek, brudnych ubrań i resztek jedzenia pozostawionego tu od wielu dni. Tata nigdy po sobie nie sprząta, bo cały czas siedzi przy komputerze lub wertuje stare księgi szukając… właściwie, to nie mam pojęcia, czego. Próbuję wycisnąć to z niego już od dziewięciu lat, czyli tyle ile żyję, ale on uparcie unika odpowiedzi i mówi, że dowiem się wszystkiego we właściwym czasie. Zaczyna mnie to już denerwować, lecz jeśli mój ojciec się uprze to nie ustępuje. Nigdy.
A teraz właśnie sobie postanowił, że nie zdradzi mi, o co chodzi z tą całą szopką, książkami i komputerem. Może i mam dopiero dziewięć lat, ale nie jestem tak głupi, za jakich uważa się małolatów. Doskonale wiem, że coś tutaj jest nie tak jak być powinno. Tata coś przede mną ukrywa. Coś, co jest niezwykle ważne. Coś, co jest niebezpieczne.
-Tato – mówię zakładając ręce na klatce piersiowej. – Miałeś ze mną zagrać w baseball!
- Synku, teraz nie mogę. – Podnosi oczy znad szarego laptopa i poprawia okulary na nosie. – Sam widzisz, że jestem zajęty.
- Ale ty zawsze jesteś zajęty! – krzyczę. – Nigdy nie masz dla mnie wystarczająco dużo czasu! Dzień w dzień obiecujesz mi grę w baseball, ale jeszcze nigdy w niego nie graliśmy! – Z nadmiaru negatywnych emocji łzy zaczynają napływać mi do oczu, a ja nie umiem tego powstrzymać. Kaskady słonych kropli spływają mi po policzkach kapiąc na bluzkę. Próbuję otrzeć je rękawem, lecz jest ich coraz więcej i więcej, tak dużo, że omal się nimi zachłystuję.
- Synu…
- Nie mów do mnie synu – agresywnie mu przerywam. – Ja mam swoje imię jakbyś nie pamiętał!
Bardzo nie lubię, gdy ojciec mówi do mnie w ten sposób. Jakbym był dla niego tylko… synem. Wiem, brzmi to głupio, lecz dziwnie się czuję myśląc, że jestem tylko synkiem tatusia. Każdy jest synem lub córką, lecz żeby powstała prawdziwa rodzina potrzebna jest jeszcze miłość. A czasem zdaje mi się, że braknie jej w moich relacjach z ojcem. I wtedy jest mi strasznie smutno myśląc o innych radosnych dzieciach w innych radosnych rodzinach, z innymi radosnymi rodzicami i wspomnieniami. Bo ja radosnych wspomnień mam niewiele. Nawet już żadnego nie pamiętam. I to jest przykre. Nawet bardzo.
Spoglądam na ojca poprzez łzy, próbując dostrzec jego wyraz twarzy. Jest taki jak zwykle: zimny, niewyrażający żadnych uczuć. Jakby się mną w ogóle nie przejmował, lub miał głęboko gdzieś. Jedynie powoli gładzi się po rzadkich wąsach i chrząka znacząco.
http://img801.imageshack.us/img801/5...8237951cd9.jpg
- Dobrze, więc Chase – poprawia się dodając do wypowiedzi moje imię, – zagram z tobą w baseball. – Nagle cały smutek mnie opuszcza. Usta mimowolnie wykrzywiają się w lekkim uśmiechu, łzy przestają spływać po policzkach. Pierwszy raz w życiu mój ojciec poświęci mi czas. Nie mogę w to uwierzyć. Mój tata nareszcie ze mną zagra! Zagra ze mną! To chyba jakiś sen! – Ale jutro.
I wszystkie uczucia ulatują ze mnie jak powietrze z przebitego balonika. No jasne, a czego mogłem się spodziewać? Ja i mój tata razem na boisku? To się nigdy nie zdarzy.
- Dziękuję ci tato. Dziękuję, że tak bardzo się mną interesujesz. – Teraz już nie jestem smutny, tylko zły. Zły na ojca, na świat i z niewiadomo, jakich przyczyn na mamę. Może, dlatego, że umarła i zostawiła nas samych. Wróć. I zostawiła mnie i ojca samych. Nigdy nie było „nas”. Zawsze byłem ja i tata. Wiem, że nie powinienem mieć do niej za to żalu, lecz tak właśnie jest. Jestem na nią zły, że odeszła.
Odwracam się na pięcie i wybiegam z pokoju cały rozgniewany kierując się w stronę mojego pokoju. Otwieram drzwi kopniakiem i rzucam się na łóżko. Zakrywam głowę poduszką i zanoszę się gigantycznym płaczem, na szczęście poduszka tłumi cały hałas.
http://img840.imageshack.us/img840/3...8239951d36.jpg
Dlaczego to akurat muszę być ja? Dlaczego? Przecież każdy chłopiec w moim wieku, chociaż raz grał ze swoim tatą w piłkę, a ja ani razu! To niesprawiedliwe! Bardzo niesprawiedliwe!
Nagle do pokoju wchodzi tata. Nie widzę jego twarzy, bo wokół panuje ciemność, ale z jego postawy mogę wnioskować, że jest zdenerwowany. Dziwne, nawet nie zauważyłem, kiedy zrobiło się ciemno. Chyba musiałem na chwilę zasnąć.
- Chase, wstawaj – mówi szybko i niewyraźnie, jakby się czegoś bał. Podchodzi do łóżka i szarpie mnie za ramię. – Szybko! Musimy z stąd uciekać.
Natychmiast zeskakuję z łóżka trochę zaspany, nie wiedząc dokładnie, co się wokół mnie dzieje. Nagle cały świat zaczyna wirować, lecz po chwili się zatrzymuje.
- Tato, co jest grane? – pytam zaspanym głosem i pocieram lepiące się jeszcze oczy.
- Nie teraz, musimy uciekać – mówi ściszonym tonem. Chwyta mnie mocno za rękaw ciągnąc w stronę drzwi.
- Ale tato, co się tutaj dzieje?! – Już nieco otrzeźwiałem i jestem świadomy całej sytuacji.
- Kochanie – tata klęka przede mną i chwyta za obie dłonie, – tutaj nie jest bezpiecznie. Musimy uciekać jak najszybciej. – Wstaje, wyciąga z mojej szafy worek i pakuje do niego kilka bluzek, parę spodni i lniany sweter. Zdejmuje z wieszaka czarną kurtkę i rzuca mi ją – Szybko, zakładaj. – Bierze torbę i wychodzi do kuchni by zabrać coś do jedzenia.
Stoję chwilę w miejscu, żeby poukładać sobie myśli w głowie. Tata zawsze był tajemniczy, ale nigdy tak bardzo jak teraz. Nie mam bladego pojęcia, co się tutaj dzieje, ale nęka mnie przeczucie, że ma to tajemniczy związek z tymi wszystkimi godzinami spędzonymi nad książkami i komputerem. Tylko za Chiny nie mogę wykombinować, jaki. Może właśnie o tym przez te wszystkie lata tata nie chciał mi powiedzieć? O niebezpieczeństwie, które na mnie czeka. Może. Ale teraz nie czas na dywagacje. Muszę jak najszybciej znaleźć tatę. Zakładam kurtkę i zapinam suwak pod samą szyję. Wybiegam z pokoju zostawiając tam wszystko, co mam.
Wchodzę do kuchni i przeszywa mnie dziwna fala okropnego zimna. Taty nigdzie nie widać ze względu na ciemności panujące w pomieszczeniu, gdzie jedynym źródłem światła jest mała lampka na piekarniku. Wytężam wzrok, lecz niczego nie mogę dojrzeć. Jest tutaj tak ciemno, że nawet kot nic by nie zobaczył.
Nagle za plecami czuję jakiś ruch. Odwracam się i staję jak wryty mając przed sobą najokropniejszy widok w całym moim życiu, gorszy nawet od scen zabijanych szczeniaków czy kotów. Oto przede mną stoi ciemna, zakapturzona postać trzymająca za gardło bezbronnego, szamoczącego się na wszystkie strony tatę próbującego wyswobodzić się z żelaznego uścisku nieznajomej istoty. Nie widzę jej twarzy, lecz po wzroście i postawie stwierdzam, że jest to człowiek. Człowiek, który próbuje zabić mojego tatę.
- Uciekaj – mówi do mnie niewyraźnym i zachrypniętym głosem – Uciekaj!
- Ale tato! – Łzy cisną mi się do oczu. Wiem, że nie mogę nic zrobić. Ten człowiek jest silniejszy ode mnie i zapewne w stanie powalić woła jednym uderzeniem. Co tu dopiero mówić o dziewięcioletnim chłopcu. – Nie zostawię cię!
- Uciekaj – powtarza, lecz jego głos coraz bardziej cichy i słaby.
- Nie tato! – krzyczę przez kaskadę łez spływającą mi po policzkach. Próbuję podbiec do ojca, ale dziwna fala uderzeniowa odpycha mnie do tyłu.
- Nie pozwól, żeby zgasło… - Tata próbuję nabrać powietrza, lecz mocno zaciśnięta dłoń na jego gardle mu to uniemożliwia. - światło – udaje mu się w końcu wykrztusić.
Są to ostatnie słowa, jakie słyszę z ust mojego ojca.
Zakapturzona postać podnosi tatę w górę, po czym ciska nim w przeciwległą ścianę.
http://img30.imageshack.us/img30/559...823f951d7c.jpg
Następnie odwraca się w moją stronę lekko odsłaniając twarz, tak, żebym mógł dostrzec szyderczy uśmiech na jego bladej twarzy. Serce wali mi tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi, gdy postać powoli zbliża się w moją stronę. Niewiele myśląc odwracam się, chwytam leżący na ziemi worek i pędem wybiegam z pokoju zostawiając tatę samego na pastwę tego potwora. Będę przeklinał siebie za to przez wiele, wiele lat.
Szybko wybiegam z domu na zimną noc nie wiedząc dokładnie, dokąd się udać. Długie blond włosy wpadają mi do oczu i przyklejają się do mokrych policzków, po których jeszcze spływają łzy gorzkich wspomnień sprzed paru minut.
Przed oczyma przemykają mi sceny taty ślęczącego nad książkami, robiącego moje ulubione frytki paprykowe, śmiejącego się z wcale nie śmiesznych kawałów swoich znajomych i pomagającego zrobić mi zadanie domowe z matematyki. Sceny, których już nigdy w życiu nie będzie mi dane oglądać. Jedyne w mizernych wspomnieniach bolesnych i samotnych chwil.
Biegnę prosto przed siebie, by jak najszybciej uciec z miejsca zdarzenia ze świadomością, że już nigdy nie zagram z tatą w baseball.

Gio 20.07.2010 18:35

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dobra, czytam (jakoś nic nie przychodzi mi teraz na myśl, co bym mógł innego z tym FS robić :D)

Po pierwsze, ciekawe, bo wszystko jest opisane z perspektywy 9-latka, który na dodatek opisuje wszystko na bieżąco, w czasie teraźniejszym. Choć z drugiej, zbyt inteligentny język jak na takiego małego chłopca. Rozumiem, chciałeś pokazać, że dzieci w jego wieku nie są wcale takie głupie i mają swój rozum, ale nie idzie to w parze z takimi opisami jak "kaskady słonych kropli"... No i ten stosunek do śmierci matki, on nie może być zły, że umarła, bo po prostu uczucia takich dzieci kierują się bardziej w kierunek płaczu, smutku, bezradności, a nie w kierunku złości.

No i to ostatnie zdanie- świetne podsumowanie.
Język bardzo mi się podobał, łatwo się czytało, a mimo wszystko nie było to kilka suchych dialogów. Jestem pewien podziwu, świetny początek. Oby tak dalej! :)

pozdrawiam

Panna Lu 20.07.2010 18:36

Odp: "Łowcy cienia"
 
To, co mi przyszło na myśl po przeczytaniu, to to, że zarysowany tu przez ciebie kontrast jest trochę za bardzo widoczny. Ale tylko troszeczkę. Rozumiem, że chodziło ci o pokazanie tego, jak ten chłopiec stracił ojca i zdał sobie sprawę, że będzie mu go brakowało, że jednak był bliską mu osobą. Tylko, że to trochę dziwacznie wyszło - tata jest zły, bo nie chce z Chase'm zagrać w baseball, a zaraz puf! - i nie żyje, a przynajmniej na razie to dajesz czytelnikowi do zrozumienia. :3
Owszem, w życiu zdarza się różnie, wiadomo, a to tylko takie moje subiektywne odczucie.

W każdym razie czyta się miło, prolog napisany został pod względem językowym ładnie. Napięcie jest, jest ten element tajemniczości i nie mogę się doczekać, aż go rozwiniesz w kolejnych odcinkach. *w*

Co do niezręcznych zdań, to rzuciło mi się w oczy jedno:
Cytat:

Napisał zumzool (Post 1278122)
Sceny, których już nigdy w życiu nie będzie mi dane oglądać. Jedyne w mizernych wspomnieniach bolesnych i samotnych chwil.

Wnioskuję, że te sceny jednak były dla chłopca miłe, a już na pewno w porównaniu z tym, co spotkało go teraz. Czemuż też te wspomnienia, w których miałby je oglądać opisujesz jako bolesne? :3
Gdybym miała ochotę, to mogłabym tak siedzieć i się czepiać - strasznie to lubię. xD No ale nie o to tu w sumie chodzi, miałaś jakąś wizję tekstu i nie powinnam ci się do niej wtrącać.

A, a! Na tym drugim zdjęciu łóżko pożera Chase'owi łapkę, czy mam omamy? xD

Bush 20.07.2010 18:38

Odp: "Łowcy cienia"
 
Tak na wszelki wypadek dodam, że całe opowiadanie nie będzie pisane z perespektywy dziewięciolatka. Napisałam tak na początek, jako wprowadzenie do całej historii. :)

I tak, przycięło mu rękę. :D
Ale przypadkowo.

Panna Lu 20.07.2010 18:52

Odp: "Łowcy cienia"
 
A, czyli nie będzie żadnych time skipów, czy czegoś w tym rodzaju. Oryginalne, ludzie lubią na prolog dać jakieś wspomnienie z dzieciństwa, a potem kontynuować opowiadanie już z punktu widzenia osoby dorosłej, w jakiś sposób do tamtego wydarzenia nawiązując. Tym niecierpliwiej czekam na pierwszy odcinek. (:

Lira 20.07.2010 18:52

Odp: "Łowcy cienia"
 
Ciekawie się zapowiada.
Świat widziany oczami chłopca - obecnie to coś rzadkiego na forum.
Zastanawiam się czy w następnym odcinku bohater będzie już dorosły...?
Poczekamy zobaczymy:)

Niezbyt lubię narrację w czasie teraźniejszym, właściwie to nie znoszę, ale spróbuję się przełamać.
Zrobię to w imię bardzo ładnego tekstu i tajemniczo zapowiadającej się fabuły:P

lithium 20.07.2010 18:56

Odp: "Łowcy cienia"
 
w sumie to mi sie nie podoba. znowu zapowiadaja sie jakies dziwne stwory, wampiry i inne dziwolagi, hehe. poza tym nie wiem jak niemowlak mogl pytac o cokolwiek, no ale to przemilcze moze.
troche infantylnie to wszystko brzmi, ale to dziewieciolatek wiec jest ok. i akcja dzieje sie za szybko. no ale powodzenia

Bush 20.07.2010 19:00

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Lira (Post 1278162)
Świat widziany oczami chłopca - obecnie to coś rzadkiego na forum.
Zastanawiam się czy w następnym odcinku bohater będzie już dorosły...?
Poczekamy zobaczymy:)

Tak jest tylko w prologu. Dalej nie będzie pisane ani z perespektywy dziewięciolatka, ani nawet chłopca. Nie myślcie sobie, że jestem aż tak bardzo oryginalna. :D
Ale cieszy mnie, że się spodobało.

Panna Lu 20.07.2010 19:12

Odp: "Łowcy cienia"
 
A, w takim razie opacznie rozumuję. No nic. Pisz pisz.

Gold_Chocolate 20.07.2010 20:17

Odp: "Łowcy cienia"
 
No nareszcie mnie posłuchałaś :D Wiesz co sądzę o tekście więc pozostaję mi ocenić zdjęcia.Te mi się bardzo podobają ,tak sobie mniej więcej to wszystko wyobrażałam ;)
No i co jeszcze... SUPER :)

Searle 20.07.2010 20:37

Odp: "Łowcy cienia"
 
Fajne, Spodobało mi się, bardzo przyjemnie piszesz. Aczkolwiek faktycznie ten chłopczyk to taki 'geniusz' z serii Sherlocka o detektywie Fiolkowskim :)

Lubię takie tajemnicze wątki i dziwne istoty (ale wampirów to już mam dosyć jak coś :) )

Cytat:

Wchodzę do biura mojego taty, całego zawalonego najróżniejszymi śmieciami.
Zmieniałabym szyk zdania, bo 'zawalony' tyczy się w tym wypadku do 'taty', a nie pokoju. Może bardziej: 'Wchodzę do biura mojego taty, które jest zawalone [..]'. Lepiej brzmi, nie? :)

Cytat:

spływają mi po policzkach kapiąc na bluzkę.
Ja bym użyła słowa "koszulka". Bluzka to bardziej kobieca część garderoby.

Cytat:

Musimy z stąd uciekać.
Bez 'z'.

Cytat:

Ten człowiek jest silniejszy ode mnie i zapewne w stanie powalić woła jednym uderzeniem.
[..] i zapewne jest w stanie[...]

Cytat:

powtarza, lecz jego głos coraz bardziej cichy i słaby.
[..] głos jest coraz bardziej [...]

Mam nadzieję, że pierwszy odcinek wstawisz w miarę szybko :)

Bush 20.07.2010 20:41

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dziękuję za komentarze. :)
Odcinek będzie niedługo, jutro, może pojutrze. Nie później.
I proszę sie nie martwić, zero wampirów, obiecuję.

rudzielec 20.07.2010 20:53

Odp: "Łowcy cienia"
 
Podoba mi się :) ciekawie się zapowiada.
Było kilka powtórzeń, ale sama też robię takie "byki" więc nie będę się czepiać ;)
Nie będę się rozpisywać, gdyż wszystko napisali już moi poprzednicy :P
Powiem tylko, że Gold Chocolate dobrze zrobiła, iż w końcu namówiła Cię na publikacje swojego FS :D

Gratuluje pomysłu i czekam na więcej :)

Vipera 20.07.2010 21:10

Odp: "Łowcy cienia"
 
Podobało mi się, nawet bardzo.
Jedyne co mnie boli, to to, że piszesz w czasie teraźniejszym. Nie wiem jak odczucia innych, ale mnie sie to ciężko czyta. W każdym razie fabuła wydaje mi się ciekawa - o ile można to stwierdzić, po tak krótkim kawałku - więc będę tu zaglądać ;)

Ah, zapomniałam. Na początku widziałam powtórzenie, ale jestem leniwa i nie chce mi sie szukać :P No i brakuje przecinków, ale to takie, mało istotne błędy.

Bush 20.07.2010 21:26

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dobra, wiem, że opowiadania w czasie teraźniejszym większąści nie przypadają do gustu, ale wierzcie, jak przeczytacie trochę to się przyzwyczaicie. Mam przynajmniej taką nadzieję. :)
Przykładem jest Gold_Chocolate. Przyzwyczaiła się i już jesy git majonez. :)

Vipera 20.07.2010 21:30

Odp: "Łowcy cienia"
 
I tak będę czytać, nawet jeśli wymyślisz nowy czas :D

Bush 20.07.2010 21:37

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dziękuję bardzo, miło mi. (#^.^#)

Gold_Chocolate 20.07.2010 22:08

Odp: "Łowcy cienia"
 
A żywy przykład by się może odezwał co? :D Faktycznie mi też to na początku sie nie podobało a teraz myślę , że tak jest lepiej niż w cz. przeszłym :D:D

Red Trumpet 21.07.2010 00:46

Odp: "Łowcy cienia"
 
Osobiście także nie przepadam za pisaniem w czasie teraźniejszym, aczkolwiek nie czepiam się. Jeśli tekst jest dobry, jak w Twoim przypadku, miło i lekko się czyta. Zwłaszcza przy Twoim stylu pisania.
Fakt, faktem, że rzeczwiście zwroty umieściłać w tekście zbyt wyszukane, jak na dziewięciolatka, lecz muszę stwierdzić, iż nie przeszkadzało mi to.
Znam Twój styl i Twoje fantazje i spodziewam się adekwatnej do Twoich upodobań fabuły.
Czytałam już kilka tworów zumzoolowego autorstwa, ale ten najbardziej mi się podoba jak dotąd.
Wiem, że nie będzie o dzieciach, a raczej o nastolatkach, prawda?
Może przestanę zgadywać i po porostu poczekam na odcinek.
Jak na razie, podoba mi się, nawet bardzo.

Mroczny Pan Skromności 21.07.2010 05:57

Odp: "Łowcy cienia"
 
Jak już wspomnieli poprzednicy - czas teraźniejszy, który mi osobiście działa na nerwy w opowiadaniach, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że potem masz pisać z innej perspektywy czasu (a może tylko narracja się zmieni :|). Tutaj jednak wyszło całkiem nieźle, mimo czasu teraźniejszego.
Podoba mi się styl pisania. Wcale nie uważam, że jest zbyt "mądry", jak na 9-latka. Z drugiej strony przychodzi mi na myśl oklepana już historia o niezwykłym dziecku, od którego zależą losy świata, itd.
Fabuła zapowiada się ciekawie. Niestety po prologu spodziewam się historii wspomnianej wyżej i czegoś z nadprzyrodzonymi mocami/istotami.
Zdjęcia są niezłe, tylko drugie nie wyszło - ręka w łóżku, a druga w nodze :P. O ilość nie będę się czepiał, bo po pierwsze to prolog, a po drugie sam robię mniej.
Wydaje się ciekawe, więc zajrzę przeczytać kolejny.

..:Nadzieja:.. 21.07.2010 14:15

Odp: "Łowcy cienia"
 
Pierwsze wrażenie: zapowiada się fajnie.
Zainteresowało mnie.
Będę śledzić na bieżąco.

Panna Lu 21.07.2010 15:10

Odp: "Łowcy cienia"
 
Mhm, do czasu teraźniejszego zdecydowanie łatwiej się przyzwyczaić niż do paskudnego nawyku, jaki posiadają niektóre istotki, nagle postanawiając, że w połowie rozdziału fajnie będzie zmienić czas na przeszły. Albo narrację z trzecioosobowej na pierwszoosobową. I na odwrót.

Bush 21.07.2010 15:26

Odp: "Łowcy cienia"
 
Proszę się nie obawiać. Jak coś zacznę pisać w danym czasie to tak zostaje do końca. Nic nie zmieniam ani teraz, ani w połowie. Ani nawet w 3/4 tekstu. :)

Red Trumpet 21.07.2010 16:58

Odp: "Łowcy cienia"
 
Trzymam za słowo, zumzool.
A gdzie obiecany odcinek? Tak, wiem, że masz czas do jutra, jednak ciekawość zżera mnie już teraz.

Bush 21.07.2010 18:36

Odp: "Łowcy cienia"
 
Może i mam czas do jutra, ale już dziś dodaję pierwszy odcinek.

Rozdział 1

Znajomy nieznajomy

Część 1

Cały Londyn przykryła już kotara nocy. Słońce jakiś czas temu schowało się za horyzontem pozostawiając po sobie tylko ciepło letniego dnia. Jest duszno i parno, co jest dość dziwne zważając na panujący tutaj klimat, czyli ciągłe opady deszczu przez cały rok. To lato jest zdecydowanie cieplejsze od kilku ostatnich.
Idę przez opustoszały Hyde Park pełen jedynie ptaków i wiewiórek. Wszyscy powyjeżdżali na wakacje do ciepłych krajów takich jak Grecja czy Włochy, ale mi jest dane zostać w mieście, z resztą, jak co roku ze względu na dość szczupłe fundusze. Mamie trudno jest utrzymać nas troje, szczególnie, że mój kochany młodszy braciszek ma jakąś chorą obsesję na punkcie mangi i musi dostawać każdy nowy numer tego dziwadła. Ale pomijając ten fakt jest całkiem miły jak na młodszego brata. A może tylko mi się tak wydaje, bo wygląda jak mały aniołek. Ma długie, kręcone ciemne włosy wpadające do oczu i zawsze chodzi uśmiechnięty. No, chyba, że jest mu smutno lub jest z czegoś niezadowolony, ale to się rzadko zdarza. Ogólnie jest bardzo pogodnym chłopcem, może, dlatego, że nie ma bladego pojęcia, co to życie. On nie przeżył śmierci ojca, był wtedy jeszcze małym płodem żerującym na mojej mamie. Nie musiał ślęczeć nad książkami całymi dniami, żeby zdać egzaminy, i nie próbował namówić mamy na dodatkowe kieszonkowe… Oj, rozpętałby wtedy istne piekło w naszym domu. Już raz tak zrobiłam, bo brakowało mi stu funtów, żeby kupić nową gitarę. Nie było zbyt przyjemnie.
Przechodzę obok Marble Arch i nagle wzbiera we mnie ochota na przemówienie na Speaker’s Corner, szczególnie, że nie widzę żywej duszy w pobliżu. http://img215.imageshack.us/img215/7...73ab9535b9.jpg
Wchodzę na podest i jeszcze raz rozglądam się wokoło, by upewnić się czy na pewno nikogo nie ma w zasięgu najbliższych stu metrów.
Nie ma. Więc zaczynam.
- Drogie panie, drodzy panowie. – Robię teatralna przerwę, ale nie tylko żeby poczuć się jak aktorka. Również, aby powstrzymać się od wybuchu śmiechu. – Zebraliśmy się tutaj, aby porozmawiać na temat rodzynek. Uważam, że powinny być one jak najszybciej usunięte z produkcji, gdyż wcale nie są smaczne. Tak właściwie, to wcale nie mają smaku. Czy ktoś się ze mną nie zgadza?
- Ja – słyszę męski glos, lecz nie widzę jego właściciela.
Jestem strasznie zdziwiona i zakłopotana słysząc nagłą odpowiedź. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie widzi, a tu ktoś mi nagle wyskakuje z odpowiedzią.
Już chcę zbiegać z trybuny, lecz postanawiam zagrać w jego grę.
- A dlaczegóż to ludzie na całym świecie mieliby męczyć się z wydłubywaniem tych suszonych winogron z serników i innych dobrych ciast zamiast delektować się ich smakiem? – pytam próbując powstrzymać drżenie głosu.
- Chociażby, dlatego, żeby uszanować potrzeby innych osobników lubiących rodzynki.
Nie głupie, ale komu to potrzebne? Przecież liczy się zdanie większości, a więcej niż połowa populacji nie przepada za rodzynkami.
- Racja panie…
- Redcrow – kończy i ku mojemu zdziwieniu wyłania się zza drzew. Wygląda na szesnasto lub siedemnastoletniego chłopaka. Jest wysoki, dobrze zbudowany i ma blond włosy, lekko wpadające do oczu. Swoją postawą przypomina mi pewnego siebie lwa, szykującego się do skoku na swoją ofiarę. Trochę jestem przestraszona widząc takiego przystojniaka w środku nocy w Hyde Parku. W takich sytuacjach najczęściej okazującego się płatnym mordercą lub gwałcicielem. Aż ciarki przechodzą mi po plecach.
- Witaj, panno Max Morris. – Boże, skąd on zna moje imię? Może rzeczywiście jest jakimś oprawcą?
Przestań! Karcę się w myślach. Oglądam zdecydowanie za dużo filmów.
Próbuję zejść z podestu, zostawionego tam zapewne przez ostatniego mówce, lecz przez nieuwagę potykam się o niezawiązane sznurowadło i ląduję na brudnym żwirze.
http://img202.imageshack.us/img202/8...73a99535ed.jpg
Przez chwile widzę tylko czarną plamę, lecz po chwili otrząsam się z szoku i stwierdzam, że to tylko moje włosy przysłoniły mi całe pole widzenia.
Cała obolała podnoszę się z miejsca i rozglądam naokoło, ale nigdzie nie mogę dostrzec chłopaka. Jakby zapadł się pod ziemię, lub uciekł z powrotem schować się za drzewa. Ale taki scenariusz jest trochę dziwny biorąc pod uwagę to, że blondyn nie ma przed czym uciekać. No, chyba, że przestraszył się takiej bezbronnej dziewczyny, wędrującej samotnie po parku w środku nocy. Dreszcz przebiega mi po plecach, gdy uświadamiam sobie jak głupia i nieodpowiedzialną rzecz zrobiłam. Co ja sobie w ogóle myślałam przychodząc tu o tak późnej porze bez opieki?
Właściwie to nic sobie nie myślałam. Byłam tak zażenowana brakiem jakichkolwiek znajomych w mieście, że postanowiłam wyjść na spacer i odetchnąć świeżym powietrzem. Jeśli tak można nazwać brudną i pełną spalin atmosferę okalającą Londyn.
Ruszam w kierunku wyjścia, chcę jak najszybciej znaleźć się w domu. Przechodzę przez bramę i zauważam małe zawiniątko leżące na środku chodnika. Wiem, że nie powinnam go podnosić, ale ciekawość, jak zwykle, bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.
Podnoszę pakunek i odwijam papier. Na mojej ręce ląduje mały, czarny, owalny kamyczek, zupełnie gładki, jakby był oszlifowany. Dziwne, kto zostawia zapakowany kamień na środku drogi?
Nie zastanawiając się dłużej chowam go do kieszeni luźnych spodni i udaję się biegiem w stronę domu. Mijam kilka ulic, potem skręcam w lewo zmierzając do stacji metra. Gdy tam docieram kupuję bilet i wsiadam do odpowiedniego wagonu, który przyjeżdża po kilku minutach.
http://img7.imageshack.us/img7/433/s...73a3953602.jpg
Podróż mija krótko i przyjemnie, bo po raz pierwszy w dniu dzisiejszym, ba, w aktualnym miesiącu, widzę kogoś znajomego ze szkoły. Jest to Donia Baynes z klasy wyżej. Zamieniam z nią kilka słów, po czym wysiadam na mojej stacji.
Znowu puszczam się biegiem, ale tym razem szybko docieram do kamienicy, w której mieszkam. Gdy wchodzę do środka widzę moją mamę siedzącą na fotelu i wpatrującą się we mnie z gniewem w oczach.
- Gdzieś ty była Max? – Zrywa się z siedzenia i podbiega do mnie, po czym ściska najmocniej jak potrafi. – Czy wiesz jak się martwiłam?
- Przepraszam mamo, byłam na spacerze w parku.
- W parku? – Robi wielkie oczy. – Czy wiesz ile zbójów grasuje o tej porze w parkach czekając tylko na tak ładną piętnastolatkę? Wiesz?
- Tak właściwie to za trzy dni kończę szesnaście lat – poprawiam mamę trochę odbiegając od tematu. Widocznie mój chwyt działa, bo mama zapomina o temacie.
- No dobrze. Najważniejsze, że wróciłaś cała i zdrowa – ściska mnie jeszcze raz, a zatroskany wyraz twarzy znika. – Może chcesz trochę mleka, albo kakao?
- Mleko – odpowiadam i wzruszam ramionami. – Tylko ciepłe, bo dobrze robi na sen.
Mama odchodzi do kuchni, a ja zostaję sama w salonie. O ile można to nazwać salonem. Jest to małe pomieszczenie, z dwoma, sfatygowanymi fotelami, które podarował nam dziadek, kiedy umierał, zepsuty telewizor z lat dziewięćdziesiątych i wysłużony dywan o kolorze khaki. Ściany są nagie, niczym niepokryte, niepomalowane, tylko stare cegły i tyle. Nie ma tu też żadnych obrazów czy plakatów, bo mama uważa, że ich kupno to tylko bezpodstawne roztrwanianie pieniędzy. Nie ma tu też żadnych okien. Takowe zbudowane są tylko w kuchni, sypialni Jareda i mojej. Mama śpi na kanapie stojącej pod ścianą w salonie. Przykryta jest ona brudnym kocem w paski różnych kolorów, jednak nie jestem w stanie powiedzieć, jakie to kolory, bo dawno temu się sprały. Po przeciwległej stronie pokoju widnieje mały, ciemny korytarzyk, z którego prowadzą drzwi do pokoju brata i po drugiej stronie mojego. Po prawej stronie jest łuk, który prowadzi do kuchni, a do łazienki można się dostać tylko przechodząc przez mój pokój, lub kuchnię. Trochę niefortunnie się złożyło, ale da się wytrzymać.
Po chwili do salonu wraca mama z kubkiem parującego mleka w dłoni.
- Proszę – mówi i podstawia mi mleko pod nos. – Ciepłe i dodałam cukier, żeby było smaczniejsze.
- Dziękuję – przytulam mamę i odbieram kubek.
http://img836.imageshack.us/img836/4...73a7953623.jpg
Siadam na fotelu i przykładam szklankę do ust. Próbuję zrobić łyk, lecz mleko parzy mnie w język. – Au!
- Coś nie tak? – zaczyna martwić się mama, a na jej twarzy znowu pojawia się wyraz zatroskania.
- Nie, nie – zapewniam ją – Tylko poparzyłam się w język.
Wysuwam go pomiędzy zęby, by przestał piec. Niestety to nic nie pomaga. Jestem zmuszona dopić gorące mleko z bolącym językiem.
Mama znika w kuchni, a ja wstaję i kieruję się w stronę mojego pokoju. Otwieram drzwi i czuję znajmy zapach lawendy i starego drewna, który zawsze tutaj panuje. Siadam na łóżku i dopijam mleko, po czym odstawiam kubek na zniszczony stolik nocny. Rozglądam się po pokoju. Nic się tutaj nie zmieniło od kilku lat. Stare plakaty, obdrapana niebieska farba, popękana framuga od okna, które nie było czyszczone od wielu lat, są nadal w niezmienionym stanie. Najróżniejsze książki stoją na regale, już dawno przeze mnie przeczytane. Tyle, że nie mam innych, więc zadowalam się ciągle stałą lekturą.
Może mój pokój nie jest okazały, ani nawet przytulny, jednak uwielbiam tu przebywać, nawet, jeśli mi się nudzi. Jestem w stanie leżeć do góry brzuchem na łóżku i nic nie robić przez cały dzień w tym pokoju. Lecz moim ulubionym zajęciem jest rysowanie po ścianach. Jeśli braknie kartek w domu, co często się zdarza, sięgam po węgiel, który zbieram w starej fabryce, i zaczynam sobie bazgrolić. To jest naprawdę wciągające. Może i nie posiadam talentu plastycznego, to i tak rysowanie sprawia mi dużą przyjemność.
Jeszcze raz przesuwam wzrokiem po pomieszczeniu i zatrzymuję go na gitarze. Nie była jakaś mega droga, lecz brzmi niesamowicie czysto. Jak oryginalna hiszpanka. Zastanawiam się przez chwilę, czy może sobie na niej nie pograć, lecz w końcu rezygnuję z tego pomysłu i opuszczam głowę na poduszki.
http://img814.imageshack.us/img814/7...73a5953642.jpg
Jednak nie jestem w stanie spać. Cały czas myślę o tym dziwnym chłopaku, Redcrowie, o tym jak nagle zniknął nie pozostawiając po sobie ani śladu i o tajemniczym kamyczku spoczywającym teraz głęboko w zawalonej różnymi śmieciami szufladzie biurka.
Czy to zbieg okoliczności, że to ja go znalazłam, czy takie było moje przeznaczenie? Kim był ten przystojny nastolatek? Co robił w Hyde Parku o tak późnej porze? Tyle pytań tłoczy się w mojej głowie, że nie jestem w stanie swobodnie myśleć, co tu dopiero mówić o spaniu.
Wstaję więc z łóżka i udaję się do salonu w poszukiwaniu książki telefonicznej, by chociaż trochę rozwiać tą gęstą mgłę niewiedzy.
Dochodzę do malutkiej komody, na której stoi telewizor i otwieram ją. Sięgam po dużą, podniszczoną żółtą książkę.
Otwieram na literze R, jak Redcrow i wykręcam pierwszy numer, jaki widnieje pod tym nazwiskiem. W słuchawce odzywa się stary mężczyzna.
- Słucham? – Jego głos jest ochrypły i zaspany.
- Dzień dobry, a raczej dobry wieczór – mówię. – Czy dodzwoniłam się do pana Redcrowa, wysokiego blondyna, mającego, za pewne, siedemnaście lat?
- Przepraszam panienko, ale tutaj nikt taki nie mieszka. Poza tym jest czwarta nad ranem, więc proszę więcej nie dzwonić. – I rozłącza się.
Dobra, jeden numer mam z głowy, zostały jeszcze dwadzieścia trzy. Wpisuję na klawiaturze telefonu kolejny. Przykładam słuchawkę do ucha, a po czterech sygnałach słyszę męski głos.
- Człowieku! – krzyczy. – Czyś ty oszalał? Dzwonić o takiej godzinie? Tu się śpi! Dowiedzenia, ale raczej wolałbym cię nie spotkać!
- Ja prze… - jednak nie zdążam dokończyć zdania, bo facet się rozłącza. Prawda, nie wybrałam za dobrej pory do obdzwaniania ludzi, ale nie mam nic innego do roboty, więc jest to jedyna sensowna rzecz, jaką mogę teraz robić.
Wpisuję jeszcze jedenaście następnych numerów, ale żaden nie okazuje się przynależeć do młodzieńca, którego spotkałam w parku. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż tak naprawdę wcale nie nazywa się Redcrow, tylko podał to nazwisko, żeby jakoś wybrnąć z całej naszej konwersacji nie zdradzając swojej godności. I z każdym następnym wykręcanym numerem coraz bardziej utrzymuję się w przekonaniu, iż jest to prawda.
Po godzinie wykręcania numerów i dzwonienia do zupełnie nieznanych ludzi, mam już serdecznie dość patrzenia na telefon, ale zmuszam się w końcu do sprawdzenia ostatniego numeru. Z niechęcią i zmęczeniem wpisuję go i rozpoczynam konwersację.
http://img257.imageshack.us/img257/7...73a5953648.jpg
- Dobry wieczór, jeśli można tak jeszcze powiedzieć – mówię, bo nie jestem pewna, jak zwrócić się do drugiej osoby nad ranem. – Tylko proszę się nie rozłączać – dodaję szybko, wiedząc już z doświadczenia, że ludzie nie są skorzy do rozmowy o tak wczesnej porze.
- Witaj – odzywa się znajomy głos po drugiej stronie słuchawki. - Czemuż to dzwonisz o tak barbarzyńsko wczesnej godzinie, panno Morris?
O Boże! To on! Nareszcie się do niego dodzwoniłam, tylko, co teraz mam mu powiedzieć? „Cześć, dzwonię, by dowiedzieć się czy to twój numer”? Albo „Chciałam się dowiedzieć czy Redcrow to twoje prawdziwe nazwisko”? Zabrzmiałoby to trochę dziwnie. Nie pomyślałam o tym wcześniej, kierowałam się impulsem chwili i chęcią dowiedzenia się czegoś konkretnego o tym chłopaku, nie pozostając tylko przy wiedzy jak wygląda.
- Bo nie mogłam zasnąć i nie miałam nic lepszego do roboty niż uprzykrzanie innym życia budząc ich w środku nocy. – Nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy, więc nie pozostawało nic innego jak powiedzenie tego.
- Aha, bardzo interesujące zajęcie – mówi poważnym tonem, jakby w ogóle nie rozśmieszyła go moja wypowiedź.
- Wiesz, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie jesteś płatnym mordercą…- Za to teraz śmieje się jak głupi. Nie rozumiem, przecież to nie miał być żart.
- Oczywiście – mówi powstrzymując się od kolejnej salwy śmiechu. – Jestem oprawcą i mam za zadanie wymordować całą twoją rodzinę. Zaczynając od ciebie. – Robi krótką przerwę i kontynuuje. – Nic bardziej mylnego, moja droga.
Nie wiem, o co mu chodziło z tym „nic bardziej mylnego”, ale zabrzmiało strasznie. Aż ciarki przechodzą mi po plecach. Jakby mnie szpiegował, czy co… Jednak pomimo tego mam ochotę powiedzieć mu o dziwnym znalezisku.
- Hej, czy przypadkiem nie zgubiłeś wczoraj, a raczej dzisiaj, małego, czarnego kamyka opakowanego w biały papier czerpany? – Po drugiej stronie słuchawki zapada cisza. Czy powiedziałam coś nie tak? A może ten kamyk rzeczywiście należy do niego?
- Coś ty powiedziała? – Jego głos drży, jakby był nie na żarty przestraszony, albo miał zaraz się rozpłakać. Nie jestem w stanie tego stwierdzić, bo nie widzę jego twarzy.
- No, że znalazłam czarny kamień – powtarzam.
- Panno Morris! Czy wiesz, jak bardzo niemądrą rzecz zrobiłaś biorąc go ze sobą?! – Teraz już nie wydaje się być przestraszony, lecz rozgniewany.
- Tak właściwie to nie mam bladego pojęcia. Nie wiem też jak masz na imię i dlaczego mnie śledzisz. Za cholerę nie mogę też wykombinować, czemu jesteś tak na mnie zły z powodu kamyka i co się tu do diabła dzieje! – Już dłużej nie mogę tak wytrzymać w niepewności. Czuję się jakbym była jedyną, niewtajemniczoną w cały misterny plan, osobą na świecie. A o losach tego planu ma zaważyć jeden, mały, nieszczęsny kamyk.
- Czekaj – mówi on, – zaraz przybędę.
- Super, tyle, że nie wiesz gdzie ja mieszkam – dodaję już trochę ciszej, bo nie chcę obudzić Jareda. O mamę się nie martwię, bo ma twardy sen. Nie obudziłaby się nawet, gdyby burzyli naszą kamienicę.
- Oj, zdziwisz się.
Co to niby miało znaczyć? Czyli jednak mnie śledzi? Ale, po co? Teraz mam zupełny mętlik w głowie. Po tej rozmowie, mającej rozwiać wszystkie tajemnice, powstało ich jeszcze więcej, a ja jestem z tego powodu bardzo niepocieszona.
- Tylko nie wchodź przez drzwi, bo obudzisz brata. – Nie słyszę jednak odpowiedzi. Najwyraźniej chłopak jest już w drodze, więc rozłączam się.

rudzielec 21.07.2010 18:57

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dosyć fajnie się zapowiada.
Niech zgadnę, ten blondyn to nasz dziewięciolatek, kilkanaście lat później? B)
A z tym kamieniem, będzie wiązać się jakaś klątwa typu "kto go posiada, ten ma kłopoty"? :P
Dobra koniec tego zgadywania. Znalazłam kilka błędów, ale teraz już ich nie pamiętam :rolleyes:
Fajnie, że wstawiasz tak szybko odcinki, ale nie polecam tego z własnego doświadczenia, bo jak nagle "ucieknie" Ci wena do pisania, to potem zamęczą Cię pytaniami "kiedy kolejny?" lub "ja chcę odcinek" :D
Nie przyzwyczajaj tak czytelników, to akurat jest nie dobre :D
moja ocena to 10/10 ;)

Bush 21.07.2010 18:59

Odp: "Łowcy cienia"
 
rudzielec - bardzo dziękuję za porady, na pewno skorzystam. :) I na następny odcinek trzeba będzie poczekać trochę dłużej.

rudzielec 21.07.2010 19:10

Odp: "Łowcy cienia"
 
zumzool bardzo mi się podoba to co piszesz i chętnie bym czytała odcinki codziennie :D
ale ja właśnie tak mam jak opisałam wyżej :D
ostatni odcinek swojego FS dodałam tydzień temu... I CISZA :P
zero weny, DOPIERO mam półtora strony, co mnie cholernie irytuje bo nie mogę wymyślić jak to opisać dalej, chociaż wiem o czym mam pisać :|
dlatego akurat ta rada na pewno Ci się przyda :D
innych rad Ci nie udzielę, bo kiepska ze mnie pisarka :D

meros 21.07.2010 20:12

Odp: "Łowcy cienia"
 
ciekawe :D proszę o kolejny odcinek :D

Vipera 21.07.2010 21:05

Odp: "Łowcy cienia"
 
Żeby nie było, że olałam.
zumzoolku drogi, widzę, że dodałaś odcinek, jednak dzisiaj nie mam siły go czytać :( Obiecuję, że jutro nadrobię zaległości.

Panna Lu 21.07.2010 21:07

Odp: "Łowcy cienia"
 
O, jest. W takim razie czytamy.

Na początku nie wiadomo, z czyjego punktu widzenia opisywana jest historia i to wydaje się takie z deka dziwne. Żadnych pomocnych czasowników, czy czegoś. I potem pojawia się "zobiłam". Czyli narratorką będzie jakaś dziewczyna. Zaskoczyłaś mnie, tyle powiem. xD
To co mi się rzuciło w oczy w tekście przed pierwszym ze zdjęć, to odrobinkę zbyt wielka ilość słówka "jest". I mamy też nieco powtórzeń, ale nie okazują się one jakieś rażące, a i swobodnie można stwierdzić, że trzeba się wczytać naprawdę głęboko, by móc uznać je za coś nie na miejscu, coś niepoprawnego.

Dobra. Kontynuujmy lekturę. Przy "przemówieniu" nie można się nie uśmiechnąć.
Co do nieścisłości, błędów, które udało mi się wyłapać:
Cytat:

- A dlaczegóż to ludzie na całym świecie mieliby męczyć się z wydłubywaniem tych suszonych winogron z serników i innych dobrych ciast zamiast delektować się ich smakiem?
Tutaj długo się namyślałam, zanim odkryłam, że chodziło ci o smak serników, nie rodzynek. Może to moje czepialstwo zresztą tylko, bo w sumie zdanie chyba dobre jest. o,o
Cytat:

Nie głupie, ale komu to potrzebne?
Niegłupie - w tym przypadku piszemy razem.
Cytat:

- Racja panie…
Jeśli chodzi o przecinki, to nie jestem żadnym autorytetem, bo od lat ja i one się nie lubimy, ale chyba po "racja" należałoby przecineczek dać.
Cytat:

Wygląda na szesnasto lub siedemnastoletniego chłopaka.
Hm... zamiast " wygląda na chłopaka" może lepiej brzmiałoby " wygląda na szesnaście, siedemnaście lat". W końcu z tekstu wyżej czytelnik zdążył się już domyślić, że rozmówca bohaterki to facet, no. Hm. I tak, chyba mam te same podejrzenia co Rudzielec, że to Chase jest. xD
Cytat:

Dreszcz przebiega mi po plecach, gdy uświadamiam sobie jak głupia i nieodpowiedzialną rzecz zrobiłam.
"Ą" się nie udało.

I nie, nie będę dalej się czepiać przecinków, bo żaden ze mnie - jak już wspominałam - w tej kwestii autorytet. No nic. Poczytaj sobie to. Mnie nie pomogło, ale nie zagłębiałam się w to jakoś specjalnie. Proszę:
http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2...558,index.html

Cytat:

- W parku? – Robi wielkie oczy. – Czy wiesz ile zbójów grasuje o tej porze w parkach czekając tylko na tak ładną piętnastolatkę? Wiesz?
Mamy w takich sytuacjach zwykle mają na myśli mężczyzn. I powinno być "ilu". Chyba, że i podciągnąć do rangi zbója kobietę. Co w sumie byłoby rozsądne. Ale takie dziwne, z punktu widzenia zdenerwowanej kobiety, która za każdym drzewem w parku nocą widzi gwałciciela, albo co. xD
Cytat:

i wysłużony dywan o kolorze khaki.
Moim zdaniem lepiej brzmiałoby " w kolorze". Którego to słowa zresztą nadużywasz - od biedy to chociaż z "barwą" można je zamieniać. Ogólnie musisz nauczyć się posługiwać synonimami.
Cytat:

Siadam na fotelu i przykładam szklankę do ust.
Zaraz zaraz. To kubek, czy szklanka jest?
Cytat:

Otwieram drzwi i czuję znajmy zapach lawendy i starego drewna, który zawsze tutaj panuje.
Nie lubię stwierdzenia " zapach panuje". Może się unosić, nie wiem.
Cytat:

Jestem w stanie leżeć do góry brzuchem na łóżku i nic nie robić przez cały dzień w tym pokoju.
Toporne. Jeśli już koniecznie musi wystąpić " w tym pokoju", dałabym je na początek. A jeszcze po tym zabiegu zamieniła na "tu", "tutaj", " w tym miejscu".
Cytat:

Może i nie posiadam talentu plastycznego, to i tak rysowanie sprawia mi dużą przyjemność.
Może i coś tam, to i tak coś tam? Albo mimo, że coś tam, to i tak coś tam, albo może i coś tam, ale coś tam.

Gdy przeczytałam o tym, że Max zastanawia się, czy jej przeznaczeniem było znaleźć kamyk, z deka mnie zatkało. Jakoś nie wydaje mi się to takie do końca normalne. Gdybym ja dostrzegła jakąś błyskotkę na ulicy, to z pewnością nie zaprzątałabym sobie głowy tym, jakie to tajemnicze siły mnie do niej przywiodły. xD Chyba, że Max taka po prostu jest.
Cytat:

Dochodzę do malutkiej komody, na której stoi telewizor i otwieram ją. Sięgam po dużą, podniszczoną żółtą książkę.
Swobodnie dałoby się uściślić, że chodzi o książkę telefoniczną. Niczemu by to nie zaszkodziło.
Cytat:

Dowiedzenia, ale raczej wolałbym cię nie spotkać!
Do widzenia.

Oczywiście numer blondyna był ostatni, bo jakżeby inaczej. xD

Hm, robi się interesująco i tymczasowo brakuje jakichś udziwniających całość magicznych fajerwerków. Fotostory ma ciekawy klimat i chcę więcej. :V

Luńka pozdrawia i prosi o wyrozumiałość. Zawsze mogłam z czymś przegiąć. xD

Mroczny Pan Skromności 21.07.2010 21:26

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

czuję znajmy zapach
znajomy
Cytat:

Dowiedzenia, ale raczej wolałbym cię nie spotkać!
Do widzenia

Prolog podobał mi się bardziej. Wciąż nie mogę przywyknąć do tego czasu teraźniejszego. Poza tym na razie historia wydaje się być mocno "pomieszana". Nie wiem, czy tak zostanie, ale póki co zapowiada się pomieszanie z poplątaniem.

Bush 21.07.2010 23:01

Odp: "Łowcy cienia"
 
Na początku wszystko wydaje się poplątane, bez ładu i składu, bo nie ma wytłumaczenia. Spokojnie, w miarę rozwoju akcji będzie się wszystko rozjaśniać. :)

Lira 22.07.2010 09:44

Odp: "Łowcy cienia"
 
Wow! To naprawdę ciekawe!
Aż przestałam zwracać uwagę na czas narracji (no może nie do końca...).
Już polubiłam Max (mój pies tak się zwie:D) i mam nadzieję, że tak zostanie:)
"Panno Morris" - śmieszy mnie ten zwrot. Nie wiem...kojarzy mi się z wcześniejszymi wiekami, XVIII, XIX...tamte klimaty:P
Świetnie się zapowiada, czekam z niecierpliwością.
Tylko nie przesadzaj z przerwami między odcinkami aż tak bardzo:P

Red Trumpet 22.07.2010 13:38

Odp: "Łowcy cienia"
 
Takich właśnie klimatów się spodziewałam, aczkolwiek nie zdziwię się, gdy zaskoczysz nas czymś z zupełnie innej bajki.
Nie będę poganiać z odcinkami, jak będą to będą, ja tego pośpieszaniem nie zmienię, raczej zdenerwuję.
Historia mnie zaciekawiła, a postać głównej bohaterki bardzo przypadła do gustu, czekam na dalszy postęp wydarzeń, będę śledzić temat :D
10/10

Bush 22.07.2010 13:54

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Red Trumpet (Post 1279075)
Takich właśnie klimatów się spodziewałam,

Ale o jakie klimaty chodzi? :D

Gio 22.07.2010 13:56

Odp: "Łowcy cienia"
 
Ha! Od razu nasunęła mi się myśl, że ten blondyn w Hyde Parku to dziewięciolatek z prologu :D
Co do tekstu, to w zasadzie nic nie zmieniło się od poprzedniego odcinka, język ładny, przyjemnie i w dosyć szybko się czyta.
Myślę, że bez zbędnych uwag mogę postawić Ci 10

pozdrawiam :)

Vipera 22.07.2010 14:37

Odp: "Łowcy cienia"
 
Ye! Przeczytałam i chcę dalej!
Nadal nie bardzo podoba mi się ten czas teraźniejszy, ale trudno.
Akcja mi się podoba i coś czuję, że spodoba mi się też blondyn :D
Czekam na next!

Gold_Chocolate 22.07.2010 15:52

Odp: "Łowcy cienia"
 
Super :) - tylko tyle jestem w stanie napisać , wybacz ,ale zmęczenie robi swoje :(

:)

Bush 23.07.2010 13:53

Odp: "Łowcy cienia"
 
No i jest kolejny odcinek. Przepraszam, że tak szybko, ale miałam go już wcześniej napisanego, zdjęcia zrobiłam dzisiaj i nie mogę powstrzymać się przed wstawieniem go. :) Chcę jak najszybciej wiedzieć co sądzicie o moim opowiadaniu. Ci, którzy mają swoje fs chyba znają to uczucie. ;)


Część 2


Siadam na łóżku po turecku, bo tak jest najwygodniej i rozplatam swoje warkoczyki. Przeczesuję włosy ręką, by trochę się wyprostowały i przygładzam je tak, by nie odstawał żaden kołtun. Sięgam ręką na nocny stolik gdzie leży mój czerwony i-pod. Włączam go i ustawiam piosenkę „Accidentally in love” Counting Crows. Zawsze nastraja mnie optymistycznie, niezależnie od sytuacji. Jest taka pogodna i wesoła, a z resztą dobrze mi się kojarzy. Pierwszy raz słuchając tej piosenki, wpadłam przypadkowo na jednego chłopaka z naszej szkoły i oblałam go colą. Od tamtej pory jest moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Nigdy nie zapomnę tego dnia, była późna jesień, lecz na dworze było ciepło, parno i wilgotno. Powietrze przesycone było wonią kwiatów i duszącym zapachem spalin.
Szłam wąską ścieżką w parku przy ulicy, gdy nagle zauważyłam moją koleżankę jadącą na rowerze po drodze rowerowej nieopodal mnie. Odwróciłam się, aby jej pomachać, lecz gdy przekręciłam się z powrotem przodem do ścieżki wpadłam na Rena. Ubrany był w rozpiętą granatową koszulę w czarną kratę, spod której wystawał biały podkoszulek i stare, wytarte dżinsy sięgające za kostki. Na stopach miał czarne trampki Convers. Może wydawać się dziwne, że pamiętam, jakie miał na sobie buty, ale to była pierwsza część jego ubrania, jaką dostrzegłam zanim się z nim zderzyłam.
http://img408.imageshack.us/img408/7...73a1955b96.jpg
Tak właściwie, to ciekawe, co on teraz robi. Na pewno ma lepsze rzeczy do roboty niż rozmowa z zupełnie nieznanym, a jednak tak bardzo znajomym chłopakiem, jak ten cały Redcrow. Jedyne racjonalne wytłumaczenie na to, co on o mnie wie, to to, że mnie szpieguje. Bo jak inaczej wytłumaczyć wszystko, co stało się przed chwilą?
Boże, a myślałam, że takie coś może się zdarzyć tylko w filmach. Najwyraźniej myliłam się. Zupełnie jakbym znalazła się w samym środku jakiegoś misternego spisku lub planu, który ma mieć opłakane skutki. Potrząsam głową, by odgonić złe myśli i wsłuchuję się w melodyczny rytm piosenki „God must hate me”.
Przesłuchuję jeszcze kilka utworów Counting Crows, potem Simple Plan i jeszcze AC DC, przerzucając się następnie na The Beatles, gdy nagle okno w moim pokoju otwiera się szybko, lecz cicho, co jest zadziwiające, bo zwykle skrzypi uporczywie i nie do zniesienia. Pojawia się w nim kucająca sylwetka młodego chłopaka, zapewne tego, którego spotkałam w parku. Trochę dziwnie się czuję nie znając jego imienia, bo trochę więcej czasu zajmuje mi myślenie „ten chłopak, którego widziałam w Hyde Parku”, a nie na przykład „Nathan”. Byłoby znacznie prościej. No, ale cieszę się przynajmniej, że znam jego nazwisko. To zawsze jakiś sukces.
Jakże jestem zdziwiona, gdy do pokoju nie wskakuje Redcrow, tylko jakiś dziwny, fioletowo włosy mężczyzna z przyklejonym do potwornej twarzy, fałszywym uśmieszkiem. Jego zęby są brudne, a jeden musiał mu już wypaść, bo jest zrobiony ze złota. Albo przynajmniej tworzywa imitującego złoto. Jego twarz jest trupio blada i poprzecinana pajęczyną drobnych blizn, jakby został wrzucony na kłujący parkan. Ale co mnie najbardziej przeraża, to to, że w lewej ręce trzyma długi na całe przedramię, ociekający krwią sztylet.
http://img96.imageshack.us/img96/945...73a7955bad.jpg
- Witaj Max – mówi syczącym głosem nieznajomy przybysz. – Jak miło cię znów widzieć.
Znów? Ja nigdy w życiu nie widziałam tego gościa na oczy! Nie mam pojęcia, dlaczego znalazł się w moim pokoju i jestem przestraszona nie na żarty.
Prędko wstaję z łóżka i podchodzę tyłem do drzwi, by móc w każdej chwili stamtąd uciec.
- Przepraszam, ale ja pana nie znam i nie życzę sobie, by przebywał pan w moim domu – mówię poważnym, stanowczym głosem, lecz czuję, że zaraz się popłaczę. – Proszę stąd natychmiast wyjść.
Przywieram do drzwi na całej długości mojego ciała. Jestem tak przestraszona, że mój oddech staje się płytki i niemiarowy.
- Dobrze, wyjdę, ale pod jednym warunkiem. – Uśmiecha się przeraźliwie, zakładając ręce na piersiach. – Jeśli ty pójdziesz ze mną.
Co on sobie myśli? Że z nim na serio pójdę? Jeśli tak, to się grubo myli.
- Nie ma mowy – mówię i tupię nogą niemal tracąc równowagę. Na szczęście szybko udaje mi się złapać klamki.
- A więc będę musiał cię do tego zmusić siłą. – Podchodzi krok do przodu wyciągając duży, ostry nóż, a ja odchylam głowę do tyłu, by znalazła się jak najdalej od broni napastnika i opieram ją na drzwiach. Wciskam się w nie mocno mając nadzieję, że w jakiś magiczny sposób nagle znajdę się po ich drugiej stronie. Niestety nic takiego nie następuje. Zimny dreszcz przechodzi mi po plecach, a dłonie zaczynają się pocić.
http://img94.imageshack.us/img94/626...73a5955be1.jpg
W przypływie paniki rzucam się do komody stojącej przy drzwiach i łapię stojącą na niej lampkę. Robię duży zamach chcąc uderzyć napastnika, lecz ten jest szybszy. Chwyta moją rękę i pociąga tak mocno, że czuję jakby łamał mi kość. Wydaję z siebie okrzyk bólu i padam na podłogę u stup oprawcy. Ten lekko szturcha mnie nogą, by sprawdzić, czy przypadkiem nie straciłam przytomności, postanawiam jednak nie dawać żadnych oznak życia, ale jest to trudne zważając na okropny ból przeszywający moją lewą rękę. Mocno zaciskam powieki i wstrzymuję oddech.
Mężczyzna kuca przy mnie i odgarnia włosy z twarzy. Staram się nie ruszać, lecz całe moje ciało przechodzą dziwne dreszcze, których nie jestem w stanie opanować. Szamoczę się na wszystkie strony, lecz ból nadal nie ustępuje. Zaczynam krzyczeć, piszczeć i wydawać wszystkie możliwe dźwięki mając nadzieję, że ktoś to usłyszy i mi pomoże. Niestety odsiecz nie następuje.
Nagle ogarnia mnie dziwna fala gorąca, a drgawki ustępują. Czuję się, jakbym dopiero, co wyszła z wanny pełnej gorącej wody. Wszystko mija i postanawiam otworzyć oczy. Przez chwilę nie widzę nic, tylko ciemną, rozmazaną plamę. Czekam, aż wzrok mi się wyostrzy i wtedy go widzę. Chłopaka z parku pochylonego nade mną i przypatrującego się mi jakbym była bardzo ciekawą książką. Szeroko otwieram oczy i próbuję wstać, lecz okropny ból przeszywa mi klatkę piersiową.
- Cc… co… - staram się coś powiedzieć, lecz głos więźnie mi w gardle. Kładę prawą rękę na piersiach i mocno zaciskam mając nadzieję na ustąpienie bólu. - się… tutaj… dzieje? – mówię w końcu, lecz z wielkim oporem.
http://img697.imageshack.us/img697/2...73a3955bf9.jpg
Redcrow odwraca się, jakby coś sprawdzał za plecami i odpowiada.
- Nie teraz na to czas. Później ci wszystko wytłumaczę. – Podaje mi rękę, bym mogła wstać, a ja ją chwytam i z dużą pomocą chłopaka udaje mi się. Zginam się wpół, gdy okropny ból znów przeszywa mi klatkę piersiową, tym razem nie oszczędzając również brzucha. Redcrow pomaga mi ustać na nogach, a gdy wszystko mija i sama mogę utrzymać równowagę bierze mnie pod ramię i kieruje się w stronę łóżka. Sadza mnie na nim i bierze głęboki wdech, jakby się zmęczył.
- Poczekaj tu, zaraz wracam. – I wielkim susem doskakuje do okna wyskakując przez nie na zewnątrz.
Chwilę patrzę na puste i otwarte okno oszołomiona, nie mogąc dojść do siebie. Staram sobie wszystko poukładać w głowie, lecz im bardziej się staram tym bardziej wszystko staje się niezrozumiałe. Siedzę teraz sama w pokoju myśląc o tym, co się przed chwilą stało. Jakoś nie mogę sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nic już nie pamiętam.
Rozglądam się wokoło i widzę leżącego na podłodze mężczyznę. Jest to ten sam facet, który przed chwilą próbował mnie zabić. Jestem zdziwiona i przestraszona tym widokiem, lecz czuję jakby ulgę widząc go w tym stanie. Podwijam nogi pod brodę i oplatam je rękoma.
Ciekawe, co mu się stało…
W każdym razie staram się o tym zapomnieć i zamykam oczy kładąc powoli głowę na poduszce. Leżę zwinięta w kłębek i czekam na tego blondyna z parku, który ma zamiar mnie zabrać niewiadomo gdzie i niewiadomo jak. Nie wiem dlaczego, ale mu ufam i mam przeczucie, że nic złego mi nie zrobi.
Otwieram oczy i próbuję wstać z łóżka, gdy nagle napastnik zaczyna powoli podnosić się z podłogi. Staje na równych nogach z tym swoim złowieszczym uśmieszkiem, a ja zastygam w przerażeniu.
Jak to możliwe, że nagle ożył? Chyba, że w ogóle nie został zabity…
Przestraszona biegnę w stronę drzwi i chwytam za klamkę, by je otworzyć. Ani drgną. Zapomniałam, że czasem się tak zacinają, że nie można wyjść z pokoju. Mamie się to zwykle podobało, bo miała pewność, że w nocy nigdzie nie ucieknę. Jakbym się gdzieś wybierała! Chociaż teraz to by się przydało…
Mężczyzna podchodzi coraz bliżej, a ja coraz bardziej umieram ze strachu. On chyba mnie nie zabije, prawda? Próbuję podnieść na duchu samą siebie, ale nie wychodzi. No bo, po co ma ten nóż? Może tylko, żeby mnie nastraszyć…
Nagle oprawca zamachuje się lewą ręką, nie tą, w której trzyma nóż. Na szczęście w porę robię unik i rzucam się w stronę łóżka. Mężczyzna natychmiast się odwraca, a na jego twarzy maluje się wyraźnie niezadowolenie. Podchodzi coraz bliżej. Nie wiem, co mam teraz zrobić, cała trzęsę się z przerażenia. Nie jestem w stanie uciec, chyba, że… Szybko wstaję z łóżka i rzucam się w stronę okna.
http://img689.imageshack.us/img689/1...73a7955c1e.jpg
Już chwytam się framugi rękami i podciągam do góry, gdy napastnik chwyta mnie za łydki zaczyna ciągnąć w dół. Niedługo opieram się atakom mężczyzny i puszczam framugę, padam z łoskotem na deski. Nieco zamulona uderzeniem o podłogę obracam się na plecy i podnoszę na łokciach. Nade mną majaczy złowroga postać farbowanego oprawcy. Wyciąga swe kościste ręce w moją stronę i chwyta za szyję. Podnosi mnie powoli, by zabrakło mi tchu i mocno przyciska do zimnej ściany. Wyciąga prawą dłoń, tą, w której trzyma nóż i kieruje ją w moją stronę. Sztylet znajduje się w niebezpiecznie bliskiej odległości od mojej twarzy, więc próbuję odchylić ja do tyłu, jednak zatrzymuje się ona na ścianie. Mężczyzna przykłada zakrwawiony nóż do mojego policzka i powoli przesuwa go po skórze. Doskwiera mi nieznośny ból, jakby ktoś podpalał mi twarz, a potem zanurzał w jakimś kwasie. Czuję ciepłą stróżkę krwi spływającą mi po żuchwie i kapiącą na ramę, brudząc rękaw koszulki.
- I jak ci się to podoba, Max? – Pyta napastnik zasapanym głosem. Na jego twarzy widnieje podstępny i złowieszczy uśmiech. Kropelki potu spływają mu po czole, usta drżą, a oddech jest nierównomierny. Oczy skrzą się szaleńczym podnieceniem.
Szamoczę się ma boki, próbuję wyswobodzić się z mocnego uścisku mężczyzny, lecz nie udaje mi się to. Nawet dochodzi do tego, że go gryzę, tak mocno, że z rany o kształcie półksiężyca zaczyna wypływać strużka krwi. Niestety jest to bezowocne działanie, bo oprawca nawet tego nie zauważa. Po chwili rezygnuję z prób uwolnienia się. Moje ciało wisi swobodnie w powietrzu, podtrzymywane tylko dłonią fioletowowłosego faceta, mocno zaciśniętą na mojej szyi. Powoli tracę powietrze z płuc.
Nagle czuję przeszywający ból z prawej strony głowy, tam gdzie mnie uderza potworny oprawca. Teraz wszystko widzę jak przez mgłę.
Znowu próbuje uderzyć mnie w to samo miejsce, lecz zamiera w pół ruchu. Z ust zaczyna ciec mu ciemna posoka, a oczy odwracają się białkami do przodu. Nie jestem pewna, co się dzieje, ale chyba coś niedobrego.
Ostatnią rzeczą, jaką widzę osuwając się na kolana, jest nóż wbity w jego brzuch. Potem padam na podłogę u jego stóp i zapada wokół ciemność i głucha cisza.

rudzielec 23.07.2010 14:22

Odp: "Łowcy cienia"
 
Kuźwa jaka rzeźnia. Ale podoba mi się B)
Akcja to jest to co uwielbiam.
Kim był ten gostek w czerni? hmm... Czyżby miał coś wspólnego z tym kamykiem, który Max znalazła w parku?
Odcinek świetny. W jednym miejscu nie podobało mi się ułożenie zdania, ale jak zwykle tak się zaczytałam, że teraz nie pamiętam gdzie to było :P
I będę to powtarzać do końca opowiadania, że cholernie podoba mi się ten czas teraźniejszy :)
Czekam na więcej ;)

Vipera 23.07.2010 14:38

Odp: "Łowcy cienia"
 
Podoba mi się ten napastnik! Ma ładną buźkę :D
A z blondyna to jest pajac... zamiast wywalć goscia przez okno i zamknąć je, to poszedł zostawiajac go w środku ;| No ale coż, facet :P
Bardzo fajnie, podobało mi się:)

Bush 23.07.2010 14:46

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Vipera (Post 1279446)
Podoba mi się ten napastnik! Ma ładną buźkę :D
A z blondyna to jest pajac...


No cóż, nie tak miało wyjść. :D

A co do "pajaca":D - właśnie o to mi chodziło...

Vipera 23.07.2010 14:51

Odp: "Łowcy cienia"
 
Ale wyszło, śliczny jest i ja sobie go wycigąnę z twojego opowiadania, potem naprawie mu zeby i będzie cacy:D

Bush 23.07.2010 14:53

Odp: "Łowcy cienia"
 
Niu, niu, niu. Jeszcze trzeba blizny pousuwać. Wtedy będzie cacy. :D

Vipera 23.07.2010 14:58

Odp: "Łowcy cienia"
 
No w sumie... kilka może, ale kilka zostawie. Koocham blizny! są takie męskie! mrrauu

Panna Lu 23.07.2010 15:39

Odp: "Łowcy cienia"
 
Ty to masz dobre tempo z tym fotostory. o,o Będę cię podziwiać, jeśli chodzi o wydajność, to na pewno. xD Tymczasem czytamy. I ponownie postaram się wyłożyć to, co mi się podoba i to, co nie.

Cytat:

Jest taka pogodna i wesoła, a z resztą dobrze mi się kojarzy.
"Zresztą" piszemy razem.
Cytat:

Nigdy nie zapomnę tego dnia, była późna jesień, lecz na dworze było ciepło, parno i wilgotno. Powietrze przesycone było wonią kwiatów i duszącym zapachem spalin.
Mnóstwo "było", "była". Tak nie można, no. To sprawia złe wrażenie. Ponadto nie rozumiem, skąd jesienią wzięło się tyle kwiatów, by aż powietrze przesyciło się ich zapachem.
Cytat:

Na stopach miał czarne trampki Convers.
Converse, jeżeli już. Albo po prostu "converse'y". :3
Cytat:

Jakże jestem zdziwiona, gdy do pokoju nie wskakuje Redcrow, tylko jakiś dziwny, fioletowo włosy mężczyzna z przyklejonym do potwornej twarzy, fałszywym uśmieszkiem.
Raz, że nie "fioletowo włosy", a " fioletowowłosy" ( co w sumie brzmi dziwnie i słownik w Mozilli mi tego nie uznaje, ale w sumie chyba tak powinno być. Chociaż można by po prostu powiedzieć " chłopak o fioletowych włosach", czy jakoś tak ), a dwa, że po twarzy chyba nie powinno być przecinka. Podkreślam - chyba. xD
Cytat:

Jego zęby są brudne, a jeden musiał mu już wypaść, bo jest zrobiony ze złota. Albo przynajmniej tworzywa imitującego złoto. Jego twarz jest trupio blada i poprzecinana pajęczyną drobnych blizn, jakby został wrzucony na kłujący parkan.
Tu powtarza się nam schemat zdania " Jego ... jest/są". Wypadałoby to troszkę urozmaicić.

O, swoją drogą, to zaskakująco sympatycznie ten chłopak wygląda. *w* Wygląda faktycznie młodo i idealnie pasuje do opisu, który przytoczyłaś przed zdjęciem.

Cytat:

Ja nigdy w życiu nie widziałam tego gościa na oczy!
Wyrzucenie "na oczy" niczemu by nie zaszkodziło. A zdanie stałoby się bardziej przejrzyste. Trochę prostych konstrukcji też się czasem przydaje.
Cytat:

Prędko wstaję z łóżka i podchodzę tyłem do drzwi, by móc w każdej chwili stamtąd uciec.
Nie wiem czemu, ale słowo "stamtąd" kojarzy mi się z miejscem odległym. I chyba nie do końca tu pasuje. I przy usunięciu go ze zdania, nie straciłoby ono bynajmniej swego wydźwięku.
Cytat:

Przywieram do drzwi na całej długości mojego ciała.
A gdyby tak powiedzieć "całym ciałem"?
Cytat:

W przypływie paniki rzucam się do komody stojącej przy drzwiach i łapię stojącą na niej lampkę.
Znów powtórzenia, hu.
Cytat:

Wydaję z siebie okrzyk bólu i padam na podłogę u stup oprawcy.
Dobry Boże. Jeśli nie piszesz tego najpierw w wordzie, ani nie masz słownika w przeglądarce, to przekonaj się albo do jednego, albo do drugiego. Stopa - stóp.

A przecinki to cię nie lubią wyraźnie. Chyba nawet bardziej niż mnie. xD

Zauważyłam, że lubisz zwrot "ból przeszywa". Nie nadużywaj go.

Cytat:

. Leżę zwinięta w kłębek i czekam na tego blondyna z parku, który ma zamiar mnie zabrać niewiadomo gdzie i niewiadomo jak.
Nie wiadomo - piszemy oddzielnie.
Cytat:

Już chwytam się framugi rękami i podciągam do góry, gdy napastnik chwyta mnie za łydki zaczyna ciągnąć w dół.
Albo po "łydki" trzeba dać przecinek, albo i. Albo zupełnie przebudować zdanie, bo teraz jest kompletnie chaotyczne.

Jest lepiej niż poprzednio. Widzę postęp i jeszcze raz powiem, że przeraża mnie twoje tempo.
Podsumowując, podobało mi się, chociaż w odcinku dużo działo się tylko pozornie. Tak naprawdę wygląda on na taki przerywnik - wielkiej pomysłowości tu nie widzę. Jakiś chłopak nachodzi Max, a potem ktoś go dźga nożem w brzuch. I tyla. No ale cóż - czekam na dalszy ciąg. :3

Bush 23.07.2010 16:05

Odp: "Łowcy cienia"
 
No tak, ale musiałam to opisać, bo inaczej nie było by dalszej akcji. :) MOże i mało dzieje się w tym odcinku, lecz w następnym będzie więcej do poczytania. Chodźby dlatego, że bedzie o 1,5 str. dłuższy. ;)

meros 23.07.2010 16:36

Odp: "Łowcy cienia"
 
fajny odcinek. już widzę ze będę stałą czytelniczką :)

Bush 23.07.2010 16:38

Odp: "Łowcy cienia"
 
To bardzo mi miło. :)

Searle 23.07.2010 16:52

Odp: "Łowcy cienia"
 
Hm... nie zdążę skomentować odcinka, a tu już następny się pojawia, dlatego też będę czytać po jednym i komentować, by się nim 'nasycić' :D

Odc. pt. Znajomy nieznajomy

Odcinek super. Ten czas teraźniejszy w narracji podoba mi się i fajnie się to czyta :) Polubiłam Max, ale potem zdenerwowała mnie swoja bezczelnością i brakiem kultury, by dzwonić nad ranem do biednych osób. Nie podoba mi się to, że numer blondyna (Chase'a :D) był ostatni, to trochę takie nieprawdopodobne.

Robisz mało błędów. Nie wytykam, bo zostały już zauważone przez Lu.

Jutro przeczytam dzisiejszy odcinek i na pewno skomentuję :)

Red Trumpet 23.07.2010 16:56

Odp: "Łowcy cienia"
 
Znasz mnie, wiesz, że z pewnością będę czytać.
Trafiłaś w moje klimaty, wiesz: demony (bo z normalnych ludzi nie leje się strumieniami posoka, prawda?)...(No dobra, strużka posoki)...(No dobra, tylko z ust)
W każdym razie wiesz, o co mi chodzi :D
No i muszę zgodzić się z Viperą, blizny są taaakie seksowne! Sam seks po prostu.
Nie zauważyłam rażących błędów, a tych mniejszych nie mam ochoty poprawiać. Ach błogie lenistwo!
Jednak wakacje bardzo źle na mnie działają :P
Dobra, oczekuje kolejnego odcinka. Jeśli pojawi się tak szybko, jak ten, to będę musiałą pogratulować. Tylko utrzymać takie tempo, a za tydzień skończysz opowiadanie :P
W każdym razie bardzo mi się podoba.
Chcemy więcej!

Lira 23.07.2010 17:29

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał zumzool (Post 1279429)
- Przepraszam, ale ja pana nie znam i nie życzę sobie, by przebywał pan w moim domu

Ona ma fajne teksty:D Ktoś wlazł do jej pokoju, chce ją dźgnąć albo co, a ta go jeszcze przeprasza:D

Max ma przepiękny kolor włosów:)
Tekst, jeśli pominąć czas, świetnie mi się czyta. Jest lekki, swobodny, nie potrafię lepiej tego określić.
Szczególnie bardzo podoba mi się opis wrażeń bohaterki. Czuć jej strach, zdezorientowanie...Podoba mi się:)

Faktycznie mało się dzieje. Jest akcja, trach i po akcji:P

Miley98 24.07.2010 10:03

Odp: "Łowcy cienia"
 
Kiedy następny odcinek. A po drugie dziękuje za pomoc przy moim story.

Gold_Chocolate 24.07.2010 12:20

Odp: "Łowcy cienia"
 
Hehe mi też się ten napastnik podoba :D Odcinek bardzo mi się podobał .. zdjęcia pasują do tekstu. :) No i ogólnie jest super :D

Searle 24.07.2010 13:08

Odp: "Łowcy cienia"
 
Odcinek trzyma w napięciu, bo nie wiemy w sumie o co chodzi, kim jest ten napastnik, ani czego właściwie chce od Max :) (Aczkolwiek domyślam się, że jest to związane z tym kamykiem) :)

Cytat:

po drodze rowerowej
po ścieżce

Cytat:

- Nie teraz na to czas.
Wypowiedź w stylu Yody z Gwiezdnych Wojen :D
Nie czas teraz na to :)

Miley98 25.07.2010 10:17

Odp: "Łowcy cienia"
 
A może ten co złapał za szyję Max to ten zakapturzony z prolologu.

Red Trumpet 25.07.2010 15:03

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Miley98 (Post 1280248)
A może ten co złapał za szyję Max to ten zakapturzony z prolologu.

Pewnie nie. Gdyby to było on nie obnosiłby się tak dumnie.
No, czekamy na kolejny rozwój wydarzeń.
Ja osobiście jestem bardzo ciekawa, co się wydarzy :D

Bush 25.07.2010 15:24

Odp: "Łowcy cienia"
 
No, co do tego napastnika to mogę Wam powiedzieć, że... No tak właściwie to tyle co nic. :D
Już mam napisany kolejny odcinek, zostały tylko fotosy, więc możecie się go spodziewać jutro, bądź najpóźniej po jutrze. Lecz to w ostateczności. ;)

Miley98 25.07.2010 15:48

Odp: "Łowcy cienia"
 
Jupi nie mogę się doczekać.

Panna Lu 26.07.2010 12:53

Odp: "Łowcy cienia"
 
O, czyli możliwe, że dostaniemy go do łapek jeszcze dziś? Jej. *w*

Bush 26.07.2010 19:35

Odp: "Łowcy cienia"
 
Rozdział 2

Daleko za daleko

Część 1

Stoję w dużym, oświetlonym pokoju, w którym nie znajdują się prawie żadne meble oprócz starej, powycieranej brązowej kanapy i przewróconego czarnego stoliczka leżącego pod białą ścianą. Naokoło nie widać nikogo, tylko dziwne cienie szybko przemieszczające się po ścianach.
Czuję, jak dłonie mi się pocą, palce drętwieją, a całe ciało odmawia mi posłuszeństwa. Nie wiem, co się dzieje i gdzie się znajduję. Jakbym była w innym, surrealistycznym świecie.
Nagle do pokoju, przez białe drzwi, wchodzi wysoki, ciemnowłosy mężczyzna odziany w czarny płaszcz, spod którego wystają skórzane buty. Podchodzi do mnie, a ja ze zdziwieniem i strachem zauważam długą, cienką bliznę przechodzącą po jego lewym policzku przecinając również powiekę. Kończy się dopiero przy łuku brwiowym. Zapewne nabył ją w walce lub podczas samoobrony. Jego oczy ciemne są jak smoła, nie można rozróżnić tęczówek od źrenic.
Nabieram głęboki wdech, bo próbuję się uspokoić. Niestety nie pomaga.
Szczerze mówiąc, to nie wygląda na kogoś godnego zaufania. Raczej przeciwnie, na osobę, przed którą należy uciekać dalej niż na koniec świata. Swoją postawą wzbudza lęk i przerażenie, a zarazem obrzydzenie. Nie mam pojęcia, co, ale coś mnie od niego odrzuca. Może to, że wygląda na tyrana, który dałby dziecku żyletkę, mówiąc, że to harmonijka i patrzył, jak mu się uśmiech rozszerza.
Myśląc o tym aż zimny dreszcz przebiega po całym moim ciele. Potrząsam głową zamykając oczy i szybko odrzucam od siebie tę okropną wizję. Skupiam się na strasznym przybyszu.
http://img38.imageshack.us/img38/733...73ab959f41.jpg
Mężczyzna wyciąga rozłożone ręce z w moją stronę w geście pokoju, lecz coś nie tak jest w jego podstępnym uśmiechu.
- Chodź ze mną, moje dziecko – mówi powoli i cicho, głosem przypominającym głos mojego taty, jakby tym chciał przekonać mnie do pójścia z nim. Czuję, jakąś zimną aurę otaczającą tego mężczyznę. - Kochana Max…
No nie. Kolejny wariat znający moje imię. Tego jest już za wiele.
Otwieram usta, by coś powiedzieć, lecz nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Próbuję jeszcze raz, ale znowu nie udaje mi się. Jestem przestraszona, lecz staram się zachować zimną krew stojąc twarzą w twarz z moim najokropniejszym koszmarem.
Próbuję zrobić krok do przodu, lecz nagle całe moje ciało przechodzi okropny ból, a wszystko naokoło staje się rozmazane i niewyraźne. Zamykam oczy, by wzrok mi się wyostrzył, ale gdy je otwieram wcale nie znajduję się w tym dziwnym białym pokoju, lecz na podłodze zupełnie innego pomieszczenia. Chwytam się za gardło i próbuję coś powiedzieć, z ulgą stwierdzam, że mogę mówić, bo wydaje się z niego dziwny dźwięk podobny do charkotu motoru. Najwyraźniej mam zaschnięte gardło.
Obracam się na plecy i widzę stojące, niemal nade mną, duże, drewniane łóżko, z którego pewnie spadłam próbując poruszyć się we śnie.
Sufit wystylizowany jest tak, aby przypominał drewno, nie chwilka… on jest drewniany. Kto teraz robi drewniane sufity? Najwyraźniej znajduję się w jakimś starym domu na obrzeżach miasta.
O nie! To znaczy, że nie jestem w domu? Co na to moja mama? Czy ona o tym w ogóle wie? Czy nic jej się nie stało? A co z Jaredem? Jak ja się tu znalazłam? I która jest godzina?
Szybko wstaję z podłogi, lecz w czasie podnoszenia się, uderzam z całej siły głową o kant drewnianej, dolnej ramy łóżka. Dzwoni mi w uszach, a cały świat zaczyna wirować. Ziemia powoli osuwa mi się spod nóg, a ja z powrotem ląduję na drewnianej podłodze.

***

Budzę się z powrotem na miękkim łóżku zwinięta w kłębek i szczelnie przykryta beżowym kocem, żeby nie było mi zimno. Nie mam pojęcia, kto włożył mnie z powrotem na łóżko, ale wiem, że musiał się mną interesować, skoro przyszedł sprawdzić, co się ze mną dzieje.
Jestem nieco zdezorientowana całym tym koszmarem i moim nowym miejscem pobytu.
Rozglądam się po pokoju i dostrzegam jakąś postać siedzącą w kącie, na staromodnym fotelu. Nie jest to Redcrow, tylko dziewczyna o długich, kręconych rudych lokach, bawiąca się swoją bransoletką zrobioną z kolorowych koralików i rzemyczków. Jestem zbyt śnięta, aby móc się przestraszyć tej kobiety, albo, chociaż zastanowić się, kim jest.
http://img197.imageshack.us/img197/7...73af959f86.jpg
Gdy dostrzega, że już nie śpię zrywa się z miejsca i podbiega do łóżka, na którym leżę.
- Tak się martwiłam, Max – mówi i bierze mnie za rękę. – Już myślałam, że się nie obudzisz. Chase mówił, że…
- Chwileczkę – przerywam i wyrywam rękę z jej uścisku. Nie chcę, aby obca kobieta mnie dotykała. – Może najpierw ja. Po pierwsze: skąd znasz moje imię? Po drugie: kim jest Chase? I po trzecie: co ja tutaj robię, do jasnej ciasnej?
Kobieta robi wielkie oczy.
- To Chase jeszcze nic ci nie powiedział?
- Ciekawe jak miał to zrobić skoro byłam nieprzytomna.- Trochę dziwi mnie brak inteligencji tej dziewczyny. Przecież wygląda jakby miała nieco ponad dwadzieścia lat, a do tego czasu powinna ukończyć, bądź być w trakcie studiów, co obligowałoby ją do zrozumienia tak banalnie oczywistej rzeczy.
I kto to jest ten cały Chase?
- No tak, no tak – dziewczyna puka się w czoło dłonią i kręci nią lekko. – Jaka ja jestem niemądra.
Już chcę powiedzieć, że ma świętą rację, lecz gryzę się w język i w porę się od tego powstrzymuję. Wyszłabym na osobę dość niesympatyczną, co czasem mi się zdarza biorąc pod uwagę moją niewyparzoną gębę.
Nagle zaczynam kaszleć i rzężeć i zauważam, że mam bardzo sucho w ustach. Dziewczyna wygląda na nieco przestraszoną, lecz po chwili orientuje się, co się ze mną dzieje.
- Poczekaj sekundkę, zaraz zawołam Chase ’a i wszystko ci wytłumaczy. I powiem mu, żeby przyniósł ci wodę. – Kobieta wstaje i wychodzi, a ja znowu zostaję sama w pokoju. Nareszcie się czegoś dowiem o tej całej postrzelonej sytuacji.
Siadam powoli na łóżku nadal czując ból w głowie i całym ciele po niemiłym upadku podczas drzemki. Świat kołysze się na wszystkie strony, ale udaje mi się to powstrzymać poprzez równomierne oddechy. Układam sobie wygodnie poduszkę pod plecami i przykrywam się szczelnie kocem. Teraz mam trochę czasu, by rozejrzeć się po pokoju.
Jestem w pomieszczeniu nieco przypominającym czasy, w których żył Sherlock Holmes. Trochę zagracone różnymi bibelotami i starymi, drewnianymi meblami, lecz to wszystko tworzy taki przytulny klimat. Obok łóżka stoi ogromna, brązowa szafa ozdobiona płaskorzeźbami, a na ścianie obok widnieje duże okno przysłonięte cudnymi, białymi zasłonami, zza których prześwituje delikatne światło poranka, co znaczy, że przespałam tylko noc. Ściany pokryte są tapetami o przepięknych wzorach, układających się w kształty kwiatów i liści. Wyglądają, jakby wykradziono je z epoki baroku i przyklejono do ścian.
Bez uprzedzenia do pokoju wchodzi ten sam chłopak, którego widziałam w Hyde Parku. Lekko wzdrygam się na jego widok, bo nie spodziewałam się, że go jeszcze zobaczę po tym całym zajściu w moim domu. Ubrany jest w białą koszulę z długim rękawem, lekko opinającą się na jego idealnie umięśnionym torsie. Myślę „idealnie umięśnionym”, bo on nie jest ani napakowany, ani chuderlawy. I założę się, że ma kaloryferek. Na nogach ma luźne, ciemne dżinsy i szare adidasy, nie… to są trampki. No, w każdym razie są to trampki imitujące adidasy. I muszę stwierdzić, że wyglądają bardzo ładnie.
http://img706.imageshack.us/img706/4...73a7959fb7.jpg
- Witaj – mówi spokojnym głosem i podchodzi do łóżka, po czym na nim siada. – Niezmiernie mi miło, że już się obudziłaś.
Zajmuje mi chwilę, aby uświadomić sobie, że to on właśnie jest tym wspomnianym wcześniej Chasem.
- Cześć – rzucam i podwijam kolana pod brodę. – A więc, ty masz na imię Chase.
- Zgadza się. Tak się nazywam. Chase Redcrow – mówi i poprawia sobie niesforne kosmyki włosów wpadające mu do oczu.
- Wiesz, zastanawia mnie, dlaczego mówisz tak dziwnie. – Chase robi zdziwioną minę i drapie się po głowie. – To znaczy, no wiesz, tak staroświecko – poprawiam się.
- Tak jest śmiesznie, a z resztą wszyscy biorą mnie za inteligentnego, kiedy się tak dostojnie wyrażam. – Wzrusza ramionami. Dobra, nie będę ciągnąć tego tematu, bo mogłabym go niechcący w jakiś sposób urazić.
- Która jest godzina? – pytam, bo jest to pierwsze pytanie, jakie przychodzi mi do głowy.
- Jest ósma czterdzieści pięć. Myślę, że czas już na śniadanie, szczególnie, że nic nie jadłaś od dwóch dni.
- Jak to od dwóch dni? – dziwię się. Przecież sama widzę, że jest poranek, a nigdy dłużej nie śpię niż sześć godzin. Biorąc pod uwagę, to, że straciłam przytomność jakoś o piątej, to spałabym… raptownie zaczyna mnie boleć głowa, pewnie od za długiego myślenia. A może od uderzenia, którego doznałam ze strony tego fioletowowłosego mężczyzny, który wtargnął do mojego domu.
- A co się stało z tym facetem, który mnie uderzył? – pytam, bo nie pamiętam nic, od momenty zdzielenia mnie w głowę. Nie, sory. Pamiętam również ten dziwny sen, z udziałem odrażającego mężczyzny w pelerynie.
- Zlikwidowałem go.
- To znaczy? – Marszczę brwi ze zdziwienia. Nie wiem, co miał na myśli mówiąc, że go zlikwidował, ale nie brzmi to najlepiej.
- Zabiłem. – Jego wzrok staje się nieobecny, jakby przypominał sobie wydarzenia z tamtej nocy.
Nie mogę w to uwierzyć. Potwornie jest słyszeć, że ktoś, a szczególnie taki miły chłopak jak Chase, kogoś zamordował. Czuję się trochę nieswojo w towarzystwie osoby, która kogoś zabiła. Przecież za chwilę je mogę skończyć tak samo jak ten zły, kolorowo włosy mężczyzna.
A jednak potwierdza się moja teza, że jest oprawcą. Tyle, że uratował mi życie. Nie liczy się teraz, w jaki sposób, ważne, że zrobił to dla mnie, narażając siebie.
- Dziękuję – mówię cicho, mocniej przytulając się do swoich zgiętych nóg. Teraz Chase wzrok kieruje w moją stronę, jakby nie spodziewał się mojej odpowiedzi i podnosi brwi.
- Przepraszam, co powiedziałaś?
- No, że dziękuję. Dziękuję, że uratowałeś mi życie, narażając w ten sposób siebie.
- Nie ma, za co dziękować. To jest moja powinność, a nawet obowiązek, cię chronić, więc więcej nie dziękuj. – Chase wstaje z miejsca, podchodzi do okna i zaczyna przez nie wyglądać.
http://img213.imageshack.us/img213/2...73a7959fbb.jpg
Teraz chłopak wydaje się być taki nieprzyjazny i zimny, jakby rzeczywiście tylko wykonywał swoją pracę. Nie czuję się dobrze ze świadomością, że zrobił to tylko ze względu na pieniądze. Tyle, że jakoś nie chce mi się wierzyć, że taki młody człowiek musi sam zarabiać na swoje utrzymanie. Na pewno ma ku temu jakiś lepszy powód. Przynajmniej mam taką nadzieję. – Przypuszczam, że już się lepiej czujesz – odwraca się w moją stronę, ale jego twarz nie zdradza żadnych uczuć.
- Tak. Ale nadal boli mnie głowa. – Po co mu to mówię, przecież wcale go to nie obchodzi. Zmieniam więc temat.
- Mówiłeś, że jestem tu od dwóch dni, czyli… Cholera! – Nagle uświadamiam sobie jak wiele rzeczy mogło się stać podczas tych dwóch dni, kiedy byłam nieprzytomna. - Co myśli sobie teraz moja mama? Muszę się z nią natychmiast zobaczyć. Macie tu rower? Albo przystanek taksówek? – Szybko wstaję z łóżka, ale raptownie zaczyna kręcić mi się w głowie, a przed oczyma robi się ciemno. Zataczam się i prawie upadam na podłogę, ale w ostatniej chwili Chase podbiega i chwyta mnie pod ramię bym nie rozkwasiła sobie twarzy o deski. Potrząsam głową, żeby odgonić mroczki przed oczami, ale zamiast tego zbiera mi się na wymioty. Chyba rzeczywiście nic nie jadłam od bardzo dawna.
- Gdzie jest łazienka – wykrztuszam pospiesznie i zasłaniam usta ręką, powstrzymując się tym samym przed zwymiotowaniem na buty chłopaka.
- Tutaj – wskazuje drzwi na przeciwległej ścianie i prędko podprowadza mnie do nich, po czym otwiera je. – Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? – Nie mogę dostrzec wyrazu jego twarzy, bo jestem zbyt zajęta powstrzymywaniem wymiotów, ale jego głos brzmiał, jakby był zatrwożony moim obecny stanem.
- Nie. – Szybko podbiegam do muszli klozetowej i zaczynam wymiotować. Nie mogę uwierzyć, że robię to przy Chasie! Zwymiotowałam przy nim. Pewnie teraz uważa mnie za ohydną i odrażającą i zaraz sobie pójdzie.
Ale on zamiast odejść, podchodzi do mnie i zagarnia moje spocone i skołtunione włosy na kark i zaplątuje je w nietrwały kok bez gumki. Dziwi mnie to bardzo, gdyż nikt tak jeszcze nie postąpił w stosunku do mnie. No, może pomijając moją mamę, która cały czas czatowała przy moim łóżku z kubłem na wymiociny, kiedy dopadła mnie grypa żołądkowa. No, ale to moja mama, więc to się nie liczy.
- Spokojnie – mówi on ze stoickim spokojem w głosie – Zaraz coś zjesz i ci przejdzie.
Po tych słowach dopada mnie kolejna salwa wymiocin, więc nic nie mogę odpowiedzieć. Chase lekko gładzi mnie po włosach.
Dopiero po czterech minutach wszystko przechodzi i mogę trochę odetchnąć. Podchodzę do umywalki i przepłukuję usta, następnie sięgając po szczoteczkę do zębów, by je umyć. Zastanawia mnie, w jaki sposób moja niebieska szczoteczka z misiami znalazła się tutaj.
http://img175.imageshack.us/img175/4...73a3959fec.jpg
Jednak nie myślę nad tym długo i sięgam po ręcznik, który Chase trzyma w ręku.
- Dziękuję – mówię nie mogąc się powstrzymać od wypowiedzenia tego słowa. Tak zostałam wychowana i za każdą przysługę odpłacam się, chociaż tym drobnym, acz tak zniewalająco ważnym i niesamowitym słowem.
- Proszę, nie dziękuj.

pensivelane 26.07.2010 19:45

Odp: "Łowcy cienia"
 
Świetne, chyba jestem twoją nową czytelniczką ;)
Nie wiem czemu, przypomina mi troche moje FS - możliwe, że to zboczenie zawodowe ;P
Fajnie sie czyta - jakby się było w ciele głównej bohaterki - prawie jak 3D.
Chase jest uroczy :)


10/10 czekam na next.


PS.
Pospiesz się ! :P

Bush 26.07.2010 19:48

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dzięx. :) I miło mi z powodu nowej czytelniczki.

meros 26.07.2010 20:10

Odp: "Łowcy cienia"
 
mistrzostwo :) ja chce kolejny odcinek :D

Gold_Chocolate 26.07.2010 21:12

Odp: "Łowcy cienia"
 
Super :D Chase jest boski , (blondyn itd. :D wiesz ock. :D ) Superowe zdjęcia , tekst też :)

Red Trumpet 26.07.2010 22:05

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Gold_Chocolate (Post 1280971)
Super :D Chase jest boski

Zgadzam się w zupełności i już chyba niczego dopisywać nie muszę.
Po prostu czekam na kolejny odcinek z przekonaniem, że z pewnością będzie niebanalny.
Widzę, że akcja się rozwija, i bardzo ładne zdjęcia. No może z wyjątkiem pierwszego, jakoś nie przypadło mi do gustu. Zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam, aczkolwiek bardzo podoba mi się ostatnie zdjęcie :D
Oby tak dalej!

Bush 26.07.2010 23:08

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Gold_Chocolate (Post 1280971)
Chase jest boski , (blondyn itd. :D wiesz ock. :D )

No jasne. :D Jakże mogłabym zapomnieć!

I dziękuję wszystkim tym, co już skomentowali i mają zamiar skomentować.:) Wiedzcie, iż jest to dla mnie niezmierna radość czytać tak miłe komentarze. Nieźle podbudowują na duchu i motywują do dalszego pisania!

Kolejny odcinek jest już na warsztatach, napisałam dzisiaj cały tekst, zostały tylko fotosiki. I nie zaniecham również tworzenia sporadycznie jakiś bonusików. Jak coś mi wpadnie do głowy to na pewno zamieszczę. ;)

rudzielec 26.07.2010 23:38

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Gold_Chocolate (Post 1280971)
Super :D Chase jest boski

Zdrajczyni! :D zapamiętam to sobie. O! :D

Jeśli o sam odcinek chodzi to wszystko ładnie, ale robisz jeden malutki błąd.
Cytat:

- Nie.Szybko podbiegam do muszli klozetowej i zaczynam wymiotować.
Tej kropki nie powinno tam być!
A po spacji z małej litery zumzool'ku! ;)

Cytat:

- Spokojnie – mówi on ze stoickim spokojem w głosie – Zaraz coś zjesz i ci przejdzie.
to zdanie jest dobrze skonstruowane :)
podałam tak dla przykładu ^^

Bush 26.07.2010 23:43

Odp: "Łowcy cienia"
 
rudzielcu - dłobrze, że mi to mówisz, a właściwie piszesz, bo ja mam właśnie taki odwieczny dylemat jak powinno to być napisane. Dziękuję serdecznie za rozjeśnienie mi tej sprawy. Tylko nie wiem, czy zdołam się odzwyczaić od starego sposobu pisania, jedna będę się starać o tym pamiętać.:)

Miley98 27.07.2010 10:05

Odp: "Łowcy cienia"
 
Super odcinek. Nie mogę się doczekać następnego.

Panna Lu 27.07.2010 10:08

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

- Spokojnie – mówi on ze stoickim spokojem w głosie – Zaraz coś zjesz i ci przejdzie.
Jeszcze wydaje mi się, że po "głosie" powinna być kropeczka. O, tak. Zdecydowanie tak.

W tej chwili nie przeczytam, ale tak jakoś wieczorem postaram się całość ogarnąć. Nie, nie powinnam tu zaglądać, bo cały dzień będzie za mną chodzić. xD

Gold_Chocolate 27.07.2010 11:10

Odp: "Łowcy cienia"
 
Rudzielcu , ale ja nie powiedziałam , że on jest lepszy od Marco.! :) Hehe mojego menela nikt nie zastąpi ale do niego mam słabość ze względu na kolor włosów(:D).No i , żeby nie było takiego offtopa... Kiedy nowy odcinek ? :> (nie musisz odpowiadać to tak , żeby było coś do tematu hahaha)

Vipera 27.07.2010 14:28

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Otwieram usta, by coś powiedzieć, lecz nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Próbuję jeszcze raz, ale znowu nie udaje mi się. Jestem przestraszona, lecz staram się zachować zimną krew stojąc twarzą w twarz z moim najokropniejszym koszmarem.
Próbuję zrobić krok do przodu, lecz nagle całe moje ciało przechodzi okropny ból, a wszystko naokoło staje się rozmazane i niewyraźne. Zamykam oczy, by wzrok mi się wyostrzył, ale gdy je otwieram wcale nie znajduję się w tym dziwnym białym pokoju, lecz na podłodze zupełnie innego pomieszczenia.
- Jak widać, powtórzenia.

Cytat:

...przewróconego czarnego stoliczka leżącego pod białą ścianą.
- przewróconege, czarnego stoliczka, pod białą ścianą
Skoro jest przewrócony, znaczy, że leży. Wydaje mi się więc, że lepiej brzmiałoby tak, jak napisałam wyżej.

Poza tymi błędami, to bardzo mi się podobało... z każdym odcinkiem lepiej i zaczynam się przyzwyczajać, do tego czasu teraźniejszego (w końcu :D)
A Chase... no to chyba wiadomo, że jest słodki :P

rudzielec 27.07.2010 14:55

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał zumzool (Post 1281058)
rudzielcu - dłobrze, że mi to mówisz, a właściwie piszesz, bo ja mam właśnie taki odwieczny dylemat jak powinno to być napisane. Dziękuję serdecznie za rozjeśnienie mi tej sprawy. Tylko nie wiem, czy zdołam się odzwyczaić od starego sposobu pisania, jedna będę się starać o tym pamiętać.:)

Nie ma problemu ;) z czasem zdążysz się przyzwyczaić do takiego stylu pisania :)

Cytat:

Napisał Gold_Chocolate (Post 1281131)
Rudzielcu , ale ja nie powiedziałam , że on jest lepszy od Marco.! :) Hehe mojego menela nikt nie zastąpi ale do niego mam słabość ze względu na kolor włosów(:D)

Nie załamuj zumzoola :D
A tak nadal mało poważnie mówiąc to wybaczam :D
Tylko skończ już z tym menelem! :D

Cytat:

Napisał Panna Lu (Post 1281112)
Jeszcze wydaje mi się, że po "głosie" powinna być kropeczka. O, tak. Zdecydowanie tak.

Niestety nie powinno tam być kropeczki. Stawia się ją na końcu zdania, wszystko jest dobrze sformułowane :)

Lira 27.07.2010 17:17

Odp: "Łowcy cienia"
 
Jej, ja się głowię cóż to za facet a to sen...:/ No, ale ma on jak przypuszczam jakieś znaczenie w opowiadaniu.
Chase z odcinka na odcinek zyskuje coraz więcej mojej sympatii:D
I okazało się, że on faktycznie mówi po staroświecku! A ja już myślałam, że mam urojenia...:P
Niech on wreszcie wytłumaczy Max o co w tym wszystkim chodzi, bo ja też jestem strrasznie ciekawa.
I tak jak ona zastanawiam się, skąd wzięła się tam jej szczoteczka (z misiami:D)?! Czyżby ją spakował...:P

Searle 27.07.2010 17:50

Odp: "Łowcy cienia"
 
Odcinek jakiś taki krótki. Czuję niedosyt. Może dlatego, że nie wiele z niego wynika, ale na pewno w następnym rozjaśnisz nam sytuację :)


Lubię Chase'a, ale cham z niego - nie przyniósł Max wody :D Albo ta ruda mu nie przekazała, że czarna umiera z pragnienia :)

Błędów trochę było. Nie omieszkam je wspomnąć :)

Cytat:

zauważam długą, cienką bliznę przechodzącą po jego lewym policzku przecinając również powiekę.
'przez jego lewy policzek'
i
'przecinającą również powiekę'

Cytat:

Nabieram głęboki wdech,
'Nabieram powietrza'
lub
'Biorę głęboki wdech'

Cytat:

Mężczyzna wyciąga rozłożone ręce z w moją stronę
bez 'z'

Cytat:

Budzę się z powrotem na miękkim łóżku zwinięta w kłębek i szczelnie przykryta beżowym kocem, żeby nie było mi zimno. Nie mam pojęcia, kto włożył mnie z powrotem na łóżko
powtórzenie

Cytat:

Nie, sory.
sorry

Cytat:

Przecież za chwilę je mogę skończyć tak samo jak ten zły, kolorowo włosy mężczyzna.
ja

Bush 27.07.2010 18:30

Odp: "Łowcy cienia"
 
Jezu, ludzie! Podziwiam Was za to, że chce się Wam tak poprawiać i poprawiać moje błędy. :D
I dziękuję za komentarze.
Obiecuję, że w następnym odcinku trochę się rozjaśni cała sytuacja, jednak jest jedna sprawa, o której muszę Wam powiedzieć.
Bo w czwartek wyjeżdżam na dwa tygodnie i nie jestem pewna czy zdążę dodać do tego czasu odcinek. Więc jakby co, to niestety będziecie musieli poczekać te dwa tygodnie na kolejną część. Ale, mam nadzieję, że wytrzymacie. A jak nie to ciekawość będzie Was zrz(ż?)erać żywcem. :D

..:Nadzieja:.. 27.07.2010 18:36

Odp: "Łowcy cienia"
 
Bardzo mi się podoba. Jakoś wytrzymam te dwa tygodnie.

Panna Lu 28.07.2010 10:48

Odp: "Łowcy cienia"
 
No i masz. Mozilla zżarła mi post, który wczoraj udało mi się doprowadzić praktycznie do końca. Nie będę go pisać jeszcze raz, bo to większego sensu chyba już nie ma, tylko tak:

Rudzielcu, dziękuję ci. Sprawdziłam dokładniej, jak to z tymi myślnikami jest i fakt, z pewnego punku patrząc, tam kropki nie powinno być. Jeśli jednak potraktować samo "Spokojnie", jako zdanie, to jak najbardziej prawidłowe byłoby kropeczki wstawienie. Chyba, że po raz kolejny zagadnienie traktuję płytko. xD

Odcinek podobał mi się, chociaż wciąż nie umiem powiedzieć, czy bardziej, czy mniej niż poprzedni. Powiem tak - ten, od momentu, gdy Max budzi się na podłodze, robi się coraz ciekawszy, coraz lepiej się go czyta. I mam nadzieję, że ta tendencja do wzrostu się zachowa.

2 tygodnie? Łee, czyli wrócisz, jak ja akurat wyjeżdżam. Paskudztwo. xD

rudzielec 28.07.2010 11:01

Odp: "Łowcy cienia"
 
zumzool no wiesz co? dwa tygodnie? :D mnie już zżera ciekawość :D a za dwa tygodnie to mnie pożre całą :D

Panna Lu może nie zagłębiajmy się w ten temat aż tak ;)

Bush 28.07.2010 17:59

Odp: "Łowcy cienia"
 
No przepraszam, ale inaczej nie mogę. :( A nowego odcinke nie udało mi się dokończyć, znaczy zrobić zdjęć, więc będzie za dwa tygodnie od jutra. Ale potem znowu wyjeżdżam, ale tylko na tydzień, dokładnie jeden dzień po powrocie. A tydzień to wcale nie tak długo.

rudzielec 28.07.2010 18:06

Odp: "Łowcy cienia"
 
oki, no jak się nie da, to się nie da ;)
więc masz dwa tygodnie i ani dnia dłużej :D

Bush 10.08.2010 20:32

Odp: "Łowcy cienia"
 
Hmm, nie wiem jak to napisać. Tak głupio wyszło, że jestem zmuszona nie dodawać odcinka jeszcze przez 1 tydzień, ale proszę, nie wsciekajcie się na mnie! Po prostu okazało się, że nie mam ani jednego wolnego dnia, przed chwilą wróciłam z wyjazdu, a jutro o 5 znowu wyjeżdżam. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz najmocniej przepraszam i mam nadzieję, że nie stracę przez to czytelników...

Searle 10.08.2010 20:44

Odp: "Łowcy cienia"
 
Nic nie szkodzi :)
Poczekamy cierpliwie (przynajmniej ja):)

rudzielec 10.08.2010 21:15

Odp: "Łowcy cienia"
 
spoko zumzoolku, poczekamy ;)

Vipera 10.08.2010 21:58

Odp: "Łowcy cienia"
 
Ba, że poczekamy ;)

Bush 18.08.2010 20:17

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dobra pipulsy kochane. :)
Już jestem, wróciłam przed godziną. Odcinek będzie jutro, bądź, jak się nie wyrobię z rozpakowywaniem, po jutrze.
Mam nadzjeję, że odcinek bęzie wart czekania.
I w ramach rekonpensaty postanowiłam, że zepnę rowa i szybko dodam jeszcze następny odcinek. :)

Bush 19.08.2010 14:56

Odp: "Łowcy cienia"
 
Łołki dołki, to w końcu dodaję nowy odcinek. :)
I chcę jeszcze raz przeprosić, że tak długo go nie dodawałam, nie miałam po prostu możliwości. No i przepraszam jeszcze za post pod postem. I za to, że umieraliście z ciekawości. Oczywiście jeśli komuś się podobało. Chciałam jeszcze za coś przeprosić, ale już nie pamiętam.
I tak podsumowałam sobie wszystko i wychodzi, że jestem naprawdę zła.


Część 2


Patrzę na niego i w jego oczach zauważam coś dziwnego. Jakby tęsknotę pomieszaną troszkę z żalem. Ale nie do innych, tylko do siebie samego. Teraz jest w nim coś ujmującego, coś rozbrajającego, jakby był jeszcze małym dzieckiem, któremu odebrano lizaka. W jego ciemno złotawych oczach maluje się smutek. Tak ogromny, że aż zalewa mnie fala tego negatywnego uczucia.
Nie mogę dłużej na niego patrzeć, bo czuję, że zaraz rzucę mu się na szyję i zacznę go pocieszać, więc spuszczam wzrok. Chase odwraca się i wychodzi z łazienki, by udać się w stronę kuchni. Stoję w miejscu i gapię się na swoje buty, bo nie wiem, co mam zrobić. Chłopak jednak odwraca się.
http://img815.imageshack.us/img815/1...73af979443.jpg
- Chodź za mną Max, sama przecież nie trafisz do kuchni.
Podnoszę wzrok, ruszam za chłopakiem i razem wychodzimy na zewnątrz. Znajdujemy się teraz w długim korytarzu, również utrzymanym w starym stylu. Ściany są wytapetowane i pokrywają je liczne obrazy przedstawiające sceny mordu i walki, obramowane złotymi ramami. Na jednym z nich zauważam mężczyznę, który jest jakby pochłaniany przez ciemność. Wzdrygam się na ten widok. Nie wiem, co ma on symbolizować, ale nie jest zbyt urokliwy. Zatrzymuję się przy nim na chwilę, lecz po chwili orientuję się, że chłopak jest już daleko przede mną. Dobiegam do niego i próbuję dotrzymać mu tempa, bo idzie dość szybko.
Kieruję się dalej za Chasem, mijając kilka dużych, drewnianych drzwi, potem schodząc po marmurowych schodach i wreszcie wchodząc do kuchni przez ogromny, brązowy łuk. Staję na środku wejścia czekając na polecenia, jednak nikt się mną nie interesuje. Rudowłosa kobieta robi jajecznicę, Chase siada na małym stołku przy blacie, a jakiś młody, czarnowłosy chłopak o śniadej cerze, stoi obok niego i zaczyna konwersację. Wygląda trochę jak jakiś emok, który nie kontroluje swoich emocji, ma wymalowane oczy i swoją postawą przypomina mi jedną postać z pewnej anime, L się chyba nazywał, lecz nie pamiętam dokładnie.
Stoję w miejscu jak idiotka, bo nie wiem, co mam zrobić. Czuję się trochę zagubiona.
Usiąść obok chłopaków, czy może podejść do dziewczyny i zacząć rozmowę? A może po prostu stać, tak jak stoję? W końcu postanawiam wybrać pierwszą opcję. Siadam na stołku obok Chase‘a i zaczynam bawić się swoimi włosami w oczekiwaniu na jajecznicę.
Wtem czarnowłosy chłopak dostrzega mnie.
- A to, co? – Pyta wielce zdziwionym głosem, jakby nigdy w życiu nie widział nastolatki i wysoko podnosi brwi.
- Jestem dziewczyną, jakbyś nie zauważył. Ta ruda też nią jest – odpowiadam oschle i wskazuję głową na gotującą dziewczynę. Nie podoba mi się, w jaki sposób się do mnie zwraca ten chłopak, a Chase chyba to zauważa.
- Raph, przestań. Bądź miły – karci go i lekko trąci go pięścią w ramię.
- Okej, przepraszam, jestem Raphael. Ciekawi mnie tylko to, w jaki sposób się tutaj znalazłaś. Nie słyszałem jak wchodziłaś.
http://img16.imageshack.us/img16/757...73a5979473.jpg

- Właściwie, to nie wchodziłam – mówię. Trochę dziwnie to brzmi, ale taka jest prawda. Nie wchodziłam, tylko zostałam wniesiona. Chyba – No właśnie, jak się tu znalazłam?
- Chase przyniósł cię tu dwa dni temu, w środku nocy –do rozmowy włącza się rudowłosa dziewczyna. - Byłaś nieprzytomna.
Patrzę na Chase‘a, a ten odwraca wzrok, jakby bagatelizował całą sprawę. Jejku, jaki ten chłopak jest skromny!
- To jest Charlie – upomina Raphael i wskazuje kobietę robiącą śniadanie, a ona uśmiecha się promiennie.
- Tak się cieszę, że nie będę tu jedyną dziewczyną – mówi, nadal się uśmiechając i zdejmuje patelnię z palnika. – Świetnie, jajecznica gotowa. – Stawia ją na blacie i sięga na półkę po cztery talerze.
- Okej, ale możecie mi powiedzieć, gdzie jest to „tu”? – Chcę się wreszcie dowiedzieć, co jest tutaj grane.
- Znajdujemy się dwadzieścia kilometrów na wschód od Londynu, w małej wiosce. Nie ma tu prawie nic, tylko jeden sklep i kilka małych domków – odpowiada mi Chase i wzrusza ramionami. – Ale mi to nie przeszkadza.
Kurcze, to strasznie daleko.
- A mi tak. Po prostu wiocha zabita dechami – dodaje Raphael z niesmakiem w głosie. – Dlatego właśnie mamy drugą bazę w centrum Londynu. Tu mieszkamy, gdy w mieście jest mała aktywność demoniczna, a w okolicy wskaźnik morderstw nie przekracza dwóch na dzień. Jutro mamy zamiar się przeprowadzić do drugiej bazy ze względu na pewne okoliczności.
- Co? – Nie wierzę własnym uszom. Jaka aktywność demoniczna? Czy ci ludzie robią sobie ze mnie jaja?
- No, aktywność demoniczna… Wiesz, demony, nieprzyjazne istoty przywołane z zaświatów, najczęściej w procesie Goecji, zabijające niewinnych ludzi i takie tam… - Raphael gapi się na mnie podejrzliwie, potem spogląda na Chase‘a i wskazuje go palcem kładąc łokieć na stole. – Ty nic jej nie powiedziałeś, prawda?
Chase patrzy na Raphaela spode łba.
- Przepraszam bardzo, ale jak zaraz nikt mi nie wyjaśni, o co tutaj chodzi, to stąd wyjdę. Czekam na odpowiedź, ale nikt mi nie odpowiada. Dwóch chłopaków i dziewczyna spoglądają na siebie znacząco. Już mam zamiar wstać, lecz Chase błyskawicznie chwyta mój nadgarstek i zatrzymuje mnie na miejscu.
- Czekaj – mówi. – Po prostu nie jesteśmy do końca pewni, czy nas nie wydasz.
- Jak mam was wydać, skoro nie wiem, kim w ogóle jesteście – głos mi się załamuje. – A z resztą, komu mogłabym o was opowiedzieć?
Nie jestem w stanie normalnie myśleć. Nigdy nie byłam w tak pokręconej sytuacji i mam zamiar jak najszybciej się dowiedzieć, co tutaj jest grane.
- Dobra, już dobra – mówi Charlie. – Jesteśmy Eremem Joseo, tajnym stowarzyszeniem walczącym z demonami i Łowcami Cienia. Zadowolona?
http://img843.imageshack.us/img843/7...73a597948a.jpg
- Wyście wszyscy powariowali – wstaję i kieruję się w stronę wyjścia. – A z resztą, kto nazywałby się Joseo? Jesteście porąbani, i to ostro. – Rzucam jeszcze przez ramię.
- Tylko zauważ – zaczyna mówić Chase, tym swoim nadwymiar opanowanym głosem. – Jeśli wyjdziesz, oni cię zabiją. A Joseo to imię założyciela.
Odwracam się na pięcie i przybieram niemiły wyraz twarzy.
- Jaki Joseo? Jacy ONI?– Pytam i podnoszę ręce w geście zapytania. Jestem bardzo zdezorientowana, nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Nie wiem też, skąd ta cała gromada się urwała, ale na pewno nie z choinki. Jest za niska. Musieli spaść z sosny, żeby tak mocno rąbnąć głową o ziemię.
- Łowcy Cienia. – Raphael wskazuje na duży, ciemny obraz przedstawiający zakapturzoną postać stojącą nad ciałem jakiegoś wykrwawiającego się nieszczęśnika podejrzanie podobnego do Chase ‘a. - Jak cię dopadną, to nie będzie odwrotu. Zamordują cię. Lub wykorzystają do wyższych celów, i dopiero potem zabiją. – Ciarki przechodzą mi po plecach. O czym ten chłopak mówi? Kto chce mnie zamordować?
Chase, widząc moją zdziwioną minę bierze mnie za rękę i pociąga w swoją stronę.
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale najpierw musisz coś zjeść. – Sadza mnie na krześle i podsuwa talerz z jajecznicą. Potem nalewa mleka do szklanki i stawia obok jedzenia. – No jedz, inaczej cię stąd nie wypuszczę. Nie chcemy przecież, żeby powtórzyło się to, co miało miejsce w pokoju. – Spogląda na mnie znacząco, a Raphael i Charlie patrzą po sobie ze zdziwieniem.
- Później wam wytłumaczę – mówi Chase widząc miny przyjaciół i robi gest ręką, dając im do zrozumienia, by poczekali.
- Proszę, nie. – Robię błagalną minę i chwytam Chase’a za rękaw. Nie chcę, aby ci ludzie słyszeli, że rzygałam na całego w ich łazience.
- Jak sobie życzysz, panno Max – Chase lekko się kłania, a ja spostrzegam rozczarowanie na twarzach Charlie i Raphaela. Pewnie, dlatego, że chcą się dowiedzieć, co stało się w tamtym pokoju. Jednak Chase jest zbyt uprzejmy, by im to wyjawić. Każdy normalny człowiek już dawno by to wygadał, a ten chłopak nie wydaje mi się do końca normalny. Ale nie w ten zły sposób. Właśnie w ten dobry i taki… zachwycający. Nigdy przedtem nie spotkałam kogoś podobnego.
- Dzię… - już chcę powiedzieć to słowo, ale w porę się powstrzymuję. Nie mam pojęcia, dlaczego Chase nie chce, aby mu dziękować, ale na pewno ma ku temu jakiś poważny powód.
Zabieram się za jedzenie jajecznicy, która okazuje się nawet smaczna. Nie jest spalona, ale tak jakoś dziwnie zwarta. Nie wiem, od czego to zależy, ale najważniejsze, że jest zjadliwa.
http://img180.imageshack.us/img180/9...73ab9794a0.jpg
Wypijam jeszcze mleko i wstaję, by zanieść brudne naczynia do zlewu. Charlie zatrzymuje mnie w połowie drogi.
- Pozwól, ja to wezmę. – Z uśmiechem bierze ode mnie talerz i szklankę, po czym zgrabnie umieszcza je w zmywarce.
- Dobra, jestem gotowa, możesz mi teraz wszystko wytłumaczyć – zwracam się do Chase ‘a, a ten wychodzi z pokoju, dając mi gestem znak, do pójścia za nim. Wychodzę z kuchni i udaję się w głąb korytarzy za blondynem.
Idziemy w milczeniu, żadne z nas nie wie, co powiedzieć. No, może ja nie wiem, co powiedzieć, bo Chase najwyraźniej nie chce teraz rozmawiać.
Idzie jak normalny nastolatek, z rękami w kieszeniach luźnych spodni, nie wyglądając wcale na osobę, która posługuje się takim innym językiem.
Ale jak głębiej się zastanowić, to ten język wcale nie jest inny. Jest po prostu eminentny. Używa dokładnie tych samych słów, co każda inna osoba, tylko zupełnie inaczej dobranych w zdania. Niesamowite, że taki drobny szczegół, jak sposób mówienia, może mieć wpływ na postrzeganie człowieka. Chase wydaje się byś taki dostojny, opanowany i cierpliwy. Szkoda, że ja jestem zupełnie inną osobą. Wcale nie jestem dostojna, tylko niezdarna, porywcza, awanturnicza i nie mam za grosz cierpliwości. No cóż, najwyraźniej jesteśmy dokładnymi przeciwieństwami. Ja mam czarne włosy, a on jasny blond ze złocistymi przebłyskami. Ja mówię dużo i bez sensu, on tylko tyle, ile potrzeba. Ja lubię nowoczesność, on ongisiejszość. Ja żyję w świecie ludzkim, on w wyimaginowanym. Chyba, że o czymś nie wiem i właśnie idę na spotkanie z tą prawdą. Wtedy to właśnie ja będę żyła w świecie fantasmagoryjnym, a on w tym prawdziwym, tym, bez żadnych tajemnic…
Poczekamy, zobaczymy. Szkoda tylko, że nie mogę się już doczekać, kiedy to nastąpi.
- Hej – zagaduję, - czy Charlie cały czas tak suszy zęby?
Chase robi bardzo zdziwioną minę.
- Co robi? – Pyta i zatrzymuje się w pół kroku. Ledwo, co zdążam wyhamować, zanim wpadam na ścianę.
- No, szczerzy się. – Z twarzy Chase‘a nadal nie schodzi wyraz zdziwienia. Ale muszę zauważyć, że słodko wygląda, jak czegoś nie wie.
- Uśmiecha się – Tymi słowami rozjaśniam całą sprawę, opuszczając ręce w geście załamania. Chase ‘owi łagodnieją rysy twarzy. Nie widziałam jeszcze, aby ktoś nie znał zwrotu „szczerzyć się”.
http://img85.imageshack.us/img85/245...73ad9794b1.jpg
- Tak – odpowiada na moje pytanie, które w końcu rozumie. – Charlie często się śmieje, ponieważ jest bardzo radosną osobą. Nigdy nie brak jej optymizmu. – Chłopak śmieje się pod nosem, nie wiem, dlaczego. – Nigdy – powtarza, jakby przypomniał sobie jakąś miłą sytuację z jej udziałem tej dziewczyny.
Już chcę zapytać, co to za wydarzenie tak go rozśmieszyło, lecz stwierdzam, że i tak by mi nie odpowiedział, albo powiedział coś w stylu: „Pewnego dnia wszyscy byliśmy zdołowani, a ona nas pocieszała”. Jak miał to w zwyczaju – krótko, zwięźle i na temat. Bez zbędnych informacji. Tylko same fakty.
Mam nadzieję, że z biegiem czasu trochę się otworzy. Oczywiście, jeśli będzie mi dane jeszcze kiedyś go zobaczyć.



Mam nadzieję, że się podobało i obiecuję, że nowy odcinek będzie niedługo! :)

Lira 19.08.2010 15:33

Odp: "Łowcy cienia"
 
Tylko tyle? E, co tak oszczędnie?
Trochę nudnawe, nic się nie działo, ale jakby to ująć...sympatyczne było:P
Czekam na następną porcję, mam nadzieję jednak na coś dłuższego i z akcją:)
No i wierzę, że nie będzie trzeba tyle czekać! Tęskniłam za "Łowcami...", nie rań uczuć:D

yaoi fan 19.08.2010 15:41

Odp: "Łowcy cienia"
 
Ah te nieszczęsne przecinki.

Bush 19.08.2010 16:26

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dobra, wiem, że mało się działo, ale inaczej nie umiem pisać. No, może nie, że nie umiem, ale nie lubię. Nie zamierzam niczego skrać, bo uwielbiam się rozpisywać i opisywać sytuacje. W następnym odcinku będzie się trochę więcej działo, ale również nie gwarantuje, że mega dużo. Jak chcecie to odcinki mogą być dłuższe, tak będzie zawarte więcej informacji. :)

rudzielec 19.08.2010 17:04

Odp: "Łowcy cienia"
 
Kilka powtórzeń znalazłam moja droga, ale ogólnie odcinek napisany zgrabnie :)
Ładne opisy za co duży plus ^^
I nie zawsze musi się coś dziać, to że się nic nie wydarzyło, oznacza tylko tyle, że w następnym odcinku będzie jakaś akcja ;)
Demony... kocham demony! :D zresztą nie ciężko się domyślić, po moim drugim FS :D
Podoba mi się i czekam na ciąg dalszy ;)
Jestem ciekawa tej rozmowy z Chasem ^^

yaoi fan jeśli to jest twój komentarz do FS, to dziwię się że jeszcze nie dostałaś(łeś) warna lub twój, jakże obszerny wpis nie został usunięty.
Czepiasz się byle czego a sama nie umiesz sklecić kilku zdań w których nie będzie mowy o seksie. Ciężko mi uwierzyć że masz 22 lata, powiedziałbym raczej (czytając twoje porno -story) że jesteś napalonym dzieciakiem w okresie dojrzewania, które nie ma bladego pojęcia o życiu (nie obrażając innych nastolatków oczywiście) i wie tylko to co przeczyta w sieci.

Vipera 19.08.2010 17:12

Odp: "Łowcy cienia"
 
Oh nie widziałam odc :o

Skończę tylko poprawiać błędy w opowiadaniu kolegi i zabieram sie za czytanie ;)
Edytnę posta.

Edit: Przeczytałam, jak zwykle mi się podobało ;) Widziałam tam gdzieś powtórzenie, ale nie mam siły już nic poprawiać. Wybacz, że nie napiszę nic ambitnego, ale jakos nie mam weny :(
Czekam na kolejny ;)

Searle 19.08.2010 17:42

Odp: "Łowcy cienia"
 
Mam nadzieję, że był to taki nudny przerywnik przez sporą dawką akcji :)

Demony - to już coś więcej wiemy na temat fabuły tego FS.

Cytat:

przypomina mi jedną postać z pewnej anime, L się chyba nazywał,
Kocham L - fajnie, że o nim wspominałaś :)

Cytat:

W jego ciemno złotawych oczach
- piszemy razem lub ewentualnie z myślnikiem.

Gold_Chocolate 19.08.2010 19:28

Odp: "Łowcy cienia"
 
No cudownie jak zwykle:D:D Chase jest słodki :D: D Ładne zdjęcia i wgl. podobało mi się.

yaoi_fan - Powtórze po trochu Rudzielca.Odgrywasz się na wszystkich po kolei tymi bezsensownymi komentarzami ?

Bush 19.08.2010 21:10

Odp: "Łowcy cienia"
 
Serdecznie dziękuję za komntarze. :)
I żeby zrekompensować to, że tak długo i wiernie czekaliście na odcinek już jutro będzie następny. I mówię, tak właściwie to piszę, to z ręką na sercu! Od rana biorę się do pracy i dodaję kolejną część. :)
A jak nie dotrzymam obietnicy, co nie nastąpi, ale jakby nastąpiło, to możecie mnie powiesić. :P

rudzielec 19.08.2010 22:32

Odp: "Łowcy cienia"
 
@up: wieszać cię nie będziemy, bo kto będzie pisał za ciebie dalszy ciąg łowców? :D
ja jestem ciekawa co będzie dalej, zumzoolku więc nawet nie pisz o takich rzeczach jak wieszanie się :D
choć szczerze mówiąc, mnie w fanclubie już chciały obciąć nogi za ostatni odcinek romansidła xD więc uważaj, bo fani bywają niebezpieczni ha ha :D
i mam do ciebie jeszcze pytanie, ale to już napiszę ci na PW jutro :D

Cytat:

Napisał Siostra Czekoladka
Chase jest słodki :D: D

i tak słyszałam! :D

Bush 19.08.2010 23:44

Odp: "Łowcy cienia"
 
Tak właściwie to już jest jutro, więc dodaję nową część. :)
Pospieszyłam się, wiem, lecz skoro już zrobiłam kolejny odcinek to czemu go od razu nie wstawiać? ;)


Część 3

Po chwili dochodzimy do dużych, drewnianych drzwi, obrzeżonych rzeźbioną ramą i wchodzimy do środka przestronnego, obudowanego marmurem pomieszczenia. Robi na mnie ogromne wrażenie, gdyż nigdy nie widziałam równie wielkiego pokoju. Musi zajmować jakiś kilometr kwadratowy, nie jestem pewna, czy aby nawet nie więcej. Z miejsca gdzie stoję nie mogę dostrzec końca tej ogromnej sali.
Po chwili orientuję się, że mam szeroko otwartą buzię za zdziwienia. Szybko ją zamykam w nadziei, że Chase nie wiedział mojego głupiego wyrazu twarzy.
Sądząc po półkach poustawianych przy ścianach i stosach książek piętrzących się w różnych kątach pokoju, można stwierdzić, iż jest to biblioteka. Na środku znajdują się dwie kanapy, biurko, przepiękny, czarny fortepian i mały stoliczek, również zagracony książkami. Widać, że w tym domu (?), instytucie (?), bazie (?), mieszka zapalony czytelnik. I mogę się założyć, że jest nim właśnie Chase. Po lewej stronie ciągnie się pasmo ogromnych okien z widokiem na piękny, staro angielski ogród, a po prawej znajduję się ciąg ogromnych, wyrzeźbionych w drewnie półek na książki.
- Więc – zaczynam, - lubisz czytać książki, zgadza się?
- Nie – odpowiada krótko i zwięźle. Tą odpowiedzią zbija mnie z pantałyku.
- Aha – mówię powoli. – To może opowiesz mi coś o… - nic nie przychodzi mi do głowy. O czym może mi powiedzieć? – No, o wszystkim?
- Tak – pada odpowiedź. – Ale muszę ci coś najpierw powiedzieć. Coś bardzo ważnego. Coś, na co możesz zareagować dość fatalistycznie.
Spogląda na mnie znacząca tymi swoimi ciemnymi, przenikliwymi oczami. Jego spojrzenie mogłoby równie dobrze zabić żyjącego, jak i ożywić zmarłego.
- Radzę ci teraz usiąść – mówi Chase bardzo spokojnym głosem i wskazuje mi ręką brązową kanapę. Nie wiem, co miał na myśli mówiąc „coś, na co możesz zareagować dość fatalistycznie”. Brzmiało, co najmniej tak, jakby ktoś popełnił samobójstwo.
- No dobra, wal – kładę rękę pod brodę i dzielnie czekam na odpowiedź.
- Proszę, tylko nie odejdź od zmysłów, kiedy to powiem. – Chase wydaje się byś śmiertelnie poważny, a ja nie wiem, czemu. Co takiego mogło się stać, że Chase musi powiedzieć mi to na osobności i ostrzegać, że mogę zacząć histeryzować?
http://img839.imageshack.us/img839/2...73a59794cd.jpg
- Twój brat został porwany. – Gwałtownie nabieram powietrza do płuc. Nie mogę uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Głowa spada mi spod ręki, lecz szybko ją podnoszę.
- Jak to został porwany?! – Zrywam się z miejsca i zaczynam krzyczeć. – Mój brat został uprowadzony?! Przez kogo?! Kiedy?! Gdzie?! Jak?!
Chase, widząc moja reakcję natychmiast przybiera współczujący wyraz twarzy. Podchodzi do mnie i chwyta mocno za ramiona, lecz mu się wyrywam. Rzeczywiście miał rację, mówiąc, że zacznę histeryzować.
- Max… – zaczyna, lecz mu przerywam.
- Musimy natychmiast coś zrobić – mówię, próbując kontrolować swój głos, ale jakoś nie wychodzi. Z resztą, jak mogę być spokojna, skoro mój kochany braciszek, mój jedyny Jared, został uprowadzony?
Natychmiast ruszam z miejsca do wyjścia, ale Chase z szybkością geparda łapie mnie za ramię i zatrzymuje. Lekko zdziwiona prędkością chłopaka odwracam się twarzą do niego.
- Czekaj – mówi patrząc mi prosto w oczy. – Nie powiedziałem ci jeszcze najgorszego.
- Ciekawe, co może być gorsze? – Znowu mu się wyrywam, lecz tym razem nie próbuje mnie zatrzymać. Widocznie nie tylko jest uprzejmy i poważny, ale również nie lubi wdawać się w niepotrzebne konfrontacje. – Nawet nie chcę tego słyszeć! – krzyczę. Czuję się, jakby cały mój świat legł w gruzach. Powoli zaczynam opadać w mroczną otchłań, tracąc wszystko, co mam i zapewne pozbawiając się też tego, co uda mi się uzyskać. Wszystko zmierza w zastraszającym tempie do nieuchronnego końca. A to dopiero początek.
Wybiegam jak oszalała z biblioteki.
Pędzę w stronę drzwi, które majaczą na końcu ciemnego korytarza. Gdy do nich dobiegam gwałtownie je popycham i wypadam na zewnątrz. Nie zauważając marmurowych schodów, potykam się i z ogromną siłą upadam na bruk pokrywający podjazd. Oszołomiona podnoszę się, otrzepuję ubranie, i łokcie od kamyczków i ruszam dalej, w dziką pogoń za swoim przeznaczeniem.

***

Szybko zauważam, że w ciągu tych dwóch dni, pogoda znacznie się pogorszyła. Na niebie powoli zaciągają się szare chmury zwiastujące ulewny deszcz. Zrobiło się szaro i ponuro, jakby pogoda odzwierciedlała mój podły humor.
Jednak ja nie zwracam na to uwagi. Biegnę przed siebie jak najszybciej potrafię, by w te pędy dotrzeć do Jareda i go przytulić. Zmierzam przed siebie, by usłyszeć jego niski, jak na chłopca, głos. By zobaczyć te śliczne kręcone włoski. By nie stracić tej jednej małej, wesołej iskierki w moim życiu, na którą zawsze mogę liczyć, i która zawsze może liczyć na mnie. Nie wyobrażam sobie żebym już nigdy miała go nie zobaczyć.
Serce wali mi jak oszalałe, jakby zaraz miało mi wyskoczyć z piersi. Nie czuję nawet własnych nóg, które zmierzają przed siebie, nie wiadomo gdzie.
Biegnę godzinę, dwie i nagle uświadamiam sobie, jak głupią i nierozsądną rzecz zrobiłam. Zatrzymuję się raptownie i odwracam w stronę, z której przybiegłam. Na horyzoncie nie widać nic, tylko pola i lasy, przez które przebiegłam. Staram się dojrzeć, chociaż najmniejszą oznakę życia, lecz bez powodzenia.
Boże, co ja najlepszego zrobiłam? Uciekłam z tego budynku w poszukiwaniu brata, nie wiedząc nawet gdzie teraz przebywa. Uciekłam myśląc, że dobiegnę do Londynu dwadzieścia kilometrów bez zatrzymywania się. Chociaż, czy wtedy ja w ogóle myślałam? Chyba nie. Kierowałam się impulsem chwili, nie zwracając uwagi na nic i teraz wpakowałam się jeszcze większe bagno niż wcześniej.
Wbiegam na pole i pogrążona w rozpaczy zaczynam krzyczeć.
- Jared! Gdzie jesteś? – Mój głos przypomina wycie mordowanego jelenia, obraz staje się zamazany przez łzy napływające mi do oczu. Wiem, że krzyki nic nie pomogą, lecz zawsze można spróbować. Ważna jest teraz każda pomoc, kiedy jestem sama, w nieznajomym miejscu, bez opieki, czy nawet bluzy, która mogłaby uchronić mnie przed zanoszącym się deszczem.

http://img251.imageshack.us/img251/8...73af9793fc.jpg
Zgodnie z moimi przewidywaniami, po chwili na głowę spada mi kilka kropel deszczu. Jakby miały symbolizować całą moją nadzieję, która powoli ze mnie ulatuje, wymywana przez deszcz. Jakby obmywał mnie z tego, co mi jeszcze zostało, chcąc to doszczętnie zniszczyć i zmieszać z ziemią.
Pomału osuwam się na kolana pod własnym ciężarem, nie mogąc dłużej utrzymać się na nogach. Padam w błoto, brudząc wszystko, co na sobie mam. A jest tego stosunkowo niewiele. Tylko szara bluzka z krótkim rękawkiem i obcisłe dżinsy.
na moją strwożoną bólem twarz. Przypominam sobie teraz wszystkie dobre i te złe chwile spędzone z Jaredem. To, jak zimą budowaliśmy razem bałwana, potem rozbierając go na czynniki pierwsze i rzucając się nimi. To, kiedy był mały i przychodził do mojego łóżka w nocy, mówiąc, że ma straszny sen i tylko ja mogę go przed nim uchronić. Co prawda potem przez całą resztę nocy rozpychał się niemiłosiernie, ale czego nie robi się dla młodszego brata? Albo jak byliśmy w pizzerii, bo mały wygrał mecz koszykówki rzucając ostatniego i decydującego kosza. Zamówiliśmy sobie pizzę Diablo, po czym musieliśmy zamówić kilka litrów coli, żeby przestały nas piec gardła.
Myśląc o tym wszystkim jeszcze więcej łez ciśnie mi się w oczy. Nie mogąc ich powstrzymać, wypływają kaskadą po moich brudnych od błota policzkach wpadając do buzi.

http://img408.imageshack.us/img408/8...73af979411.jpg
Jestem taka zmartwiona tym, że mogło mu się coś stać. Pewnie został porwany przez tych Łowców Cienia, czy jak ich tam Chase nazwał. Teraz to nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko bezpieczeństwo Jareda.
Nagle do głowy przychodzi mi potworna myśl. A, co jeśli już jest za późno? Jego nikt nie miał go jak uratować, jak to zrobił Chase, broniąc mnie przed nieznajomym napastnikiem?
Mocno zaciskam powieki, by odgonić straszną myśl, lecz nagle nasuwa się kolejne pytanie. A co z mamą? Czy też została porwana? Wiem, że nie powinno tak byc, lecz myśl, że mamie mogło się coś stać, nie napawa mnie takim lękiem, jak to, że Jared został porwany. Może, dlatego, że go jedynego kocham. Bo mamy nie darzę tym uczuciem. Gdyby tak było to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Spędzałybyśmy ze sobą więcej czasu, plotkowałybyśmy, jak matka z córką, chodziłybyśmy razem na zakupy. Ale tak nie jest. Ja jej nie kocham i ona mnie też nie. Wiedziałabym, gdyby było inaczej. Po prostu do siebie należymy, ona zapewnie mi warunki do życia, które prawdę mówiąc są dość mizerne, a ja spełniam swoje obowiązki, jako córka. Nic więcej, tylko mały teatrzyk z udawaniem szczęśliwej rodziny. Nawet prawie w ogóle nie widuję matki. Ona cały czas jest w pracy, ja w szkole, jak jestem w domu, to ona dorabia, a potem i tak wszystko wydaje nie wiadomo gdzie. Wydaję mi się, że uprawia hazard. A brata widzę codziennie, od jedenastu lat i mogę obdarzać go moją miłością w najróżniejszy sposób. Przytulając go, bawiąc się z nim, ucząc grać na gitarze klasycznej. Nie żebym ja jakoś specjalnie potrafiła, ale podstawowe dwadzieścia osiem chwytów mam opanowane. No, i może trochę innych, lecz nie tak dobrze. Szkoda tylko, że może już nigdy nie pokażę mu, jak trzymać gitarę, lub nie zabiorę go na pizzę. Możliwe nawet, że go nigdy nie zobaczę.
Zwijam się w kłębek na mokrym podłożu oplatając nogi rękoma. Mocno zaciskam powieki, żeby przestać myśleć o złych rzeczach i móc spokojnie przeczekać deszcz i wrócić do tego domu, gdzie mieszkają Chase, Charlie i Raphael.
Mam nadzieję, że ktoś mnie zauważy, choć jest to wątpliwe, gdyż leżę sama, na środku jakiegoś pola, prawie cała zasłonięta dość wysoką trawą. Zapewne jakbym była wierząca, to modliłabym się do jakiegoś boga, aby zesłał pomoc, jednak nie jestem, więc powtarzam to sobie tylko w myślach mając za kompana tylko nadzieję, z resztą i tak już powoli niknącą.
Najwyraźniej ktoś lub coś jednak wysłuchało moich modłów, bo nagle słyszę ciche kroki. Powoli podnoszę się, by zobaczyć, kto jest w pobliżu. Jednak nie mogę go wyraźnie zobaczyć przez łzy nadal będące w moich oczach.
Ocieram powieki wierzchem dłoni, i wzrok mi się wyostrza. Podciągam nosem i dostrzegam Chase ‘a idącego w moją stronę z czerwonym kocem w reku. Niesamowite jest to, dlaczego i w jaki sposób ten chłopak, zawsze pojawia się, gdy go potrzebuję. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, nadal roniąc łzy, wstaję i cała zziębnięta i mokra sięgam po koc trzymany przez blondyna. Okrywam się nim szczelnie nic nie mówiąc i ruszam w stronę dużego, trochę zniszczonego auta stojącego niedaleko.
Jest mi strasznie głupio za to, co zrobiłam i nie wiem, co mam teraz powiedzieć. Spoglądam na Chase ‘a z ukosa, lecz natychmiast spuszczam wzrok, bo zauważam, że mi się przypatruje. Mocniej owijam się kocem i opuszczam głowę.
Wtem przeszywa mnie zimna fala dreszczy i zaczynam się cała trząść i szczękać zębami. Chase widząc, co się dzieje, oplata mnie mocno lewym ramieniem, abym się trochę rozgrzała, lecz to nie pomaga, bo cały koc już zdążył przemoknąć wodą.
Chłopak przyspiesza kroku, by jak najszybciej dotrzeć do samochodu.
Już po chwili do niego wsiadamy i wygodnie sadowimy się na miękkich siedzeniach. Chase włącza płytę jakiegoś nieznanego mi wykonawcy, może, dlatego, że przeważnie nie słucham spokojnych piosenek i ustawia odpowiednio lusterka. Przekręca kluczyki w stacyjce i ruszamy.

http://img530.imageshack.us/img530/8...73a197942f.jpg

Przez dłuższą chwilę jedziemy w milczeniu, lecz ja, nie mogąc już wytrzymać w niepewności, odzywam się.
- To, kto porwał mojego brata? – pytam, lecz nie odważam się spojrzeć mu w oczy. Zaczynam bawić się frędzelkiem koca.
- Łowcy cienia – odpowiada lodowatym tonem nie odrywając wzroku od jezdni. Najwyraźniej nie jest zadowolony tym, że uciekłam, a ja nie jestem tym pocieszona. Miałam, chociaż przez chwilę, osobę, z którą mogłam normalnie porozmawiać, lecz teraz jest ona na mnie obrażona. Albo raczej wściekła. No i na dodatek opowiada niestworzone historie o jakiś łowcach.
- Oh, przepraszam – mówię zrezygnowana i poirytowana długą ciszą. Podnoszę wzrok, by spojrzeć na Chase ‘a, ale ten ani drgnie, jakby nie dosłyszał, albo mnie ignorował. – Słyszysz, przepraszam – powtarzam z nadzieją, że to coś da.
Podziałało. Chłopak kieruje swój wzrok z jezdni na mnie.
- Nie musisz przepraszać – mówi spokojnym głosem. – Naprawdę, nie musisz. Zrobiłaś właściwą rzecz, tylko trochę nieprzemyślaną. – Znów spogląda na drogę. Prycham, ale zaraz to prychnięcie przeradza się w psiknięcie, ocieram nos końcem koca.
Trochę nieprzemyślaną? To była najgłupsza rzecz, jaką w życiu zrobiłam. A poza tym, to ten chłopak ma niezłe zmiany humoru. W jednej chwili jest na mnie wściekły, a już w następnej jest miły i potulny jak baranek. Jakby sobie coś uświadomił lub przypomniał…
- Co się stało? – Pytam stanowczo, domyślając się skąd u niego taka huśtawka nastrojów. Przyczyną tego mogą być tylko trzy rzeczy: zespół napięcia przedmiesiączkowego, choroba psychiczna lub traumatyczne przeżycia z przeszłości. W tym przypadku możliwa jest tylko ostatnia opcja. Tyle tylko, że coraz bardziej zdaje mi się, że druga opcja wchodzi w grę.
Przez twarz Chase ‘a przemyka cień bólu. Jego mięśnie napinają się, a wzrok staje się nieobecny, lecz po chwili powraca.
- Nie za bardzo chcę o tym rozmawiać… - mówi on takim głosem, że na jego dźwięk mogą się jeżyć włoski na karku. Ale nie ze strachu, tylko ze smutku. Niby postronny słuchacz mógłby tego nie zauważyć, ale emanuje od niego taka dziwna aura, czuć wszystkie emocje kotłujące się w tym chłopaku. Czuję bolesne ukłucie smutku przenikające aż do samych kości.
Niestety moja ciekawość po raz kolejny bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.
http://img713.imageshack.us/img713/7...73ab979434.jpg
- Proszę, chcę wiedzieć – mówię nieco zbyt przesłodzonym głosem, nie zauważając powagi sytuacji. Chase robi głęboki wdech i zamyka oczy. Trochę się boję, że zjedzie z drogi, lecz zaraz je otwiera.


Przepraszam za brak deszczu na jednym zdjęciu jednak było ono robione, kiedy w grze padało. Nie wiem czemu się nie sfotografował.

Vipera 20.08.2010 00:21

Odp: "Łowcy cienia"
 
No, fajny odcinek ;)
Dużo uczuć, emocji, to mi się podoba. Lubię, kiedy jest dużo opisów, nawet jeśli nic się nie dzieje. No i Chase coraz bardziej mi się podoba:D
Czekam na kolejny odc.

rudzielec 20.08.2010 00:27

Odp: "Łowcy cienia"
 
No to teraz się wyjaśni sytuacja Chase'a.
Czarnula niezbyt mądrze postąpiła wybiegając sama do lasu...
swoją drogą ciekawi mnie co się stało z jej bratem, tzn. gdzie go porwali i przetrzymują?
Było kilka błędów ale mam tak denny humor, że musisz mi wybaczyć iż nie napisze czegoś bardziej sensownego.
Odcinek fajny, czekam na więcej.

Bush 20.08.2010 00:45

Odp: "Łowcy cienia"
 
Na pewno postać Chase'a stanie się już trochę mniej tajemnicza w następnym odcinku opowiadając swoją historię, lecz uprzedzam! Chłopak ma jeszcze wiele do ukrycia! :D
I mam pomysł co do dalszej części lecz nie wiem, czy trochę z tym nie przesadzę... No cóż, pożyjemy zobaczymy.
Właśnie mam zamiar teraz powytęrzać mój jakże "genialny" (:D - oczywiście zumzool musi się pochwalić) umysł i napisać następny odcinek. Już trochę chcę mi się spać, ale nie spocznę dopuki go nie napiszę! :)
I dziękuję za komentarze.;)

Gold_Chocolate 20.08.2010 10:29

Odp: "Łowcy cienia"
 
Świetny odcinek :D:D Chase mnie coraz bardziej intryguje :D:D

Panna Lu 20.08.2010 11:15

Odp: "Łowcy cienia"
 
A, Lu się zapuściło. D: Przepraszam, przepraszam. xD Czytam więc część drugą.
Cytat:

- Dobra, już dobra – mówi Charlie. – Jesteśmy Eremem Joseo, tajnym stowarzyszeniem walczącym z demonami i Łowcami Cienia. Zadowolona?
Cudownie. I podoba mi się reakcja Max, taka uzasadniona. Racjonalna. ^^

Generalnie ten odcinek mi się podobał. Wielu błędów nie zauważyłam, zresztą w ogóle ostatnio jakoś mniej mam ochotę na czepianie się ich. xD I chociaż fakt, nie działo się niemal nic, to czasem jest potrzebny taki spokojniejszy przerywnik.

Część trzecia. Nie lubię, jak mi się zbiera tyle na raz do komentowania, choć to dużo nie jest. Mimo wszystko. xD
Cytat:

Spogląda na mnie znacząca
Znacząco.
Cytat:

Zrobiło się szaro i ponuro, jakby pogoda odzwierciedlała mój podły humor.
Podły humor kojarzy mi się raczej ze złym samopoczuciem po nie wiem... przewróceniu się w kałużę, nie z szokiem po otrzymaniu informacji o porwaniu brata. Jakoś mi on tu nie pasuje. xD
Cytat:

na moją strwożoną bólem twarz.
Nie zjadł ci się tu przypadkiem początek zdania?
Cytat:

Wiem, że nie powinno tak byc
Być.
Cytat:

- Oh, przepraszam
W jeżyku polskim występuje raczej "och".

W odcinku faktycznie, dużo emocji było, choć w pewnych momentach wydawało mi się, że są one zawarte w tekście nieco niezręcznie. Nie umiem tego wyjaśnić. Powiem jednak, że udało ci się przekazać to, co działo się we wnętrzu Max i to dobrze.
Czekam na kolejne i postaram się już nie zaniedbywać komentowania. ^^

Lira 20.08.2010 19:42

Odp: "Łowcy cienia"
 
Super, wszystko świetnie, tylko mnie teraz zżera ciekawość:D
Emocji multum, mi też się podobały. Akcja bardzo ładnie się rozwija.
Żywię nadzieję, że nie uśmiercisz brata Max...:)

Bush 21.08.2010 12:46

Odp: "Łowcy cienia"
 
Rozdział 3: U wrót piekieł

Część 1


- To było siedem lat temu – teraz na jego twarzy nie gości ból, tylko powaga. – Miałem dziesięć lat i bardzo chciałem zagrać z tatą w baseball. Gdybym tylko wiedział… - krzywi się jakby zobaczył zdechłego szczura. – Oh, czemu byłem taki niemiły? – Mocno zaciska powieki, by powstrzymać łzy napływające mu do oczu. Lekko potrząsa głową i otwiera je. Ma mokre rzęsy. Najwyraźniej zrobiłam najgłupszą rzecz, jaką mogłam teraz zrobić. Zapytałam go o coś, o czym za wszelką cenę próbował zapomnieć. Karcę się w myślach, a żal wypełnia mi całe serce. Nie mogę patrzeć na cierpienia tego chłopaka.
- Nie musisz… - zaczynam, lecz przerywa mi. Jest mi strasznie głupio.
- Nie. – Ton jego głosu jest stanowczy. – Chcę, żebyś wiedziała. – Pociąga nosem i kontynuuje. – Jak już mówiłem, chciałem zagrać z tatą w piłkę, lecz on stwierdził, że nie ma dla mnie czasu. Z reszta jak zawsze. Nigdy ze mną nie grał, bo miał coś lepszego do roboty. Cały czas siedział przy laptopie i książkach szukając jakiś informacji, a ja nie wiedziałem, jakich. No i się pokłóciliśmy. O tak drobną i bezsensowna rzecz jak gra w piłkę. – Chase przełyka ślinę, jakby próbował zdławić w sobie kolejną falę rozpaczy, a głos mu się załamuje. – Pobiegłem, więc do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Obudziłem się dopiero wieczorem, gdy było ciemno, i najwyraźniej odcięto nam prąd.
Nagle do mojego pokoju wpadł tata i rzucił, że musimy uciekać. Nie wiedziałem, co się dzieje, ale wykonałem polecenie ojca. On poszedł do kuchni po jedzenie, ale gdy ja tam przyszedłem widziałem tylko ciemna postać mordującą mojego ojca. Usłyszałem tylko jego ostatnie słowa: „Nie pozwól, aby zgasło światło.” – Chase wzdycha ze smutkiem i żałością.
http://img576.imageshack.us/img576/9...73a597a9a1.jpg
- I uciekłem. Tak po prostu, uciekłem. Nie próbowałem mu nawet pomóc. Nie rzuciłem się na oprawcę taty i nie uratowałem mu życia. Myślałem tylko o sobie. – Widać, że Chase bardzo żałuje tego, co się wydarzyło tamtego dnia. Jego mięśnie twarzy są napięte, a ręce mocno trzymają kierownicę. Oddech ma płytki, a powieki lekko przymrużone. – Dlatego uważam, że dobrze zrobiłaś, chcąc ratować swojego brata. Nawet, jeśli skończyło się to tak źle. Najważniejsze, że próbowałaś.
- Bardzo mi przykro z powodu twojego taty, ale nie powinieneś się obwiniać za jego śmierć – odzywam się. Jest mi tak smutno, że nie mogę normalnie mówić przez cisnące się w oczy łzy. Gardło mnie piecze, ale jakoś powstrzymuję się od płaczu. Dobrze wiem, co Chase teraz czuje. Nieopisany ból i cierpienie, rozdarcie wewnętrzne, które potęgowało się, kiedy byłam jeszcze mała. Wiem, bo sama też tego doświadczyłam. Też obwiniałam się za śmierć mojego ojca. Też byłam małą dziewczynką, kiedy to się stało. Miałam zaledwie dwanaście lat. Też nie mogłam się z tym pogodzić, że tata dostał zawał, akurat w te noc, w którą zostałam z nim sama w domu, bo mama była na jakimś spotkaniu czy konferencji. Aż do czasu, gdy ktoś mi nie powiedział: ”Śmierć jest nazbyt pewna, zapomnijmy ją”. Wiedziałam, ze popełniam ogromny błąd obwiniając się. Uświadomiłam sobie, że to nie moja wina. Przecież na każdego w końcu przyjdzie czas. Prędzej czy później i tak wszyscy umrzemy, i przysporzymy tym naszym najbliższym cierpienia. Tylko, dlatego nie chcę umierać. Bo skrzywdzę jedyne osoby, na których mi zależy.
A teraz mam zamiar podzielić się tą wiedzą z Chasem.
-”Śmierć jest nazbyt pewna, zapomnijmy ją” – wypowiadam te słowa dość cicho, ale na tyle głośno, by Chase je usłyszał. Widocznie podziałały. Chłopak prostuje się na siedzeniu i otrząsa się z nadmiaru negatywnych emocji, jakby przyjął moją radę do serca. – I pamiętaj – dodaję, - byłeś tylko dzieckiem, nic nie mogłeś zrobić. Gdybyś podjął jakieś działanie, zginąłbyś razem z ojcem. Nie uratowałbyś mi życia, bo sam byś już gryzł ziemię.
- Może byłoby nawet lepiej – mówi cicho Chase.
- Co?! – Jestem oburzona jego postawą.
http://img185.imageshack.us/img185/4...73ab97a98d.jpg
Wolałby żebym już nie żyła?! Robię urażoną minę i zakładam ręce na piersiach, lecz tego Chase nie może dojrzeć, bo jestem przykryta kocem.
- Źle się zrozumieliśmy – poprawia chłopak spokojnym głosem i spogląda na mnie smutno. Podnoszę prawą brew czekając na dalszą część wypowiedzi. – Chodzi mi o to, że powinienem zginąć razem z nim. – Czuję się jakby ktoś zdzielił mnie dłonią w twarz.
- Nie wolno ci tak myśleć! – Niemalże krzyczę i ze złości zrzucam przypadkowo koc. Po moim ciele przepływa mi fala przenikliwego zimna. Szybko sięgam po przykrycie i się nim szczelnie opatulam. – Ty chyba miewasz skłonności samobójcze – zauważam już po ochłonięciu. Chłopak robi zniesmaczoną monę, jakby był obrzydzony samym sobą.
- Czasami… - wypowiada nieco zawstydzony. – Ale nie mów nikomu, a w szczególności Charlie. Zamknęłaby mnie w pokoju do końca życia.
- A kim ona jest dla ciebie? – pytam zaciekawiona.
- Siostrą przyrodnią. Kiedy uciekłem z domu nie miałem, dokąd się udać, więc odwiedziłem sierociniec. Spędziłem tam rok, a potem zostałem adoptowany przez rodzinę Charlie. Zajęli się mną jak własnym synem. Ale ja się nim nie czułem. Cały czas myślałem o ojcu i tym strasznym oprawcy. Postanowiłem, więc dowiedzieć się czegoś więcej o przyczynach jego śmierci. – Nie odrywając wzroku od drogi kontynuował. – Przeszukiwałem wiele ksiąg, archiwów i innych źródeł, lecz niczego nie znalazłem. Ale jak skończyłem piętnaście lat udałem się z powrotem do rodzinnego domu, by tam czegoś poszukać. Była to właściwa decyzja. Dowiedziałem się, że mój tata należał do tajnego stowarzyszenia zwalczającego złe moce, zwanego Eremem Joseo. Buntował się on przeciwko Łowcom Cienia i kierował ruchem ich zwalczającym. A cały czas ślęczał przy książkach szukając jakiegoś sposobu, by mnie chronić. Nie chciał, żebym kiedykolwiek dowiedział się o nadprzyrodzonym świecie zamieszkałym przez demony, Nefile i inne złe stworzenia. Mogłoby się zdawać, że skoro są złe demony, to są też dobre, jak we wszystkich bajkach opowiadanym dzieciom na dobranoc. Jest to złudne stwierdzenie. Nic bardziej mylnego. To ludzie są właśnie tymi dobrymi stworzeniami, mającymi bronić świat przed złem. Szkoda tylko, że są tak słabi i bezsilni, by móc im się przeciwstawić. – Wzrusza ramionami, jakby bagatelizował całą sprawę i sytuację, w jakiej znajdują się ludzie. W tym on.
http://img709.imageshack.us/img709/7...73ad97a999.jpg
Może jest to mądra wypowiedź, jednak dla człowieka, który nie jest przy zdrowych zmysłach. Kto teraz wierzy w demony, duchy i inne takie?
- A ty nie jesteś słaby? –Pytam, bo przecież sam powiedział, że ludzie są bezsilni. - Proszę, tylko nie mów, że nie jesteś człowiekiem – robię przerażoną minę, ale tylko dla jaj. Wiem, że musi byś człowiekiem, inaczej nie miałby uczuć, a z tego, co przed chwilą doświadczyłam, można wywnioskować, iż jest nim w stu procentach.
- Nie, nie jestem człowiekiem. – Gdy to mówi jego mina nie zmienia się, jakby mówił prawdę. A może to jest prawda? Moja mina rzednie, staję się blada i nie mogę złapać tchu. Oczy szeroko mi się otwierają ze zdziwienia.
- Ty… to… nie – jąkam się, nie wiem, co powiedzieć. – To niemożliwe. Wyciągam palec i szturcham go, żeby sprawdzić, czy nie jest duchem, lecz nic się nie dzieje, mój palec zatrzymuje się tam, gdzie powinien się zatrzymać, kiedy dotyka się człowieka.
Chase widząc mój wyraz twarzy zaczyna się tak donośnie śmiać, że nie mogę uwierzyć, że nie rozsadziło mu jeszcze płuc. Czuję się strasznie głupio. Jak mogłam pomyśleć, że nie jest człowiekiem? Przecież sam powiedział, że istnieją tylko złe demony, a on na pewno nie jest zły. Oczywiście, jeśli jakieś potwory by istniały, bo nie istnieją. Spuszczam głowę i zaczynam nerwowo przygładzać nierówności koca.
- Oj, przestań – mówi Chase robiąc gest ręką, dając mi tym do zrozumienia, że to był tylko głupi żart i nie mam się przejmować. – Nie chciałem cię w żadem możliwy sposób urazić, panno Max.
- Mów mi Max, tylko Max. – Podnoszę wzrok i wpatruję się w jego roześmiane oczy. Nigdy nie widziałam, aby tliły się w nich tak wielkie iskierki radości. – Proszę - dodaję jeszcze, by potraktował moją prośbę poważnie.
- Naturalnie, Max – artykułuje Chase, podkreślając moje imię. – O, popatrz. Dojechaliśmy. – Wskazuje ręką wznoszący się przed nami ogromny budynek, wystylizowany na dziewiętnasty, może osiemnasty wiek. Wygląda jak mały pałacyk, nieco podniszczony i niezadbany, ale i tak robi duże wrażenie. Aż zapiera mi dech w piersiach.
http://img188.imageshack.us/img188/8...73ab97a9b6.jpg
- I ty tu mieszkasz? – Pytam zdziwiona, wskazując palcem na budynek.
- Tak, razem z Charlie i Raphaelem – odpowiada. – I jakbyś się pytała, Raph jest tutaj tylko gościem. Powinien teraz przebywać w Londynie, ale uparł się, aby pojechać z nami, bo nie ma tam nikogo znajomego. Jest tutaj nowy, więc to zrozumiałe.
- Mówiąc „tutaj” masz na myśli Erem Joseo, tak? – Czuję się jakbym rozmawiała z idiotą. Przecież nie istnieje nic takiego jak Erem.
- Tak – rzuca Chase i wysiada z samochodu zaparkowanego przed samym wejściem. Wysiadam więc i ja.
- A ty, jak zostałeś przyjęty do tego stowarzyszenia? – Pytam złośliwie idąc za chłopakiem zmierzającym w stronę wejścia. Jest dość szybki, więc muszę do niego dobiec, co jest dość trudne, gdy jestem owinięta mokrym kocem.
- Nie bez powodu rodzice Charlie zaadoptowali akurat mnie – uśmiecha się podstępnie i wchodzi do środka.
- A o co chodzi z… - próbuję zapytać, lecz Chase przerywa mi.
- Pytania za chwilę, jak znajdziemy się sami.
- Nie – mówię stanowczo. – Ja muszę to wiedzieć teraz. – Zatrzymuję się raptownie, a Chase odwraca się na pięcie i patrzy na mnie tymi swoimi przenikliwymi, ciemnymi oczami.
- O co chciałaś mnie zapytać? – Mówi miękkim głosem.
- Co oznacza ten czarny kamień, który dostałam, a ty się tak bardzo zdenerwowałeś? – Pytam, bo coś najwyraźniej jest z nim nie tak. Chyba nie oznacza nic dobrego. Chase zastanawia się przez chwilkę, bo nie wie jak odpowiedzieć, a we mnie wzbiera się coraz większą niecierpliwość, więc zaczynam tupać nogą. Podnoszę brwi w oczekiwaniu, a Chase w końcu postanawia mi odpowiedzieć, i jak się mogłam spodziewać, wali prosto z mostu.
- Łowcy Cienia chcą cię zamordować – mówi, jakby była to najzwyklejsza rzecz, taka, o która nie należy się martwić. Raptownie zaciągam się powietrzem.
- Co? – Jestem zdolna powiedzieć tylko to, bo na więcej słów braknie mi tchu.
http://img413.imageshack.us/img413/4...73a597a9c2.jpg
Może coś takiego jak Łowcy Cienia nie istnieje, ale sam fakt, że ktoś chce mnie zamordować jest przerażający. A może ci cali Łowcy, to jakaś mafia, albo coś w tym guście? Tak, to na pewno mafia. A perspektywa śmierci z rąk mafiozo nie jest zbyt przyjemna.
- No, tak – nadal ton jego głosu jest nieporuszony. – Właśnie, dlatego moim zadaniem jest cię chronić. Przy mnie nic ci nie będzie.
Chłopak widząc moje zdenerwowanie podchodzi i oplata mnie jednym ramieniem, by dodać mi trochę otuchy, jednak to nie pomaga. Wiem, że skoro te potwory polują na mnie, nie zawahają się skrzywdzić również Jareda.
- A mój brat, co z nim? – pytam. Po twarzy Chase ‘a przebiega cień niepewności, ale zaraz potem przybiera stanowczy wyraz twarzy.
- Nic mu nie jest, uwierz mi. – Jego słowa wydają się prawdziwe. Szkoda tylko, że jakoś nie mogę w nie uwierzyć.

Panna Lu 21.08.2010 19:36

Odp: "Łowcy cienia"
 
Nie, to zdecydowanie nadmiar szczęścia jest - tyle czytania w jednym czasie. *W*

Na początek powiem, że dobrze byłoby, gdybyś jeszcze w tym odcinku nawiązała do pytania, jakie Max zadała Chase'owi - umieszczanie od razu jego odpowiedzi trochę zbija z tropu, jeśli poprzednią część czytało się jakiś czas temu, łatwo można zapomnieć, o co chodziło.
Cytat:

Oh, czemu byłem taki niemiły?
Cóż, jeszcze raz wspomnę, że mnie jakoś te "ah" i "oh" drażnią. W pozycjach, jakie wynoszę z księgarń, czy bibliotek, widuję raczej "ach" i "och". Przynajmniej w tych polskojęzycznych.
Cytat:

Cały czas siedział przy laptopie i książkach szukając jakiś informacji, a ja nie wiedziałem, jakich.
Jakichś.
[quote]Pobiegłem, więc do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko./quote]
Chyba powinno być "rzuciłem się" nie? xD
Cytat:

widziałem tylko ciemna postać
Ciemną.
Cytat:

że tata dostał zawał, akurat w te noc
Zawału. I "tę".
Cytat:

”Śmierć jest nazbyt pewna, zapomnijmy ją”
Jakoś chyba bardziej pasowałoby "zapomnijmy o niej". Przynajmniej w moim odczuciu. ^^
Cytat:

Po moim ciele przepływa mi fala przenikliwego zimna.
"Mi" jest niepotrzebne.
Cytat:

Chłopak robi zniesmaczoną monę, jakby był obrzydzony samym sobą.
"I" na klawiaturze jest obok "o", więc pewnie literówka. :3 No ale nic, tak pomyślałam, że o niej wspomnę.
Cytat:

Szkoda tylko, że są tak słabi i bezsilni, by móc im się przeciwstawić.
To zdanie troszeczkę nie ma sensu - po "by" przydałoby się jeszcze "nie".
Cytat:

- Co oznacza ten czarny kamień, który dostałam, a ty się tak bardzo zdenerwowałeś?
Ym... ja może mam sklerozę, ale Max go chyba znalazła na chodniku? ^^;
[quote]a we mnie wzbiera się coraz większą niecierpliwość[/auote]
Bez "się".

No, jest fajnie. :3 Coraz bardziej podoba mi się, twoje FS. I powtórzę po raz kolejny - oczekuję większej ilości takiego porządnego, ciekawego tekstu, o.

Bush 21.08.2010 19:50

Odp: "Łowcy cienia"
 
Wiesz, po Twoim poście przestaje mi się wydawać, iż jest to porządny tekst. :P
A co do tej odpowiedzi na jej pytanie. Właśnie o to chodziło. Spytała się:
"Co się stało?" mając w zamyśle sytuację sprzed wielu lat. Z resztą wcześniej wymieniała tzry powody jego huśtawki nastrojów i wybrała ten ostetni. ;)

Gold_Chocolate 22.08.2010 19:41

Odp: "Łowcy cienia"
 
No super :D:D Świetny odcinek wiele się wyjaśniło :D

rudzielec 23.08.2010 00:20

Odp: "Łowcy cienia"
 
Zumzoolku muszę cię ochrzanić tym razem.
Co do samego odcinka, wyjaśniło się kilka spraw, natomiast jeśli chodzi o tekst...
Po przeczytaniu go wnioskuję, że pisałaś go na szybko!
Jest sporo błędów i ciężko się czyta moja droga, dużo niepotrzebnych kropek i kilka powtórzeń. Pamiętaj, że najważniejsze jest robić jak najmniej byków, co za tym idzie - trzeba sprawdzać tekst zanim wstawi się go do przeczytania.
Sama nie piszę jak profesjonalna pisarka, ale zawsze staram się dopracować tekst tak by było jak najmniej błędów wtedy - możesz mi wierzyć na słowo - czyta się lżej i bardziej zrozumiale.
Nie goń jak szalona by odcinek wstawić jak najszybciej, czasami lepiej jest przeczekać chociaż dzień i przeczytać tekst jeszcze raz, gwarantuję ci, że na pewno znalazłabyś coś co zechcesz poprawić (resztę wyłapią czytający forumowicze ;)).
Mimo tych wszystkich "byczków" czekam na ciąg dalszy, bo interesuje mnie nieprzeciętnie co stało się z bratem Max i jak potoczą się jej dalsze losy :)

Searle 23.08.2010 19:53

Odp: "Łowcy cienia"
 
Część 3

Mało w sumie działo się w tym odcinku. Większość tekstu to opisy uczuć - ja akurat tego nie lubię.

No i nie spodobała mi się reakcja Max - w ogóle nie przemyślała swojego zachowania, nawet nie widziała gdzie dokładnie się znajduje, by określić dystans, jaki musi pokonać, by dostać się do domu, ale na szczęście nic strasznego jej się nie stało, tylko się zmaniła przed Chasem :D

Cytat:

staro angielski ogród,
- razem

Cytat:

a po prawej znajduję się ciąg ogromnych,
- znajduje

Cytat:

Chase wydaje się byś śmiertelnie poważny
- być

Cytat:

widząc moja reakcję - moją
Cytat:

wpakowałam się jeszcze większe bagno
- zjadłaś 'w'

Cytat:

Jego nikt nie miał go jak uratować
- ???

Cytat:

ona zapewnie mi warunki
- zapewnia

Cytat:

z czerwonym kocem w reku.
- ręku

Bush 31.08.2010 18:20

Odp: "Łowcy cienia"
 
Dobra, przepraszam za byki, ale jakoś... no sama nie wiem. Miałam jakiegoś doła i nic mi się ni chciało, więc wstawiłam tak jak było. A chciałam to zrobić wtedy, ni później, bo wiedziałam, że nie będę miała dostępu do internetu przez następny tydzień. Ale obiecuję, że się poprawię!

Searle 31.08.2010 20:47

Odp: "Łowcy cienia"
 
Spokojnie zumzool - po prostu ja jestem za bardzo czepliwa :)

Bush 01.09.2010 19:14

Odp: "Łowcy cienia"
 
Część 2

Wchodzimy razem do salonu z perspektywą spokojnego omówienia wszystkich spraw, ale stajemy jak wryci. Patrzymy zdziwieni na pobojowisko. Wszystkie meble są poprzewracane, wazony pobite, lampy wyrwane z sufitu. Cały marmur z kominka został porozbijamy, odsłaniając nagą ścianę. Wyczuwam w pokoju smród rozkładającego się ciała, tak intensywny, że z trudem przychodzi mi oddychanie. Panele na podłodze są powyrywane, dywany rozprute, a szczątki poduszek, które wcześniej leżały na kanapie, walają się po całym pokoju. Drewno, z którego został zbudowany ogromny regał na książki, zostało połamane i spalone, pozostawiając czarny osad sadzy na środku pokoju, gdzie zapewne włamywacze rozniecili ognisko. Razem z regałem zostały spalone wszystkie książki. Lecz to nie jest najgorsze. Ściany, które zostały poobdzierane z tapet, są obryzgane krwią. Od sufitu, aż po podłogę, na której z resztą też nie brak kałuż krwi, widnieją zacieki ciemnej posoki, pozostawionej tu, jako ślad zbrodni dokonanej w tym domu. Ale tego chyba nie można nazwać „zbrodnią”. Trafniejsze byłoby tu określenie „rzeź”.
http://img97.imageshack.us/img97/368...73ad98ac15.jpg
- Czy to… - zaczynam, lecz głos mi się załamuje. Chase, domyślając się mojego pytania o krew lekko skina głową. Mocno zaciskam powieki i próbuję odgonić od siebie ten potworny widok. Odwracam się plecami do środka pokoju i mocno przyciskam głowę do umięśnionego torsu chłopaka.
- Zabierz mnie stąd – jąkam się, a głos więźnie mi w gardle. Nie mogę złapać tchu.
Nigdy w życiu nie widziałam czegoś tak okropnego. Może jedynie w grach komputerowych czy filmach, ale nigdy na żywo. Tak duża ilość krwi musi pochodzić albo od jednego człowieka aktualnie już całkowicie pozbawionego posoki lub kilku katowanych i torturowanych istot. Ciarki przechodzą mi po plecach na samą myśl, co się tutaj mogło stać.
Chase odwraca się i wychodzi z pokoju z moją głową nadal przyciśniętą do torsu. Tak czuję się bezpieczniej, jakby mógłby obronić mnie przed wszystkim, nawet śmiercią.
- Już możesz otworzyć oczy – mówi Chase cichym, miękkim głosem przechodząc około pięćdziesiąt metrów. Nadal roztrzęsiona tym strasznym widokiem boję się otworzyć powieki. Lecz po chwili zastanowienia postanawiam to zrobić.
Tutaj w tej samej sypialni, w której się znalazłam, gdy zostałam tak brutalnie powalona, jest normalnie. Nie widzę żadnych oznak walki. Nie ma krwi ani powywracanych mebli tylko zwyczajny, spokojny pokój, w którym roi się od najróżniejszych bibelotów. Nie ma tu nic podejrzanego. Przechodzę się jeszcze po pomieszczeniu, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku, ale nic nie zauważam.
- Czysto – mówię poważnym głosem i z równie poważną miną. Ale nie dla żartów, po prostu w sytuacji, w której się teraz znajdujemy, nieodpowiednia byłaby inna postawa.
Chase zamyka za sobą drzwi i opiera się o nie zakładając ręce na piersiach. Wygląda to trochę jakby nie chciał abym stąd wychodziła.
- Posłuchaj – zaczyna. – Teraz tutaj nie jest bezpiecznie. Musimy przenieść się natychmiast do Londynu, tam znajdzie się dla nas miejsce. – Ścisza głos do szeptu jakby wiedział, że ktoś nas podsłuchuje. – Pojedziemy do Hyde Parku.
Robię zdziwioną minę. Jak to do Hyde Parku? Podobno mieliśmy udać się do jakiejś bazy, a teraz oczekujemy na piknik? Coś mi tu nie gra.
- Dobra – mówię nieco podejrzliwym głosem, - ale jak mamy gdzieś pojechać, to najpierw muszę się umyć. Jestem cała brudna od błota. – Wskazuję ręką moje ubranie. Chase krzywi się na widok mojej odzieży i skina głową.
- Dobra, ale szybko. – Otwiera przede mną drzwi do łazienki i wpycha mnie do środka. – Szybko – przypomina i zamyka je za mną.
Pospiesznie zdejmuję zabłocone ubranie i rzucam je na ziemię. Wchodzę pod prysznic i odkręcam zawór z ciepłą wodą. Kontroluję ręką temperaturę wody i stwierdzam, iż nadaje się ona do kąpieli, chociaż mogłaby być nieco zimniejsza.
http://img841.imageshack.us/img841/8...73af98ac26.jpg
Rozkoszując się ablucją myślę o Chasie. O tym, jaki to jest spokojny i opanowany. Naprawdę go za to podziwiam, bo właśnie te cechy u mnie szwankują.
Sięgam po mydło cytrynowe i obmywam nim całe ciało. Następnie zaczynam szorowanie włosów, które lepią się od błota i czegoś jeszcze, czego nie jestem w stanie zidentyfikować. Myję stopy, ręce, ramiona, po czym zmywam całe mydło, pozostawiając tylko cienki osad, który nadaje mojej skórze brzoskwiniowy kolor.
Wychodzę spod natrysku i sięgam po ręcznik, który wisi na wieszaku nieopodal wanny. Wycieram całe ciało i włosy bardzo starannie, po czym owijam się ręcznikiem i wychodzę do pokoju, w którym czeka Chase.
- Nie mam się w co ubrać – mówię spokojnie, lecz jestem nieco zażenowana. – Czy mógłbyś mi pomóc?
Chłopak uśmiecha się, skina głową i wychodzi z pokoju. Czekam jakąś minutę, gdy wraca z kompletem czystych ubrań w ręku.
- Masz – podaje mi je i kieruje w stronę łazienki. – Chyba będą trochę za duże, ale lepsze to niż nic.
Biorę od niego odzież i wchodzę do łazienki.
Wśród ubrań, które dostałam od Chase ‘a jest biała bluza z jakimś wzorkiem o średnim rozmiarze, skarpetki i dżinsy. Najwyraźniej są własnością blondyna, bo do damskich ubrań to one nie należą.
Zakładam mój stanik i majtki, po czym nakładam koszulę i dżinsy. Rzeczywiście są za duże, lecz wolę założyć to niż paradować toples w centrum Londynu.
Nagle ogarnia mnie fala nieznajomego zapachu. Jest to coś w rodzaju ziemi i słońca, inaczej nie umiem tego opisać, lecz jest to cudowny zapach. Podciągam bluzę do nosa i czuję jeszcze bardziej intensywny zapach. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż jest to najpiękniejszy zapach jaki kiedykolwiek czułam. Odrywam nos od bluzy i wygładzam ją rękoma. Podchodzę do lustra by ułożyć mokre kosmyki i zauważam długą, wąską szramę ciągnącą się przez cały mój policzek, która przypomina mi o tajemniczym, fioletowowłosym napastniku. Odganiam myśl o nim i zaczesuję palcami włosy do tyłu.
Wychodzę z łazienki i obracam się w kółko, żeby chłopak mógł zobaczyć jak wyglądam.
http://img716.imageshack.us/img716/7...73a598ac60.jpg
- I jak?
- Cudownie – Uśmiecha się i klaszcze w ręce. – To teraz do Hyde Parku.
- Chase – lekko marszczę brwi. – Ale, po co do Hyde Parku? Tam przecież nic nie ma – mówię trochę zdziwiona. Chłopak uśmiecha się podstępnie i podnosi jedną brew.
- Jesteś pewna? – Pyta tajemniczym tonem i odrywa plecy od drzwi, by podejść do okna. Przymierza się do skoku i już znajduje się na zewnętrznym parapecie. Zdążam jedynie wydać okrzyk zdziwienia i strachu, bo chłopak już zeskakuje z drugiego piętra na złamanie karku. Pędem podbiegam do okna i widzę Chase ‘a wiszącego na kamiennym gzymsie kołyszącego się, aby przeskoczyć na parapet okna niżej.
-Co ty robisz?! – krzyczę przerażona i wychylam się za okno, by lepiej zobaczyć, co ten zwariowany chłopak robi.
- Próbuję oszczędzić ci nieprzyjemnych widoków – mówi zupełnie spokojnym i opanowanym głosem, może lekko niewyraźnym ze względu na trud, spowodowany wiszeniem na gzymsie.
Ten chłopak jest porąbany. Może staroświecki, ale ostro porąbany. Naraża własną skórę, abym nie musiała oglądać krwi? Dziwne, ale nie narzekam, bo jest mi to na rękę.
Szkoda tylko, że nie pomyślał, że ja tak nie potrafię. On porusza się z gracją i prędkością geparda lub lwa, a ja jak koala po zjedzeniu za dużej ilości liści eukaliptusa. Nie ma szans, żebym to zrobiła.
http://img811.imageshack.us/img811/4...73a398ac89.jpg
- Ciekawe jak masz zamiar mnie stąd ściągnąć – mówię nieco ironicznie przybierając głupkowaty wyraz twarzy.
- Normalnie - pada odpowiedź.
Chce mi się śmiać. Jak to „normalnie”? Zeskakiwanie na pewną śmierć z drugiego piętra nie jest normalne. Ani nawet nienormalne. To jest po prostu chore.
- Dla kogo normalnie, dla tego normalnie – mówię pod nosem i wystawiam nogę za okno po czym stawiam ją na kamiennym gzymsie. Następnie stawiam na nim drugą nogę i zaczynam przesuwać się w stronę Chase ‘a, który wisi kilka metrów dalej nad oknem niżej.
- Poczekaj – mówi szybko i próbuje zeskoczyć na parapet, ale nie udaje mu się to, ze względu na małą szerokość parapetu. Tylko muska butem jego kant, a potem z powrotem zawisa w tym samym miejscu, w którym wisiał przed chwilą.
Niesamowite, jaki ten chłopak ma refleks.
Nie słuchając polecenia ruszam w jego kierunku, powoli przesuwając się po gzymsie. Przechodzę ze trzy metry, gdy nagle noga ześlizguje mi się i zaczynam spadać ku ziemi. Serce wali mi jak oszalałe, nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Jedyną rzeczą, która przychodzi mi teraz do głowy jest to, że zaraz zginę. Lecę w dół ze świadomością uderzenia o twardą ziemię. Zamykam oczy i czekam. Czekam, i czekam na uderzenie, lecz takowe nie następuje.
Powoli, ze zdziwieniem otwieram jedno oko i widzę ziemię jakieś dwa metry ode mnie. Krzyczę ze strachu, lecz nagle przestaję zdając sobie sprawę, że wiszę.
Podnoszę głowę i widzę, jak Chase trzyma mnie za kostkę i trzyma, bym nie spadła na ziemię. Miałam rację myśląc, że ten chłopak ma dobry refleks. Złapał mnie w ostatniej chwili po raz drugi ratując mi życie.
- Mówiłem żebyś poczekała. - Jego głos jest cichy i spokojny. No, może nie spokojny, lecz uspokajający.
Powoli nabieram wdech, a potem wypuszczam powietrze próbując trochę spowolnić moje bijące jak młot serce. Podciągam się i chwytam ręką jego ramię, by móc chwycić się gzymsu. Gdy zawisam obok niego spoglądam w dół. Tak szczerze mówiąc, to wcale nie jest aż tak wysoko. Aczkolwiek gdyby skoczyć z takiej wysokości można by połamać sobie wszystkie kończyny. Ale nie zabić.
Jednak to nie zniechęca Chase ‘a do zrobienia tego głupiego czynu. Chłopak puszcza się kamiennego fragmentu ściany i ląduje na ziemi. Przewraca się na plecy po upadku przez siłę, z którą uderzył o grunt, lecz za chwilę wstaje i otrzepuje swoje ubranie. Zauważam na jego ramieniu długą ranę. Nie mam pojęcia skąd się wzięła, bo w pobliżu nie ma żadnego pręta, róży czy metalu, o który mógłby się przeciąć.
Teraz sama boję się skoczyć widząc to, co stało się Chaseowi. Nie mam zamiaru zeskakiwać z takiej wysokości ryzykując zdrowie.
- Ja nie zeskoczę – mówię stanowczo i jeszcze raz szacuję odległość między mną, a ziemią. Jakieś cztery metry. To sporo, zważając na to, że raz, bawiąc się na półtorametrowej drabince, spadłam z niej i złamałam sobie rękę. Więc wolę nie myśleć, co mogłoby mi się stać skacząc z czterech metrów.
- Złapię cię – zapewnia blondyn, lecz jakoś nie mogę mu uwierzyć. Ważę dobre sześćdziesiąt kilo, może nawet i więcej, a ciężar ten będzie spotęgowany przez nabranie prędkości podczas lotu.
- Nie sądzę… - zaczynam, lecz nagle moje ręce zaczynają ześlizgiwać się z kamiennego gzymsu. Próbuję się czegoś złapać, ale nie wychodzi, bo mam za bardzo spocone dłonie. Boże! Przecież nigdy mi się one nie pociły! Stopy, owszem. Pachy, owszem. Czoło, owszem. Ale dłonie?! Nigdy.
Jeszcze raz próbuję się podciągnąć, lecz brakuje mi już sił, aby się nawet utrzymać na kamiennym łuku. Puszczam go i znowu zaczynam lecieć w dół, znowu zdana na łaskę Chase ‘a, znowu przerażona, znowu myśląca tylko o upadku.
Ostatnie słowa, jakie przychodzą mi do głowy to, głupio zabrzmi, ale są to: JASNA CHOLERA! Wiem, nie fajne ostatnie słowa, ale zawsze lepsze od: „Matko Jedyna”. Nigdy nie byłam religijna i nie zamierzam taka być pod koniec mojego życia.
Już czuję, że zaraz mam uderzyć z impetem o grunt, już zbliżam się do ostatecznego punktu, gdy czuję na swoim ciele silne ręce chłopaka, któremu powierzyłam swoje życie. Trzy razy. Jestem mu za to dozgonnie wdzięczna.
- Dziękuję – mówię słabym głosem, bo wciąż nie mogę dojść do siebie po sytuacji, która miała przed chwilą miejsce. Serce wali mi jak szalone, oddech jest nierówny.
http://img821.imageshack.us/img821/3...73a198acac.jpg
-Nie ma, za co – wzrusza ramionami i odstawia mnie na ziemię, po czym natychmiast znów łapie, bo tracę równowagę. Opadam w jego ramiona i czuję, że cały świat zaczyna wirować. Kręci się w kółko i w kółko i w kółko, bez końca. No dobra, może nie bez końca, bo po jakiejś minucie kręcenie w głowie ustaje, a jego miejsce zajmują mdłości. Ale tym razem powstrzymuję się od zwymiotowania i próbuję stać o własnych siłach.
Chwieję się chwilę, ale po krótkim momencie łapię równowagę i staję prosto na baczność.
- Możemy ruszać – mówię poważnym tonem salutując.
- Tak jest, kapitanie – potakuje mi Chase, po czym robi wymarsz w głąb ogrodu. Trochę mi teraz przypomina takiego bardzo młodego kadeta, dopiero co przyjętego do wojska. Może Chase ma siedemnaście lat, lecz wygląda jakby był rok młodszy. Co oczywiście nie jest złe. Po prostu jest taki… niewinny? Nie, niewinny to on na pewno nie jest, bo niewinne osoby nie zabijają. On jest uroczy. Tak, to jest trafne określenie.
- Yyy, żołnierzu – mówię nieco zdezorientowana, - przecież wyjście jest z drugiej strony. – Wskazuję palcem przeciwległą stronę ogrodu i podnoszę brwi.
Na jego twarzy ponownie zagasza ten szelmowski, lecz za razem tajemniczy uśmiech. Naprawdę, nie mam bladego pojęcia, co temu chłopakowi chodzi po głowie, gdy przybiera taki wyraz twarzy. Jakby miał zaraz się na mnie rzucić i zasztyletować, albo zacząć całować.
Mam nadzieję, że to drugie.
- Nie generale, nie jest – i wyszczerza zęby w ogromnym uśmiechu. Jak uroczo wygląda, gdy się tak uśmiecha! Jak małe dziecko, które przed chwilą dostało wymarzoną zabawkę lub narysowało piękny obrazek i pokazywało go rodzicom.
Jakby nadal, gdzieś tam głęboko, siedziała jeszcze ta młodość, dzieciństwo, które utracił, gdy zamordowano mu ojca.
- Nie rozumiem – mówię. – Jak to możliwe? Przecież brama jest z drugiej strony. – Jeszcze raz wskazuję odległą część ogrodu.
- Zobaczysz – mówi pewnym głosem i odwraca się. Kieruje się w stronę muru, tak wysokiego, że ledwo mogę dojrzeć jego czubek stojąc pod nim. Cały obrośnięty jest bluszczem i innymi roślinami, delikatnie pnącymi się ku górze. Z niektórych wyrastają kolorowe kwiaty i różne, dziwne owoce, których nigdy w życiu nie widziałam.
- I co teraz masz zamiar zrobić, geniuszu? – Pytam i zakładam ręce na piersiach. Chase znów uśmiecha się szelmowsko i podchodzi tak blisko muru, że dotyka go prawie czubkiem nosa. Robi krok do przodu jakby chciał przejść przez środek i… Zamieram. Chłopak powoli zanurza się w mur jakby przechodził przez ścianę. Otwieram usta ze zdziwienia i też podchodzę do muru. Głęboko wciągam powietrze i przestaję oddychać. Wyciągam rękę, by dotknąć ściany, lecz przenika ona do środka białego muru. Wyjmuję ją i próbuję jeszcze raz. Ręka znów przenika przez ogrodzenie.
Nie mogę otrząsnąć się ze zdziwienia.
A co stało się z Chasem? Czy nic sobie nie zrobił? Gdzie się teraz znajduje?
- Gdzie jesteś? – wołam przestraszona, że mogło mu się coś stać. Nie słyszę odpowiedzi, więc krzyczę jeszcze raz. I jeszcze następny, lecz nadal nie słyszę odpowiedzi. – Chase?! – Teraz jestem przestraszona nie na żarty. – Chase?! – Podnoszę głos, bo może chłopak po prostu mnie nie usłyszał. Nadal brak odpowiedzi. Cała zaczynam się trząść ze zdenerwowania i strachu.
Nagle, niespodziewanie z muru wyłania się czyjaś ręka i chwyta mnie za nadgarstek. Krzyczę, lecz wtedy dłoń zaczyna ciągnąć mnie w swoją stronę. Szamoczę się na boki, walczę, próbuję ją nawet ugryźć, a tajemnicza kończyna nie ustaje.
http://img256.imageshack.us/img256/2...73ad98acbe.jpg
Przeciąga mnie na drugą stronę i dopiero po chwili uświadamiam sobie, że ta ręka należały do Chase ‘a. Zapewne wiedział, że nie mam najmniejszego zamiaru przechodzić przez mur, więc mnie przeciągnął bez mojej zgody.
- Czy ty zwariowałeś?! – zaczynam krzyczeć i wyrywam rękę z jego uścisku. – Wiesz jak się wystraszyłam?!
Chase parska śmiechem, lecz natychmiast się reflektuje.
- Nie, tak – mówi bardzo, aż za bardzo poważnie.
- Co „nie, tak”? – pytam, przedrzeźniając jego ton. Wyszło trochę chamsko, ale chyba tego nie zauważył.
- No, nie zwariowałem i wiem jak bardzo się wystraszyłaś. – Wzrusza ramionami i odwraca się by odejść. Zatrzymuję go i staję przed nim z założonymi rękami na piersiach. Zapewne trochę dziwnie to wygląda, gdy mam za długie rękawy i nie widać moich dłoni.
- Czy możesz mi wyjaśnić, co to do było – wskazuję na mur za moimi plecami, lecz za chwilę znowu zakładam ją na krzyż, z drugą na klatce piersiowej.
- Naturalnie – pada odpowiedź z ust chłopaka. Czekam, aż bardziej rozwinie swą wypowiedź, lecz to nie następuje. No super, ta jego szczerość i prostolinijność. Czego można było się spodziewać?
- To opowiedz mi o tym- żądam.

rudzielec 02.09.2010 16:47

Odp: "Łowcy cienia"
 
Po co do Hyde Parku? :D ja też żądam odpowiedzi :D
ej no odcinek wyszedł Ci świetnie tylko zgubiłaś w jednym zdaniu przy końcu słówko:

Cytat:

- Czy możesz mi wyjaśnić, co to do było – wskazuję na mur za moimi plecami, lecz za chwilę znowu zakładam ją na krzyż, z drugą na klatce piersiowej.
wskazuję ręką na mur

Ogólnie jest napisany o wiele lepiej od poprzedniego, widać, że się starałaś i przyłożyłaś, opisy przyrody i innych rzeczy bardzo mi się podobały :)

zastanawia mnie czemu tak mało ludzi tu zagląda, przecież to FS jest świetne!
ale nie martw się postaramy się to zmienić ;)
czekam na kolejną część! B)

Gold_Chocolate 02.09.2010 18:52

Odp: "Łowcy cienia"
 
To ja będę druga :D Super ci to wychodzi ; ) A Max superowo wygląda w ubraniu Chase'a :)Bosko,bosko i jeszcze raz bosko heheh :D

Panna Lu 02.09.2010 18:58

Odp: "Łowcy cienia"
 
Jest nareszcie. Lu czekało, czekało i się doczekało. :D

Opis pobojowiska, jakie znajdowało się w pokoju, gdy weszli do niego Max i Chase jest w porządku. Chociaż w kilku miejscach brzmi jakoś tak sztywno, a nieustanne powtarzanie, że coś "zostało spalone, poobdzierane, pobite", przeplecione "są jakieś tam" brzmi mało różnorodnie. Tak mi się to w ślepka rzuciło, to pomyślałam, że wspomnę. Mimo wszystko jednak ładnie podsumowałaś całość słowem "rzeź".

Cytat:

przechodząc około pięćdziesiąt metrów.
Nie piszę tego z całkowitą pewnością, ale tak mi się coś w łepku kołacze, że chyba poprawnie jest "przechodząc około pięćdziesięciu metrów". :D
Cytat:

inaczej nie umiem tego opisać, lecz jest to cudowny zapach. Podciągam bluzę do nosa i czuję jeszcze bardziej intensywny zapach. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż jest to najpiękniejszy zapach jaki kiedykolwiek czułam.
Zapach, zapach, zapach.
Cytat:

Podnoszę głowę i widzę, jak Chase trzyma mnie za kostkę i trzyma, bym nie spadła na ziemię.
Jakoś nie widzę sensu w stwierdzeniu "trzyma i trzyma". Nie w tym przypadku.

O, mnie z kolei dłonie pocą się zawsze i wszędzie, kiedy jestem w sytuacjach stresowych. Max mnie zadziwia. xD

Podsumowując, podoba mi się. Lubię, kiedy coś się dzieję. A jednak... wciąż mam taki dziwny niedosyt. I mam nadzieję, że kolejne odcinki będą co najmniej tak dobre, jak ten. :D

Bush 02.09.2010 19:23

Odp: "Łowcy cienia"
 
Cytat:

Napisał Panna Lu (Post 1298165)
. I mam nadzieję, że kolejne odcinki będą co najmniej tak dobre, jak ten. :D

Łohohoho, ja też mam taką nadzieję... No, ale zobaczymy na co mi moje zdolności pozwolą.

Searle 03.09.2010 18:20

Odp: "Łowcy cienia"
 
Odcinek chyba taki przejściowy - bez akcji. Mam nadzieję, że w następnym zaserwujesz nam trochę emocji :)

Ładne opisy.

Podobał mi się opis przejścia przez mur, a raczej rozterek Max przed przejściem :)

Cytat:

Cały marmur z kominka został porozbijamy
- porozbijany

Cytat:

lecz za razem tajemniczy uśmiech
- zrazem

Cytat:

- Czy możesz mi wyjaśnić, co to do było
- zjadłaś 'do cholery' i powinno to być pytanie, więc '?' na końcu :)

Master of Disaster 13.09.2010 19:33

Odp: "Łowcy cienia"
 
Hm, bardzo ciekawe. Zastanawia mnie, co z Charlie i Raphaelem. Czy któreś z nich przeżyło? Będę zaglądać, muszę się tego dowiedzieć. Aha, i wybacz, że wcześniej nie skomentowałam.

Aha, jedna uwaga:
Cytat:

Napisał zumzool
Na niebie powoli zaciągają się szare chmury zwiastujące ulewny deszcz. Zrobiło się szaro i ponuro

Moim zdaniem zdjęcie z biegnącą Max jest trochę za jasne, zważywszy powyższy opis... Jak chcesz, mogę Ci je przerobić za pomocą GIMPa, to akurat nie powinno być trudne.


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 08:26.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023