TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   Moonlight Falls (OD 18 LAT!) (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=66305)

Myrtek 15.09.2012 00:55

Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
TREŚCI TYLKO DLA OSÓB OD 18 LAT - WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. JEŚLI NIE MASZ 18 LAT BĄDŹ NIE CHCESZ ICH OGLĄDAĆ, WYJDŹ Z TEMATU!






To mój debiut w dziale "Fotostory". :D
Nie będę nikogo prosić o wyrozumiałość, bo uznaję się za forumowego starego wyjadacza.
Swoją przygodę z forumową twórczością rozpoczęłam dość dawno temu w czasach, gdy "opowiadamy jak sobie gramy" był tematem zbiorczym.
Wystartowałam z niewymagającą historią o simce Alice. Z czasem historia zaczęła nabierać prawdziwej fabuły. Z powodów technicznych opowiastka ta została niestety zakończona. Po długich przygotowaniach umieściłam "Moonlight Falls", czyli Fotostory pod przykrywką OJSG. Ponad rok temu forumowicze mogli czytać poniższą historię.
Po długich namysłach zdecydowałam się, że MF zostanie przeniesione. Mam nadzieję, że nie utracę stałych czytelników, a wręcz zyskam nowych. :fun:

Zapraszam na "Moonlight Falls" w wykonaniu Myrtka i uprzedzam - opowieść z czasem zyskuje na ciekawości. ;)










Pierwszy raz od kilku lat, po raz kolejny przekroczyłam granicę miasteczka Moonlight Falls. Wszystko, co znajdowało się w Bridgeport, zostawiłam za sobą. Tym razem jednak byłam zmuszona tu zamieszkać i wizja bycia niemalże odciętą od świata przyprawiała mnie o dreszcze. Na szczęście znajdę schronienie pod skrzydłami mojej babci, Odette, która ponownie się o mnie zatroszczy, jak to było co rok, odkąd skończyłam 5 lat. Wraz z dobiciem do "szczęśliwej" trzynastki, kontakt się urwał. Nie wiem jak babcia wygląda, czy zmieniła się jakoś szczególnie, lecz miałam nieskrywaną nadzieję, że nadal jest tą samą, kochaną kobieciną, której celem było zaopiekować się każdym pokrzywdzonym przez los człowiekiem. Zapraszała ich do domu, użyczyła łazienki, ugotowała smaczny, syty obiad i pozwalała im zarobić parę groszy - to zaopiekować się ogrodem, zrobić zakupy czy pomóc posprzątać dom. Boję się, że od tego czasu stała się zupełnie inną osobą i to ona jest właśnie powodem zerwanych więzi.
http://i.imgur.com/p3mzL.jpg

Samochód zatrzymując się, wyrwał mnie z zamyślenia. Ciężko westchnęłam, gdyż wyjście na zewnątrz jest równe rozpoczęciu nowego etapu w życiu, czego się śmiertelnie obawiałam. Poczułam na karku wilgotnawy wiaterek. Kierowca taksówki wyręczył mnie, wyciągając walizki z bagażnika. Jeszcze raz wzięłam głębszy wdech i chwyciłam klamkę. Nie musiałam zapłacić za zapewne horrendalnie drogi przejazd, ponieważ taksówkarz był wieloletnim przyjacielem mojego ojca i specjalnie dla mnie zamiast wypoczywać w domu biorąc dzień wolny, wiózł mnie przez niemal pół kraju.Uścisnęłam mężczyźnie dłoń na pożegnanie, po czym pośpiesznie wrócił do samochodu.
http://i.imgur.com/AqzuB.jpg



Na ganku stała ona - srebrnowłosa, zniecierpliwiona staruszka. Widząc mnie, szeroko się uśmiechnęła i w miarę swoich możliwości szybko podeszła. Wyściskała mnie tak, jakby chciała jednego ranka odpracować lata rozłąki. Odsunęła się o kilka centymetrów i dokładnie przeglądała każdy milimetr mojej twarzy.
- Strasznie mi wyrosłaś - powiedziała wzruszona.
- Ale wciąż jestem twoją małą, pyzowatą Faye. - odparłam również ucieszona widokiem kochanej osoby.
http://i.imgur.com/v9itY.jpg

http://i.imgur.com/bODmR.jpg

http://i.imgur.com/Q2l9F.jpg

Spojrzałam na dobrze mi znany budynek. Ściany wiekowego domu od lat w żółtym kolorze, ogród zapełniony kwiatami, krzewami i roślinami rodem z baśni. Stare drzewo, na którym ćwierkające wesoło ptaki założyły gniazdo oraz ciepło bijące od domu postawionego w czasach wiktoriańskich.
http://i.imgur.com/IyjLQ.jpg

Wniosłam torby do środka i wypiłam szklankę wody z lodem. Kilkaset mililitrów cieczy potrafi sprawić, że człowiek czuje się, jakby uwolniono go z długiego pobytu w lochach.
http://i.imgur.com/4fCy5.jpg



Zaledwie dzień przed moim przyjazdem tutaj, ciężarówka przywiozła meble z dawnego domu.
Na myśl o ostatnich wydarzeniach poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Za każdym razem widząc te obrazy, wylewam z siebie hektolitry łez. Potrząsnęłam delikatnie głową, by odgonić świeże, smutne wspomnienia. Z pomocą babci udało mi się zataszczyć walizki na górę. Weszłam do pierwszego pomieszczenia po prawej. To był zupełnie inny pokój niż ten, który pozostawiłam pięć lat temu. Wcześniej mieszkał tu mój ojciec. Istniał sobie czysty i niezamieszkany, dopóki szalone dziecko nie wparowało do środka, robiąc z niego istną rupieciarnie. Nawet na strychu zawalonym różnymi gratami, panował mniejszy bałagan. Gdy stałam się lekko zarozumiałą pannicą przeszkadzało mi wszystko - od położenia pokoju do wystroju w typowo sportowym stylu, gdyż mój ojciec był kapitanem szkolnej drużyny futbolowej. Aż dziw, że mając przed sobą tak wspaniałą przyszłość na boisku, został pracownikiem firmy zajmującej się nieruchomościami.
Miałam za złe babuni, że wydała pieniądze na remont - ściany wcześniej zaklejone tapetą ze sprzętem sportowym, nagle przybrały barwę lilii wodnej, rozświetlając przy tym pokój. Pożółkły abażur zapewne wylądował w śmietniku. Miałam taką nadzieję. Gwoździem programu okazało się białe łóżko. Byłam zła, ale zarazem wdzięczna babci, że z własnej kieszeni zapłaciła za tak wiele. Nie wiedziałam jak się jej odwdzięczyć.
http://i.imgur.com/GI9kW.jpg

http://i.imgur.com/0rIlH.jpg

http://i.imgur.com/gZ3be.jpg

http://i.imgur.com/6sfOR.jpg

Po wielogodzinnej podróży byłam wyczerpana. Plułam sobie w brodę, że nie wybrałam przelotu samolotem. Niestety nie śmierdzę groszem, a od babci zbyt wiele pieniędzy (nawet o tym nie wiedząc) wyciągnęłam.
Położyłam się na łożu i owinęłam kołdrą z satynowego materiału. Super - myślę - kolejny dług do spłacenia. Jak ja nienawidziłam długów.
Po wędrówce po całym łóżku i towarzyszącemu niepokojowi przed życiem w nowym miejscu wiedziałam, że powitam rówieśników z pięknymi worami pod oczami. Dopiero około czwartej nad ranem zasnęłam w pozycji embrionalnej. Przez koszmary, z których nie potrafiłam się wybudzić, czułam się, jakbym w ogóle nie spała. Co najgorsze, niemal codziennie śniło mi się to samo - śmierć rodziców.
http://i.imgur.com/Ahsdy.jpg

Słoneczne popołudnie. Mimo zakończonego urlopu, wakacyjną aurę wciąż czuć wokoło. Upał daje się we znaki, ale to tylko wywołuje jeszcze szerszy uśmiech urlopowiczów. Szczególnie zadowoleni z gorąca są Emily i Richard Morgan. Wracają nowoczesną autostradą do swojego domu, gdzie czeka na nich córka nieco stęskniona za rodzicami. Przepełnieni szczęściem wciąż czują się, jakby opalali się na plaży w jednym z największych kurortów w Stanach Zjednoczonych - Sunset Valley. Nie mogli uwierzyć w słowa przewodnika wycieczki, który opowiadał o historii miasta. Niespełna dwadzieścia lat wcześniej, Sunset było sennym miasteczkiem, a ludzie tam żyjący nie potrafili skorzystać z faktu, że mieszkają na półwyspie słońca i jest to jedne z najbardziej nasłonecznionych miejsc w kraju. Dopiero Ireneusz Landgraab postanowił wykorzystać potencjał okolicy i utworzył z niego kurort turystyczny, gdzie ludzie przyciągnięci pogodą, klubami, plażą i oceanem pozostawiali tu wielkie pieniądze, dzięki czemu turystyka rozwinęła się w tak szybkim tempie.
Jednak nie każdy mógł pozwolić sobie na odrobinę luksusu. Doskonale o tym wiedział kierowca ciężarówki. Wyczerpany przymyka powieki, straciwszy przytomność. Małżeństwo nie ma szansy na uniknięcie kolizji. To trwa sekundy. Oba auta, jak to na autostradzie, sunęły z zastraszającą szybkością, tak więc siła nacisku sprawia, że osobówka zostaje doszczętnie zgnieciona. Krew, policja i łzy. Rozłąka, bez możliwości pożegnania.

http://i.imgur.com/I3t09.jpg

Tak jak myślałam, pod moimi oczami zagościły sine worki. Dobrą chwilę spędziłam przed lustrem, maskując oznaki zarwanej nocy. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w swoje odbicie.
"Czas do szkoły Faye" - rozkazałam sobie niechętnie.
http://i.imgur.com/BqLO3.jpg

http://i.imgur.com/qWk5T.jpg

Budynek, przed którym stanęłam był mały, w porównaniu do mojej starej szkoły. Obie budowle były swoimi przeciwieństwami. W Bridgeport wszystkie uczelnie odnowiono bądź postawiono nowe. Każdy uczeń w czasie zajęć miał do dyspozycji osobistego tableta. Parking był kilkupoziomowy, więc każdy posiadacz lamborghini nie musiał się martwić o swoje cacko. Zaś tutejsza szkoła średnia, wyglądała niczym wiekowy zamek - albo raczej jego część, która przetrwała do czasów dzisiejszych.
W środku również nie świeciło po oczach ekstrawagancją i zmodernizowaniem. Była to zwykła szkoła, dla normalnych ludzi.
http://i.imgur.com/gQANS.jpg

http://i.imgur.com/Ahxrv.jpg

Udałam się jeszcze do sekretariatu po plan lekcji. Przycupnęłam na krześle przed owym pomieszczeniem i dokładnie przeanalizowałam kartkę. No cóż, może lekcje wcześnie rano nie są zadowalające, ale przynajmniej harmonogram został ułożony tak, by móc spokojnie przejść do następnej klasy. Już na początku liceum, klasa o profilu matematycznym, została odsunięta na bok i traktowano nas jak wyrzutków. Dostaliśmy również najgorszy plan. Oczkiem w głowie dyrektora byli ci z artystycznej. Taka polityka panowała w Bridgeport.
http://i.imgur.com/tKfxF.jpg

http://i.imgur.com/o64py.jpg


Zgodnie z tym, co wydrukowano na papierze, pierwszą lekcję miałam mieć ze swoim wychowawcą, niejakim Andrew Johnsonem. Nie trudno było się odnaleźć. Ba, w ciągu trzydziestu minut opanowałam pół szkoły.
W klasie wszyscy pozajmowali swoje miejsca. Niezłą opinię sobie wyrabiam. Przekraczając próg, usłyszałam szum i poruszenie. Nauczyciel widząc mnie, uśmiechnął się zachęcająco i gestem dłoni rozkazał uczniom zamilknąć.
- Przedstaw się - rzekł mrugając do mnie.
http://i.imgur.com/tmno0.jpg

http://i.imgur.com/MFq2h.jpg

Przełknęłam głośno ślinę i uśmiechnęłam się blado. Wszyscy wpatrzeni byli we mnie jak w obrazek.
- Nazywam się Faye Morgan i przeprowadziłam się tutaj z Bridgeport. - zaprezentowałam się nieśmiało, jak najbardziej minimalistycznie.
- Miastowa - prychnął ktoś w drugim rzędzie. Stawiałam na tlenioną blondynkę.
Nauczyciel zauważywszy, że więcej ze mnie nie wyciągnie, zbawił mnie, pozwalając mi usiąść. Były może trzy wolne miejsca, jednak zajęłam to w drugim rzędzie, przy oknie.
http://i.imgur.com/vHM1A.jpg

http://i.imgur.com/y61bR.jpg


Reszta lekcji minęła... fatalnie. Cały czas czułam na sobie dziesiątki par oczu, wpatrujących się z niedosytem. Niemal każdy upiornie świdrował mnie wzrokiem. Na zajęciach z wychowawcą, na chwilę przestałam być pod ostrzałem. Do klasy wparowała kobieta nieco przy kości, z trwałą wyglądającą niczym hełm wojenny.
- Jak co roku, zorganizujemy bal pożegnalny z latem. Potrzebujemy ochotników, którzy zabiorą się za przygotowanie przyjęcia. - powiedziała, a następnie przeczytała z fiszki listę rzeczy, które będzie trzeba wykonać.
Moja ręka wystrzeliła w górę. Cóż miałam innego do roboty po szkole? Sądzę, że życie nocne ogranicza się tu wyłącznie do jednej spelunki. No, może dwóch.
Kobieta zdumiona moim entuzjazmem wytrzeszczyła oczy. Rozkazała mi przyjść po lekcjach do sali numer 12.
Opuściwszy nas, ostatnie minuty do dzwonka zleciały zadziwiająco szybko.
Udałam się we wskazane miejsce, przydzielono mi zadania i otrzymałam szczegółowe informacje na temat balu.
http://i.imgur.com/LDNe2.jpg

http://i.imgur.com/o7jYP.jpg

http://i.imgur.com/MIoz3.jpg

http://i.imgur.com/emX5Y.jpg


Nie śpieszyłam się do domu. Babcia wybrała się ze znajomą na targ staroci, zorganizowanym w malutkim miasteczku oddalonym o kilka kilometrów. Tak więc do wieczora tkwiłabym sama w domu, nie mając co ze sobą począć.
Postanowiłam poznać okolicę uczelni. Przeszłam się za szkołę, gdzie znajdowały się boiska, bieżnia i inne sportowe obiekty. Na jednym z nich odbywał się trening. Dwudziestu dwóch spoconych, wyjątkowo przerośniętych nastolatków rzucało się wzajemnie na siebie. Przeszłam wzdłuż płotu i bacznie oczekiwałam zakończenia. Nie po to, by poznać wynik, rzecz jasna. Czekałam, aż któryś z zawodników w końcu ściągnie górę stroju i ujrzę wyrzeźbiony kaloryfer, lecz tuż po gwizdku wszyscy wybiegli do szatni. Zawiedziona przysiadłam na trybunach.
http://i.imgur.com/QeH6x.jpg

http://i.imgur.com/L1LB9.jpg

http://i.imgur.com/Wxq44.jpg

http://i.imgur.com/9mzXY.jpg

http://i.imgur.com/OTnqQ.jpg

http://i.imgur.com/RBdni.jpg

http://i.imgur.com/CVXqn.jpg

http://i.imgur.com/bLml9.jpg


Nie miałam ochoty już więcej spacerować, więc wsiadłam do swojego poczciwego auta i wróciłam do domu. Drzwi frontowe nie były zamknięte na klucz.
- Babciu? - zawołałam ostrożnie wchodząc do środka.
- Tutaj, tutaj, w jadalni. - usłyszałam jej serdeczny głos.
Rzuciłam kluczyki na dębową komódkę i poczłapałam do owego pomieszczenia.
http://i.imgur.com/FkqGu.jpg

http://i.imgur.com/PGzro.jpg


- Myślałam, że wrócisz później - zarzuciłam, siadając naprzeciw niej.
Odłożyła swoją ulubioną gazetę i zdjęła okulary.
- Ech, nie warto. Jedynymi tam prawdziwymi starociami byłyśmy my. - wytłumaczyła, puszczając do mnie perskie oko.
http://i.imgur.com/KnZss.jpg

http://i.imgur.com/AOQEA.jpg

Przez chwilę jeszcze rozmawiałyśmy, a później zabrałyśmy się za ugotowanie kolacji. Zjadłyśmy w ciszy. Zapewne dlatego, że nas obie dopadało zmęczenie.
http://i.imgur.com/FgAAs.jpg

http://i.imgur.com/MKkkR.jpg


Umywszy się, przebrałam się do piżamy i wskoczyłam pod kołdrę. Gdy byłam bliska snu, z tego stanu wyrwały mnie jakieś dźwięki. Piskliwa muzyczka wydobywająca się z telewizora. W półprzytomna zeszłam na dół i zastałam babcię śpiącą na kanapie. Nie była nawet w stanie obejrzeć swojego ukochanego teleturnieju. Wyciągnęłam z kredensu rudy koc z frędzlami i okryłam nim staruszkę, która odpłynęła w krainę morfeusza. Zgasiłam wszystkie światła i powróciłam do swojego pokoju.
http://i.imgur.com/GpBqa.jpg

http://i.imgur.com/2gPE6.jpg

http://i.imgur.com/vGSXu.jpg

http://i.imgur.com/NQ6PS.jpg


Znów dręczył mnie ten sam koszmar. Obudziłam się oblana potem, ciężko dysząc. Zerknęłam na zegar. Pokazywał piątą nad ranem. Wiedząc, że już nie uda mi się ponownie zapaść w sen, Położyłam się, tępo wpatrując w sufit. Od teraz tak będzie wyglądać moje życie. Conocne koszmary, brak siły, szkoła, spędzanie czasu z babcią. Muszę się do tego przyzwyczaić.
http://i.imgur.com/iSBxY.jpg

http://i.imgur.com/r0qb6.jpg



Serdecznie zapraszam do komentowania! :)

easey 15.09.2012 06:34

Odp: Historie by myrtek
 
PIERWSZA!!!!!!

Tak długo czekałam :( Odcinek ci wyszedł wspaniały, uwielbiam cię czytać (ty wiesz :D), Faye jest nieziemsko piękna, jej babcia też całkiem niezła B) Czekam na następne odcinki, bo jestem bardzo cziekawa co wymyślisz :P

http://media.tumblr.com/tumblr_m2afpcA3YN1qcoa6s.gif

(...ty kiedyś myślałaś, że ja zapomniałam o Robercie i Ali...ich nie da cię zapomnieć!)

Chwalisława 15.09.2012 07:44

Odp: Historie by myrtek
 
Po prostu nie wiem co napisać! Jestem wniebowzięta tym odcinkiem. Tak jak napisała easey odcinek wyszedł wspaniały. Warto było tyle czekać. Fayne jest śliczna. Jestem ciekawa twoich dalszych pomysłów i oczywiście czekam na więcej! <3

Skylinn 15.09.2012 07:54

Odp: Historie by myrtek
 
OŁ JE!
W końcu się doczekałam! Odcinek jest super, naprawdę, Faye jest śliczna, a nowy serial zapowiada się super!
Masz talent, dziewczyno! :)

leetnia 15.09.2012 08:03

Odp: Historie by myrtek
 
Jejkujejkujejku!!!! MEGA! Masz niesamowity talent, pierwszy odcinek tak wciąga, że nie mogę już się doczekać następnego! Właśnie, kiedy dalsza część? Chcemy więcej! ;P;D

Sqiera 15.09.2012 09:28

Odp: Historie by myrtek
 
no no odcinek super!! wreszcie się myrtku doczekaliśmy i chcemy więcej !! :)

Zielona Herbata 15.09.2012 09:43

Odp: Historie by myrtek
 
No no no,widać,użyta moja pomoc,co w kadrach 8)

Zapowiada się hipsteraśnie fajnie,jestem pod wrażeniem,czekam na następny odcinek ! <3

Juhas 15.09.2012 10:04

Odp: Historie by myrtek
 
No Myrtku, jestem naprawdę pod pozytywnym wrażeniem :)

Czytając losy Alice (a przeczytałem całość z wielką aprobatą) czekałem na następny odcinek. Kiedy okazało się że już nie będzie kolejnych jak większość Twoich widzów zawiodłem się i oczekiwałem na tą powieść.
Nawet nie mówię że było warto, to przecież oczywiste ;):)

Bohaterka o pięknym imieniu jest jakże piękna i olśniewająca, wielka szkoda że spotkał ją taki wredny los, jednak cierpienie napewno ma tu duży wkład w fabułę, bardzo dobrze oddajesz jej emocje pisząc :) To bardzo duży plus :)

Będę miał do Ciebie chyba kilka pytań technicznych, ale to już raczej na linii prywatnej ;) Ciekaw też jestem czy stawiasz na realizm, czy w związku z tym tajemniczym otoczeniem dasz się namówić na jakieś stwory okultystyczne ;)

Napewno tak czy siak będzie wspaniale, teraz tylko pozostaje nam czekać na część drugą :)

Pozdrawiam :)

Spectrum 15.09.2012 10:33

Odp: Historie by myrtek
 
Wielki powrót!
Odcinek był świetny. Zdjęcia i tekst idealne, wszystko dopracowane w każdym szczególe : >
Nie wiem co jeszcze napisać, może tylko tyle, że z niecierpliwością czekam na następny odcinek, a ze swoim OJSG się schowam : )

EFF 15.09.2012 12:08

Odp: Historie by myrtek
 
No SUPER historia, bardzo mi się podoba, Faye jest śliczna, co ty robisz że tworzysz tak pięknych simów.?.! Zachwyciła mnie też grafika i detale, dlatego z niecierpliwością czekam na c.d. <3 ;)

Laselight 15.09.2012 12:55

Odp: Historie by myrtek
 
Cytat:

Napisał Juhas (Post 1579927)
Ciekaw też jestem czy stawiasz na realizm, czy w związku z tym tajemniczym otoczeniem dasz się namówić na jakieś stwory okultystyczne

Chyba Faye się zmieni w wilkołaka.

Zmusiłam się do przeczytania odcinka i warto. Gdyby to było w dziale Fs to bym nawet nie zajrzała.
Czekam na odcinek 2.

Katherine 15.09.2012 17:15

Odp: Historie by myrtek
 
O mój Boże! Jaka Faye jest śliczna! A historia na pewno będzie świetna! A domem babci jestem zachwycona, ja nie umiem robić domów, a jak juz to jakieś ultra dziwne, albo makabryczne. :D. Kiedy następny odcinek?

Mile 15.09.2012 18:33

Odp: Historie by myrtek
 
Świetny odcinek, wspaniały opis. W sumie myślałam, że to będzie historia o młodej dorosłej a nie nastolatki ale i tak jestem ciekawa jej dalszych losów. Podobają mi się ujęcia w szkole dużo pracy w to włożyłaś. :)

Stephenowa 15.09.2012 20:39

Odp: Historie by myrtek
 
Aaaw, Faye to ślicznotka! A jej babcia wygląda sympatycznie. :)
Nie to, co ta blondi ze szkoły.
Pff.
Ale zapowiada się super, z resztą jak każda Twoja historia. :D:D
Czekam na więcej!

ney 15.09.2012 21:41

Odp: Historie by myrtek
 
AAAAAAA! Faye jest piękna a wręcz śliczna! babcia też niczego sobie ;D

Historia naprawdę zapowiada się faajjnniiee:) Będę oglądać na bierząco :)

Vaniliowa 15.09.2012 21:46

Odp: Historie by myrtek
 
Robisz śliczne simki! <3 Faye jest tak piękna jak Ali.
A historia mnie znowu wciągneła.
Ja nie wiem jak ty to robisz!
Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.

anie_1981 15.09.2012 23:17

Odp: Historie by myrtek
 
Ty to piszesz prawdziwą prozę! :P Świetna historia. Czekam na więcej.

iness92 16.09.2012 21:13

Odp: Historie by myrtek
 
Historię Alice i Roberta czytałam chyba już ze 3 razy, i za każdym razem była tak samo wciągająca, podziwiam Cię!

Nowa historia - moim zdaniem pierwszy odcinek w niczym nie ustępuje przygodom Alice, no może ciężko się przyzwyczaić do czytania w pierwszej osobie, ale myślę, że to kwestia czasu, o ile tylko będziesz często dodawała nowe odcinki. ;)

Tak więc mrytku, autorko mojego ulubionego OJSG, nie każ nam długo czekać! :D

Kicaj 16.09.2012 23:44

Odp: Historie by myrtek
 
No cóż, to ja niestety muszę Ci dać po łapkach. Sama wiesz, że wysoko postawiłam Ci poprzeczkę i nie będę za każdym razem oględnie pisać: "ale super!".

Zacznę od tego co mi się podoba. Świetne zdjęcia! Kadry i zbliżenia -majstersztyk. Całe otoczenie wypieszczone i wygładzone. Pełen szacun.

No i teraz gorsza strona medalu.
Od strony technicznej... powiem tak: nie jest dobrze. W pewnych momentach tekst jest niespójny i gubię się. Niektóre zdania są napisane jakby na siłę, co mnie raczej dziwi, bo nie masz najmniejszego problemu z płynną, dobrze skonstruowana wypowiedzią.
Dużo błędów w tekście. Drobnych, ale jednak. Liczby piszemy słownie (sama mi ostatnio zrobiłaś przytyk ->15). W dodatku pogubione spacje, literówki...
Pierwszoosobowa narracja teoretycznie jest prostą formą, ale pełną pułapek. Popracuj nad tym.
Wiesz, że nie jestem znawcą, a wszelkie moje uwagi mają na celu zmotywowania Cię do cięższej pracy -bo nie powiem, mamy wobec Ciebie wysokie wymagania.

No nic, czekam na następny odcinek. Może po prostu ten pierwszy, jest taki, a nie inny i reszta będzie lepsza?

tallje 19.09.2012 17:36

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Czyta się jak dobrą książkę, serio : p
Znowu świetna historia, piękna bohaterka...Czekam na więcej, może ze szczyptą magii?

nmin 19.09.2012 22:06

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wydaje mi się, że brunet z dwudziestką jest wampirem albo wilkołakiem? Ma dziwne oczy. I pewnie nieprzypadkowo znalazł się na dwóch zdjęciach? :D

Świetny odcinek, czekam na kolejne :)

BTW, podoba mi się taksówkarz, jest taki naturalnie przystojny. Ja nie umiem robić facetów, wychodzą mi jakieś plastusie.

Chewbacca 20.09.2012 16:15

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Według mnie za dużo skupiasz się na szczególach i traktujesz to trochę ja FS... Co w sumie nie zmienia faktu, że szykuje się kolejna świetna historia w twoim wykonaniu. Chociaż nie ukrywam, że szkoda mi trochę tego co stało się z Larą Croft. :D Czekam na dalszą część i mam nadzieje, że mi szczęka opadnie. :)

Sqiera 20.09.2012 23:04

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał Chewbacca (Post 1581617)
Chociaż nie ukrywam, że szkoda mi trochę tego co stało się z Larą Croft. :D Czekam na dalszą część i mam nadzieje, że mi szczęka opadnie. :)


tak tak tak, mi też było szkoda. Aż sobie dziś odtworzyłam twoją historię o Alice .... to było coś. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz nas, swoich stałych czytelników i to będzie również coś extra (jakby nie patrzeć poprzeczkę zawiesiłaś tak wysoko, że mi jest aż wstyd wogóle zaczynać cokolwiek w OJSG :P )

P.S. kiedy następny odcinek ??

Pink Panther 21.09.2012 15:23

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Na początek powiem Ci, że masz wielki talent i powinnaś zacząć pisać książkę - mówię tutaj całkiem poważnie. Możliwe, że wyćwiczyłaś sobie to właśnie w OJSG - nie wiem, bo poprzednich historii nie czytałem. Ale takie lekkie pióro to naprawdę dar, który trzeba pielęgnować ;)

Powiedziałbym, że Faye jest piękna, ale przez jej usta powiem tylko "ładna" :P Za to jej babcia - bardzo ładna. Taka typowa staruszka, która piecze ciasteczka dla swoich wnuków. Bardzo ją polubiłem :)

Żal mi rodziców dziewczyny. Stracić ich w tak młodym wieku to chyba najgorsze, co może być :/

Mam nadzieję, że Faye odnajdzie się w nowej szkole :rolleyes:

Już nie mogę się doczekać nowego odcinka :D

eyvee 24.09.2012 09:15

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Zarabista historia! Ja juz chce kolejny epek, Faye jest niesamowita i jeszcze nowa szkola....kurcze ;D Cos czuje bedzie bardzo ciekawie w kolejnych epizodach, a ta zgraja przepoconych chlopakow jak trenuja hahaha xD Super ci wyszlo, szacun i czekam na next!

Myrtek 29.09.2012 22:23

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cześć wszystkim! :)

Niektórzy z was pewnie zauważyli, że trochę długo nie dodaję następnego odcinka. Wiem, wiem.
Ale wiedzcie, że mam dość poważny powód.
Otóż miałam spory problem z grą i musiałam zrobić reinstalkę.
Na szczęście mam wszystkie dane (oprócz downloads, które muszę znów skombinować).
Do tego dochodzi jeszcze ogrom nauki.
Tak więc sama nie wiem, kiedy pojawi się drugi odcinek.
Nie kończę z tym OJSG! tak dla jasności.
Następna część najszybciej może pojawić się w pierwszy weekend października, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli.
No cóż, tak to jest, gdy człowiek skusi się na mody.

Byście mi wybaczyli tymczasową przerwę, daję kilka zdjęć Faye oraz z chęcią odpowiem na pytania i podam jakieś smaczki z serii ^^

http://i.imgur.com/1Flwr.jpg

http://i.imgur.com/iprrm.jpg

http://i.imgur.com/FmcGb.jpg

http://i.imgur.com/QDEHq.jpg

http://i.imgur.com/VTnKe.jpg


:)

Stephenowa 29.09.2012 22:43

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye ma ładne oczy, ale na tych zdjęciach w ciemnościach jej szczęka wygląda na strasznie.. kanciastą? Ale poza tym, to jest piękna. :)
Z niecierpliwością czekam na następny odcinek. :)

anie_1981 29.09.2012 22:52

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja tam nie uważam, by była kanciasta... Bardzo ładna babka :D A co do modów, to wszystko zależy od zestawu modów jaki się ma, niektóre mają konflikty. Można też dobrać złego moda do swojej wersji gry. Mało tego, nawet obiekty Store mają ze sobą konflikty! Zwłaszcza te tzw. "specjalne" (czyt. "specjalnej troski" :P ), jak kociołki, frytkownice itd.

Katherine 29.09.2012 23:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ostatnie mi się najbardziej podoba! Takie.. w stylu modelki. :) No to teraz czekam na dwie rzeczy :
- nowy sezon TVD
- Twoje OJSG

nmin 29.09.2012 23:12

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye wcale nie ma kanciastej szczęki, chociaż fakt, że ma dość wydatną dolną wargę - ale czy istnieją ideały? Jeśli Faye ma grać w OJSG zwykłą dziewczynę, jakich wiele, to nie może być w 100% perfekcyjna, wystarczy 90% ;) Mnie się baaardzo podoba. Te usta nadają jej wygląd lekko nadąsanej, albo może zwyczajnie zamyślonej dziewczyny?

Ty, myrtek, lubisz chyba takie usta? Faye od początku wydaje mi się bardzo podobna do Alice, ona też takie miała. Myślałam nawet, że zrobiłaś ją na bazie tej Simki. Po przyjrzeniu się nie jestem już tego taka pewna, ale usta ma podobne, albo to tylko moje wrażenie.

Myrtek 29.09.2012 23:29

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dzięki, że uważacie ją za ślicznotkę. Powstało kilka wersji panny Morgan, więc dobra być musi. :P

Wiem, że lubuję się w ogroomnych ustach, ale myślę, że jest to spowodowane tym, iż sama bym chciała mieć większe. ;)
nmin Faye nie jest tworzona na bazie Alice. Jest to przeróbka innej mojej simki

Kjalvör 30.09.2012 09:33

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja ubustwiam simki, które są charakterystyczne. Zdarzają się osoby, które tworzą same "idealne" simki o idealnych proporcjach i wszytkie są identyczne. Faye jest przepiękna,a jej usta bardzo mi się podobają <3.

Myrtek 05.10.2012 14:09

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Niestety, moi drodzy.
Oficjalnie oświadczam wszem i wobec, że Moonlight Falls nie będzie. Nie będzie nowych historyjek, zdjęć, niczego.



Nawet reinstalacja nie pomogła, a dla głupiej gry przeinstalować systemu nie będę.
Jestem wściekła. Nie, to mało powiedziane, ale używanie wulgaryzmów jest zabronione.
No cóż, trudno. Dziś w nocy miał się pojawić drugi odcinek. Mam napisanych pięć odcinków, ale po co, skoro i tak nie mam jak zdjęć robić?
Teraz tylko czekać, jak za kilka miesięcy zamkną nieaktywny temat.

nmin 05.10.2012 16:23

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał myrtek (Post 1587509)
Mam napisanych pięć odcinków, ale po co, skoro i tak nie mam jak zdjęć robić?

Wiem, wiem, nie o to chodzi w tym dziale, ale chętnie bym sobie chociaż poczytała:rolleyes:

Katherine 05.10.2012 16:45

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie.. no weź! Przeinstaluj system! Bez twojego OJSG nic nie będzie zarąbiste!

Nie rób nam tegooo.. Możemy czekać, nawet długo ale nie przestawaj pisać historyjek!

Vaniliowa 06.10.2012 10:59

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie, tylko nie to!
Nie rób nam tego, bo bede plakac :(

Myrtek 13.10.2012 00:09

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
http://i.imgur.com/MGMPk.png


Odcinek 2 "Nowy etap"

Wzięłam ostatni kęs płatków owsianych i łyk soku pomarańczowego. Umyłam powoli, acz dokładnie naczynia, a następnie leniwym krokiem wyszłam na dwór. Niebo było bezchmurne i mimo wczesnej godziny, słońce porządnie prażyło. Stałam chwilę przed samochodem, upajając się przyjemnym ciepłem. To pewnie ostatnie słoneczne dni w tym roku. W Moonlight Falls, najdłużej trwa jesień, która wcale nie objawia się wielokolorowymi liśćmi. Pada, wszędzie jest błoto oraz wieje przeszywający wiatr.
http://i.imgur.com/7Em1t.jpg

Babcia wybrała się wczesnym rankiem na targ, by zakupić świeże owoce i warzywa. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że naprawdę rzadko bywa w domu. Ciągle gdzieś wychodzi.
Drugi dzień w szkole, był następnym zaznaczonym punktem na liście mojej żałosnej egzystencji. Tylko jedna uczennica ośmieliła się do mnie podejść. Niejaka Grace, która okazała się całkiem miła. Z własnej woli pokazała mi, gdzie znajdują się poszczególne sale. Trudno było uwierzyć, że jest moją rówieśniczką. Jej dziecięca twarz obsypana piegami oraz duże, okrągłe oczy sprawiały wrażenie słodkiej dziewczynki. Również jej ubiór czy postawa mogły zmylić niejedną osobę. Gustowała raczej w stylu przykładnej, pracowitej uczennicy, chodzącej na każdą kościelną mszę.
Do końca tygodnia odwołano lekcje wf-u, ponieważ w czasie wakacji podjęto się gruntownego remontu sali gimnastycznej, lecz nie zdążono przed rozpoczęciem roku szkolnego. Cieszyłam się z uniknięcia ewentualnych upokorzeń w pierwszym tygodniu. Jeszcze tego by było mało, gdybym złamała nogę podczas wspinania się na linę.
http://i.imgur.com/vOpgc.jpg

Podczas lunchu, wraz z Grace zasiadłyśmy przy jednym stoliku. Napakowała na talerz furę zielonego, bardzo zdrowego jedzenia, ja zaś zadowoliłam się idealnie okrągłym, krwistoczerwonym jabłkiem oraz wodą mineralną. Przez ostatnie dni nie miałam apetytu. Schudłam trochę, ale nie przejmowałam się tym. Póki nie miałam zaburzeń odżywiania jak większość nastolatek, wszystko było ze mną w porządku.
- Czym się zajmujesz? - zapytała szatynka, wyrywając mnie z rozmyślań nad swoją wagą.
- Co? - zamrugałam zdezorientowana.
- Jakie jest twoje zadanie w czasie przygotowań do balu? - wytłumaczyła, przesadnie wyraźnie wymawiając każde słowo.
- Rozmieszczanie ozdób - odpowiedziałam krótko.
http://i.imgur.com/gJOoY.jpg

http://i.imgur.com/QNm7B.jpg

Zareagowała bardzo entuzjastycznie. Cieszyła się, że będę umieszczać w sali gimnastycznej jej "dzieła". Mimo, że była naprawdę pogodną osóbką, nie widziałam jej w roli swojej przyjaciółki. Potrzebowałam kogoś, kto będzie blisko. Kogoś, kto nie będzie się ekscytować na każdą wzmiankę o wspólnie spędzonym czasie.
http://i.imgur.com/FJV5I.jpg

http://i.imgur.com/S51rZ.jpg

Moja nowa koleżanka została zwolniona z ostatniej lekcji, by móc tworzyć pierwsze ozdóbki. Ja musiałam zjawić się dopiero o wpół do piątej, więc wróciłam do domu. Na stole czekał jeszcze ciepły obiad w postaci soczystego steku z ziemniaczkami posypanymi koperkiem. Mimo wspaniałych zapachów unoszących się po całym domu, zjadłam kilka kęsów, bawiąc się przy tym jedzeniem i robiąc z ziemniaków żółto-zieloną papkę. Widząc stworzoną przeze mnie breję, skrzywiłam się i posprzątałam po posiłku.
Weszłam do góry. Rzuciłam gdzieś w kąt pokoju plecak, a następnie udałam się do łazienki, by umyć zęby oraz rozczesać włosy. Z nadmiaru czasu, majstrowałam przy swojej twarzy przed lustrem, próbując doszukać się niewidzialnych problemów z cerą. Opamiętałam się, wyobrażając sobie krzywe spojrzenia ludzi na widok różowych plam na mym czole.
http://i.imgur.com/lF9WK.jpg

Spojrzałam przez okno z wychodzące na ogród. Babcia właśnie plewiła piwonie. Od zawsze uwielbiała zaszywać się w zielonym królestwie. Rośliny były jej pasją. Miałam wrażenie, że kochała je mocniej od swych dzieci. Ponoć uprawiany przez nią ogródek ogłoszono najpiękniejszym w mieście. Wielokolorowe krzewy o idealnie przyciętych kształtach czy rośliny uprawne, świadczyły tylko o czasie poświęconym na troskę nad małym Eden. Babcia również od lat dbała o to, by nie brakowało nam naturalnego, złocistego miodu. Świeżutki, wprost z pszczelego ula, trafiał do naszych ust. Był słodszy od jakiegokolwiek cukierka, a na sam jego zapach ciekła ślinka. Najpiękniejsze wspomnienia mojego dzieciństwa. Przyjeżdżając tu, czułam się, jakbym śniła najpiękniejsza marzenia. Niestety wraz z wiekiem, zmuszona była zmniejszyć rozmiary ziemi poświęconej uprawom oraz ograniczyć liczbę uli do dwóch. Jednak mimo swych lat, potrafiła spędzać tam godziny.
http://i.imgur.com/DXIKO.jpg

http://i.imgur.com/jsTtv.jpg

http://i.imgur.com/ebFW3.jpg

Wchodząc do sali, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że zastanę mnóstwo osób, pracującym niczym mrówki. Zaskoczona byłam faktem, że w środku znajdowało się raptem pięć osób. Cztery uczciwie wykonywały swe obowiązki operując nożyczkami i super glue. Jeden artysta rozleniwił się na schodach podestu, na którym ma zagrać kapela. Leżał tam, jakby robił komuś łaskę w ogóle przychodząc. Domyśliłam się, że to mój partner. Świetnie.
http://i.imgur.com/5KLd5.jpg

http://i.imgur.com/JWSFDYz.jpg

http://i.imgur.com/WSssU.jpg

Zagotowało się we mnie na myśl, że mam harować za dwóch. Zrobiłam kilka nerwowych kroków w stronę obiboka. Zwolniłam jednak, by zdążyć policzyć do dziesięciu i uspokoić się, zanim do niego podejdę.
- Hej - zawołałam stojąc nad nim. Próbowałam zrobić groźną minę.
Obrócił się w moją stronę i czekał chyba na oklaski.
- Jestem Faye - przedstawiłam się grzecznie, wyciągając dłoń w jego stronę.
Zerknął na nią z pogardą i odrzekł krótko.
- Damien.
Czując się niezręcznie cofnęłam rękę, krzywiąc usta w niewielkim grymasie. Wiedziałam, że mam do czynienia z gburem.
http://i.imgur.com/ESlWT.jpg

http://i.imgur.com/UnpFJ.jpg

http://i.imgur.com/itaqt.jpg

Rozkazałam mu wstać, lecz napotkałam opór.
- Wiesz, nie zgłosiłem się na ochotnika - odparł leniwie, chcąc się mnie jak najszybciej pozbyć. - Jest to kara za moje nieposłuszeństwo.
Widząc moją pytającą minę wytłumaczył.
- Zwykła pyskówka z trenerem.
No ładnie. Jeszcze na dodatek idiota.
- Ale mnie to nie obchodzi. - powiedziałam stanowczo. - Wstawaj, chcesz czy nie, masz mi pomóc.
http://i.imgur.com/YeZQ1.jpg

http://i.imgur.com/Whh4e.jpg

Zdziwiony moją upartością, przyjrzał mi się badawczo po czym podniósł się, oklepując spodnie z brudu. Dopóki siedział, nie wydawał się wysoki. Gdy wstał okazało się, że jest to facet wielkiej postury, z twarzą przystojnego, ale słodkiego mężczyzny.
Przez cały czas nie był skory do współpracy. Ciągle coś mruczał pod nosem, rzucał zgryźliwymi uwagami. Powoli doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Chciałam go udusić obklejonymi rękoma.
http://i.imgur.com/a7KmG.jpg

http://i.imgur.com/LbhaR.jpg

- Która godzina? - odezwał się, tym razem głośno i tonem wypranym z jakiegokolwiek rodzaju wrogości.
- Dwudziesta jedenaście - odparłam zerkając na zegarek.
Odchrząknął nerwowo i ściągnął brwi.
- Muszę już iść, cześć. - rzucił będąc w drzwiach, co chwilę zerkając wystraszonym wzrokiem na niebo.
Lekko zdezorientowana, tkwiłam w miejscu z pędzlem w dłoni.
http://i.imgur.com/bitll.jpg

http://i.imgur.com/TFp3z.jpg

http://i.imgur.com/SXsfr.jpg

Wieczór. Powtórka z wczoraj. Dopiero spędziłam trzy noce u babci, a już miałam dość tej monotonii. Muszę wyjść w miasto, poznać ludzi. Nie zamierzałam tkwić w miejscu. Jestem na to zbyt młoda. Tym bardziej posiadam czyste konto, więc mam szansę zabłysnąć na starcie. Błyszczeć jak księżyc tej nocy, który swoim idealnie okrągłym kształtem, rozświetla drogę zabłądzonym. Mogłabym aż do świtu wpatrywać się w gwieździste niebo. W wielkim mieście te widoki nie robią takiego wrażenia. Piękno jest uboższe oraz znikome. Dodatkowo większość tutejszych legend jest związana z mocą księżyca. Ma się wrażenie, jakby Moonlight Falls znajdowało się blisko naszego ziemskiego satelity. Dziś zajmował większą niż zazwyczaj część nieba. Chcąc się wyspać, niechętnie oderwałam wzrok od śnieżnobiałej tarczy. Musiałam przygotować się na starcie z Damienem. Nie zniosłabym kolejnego dnia, użerając się z nim. Ostatni raz rzuciłam okiem za okno i zasunęłam roletę.
http://i.imgur.com/TNd5z.jpg

http://i.imgur.com/lajP6.jpg


:)

Co do tej papki... przed naprawą komputera miałam pewnego Nraas'a, dzięki któremu m.in. można decydować o poziomie umiejętności sima. Teraz nie mam zamiaru korzystać z jakichkolwiek modów w obawie przed kolejną utratą gry.
Moi simowie muszą się sami uczyć np. gotowania. Dlatego też, Faye je najzwyklejszą sałatkę, ale powiedzmy, że to owe ziemniaki :D.
Ruszcie wyobraźnią, trochę tam zieleni i żółci. :P

Dla spostrzegawczych - we fragmencie o superleniu i mrówkach, zapomniałam o zrobieniu zdjęcia Louisowi. UPS :rolleyes:

Libby edit: Zmniejsz zdjęcie!

easey 13.10.2012 08:58

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Kurcze, szkoda że straciłaś zdjęcia.
Czyta się świetnie, naprawdę nie wiem co mam napisać. Masz talent dziewczyno.
Wiem, żę trochę dziwny ten komentarz, ale...no naprawdę nie wiem co napisać :|
Damien ciachoooo <333
tak btw. to śliczna jesteś :D

Chwalisława 13.10.2012 09:32

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Mimo to, że straciłaś zdjęcia odcinek świetny. W ogóle fajnie, że znów piszesz.
Damien jest mega przystojny! Czuję, że między nim, a Fayne coś się wydarzy, niekoniecznie w postaci miłości.

Chewbacca 13.10.2012 09:57

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Fakt czyta się fajnie, przeszkadza mi jednak fakt, że imho za bardzo skupiasz się na szczegółach. Jakoś nie obchodzi mnie to, że rozbebłała ziemniaki... Reszta ok, a Damien to niezłe ciacho. ;]
Poza tym moim zdaniem Moonlight Falls powinno znaleźć się w dziale twórczości pisanej, bo nie opisujesz nam jak grasz, lecz serwujesz opowiadanie. Całkiem niezłe, ale to jednak nie opjg. ;)

Katherine 13.10.2012 09:58

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie wiem czemu, ale Damien Kojarzy mi się z Tylerem Z The Vampire Diaries. :D
(Jak ledwo obejrzałam nowy odcinek, to zaraz wszystko mi się kojarzy z tym serialem xD)

Czy Damiena robiłaś jakoś tak po naprawieniu gry? ( Jeśli ja wg. naprawiłaś..)
Cudny odcinek, wielka szkoda że nie masz zdjęć, ale mam nadzieję że jeszcze kiedyś się pojawią ;D.

Skylinn 13.10.2012 11:14

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Damien jest całkiem, całkiem :D

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dasz radę zrobić Moonlight Falls ze zdjęciami :)

anie_1981 13.10.2012 14:09

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Historia bardzo fajna :) Nawet wiem jakim mutantem jest Damien... Dziewczyna trafiła na niezłego obiboka...

Na czym w ogóle polega problem z grą? U mnie to jest tak, że owszem gra ma bugi (raczej drobne ostatnio odpukać) i przycinki (pewnie mam za dużo modów + ta gra tak ma :P ). Ale problemów z uruchomieniem jej nie miałam nigdy, a problem z błędami zapisów i wyłączaniem się gry dawno mam za sobą... Do niedawna to nawet byłabym skłonna powiedzieć, że te przycinki mogą być spowodowane kompem, który jednak już te 2-2,5 roku ma, ale pożyczyłam od kumpla grę "akcji" z ubiegłego roku i gra śmiga na najwyższych obrotach... Ja już nie pamiętam kiedy przeinstalowywałam grę, bo ostatnio to nawet po instalacji nowego dodatku nie muszę jej przeinstalowywać, co dla mnie jest dużym zaskoczeniem, pozytywnym oczywiście. Mam taką metodę, że instaluję podstawkę, na nią najnowszą łatkę, a potem hurtem wszystkie dodatki, w kolejności wydawania. Kiedyś instalowałam po kolej łatki z płyt, każąc instalatorom aktualizować grę, ale to jest mniej wygodne, a efekt jest identyczny. Nie widzę różnicy w funkcjonowaniu gry.

nmin 13.10.2012 14:35

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Fajnie, że dodajesz chociaż sam tekst. Czytać też lubię, ilustracje nie są mi potrzebne (choć oczywiście wiem, że nie na tym polega OJSG). Mnie te szczegółowe opisy nie przeszkadzają, sama ledwo się kontroluję, żeby pisać zwięźle i na temat ;)

Wiedziałam od razu, że Damien pojawi się w kolejnych odcinkach, widać było, że zbliżenie na niego na boisku nie jest przypadkowe, no i chyba jest nadprzyrodzony, sądząc po oczach z pierwszego odcinka (chyba, że tylko mi się wydaje, że są jakieś takie wilkołacze/wampirze).

Sqiera 13.10.2012 15:13

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
a mnie się (póki co) z twoją historią kojarzą dwa filmy, ale nie będę mówić jakie i koniec jednego byłby fajny dla tej historii ale koniec drugiego już niekoniecznie... mam nadzieję, że historia z tymi filmami to czysty przypadek :P

aha i zapomniałabym... póki co nie lubię Damiena, tylko i wyłącznie przez swoje imię B).Nie znam żadnego fajnego Damiana, wszyscy to totalne bubki, palanty itd. więc i temu twojemu będzię ciężko przekonać siebie do mnie ... no ale ja to ja, ważne żeby Faye nie wpadła w żadne kłopoty przez niego bo nie chciałabym jej powiedzieć: "A nie mówiłam" :P


Myrtku kochany, jak dla mnie możesz pisać nawet bez zdjęć... nawet jak cię przeniosą do innego działu (oby nie) to i tak Cię znajdę i będę czytać :D

iness92 17.10.2012 19:31

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Mrytku, dobrze wiesz, co myślę o Twojej historii. <3!!!
G E N I A L N E!

Czytałam to już kilka razy, i za każdym coraz bardziej się wciągam. CZekam na nexta! ;)

Myrtek 23.10.2012 19:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cześć! :)

Mam dobrą wiadomość! :D
Jako, że mój najukochańszy tatulek ma wszędzie znajomości, moja gra ocaleje.
Jeśli pewien pan znajdzie wkrótce czas, może się wyrobi do weekendu i za kilka dni pojawi się Moonlight Falls oraz aktualizacje poprzedniego odcinka!
Zapewne nieco się zmieni, bo nie dałam rady odzyskać downloadsów, ale większość Packages mam oraz mam w zakladkach zapisanych kilka naprawdę świetnych stron z dodatkami! :D

Przepraszam, że to tak długo trwało. No i myślę, że od teraz odcinki zaczną się pojawiać regularnie, ale zapewne z nieco mniejszą (niewiele) ilością tekstu (szkoła i moje chore ambicje :P)
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i nie zaprzestaliście darzyć sympatią mojej twórczości.

Skoro jesteśmy przy oficjalnym komunikacie, pragnę podziękować wam za wszystkie miłe - mniej lub bardziej - komentarze, opinie i szczegółowe oceny. Szkoda tylko, że nie ma więcej tak obszernych komentarzy, ponieważ lubię wiedzieć co mam poprawić.
Wiem, że przeginam, że to nie FS, a ja to zbyt poważne traktuję, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła czegoś perfekcyjnie. Z uporem maniaka będę pisać długie opisy, szczegółowe i ostrykać ogrom zdjęć. No ja to po prostu kocham!

Chewbacca - no cóż, każdego interesuje co innego. Ja po prostu musiałam napisać, że rozbebłała ziemniaki. Chodziło mi o to, że Faye po prostu nie ma co ze sobą, jest znudzona.

nmin - och, Ty Sherlocku! Ćśśś... :P

Serdecznie polecam również OJSG od iness92 - dziewczyna serio nieźle pisze!

A teraz prośba do was, moi ukochani czytelnicy! (ci zarejestrowani i nie)
Pięknie proszę, by ktoś polecił mi jakieś autka wyglądające dość realistycznie oraz ubrania, dodatki etc. Tylko z zaufanych stron.
A tu moje GjeGje, jak coś: 11028203

No i administracja nie będzie już mieć mi za złe :P

Również wkrótce zapraszam was, do moich tematów poświęconych tworzeniem simów i domów :)

easey 23.10.2012 20:00

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
jes jes jes

więc czekam na nastepny odcinek! :D

Katherine 23.10.2012 20:25

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cieszę się bardzo!

Tu są fajne autka:
http://www.freshprincecreations.com/sims3downloads.htm

(jakby co klikasz downloads, sims 3, cars i tam są)

Laselight 23.10.2012 21:20

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał myrtek (Post 1593977)
Cześć! :)

Mam dobrą wiadomość! :D
Jako, że mój najukochańszy tatulek ma wszędzie znajomości, moja gra ocaleje.
Jeśli pewien pan znajdzie wkrótce czas, może się wyrobi do weekendu i za kilka dni pojawi się Moonlight Falls oraz aktualizacje poprzedniego odcinka!
Zapewne nieco się zmieni, bo nie dałam rady odzyskać downloadsów, ale większość Packages mam oraz mam w zakladkach zapisanych kilka naprawdę świetnych stron z dodatkami! :D

Przepraszam, że to tak długo trwało. No i myślę, że od teraz odcinki zaczną się pojawiać regularnie, ale zapewne z nieco mniejszą (niewiele) ilością tekstu (szkoła i moje chore ambicje :P)
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i nie zaprzestaliście darzyć sympatią mojej twórczości.

Skoro jesteśmy przy oficjalnym komunikacie, pragnę podziękować wam za wszystkie miłe - mniej lub bardziej - komentarze, opinie i szczegółowe oceny. Szkoda tylko, że nie ma więcej tak obszernych komentarzy, ponieważ lubię wiedzieć co mam poprawić.

Wiem, że przeginam, że to nie FS, a ja to zbyt poważne traktuję, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła czegoś perfekcyjnie. Z uporem maniaka będę pisać długie opisy, szczegółowe i ostrykać ogrom zdjęć. No ja to po prostu kocham!

A teraz prośba do was, moi ukochani czytelnicy! (ci zarejestrowani i nie)
Pięknie proszę, by ktoś polecił mi jakieś autka wyglądające dość realistycznie oraz ubrania, dodatki etc. Tylko z zaufanych stron.

No i administracja nie będzie już mieć mi za złe :P

Ad. 1 Cieszę się , że gra ocaleje. Tak ma być.
Ad. 2 Następnym razem się rozpisze.
Ad. 3 Nie przeginasz. Tak , to nie dział Fs , ale to nie znaczy , że jest zakaz tworzenia historii.
Ad. 4 Pisze z telefonu i dam tutaj adresy.
www.raonjena.com , www.peggyzone.com , www.newseasims.com , anubis360.blogspot.com - fryzury przerobione ; www.all-about-style.com/sims3 , capitalsims.blogspot.com , www.thesimsresource.com [tutaj trzeba uważać , nie wszyscy robią dobrze] ; nasże forum [działy kreatorow i download] , mysims3blog.blogspot.com
Ad.5 Modzi ci nie mają za złe. Przecież nie lamiesz regulaminu. To , że wstawilas jeden odcinek w formie tekstowej to nic takiego
chyba , że modzi uważają inaczej

Myrtek 27.10.2012 23:57

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 



Odcinek 3 "Zdarzenie"


Cholerny budzik. Nieustannie dzwonił, nie rozumiejąc, że nie miałam najmniejszej ochoty rozstać się z łóżkiem. Próbowałam poczekać, dopóki zaprzestanie uciążliwie brzęczeć, ale nie wytrzymałam. Energicznym ruchem wysunęłam się spod kołdry, wyciągnęłam rękę i wreszcie wyczuwszy go, rzuciłam nim gdzieś w kąt pokoju. Usłyszałam dźwięk rozpadającego się przedmiotu i zadowolona z siebie z powrotem zapadłam w sen. Kij, że musiałam kupić nowy. Przynajmniej przestał dzwonić.
http://i.imgur.com/oPfN3.jpg

http://i.imgur.com/tIfBb.jpg

Tylko nie to. Po kilkunastu minutach od zniszczenia urządzenia, zorientowałam się, że za kilka minut rozpoczynają się lekcje. Jak oparzona wystrzeliłam z pokoju. Robiłam kilka rzeczy jednocześnie. Jedną ręką czesałam włosy, drugą myłam zęby, zaś skarpety zakładałam wyłącznie za pomocą nóg.
Wręcz wyleciałam na zewnątrz, zapominając w pośpiechu o zjedzeniu śniadania. Wgramoliłam się do wozu i myślałam, że mnie szlag trafi. Nie wiadomo z jakich przyczyn, samochód nie chciał odpalić. Zawarkotał chwilę, lecz silnik ponownie zgasł. Bez chwili namysłu, wściekła i głodna, pobiegłam ile sił w nogach. Jedynym plusem było to, że się wyspałam.
http://i.imgur.com/VbTtn.jpg

http://i.imgur.com/eK6w0.jpg

http://i.imgur.com/MVmtL.jpg

http://i.imgur.com/HNB6Y.jpg

Z impetem wpadłam do klasy, dysząc astmatycznie. Przykułam uwagę wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. Pochylając się, oparłam ręce na udach, by łatwiej mi było oddychać. Zobaczyłam przed sobą różowe pantofelki.
- Faye, co ty wyrabiasz? - zapytała Grace, zdziwiona moim wielkim wejściem.
Spojrzałam na nią jak na kretynkę.
- Wkurzona dzwonieniem budzika, wyrzuciłam go i ponownie poszłam w kimono. Okazało się, że jestem niemal spóźniona, więc biegałam po domu jak opętana. Później jeszcze auto nie chciało zapalić, więc... - wytłumaczyłam jednym tchem.
- Ale...ale pan Johnson jest na olimpiadzie matematycznej. Mamy zastępstwo. - ostrożnie wyjaśniła, widząc moją zdziczałą posturę.
Upadłam na kolana, wznosząc ręce ku sufitowi.
- Dziękuję - szeptałam fanatycznie, przymykając powieki.
http://i.imgur.com/9B6Cb.jpg

http://i.imgur.com/3fKFm.jpg

http://i.imgur.com/GsHg6.jpg

http://i.imgur.com/pIZ3M.jpg

Chyba Grace zmieniła zdanie na mój temat. Zanim coś powiedziała, wahała się przez chwilę, obawiając się mojej reakcji. Uważała mnie chyba za wariatkę.
Tego dnia panowało istne piekło. Gdyby nie dostęp do bieżącej, zimnej wody, zemdlałabym. Nikt nie spodziewał się takiej patelni. Podczas zajęć chłodziliśmy się papierowymi wachlarzami. Z łazienki powstał basen, gdyż w czasie przerw uczniowie polewali się wzajemnie wodą. Wuefiści byli na tyle wyrozumiali i użyczyli nam stroje, które jak na razie nie były nikomu potrzebne.
Ostatkiem sił, klejąc się od potu, przeszłam do sali gimnastycznej. Tym razem byłam jedną w pierwszych przybyłych na miejsce. Wspólnie zaczekaliśmy na resztę i zabraliśmy się do roboty. Tam i ówdzie pomagałam coś wyciąć czy skleić. Dzięki temu poznałam kilka naprawdę miłych osób.
http://i.imgur.com/kiQ8X.jpg

http://i.imgur.com/Uo4zO.jpg

Wśród nas, znajdował się tylko jeden pierwszoklasista, blondyn imieniem Louis. Świetnie się dogadywaliśmy, ponieważ dla nas obojga wszystko było nowe. Po chwili rozluźnił się i odkryłam, że niezły z niego kawalarz. Nasz gromki śmiech, spowodowany kolejnym żartem, przerwał trzask. Wszyscy ucichli i zapanowała grobowa cisza. Każdy skupił wzrok na drzwiach. A jednak, przyszedł. Patrzył na nas podejrzliwie. Westchnęłam głęboko i ruszyłam w jego stronę. Cztery pary oczu bacznie śledziły każdy mój ruch. Dziś jego rysy twarzy wydawały się łagodniejsze. Dopiero teraz, przyjrzawszy się można było dostrzec, iż mimo swoich barów, prezentuje się niezwykle delikatnie i naturalnie. Czuł się nieswojo stojąc ze mną twarzą w twarz.
- Co mam robić, kierowniczko Fell? - zapytał dziarsko.
- Faye - poprawiłam, pozwalając kącikom ust się unieść.
http://i.imgur.com/wRN9B.jpg

http://i.imgur.com/AYIMg.jpg

http://i.imgur.com/yNyyG.jpg

http://i.imgur.com/702QR.jpg

Tym razem humor mu sprzyjał. Naprawdę uczciwie pracował i pomagał przenosić ciężkie rekwizyty oraz smarować papierowe łańcuchy klejem. Byłam zdumiona tak pozytywną zmianą.
Ostatniego dnia cała ekipa wzięła się do roboty i solidnie harowała. W końcu nastał piątek, więc marzeniem każdego było oficjalne rozpoczęcie weekendu.
Pot leciał mi z czoła ciurkiem. Gdy nikt nie patrzył, podwijałam bluzkę, by otrzeć nią twarz.
Louis chcąc zaimponować starszakom, na swój koszt kupił nam zgrzewkę wody mineralnej. Jedni się nią polewali, a pozostali wziąwszy kilka łyków odstawiali je, by zachować trochę na później. Damien mimo, iż po treningu wziął prysznic, również był cały mokry. Dlatego też zdjął koszulkę. Szatynka szturchnęła mnie, sama rozdziawiając usta. Obróciłam się niechętnie i otworzyłam szerzej oczy. Uśmiechnęłyśmy się z koleżanką porozumiewawczo.
Po chwili zdzieliłam po głowie Hope, by zamiast bezwstydnie gapić się na półnagiego chłopaka, zajęła się marszczeniem bibuły na sztuczną palmę. Sama zaś ukradkiem zerkałam na mojego partnera. To było silniejsze ode mnie. Zresztą wolałam oglądać jego niż planować, gdzie ustawić ogromną, niestabilną roślinę.
http://i.imgur.com/cfBSX.jpg

http://i.imgur.com/Wb3l5.jpg

http://i.imgur.com/aR5lN.jpg

http://i.imgur.com/MEQSu.jpg

http://i.imgur.com/ovdjJ.jpg

http://i.imgur.com/IKXXG.jpg

Sala była już prawie gotowa. Zostało nam tylko powiesić ozdobne łańcuchy na wysoko umieszczone światła ścienne. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Gdzie drabina? - zdziwiłam się.
Wznieśli ramiona, patrząc po sobie. Uderzyłam się w czoło. Co za kołki. Jak można zapomnieć o czymś takim? Usłyszałam szmer i nieprzyjemny zgrzyt. Obok mnie pojawiła się drabina. Niestety niewystarczająco wysoka.
- Nie było niczego innego? - nie dowierzałam.
Najmłodszy z ekipy pokiwał przecząco głową. Ktoś za mną ciężko westchnął. Podszedł powoli i odrzekł:
- Podniosę cię.
Uniosłam jedną brew.
- Nie, coś wymyślimy.
Przechylił głowę, robiąc minę pełną dezaprobaty.
http://i.imgur.com/IsHMQ.jpg

http://i.imgur.com/k4Dg8.jpg


Widząc, że nie żartuje, zgodziłam się niechętnie. Uniosłam nogę by mnie podsadził, ale zaprotestował. Obawiałam się, że nie da rady podnieść ponad pięćdziesięciokilogramowej dziewczyny, jednak patrząc na jego mięśnie, mój strach odszedł w zapomnienie. Dopiero teraz zauważyłam, że wraz z Damienem jesteśmy w centrum zainteresowania. Zwróciłam uwagę ekipie i zbliżyłam się do chłopaka. Poczułam się trochę niezręcznie, gdy ujął mnie w talii. Chwyciłam mocniej łańcuch, by nie wypadł mi z rąk. Po odliczeniu do trzech, podrzucił mnie i złapał za kostki tak, bym stała na jego ramionach. Mimo bycia w niezbyt stabilnej pozycji, czułam się jakbym stała na podłodze. W jego żelaznym, pewnym uścisku, byłam bezpieczna.
http://i.imgur.com/01jGp.jpg


Kątem oka sprawdzałam czy nie jest aby zmęczony i nie runę przez niego na ziemię. W ogóle nie okazywał słabości. Moja własna, przenośna drabina. Doskonale mi szło. Dość zgrabnie i szybko mocowałam ozdobę, poprawiając ją w międzyczasie. Oparłam się jedną ręką o ścianę, by mieć łatwiejszy dostęp do haczyka przy lampie. Był zbyt schowany. Sznur uporczywie nie chciał się zaczepić. Coraz bardziej nerwowo próbowałam zamocować łańcuch o hak, lecz z marnym skutkiem. Przechyliłam się w przód i straciłam równowagę. Zanim spadłam, zdążyłam zawiesić łańcuch. Bałam się, że może się spełnić moja największa obawa. Nie chciałam sobie czegoś złamać. W ostatnim momencie złapał mnie Damien, ratując mnie od bolesnego upadku. Wpadłam mu prosto w ramiona. Wyglądaliśmy niczym kochankowie podczas romantycznej sceny.
Poczułam, jak się czerwienię. Stanowczo za długo tkwiliśmy w tej pozycji, choć może trwało to znacznie krócej niż mi się wydawało. Zarumieniona spuściłam wzrok. Postawił mnie delikatnie i ponownie ujął w talii. Obyłoby się bez tego gestu. Kolejna wstydliwa dla mnie sytuacja. Patrzył na mnie jak na bezbronne zwierze. W tej chwili tak się właśnie czułam.
http://i.imgur.com/5PCnh.jpg

http://i.imgur.com/Q0PVk.jpg

W mgnieniu oka odsunął się ode mnie. Zachował się jak aktor, który dowiedziawszy się o wyłączeniu kamery, przestaje grać. Tego popołudnia, wszystkie oczy znów były zwrócone na nas. Podziękowałam mu i szybkim krokiem odeszłam od niego. Od ilości wrażeń strasznie zaschło mi w gardle.
http://i.imgur.com/jUYvQ.jpg

http://i.imgur.com/3XI6S.jpg

http://i.imgur.com/yzoDA.jpg

Po tym incydencie skończyliśmy robotę. Całą grupką stanęliśmy na środku sali, podziwiając efekty naszej ciężkiej pracy. Byłam pod wrażeniem. Scena zapełniona nie tylko imitacjami tropikalnych roślin, ale i wycinankami z tymże motywem. Lampiony z papieru oświecające ją ciepłym, przyjemnym światłem, łańcuchy zdobiące ściany pomieszczenia oraz mnóstwo, mnóstwo kolorowych serpentyn i konfetti, nadały smutnej sali niepowtarzalny, rajski klimat. Gdzieś w rogu umieszczono zielone i czerwone wypchane papużki. Przetarte już drabinki zasłonięto dziesiątkami papierowych lian oraz szarą, pozgniataną bibułą udającą skały. Nie zabrakło również wielobarwnych kwiatów przyczepionych do każdej płaszczyzny sali gimnastycznej.
http://i.imgur.com/GgHTi.jpg

http://i.imgur.com/QiN91.jpg

http://i.imgur.com/5JO2V.jpg

http://i.imgur.com/7sDd6.jpg

Zbędne materiały zanieśliśmy do schowka, zaś te bezużyteczne, pozostałe ścinki, wyrzuciliśmy do kosza. Przed głównym wejściem szkoły, gratulowaliśmy sobie teatralne wspaniałej roboty. Następnie każdy poszedł w swoją stronę, tylko ja zostałam na moment, by podjąć decyzję czym wrócić do domu. Damien udał się za szkołę. Wychyliłam się zza budynku, by móc śledzić jego poczynania. Wydawało mi się, że zmierza w tamtym kierunki, bo ma po prostu bliżej do swojego mieszkania. Myliłam się. Usiadł na trybunach, wpatrując się coraz ciemniejsze niebo. Bardzo ciekawiło mnie, co go trapiło. Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś serdeczny głos. Przerzuciłam wzrok na Louisa.
- Gdzie mieszkasz? - spytał, próbując ukryć swój entuzjazm zastając mnie.
- Na Lawendowej - odpowiedziałam krótko.
Rozpromienił się.
- Mogę cię odprowadzić? Mieszkam niedaleko.
- Jak bardzo? - obawiałam się, że może być moim bliskim sąsiadem. Miły z niego chłopak, ale zapewne chciałby spędzać ze mną wiele czasu.
- Jedną ulicę dalej.
Zgodziłam się. Przynajmniej miałam towarzystwo, a niebo szarzało się coraz bardziej. Zerknęłam w stronę trybunów, lecz te były puste. Chłopak trajkotał przez całą drogę, ale niezbyt byłam zainteresowana. Czasem pokiwałam głową, okazywałam oburzenie, byle nie zauważył mojego braku uwagi. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej - w silnych ramionach Damiena.
http://i.imgur.com/1vfIG.jpg

http://i.imgur.com/nGdXq.jpg

http://i.imgur.com/bVQxP.jpg

http://i.imgur.com/3zJA0.jpg

http://i.imgur.com/gKTj5.jpg

http://i.imgur.com/fnYYI.jpg

___________________________
Ważne: Klikając na logo "MF" usłyszycie motyw muzyczny mojego ojsg. Oceniać możecie też jego wybór. ;)

Katherine 28.10.2012 10:17

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
UuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuUuUuUuUu xD
Czy mi się zdaje, czy zamierzasz zeswatać Damiena i kierowniczkę Faye?
Bo tak ma być <333 Szkoda że nie masz zdjęć ale cóż..

iness92 28.10.2012 10:46

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinek genialny, jak zwykle z resztą, czytała się go jak część dobrej powieści. :) Wiesz, że jestem Twoją fanką! :)

Szkoda, ze nie ma zdjęć, jestem ciekawa jak przygotowałabyś salę i dekoracje :)
Uśmiałam się z tej ulicy Lawendowej, haha, mieszkam niedaleko takowej. :D

nmin 28.10.2012 15:11

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Hahaha, gdy czytam tę scenę o Damienie bez koszulki, aż żałuję, że nie ma zdjęć ;)

easey 28.10.2012 15:34

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał nmin (Post 1595659)
Hahaha, gdy czytam tę scenę o Damienie bez koszulki, aż żałuję, że nie ma zdjęć ;)

ja teeż :(

Odcinek wyszedł wspaniały (jak zwykle)...jak można mieć taki talent!? :| Nie mogę się doczekać następnego. Faye będzie z Damienem? :D:D:D

Juhas 28.10.2012 18:29

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jak zwykle czytając Twoją historię wznoszę się ponad niebiosa :D:D

Na brak zdjęć Damiena bez koszulki nie narzekam, bo to byłoby dziwne :D:P
Jestem tylko ciekaw czy jak powrócisz do robienia zdjęć, to czy zobrazujesz te dekoracje, bo znając asortyment internetowych mebelków itp. nie wiem czy nie będziesz żałowała tylu opisów :D:P

Ale co do samej treści, lekka jak nóż w masło :) Nie będę wymieniał ochów i achów, bo wiesz, że Ciebie uwielbiam :P No, ale dobra, super kompozycja, super opisy, super akcja z zabójstwem (biedny budzik :D), ogólnie super, wspaniale, doskonale :)
Znalazłem literówkę, ale nie powiem gdzie to, sama poczytaj :D:D

P.s. Damiem to ten z piłeczką i świecącymi oczami z pierwszego odcinka, tak? :)

Laselight 28.10.2012 18:49

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Przeczytałam. Wszystko powiedzieli za mnie poprzednicy.

Cytat:

Napisał nmin
Hahaha, gdy czytam tę scenę o Damienie bez koszulki, aż żałuję, że nie ma zdjęć ;)

Także żałuję.

Liczę też na to , że zobrazujesz dekoracje.

Kicaj 28.10.2012 22:14

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Widzę, że nikt nie pokusił się na porządny komentarz, więc ja zakasam rękawy i czynie swą powinność. Nie mam na celu tutaj zranić Twoich uczuć itd. Masz to nieszczęście, że obejmuje Cię podwójny standard i wiem, że zwykłym chwaleniem czy podlizywaniem się wiele nie zdziałam, a przecież chodzi tu o rozwój. Twój rozwój jako pisarki.

Jest parę błędów, czasem wprowadzasz niepotrzebne przecinki. Sporadycznie zbyt ubarwiasz zdania przez co brzmią sztucznie. Zwróć uwagę na nagromadzenie niepotrzebnych epitetów, bo po prostu ciężko przebrnąć przez coś takiego. Wystrzegaj się kolokwializmów i powtórzeń.
Proponowałabym wprowadzić większą ilość akcji, bo na dobra sprawę przez trzy odcinki jedynym punktem kulminacyjnym był upadek Faye. Wiem, że zależy Ci na odpowiednim pokazaniu psychiki głównej bohaterki, ale niektóre jej czynności są zbędne i niczego nie wnoszą.

Z drugiej strony podziwiam Twoją wytrwałość i dążenie do perfekcjonizmu. Tylko poprzez trening człowiek staje się mistrzem. Poza tym wiem ile czasu zajmuje pisanie takich tekstów, ile wkłada się w to czasu i energii. Dodam, że biorąc pod uwagę ile masz lat, Twoje teksty są po prostu świetne. Będąc w Twoim wieku potrafiłam złożyć może jedno, dwa zdania z jakimkolwiek sensem. O technice, którą tu prezentujesz, nawet nie wspomnę.

Czekam na dalsze odcinki i mam nadzieję, że komputer nie będzie (po raz kolejny) płatał Ci psikusów:)

anie_1981 29.10.2012 18:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Podoba mi się opowieść, napraw grę, to obaczymy też zdjęcia :P Ja oczywiście wiem jakim mutantem jest ten młodociany kolo ze szkoły... :P Ale to chyba wiadomo. Grunt by był pokojowo nastawiony.

Myrtek 29.10.2012 20:21

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cześć! :D

Całujcie stópki przewspaniałej Kicaj!
To ona uratowała zapis i jeśli znów coś się nie zepsuje, w czwartek pojawią się aktualizacje (w tym tak wymagane zdjęcie Damiena bez koszulki, zboczuchy jedne :P), zaś w piątek czwarty odcinek! :)


Stephenowa 29.10.2012 20:30

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! <3<3<3
Żeby nie było, że nie komentuję. :D
Kochana Myrtku i kochana Kicaj, jakie Wy jesteście przewspaniałe, iż pozwalacie cieszyć nam oko tymi jakże wspaniałymi tworami w simsach. <3
Czekam na odcinek i aktualizacje! <3<3

Laselight 29.10.2012 21:59

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Bardzo dobrze , że udało się odzyskać zapis. Moja radość jest ogromna. Czekam na nowy odcinek i uzupełnienie zdjęciami poprzednich.

Katherine 30.10.2012 12:24

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Śliczne zdjecie! Czekam na...Damiena!
<33333

Coś czuję że jeśli dasz jego zdjęcie bez koszulki, podskoczy ci oglądalność ze strony dzieweczyn :D

Vaniliowa 01.11.2012 19:03

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jak miło znów zobaczyć Faye :)

Cytat:

Napisał Katherine (Post 1596220)
Coś czuję że jeśli dasz jego zdjęcie bez koszulki, podskoczy ci oglądalność ze strony dzieweczyn :D

Też mi się tak wydaje. W każdym razie ja czekam na to zdjęcie z zniecierpliwieniem ;)
Odcinek oczywiście super :)
Też bym chciała tak pisać.
Czekam na kolejny

Myrtek 02.11.2012 14:32

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
TAK TAK TAK! Drodzy moi drodzy :D
Wreszcie są aktualizacje! Serdecznie zapraszam do komentowania!

Drogie Panie, jesteście zadowolone? ;)

Odcinek 2:
http://forum.thesims.pl/showpost.php...&postcount=130

Odcinek 3:
http://forum.thesims.pl/showpost.php...&postcount=144

Kędziorek 02.11.2012 14:49

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Normalnie jestem raczej cichym czytelnikiem, ale zrobię wyjątek. Świetnie, że wstawiłaś zdjęcia do tych odcinków. Strasznie mi się podoba Twoje ojsg oraz styl w jakim piszesz.

Heh.. i od początku miałam przeczucie, że Damien jest wilkołakiem, a teraz widząc jego oczy jestem tego pewna. Czekam na więcej;)

Stephenowa 02.11.2012 15:17

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ou kuuuuurdee.
Zadowolone my, Damien z gołą klatą = <3
Myrtku, jak wspaniale że wróciłaś ze zdjęciami!
Czekam na więcej..;)

nmin 02.11.2012 15:25

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ładne zdjęcia, motyw muzyczny też mi się podoba ;)

iness92 02.11.2012 16:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Aaaaa!
Po raz kolejny udowodniłaś, że nie masz sobie równych. Zdjęcia są bardzo pomysłowe, a Damien bez koszulki - mrrrr! Czekamy na więcej! ;)

Kicaj 02.11.2012 16:11

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał myrtek (Post 1597148)
Wreszcie są aktualizacje! Serdecznie zapraszam do komentowania!

Drogie Panie, jesteście zadowolone? ;)

Nooo:D

Zdjęcia bardziej niż ok, ale szczerze powiedziawszy wolę jak są wplecione w tekst, a nie pod tekstem seria. Ale ja jestem stary rocznik.
Czekamy więc na odcinek numer cztery:)

Sqiera 02.11.2012 16:40

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
yay...!!!! Damien bez koszulki!!!! myrtku i bez tych zdjęć uwielbiam twoją historię, ale teraz to już wogóle :D
Damien bez koszulki!!! chcemy więcej i historii i Damiena, szczególnie bez koszulki :)

Laselight 02.11.2012 17:25

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Do zdjęć nie mogę się przyczepić. Super wykadrowane.
I nie ważne czy sałatka czy ziemniaki , ważne że jest jakieś danie.
Na koniec: Damien bez koszulki wygląda super. Przerobiłaś Roberta?

Sqiera 02.11.2012 21:50

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
hmm... ja nie widzę podobieństwa z Robertem, nie te oczy.... przerabianie Roba nie miałoby chyba sensu :)
Robert jest wyjątkowy, prześwietny i jedyny w swoim rodzaju :) ale Damien ma coś w sobie ... fajny brunecik :D

Juhas 02.11.2012 23:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Hah, widzę że Kobitki się pobudziły :D:D:D

Ja tam chłopowi seksapilu dodawać nie będę słownie, ale za to powiem że Faye źle w tej fryzurze w której paradowała po sali gimnastycznej :D
Jakoś tak mi nie pasuje, ale to tylko moje zdanie :)

Zdjęcia ładne, podołałaś opisom z wyglądam sali, więc jestem dumny :D

I czekam oczywiście na więcej, może być nawet Damien bez koszulki, byleby był odcinek! :D I jestem ciekaw jak go oszpeci likantropia ;)

Chwalisława 03.11.2012 08:29

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jak ja nienawidzę tego, że nie wiem co napisać z wrażenia :/
Ja również nie widzę żadnego podobieństwa między Damienem, a Robertem. Są kompletnie inni. Niezmiernie się cieszę, że znów dodajesz notki ze zdjęciami :D
Damien bez koszulki 
Czekam na następny odcinek :D

Katherine 03.11.2012 16:46

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Super !
Czekałam, ale było warto. :D
świetne ozdoby.
Wiesz co mi się bardzo u ciebie podoba? Że Faye nie nosi tych samych ubrań codziennie. Ostatnio zwróciłam na to uwagę, też będę przebierać moją Kat codziennnie. :)

To zdjęcie mnie rozwaliło. Nie przez Faye czy Damiena, lecz przez dziweczynę po prawej stronie ( Hope?). Ta mina mnie rozwala :D

http://i.imgur.com/3XI6S.jpg

Myrtek 03.11.2012 21:37

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
~A kto powiedział, że Damien jest wilkołakiem? :D Może po prostu światło odbiło się od jego oczu? :>
~Damien jest stworzony z Roberta :)
~Będziecie miały jeszcze wiele okazji, by zobaczyć klatę Damiena
~Baaardzo cieszę się, że Moonlight Falls tak bardzo wam przypadł do gustu! Co powiecie na to, że są to jedne ze słabszych odcinków? :P





Odcinek 4 "Nadbagaż"


Sobota, czyli początek weekendu. Dwudniowy odpoczynek od zmartwień i chwilowe wytchnienie od szarej rzeczywistości. Jedni ten czas spędzają w gronie najbliższych, inni szaleją z przyjaciółmi. Są też tacy, którzy depresyjnie topią smutki w alkoholu lub sięgają po używki. Istnieją również samotnicy, skazani na świętowanie w swoim własnym towarzystwie. Nieważne czy z własnej woli czy w skutek popełnionych wcześniej błędów. Dla nich, słowo "weekend" nie kojarzy się z żadnym szczególnym wydarzeniem. Mnie tak.
http://i.imgur.com/1PAc2.jpg

http://i.imgur.com/XIqmX.jpg

http://i.imgur.com/y2mzg.jpg

Usiadłam przy kuchennym stole, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w jakiś punkt. Gdy babcia weszła do pomieszczenia, ocknęłam się trochę za późno, bo zauważyła co robię.
- Faye - zaczęła zmęczona, ponieważ kilka minut wcześniej wstała z łóżka.
- Wiem. - szepnęłam przenosząc wzrok na nią. Rozczochrane, siwe włosy i podkrążone oczy, były oznakami nieprzespanej nocy.
- Babciu, źle spałaś? - zmieniłam temat. Próbując okazać jakiekolwiek emocje, podniosłam się delikatnie i błądziłam łyżką w misce z płatkami i mlekiem.
- Przez całą noc jakiś wilk z wścieklizną wył do księżyca i skowyczał. Myślałam, że pobiegnę do tego lasu i dzięki strzelbie dziadka, basior ostatni raz zaskomle. - odpowiedziała ziewając. Zorientowała się jednak, dlaczego spytałam. Na jej ustach pojawił się delikatny łuk i wstała, by mnie przytulić.
- Dziecko, rozumiem przez co przechodzisz, ale nie mogę patrzeć jak cierpisz.
Ujęłam jej rękę, opierając policzek o jedwabny materiał szlafroka.
- Dam sobie radę. - przyrzekłam, choć sama w to wątpiłam.
http://i.imgur.com/fSNaU.jpg

http://i.imgur.com/ynOXL.jpg

Cały przedpołudnie spędziłam na sprzątaniu domu i pielęgnowaniu ogrodu. Przynajmniej miałam zajęcie, które odwróciło moją uwagę od bolesnych wspomnień. Gdyby nie szkoła, tkwiłabym zamknięta w swoim pokoju, dozgonnie pogrążona w rozpaczy. To było tak niedawno, niespełna trzy miesiące temu. Jednak jako, że jestem już prawie dorosłą kobietą, nie mogę płakać jak małe dziecko, choć w głębi duszy pragnęłam. Niezbyt przepadałam za okazywaniem słabości. Nie chciałam robić z siebie ofiary. Musiałam szybko stanąć na nogi i dalej funkcjonować w społeczeństwie. Przede mną całe życie. Powinnam pokazać innym, że jestem silna, ale czy naprawdę taka jestem?
Odważyłam się spojrzeć na naszą rodzinną fotografię, zrobioną tuż po zakończeniu drugiej klasy liceum. Rodzice chcieli uwiecznić chwilę radości z mojego wysokiego wyniku i otrzymania stypendium za dobre oceny. Pamiętam, jak długo robiono to zdjęcie. Szczęśliwsi niż ja sama z własnego sukcesu, nie potrafili ustać w jednym miejscu. Przejechałam palcem po lekko rozmazanej ręce ojca. Wahał się wtedy czy położyć dłoń na moim ramieniu czy schować ją do kieszeni. Zostałam też wycałowana za wszystkie czasy. Moje policzki były całe różowe od szminki mamy. Wspominając to, rozpłakałam się. Szlochałam do poduszki, by babcia nie usłyszała mnie i nie wtargnęła do pokoju.
http://i.imgur.com/11sIr.jpg

http://i.imgur.com/08LP1.jpg

http://i.imgur.com/0gc1f.jpg

Usłyszałam pukanie do drzwi, jednak zignorowałam je, ponieważ babcia właśnie szła otworzyć. Po chwili moich uszu dobiegło wołanie z dołu.
- Faye, ktoś do ciebie!
Zerwałam się na równe nogi. Nie spodziewałam się jego wizyty. Może sam chciał mi wszystko wyjaśnić wiedząc, że jego zachowanie zdezorientowało mnie do reszty? Tylko skąd on znał mój adres? Gdy stanęłam u szczytu schodów, mina mi zrzedła. Zeszłam niechętnie do gościa. Babcia machinalnie odsunęła się, obdarowała mnie przelotnym uśmiechem i wróciła do przerwanego zajęcia.
- Cześć - przywitałam się z Louisem, wyraźnie niezadowolona jego odwiedzinami.
Odpowiedział mi, tyle że bardziej pogodnie.
- Słyszałem, że wóz ci nawalił. - powiedział, wyjaśniając powód wizyty. No cóż, trudno było nie usłyszeć mojego wtargnięcia do szkoły w piątek. - Mój kuzyn, Henry, ma warsztat samochodowy i zgodził się naprawić twoje auto. Załatwiłem ci sporą zniżkę.
Dziękowałam, że w ogóle przypomniał mi o usterce. Zapewne dopiero rano zorientowałabym się, że znów czeka mnie długi spacer. Byłam ciekawa, czego nagadał Henry'emu, iż ten postanowił przywrócić mój samochód do stanu używalności za symboliczną opłatą. Pewnie przedstawił mnie w innym świetle, zupełnie różniącym się od rzeczywistości. Uszczęśliwiłam się niezmiernie, że nie będę musiała pokonać drogi do szkoły na piechotę, ale równocześnie świadoma nowego długu na koncie.
http://i.imgur.com/MbC06.jpg

http://i.imgur.com/ijI5f.jpg

- Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.
- Och, nie ma problemu. Przecież przyjaciele powinni sobie pomagać, prawda? - odparł radośnie.
Wyraźnie mi ulżyło. Wykreśliłam choć jeden dług z listy. Jeśli wszystko będzie szło w takim tempie, zamiast być na minusie, szybko się wzbogacę.
Umówiliśmy się, że po obiedzie jego kuzyn odholuje moje auto do warsztatu, oddalonego o jakieś cztery kilometry. Zgodziłam się również na zostanie tam do wieczora, co za tym idzie, nieświadomie podpisałam na siebie wyrok śmierci - spędzenie czasu wyłącznie z Louisem.
Nic nie miałam do tego chłopaka, ale czułam, że mu się podobam, a ukrywanie tego wcale mu nie wychodziło. Był to dla mnie dyskomfort.
Do dwudziestej trzydzieści, czyli przez bite pięć godzin spędzaliśmy czas spacerując i przyglądając się pracy jego kuzyna. Na pozór rozmawialiśmy o typowych błahostkach - naszych ulubionych kolorach, potrawach oraz o tym, czego nie lubimy.
Często odpowiadałam zgodnie z prawdą, jednak czasem starałam się mówić wymijająco. Dobrze, że to popołudnie szybko minęło. Jedynym plusem tego dnia, było spędzenie go w czyimś towarzystwie. Przynajmniej nie musiałam przełączać beznamiętnie kanałów, tak naprawdę nie patrząc w ogóle w ekran telewizora.
Moje autko niestety nie zostało naprawione. Nastąpiła jakaś usterka silnika, na tyle poważna, że usunięcie jej wymaga więcej czasu. Henry obiecał, iż dokończy go jutro i już w poniedziałek będzie w pełni sprawny.
Blondyn zaś, okazał się na tyle uparty, że postanowił odprowadzić mnie pod same drzwi. Może to i lepiej, bo gdy niebo ciemnieje, zaczyna się robić niebezpiecznie, nawet w tak spokojnym mieście. Choć czy chłopak wątłej postury dałby radę obronić mnie przed ewentualnym zagrożeniem? Wątpiłam w to.
http://i.imgur.com/Iq6N3.jpg

Gdy miałam już dotknąć klamki, odezwał się.
- Wiem, że trochę późno się obudziłem, ale czy zechciałabyś pójść ze mn...- gdy zorientowałam się co ma na myśli, natychmiast mu przerwałam.
- Nie mogę. Babcia poprosiła mnie, bym pomogła jej w ogródku. - powiedziałam szybko.
- Nie może to zaczekać? - zapytał niemal błagalnym tonem.
- Nie. - odparowałam, starając się wymyśleć jakieś wytłumaczenie. - To ostatnia okazja, by zebrać truskawki.
- Czy czasem nie zrywa się ich w środku lata? - zrobił się podejrzliwy.
- To...to inna odmiana, późnoletnia-wschodnioeuropejska. - miałam nadzieję, że połknie haczyk.
Najwyraźniej nie poczuł się przekonany, ale chyba mi uwierzył. Staliśmy tak przez kilka sekund w ciszy, aż delikatnie przybliżył swą twarz do mojej. Natychmiast odsunęłam się, rzucając szybko "dobranoc" i schowałam się za drzwiami. Dobrze, że zdążyłam w ostatniej chwili uniknąć pocałunki.
http://i.imgur.com/e3fdg.jpg

http://i.imgur.com/zDnEG.jpg

- Nie idziesz na bal? Przecież tyle czasu spędziłaś nad przygotowaniami. - odezwała się babcia. Najwidoczniej wszystkiemu się przysłuchiwała. Gumowe ucho.
- Idę - odpowiedziałam bez namysłu.
- Ale przed chwilą... - nie dokończyła, ponieważ zrozumiała moje intencje. - Faye, tak nie wolno robić! Ten chłopiec wydaje się naprawdę miły. - skarciła mnie, oburzona moją niegrzecznością. Gdy zmroziłam ją wzrokiem, zdała sobie sprawę z powodu moich poczynań. Po prostu chłopak zadurzył się we mnie, tyle że bez wzajemności.
http://i.imgur.com/FNqIq.jpg

Tego dnia w szkole panował istny chaos. Wszyscy z wyjątkiem mnie, wzajemnie nakręcali się przed wieczornym wydarzeniem. Niektórzy nawet piszczeli z podniecenia. Nauczyciele niezadowoleni z postawy podopiecznych próbowali uspokoić ich, niestety z marnym skutkiem. Chyba tylko jako jedyna nie zamierzałam zaszczycić pozostałych swoją obecnością. Nie tylko swoim zachowaniem doprowadzili mnie do białej gorączki. Za każdym razem gdy mówiłam, że nie wybieram się na bal, próbowali mnie za wszelką cenę przekonać do zmiany decyzji. Czułam jak z moich uszu wydostaje się para z głośnym gwizdem.
Unikanie Louisa jeszcze bardziej zmaltretowało mój nastrój. Na przerwach czaiłam się za rogami, uważając na każdy swój ruch. Poczułam ulgę, przypominając sobie, że nie był z mojego rocznika. Tego by jeszcze brakowało, gdybym musiała chodzić z nim na lekcje.
(przepraszam, że zapomniałam zrobić zdjęcie czającej się za szafką Faye. :P)


Pozostałą część dnia spędziłam w jadalni odrabiając lekcję i ucząc się. Miałam ambicje osiągnąć średnią wyższą od tej w ubiegłym roku. W dążeniu do uprawnionego celu nie miałam przed sobą żadnych przeszkód.
Nic jednak nie trwa wiecznie. Zegar jakby stanął. Mimo, że specjalnie przeciągałam czas rozwiązywania zadań, tarcza wciąż wskazywała wczesne godziny wieczorne. Nie miałam pojęcia co robić. Nagle zadzwonił telefon. Niedobrze - padł akumulator i nie było możliwości uratowania go. Zakup nowego kosztowałby mnie krocie. Niestety, wizja szybkiego wzbogacenia się była aż nadto optymistyczna. Henry zrozumiał moją sytuację i zaproponował przechówek samochodu do czasu, aż uzbieram wyznaczoną sumę albo aż kopsnie się mu jeden. Kiedy chciał już zakończyć rozmowę, zapytałam nieśmiało czy Louis czasem nie postanowił wybrać się na imprezę. Coś obiło mu się o uszy, że zaprosił kuzynkę, ale nie był pewien co do tej nowiny. Tu wszelkie plotki roznoszą się w niesamowitym tempie, aczkolwiek działają na podstawie głuchego telefonu. Równie dobrze mógł właśnie leżeć na kanapie.
http://i.imgur.com/C70Q1.jpg


Babcia znów zasnęła o ósmej. Główkowałam, czym ona mogła być zmęczona. Starość, nie radość.
Włożyłam jedną z niewielu sukienek, przeczesałam dokładnie włosy i zostawiłam na komódce karteczkę z informacją, żeby w razie apokalipsy wiedziała, gdzie mnie szukać. Asortyment mojej szafy to głównie jeansy i koszule. Zdecydowanie preferowałam sportowy, wygodny ubiór od bycia glamour. Zawiązałam porządnie sznurowadła wygodnych trampek i ruszyłam do szkoły. Doskonale wiedziałam, że mój aktualny ubiór ma się nijak do tematyki balu, lecz miałam zamiar zabawić tylko chwilę. Zorientować się czy moja ciężka praca poszła na marne. Wręcz przeciwnie. Kolejka po stemple w kształcie palm, ciągnęła się na kilkanaście metrów od drzwi. Jeden z nauczycieli sprawujących zadanie ochrony, nie chciał ostemplować nadgarstka pewnego chłopaka upierając się, że ten nie należy do uczniów naszej szkoły. Mimo, iż uczęszczałam tu zaledwie kila dni, doskonale zapoznałam się w mapką szkoły. Udałam się do tylnego wejścia sali gimnastycznej. Próbowałam wtopić się w otoczenie, jednak zbyt różniłam się od ludzi ubranych w przewiewne sukienki z motywami kwiatów oraz kokosy nietrzymające się na piersiach.
Efekt prac był zadowalający. Dumna z siebie sączyłam obrzydliwie słodki poncz, przyglądając się pozostałym. Jakiś typek przytaszczył ze sobą obdartą deskę surfingową, która służyła mu za dość uporczywą ozdobę. Gdy wkroczył na parkiet, by zatańczyć z zafascynowaną jego osobą dziewuchą, ktoś po cichutku zajumał specyficzny dodatek i pognał w stronę wyjścia. Złodziej wrócił po chwili, odstawiając na miejsce uszkodzoną przez siebie deskę, choć był to nie lada wyczyn, aby utrzymać w całości rozpadający się sprzęt sportowy.
Spędziłam jeszcze kilka minut na sali, lecz w końcu udałam się w stronę wyjścia w celu opuszczenia imprezy.
"Byłam i widziałam - tyle na dziś."
http://i.imgur.com/XLwPi.jpg

http://i.imgur.com/Xt5ix.jpg

http://i.imgur.com/a4dUY.jpg

Gdy znalazłam się na zewnątrz, wreszcie odetchnęłam świeżym powietrzem. Rozejrzałam się wokoło i zaintrygował mnie pewien kształt. Mniej więcej osiem metrów ode mnie stał pogromca szos hollywoodzkich produkcji z lat dziewięćdziesiątych. Zauważyłam coś, a raczej kogoś. O matową maskę w kolorze zgniłej zieleni opierał się mężczyzna. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Dopiero teraz blask pobliskiej latarni oświetlił jego twarz. W mroku wydawała się jeszcze powabniejsza niż za dnia. Właściciel epokowego pojazdu również nie ubrał się stosownie co do okazji.
- Wolę wdychać wilgotne, rześkie powietrze niż przebywać w tamtym zaduchu. - odpowiedział Damien na moje nieme pytanie "co tutaj robi".
http://i.imgur.com/snSpm.jpg

http://i.imgur.com/qQMui.jpg

Zaszurałam butem o asfalt, gdyż nie miałam odwagi wyrzucić z siebie tego, co trapiło mnie przez cały weekend. Podniósł jedną brew, lecz potrząsnął delikatnie głową i znów przybrał wyluzowaną pozę.
- Ponoć na razie nie masz czym jeździć - spytał retorycznie, mimo to przytaknęłam. Spojrzał w niebo. - Głupotą jest zatem chodzenie samotnie o tak późnej porze.
- Czyli jestem idiotką - prychnęłam, zakładając ręce na piersiach. Uśmiechnął się łobuzersko, bo droczenie się ze mną najwyraźniej sprawiało mu frajdę, lecz widząc, że mam zamiar odejść, zmienił postawę.
- Podwieźć cię? - zawołał za mną. Odwróciłam się w jego stronę.
- Nie trzeba - odparłam ignorująco. Spuścił wzrok i wpatrywał się w swoje buty, układając przy tym usta w grymas wywołany zażenowaniem. Podniósł głowę, a następnie spojrzał na mnie uważnie. Ja zaś zerknęłam na ciemną ulicę i westchnęłam ciężko.
- Jeśli chcesz... - zgodziłam się. Moja decyzja od razu przywróciła mu dobry humor.
Wsiadł do środka i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zapinając pasy grzecznie podałam mu swój adres.
http://i.imgur.com/6lz7I.jpg

http://i.imgur.com/uYDDK.jpg

Podróż samochodem trwała niespełna dziesięć minut. Oboje spędziliśmy je w ciszy. Chciałam wszystko sobie wyjaśnić, lecz nie wiedziałam jak zacząć. Wpatrywał się uważnie w szosę. Wykorzystałam ten moment i zerknęłam ukradkiem na niego. Zaciskał szczękę, jakby był zdenerwowany. Nagle obrócił się w moją stronę. Speszona natychmiast odwróciłam wzrok i zauważyłam, że jesteśmy już na miejscu. Czułam jak się rumienię. Wymamrotałam krótkie podziękowanie za podwózkę. Wygramoliłam się z auta, życząc dobrej nocy.
http://i.imgur.com/j7MLC.jpg

Wchodząc po schodach na ganek, usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się na pięcie i głośno nabrałam powietrza do płuc. Nasze twarze dzieliły tylko centymetry. Minę musiałam mieć nieziemską, bo z trudem tłumił śmiech. Wywróciłam oczami.
- Dobranoc, Faye. Do zobaczenia w szkole. - pochylił się, jakby chciał ucałować mnie w czoło, lecz ograniczył się tylko do zawstydzenia mnie taką bliskością. Podniósł kącik swych pełnych ust i odszedł.
Po jego odjeździe stałam jeszcze kilka minut w bezruchu.
http://i.imgur.com/Q43Ac.jpg

http://i.imgur.com/qa7sA.jpg


Gorąco zapraszam do oceniania! ;)

+ BONUS

Zachwycona Faye atakiem jakże "przesłodkiego" zombie :P
http://i.imgur.com/3liD4.jpg

5 zombiaków wpierw wyżarło mi niemal cały ogródek, a potem urządziły sobie imprezę w rytm muzyki a'la "Thriller" :|
http://i.imgur.com/wa5vU.jpg

nmin 03.11.2012 22:25

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Podobał mi się ten odcinek, akcja ruszyła trochę do przodu. To, że między Damienem i Faye COŚ będzie, było jasne od początku, teraz pozostaje pytanie, CO ;) Ciekawa jestem, jak to dalej rozegrasz.

Katherine 03.11.2012 23:16

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Czy mi się dobrze zdaję, czy u ciiebie kierownice są po prawej stronie?
Ale tam spoko. :)
Faye i Damien muszą być razem .
A Lou mi się kojarzy z takim deb... głupkiem co kiedyś też tak za mną łaził ;/
Jaki skin ma Faye? A jak Damien i Faye nie będą razem to cię...

easey 04.11.2012 08:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Uuu.. Damien bez koszulki <3
Nie wiem czemu wcześniej nie skomentowałam tych aktualizacji :|

Odcinek ci wyszeł świetny ;)
Faye jest prześliczna! Ma być z Damienem :D
Czekam na następny więcej! :)


ahahah mi kiedyś też zombiaki urządziły sobie imprezkę, koło mojego domu :D nawet ktośradio przyniósł...:|

Kicaj 04.11.2012 09:09

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ten odcinek jest z pewnością lepszy od poprzednich. Sam początek bardzo mi się spodobał, potem już jakoś to leciało. Trochę przeszkadza mi ten opis "co robi Faye" - krok po kroku. No ale zaczyna się rozkręcać, więc będzie ok.
Niektóre słowa są użyte źle kontekstowo. Tak jak "powabna twarz". Tak określa się zazwyczaj sylwetkę, ew. osobę. Niby znaczeniowo ujdzie, ale jakoś ten epitet mi przeszkadza.
W tym odcinku totalnie skopałaś dialogi. Kiedy kończysz zdanie kropką, to po myślniku musi być duża litera. Kropek nie stawiamy jeśli zaraz po ty jest: odezwała, powiedziała, etc. Polecam zajrzeć tutaj
Nie mogę się już doczekać kolejnych odcinków, które wprowadzą akcję i... więcej Damiena:D

Ode mnie tyle:)

Shattered 04.11.2012 19:54

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jak Boga kocham jak zobaczyłam Moodnight Falls miałam wyłączyć bo myślałam że będą jakieś wróżki, zombie itp.. Dzięki Bogu tego nie zrobiłam..
Simowie są boski, piękni..
Henry jest słodki, uwielbiam go.. Fajny dom.
Podniósł kącik swych pełnych ust och ..
Te zdjęcie "rodzinne" jest niesamowicie piękne.. Zaglądać będę na pewno

Myrtek 14.11.2012 16:19

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
nmin - od teraz akcja rozwijać się będzie sprawnie, a Faye przestanie smęcić :P
Katherine - są normalnie, tylko to auto tak ma. Jak nie będą razem to...?
Kicaj - dziękuję za kilka słów krytyki, więcej mi trza, więc nie hamuj się! :)
Shattered - Henry? :o Dziękuję za fajny komentarz. Mimo mi i cieszę się niezmiernie, że tak Ci się podoba, a ja zyskałam nowego czytelnika.

5 komentarzy? :o Nie to, że żebrzę o nie, ale to wyjątkowo...mało :<


Tym razem bonus. Nie wiem, kiedy odcinek się ukażę, bo jak na razie mam tylko kilkanaście linijek testu.
Cud się stanie, jeśli w ten weekend go wstawię.
Dlaczego? Sprawy szkolne.
Może pojawi się w następnym tygodniu, więc do następnego weekendu go bacznie wyczekujcie. ;)


Teraz na poważnie:
Jak wiecie, "Moonlight Falls" z działem OJSG ma wspólne tylko tyle, że jest w tym dziale. Zdjęcia robione są pod tekst, korzystam wybitnie często z póz i przypadkiem jest kiedy simy robią coś przez przypadek :P.
Zresztą wchodząc do mojego tematu od razu rzuca się w oczy ilość tekstu. I tak z jego obszernością się ograniczam, bo nie każdemu chce się to czytać.
Otóż myślałam o...przenosinach do FotoStory. Wiem, że to poniekąd nie ma sensu, bo mam swoich czytelników, wiedzących co, gdzie i o której, ale ktoś mi kiedyś napisał: "Marnujesz się w tym ojsg".
Jest również druga strona medalu: produkuję się, a otrzymuje w zamian tzw. 'podglądaczy', którzy wchodzą, czytają i opuszczają temat bez zostawienia komentarza.
Dlatego byłabym wam naprawdę wdzięczna, gdybyście wyrazili w tej sprawie swoje zdanie. Przedstawili wszystkie za i przeciw. ;)


A teraz plakaty promujące MF:
http://i.imgur.com/A1LUE.jpg


http://i.imgur.com/vDdcf.jpg


http://i.imgur.com/mXYvG.jpg

Sqiera 14.11.2012 16:27

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
kurcze, te plakaty podobne do tych Zmierzchowych (ale nie wiem o którą część mi chodzi :P )

a komenta nie wiem czemu nie zostawiłam (o ja głupia :P). Odcinek ostatni oczywiście przeczytałam i jak zwykle oczywiście jest super. Trzymasz poziom :)

A Damien ... ech... chyba szykuje się następca (If you know what I mean :D )


a co do działu to czy tutaj czy w Fotostory - i tak cię będę czytać :)

Laselight 14.11.2012 16:38

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Przeczytałam poprzedni odcinek i nie skomentowałam. I tak wiadomo co napiszę. Świetny tekst , jest długi , ale chce się czytać.
Przenosiny do FS. Raczej na tak. Twoje opowiadanie tam bardziej pasuje. Jednak w tym dziale mało się dzieje.

PS. przeniesienie ulatwiloby mi znalezienie tematu

nmin 14.11.2012 17:20

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Mnie obojętnie, gdzie będziesz pisała, bo jeśli zobaczę w nieprzeczytanych nowy post w tym temacie, to i tak zajrzę. Przynajmniej nikt nie będzie Ci zarzucał, że za mało się dzieje czy za dużo opisów ;)

Katherine 14.11.2012 17:46

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ostatnie zdjęcie...<3333

Mi obojętnie gdzie będziesz czy w Fotostory czy tutaj. Jeśli chciałabyś się tam przenieść to nas uprzedź. ;)

Myrtek 14.11.2012 18:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ale mi pomagacie... :P

Skylinn 14.11.2012 18:42

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
A ja będę inna i powiem, że przenosiny do FS byłyby... utrudnieniem. Jestem za tym, żebyś została na OJSG :)
A co do odcinka, jak zawsze świetnie, Damien jest seksi :D Nie pogardziłabym takim mięśniakiem w mojej szkole.
Niech Faye nie będzie aspołeczna, trzeba się bawić :D

iness92 14.11.2012 20:45

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja też jestem za OJSG. ;) Jakoś się już przyzwyczaiłam do tego, że "znajdę Cię" tutaj. Decyzję musisz jednak podjąć sama. ;)

Juhas 14.11.2012 21:03

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
A ja kcem Martynkę tutaj, o! :P:D:D:D

A na poważnie, wolę Ciebie w ojsg, jakoś tak już pachniesz tym działem (:P), ale jak przejdziesz do fs się nie pogniewam (walnę tylko focha :D)

Vaniliowa 15.11.2012 13:12

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja ostatnio nie skomentowałam, ale oczywiście, że przeczytałam ;P
Moja opinia jest taka jak zawsze czyli: "super, boski odcinek....!" :P ;) :D
Mi nie przeszkadza to, że jest dużo tekstu.

Ja uważam, ze to twój wybór, bo i tak będę Cię czytać. Tylko będę musiała odzwyczaić się od nawyku wchodzenia tutaj, bo zawsze pierwsze co robie to właśnie wchodze tutaj i patrze czy cos wstawiłaś :)
Więc może lepiej zostań tutaj...

nmin 15.11.2012 14:06

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Trzeba zadać sobie pytanie, czy czytelnicy znajdują nowe posty w tym temacie raczej przez "Nowe posty", czy wchodząc do działu. Jeśli o mnie chodzi, zwykle klikam "Nowe posty", ale tyle jest w nich zawsze tych wszystkich forumowych gier czy postów z działu offtopowego, że czasem nie chce mi się przedzierać przez kilka stron, wtedy zerkam tylko na dział Sims 3 (aktualności, najnowsze dodatki itp) i wchodzę do działu OJSG. W takiej sytuacji mogłabym przegapić Twój temat w Fotostory. Prędzej czy później zawsze bym sobie o nim przypomniała, ale nie gwarantuję, że nie umknie mi żaden odcinek :redface:

Jeśli miałoby być tak, że większość i tak przychodzi tu z "Nowych postów", to chyba zostawanie w tym dziale tylko dla zasady nie ma sensu... :)

Aoime. 16.11.2012 16:07

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja jestem za tym, byś została tutaj.
Dużo lepiej czyta się tutaj, a poza tym tak już się przyzwyczaiłam, nie wchodzę raczej do FS.
Ale zrobisz jak uważasz. :)
--
Oczywiście odcinek świetny. :D Lud żąda więcej Damien'a! (nie mogę się powstrzymać od napisania more push up xD)

Myrtek 25.11.2012 19:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No cóż, większość zdecydowała, że w demokratycznych wyborach, mam pozostać Queen OJSG :D
Z drugiej strony w każdej chwili można to zmienić, bo widząc niektórych młodziaków, czuję się tak jakoś dziwnie.
Odcinek się pisze. Przepraszam, że musicie tak długo czekać, ale w mym uczniowskim życiu dzieje się naprawdę wiele.

Obdarzę was za to zdjęciem Faye i piosenką, która idealnie oddaje klimat piątego odcinka, a szczególnie pewne słowa... :D


I jak? ;)

Stephenowa 25.11.2012 20:04

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye jest śliczna. *.*
A piosenki nie chce mi się włączać, hehe. -.-

Co do Twojego bycia tu, to cóż.
Wg mnie bardziej nadawałabyś się do Fotostory, ale faktem jest, że jeżeli ktoś nie podawałby mi linku do Twojej historii na tacy, sama bym jej nie szukała,bo zwyczajnie nie czytam niczego z tamtego działu.
Nowi użytkownicy korzystający z OJSG po prostu trzymają się pierwotnej idei tego działu, ale przecież Ty też 'tak sobie grasz', więc w żaden sposób nie naruszasz tej zasady. :D
Oh, jakie to było piękne.
Czekam na odcinek, młoda! :D

Kędziorek 25.11.2012 20:07

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye piękna jak zwykle. Dawno nie słyszałam tej piosenki w wersji nieocenzurowanej:) Włączam rezerwy swojej cierpliwości i czekam na kolejny odcinek, mam nadzieję, że wkrótce się ukaże ;)

Laselight 25.11.2012 20:18

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Muzyki nie włączyłam bo mi się nie chciało.

Na odcinek zaczekam , lecz nie ukrywam , że tęsknię za Damienem.
Co do zdjęć , chciałabym więcej. Aż myślałam , że cała sesja zdjęciowa.
Tylko tyle mogę napisać.

@down dzięki

Mi się dziwnie kojarzy.

Sqiera 25.11.2012 20:50

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
no no... Faye sam sex :)

a piosenki posłucham jak będę miała dostęp do komputera :) (piszę z telefonu)

Myrtek 25.11.2012 21:29

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie wiecie co tracicie! :D

up@ Jasne, że możesz, ale na monitorze jakość nie będzie piorunująca ;)
Kat - nie to, ale coś powiązanego :P

Sqiera 26.11.2012 12:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
heh ... posłuchałam utworu i powiem ci, że zanim kliknęłam w link spodziewałam się, że będzie to coś w stylu Lykke Li, a tu niespodzianka :D

Katherine 26.11.2012 13:11

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Chyste Panie! Ty zbokolu jeden! :P

e. I piosenka całkiem spoko, jesli się jej nie przetłumaczy... :P
Nie lubię hip hopu, ale ta całkiem, całkiem. ;)

Słodki Pan Ciastek 27.11.2012 14:24

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Tło zdjęcia jest super, a jak w nim wygląda Fave :D :D :D :D

Podoba mi się też piosenka hehe.

Czekam na next ->

anie_1981 28.11.2012 12:39

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dawno nie byłam w tym dziale i mam spore zaległości ;) Wszystko przez te moje ptice, teraz one mnie pochłaniają o wiele bardziej niż Simsy. Właśnie mój samiec Nimfy masakruje gałązki winogrona :P A wracając do tematu, to obejrzałam aktualizacje i nowy odcinek i bardzo mi się podobają. Oczywiście że Faye powinna się związać z tym futrzakiem... brrrr to znaczy z Damienem :P W ogóle super pomysł na taką "nastolatkową" opowieść. Zazwyczaj głównymi bohaterami są młodzi dorośli.

Misiaa12 28.11.2012 19:05

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye jest prześliczna 
Musi być z Damienem.
Pasują do siebie,
czekam na kolejny < 3.

Myrtek 08.12.2012 18:16

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wiem, odcinek w sumie miał być jakieś 2 tygodnie temu, potem zaś termin przeniosłam na zeszły piątek, ale cóż... Około sześciogodzinny sen przez równiutki tydzień odbił się na moim samopoczuciu. Chodziłam niczym zombie. Wróciwszy ze szkoły, padałam na łóżko i spałam do 18. Potem nauka do 1 i znów niewystarczająca ilość snu.
Tym bardziej niedocenianie mnie przez żadnego z nauczycieli dobiło mnie i wena gasła niczym świeca od podmuchu wiatru.
Wprost nienawidzę, gdy jakiś tuman, który napisał pracę w niespełna pół godziny, robiąc przy tym masę byków dostaje nie dość, że taką samą ocenę, to nauczycielka jeszcze chwali go za świetny tekst. Nie to, żebym była zarozumiała z powodu moich umiejętności, ale zawalenie nocy, by napisać - moim zdaniem - świetną rozprawkę, powinno być docenione.
No cóż, koniec smęcenia i użalania się nad moim losem.
Jednakże uważam ten odcinek (tekst, nie treść) za wyjątkowo słaby. Wybrnę z tego tłumaczeniem, że ostatnie wydarzenia tak na mnie wpłynęły. :P

Dzięki wielkie za komentarze. Przynajmniej to jest takim moim paliwem, które pozwala mi dalej jechać z tym koksem!
Niepotrzebnie oburzaliście się z powodu wybranego przeze mnie utworu.
Dotyczy on głównie jednej sceny, która powinna Was nieźle zaskoczyć.
Ach, cieszę się, że zyskałam nowych czytelników.
Zapraszam więc na następny odcinek! :)



http://i.imgur.com/MGMPk.png


Odcinek 5 "Cicha woda"


W stołówce jak zwykle siedziałam przy jednym stoliku z Grace i osobami poznanymi podczas przygotowań do balu. Brakowało jednak natarczywego, aczkolwiek przyjaznego blondyna.
Minęło półtorej miesiąca odkąd dałam mu kosza. Ani razu nie spotkałam go na korytarzu. Skutecznie mnie unikał. Widocznie moja odmowa zraniła go na tyle, że postanowił zerwać ze mną jakikolwiek kontakt. Byłam dla niego niewidzialna. Naszych pozostałych znajomych uznał za zdrajców. Wspólnie główkowaliśmy jak ponownie nawiązać z nim kontakt. W końcu nie dawał żadnego znaku życia, więc jego postawa naprawdę nas przestraszyła. Hope twierdziła, iż w którąś z leniwych sobót widziała go na spacerze z zupełnie nieznaną nam dziewczyną. Czyżby odkochał się równie szybko co zadurzył? Może po prostu Hope chciała uspokoić nas tym małym kłamstewkiem?
- Hej, nie martw się, na pewno wkrótce mu przejdzie. - Szepnęła Grace, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Obdarzyłam dziewczynę przelotnym uśmiechem. Najwidoczniej uspokoiłam ją, bo po chwili odsunęła się i z powrotem wdała się w pogawędkę z rudzielcem.
W rzeczywistości zamartwiałam się z zupełnie innego powodu. Wciąż szargały mną emocje związane z pewnym nie tak odległym spotkaniem. Ciągle czułam na sobie przeszywający wzrok przystojnego bruneta oraz jego słodki oddech. Kimże byłam wobec kogoś tak niesamowitego? Z każdą wolną chwilą łudziłam się, że wreszcie spokojnie porozmawiamy. Tamtego ciepłego wieczoru obiecał, iż się spotkamy. Niestety, od tamtej chwili nawet na mnie nie spojrzał. Przez głowę przelatywało mi mnóstwo chaotycznych myśli. Zresztą na co ja liczyłam? "Idiotka! Chciał tylko zrobić ci nadzieję!" Byłam poirytowana własną naiwnością, ponieważ tak łatwo dałam mu się owinąć wokół palca. Zapewne doskonale zdawał sobie sprawę z tego, dlaczego tak na niego reaguję. Ciągle odpędzałam od siebie tę myśl, która uparcie nie chciała opuścić mego umysłu i niesfornego serca.



Wychodząc ze szkoły spróbowałam skupić myśli wyłącznie na planowaniu dnia. Uparcie dążyłam do wyznaczonego przez siebie celu. Skoro nie musiałam poświęcać czasu żadnemu przedstawicielowi płci męskiej, postanowiłam dać z siebie wszystko na zaliczeniach pod koniec roku. Rozmyślałam o swojej przyszłości. Ciągle nie potrafiłam zdecydować, którą uczelnie wybrać. Sęk w tym, że sama do końca nie wiedziałam kim zostać. Ponoć od zawsze miałam smykałkę do nauczania, w końcu zdobyłam jakieś doświadczenie udzielając korepetycji dzieciakom z sąsiedztwa. Byłam tego w pełni świadoma, tylko nie czułam powołania. Od zawsze interesował mnie umysł człowieka. Każdy skrywa zupełnie inną tajemnicę. Zdawałam sobie sprawę jednak, iż byłabym kolejną wśród bezrobotnych psychologów, którzy pod wpływem nowej mody wybrali tenże kierunek. Cały piątek spędziłam na filozoficznych rozmyślaniach. Znudzona wyjrzałam za okno. Po przeciwnej stronie ulicy, przechadzała się dwójka nastolatków radośnie zanoszących się śmiechem. Dotknęłam dłonią delikatnego materiału firanki. Przymknęłam powieki i spuściłam głowę. Tak, na tym polegał mój problem. Bezsensownie się wszystkim stresowałam, zamiast cieszyć chwilą. W ciągu kilkunastu tygodni zapoznałam się bliżej zaledwie z dziesięcioma osobami. Postanowiłam przestać być aspołeczną nastolatką, nieświadomą czym jest świetna zabawa.



Stanęłam przed wielkim lustrem w szatni. Uważnie obejrzałam się od góry do dołu. Poprawiłam jeszcze nienaganny kucyk i udałam się w stronę boiska. Jesienią rzadko temperatura powietrza przekraczała dwadzieścia stopni, dlatego też trenerzy wypchnęli nas na zewnątrz. Jak ostatnia kretynka paradowałam po soczyście zielonym trawniku w króciutkim kostiumie, który wyjątkowo łatwo poddawał się każdemu ruchowi. Niepewna stanęłam w kilkuosobowej grupie, by przed treningiem porządnie się rozgrzać. Nic bardziej omylnego - zostałam pomponiarą. Był to pierwszy krok, do zmiany wizerunku cichego dziecka sukcesu na korzystającą z życia osiemnastolatkę. Jak to dobrze, że lata temu mama zapisała mnie na zajęcia taneczne. To nic, że mimo krzyków matki i nauczycielki - zołzy wysłanej z najgłębszych czeluści piekielnych, po niespełna półroczu odeszłam. Na szczęście przez ten czas zdążyłam nauczyć się podstawowych kroków czy figur. Dzięki temu nie wypadłam tak tragicznie.
Wracając z treningu rozmyślałam, jak skontaktować się z Louisem. Był jaki był, ale należał do tych osób, bez których odczuwa się pustkę. Zależało mi na tym, byśmy znów utrzymywali dobre stosunki. Może z czasem na powrót przekonałby się do mnie?


Zostałam sama w szatni. Pozostałe cheerleaderki szły do znajomych bądź wracały o tej porze do domów ze zwykłej zasady. Ściągnąwszy z siebie strój, dokładnie się mu przyjrzałam. Od teraz chodzić w nim będę nie tylko na treningi, ale i na wszelkie mecze oraz szczególne wydarzenia. Zaś gdy nastanie wiosna, moim obowiązkiem będzie traktowanie go jako coś w rodzaju mundurka szkolnego. Przez głowę przeszło mi głośne "W co ja się wkopałam?", lecz potrząsnęłam delikatnie głową mrucząc "Zamknij się, głosie rozsądku. Muszę przestać być fajtłapą."
Zamyślona wyszłam z sali i stanęłam jak wryta. Nie byłam sama. Podniosłam wzrok i ujrzałam jego, opartego o ścianę. Widząc, że go zauważyłam, podszedł do mnie. Do głowy znów napłynęły mi dziesiątki pytań. I co, cwaniaczku, nagle sobie o mnie przypomniałeś, gdy ubrałam krótką spódniczkę odkrywającą pośladki przy każdym ruchu?
- Hej. - Przywitał się męskim głosem. Co ja to wcześniej mówiłam?
- Cz-cześć - zająknęłam się, rumieniąc.
Dlaczego on tak na mnie działał? Cholera, głupia! Sprawiałam wrażenie łatwej. By uratować się w jego oczach, założyłam ręce na piersi, układając przy tym usta w cienką linię. Czarnowłosy nie zwrócił jednak na to uwagi i kontynuował.
- Przepraszam, że nie odzywałem się. Niedługo rozgrywamy ważny mecz, więc trener męczy nas jak szalony. Ciągle tylko o tym myślę i... - wziął głęboki wdech - Chciałabyś się spotkać? Moglibyśmy wreszcie spokojnie porozmawiać.
Zaniemówiłam z wrażenia. Okazało się, że nie był dupkiem bez serca, jak wcześniej go pochopnie posądzałam. Skarciłam się, że w ogóle przyszło mi to do głowy. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na niego. Cierpliwie czekał, aż odpowiem. Wyraźnie te kilka słów z trudnością przeszły mu przez gardło. Sprawiał wrażenie zdenerwowanego, tak jakby właśnie złamał jakąś zasadę.
- Jasne. - Odpowiedziałam wreszcie, uśmiechnęłam się subtelnie. Przymknął powieki, kiwając głową. Widocznie był zadowolony, bo postanowiłam ukrócić jego męki. Wyszczerzył swe równiutkie, białe zęby i odszedł. Ja zaś nie mogąc otrząsnąć się z szoku, wciąż stałam oparta o framugę drzwi.



- Jestem tego w stu procentach pewna! - Hope uderzyła pięścią w stół.
- Ale to, co mówisz nie trzyma się kupy - zauważył Lincoln, który widząc wykrzywioną w złości twarz rudej, próbował wytłumaczyć jej, iż ta plącze się w zeznaniach. - Twierdzisz, że niby frajerowaty Louis obściskiwał się z Penny? Przecież żadna z panienek noszących kieckomajty z logiem szkoły nie zadawałaby się z nim! Hope, dlaczego opowiadasz takie bzdury?
Wszyscy spojrzeliśmy na zakłopotaną dziewczynę. Spuściła głowę, by chwilę potem wpatrywać się we mnie. Speszona, wreszcie wyjaśniła.
- No, bo widzę, że Faye się przejmuje. - Powiedziała tak cicho, że nawet siedząc tuż obok jej, ledwo usłyszałam co mówi.
Teraz wszyscy przenieśli wzrok na mnie. Nagle Grace zachichotała. "Wymsknęło" jej się co nie co na temat mojego jutrzejszego spotkania z Damienem. Na twarzy każdego z siedzącej przy jednym stoliku trójki pojawił się złośliwy uśmieszek. Gdy zadzwonił zbawienny dzwonek, ironicznie kazałam życzyć mi szczęścia na randce.



Usadowiłam się na krześle przy stole numer 5. Popijając gorącą herbatę, rozejrzałam się wokół. Tłum ludzi w miejscowej knajpie piątkowego wieczoru to norma. Typowo barowy wystrój średnio przypadł mi do gustu. Myślałam, że zaprosi mnie do lokalu o nieco innym standardzie. Nie wymagałam od niego spotkania w ekskluzywnego restauracji, lecz smród kawy i papierosów nie był ziścieniem mych marzeń. Podniosłam się delikatnie, by wyszukać Damiena w tłumie. Z pewnością wyróżniałby się wśród mężczyzn z posiwiałymi brodami. Może coś go chwilowo zatrzymało? Łudziłam się, że lada chwila dosiądzie się do mnie i mimo panującej atmosfery, spędzimy miło wieczór. Po około dwudziestu minutach sięgnęłam po lokalną gazetę ze stojaka. Poprosiłam sympatyczną kelnerkę o jeszcze jeden napój. Widząc mą znudzoną minę, spojrzała na mnie z politowaniem.
Przeczytawszy artykuł o tutejszych lasach i ich niespotykanej w tych rejonach tak bardzo zróżnicowanej faunie, nie wytrzymałam. Czekałam na niego godzinę. Zawiedziona byciem wystawioną do wiatru, wyszłam z knajpy ze spuszczoną głową.



Upuszczając lokal, wpadłam przypadkiem na jakiegoś młodego mężczyznę. Wybąknęłam przeprosiny i chciałam wrócić do domu, by móc odpocząć, lecz nie ustąpił mi miejsca. Podszedł niebezpiecznie blisko. Przywarł mną do muru.
- Gdzie się tak śpieszysz, maleńka? - Mruczał mi do ucha. Żuł miętową gumę, ale nie przeszkadzało mu to w próbie pocałunku. Odwróciłam głowę w bok, próbując jednocześnie wyrwać się z żelaznego uścisku. Złapał za moje nadgarstki, uniemożliwiając mi przy tym jakikolwiek ruch.
- Bądź grzeczna. - Zaśmiał się pod nosem.
W głowie miałam już scenariusz tego, co zamierza mi zrobić. Miotałam się na wszystkie strony. Cieszył go mój strach. Poczułam na szyi jego szorstką szczękę. Gdy jedną ręką zjechał do linii bioder, spróbowałam wykorzystać ten moment. Z całej siły nadepnęłam na jego stopę. Odsunął się ode mnie, łapiąc się za obolałą część ciała, a ja kopnęłam go z całej siły w krocze. Zawiesiłam na ramieniu torebkę i pognałam naprzód. W biegu zerknęłam za siebie, na zwijającego się w bólu napaleńca.



- Faye! - Ni stąd ni zowąd ktoś zawołał.
Zdezorientowana poczułam, jak łapie mnie za rękę. Bez zawahania przyłożyłam mu z prawego sierpowego. Chłopak upadł z impetem na ziemię. Złapał się za policzek, jęcząc z bólu. Dumna z siebie nachyliłam się nad nim i zamarłam. Myślałam, że również osunę się asfalt. Zakryłam ręką usta widząc, kogo tak profesjonalnie obezwładniłam. Damien trzymając się za obitą twarz, spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Zaczęłam go histerycznie przepraszać. Wreszcie udało mi się powstrzymać spazmatyczny szloch.
- Przyjechałeś samochodem? - spytałam z trudem łapiąc oddech.
Delikatnie pokiwał głową. Wstał powoli i udaliśmy się w stronę parkingu. Dziwnie się czułam z kierownicą. Od ponad miesiąca przemieszczałam się jako pieszy, ponieważ nie zdołałam zebrać wystarczającej liczby pieniędzy na zakup brakującej części do mojego poczciwego autka. Gdyby tego było mało, w międzyczasie zdążyło zepsuć się w nim ogrzewanie, więc nie liczyłam już, bym kiedykolwiek znów usiadła na siedzeniu obitym materiałem w kolorze khaki.
Podczas jazdy tylko raz odważyłam się spojrzeć w jego stronę. Przez całą drogę siedział oparty o zimną szybę, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi.



Poszliśmy do mojego pokoju. Zadziwiająco szybko ból ustał, ale zachodząca w fiolet opuchlizna i spore zadrapanie szpeciły mu twarz. Chciałam zająć się delikatną raną i doradzić mu co zrobić, by skóra szybciej powróciła do zdrowego wyglądu. Wprawdzie była to specjalność babci, która na swoim regale ma kilka dobrych książek na temat ziół i domowych sposób lecznictwa. Nauczyła mnie pewnych rzeczy i w razie potrzeby, bez obawy radziłam sobie z chorobami czy skaleczeniami.
Usiedliśmy naprzeciw siebie na miękkiej sofie. Delikatnie przyłożyłam wacik nasączony wywarem z ziółek do policzka. Uważnie wykonywałam swoją chwilową pracę pielęgniarki. Miałam wyrzuty sumienia, że to wszystko była moja wina. W pewnej chwili zauważyłam jak uważnie się we mnie wpatruje.
- Co? - Uśmiechnęłam się onieśmielona jego przenikającym przed duszę spojrzeniem.
- Nie doceniałem cię - parsknął śmiechem - Masz parę w rękach. Powinienem na ciebie uważać, bo mogłabyś mnie nieźle uszkodzić.
Przez chwilę chichotaliśmy, choć byliśmy świadomi powagi sytuacji.
- Już. - powiedziałam odkładając wacik na stoliczek.
Odwróciłam głowę w jego stronę. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Tym razem taka bliskość była przyjemna. Przechylił głowę, a odległość między nami malała. Rozwarłam usta i przymknęłam powieki. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, które po chwili uchyliły się. Na widok babci, odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.

Obyło się bez długiego pożegnania, ponieważ chłód dawał się we znaki. Pomachałam mu przyjaźnie. Zanim wszedł do auta, wychylił głowę, by coś dodać.
- Teraz będziemy się częściej widywać, obiecuję! - Jego głos przepełniał entuzjazm.



Mimo szalonego przebiegu zdarzeń, uznałam ten wieczór za udany. Jako, że była to jeszcze wczesna pora, postanowiłam dotrzymać towarzystwa staruszce, która wparowała do pokoju w najmniej odpowiednim momencie. Wspólnie oglądałyśmy jej ulubiony teleturniej, komentując przy tym wyjątkowo zabawne zachowanie metroseksualnego prowadzącego. Świetnie się bawiłyśmy, popijając przy tym zieloną herbatę. Niespodziewanie rozbrzmiał w domu dzwonek telefonu. Zdziwiłyśmy się, że ktoś o tej porze pragnie porozmawiać. Staruszka zaabsorbowana telewizorem, kazała mi odebrać. Gdy podniosłam do ucha słuchawkę, zamarłam.
- Halo? - Powtarzał głos w kółko. Westchnął ciężko, nie słysząc żadnej odpowiedzi. Ocknęłam się i cichym głosem wypowiedziałam jego imię.
- Louis?
Mlasnął głośno, po czym lekko zachrypniętym głosem odrzekł:
- Możemy porozmawiać?



Spojrzałam w stronę salonu i pognałam na górę, zamykając za sobą drzwi.
- Co się stało? - Zapytałam pełna obawy. Długo nie odpowiadał. Słyszałam tylko jego niemiarowy oddech. Podenerwowana ponowiłam pytanie.
- To bardzo ważne... - Westchnął ciężko i przełknął głośno ślinę. Oczekiwałam jakiejkolwiek kontynuacji zdania, lecz milczał jak grób. Oparłam się o biurko. Mimo dzielącej nas odległości, ogarnęło mnie szczere przerażenie.
- Ważne rzeczy powinno się mówić prosto w twarz. - Skwitowałam.
- Nie mogę. - szepnął.
- Dlaczego? - Również ściszyłam głos.
Zakaszlnął siarczyście, po czym wypowiedział jedno słowo. Słowo, które zabrzmiało wyjątkowo tajemniczo. Które sprawiło, że zrobiło mi się słabo. Dlaczego podjął taką decyzję i co było jej powodem? Musiałam się tego dowiedzieć. "Wyjeżdżam" - powtórzyłam głucho.


Stephenowa 08.12.2012 19:20

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No no no.
Czy jestem zaskoczona.. Najbardziej chyba tym, że Faye jest pomponiarą, haha. :D
Co do Louisa, to huk z nim, niech jedzie. Ważne, żeby Faye była z Damienem. <3
Nie mogę się doczekać ich następnego spotkania, oby tym razem było owocniejsze.. ;>
Czekam na więcej!
P.S. nie martw się, poloniści się nie znają, popatrz tylko na te pozytywne komentarze! <3

Sqiera 08.12.2012 19:28

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
myrtku, niestety często tak bywa, że jedni się bardzo napracują i zyskują to samo, co inni nie wysilając się przy tym praktycznie nic. Przyzwyczajaj się, bo pewnie jeszcze nie raz się tak zdarzy, niestety ...


A co do odcinka, to jak zwykle był genialny :)

Damien jak zwykle boski ... tylko szkoda, że cały odcinek w koszulce :) pewnie nie tylko ja czekam na jego gołą klatę :D
Faye ma pecha do facetów. Najpierw ten Louis, którego swoją drogą nie rozumiem... mam jakąś tam swoją hipotezę, która pewnie i tak jest ani trochę zgodna z tym jak naprawdę jest... i w ogóle dziwna z nim sprawa... najpierw jej unika, a potem ten telefon... a może on na coś zachorował i wyjeżdża się wyleczyć? tak mi do głowy wpadło, ale prawdę, jaka jest, mam nadzieję, że poznamy niedługo.

Jeszcze ten napaleniec ... ech naprawdę, mało brakowało a było by prawie jak w Zmierzchu :P (w pierwszej części był podobny motyw)
a tak, Damien zamiast zostać bohaterem, dostał cios w twarz :) ale i tak, z tego co widać, nie żałuje :)
ech... i dobrze, że Faye ma parę w rękach. Samoobrona to podstawa :D

Piszesz, że tekst nie dopracowany, a ja ci i tak powiem, że chciałabym umieć pisać tak jak ty i umieć robić takie opisówki. Niestety ja nie umiem "lać wody".

Zawiłe to wszystko, więc jasną sprawą jest, że czekam na więcej :)


P.S. odnośnie tego typa co chciał naszej Faye krzywdę zrobić, to ja nie wiem, ale albo mam jakieś Déjà vu, albo jego gęba skądś mi znajoma.
A no i skąd masz jego fryzurę? podoba mi się :)

Mile 08.12.2012 19:41

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nareszcie się spotkali, Damien bardzo przystojny, szkoda, że babcia im przeszkodziła, bo to mógłby być najpiękniejszy wieczór w jej życiu, ale obiecał, że będą się częściej spotykać. :D Trzymamy go za słowo. :D

Czekam na więcej i częściej. :D

Myrtek 08.12.2012 19:46

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Sqierka - dzięki za długą opinię, jednak nie trafiłaś co do Louisa! :P

Ja Ci dam Zmierzch! :(( Szczerze mówiąc, do tej pory nawet nie pomyślałam, że coś podobnego faktycznie tam było.

Wracając do Louisa - za mało rozwinęłam jego wątek, dlatego będę to musiała nadgonić w następnym odcinku. Ot co, gapa ze mnie.

Co do Faye... z każdym odcinkiem jej charakterek będzie coraz bardziej widoczny.

Napaleniec powstał specjalnie do odcinka ;) Może wydaje Ci się znajomy, bo to przeróbka kolesia ze skrzyni simów?


Dzięki za komenty i wyczekuję kolejnych! :D

Zielona Herbata 08.12.2012 20:12

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Biedny Damien,oberwał od Faye :D

A temtego zboczeńca to go dorwę,za zaczepienie jej ! :<
Ale długo wyczekiwany prze ze mnie odcinek,moim zdaniem wyszedł świetnie. <'3

Mojej simce jak najbardziej się podoba. :)

http://i.imgur.com/fGHmB.jpg?1

Katherine 08.12.2012 21:04

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wow, wow, wow. Ej no! Miało być coś podobnego do tej zboczonej piosenki! ( Huehue ) A tam tylko twarze blisko i bez buzi buzi, i bez czegoś innego...If you know what i mean. :P .
Odcinek fajny. ( Byłby baaardzo fajny, gdyby nie to, że nie było buzi buzi! ) Szkoda, że Louis... No wiesz, niektórzy najpierw czytają komentarze, więc będą mieć niespodziankę!
Teraz Faye i Damien bd się częściej spotykać!! Aaaa <3
Czekam na next! A najbardziej na naszego Jacoba nr. 2 :D

Kicaj 08.12.2012 23:06

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dziś będzie szczerze i dobitnie.
1. Całkowicie olałaś mój poradnik z dialogami. Szkoda, bo popełniasz kardynalne błędy. No to może spróbuję:
Jeśli kończysz wypowiedź i dodajesz, że ta osoba coś powiedziała, czy szepnęła, czy cokolwiek wydobyło się z jej ust - kontynuujesz z małej litery. Jest to jakby ciąg dalszy zdania.
Np.
   - Kupiłam Ci to, o co mnie prosiłeś - powiedziała i rzuciła na łóżko pakunek.

Narracje "z kropką" stosuje się gdy narracja nie odnosi się do wypowiedzi bohatera.
Np.
   - Kupiłam Ci to, o co mnie prosiłeś. - Rzuciła pakunek na łóżko i wyszła.

Itd. itp.
2. Nie wszystko musi mieć swój epitet. Jeśli okraszasz każdy, nawet najdrobniejszy przedmiot/czynność/etc. przymiotnikiem, robi się to po jakimś czasie irytujące.

Cytat:

Jak ostatnia kretynka paradowałam po soczyście zielonym trawniku w króciutkim kostiumie, który wyjątkowo łatwo poddawał się każdemu ruchowi.
3. Dużo krótkich zdań. Częste kropki.

Poza tym piękne zdjęcia, idealnie wykadrowane. Wreszcie pojawiła się dynamiczna akcja, więc jest co czytać. Faye ma ciekawy charakter, trochę buńczuczna, trochę znudzona, a mimo to dosyć przystępna.

No nic, na dziś tyle bo mi się oczy kleją. Jak coś mi się rzuci w oczy, to edytuję:)

Myrtek 08.12.2012 23:20

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Kicaj - dziękuję za porządne ochrzanienie. :)

Czytałam ten poradnik i mam go w zakladkach, zatem korzystam z niego często.
Nie wiem czy coś takiego tam było. :| Możliwe, że po prostu skupiwszy się na Twojej poprzedniej radzie, nieświadomie olałam pozostałość.
Też mnie nie osądzaj, bo z dialogami trochę się poprawiłam. :P

Z tymi epitetami to fakt - wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Dzięki, ograniczę się. ;)
Co do kropek zaś, to moje zboczenie krótkich zdań jest spowodowane ową niedoceniającą mnie nauczycielką. :(

Jestem po prostu zachwycona powyższym komentarzem! :)
Dzięki temu, że wytykasz mi moje błędy, moje teksty stają się lepsze, a ja zaś zdobywam doświadczenie.

Uch, wreszcie ktoś zauważył Faye. Jeszcze raz dzięki wielkie.

Laselight 09.12.2012 09:03

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Niestety, ale life is brutal. Nauczyciele nie zawsze dobrze oceniają. Nie przejmuj się.

Faye jest bardzo ciekawą postacią. Niby taka cicha, a jednak. Coś czuję, że szykuje się ognisty romans. Ale myślałam, że już będą razem i inne rzeczy.

Nie wiem co mogę jeszcze napisać , więc nic nie napiszę.

Kędziorek 09.12.2012 20:06

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Oj, to ich spotkanie coś krótkie było. No i Faye ot tak mu wybaczyła to całe spóźnienie? Choć z drugiej strony walnęła mu, więc można by uznać, że są kwita ;) Ciekawi mnie ten wątek z Louisem, nie mniej mam nadzieję, że nie będzie zbyt długi. Trochę to egoistyczne z mojej strony ale bardziej obchodzi mnie Damien i Faye.. Kocham twoją historię, świetnie mi się to czyta i czekam na następny odcinek :)

Słodki Pan Ciastek 09.12.2012 21:17

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye była zaszokowana kiedy ktoś złapał ją za rękę zresztą to widać na twarzy Damiena.

Czemu on wyjeżdża? Czemu?

Czekam na więcej ->

Myrtek 09.12.2012 21:26

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye, nie Fave. Damien, nie Damian. :D

Dowiecie się w następnym odcinku.

kedziorek - nie wybaczyła, ale z powodu tak szybkiego przebiegu zdarzeń i ich zbliżenia, nie miała nawet szansy.
Wiecie, czasem zdarza się odcinek napisany tylko dla jednej sceny. Wynagrodzę to Wam w szóstce. :)

Vaniliowa 14.12.2012 20:34

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie przejmuj się... Nauczyciele się nie znają ;)
Ja bardzo bym chciała pisać tak jak ty.

Co do odcinka to oczywiście super. :)
Już myslałam, że się pocałują.... ale oczywiście ktoś musiał przeszkodzić -.- :P
Jestem ciekawa dlaczego Louis wyjeżdża.

Niestety ja się zbytnio nie znam na pisaniu, więc lepiej niebędę komentować tak jak Kicaj.

Myrtek 24.12.2012 16:38

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć Wam mnóstwo szczęścia i miłości,
spełnienia marzeń i tak ważnego oraz potrzebnego zdrowia.
Byście zawsze mieli wenę i by od pomysłów głowy Wam pękały.
Byście wytrwale czytali odcinki i przeżywali wraz z bohaterami! :)

Sqiera 24.12.2012 17:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
ulala :) słodcy są ;)

ach... i ten Damien... :) i kaloryfer .... jaaaa ! :DD
tylko lepiej mu w tamtej fryzurze ;) ta go postarza zdecydowanie.


P.S. na ciekawostkę ci powiem, że sprawdziłam na Robercie tamtą fryzurę Damiena i ... widzę podobieństwo :D

easey 24.12.2012 19:47

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ooo, moje sygny :D

Boskie zdjęcia, Faye na ostatnim taka śliczna *.*

Myrtek 24.12.2012 22:15

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Po głębokich zastanowieniach i nerwach, zdecydowałam się na przeróbkę pokoju Faye. Nie będzie miała ona wpływu na historię, ani nie zamierzam pisać, że "po remoncie...". Po prostu nie mogłam patrzeć na to niemal puste, wpółsurowe i po prostu brzydkie pomieszczenie, więc postanowiłam je trochę podrasować. Wiem, że żadnych architektem czy utalentowanym dekoratorem nie jestem, ale chciałabym się pochwalić moją ciężką pracą i jak ktoś będzie chciał, to poddać ocenie. :)

http://i.imgur.com/m7AD3.jpg

http://i.imgur.com/vVd3Y.jpg

http://i.imgur.com/HQXtz.jpg

http://i.imgur.com/22DhT.jpg

Katherine 24.12.2012 22:21

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ale ślicznie! Tak uroczo i wg. :D

Mi siem bardzom podoba. xD

Sqiera 24.12.2012 23:18

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
fajnie, tak dziewczęco :)

easey 25.12.2012 08:19

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Śliczny ci wyszedł. Ja bym tak nie umiała :D

Laselight 25.12.2012 09:22

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie znam się na budowaniu wnętrz, ale ocenię.
Pokój bardzo mi się spodobał.
Bardzo mi się podobają okna i zasłony. Są bardzo realne.
Mam lekkie zastrzeżenie co do obrazu nad komodą. Dziwnie się komponuje.

Masz talent do budowania wnętrz.

e. co do fotek Faye i Damiena jestem zadowolona.

Mile 25.12.2012 10:48

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wow jakie świetne zdjęcia świąteczne!

Ja tobie też życzę wszystkiego co najlepsze :)

Pokoik bardzo przytulny, akurat dla nastolatki. :)

A kiedy będzie nowy odcinek? Czekam z niecierpliwością :)

anie_1981 25.12.2012 11:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Skąd Ty bierzesz te wszystkie "dekoracyjne gadżety"?! Ja właśnie też nie lubię tych pustych simsowych przestrzeni i staram się je czymś zapełnić. Czymś niekoniecznie ślicznym (ostatnio porozkładałam w kuchni naczynia na szafkach), ale żeby te pomieszczenia wyglądały tak, jakby ktoś w nich mieszkał... Ot ten globus... jest po prostu genialny! A tak to tutaj globus, tam książka, tam ołówek i już jakoś wygląda! Pokój prześliczny!

Kicaj 25.12.2012 12:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Zdjęcia boskie, już wiemy kto się nie będzie tam starał na ... no wiadomo co ...
A pokój jest nieziemski! Każdy detal dobrany z największą starannością. Widać, że masz dryg to projektowania przestrzeni;)

Aczkolwiek... obijasz mi się tu. Gdzie kolejny odcinek?;>

Fallen 27.12.2012 14:25

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Myrtku <3
Nie wiem, jakim cudem wcześniej tu nie wchodziłam :O Jedne z najlepszych historii, jakie kiedykolwiek czytałam! HISTORIE, bo o Alice Yovovic również przeczytałam :)
Co do najnowszego odcinka - świetny! Louisem się nie przejmuje, niech jedzie i nie wraca! Przynajmniej Faye będzie z Damienem (który przypomina mi Tylera z TVD :D) <3
Damien bez koszulki <33333333333333 Cudny jest! Oby więcej takich scen :D Szkoda, że babcia im przeszkodziła.
Czekam na kolejny odcinek :)

Stephenowa 27.12.2012 15:12

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał Fallen (Post 1624070)
Co do najnowszego odcinka - świetny! Louisem się nie przejmuje, niech jedzie i nie wraca! Przynajmniej Faye będzie z Damienem (który przypomina mi Tylera z TVD :D) <3

O to, to!
Już chyba komentowałam ostatni odcinek..
Powiem więc tylko, że tak baaaaaaaaaaaardzo chcę, żebyś nam coś tu dała!!! Pupa w czapce czarodzieja x8492084.

Myrtek 27.12.2012 18:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dzięki za dość sporą liczbę komentarzy. :)

Jak na razie morduję się z szóstką, ale do końca roku odcinek się pojawi. :P

Jednak mam malutki problem. Gdy chce usunąć coś z launchera, wyskakuje błąd i trzeba zamknąć go. Gra włącza się do momentu czarnego ekranu ładowania.
Ściągnęłam sławnego 3bootera, jednak nie mogę go przenieść do odpowiedniego folderu, ponieważ nie mam uprawnień czy czegoś tam administratora.
To nic złego, gra mi chodzić będzie, ale pewnie mam jakiś wadliwy dodatek albo coś.

Ten, który mi skutecznie pomoże dostanie cuksy.
Im szybciej naprawię, tym większą motywację zyskam do pisania. :P

Pozdrawiam. :)

Chwalisława 27.12.2012 18:22

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Co do tego 3bootera to miałam tak samo. Jeśli ściągnęłaś go z poradnika Anuli razem z FPS limitter to ci nie wejdzie. Musisz sobie go ściągnąć osobno.

Misiaa12 27.12.2012 18:51

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja nie ściągam tam nigdy nic niczego,i jeśli ściągnełaś stamtąd jak mówi koleżanka powyżej,to wiesz co robić.Ja czasami tak miałam,nie pamiętam z czym to naciskałam prawy przycisk myszy i coś tam jako administrator,ale to raczej nie pomoże :c
A więc czekamy i trzymam kciuki byś to naprawiła.

Nadine 30.12.2012 12:52

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał myrtek (Post 1624218)
Dzięki za dość sporą liczbę komentarzy. :)

Jak na razie morduję się z szóstką, ale do końca roku odcinek się pojawi. :P

Jednak mam malutki problem. Gdy chce usunąć coś z launchera, wyskakuje błąd i trzeba zamknąć go. Gra włącza się do momentu czarnego ekranu ładowania.
Ściągnęłam sławnego 3bootera, jednak nie mogę go przenieść do odpowiedniego folderu, ponieważ nie mam uprawnień czy czegoś tam administratora.
To nic złego, gra mi chodzić będzie, ale pewnie mam jakiś wadliwy dodatek albo coś.

Ten, który mi skutecznie pomoże dostanie cuksy.
Im szybciej naprawię, tym większą motywację zyskam do pisania. :P

Pozdrawiam. :)

z launcherem mialam to samo, wiec przeczyscilam cale 'downloads' i 'mods' z podejrzanych dodatkow, jakos minelo. szczegolne bledy u mnie powoduje nraas story progression, niestety!

plus, jezeli chcesz podniesc wydajnosc gry, to u mnie nie tylko na simsy, ale na skyrima, czy lola, czy inne, dobrze robi game booster! jest poprawa o jakies dobre 40% : ) no i czekamy na odcinek, skoro obiecalas do konca roku!

Myrtek 30.12.2012 14:21

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Spokojnie, gra już śmiga. Winowajcami okazały się wadliwe rzęsy i soczewki.
Aktualnie piszę jedną z końcowych scen.
Jeśli biorąc pod uwagę treść, to w sumie odcinek jest krótki, ale bogaty w długie, szczegółowe opisy będące myślami, czynami i interpretacją wydarzeń przez Faye.
Zapewniam Wam wiele emocji - tych pozytywnych i nie.
Dopracowane zdjęcia w wyważone ilości co do tekstu.
Odcinek pojawi się albo dziś (graniczenie z cudem), jutro rano albo w nowy rok.

Tak więc nie wiem, czy to nie ostatni mój post w tym temacie w tym roku (oby nie!)
Szalonego sylwestra Wam życzę i by nowy rok dostarczył ciekawych doznań i duuuużo weny!

Mam nadzieję, że pod "szóstką" pojawi się spoooro komentarzy! :D

Misiaa12 30.12.2012 14:28

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja również ci życzę udanego sylwestra! Oczywiście wytrwale czekam na odcinek.
Pozdrawiam :)

Fallen 30.12.2012 14:37

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja również czekam! Wierzę w cuda :3 :D
Szalonego, udanego sylwestra :) I weny, o!

Słodki Pan Ciastek 30.12.2012 16:05

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Chyba, każdy czeka.....

Udanego sylwestra. Mam nadzieję, że odcinek będzie szybko.

Pozdrowienia :D

Myrtek 31.12.2012 00:46

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
JUŻ JEST! :D
A klikając na logo, usłyszycie motyw muzyczny odcinka! :)
Gdy będę miała chwilę czasu, uzupełnię spis odcinków i dodam track listę.



Odcinek 6 "Rozkwit"

Poczułam przyjemne ciepło na twarzy. Otworzywszy oczy, próbowałam rozpoznać niewyraźny kształt przed sobą. Wszystko miało bladoniebieski, wręcz wpadający w delikatną zieleń kolor. Dopiero po chwili moje źrenice przyzwyczaiły się do jaskrawego światła, zmysły również zaczęły prawidłowo funkcjonować. Wzięłam bardzo głęboki wdech, a moje nozdrza wypełnił przyjemny zapach porannej jajecznicy. Zmieniłam postawę na siedzącą, opierając się o etaminowy materiał pościeli. Przeczesałam palcami włosy, a następnie rozejrzałam się po pomieszczeniu wypełnionym egzotycznymi roślinami, stojącymi na drewnianej podłodze lub ułożonymi w kompozycje na ratanowych meblach. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania, kieliszki po szampanie i poduszki. Delikatnie się uśmiechając, podciągnęłam do nosa rękaw przewiewnej, o kilka rozmiarów za dużej koszulki, najwyraźniej należącej do mężczyzny.
Na palcach stąpałam przed długi, lecz wąski korytarz, urządzony w tym samym stylu co sypialnia. Usłyszałam skwierczenie smażonego jedzenia i radosne pogwizdywanie przyrządzającego je kucharza. Przystanęłam na progu pozwalając, by woń wydobywająca się z kuchni łaskotała okolice węchowe.
- Dzień dobry! - zatrzebiotałam, promieniując optymizmem.
Mężczyzna przełożył żółtą papkę na talerz i uśmiechnął się na mój widok.
Podbiegłam do niego, wtulając się w nagi tors.
- Cześć - powiedział, gładząc mnie po głowie.
Przejechałam dłonią po idealnie wyrzeźbionej klatce piersiowej pokrytej krótkimi, niemal niewidocznymi włoskami.
Zaśmiał się cicho, trzymając ręce na mych biodrach.
- Jak spałaś? - spytał napawając się zapachem mojej skóry.
Nie zamierzałam wyrazić tego w słowach. Ucałowałam kolejno jego kościsty bark, krzywiznę szczęki, policzek, aż w końcu dotarłam do ust, które chętnie odwzajemniły pocałunek. Powoli rozpinał kolejne guziki koszuli i...


Przebudziłam się gwałtownie, głośno nabierając powietrza. Zmarszczyłam materiał jedwabnej pościeli, upewniając się, że nie jest to żaden sen na jawie. Rozejrzałam się wokół ciężko dysząc. Odruchowo dotknęłam swoich ust i wymięłam znoszoną bluzkę służącą mi za piżamę. Wzięłam łyk wody położonej tuż obok na etażerce, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia suchości w gardle. Tylko... czym spowodowanej? Zwykłym snem, a może raczej emocjom mu towarzyszącym?



Choć tak długo czekałam na wspólne spędzenie czasu z Damienem, tego dnia wolałam go unikać. Dziwnie bym się czuła rozmawiając z nim po tym, jakie obrazy z jego udziałem pojawiły się w moim śnie. Zresztą nadal byłam wystarczająco wstrząśnięta wczorajszym telefonem. Nie chciałam, by ktokolwiek dowiedział się o owej rozmowie. Zbywałam przyjaciół udając zaspaną i przeziębioną. Przejęci mym stanem, a może w obawie przed złapaniem choróbska, według mojej woli trzymali się z dala ode mnie. Byłam dumna, że zdobyłam tak oddanych znajomych.
Tego dnia pani Strausch postanowiła poprowadzić lekcje na zewnątrz, byśmy naocznie zaobserwowali, jak zimno wpływa na rozwój roślin oraz jakie reakcje zachodzą w danej temperaturze z różnymi gatunkami kwiatów doniczkowych. Jako, że na dworze panował lekki przymrozek, każdy musiał opatulić się kurtką bądź grubym swetrem. Będąc już w szkolnym ogrodzie, nauczycielka zorientowała się, że zapomniała pudełka z tabliczkami, na których za pomocą rysunków wyjaśniono poszczególne procesy. Oczywiście nie kto inny jak "nowa, która może się wykazać" została po nie wysłana. W sumie odpowiadało mi to, ponieważ mogłam się nieco ogrzać.
Korytarz był pusty... no prawie. Wyjrzałam niepewnie zza rogu. To, co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwana. Zszokowana rozdziawiłam usta. Nie spodziewałam się, że go jeszcze zobaczę. Na przemian przemawiały przeze mnie gniew i szczęście. Zobaczywszy jednak, jak pokracznie próbuje schylić się po wypadające z szafki książki, nie wytrzymałam.
Pełna wrogości ruszyłam przed siebie i mocno trzasnęłam chłopakiem o czerwony metal.
- Faye?! - wydyszał przerażony.
Ignorując jego pytanie wysyczałam przez zęby.
- Co ty odwalasz, do cholery?!
- J-ja... - wyjąkał, robiąc oczy jak spodki.
- Co to był za telefon i ta twoja chora gadka? Dlaczego robisz mnie w konia? - warknęłam rozwścieczona.
Obrócił głowę w drugą stronę i mocno zacisnął powieki.
- No powiedz! - trzasnęłam nim raz jeszcze, trzymając go kurczowo za spraną bluzę.
- Mój ojciec dostał ofertę pracy w St Claire, więc wraz z rodziną przeprowadza się tam, a TY byłaś jedyną osobą, z którą najtrudniej było mi się pożegnać. Nie miałem dość odwagi, by powiedzieć ci to w twarz, bo po prostu nie wytrzymałbym rozstania z tobą; zadurzyłem się w tobie. - powiedział niemal jednym tchem.
Znieruchomiałam. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli i najgorszych możliwych scenariuszy, co skłoniło go do wyjazdu. Nie wpadłam na coś tak prostego jak sprawy rodzinne. Dodatkowo otwarcie wyznał mi swoje uczucia. Puściłam go, a ten delikatnie osunął się i podniósł z ziemi upuszczoną wcześniej torbę. Otrzepał się i zanim odszedł, dodał ponurym głosem:
- Teraz już wiesz. - Po czym ominął mnie z podniesioną głową.
Ja zaś stałam jak stare drzewo zakorzenione głęboko na skraju pustkowia. Poczułam spływającą łzę po policzku.
- Faye? - zawołał ktoś z drugiego końca korytarza.
Pośpiesznie wytarłam rękawem policzek i odwróciłam się w stronę niczego nieświadomej koleżanki.
- Wszystko gra. - Uśmiechnęłam się półgębkiem.


Od tamtej chwili starałam się nie myśleć o Louisie. Czasem jednak sumienie szeptało mi do ucha kilka obelg, obarczając mnie za tą całą szopkę. Faktycznie, po części żałowałam, że tak potraktowałam zakochanego chłopca, ale któż by zareagował inaczej, spokojniej? Ratunkiem przed dołującymi myślami okazał się Damien. Gdy wyciągałam białą flagę w poddańczym geście, zawsze był tuż obok, by pomóc mi odgonić duchy nie tak dalekiej przeszłości.



Tegoroczna zima sprawiła, że wszystkie moje problemy zostały zamrożone niczym tafla jeziora, gdy temperatura tylko spada poniżej zera. Biały puch spowił każdy centymetr okolicy - od gołych gór, wyrzeźbionych przez ręce natury po dachy wiekowych domów. Mimo że o tej porze roku przyroda obumiera, ja wręcz ożyłam. Może przeczyło to z ogólnym przekonaniem, ale zima okazała się najgorętszą porą roku moim życiu. Porą pełną ciekawych spotkań, interesujących ludzi, miłych sytuacji i zupełnie nowych doznań. Choć na dworze było często buro, na mojej twarzy ciągle gościł uśmiech. Babcia przyznała, że rozpromieniałam. Ja nigdy bym się po sobie nie spodziewała, że będę tak spełniona. Tak jakbym znajdowała się w niewidzialnej bańce, wypełnionej gazami powodującymi wieczne zadowolenie, choć co, a raczej kto był powodem mojego zachowania nietrudno zgadnąć.



- Ach! - jęknęłam, poczuwszy jak biała kula ze sporą siłą uderza mnie w biodro.
Usłyszałam za sobą drwiący śmiech. W odpowiedzi na niespodziewany atak, ulepiłam ogromną śnieżkę i cisnęłam nią w napastnika. W tamtej chwili poczułam się jak pierwszoligowy miotacz.
- Ho, ho! Doigrałaś się, mała! - wydyszał brunet, ocuciwszy się po oberwaniu kulą w rozmiarze głowy.
Poderwawszy się z miejsca, ruszył biegiem w moją stronę. Wkrótce potem oboje runęliśmy w głęboki śnieg. Leżąc zanosiliśmy się śmiechem. Następnie wspólnie oglądaliśmy różowe niebo i obłoczki z waty cukrowej po nim sunące. Nadawaliśmy im różne nazwy; rozgoryczony kot, próbujący złapać otyłą sikorkę, trójkołowiec prowadzony przez owłosionego stwora czy uskrzydlona balerina tańcząca na wzgórzu do swej ulubionej ballady. Po jakimś czasie spojrzałam na bledniejące słońce. Przypomniałam sobie, w jaki sposób rozpoznać godzinę wyłącznie za pomocą położenia tej wielkiej gwiazdy i kierunku padania cieni. Przekalkulowałam jeszcze, jak długo zajmie mi powrót do domu i zerwałam się z miejsca. Babcia w końcu zaczęła podejrzewać, że powodem mojego wiecznie dobrego humoru jest przedstawiciel płci przeciwnej, dlatego też zarządziła, bym wracała przed zmrokiem. Uważałam ten nakaz za bezsensowny, ponieważ jak wiadomo, czwarta pora roku cechuje się tym, że zmierzcha już o szesnastej. Nie wiedziałam, co nią kierowało, lecz byłam pewna, że przemawiała przez nią zwykła ludzka złośliwość. Z drugiej strony powinnam się skarcić, że osądzam o coś takiego własną babkę. Zapewne troszczyła się o mnie, ale nie odpowiadało mi to z jaką nadgorliwością.



- No, to na mnie już czas - zakomunikowałam, podrywając się z miejsca.
- Jak to? - spytał zdziwiony.
- Już zmierzcha. - Wywróciłam oczami.
Parsknął śmiechem.
- Co ty, przemieniasz się w ogra po zachodzie słońca? - zadrwił.
Prychnęłam tylko i pomachałam mu na pożegnanie.
- Skoro babcia tak o ciebie dba, to chyba nie będzie zadowolona widząc cię bez czapki - skwitował, machając kolistymi ruchami moją własnością.
Podbiegłam do niego, by odzyskać nakrycie głowy, lecz on zamiast mi je grzecznie podać, uniósł je do góry, bym nie mogła go dosięgnąć.
- Hej! - zaprotestowałam.
Nagle rzucił ją za siebie.
- Ha-ha, bardzo śmieszne. - Podniosłam czapkę i otrzepałam z klejącego śniegu.
Odwróciłam się na pięcie, by pokazać Damienowi język, ale stanęłam jak wryta, czując na sobie jego ciepły oddech. Odległość między nami była tak mała, że musiałaby być wyrażona w najdokładniejszych jednostkach. Zbadał dokładnie wzrokiem każdy, nawet najmniejszy detal mojej twarzy, po czym podniósł dłoń, by dotknąć opuszkami palców mej żuchwy. Znajdowaliśmy się na mrozie nie rozmawiając, ale nie można by tego też nazwać milczeniem. Wyrażaliśmy słowa za pomocą gestów. Spojrzałam w bezdenne, miodowe oczy. Złapał mnie pod brodę, a kciukiem przejechał po dolnej wardze, delikatnie ją naciągając. Nieco zachrypniętym głosem wyszeptał coś tak cicho, że nie zrozumiałam, ale nie teraz to mi było w głowie. Staliśmy tak na połyskującym śniegu, losowej lokacji obranej podczas cosobotnich spacerów. Nasza bliskość trwała tylko minutę, może dwie, jednak chwila ta mogłaby być dla mnie wiecznością. Damien przybliżył twarz do mojej na tyle, że czubki naszych nosów się zetknęły. Przechylił głowę i poczułam na swym policzku łaskotanie rzęs. Delikatnie musnął wargami moje usta, a następnie wpił się w nie. Nasze wargi wykonywały taniec, polegający na powtarzaniu w kółko tych samych kroków, ale i wywieraniu coraz to różniejszych rodzajów emocji. Wsunęłam zmarznięte palce w jego włosy, a on ujął mnie w talii. Rozkoszowałam się słodkim smakiem jego ust, delektowałam bliskością ciał i jego zapachu. Całując go, na swej wrażliwej skórze czułam drapanie pojedynczych włosków. Wsłuchiwałam się w cudowny dźwięk krótkich, łapczywych oddechów. Zachwycałam ciepłem emanowanym przez ciało, szybkim biciem naszych serc i rękach nieśmiało błądzących po partnerze. Wreszcie doświadczyłam tego, o czym od dawna myślałam patrząc na jego ostro zarysowaną szczękę czy dopasowaną bluzkę. Z zamkniętymi oczami próbowałam dokładnie zarejestrować tę chwilę wyłącznie za pomocą kilku zmysłów.



Od tamtej chwili oficjalnie mogliśmy nazywać się parą. Wspólnie spędzaliśmy weekendy oraz treningi. Nie odważyłam się zaprosić go do domu, ponieważ byłam pełna obawy co do starcia chłopaka z babcią, więc musieliśmy się zadowolić randkami na zewnątrz bądź w przyjemnej kawiarni na rogu ulic Jeffersona i tej prowadzącej prosto do Oaklandu. Nie decydowaliśmy się na publiczne okazywanie uczuć, jednak lubowaliśmy się w rozmawianiu o totalnych błahostkach przy nastrojowej muzyce; jego ulubionym kolorem jest szmaragdowy, uwielbia piosenki grane na gitarze przy ognisku, kocha risotto z leśnych grzybów, zaś według niego, najpiękniejszy zapach, to ten wydobywający się z lasu późną wiosną. Na czułości pozwalaliśmy sobie niezwykle rzadko, niezbyt mi to przeszkadzało. Czas ten poświęcaliśmy na dokładnym poznawaniu siebie.
- Ile miałeś już dziewczyn? - zapytałam pewnego popołudnia podczas spotkania w naszej ulubionej knajpce.
- W jakim przedziale czasowym? - Wziął kolejny łyk zielonej herbaty.
Lekko zdziwiona uniosłam brwi i odchrząknęłam.
- Ogólnie.
- Sześć, siedem może - odparł niby od niechcenia, wzruszając ramionami.
Krztusząc się, niemal oplułam go całą zawartością ust.
- Niezły... wynik - przyznałam zniesmaczona.
- Nie masz się czym martwić. Każda z nich pragnęła tylko lansować się u boku sportowca. Były to tylko nic nieznaczące plastikowe laleczki, które omamiały mnie kłamstwami wyssanymi z palca. Na szczęście w szkole średniej zmądrzałem. - Ujął moją dłoń.
"Oby."- pomyślałam w pełni mu ufając.


Jednak sielanka nie trwała wiecznie. Damien co miesiąc znikał na kilka dni i za Chiny nie chciał wyznać prawdy. Wiedziałam, że cały ten czas byłam okłamywana. Nie wierzyłam w jego tłumaczenia, że kuzyni zabierają go na "zabawy pod gołym niebem", na których polowali w dzikich lasach na zwierzynę, co było przecież wbrew prawu. Podejrzewałam, iż mój chłopak ukrywa przede mną drugą, prawdopodobnie mroczniejszą tożsamość. Od jego kolegów z drużyny wyciągnęłam informację, gdzie mieszka mój luby. Jeden z nich był na tyle życzliwy, że narysował mi drogę dojazdu.
Pierwsze dni marca spędziłam bez Damiena, więc wykorzystałam moment jego nieobecności. Po długich namowach, ruda zgodziła się użyczyć mi swojego gruchota. Wszystko układało się po mojej myśli.
Dom Damiena znajdował się na skraju lasu. Budynek ten był naprawdę stary, a można było to poznać po próchniejącym drewnie. Przypominał mi typową chatkę drwala z bajek. Wokół budowli panował nieporządek: gdzieniegdzie ułożone pnie ściętych drzew, jakieś przedmioty, z pewnością auta przykryte plandeką czy zamiast zielonego ogródka naga ziemia pokryta igłami sosnowymi. Niepewnym krokiem weszłam na werandę. Zawahałam się stojąc przed odrapanymi drzwiami. Delikatnie zapukałam i czekałam na odzew. Zniecierpliwiona zerknęłam w okno. Dostrzegłam światło przenikające przez koronkowe firanki. Zadzwoniłam dzwonkiem i dalej nic. Zrezygnowana powlokłam do przerdzewiałego Chevroleta i nagle rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. Zaintrygowana nadstawiłam uszu i usłyszałam jak ktoś przedziera się przez zarośla. Bez zastanowienia udałam się w stronę wydobywających się odgłosów. Z czasem przedzierając się przez gęste chaszcze stwierdziłam, że wycieczka do lasu nocą jest nie najlepszym pomysłem. Przed sobą usłyszałam coś w rodzaju warczenia. Wyszłam na małą polankę i zobaczywszy poruszającą się postać, ukryłam się za jakimś krzakiem. Spojrzałam na wyjątkowo czyste niebo. Okrągły jak donut księżyc oświetlił twarz tajemniczej osoby. Zorientowawszy się, że jest to Damien Cliff, zakryłam ręką usta.
Brunet zgiął się wpół, rycząc przy tym niemiłosiernie. Wyglądał, jakby przeżywał katusze. Usłyszałam dźwięk łamanych kości. Mój chłopak powoli przemieniał się w stwora. Nie wiedziałam co robić, nigdy tak bardzo się nie bałam. Gdy przypomniałam sobie nasze pocałunki, zaczęło zbierać mi się na wymioty. W końcu zebrałam w sobie wystarczająco sił, by uciec stamtąd jak najszybciej potrafiłam.



+ BONUS!

Uwielbiam ją! Czyż nie jest urocza? :3

http://i1301.photobucket.com/albums/...pse87cabeb.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps30aea07e.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps43c489ae.jpg

Och!

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps9fe38a27.jpg

Mój sam ustawiający się model.

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps745facdc.jpg

Suwak na wzrost jest super! Wreszcie nie muszę kombinować nad kadrem, by Damien wyglądał na wyższego! ;>

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps77a975ec.jpg

ZAPRASZAM do komentowania! :)

Fallen 31.12.2012 01:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jak dobrze, że nie poszłam szybciej spać...
Sen Faye był cudny *.* W scenie na korytarzu wygląda, jakby miała brązowe włosy :O
To jest cudowne! Robisz wspaniałe zdjęcia, ale to przekroczyło granice. <3
Wiedziałam, że Damien jest wilkołakiem, w sumie dobrze, że Faye dowiedziała się o tym teraz. Szkoda tylko, że w taki sposób... Biedna. :( Powinna zaakceptować go takim, jakim jest, bo pasują do siebie. Takie dwa słodkie gołąbeczki :3 No uwielbiam ich!
I jest zdjęcie Damiena bez koszulki! a raczej jego pleców... :( Damien lepiej wygląda w tej fryzurze, co miał cały czas. Na 'sesji zimowej' wygląda... Nie tak seksownie, jak wcześniej, no! :D
Warto było czekać :) Wstawiaj szybko następny!

Myrtek 31.12.2012 01:35

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dziękuję! :)
Cieszę się, bo walczyłam z fotkami sporo czasu, a z tekstem... Ho ho!
Damienowi włoski oklapły od śniegu, dlatego to mu odjęło seksapilu.
Na tym zdjęciu Damien jest nie tylko bez koszulki. B)
Następny pewnie dopiero w połowie stycznia, więc komentować ile wlezie!
:)

Słodki Pan Ciastek 31.12.2012 09:17

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dobrze, dobrze skomentuje...

Coś podejrzewałem, że Damien jest wilkołakiem. Moje obawy się spełniły.
Myślałem, że Faye podejdzie do Damiena, ale tak się nie stało :(

Cieszę się, że dodałaś ten odcinek.

Czekam na więcej :D

Kędziorek 31.12.2012 09:29

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jak zaczęłam czytać początek to cofnęłam się do poprzedniego odcinka, bo myślałam, że coś mnie ominęło, a to tylko sen.. Piękny sen :)
Co to będzie z tym Louisem..
A Damien jak zwykle cudowny.. Zgadzam się, że w pierwotnej fryzurze wyglądał najlepiej. Zastanawiałam się, kiedy Faye dowie się o jego "małym, futerkowym problemie";) I co teraz? Mam nadzieję, że tolerancja i miłość weźmie w niej górę nad strachem i instynktem samozachowawczym..
Twoja zdjęcia są piękne, szczególnie to, które zaznaczyła Fallen, A tekst czyta się świetnie. Nie dziwię się, że tak rzadko wstawiasz odcinki, ponieważ zdecydowanie wynagradzasz nam to wysoką jakością. Jednym słowem: GENIALNIE

Czekam na więcej twojej historii;)

Misiaa12 31.12.2012 10:28

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja też właśnie czytając sen cofnęłam się, przecież nie na tym się skończyło:D

Nie wiem co napisać, to jest przecież genialne. Wiedziałam, że Damien to wilkołak. Lepiej mu było w tamtej fryzurze :) Faye się dowiedziała, szkoda tylko, że w taki sposób. Mam nadzieję, że mu wybaczy, przecież go kocha.

Katherine 31.12.2012 12:23

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jejkujejkujejku! <3
Śliczne zdjęcia. Kocham Damiena i Faye razem.
Jest suwak na wzrost? xD
Wiedziałam, że w końcu się dowie. Ciekawe czy dalej z nim będzie, czy co...

E. I szkoda, że mało "scen miłosnych" pokazałaś. Oczywiście chodzi mi o te w "realnym" świecie, nie o sny. ;p

Mile 31.12.2012 12:25

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Bardzo ładne zdjęcia tylko jakieś blade.
Proszę, proszę jakie ona ma sny! :O ale nie jestem zaskoczona :D
Chłopak całkiem całkiem!

Bidulka zakochała się w potworze, wcale się nie dziwię, że ma odruch wymiotny na samo wspomnienie, niestety nie wróżę jej dobrej przyszłości z wilkołakiem, jeżeli z nim zostanie oczywiście. Co może być dobrego w związku z kimś kto je mózgi ( Bo one to jedzą? Nie wiem dokładnie, bo nie mam tego dodatku )
Ale chyba jest lek na wilkołactwo? To może jej luby by się poświęcił i się zmienił w zwykłego chłopca, będą sobie równi. Wtedy hulaj dusza piekła nie ma! Miłość zakwitnie z większą siłą i może za jakiś czas będą małe Damiany :D

Odcinek bardzo ciekawy i wiele wnoszący do historii.
Czekam na next. :)
Super Sylwestra!!! Szczęśliwego Nowego Roku 2013!

Stephenowa 31.12.2012 14:10

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Myrteczku..
Kocham Cię. :o Twoje zdjęcia są TAKIE realistyczne, takie śliczne, piękne i idealne, że to się w głowie nie mieści!
Według mnie Faye powinna dać szansę dla Damiena, jakby nie było na pewno nie mówił jej o swojej przypadłości z czystej troski o nią.
Trzymam za nich kciuki i z niecierpliwością czekam na ich dalsze losy!
I kurczę na dalsze zdjęcia, bo są fenomenalne! <3
Wesołego Nowego Roku. :*

EFF 31.12.2012 15:27

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Zdjęcia są po prostu Świetne.!! Simowie piękni, ale według mnie za bardzo skupiasz się na tekście, a mniej na zdjęciach, oczywiście historia jak zawsze świetna, ale prosiłam bym następnym razem więcej zdjęć, bo naprawde masz talent, który powinnaś urzeczywistnić.!!! ;)

Zielona Herbata 01.01.2013 09:36

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Damien,Damien,Damien,Damien ! <33333


On tak ocieka seksem,że daj se spokój. Moje oczka uwielbiają takie widoki,heh. :D
Faye już w snach marzy o wielkiej miłości z Damienem,i oby się udało. ;)
I szkoda mi dziewczyny,ale myślę,iż wybaczy mu jego nadnaturalność.

Czekam na nexta ! :) I masz taga myrtku ode mnie. :3

Sqiera 01.01.2013 21:00

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
no, wreszcie przeczytałam :)


Ta para jest przepiękna. Widać, że oboje czują do siebie chemię... :)
Nie wiem czemu, ale odnosiłam wrażenie, że Faye wie o "przypadłości" Damiena :).
W każdym razie ciekawi mnie co będzie dalej, bo w końcu tajemnica przestała być tajemnicą. Ciekawa jestem reakcji Faye, choć poniekąd się domyślam :)

Mam również pomysł na Louisa :p i domyślam się, że nie zniknął na zawsze :p


Bardzo podobał mi się opis podczas ich spaceru w zimie :). Naprawdę zrobiłaś to tak, że ja poczułam się jakbym była na jej miejscu.

Natomiast, pierwszy opis dla mnie zbyt szczegółowy... Może faktycznie powinnaś troszkę zmniejszyć długość opisów miejsc, bo ... i tu się przyznam, pominęłam niektóre ;p Z kolei co do odczuć bohaterów, to pisz dalej bo dobrze ci to wychodzi :D

przepraszam :D

co do pisowni nie wypowiadam się, zrobi to ktoś inny :D

Ach... no i Damien oczywiście ma moją ulubioną fryzurę!!! I świetnie w niej wygląda :D


Bonusy przepiękne :)
Uwielbiam simy łapiące śnieg językiem, wyglądają wtedy tak słodko :D

eyvee 02.01.2013 12:59

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No to teraz czekac na reakcje Faye ;) Nasz ulubieniec okazal sie wilkolaczkiem nioch nioch.....jestem ciekawa co bedzie dalej, a zdjecia przeboskie robisz, zwlaszcza Damiena i Faye razem ^^ A o zimie to nie wspomne ;D bo wtedy sa najsweetasniejsze xD

czekam na neeexior odcinek

Kicaj 02.01.2013 13:55

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał myrtek (Post 1627419)
łaskotała okolice węchowe.

:D

Cytat:

- No powiedz! - trzasnęłam nim raz jeszcze, trzymając go kurczowo za spraną bluzę.
Trzasnęłam...

Cytat:

- Mój ojciec dostał ofertę pracy w St Claire, więc wraz z rodziną przeprowadza się tam, a TY byłaś jedyną osobą, z którą najtrudniej było mi się pożegnać. Nie miałem dość odwagi, by powiedzieć ci to w twarz, bo po prostu nie wytrzymałbym rozstania z tobą; zadurzyłem się w tobie->.<-(!?) - powiedział niemal jednym tchem.
Cytat:

Nasza bliskość trwała tylko minutę, może dwie, jednak chwila ta mogłaby być dla mnie wiecznością. Damien przybliżył twarz do mojej na tyle, że czubki naszych nosów się zetknęły. Przechylił głowę i poczułam na swym policzku łaskotanie rzęs. Delikatnie musnął wargami moje usta, a następnie wpił się w nie. Nasze wargi wykonywały taniec, polegający na powtarzaniu w kółko tych samych kroków, ale i wywieraniu coraz to różniejszych rodzajów emocji. Wsunęłam zmarznięte palce w jego włosy, a on ujął mnie w talii. Rozkoszowałam się słodkim smakiem jego ust, delektowałam bliskością ciał i jego zapachu. Całując go, na swej wrażliwej skórze czułam drapanie pojedynczych włosków. Wsłuchiwałam się w cudowny dźwięk krótkich, łapczywych oddechów. Zachwycałam ciepłem emanowanym przez ciało, szybkim biciem naszych serc i rękach nieśmiało błądzących po partnerze. Wreszcie doświadczyłam tego, o czym od dawna myślałam patrząc na jego ostro zarysowaną szczękę czy dopasowaną bluzkę. Z zamkniętymi oczami próbowałam dokładnie zarejestrować tę chwilę wyłącznie za pomocą kilku zmysłów.
Bardzo podoba mi się ten opis :rolleyes::D

Znów z początku za dużo epitetów. Wiem, że jest to opis, ale to na serio źle wygląda i opornie się czyta, jeśli dosłownie wszystko jest określone barwą czy teksturą. No ale może tylko ja tak mam?
Parę porównań mnie zdziwiło, ale nie będę wchodzić w koncepcję autora;)

Troszkę za bardzo skupiłaś się na pierdołach, takich jak sen czy też rozmowa z Luisem, a samą przemianę tak tylko "zaznaczyłaś" Tu można było baaardzo poszaleć z opisem. No chyba, że będzie jeszcze o tym później;)

Zdjęcia piękne, sceneria bajeczna.

Tyle ode mnie;)

Myrtek 04.01.2013 23:38

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Kicaj, no hej, mała litera i kropka to były wpadki, niezauważone podczas korekty. No chociaż mogłaś mnie pochwalić. :<
Wiem, wiem - epitety, jednak w tym opisie aż tak nie rażą. :o
O tym będzie później, ale przyznaję się bez bicia, że przemianę pisałam, jak zdjęcia ładowały się na imageshack. :P
Dziękuję za oceny i ciesze się, że liczba komentarzy spełniła moje oczekiwania, za co jestem Wam wdzięczna.

Co do opisowych narzekaczy... Tekstu jest mniej więcej tyle co zawsze, tylko go nie rozbijam i dodaję mniej, ale za to bardziej dopracowanych zdjęć. Pewnie ilość linijek sprawia wrażenie bogatej treści, ale to tylko złudzenie. Możecie porównać z poprzednim odcinkiem. Jednak chciałabym poznać Wasze opinie. Wolicie ilość tekstu jak w szóstce czy mniej? Z góry mówię, że nie będę małej ilości 'literek' wypełniać fotkami.
Uzupełniłam spis odcinków i track listę, więc zapraszam do korzystania z tego, słuchając wybranych przeze mnie utworów oraz nawet oceniania ich wyboru.
Piosenki do następnego odcinka: 1 i 2


Zapraszam na pierwszą stronę "Moonlight Falls by myrtek". :)

Zielona Herbata 05.01.2013 07:51

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Myrtku,problem z tagami ? Chętnie dodam 453535 :D
Spisałaś się świetnie z track listą i spisem odcinków ! Musimy ci to jakoś wynagrodzić :P

No to więc się biorę za pisanie tagów xDD

Laselight 05.01.2013 12:41

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nadrabiam zaległości i napiszę o odcinku.


Zacznę od tego czy wolę tekst dłuższy czy krótszy. Wolę czytać krótsze teksty, dłuższe nie zawsze chce mi się czytać.

Tagami się nie przejmuj... dodam dwa.

Zdjęcia mi się nie chcą załadować :( nie wiem dlaczego. Więc muszę ocenić sam tekst ;(

Miałam nadzieję na coś więcej z Faye i Damienem, nie zwykłe leżenie z łóżeczku :P
Szkoda, że Damien wyjeżdza. Może się jeszcze spotkają w przyszłości.
Nie lubię wilkołaków, ale Damiena jeszcze wytrzymam. Niech Faye mu wybaczy, prawdziwa miłość przetrwa wszystko<33

Myrtek 05.01.2013 12:57

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Coś jest u Ciebie, bo fotki u mnie działają prawidłowo. ;)

No wiecie, kimże bym była, gdyby oni od razu wskoczyli do łóżka? Na tego jeszcze dłuuuuga droga. :P

LL, nie wiem Co Ty tam wyczytałaś, ale Damien zostaje w MF.

Och, drodzy czytelnicy, jacy Wy naiwni.... Myślicie, że ot tak mu wybaczy? Przecież wiecie, jak ja uwielbiam wszystko komplikować. B)


W oczekiwaniu (zapewne dłuugim) na odcinek, chciałabym zaspokoić Wasz Damienowo - Faye'owy głód i uraczyć Was moją głupotą (czyt. sesja, bo sobie coś ubzdurałam) oraz plakatami odcinków 6-10. :)

'Faye' na czerwonym dywanie. :D

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps6f30356d.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps0ff54b33.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps3b21579c.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psa9b3033e.jpg

Nie zabrakło również hucznej promocji "Moonlight Falls"...

http://i1301.photobucket.com/albums/...psa64a24b2.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pse0d559b6.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psa86d9576.jpghttp://i1301.photobucket.com/albums/...psc0412766.jpg

Kocham jego minki!
http://i1301.photobucket.com/albums/...psf73b8007.jpg

Cóż to za plotkowanie wśród fotoreporterów? ;>

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps8aa75b17.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps6c24d5ee.jpg

Spontaniczny buziak, by mieli o czym pisać, a co!
http://i1301.photobucket.com/albums/...ps48d036b8.jpg


Plakaty: odcinki 6-10

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps06a795b8.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps79b8b86e.jpg

Sqiera 05.01.2013 20:30

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
haha...Damien "Call me maybe" :D świetne zdjęcie :)

i czy mi się wydaje, czy na pierwszych zdjęciach Faye ma ciemniejsze włosy... w każdym razie w bond jej lepiej :)

ach... no i chyba mogę już powiedzieć, że uwielbiam ich :)

i rozwaliło mnie jeszcze trzecie zdjęcie od końca ;)

easey 05.01.2013 20:35

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Damieeeeeeeeeeeeeeeeeennnnnnn <3333 *-* Call me maybe ;p
Śliczne zdjęcia (jak zwykle -.-)
Już dodałam tagi, a ty dawać nowy odcinek!

Katherine 05.01.2013 21:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Pewnie przez fryzurę jej włosy zrobiły się ciemniejsze.
Cudne zdjęcia. *.*
Czekam na odcinek

Ku... rczę, już się boję co ty nam chcesz zrobić. xD
A tak mniej - więcej kiedy będzie?

Myrtek 05.01.2013 21:03

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie... Faye jest szatynką :> (poza MF :P)
Mam nadzieję, że nast. odcinek Was zaskoczy, a ostatni zwali z nóg pod ziemię. B)

Sqiera 05.01.2013 21:14

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał myrtek (Post 1631957)
, a ostatni zwali z nóg pod ziemię. B)

czyżbyś miała zamiar powoli kończyć MF...?? bo to chyba można tak wywnioskować ;p

Myrtek 05.01.2013 21:26

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie bójcie się! Czeka Was kilka sezonów! :)

Katherine 05.01.2013 21:28

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ulżyło mi... :3

Fallen 05.01.2013 21:28

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ufffff, już myślałam, że zamierzasz zakończyć MF!
Nie mogę się doczekać następnego odcinka, skoro ma nas zaskoczyć :):P

iness92 05.01.2013 21:31

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
ojacieeee, ojacieee, ojacieee!

Przeszłaś samą siebie. Zdjęcia są nieziemskie! Mega klimatyczne, wręcz można powiedzieć bajeczne... Szczególnie podobają mi się te ze spaceru.

Damien, of course, fantastyczny! :D Szczęściara z Faye. Na jej miejscu wybaczyłabym mu nawet tą jego "małą tajemnicę".:D

Co do tekstu, to nie jest w żadnym wypadku za dużo, może raczej zdjęć za mało (chcę więcej!).


Długo mnie nie było, ale wracam (mam nadzieję) już na stałe, tak więc dawaj mi tu następny odcinek! :)

Zielona Herbata 05.01.2013 21:51

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Damien call me maybe jest świetne ! :D
Ogółem to on na tej sesji wyszedł ciasteczko,mru... <33
DAJ GO DO POBRANIA,WYKORZYSTAM GO W PRZE ZACNYCH CELACH ! :C

anie_1981 05.01.2013 22:05

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja to zawsze wiedziałam, że z tym Damienem to coś tak nie tego... :P Ma w sobie coś ze zwierzaka! :D

Horsez 06.01.2013 13:37

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
jej świetne zdjęcia, to prawda Damien jest cudny♥ Myrtuś,kawał dobrej roboty:)

erkenemerkel 08.01.2013 18:32

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Damien <33
Chcę następny rozdział Myrtuś :P
Narobiłaś mi chrapki na ten szok w ostatnim odcinku xdd

anie_1981 10.01.2013 20:14

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ale taki wilkołak to całkiem fajny stwór, nie trzeba już mieć w domu psa, skoro można bawić się w aportowanie z własnym mężem... :P

Myrtek 10.01.2013 21:32

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Mężem? Trochę tu zbyt w przyszłość uciekacie (albo raczej wyobrażenie przyszłości). :P
Fakt, posiadanie takiego stwora ma swoje korzyści, jednak Faye nie jest jedną z tych, które dowiadując się o odmienności ukochanego wskakują mu do łóżka!

Dzięki za sporo komentarzy, wkrótce odcinek zacznie powoli powstawać. ;)

anie_1981 11.01.2013 10:15

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No to prosimy się streszczać! Marsz do roboty i bez gadania, odcinek nowy ma być! :P Oczywiście nie ma żadnego przymusu... ;)

Katherine 12.01.2013 17:37

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
@up - będzie kilka sezonów.

Dżej14 12.01.2013 20:04

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Czytam od dawna, chociaż nie komentuję ;P Ale musze przyznac, że ta historia jest po prostu genialnaa *o* Czekam na kolejne odcinki ;D

Megan 14.01.2013 11:22

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
@up - ja też.
Tagi wymiatają. Ciekawe co teraz zrobi Faye...
Czekam na next

anie_1981 14.01.2013 15:02

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Historia bardzo fajna :D Masz ciekawe pomysły i zwroty akcji. Nie to co ja ;) Na mój temat to już nawet nikt nie wchodzi, bo wiadomo co będzie :P Jestem taaka przewidywalna. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają pomysł na historię ;) Pisz pisz, świetnie Ci wychodzi :D

Vaniliowa 19.01.2013 21:44

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Yh! :O Biedna Faye :(
Dopiero co sobie chłopaka znalazła, a tu nagle.... Wilczek się z niego zrobił.
Mam wrażenie, że z tym Louisem coś bedzie. Ale nie bądź zbyt okrutna dla Faye. Bo ja będę miała focha xD
Czekam na nextaaaaa ! <3
A no i oczywiście robisz cudowne zdjęcia :3

malinowa_mamba86 21.01.2013 12:54

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wczoraj zaczęłam to czytać i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba :P
Faye jest śliczna, a Damien przystojny <3
Zdjęcia cudowne <3

Oczywiście czekam na więcej.

Myrtek 22.01.2013 16:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dzięki za wiele komentarzy.
Nauczyłam się dodatkowych funkcji w programie do obróbki zdjęć. :>
Odcinek pewnie w lutym, przepraszam.
Oj, aż się ciepło na serduszku robi od Waszych komentarzy.
http://media.tumblr.com/723aba989b96...kxj1rzqokx.gif
Was, cichociemnych, również. C:

Słodki Pan Ciastek 22.01.2013 16:59

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1642492)

Nawzajem :D



Czekam na odcinek i pozdrawiam.

@Libby: nie cytujemy ze zdjęciami.

Zielona Herbata 22.01.2013 17:20

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Myrtek,dawaj odcinek ! :< Bo będę się cieszyć :D

http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazk...gif?1358784196

Myrtek 01.02.2013 19:35

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinka... jak na razie nie ma, ale powstaje, opornie, ale powstaje! :D
Ostatnio jednak wpadłam na pomysł na nową sesję, więc i oto ona:
Widać widoczną inspirację "Czerwonym Kapturkiem", nie ukrywam tego.
I oczywiście, kimże bym była, gdybym nie uzupełniła tracklisty? ^^klik!


http://i1301.photobucket.com/albums/...ps3a9f503a.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps087fea75.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psa372ee7a.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps35729f53.jpg

Słodycz :3
http://i1301.photobucket.com/albums/...psd8e6f394.jpg

No po prostu moja ulubiona simka!
http://i1301.photobucket.com/albums/...ps4ba4fd2d.jpg


Zaś co do story:
1. W lutym, soon.
2. Mniej tekstu.
3. Liczę na to, że Was zaskoczę.
4. Kurczę, poprawiłam się ze zdjęciami! Gdybym potrafiła strzelać sobie takie fotki w realu... ;_;

easey 01.02.2013 19:51

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Śliczne zdjęcia, czekam na nowy odcinek ;3

malinowa_mamba86 01.02.2013 20:40

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cudowna sesja, czekam na next . <3

Słodki Pan Ciastek 01.02.2013 21:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Super zdjęcia!
Gdy widzę coś takiego żałuje, że jestem niefotogeniczny :( a bym chciał :(

Myślałem, że przemienisz Damiena w wilkołaka na jedno zdjęcie...

Oczywiście czekam na odcinek :D

Stephenowa 02.02.2013 15:49

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Łaaaa, Myrtuś. :o
Świetne zdjęcia robisz! A odcinka doczekać się nie mogę już zupełnie.
Daj nam, daj! <3

iness92 02.02.2013 16:14

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Genialna sesja, Faye wygląda jak z bajki. Ona w ogółe jest piękną simką, ale na tych zdjęciach wygląda tak jakoś inaczej, wyjątkowo! Damien oczywiście, jak to Damien - <3 !!!

Czekam na odcinkek, Mrytku, dodaj jak najszybciej. :)

Kędziorek 02.02.2013 21:30

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Faye jako Czerwony Kapturek <3
Wygląda cudnie, nic dodać, nic ująć..
A co do Damiena, to zdecydowanie jeden z najprzystojniejszych simów jakich w życiu widziałam..
Sesja jest naprawdę świetna:)

Cóż mogę powiedzieć więcej, czekam na odcinek z niecierpliwością

Zielona Herbata 02.02.2013 21:33

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
DAMIEEEEEEEEEEEEEEEEEN ! Damien Damien Damien Damien Damien ! :D

Sam seks po prostu,zakochałam się *-* Daj go do pobrania please :c On taki uroczi jest >333 I tylko o Damienie bym pisała,ale też napiszę o Faye.

FAYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYE ! <33333333333333333333

Zgodzę się z tobą,iż to najpiękniejsza simka ever. O wiele lepsza niż moja Savage'ówna :x Dawaj mi tu migiem odcinek,albowiem nagrodzę ci to fajniasztymi z kwejka xDDDDDDDD

Katherine 03.02.2013 00:11

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ale Faye jest urocza <3. Damien jest taki szekszi :D.
Czekam na odcinek + ładna jakość zdjęć. ;)

inseparable 03.02.2013 12:37

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1649122)
Widać widoczną inspirację "Czerwonym Kapturkiem", nie ukrywam tego.

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps3a9f503a.jpg

zdjęcie niczym żywcem wyciągnięte z filmu ''dziewczyna w czerwonej pelerynie'' :D Faye jest taka śliczna *.*

Katherine 03.02.2013 13:38

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
@up - Mój ulubiony film. <3
Jestem ciekawa co nas tak zdziwi w nowym odcinku... :D

Alcioo :33 06.02.2013 16:55

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
:o Myrciu :* świetni simowie, a czerwony kapturek :3 Awrr.. można go schrupać. Wstawiaj odcinek, bo się rozstrzelę na ścianie po czym moje zwłoki zakopią, pod komputerem, aby nadal mogły grać w simssy <3 Awwrr... te zdjęcia :) Nie można się napatrzeć... Czekam :3 Szybko@!!!!!!!!!!

Myrtek 09.02.2013 00:23

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
http://i.imgur.com/MGMPk.png

Odcinek 7 "Wielkie małe kłamstwa"

Przekręciłam klucz w drzwiach, zamykając się w swoim pokoju. Wskoczyłam na łóżko i zwinęłam w kłębek, zanosząc się łzami. Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam, czy płakałam z powodu pękniętego serca, czy ze strachu przed Damienem, który okazał się potworem.



Skóra swędziała mnie, jakby setki czerwonych mrówek krążyło pod ubraniem. To, co ujrzałam, było nie do opisania. Może jednak miałam omamy? Poznałam najmroczniejszą prawdę skrywaną przede mną przez świat. Wszystko legło w gruzach, gdy ujrzałam to nadnaturalne zjawisko w lesie. Przez te wszystkie lata, ludzie tacy jak ja nie wiedzieli, iż obcują na co dzień z potworami z najgorszych koszmarów sennych. Czy to możliwe, że ten cudowny chłopak w każdej chwili mógł stać się monstrum? Chłopak, mój chłopak...
Nagle język zaczął szczypać, jakby wlano mi do ust żrący kwas, a wargi zostały przekłute grubymi igłami. Ogarnęło mnie szaleństwo. Spazmatyczny dech przerywały silne konwulsje. W tamtej chwili zupełnie nie panowałam nad swoim ciałem. Nie mogłam znieść myśli, że byłam tak blisko z włochatym stworem, mogącym z łatwością rozszarpać rosłego mężczyznę swymi ostrymi zębiskami. Rozpalało mnie od środka tak, jakby płonął wewnątrz mnie żar, próbujący ogarnąć językami ognia wszystko, co ma cokolwiek wspólnego z moją osobą. Ogromna gula przemykała w górę gardła, utrudniając mi oddychanie. Zerwałam się z miejsca i pognałam do łazienki, zakrywając usta dłonią. Przykucnęłam przed toaletą i zwymiotowałam całą, choć niewielką zawartość żołądka, a chwilę potem... przestało mi się kręcić w głowie, a niekontrolowane skurcze mięśni ustały. Położyłam się na zimnych kafelkach i zaczęłam beznamiętnie wpatrywać w sufit. Nie zamykałam oczu, bo bałam się powrotu tych strasznych obrazów. Na pierwszy rzut oka wyglądałam, jakbym była nieżywa.
Tkwiłam tak letargu z oczyszczonym z toksyn umysłem, rozkoszując się chwilą zupełnego wyciszenia.



Zaprzestałam chodzić na treningi, udając chorą. Ze szkoły wracałam piechotą, a przerwy spędzałam tylko tam, gdzie bywa naprawdę tłoczno. Wszystko po to, by uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z Damieniem. Zaprzestałam odbierać jego telefony i prędko zorientował się, że go umyślnie ignoruję. Pewnego dnia, gdy Ruda zaproponowała mi podwiezienie pod sam dom, podczas jazdy zauważyłyśmy zgniłozielony, sportowy samochód jadący za nami. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Mimo prób utrzymania emocji na wodzy, wybuchłam atakiem paniki. Kiedy byłyśmy już prawie na miejscu, stanowczym głosem rozkazałam jej, by nie zatrzymywała się. Wystraszona, natychmiast zastosowała się do moich zaleceń. Spojrzałam w boczne lusterko i zamiast auta z psychopatycznym lubym w środku, jechał za nami van, nadający się wyłącznie do kasacji.



- Faye - powiedziała - czy coś jest nie tak między tobą i Damienem?
Odłożyłam na półkę trzymaną przez siebie książkę i powoli obróciłam się w stronę Hope.
- Ja... my... - Spojrzałam na swoje dłonie. - On... nie jest dobrym przykładem wierności.
Otworzyła szeroko oczy, w pełni wierząc w to perfidne kłamstwo.
- Czasem, gdy moje treningi się przeciągały, Damien wykorzystywał tę okazję na urozmaicenie sobie wolnego czasu z panienkami.
- A to skurczybyk! To dlatego tak go unikasz?
Pokiwałam twierdząco głową.
- Powinnaś dać mu do zrozumienia, że wiesz o wszystkim i nic z tego nie będzie. Nie pozwól się traktować jak zwykłą ścierkę. Zasługujesz na kogoś lepszego. - Poklepała mnie po ramieniu.
- Masz rację - wyszeptałam, nie wiedząc jeszcze, jak takie małe kłamstewko może namieszać.



Otworzywszy skrzynkę elektroniczną, odsunęłam się od komputera. Dostałam od niego dziesiątki maili. Również sekretarka była zawalona ogromną ilością wiadomości głosowych. Cały wieczór spędziłam na odsłuchiwaniu, a następnie ich kasowaniu. Wszystkie brzmiały tak samo, ale im nowsze, tym bardziej łamiące moje serce. W pierwszych, można było usłyszeć głos pełen niezrozumienia i wyrzutu, ale w końcu zaczęły się przeradzać w płaczliwe oraz proszące o danie jakiegokolwiek znaku życia. Zastanawiałam mnie, dlaczego dotąd nie postanowił przyjechać. Może się czegoś obawiał?

Czas wolny od spotkań poświęciłam na nauce do egzaminów.
Pewnego dnia, przypomniałam sobie również o swoim postanowieniu, by zacząć żyć wśród ludzi, więc zaprosiłam do siebie Grace na wieczór pełen filmów, wysokokalorycznego jedzenia i babskich pogaduszek. Babcia nie czuła się najlepiej, więc zażyła leki, których skutkiem ubocznym był mocny sen. W sumie mi to pasowało, bo nie musiałybyśmy wysłuchiwać kazań staruszki na temat głośności telewizora.
Gdy zabierałam się za odmrażanie pizzy, rozległ się dzwonek do drzwi.
- Za wcześnie - mruknęłam do siebie, spoglądając na zegar w kuchni.
Otworzyłam drzwi i nie wiedziałam, co mam dalej robić. Stał przede mną z twarzą, na której gościły na przemian gniew i ulga. Widok ten był dla mnie równie bolesny, co zadawanie ran nożem w brzuch.



- Mogę wejść? - spytał nieśmiało.
Uczucie, którym go darzyłam, ani trochę nie przygasło, lecz tym razem instynkt był górą.
- Nie - odparłam krótko, próbując zachować kamienny wyraz twarzy.
Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym obłędu.
Chcąc to jak najszybciej zakończyć, musiałam zaprzestać zgrywać milusią dziewczynkę i zachowałam się wobec niego jak zwykłe chamidło. Próbowałam zamknąć mu przed nosem drzwi, ale przeszkodę stanowił jego but.
- Chcę porozmawiać - sprzeciwił się.
- Ale ja nie! - Docisnęłam drzwi.
Poczekałam chwile, opierając się o drewno i gdy stukanie ustało, z powrotem udałam się do kuchni. Po chwili usłyszałam skrzypienie starej podłogi, więc wyłączyłam piekarnik.
- Przecież zabroniłam ci wchodzić. - Trzymałam się na wodzy.
- Chcę porozmawiać - powtórzył, a ja poczułam jak dotyka mej dłoni.
Natychmiast się odwróciłam, biorąc to, co miałam po ręką.
Widząc połyskujący metal, odsunął się ode mnie, unosząc ręce na wysokość ramion.
- Co się stało? - Jego wargi drgały, a on sam nie wiedział co robić.
- Wyjdź stąd! - Ręce mi się trzęsły tak bardzo, że ostrze wypadło mi z rąk.
Odruchowo spojrzeliśmy na siebie. Gdy oboje schyliliśmy się po nóż, skorzystałam z okazji i popchnęłam chłopaka, po czym pobiegłam na górę.



Trzasnęłam głośno drzwiami i stanęłam na środku pokoju. Rozejrzałam się powoli po pomieszczeniu, obmyślając (o ironio) ucieczkę z własnego domu. Przystanęłam przy oknie i cierpliwie nasłuchiwałam. Gdybym wyskoczyła dopiero, jak znalazłby się na pierwszym piętrze, zyskałabym nie tylko cenne sekundy, ale i pewność, że nie zdoła mnie złapać.
Sama nie wiedziałam dlaczego to robiłam. W przypływie adrenaliny nie potrafiłam myśleć racjonalnie.
Z zamyślenia wyrwał mnie delikatny powiew, spowodowany cyrkulacją powietrza.
- Faye... – powiedział. - To nie jest dobry pomysł. Zamiast przede mną uciekać, połamiesz sobie nogi.
Patrzyłam to na Damiena, to na szklaną szybę.
- Czy mogłabyś, do cholery jasnej, wyjaśnić mi swoje zachowanie?! - Podniósł głos, obdarzając mnie zezłoszczonym spojrzeniem.
Nie odpowiadałam. Stałam w ciszy oparta o ścianę.
- Odsuń się ode mnie, potworze! - ryknęłam, gdy zrobił krok wprzód.
- Co?
- Widziałam! Widziałam jak zmieniasz się w to włochate monstrum! - wyjęczałam, mając już łzy w oczach.
- Czy ty aby na pewno dobrze się czujesz? - spytał głosem, w którym kryła się niepewność.
Wytarłam rękawem mokry policzek i milcząc, nie spuszczałam z niego wzroku.
Przymknął powieki, oddychając miarowo.
- Co widziałaś. - wyszeptał, wciąż nie otwierając oczu.
- Wszystko.
Cisza. Choć jego twarz nie okazywała żadnych emocji wiedziałam, że w jego umyśle wiele się dzieje. misterny plan utrzymania wszystkiego w tajemnicy diabli wzięli.
Bardzo obawiałam się jego reakcji. Wyobraziłam sobie jak zatapia swe zębiska w mojej krtani, jak rozszarpuje ostrymi pazurami ciało. Choć staliśmy po przeciwnych stronach pokoju, z łatwością by mnie dopadł. Przez ten miesiąc nie pomyślałabym, że tak to się skończy. Och, ja głupia, mająca nadzieję, że zapomni i pocieszy się inną, a sama zaś zyskam święty spokój i po zakończeniu roku szkolnego przeprowadzę się z powrotem do Bridgeport.



- Co zamierzasz zrobić, skoro już wiesz? - Usiadł na fotelu i spuścił głowę.
- Odejść.
- Unikanie nic nie dało, więc najlepiej po prostu uciec - powiedział niby do siebie.
Przetarł dłonią twarz, jakby chciał zdjąć maskę, po czym wstał, udając się w
stronę wyjścia. Spojrzał smutno na mnie i wyszedł.



Minął kolejny miesiąc. Trawy zostały przyozdobione tysiącami kolorowych kwiatów o zupełnie różnych zapachach. Każdego ranka, małe ptaszki siedzące na drzewach, wyśpiewywały łaskoczące uszy melodie. Często zwierzęta leśne urządzały sobie spacery, ciesząc oczy wszystkich maluchów w sąsiedztwie. Wesołe promienie słońca potrafiły poprawić humor nawet największemu ponurakowi.
Mnie również ogarnęła ta wiosenna aura. Wreszcie pozbyłam się wszystkich dołujących wspomnień i niemal każdy wieczór spędzałam ze znajomymi. Czasem jednak przysiadałam samotnie przy dużym stole w jadalni i rozmyślałam nad swoim świeżo zakończonym związkiem. Damien również sobie z tym wszystkim całkiem nieźle radził. Może nie integrował się w grupie tak jak ja, ale zaczął jeszcze więcej trenować. Zapewne to właśnie futbol był dla niego odskocznią i jedynym sposobem na wyładowanie złości. Tak czy owak, stwarzał świetne pozory.



W naszej małej grupce, Hope została uznana za "wiecznie niewyżytą". Nauka była u niej raczej ostatnia w kolejce, zaś pierwsze miejsce stanowiły ploteczki i przedstawiciele płci przeciwnej. Jako, że zostałam przez ówczesnego chłopaka "zdradzona", uparła się, bym towarzyszyła jej na domówce u jednego z (jej zdaniem) gorących towarów. Z początku nie byłam skora zgodzić się na to, lecz w końcu przekonałam się do jej pomysłu.

Wypiłam haustem całą zawartość czerwonego kubeczka. Choć w naszym kraju spożywanie alkoholu poniżej dwudziestego pierwszego roku życia jest zakazane, tutaj przelewał się litrami.
Na imprezach nie potrzeba zegarka. Godzinę można ustalić po ilości nieźle wstawionych o wiele młodszych ode mnie nastolatków. Nie byłam pewna, czy to właśnie oni opróżnili kilka beczek czy to ja miałam mocną głowę mimo picia trunków bez przerwy.
Po jakiejś godzinie imprezy, zmieniłam zdanie o Rudej. Wcześniej myślałam, że podoba jej się każdy, na którego działa testosteron, lecz byłam w błędzie. Co jak co, ale miała niezły gust co do facetów.
- I jak, podoba ci się? - Podszedł do mnie przystojny gospodarz.
Pokiwałam głową, połykając wysokoprocentowy napój.
- Chcesz zatańczyć? - Wyciągnął ku mnie rękę.
Niepewnie zerknąwszy na nią, spróbowałam sprawić wrażenie zabawnej i błyskotliwej.
- Po takiej ilości alkoholu, skazałabym się na pewną śmierć. Zresztą ty pewnie nie gustujesz w zalanych laskach.
Zaśmiał się krótko i zabrał mi kubeczek, odstawiając go na najbliższy mebel.
Przylgnął do mnie swoim ciałem i poddaliśmy się dzikiej muzyce.



Po dwóch piosenkach stwierdziłam, że czas się napić. Rozbawiony moją wieczną suchością w gardle, dał mi chwilę, a on sam udał się do schowka po kolejną beczkę. Odwróciłam się na pięcie i nagle wszystko wokół mnie się rozmazało, a muzyka zaczęła brzmieć, jakby puszczono ją za grubą szybą. Stał przy bufecie, robiąc wrażenie spiętego. Gdy zauważył, że go widzę, zastukał delikatnie o metal z piwem w środku i powolnym krokiem opuścił pomieszczenie.
Przystanęłam obok stołu i jakby nigdy nic, sięgnęłam po pierwszy kubek z brzegu. Podnosząc go, zauważyłam w środku małą, złożoną wpół karteczkę. Zaintrygowana znaleziskiem rozłożyłam papier i zamarłam.


"Prawda ostatnią szansą. Najbardziej wysunięty kąt ogrodu Witcherów, jak najszybciej.”


Nie przyszedł po to, by się zabawić, tylko by przekazać mi wiadomość.
Dla pewności rozejrzałam się wokół, włożyłam karteczkę do kieszeni spodni i udałam się we wskazane miejsce.



Zatrzymałam się jakieś pięć metrów od niego.
- Spokojnie, nie zabije cię - mruknął ponuro - a przynajmniej się postaram - dodał sarkastycznie.
Niepewnym krokiem zbliżyłam się do niego. Nie patrzył na mnie, a w ciemną gęstwinę. Ja zaś wpatrywałam się w profil jego twarzy, która przy świetle księżyca mimo swych idealnych rys, wyglądała przerażająco.
- Jak bardzo się boisz? - spytał.
Nie wiedzieć czemu, od razu na myśl przyszła mi scena z pewnej książki.
- Wystarczająco.
Nasze wypowiedzi rozdzielała długa cisza. Bałam się niewyobrażalnie mocno, ale nie chciałam odchodzić.
- Jesteś... - odezwałam się piskliwym głosikiem.
- Wilkołakiem - odpowiedział ze stoickim spokojem.
Kolejna pauza. Podczas, gdy inni bawili się w najlepsze, ja wkraczałam do zupełnie innego świata, którego chcąc nie chcąc stałam się częścią.
- Jak często się... przemieniasz?
- Wedle woli.
- Dlaczego więc co miesiąc znikałeś? - Dociekałam.
- Jak zapewne wiesz ze starych legend, zmieniamy się również w czasie pełni księżyca.
Wzięłam głęboki wdech i uniosłam wysoko brwi, choć i tak tego nie widział.
- ZmieniaMY?
- W Moonlight Falls mieszka cała wataha - wyjaśnił szybko. - Zresztą nie tylko tutaj.
Czyli jest ich więcej. Potrzebowałam kilku minut, aby przetworzyć tak wiele informacji, a ilość alkoholu, jaką w siebie wlałam tylko spowalniała ten proces.



Nie wiedziałam co robić. Czy uciec, czy zrobić sobie krzywdę, czy zostać. Dla tak zwykłego człowieczka jak ja, było to stanowczo za wiele. To wszystko mnie po stokroć przerastało.
W końcu zdecydowałam się, którą opcję wybrać. Wstałam i poczułam, jak łapie mnie za nadgarstek, więc spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem.
- Przeszkadza ci to? - zapytał tak, jakby znał już odpowiedź, która niekoniecznie była dla niego pozytywna. - Przeszkadza?
Wpatrywałam się w jego bezdenne, miodowe oczy. Od razu przypomniały mi się te wszystkie przyjemne pocałunki oraz każde nasze spotkanie. To, jak się poznaliśmy i jak Louis obdarzał nas zawistnym spojrzeniem. To, jak na każdym kroku mnie zaskakiwał. W mej głowie również zagościły wyobrażenia, jakie niebezpieczeństwo może na mnie czyhać.
- Nie. - Mój głos brzmiał niezwykle mocno i pewnie.
Zaskoczyłam go. Spodziewał się, że ucieknę najdalej jak potrafię. Nawet do głowy mu nie przyszło, że podejmę to wyzwanie. Złapał moją dłoń i przyłożył do piersi na wysokości serca. Czułam szybkie dudnienie. Dotknął wierzchem dłoni mój policzek. Wyraźnie tęskniliśmy za wzajemnym dotykiem.



Zrobiłam krok w przód po to, by nie dzielił nas nawet centymetr. Stanęłam na palcach, a on objął mnie delikatnie w talii. Gdy nasze usta się zetknęły, przestałam panować nad sobą. Nie był to romantyczny pocałunek, a łapczywy, pełen ognia.
To właśnie ryzyko mnie napędzało. Choć wiedziałam, że robię źle, nie pozwoliłabym, by cokolwiek mogło mnie powstrzymać.
Zrzucił kurtkę na ziemię, a następnie przywarł mną do powierzchni trawy, której zimno przenikało przez skórzany materiał narzuty.



Na dworze było dość chłodno, ale gorąco bijące od Damiena sprawiło, że się wręcz spociłam.
Błądził ustami po mojej szyi, gdy ja próbowałam ściągać kolejne części garderoby.
Co mną kierowało? Czytując różne romansidła zarzekałam się, że moje pierwsze zbliżenie nie będzie wyglądało tak pospolicie. Zawsze chciałam, aby akt ten odbył się w scenerii rodem z hitów filmowych, jednak nie potrafiłam się sprzeciwić.
Choć nasze oddechy były wyjątkowo ciężkie i głośne usłyszałam niedaleko cichy pomruk.
- Kto tam jest? - zawołał niepewnie znajomy głos.
Od razu zerwaliśmy się z miejsca, by szybko się ubrać.
Dziewczyna wyciągnęła komórkę z torebki i użyła jej jako latarki. Jasne światło raziło mnie w oczy na tyle, że nie potrafiłam dostrzec jej twarzy.



- Faye? - odparła zdziwiona. - I... Damien?!
Spojrzeliśmy na siebie cali czerwoni ze wstydu, ponieważ nas przyłapano.
- Jak możesz się z nim spotykać? Szczególnie po tym, co ci wyrządził - ryknęła oburzona.
- Co ty jej nagadałaś? - Był szczerze rozbawiony.
- Zwierzyła mi się ze wszystkiego! - Podeszła do nas. - A ty, Faye, wcale nie jesteś lepsza! Jak możesz z nim być po tym jak cię zdradził?
Powiedziawszy swoje, odeszła z naburmuszoną miną.
- Jak to "zdradził"? - Zwrócił się ku mnie zaciekawiony.
- No, bo... - jąkałam się.
- No cóż, teraz przynajmniej jesteśmy kwita. - Odparł z promienistym uśmiechem na twarzy. - Tak na przyszłość: nie mów już takich rzeczy. Dobrze wiesz, że Hope to papla.
Grzecznie mu przytaknęłam.
- Chodź, odwiozę cię. - złapał mnie za rękę i upuściliśmy łąkę.


Kędziorek 09.02.2013 01:47

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
O rany, Faye jest jakaś pokręcona..
Najpierw unika Damiena, co mogę zrozumieć. Strach, szok, niepewność - uczucia jak najbardziej do przyjęcia w tej sytuacji.
Później rozpowiada na jego temat wredne plotki. Ok, dziewczyna chciała jakoś wytłumaczyć swoje rozstanie z Damienem, ale to nie było zbyt miłe. Mogła po prostu powiedzieć, że się rozstali i tyle, więc tu mi po raz pierwszy podpadła, że tak się wyrażę.
Jak zaczęła grozić mu nożem to już mi kompletnie kopara opadła i się zaczęłam zastanawiać, czy aby na pewno wszystko z nią w porządku.. A biedny chłopak do niej przyszedł z tą miną zbitego, cóż, psa ;) i nie wie co się dzieje. Kurczę, tu Damienowi strasznie zaczęłam współczuć.. A jeszcze jak laska zaczęła przytulać się w tańcu do tamtego chłopaka, a on to wszystko widział..
I w końcu punkt kulminacyjny w wyniku którego Faye uznaje, że spotykanie się wilkołakiem nie jest takie złe, nawet może dodać ich związkowi więcej smaczku i ostrości.. Ona naprawdę jest doskonałym przykładem, że kobieta zmienną jest.
Nie wiem, jakoś mi w tym odcinku Faye nie podeszła, chwilami nawet mnie denerwowała.. No, ale skoro są już razem to mam nadzieję, że zostanie tak na dłużej, a jeśli Damien ma jeszcze jakieś tajemnice, to niech je wyjawi szybko, póki jego luba jest taka wyrozumiała..
A propos Damiena, chłopak w tym odcinku uroczy jak zwykle :)

Alcioo :33 09.02.2013 07:36

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Btw: Wreszcie! Wreszcie jest <3 Co się dzieje z Fay? Raz go nie chce widzieć, a później na jego widok chce dźgnąć go nożem ?! Uchh... Wreszcie się przekonała do wilkołaków <3 Ochh,.. A te zdjęcia? Jak Ty to robisz :3 Zazdroszczę 100% I jeszcze gdy ona z Damianem <3 Na polanie :) Jezus...

Komentarz taki z du*y, bo dopiero wstałem i nie mogę pozbierać słów do kupy :D

Zielona Herbata 09.02.2013 08:44

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
WRESZCIE ODCINEK ! :D

Jednym słowem - rewelacja kochana. <33333333

Dawaj już tu mi następną część,no. xD *o* ♥

iness92 09.02.2013 09:10

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
W końcu się doczekałam! :D

Ja rozumiem Faye. To normalne, że bała się tego, co było jej nieznane. Hmm, szkoda tylko że dowiedziała się tego w taki, a nie inny sposób, ale trudno żeby Damien przyszedł do mniej i powiedział "Hej kochanie, wiesz jestem wilkołakiem, chcesz dziś iść do kina?" :D
Co do tej plotki to trochę to namieszało, ale w sumie co innego miała zrobić? Musiała usprawiedliwić jakoś swoje zachowanie.
Dobrze, że Damien nie poddawał się i walczył do końca o swą ukochaną <3 :D:D Chociaż, może wykorzystał trochę to, że Faye była wstawiona, pewnie procenty dodały jej odwagi. :P

Poza tym zakochałam się w fotkach, są fantastyczne!;)
Chcę więcej! :D

Fallen 09.02.2013 09:53

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
AAAAAAAAAAAAAAA! PROSZĘ, PROSZĘ, PROOOSZĘ - podeślij mi Damiena! :C On jest taki cudowny! Najprzystojniejszy sim w dziale z OJSG, te jego spojrzenieeeee <3 Zrobiłabym wszystko, gdybyś mogła go podesłać, byłabym Ci naprawdę wdzięczna kochana :3

Odcinek jak zwykle cudowny, jeden z najlepszych. Scena na trawie jest moją ulubioną, pełną uczuć i emocji. Tak świetnie umiesz to wszystko opisać... :3
Ja również rozumiem Faye. Damien jest taki kochany, walczył o ukochaną do końca <3 Mam nadzieję, że jak wytrzeźwieje, nie zrezygnuje z tego ciacha! Uwielbiam jego minę na tym zdjęciu, jest taaaaaaaaaaaaki słodki!
No właśnie, co do zdjęć - fantastyczne. :)
Nie mogę się doczekać następnego odcinka, oby jak najszybciej! Mam nadzieję, że Faye i Damien będą razem do końca, są taką wspaniałą parą... najlepszą w dziale OJSG :)

Misiaa12 09.02.2013 09:57

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Czy rozumiem Faye? Tak i nie. Rozumiem ją , ja też bałabym się chłopaka wilkołaka. Nie raz są jakieś filmy czy opowiadania o nich i nie są w nich jacyś mili i uprzejmi.

Ale dlaczego nakłamała na niego i przed nim uciekała jakby nie mogła mu tylko powiedzieć co widziała i że to koniec? A jak wyciągnęła nóż to pomyślałam, że ma nierówno pod sufitem.

Ale jednak się pogodzili i to grunt. Chociaż zaskoczyli mnie w trawie przecież wiadomo, że ktoś mógł ich przyłapać.

Słodki Pan Ciastek 09.02.2013 10:34

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Gdy Faye wyciągnęła nuż już się bałem, że się do czegoś posunie i Damien padnie trupem, ale uspokoiłem się myślą, że ona dalej coś do niego czuje <333
Myślę, że nasza główna bohaterka zareagowała by jakoś inaczej na wilko...coś tam Damiena, gdyby sama była istotą nadnaturalną, ale tak nie jest. Faye jest tylko śmiertelniczką i nie rozumie tego...
Tak jak moi poprzednicy uwielbiam scenę na łące. Po co ta dziewczyna przerwała im to. Nie lubię jej :D

Czekam na next.

Stephenowa 09.02.2013 17:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Hmm.. Najpierw powiem, że robisz świetne zdjęcia Myrtusiu. <3 Ła.
A teraz część właściwa. Faye wydaje mi się trochę... niezdecydowana? Nienawidziła Damiena, chciała sobie prawie nogi połamać, żeby tylko od niego uciec, a gdy on zostawia jej jakiś liścik to jak opętana za nim leci. :o
Nie, żebym się nie cieszyła, że mu 'wybaczyła', ale to zachowanie jest nielogiczne. :D
No i... DAMIEN!!!! :D :rolleyes:
Czekam na ciąg dalszy, chcę wiedzieć, jak będzie się im żyło, jako wilkołakowi i śmiertelniczce... :D

Kicaj 09.02.2013 18:33

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinek wyszedł jak najbardziej fajny;)
Zdjęcia są świetne:O Widzę, że z obróbką jesteś praktycznie na "ty" co jest oczywistym plusem całego ojsg;)

Końcówka bardzo mi się podoba, jeśli wiesz o co chodzi, aczkolwiek wkradły Ci się drobne błędy:
Cytat:

- No cóż, teraz przynajmniej jesteśmy kwita(.) - odparł z promienistym uśmiechem na twarzy. - Tak na przyszłość (-) nie mów już takich rzeczy. Dobrze wiesz, że Hope to papla.
Grzecznie mu przytaknęłam.
- Chodź, odwiozę cię. - Złapał mnie za rękę i opuściliśmy łąkę.
Przy czym nie rzutuje to na jakość odcinka i ogółem całej pracy;)

Oby tak dalej!:D

Myrtek 10.02.2013 00:50

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
A nie mówiłam, że was zaskoczę? :D

Nieco zdziwiło mnie Wasze oburzenie związane z zachowaniem Faye.
Damien przyszedł do niej po miesiącu, więc trochę tam czasu minęło, ale nie wystarczająco, by mogła zapomnieć.
Dziewczę zaczyna sobie normalnie żyć, gdy tu zonk - suprise, twoja kreatura przyszła na herbatkę, czy przeszkadzam?

Gdy jej dotknął podczas sceny w kuchni, po prostu ją tym gestem wystraszył. Tym bardziej zaczęła w nim widzieć zagrożenie, co nie powinno podlegać dyskusji, bo to w końcu naturalny odruch.

Faye wypiła dużo... serio. Dlatego nie miała oporów obściskiwać się z kolesiem i polecieć do Damiena, by móc hasać nago po łące.
Tak, mieliście rację, poniekąd.
Na dziewczynę zadziałały trochę procenty, miniony okres czasu i ciekawość, za czym idzie chęć zaznania czegoś nowego, nawet niebezpiecznego, by móc poczuć ten rajcujący dreszczyk emocji.

Dziękuję za komentarze oraz zawarte w nich odczucia. Waszą krytykę jak i pochwały.

Tymczasem czekam jeszcze na komentarze od stałych fanów.
Odcinek zaś się pisze. Moim celem jest wstawienie w ferie dwóch odcinków, może mi się to uda, nie wiem.

I Bonusik, fajny tag, nie ma co. :D
http://i.imgur.com/e3rutBJ.png

Kicaj 10.02.2013 08:36

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1654104)

Faye wypiła dużo... serio. Dlatego nie miała oporów obściskiwać się z kolesiem i polecieć do Damiena, by móc hasać nago po łące.
Tak, mieliście rację, poniekąd.
Na dziewczynę zadziałały trochę procenty, miniony okres czasu i ciekawość, za czym idzie chęć zaznania czegoś nowego, nawet niebezpiecznego, by móc poczuć ten rajcujący dreszczyk emocji.

No myrtek stanowczo ma racje. Mnie ten fragment wcale nie wydaje się dziwny, wręcz przeciwnie, bardzo dobrze zarysowany wątek;)

Katherine 10.02.2013 21:46

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
woooooow. Ale zaszaleli na łące. :D Ale ciacho z tego kolesia, co z nim Faye tańczyła. :3
Chociaż Damien lepszy! :) Zdjęcia śliczne. Fajnie, że Faye nie pokroiła swojego chłopaka.
Czekam na next. + sekszi avatar, Myrtuś. :3

ginsei 11.02.2013 07:28

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Można w ogóle ładnie prosić o Damiena i 'tego kolesia, co z nim Faye tańczyła'? :)

Też się nie dziwię zachowaniu Faye - ile z nas by histeryzowało w takiej sytuacji? ;)

rudzielec 11.02.2013 12:47

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No dobrze, obiecałam komentarz więc jest :)
Skończyłam dopiero czytać i muszę stwierdzić, że radzisz sobie całkiem nieźle z pisaniem, wychodzi Ci to na tyle dobrze, że czytanie jest samą przyjemnością. Od pierwszego odcinka, ostatni trochę się różni, co znaczy, że słuchasz rad czytelników i cenisz sobie ich zdanie, a to bardzo się chwali. Wiem sama po sobie, bo jak zaczynałam z FS na tym forum to uwagi czytelników bardzo mi się przydały ;)
Na Twoim miejscu zrobiłabym z tego FS, ale żeby mogło być takim fotostory z prawdziwego zdarzenia, musiałabyś dodać troszkę więcej dialogów, co nie znaczy, że opisy źle Ci wychodzą, wręcz przeciwnie, jesteś w nich dobra. Ja zawsze miałam problem z opisami i wolałam dialogi, choć przydałoby mi się czasem umieć tak rozpisać :P

No, a teraz przejdę do samego Moonlight Falls.
Historia nie biegnie jak szalona, co mi bardzo odpowiada, a Faye jest bardzo fajną osóbką. Szkoda mi jej z powodu braku rodziców, których straciła tak nagle, musiała przejść przez te wszystkie bolączki związane z ich utratą, co nie należało do łatwych, a tu nagle dowiaduje się, że jej facet jest wilkołakiem. Kolejny szok i mocny cios, bo pokochała Damiena. Jeśli chodzi o samą jej postać, to mimo młodego wieku jest silna i potrafi sobie radzić z problemami, co bardzo mi się w niej podoba. Do tego jest śliczna :3

Jeszcze taki mały komentarz co do ostatniego odcinka.
Zjednej strony nie dziwię się Faye, że tak zareagowała na wizytę Damiena, ale z drugiej uważam, że chyba trochę przesadziła. No ale człowiek nie wie jak by sam zareagował w takiej sytuacji, bo takie rzeczy wychodzą dopiero w obliczu zagrożenia ;)
Fajnie, że z powrotem zeszła się z "panem wilkołakiem", to znaczy mam nadzieję, że się zeszła, bo tak do końca nie wiemy czy się zeszła (tak, wiem powtarzam się :P)
Szkoda, że do niczego między nimi nie doszło, no ale powoli, nie od razu Rzym zbudowano (choć jak w takich kwestiach niecierpliwa jestem xD).

Całość podsumuję jednym zdaniem: Podoba mi się Twoje opowiadanie i na pewno będę czytać :)

Vaniliowa 11.02.2013 19:21

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nie dziwię się, że Faye tak zareagowała. Przestraszyła się go.
Scena na trawie mnie zaskoczyła. Cieszę się z takiego obrotu sprawy. Mam nadzieję, że Faye będzie z Damienem i nie zmieni zdania, no bo jednak dużo wypiła.
Odcinek jak zwykle super ;).
Zdjęcia jak zwykle boskie c:
Faye jak zawsze prześliczna :3
A Damien jak zawsze przystojny <3 ( to jego spojrzenie ^^)
Czekam jak zawsze na wiecej ;)

Sqiera 13.02.2013 22:37

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Było już tyle powiedziane, że w sumie nie wiem co mogłabym dodać, żeby się nie powielało z wypowiedziami innych :p

Ze swojej strony powiem, że ja rozumiem w pełni Faye. Nie chciała widzieć Damiena, bo okazało się, że jest kimś innym, o czym nie raczył jej powiedzieć. Może gdyby zdobył się na szczerość, dziewczyna byłaby bardziej wyrozumiała, a tak zafundował jej przypadkiem terapię szokową... Ona go unikała, bo jak większość kobiet (zaznaczam: większość) woli unikać spotkania na wszelkie sposoby niż zmierzyć się z prawdą ... W międzyczasie, tak jak napisała Myrtek, chciała spróbować oderwać się od tych myśli i zapewne stąd ten taniec z nowym przystojniakiem. Zdecydowanie w tym pomogły jej procenty, gdyż wtedy trzeźwe spojrzenie na świat nieco zaciera się. Skądś to znam ;)
Dlatego nie dziwi mnie też akcja na łące... W Faye zapewne obudziło się uczucie do ukochanego, wzmocnione wciąż działającymi procentami, no i gdyby nie Hope, kto wie jak by się to skończyło :P

Ciekawa jestem co będzie dalej, bo jestem pewna, że masz ciekawe pomysły w zanadrzu :D
Czekam na następny odcinek :D

anie_1981 21.02.2013 13:20

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
A ja się pytam, dlaczego... och dlaczego ta wredna baba przeszkodziła naszej parce w hasaniu po łące? :P Może byłby... szczeniaczek.. (?) :)

Odcinek świetny i w ogóle super. Masz talent, serialnie... :D Też bym tak chciała.

Myrtek 23.02.2013 22:11

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dziękuję za wszystkie 15 komentarzy! :)

Jestem na siebie zła. Chciałam w czasie ferii wstawić dwa bądź (ba) jeden odcinek, ale niestety, wyszło jak wyszło, wena ma na mnie focha. :(
Ósemka powoli powstaje w bólach.


Wiecie, że wkrótce (jako tako) dobijemy do okrąglutkiej dziesiątki, czyli końca pierwszego sezonu? Wy nawet nie jesteście świadomi, jak bardzo nie mogę się doczekać na ******* (:D).


Już wiecie jak lubię Wam 'umilać' czas oczekiwania, prawda? ;)



Przedstawiam Wam dwie siostry, noszące nazwisko Reilly, które wkrótce wstąpią do 'obsady'!




...oraz karty postaci, czy jak to tam zwą.
Miłego oglądania i ew. dzielenia się swymi uwagami. :)


Nie cierpię, gdy podczas udostępniania zdjęcia tracą na jakości!!!

iness92 24.02.2013 08:11

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ech, jak zobaczyłam, że dodałaś post w swoim temacie to już miałam nadzieję, że to nowy odcinek.:( Twórz go, twórz, bo nie mogę się doczekać!
Czy te siostry to bliźniaczki? Sa strasznie do siebie podobne. Stworzyłaś je tak realistycznie, podoba mi się to. :)
Jada chyba będzie bardziej zbuntowana i zadziorna niż Doe, sądząc po ubiorze? Ciekawe tylko, czy sistrzyczki będą ludźmi i w jaką rolę odegrają w historii. Mrytku, wstaw szybko odcinek, bo ja tu umrę z ciekawości i będziesz miała mnie na sumieniu! Chcesz tego?:P

Damien 184 cm wrostu? Mmmm :D

Zielona Herbata 24.02.2013 10:36

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Fajnie,fajnie,nowe postacie. <'333 Bradzo mi się podoba Doe, a zresztą Jada też ładna :D

Fajnie jeszcze,że zrobiłaś karty postaci. Wow,Damien ma 1,84 m ? :o :D I byłam też w lekkim szoku,ile Faye mierzy xD Ach, i wiemy Myrtku,że lubisz nam umilać jakimiś bonusami czas na oczekiwanie odcinka :3333 Dawaj tu szybko odcinek,i jestem ciekawa,co to za zagwiazdkowane słowo ! :D :D :D :D

Fallen 24.02.2013 10:55

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Też mnie zaciekawiło to zagadkowe słowo. :D
Zobaczyłam nowe posty i myślałam, że może nowy odcinek. :(
Nowe postacie są bardzo ładne, szczególnie Jada. Karty postaci również śliczne :3
Damien strasznie przypomina mi Tylera z TVD i pewną osobę z prawdziwego życia, pewnie dlatego tak bardzo go lubię <3 Czekam na odcinek! :>

Katherine 24.02.2013 11:03

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Fajnie zrobione karty postaci. Jada ma śliczne ubranie. <3 Obydwie siostrzyczki ładne. Ciekawa jestem co było pod tym: "******* (:D).
Czekam na odcinek. :D

Myrtek 09.03.2013 22:16

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cześć! :D
Jestem tutaj znowu nie w sprawie odcinka, ale myślę, że czegoś równie intrygującego!

Otóż... kojarzycie Alice i Roberta (no przecież)?
Tak się składa, że powrócą na salony!

Jednak nie w postaci kolejnego story, a bardziej tematycznych sesji zdjęciowych, choć kto wie... nawet jeśli miałabym wystarczająco chęci na prowadzenie dwóch historii, losy znanej wam opryskliwej panny Yovovic oraz jej wymarzonego ukochanego, Roberta, miałyby formę średnio długich opisów, a nie jakichś elaboratów, jak to jest w "Moonlight Falls". Nawet JEŚLI historia ta byłaby wznowiona, fabuła oczywiście różniłaby się od tej wcześniej zamierzonej, ponieważ cóż to byłby za fun, gdybyście wiedzieli, co było dalej?

A teraz... "Co by było gdyby Alice i Robert powstaliby, gdy Myrtek miał w folderze już ponad kilkaset dodatków z internetu". :)

http://i1301.photobucket.com/albums/...psb72dbb2f.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps0470665e.jpg



________________________________________



http://i1301.photobucket.com/albums/...ps434f7af5.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psa7103d3c.jpg


od teraz CZTEREJ bohaterowie tego tematu! ;)




Co do FA:
Dziękuję wszystkim za oddane głosy. Cieszę się, że było ich tak sporo. Wiadomo, każdy chciał wygrać, ale i tak zajęłam wysokie miejsce. Gdy na początku miałam ostatnie, szczerze się zmartwiłam i zaczęłam powątpiewać w swoje umiejętności, co wiedzą poniektórzy, ale jest już dobrze!
Dziękuję jeszcze raz!

Katherine 09.03.2013 22:22

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
A juz myślałam, że nowy odcinek. Ale to też dobra informacja. :D Moim zdaniem ta Alice trochę się różni od tamtej, ale nieważne. :) Prowadź dwie historie!

E. Ale Damien się na Roba patrzy. xd

Fallen 09.03.2013 23:47

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Rob... jest cudny! Jak żywy! Na ostatnim zdjęciu (żółte tło) wygląda tak słodko <3 Uwielbiam jego fryzurę, uśmiech - aaaa, marzenie :3
Szkoda, że Damien nie ma pokazanej całej twarzy. Wiesz, jak bardzo go uwielbiam? :3
Fajnie byłoby czytać dwie historie. Czekam na odcinek :)

Muffshelbyna 10.03.2013 10:09

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Piękni simowie, jak Ty to robisz, że wychodzą Ci tacy ładni? :D nie mogę się doczekać kolejnej części perypetii Faye i Damiena ^^

Misiaa12 10.03.2013 10:16

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Omomomomomomomomommomo *,*
Jacy oni są prześliczni, jacy niezwykli!
Fajnie by było gdyby wrócili, albo jakiś wątek z nimi.
Czekam na odcinek!

Słodki Pan Ciastek 10.03.2013 10:36

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ja się troszkę opuściłem, ale tylko troszkę ;)


Kocham twoich simów i simki. Są realistyczni.

Jak zwykle czekam na next.


Dodaj coś szybko!!! proszę...

Miscellaneous 26.03.2013 22:33

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Myrtku, właśnie przełożyłam pisanie mojego egzaminu dla tego działu.
Zamiast dokończyć, to ja wszystko czytałam. ♥

No...
Po prostu czekam na kolejną część.
Trzymaj tak dalej!

Libby 26.04.2013 14:03

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No, Chuck Norris wylądował :D.
Co prawda wczoraj w nocy skończyłam czytać Twoje OJSG, ale dopiero teraz mam czas zabrać się za komentarz. Przygotuj się na falę konstruktywnej krytyki :D.

Jeśli chodzi o stronę techniczną, to na tle innych historyjek wypadasz naprawdę nieźle ;). Nie udało Ci się jednak uniknąć błędów. Trochę Ci się ich wkrada. Za dużo odcinków, żebym teraz pamiętała, co gdzie było, ale najbardziej utkwiły mi w pamięci dwie kwestie:

- "półtora miesiąca" a nie "półtorej"! Za to np. "półtorej porcji" :P. Dostaniesz po paluchach!
- jak można kiwać przecząco głową :D?

Tak poza tym tekst przyjemnie się czyta. Całkiem lekko piszesz i za to plus ;). Mi właśnie nie przeszkadza taka ilość tekstu. Lubię sobie poczytać :P.

Co do samych historyjek natomiast... Co do historii Alice i Roberta (tak, jego już zdążyłam poznać w pewnym sensie w opowieści Sqiery ;) )... ich losy gorzej mi się czytało. Miałam momentami wrażenie, że historia jest dość spłaszczona i jakby naiwna... Choć nie przeszkodziło mi to w dalszym przedzieraniu się przez tekst ;). Może w ramach OJSG by to uszło, ale jakoś mi tu czegoś brakowało... :P Szkoda, że musiałaś zakończyć pisanie w najciekawszym momencie. Scena finałowa, przynajmniej dla mnie, była przewidywalna. Jakoś od razu czułam, że przeciwnikiem Alice jest Rob. Możliwe, że przez stwierdzenie, że ich umiejętności są na tym samym poziomie. Poza tym skojarzyło mi się z filmem Pan i Pani Smith (tym "nowym" z Jolie i Pittem :P).
Ucieszyło mnie, że jednak dopisałaś dalszy zarys fabuły, co choć w pewnym stopniu zaspokoiło niedosyt.
Fajnie, że ta dwójka powróci. Ciekawa jestem, jakie alternatywne losy im szykujesz :P.

Moonlight Falls... Gdzie nowy odcinek ja się pytam?! To po pierwsze :P. Kiedyś tę ostatnią część już czytałam, bo natknęłam się na nią, jak sprawdzałam dział... Myślałam, że od tamtej pory wstawiłaś coś nowego... Zawiodłam się :(...
Tę historię czytało mi się dużo łatwiej. Początek kojarzył mi się co prawda z paroma filmami, ale nie przeszkadzało mi to. Spodobały mi się Twoje opisy ;).
W jednym poście napisałaś, że przepraszasz za brak zdjęcia z Louisem i mrówkami... Nie wiem, czy to przez moje roztargnienie, ale nie kojarzyłam wtedy żadnego fragmentu z mrówkami :P.
Faye jest całkiem ciekawą osóbką ;). Podoba mi się charakterek Damiena :P. Generalnie jestem za tym, żeby byli razem, choć wiem, że mieszkanie pod jednym dachem z takim przerośniętym futrzakiem do prostych nie należy :P. Żałuję, że Faye poznała sekret swojego lubego w taki a nie inny sposób... Na szczęście jakoś to sobie ułożyli ;). Teraz tylko muszą odkręcić to, co nasza gwiazda nawygadywała :P. Biedny... tak mu opinię zszargała. :P
Ciekawe, czy Louis jeszcze kiedyś wróci ;).

Dodatkowo tworzysz naprawdę ładne simy. Jak na trójkę to duży sukces :). http://i1301.photobucket.com/albums/...ps7b4eef77.jpg - Damien ma piękny profil :). To był chyba pierwszy sim z TS3, którego uznałam za przystojnego, gdy pierwszy raz tu wpadłam.
No i duże brawa za zdjęcia :). Pięknie Ci wychodzą :).
Jednak co do ostatnich... Coś Ty zrobiła Robertowi?! Jakiś taki niepodobny do siebie...

Podsumowując: podobało mi się i czekam na więcej ;). Także pisz, rozwijaj się a będzie pięknie ;).
Powinnaś się kiedyś pokusić o FS :P.

Mam tylko nadzieję, że napisałam o wszystkim, o czym chciałam... Najwyżej jak mi się coś przypomni, to dopiszę ;).

PS. Mam nadzieję, że przebrnęłaś jakoś przez ten komentarz :D.

E: Zapomniałam! Masz plusa za rugby! Nie wiem co prawda, czy to czasem nie standardowa gra w TS3, ale i tak zapunktowałaś ;). No i na jednej focie w stroju do gry Damien wygląda jakoś tak... wątło :P.

Zielona Herbata 26.04.2013 20:00

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
O boziu ! Rob eros, jaki on seksi, hormony podskoczyły mi na jego widok ! :D <333

Oboje są tak śliczni po przemianie, że uwierzyć nie mogę ! *-* Rob przypomina mi Pattinsona (dobrze piszę ? xd) >D Nie mogę przestać na niego patrzeć, po prostu nadal jest moim Bogiem Seksu ! *,..,* Co do tych głównych postaci, Damien na zdjęciu wygląda jak zombie. :D A co do Alice - Lara Croft ! <333333

Dawaj tu następny odcinek, czy część, bo ciekawość wzrosła o 200% ! xD *-*

Myrtek 08.07.2013 17:52

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie komentarze i że wciąż ze mną jesteście...

Tak... już lipiec, a odcinka nie było kilka bitych miesięcy.
Wiem, opuściłam się. Zaniedbałam temat, czytelników jak i samo forum.
Może to głupie tłumaczenie, ale miałam bardzo przystojne powody, żeby nie pisać MF :D

Tak czy owak, zamierzam się nieco poprawić.
Nie obiecuję, że odcinki będą pojawiać się regularnie jak na początku, ale też postaram się nie znikać na długo. Ok? ;)
Mam nadzieję, że przez ten czas nie utraciłam fanów oraz nie zapomnieliście o mojej skromnej historyjce. ^^

Dobrze, więc bez zbędnego owijania w bawełnę, macie przedostatni odcinek pierwszego sezonu:
(Miałam wenę na tekst, ale jeśli zaś chodzi o zdjęcia... wypadły słabo, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie)



http://i.imgur.com/MGMPk.png

Odcinek 8 "Northtown"


- Northtown - powiedział krótko, odchylając głowę ku niebu.
Podwinęłam nogi i spojrzałam na jego profil.
- Chcesz mnie zabrać do Northtown?
Obrócił się w moją stronę, unosząc jedną brew.
- Co w tym złego? Jesteś przecież już dużą dziewczynką. - Spojrzał ukradkiem na moją talię i dekolt. Szkiełka w jego okularach nie były wystarczająco ciemne, żebym nie zauważyła gdzie wędruje jego wzrok.
- Nie wiem jak zareaguje na to...
- Babcia? - dokończył za mnie.
Skinęłam głową. Usiadł prosto, patrząc przed siebie.
- Przekonujesz mnie do złego - zauważyłam.
Posłał mi ironiczny uśmieszek i podał butelkę wody. Wzięłam kilka łyków, po czym oddałam właścicielowi.
- Faye, to tylko jeden wieczór. - Jego głos wyraźnie złagodniał i przybrał rodzicielski ton. Czułam się, jakby mój świętej pamięci ojciec po raz kolejny tłumaczył mi zadanie z matematyki. - Bardzo zależy mi na tym, by spędzić z tobą czas. No wiesz, zabawić się.
Zdjął okulary i w końcu mogłam spojrzeć w jego bezdenne oczy.
Chciałam być po prostu fair wobec wszystkich - babci, Damiena, a także samej siebie. Niestety, jeśli miałam stanąć po stronie jednego, musiałam obdarować kłamstwem kogoś innego, a tego nie cierpiałam. Z drugiej strony zaś, byłam na tyle dorosła, by móc pozwolić sobie na chwilę beztroski, szczególnie w czasie, w którym powalała mnie ilość rewelacji. Śmierć rodziców, nowa szkoła czy chłopak będący potworem z niskobudżetowych filmów klasy B. Moja przesadna moralność czasem mnie dobijała.
- O której po mnie przyjedziesz? - spytałam jednocześnie rozkazując.
Odsłonił swoje białe zęby i poderwał się z miejsca, ciągnąc mnie za rękę.




Jechaliśmy w upale w jego przedpotopowym wozie barwy zgniłozielonej. Wszystkie szyby były opuszczone z powodu panującego gorąca. Wiatr rozwiewał mi już ostatnie trzymające się kosmyki włosów, a słońce przebijające się od czasu do czasu przez liście przydrożnych drzew, ogrzewało mi skórę twarzy. Damien z dziecinną łatwością prowadził samochód jedną ręką, drugą mając splecioną z moją. Aktualnie radio było zepsute, więc jedyną muzyką był głośno huczący wiatr. Nie rozmawialiśmy, tylko oboje patrzyliśmy na dziurawą jezdnię.
- Niedługo pełnia - powiedział ni stąd ni zowąd.
Pozwoliłam sobie zerknąć na niego, lecz on, niewzruszony zaczął tłumaczyć.
- Dokładnie za dwa dni. Dlatego tak mi zależy, byśmy gdzieś razem pojechali.
- Przecież to tylko jedna noc. - Zmarszczyłam czoło.
- Tak, ale tym razem napotkaliśmy małe problemy, które będzie trzeba rozwiązać...
- Jakie problemy? - wtrąciłam się.
Poczułam, jak auto się zatrzymuje. Dopiero teraz zauważyłam, że byliśmy już na miejscu. Zabrał mój plecak z tylnego siedzenia i wysiadł.
- Jakie problemy? - powtórzyłam głośniej, trzaskając drzwiczkami.
Zatrzymał się na ganku i położył delikatnie torbę przy drzwiach.
- Nie mogę ci powiedzieć.
Otworzyłam delikatnie usta ze zdziwienia.
- Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic - zarzuciłam.
Złapał mnie za przedramiona i pochylił się nade mną tak, bym patrzyła mu prosto w oczy.
- Faye, zaufaj mi, dobrze? Proszę, zaufaj.
Wyczuwałam w jego głosie desperacje. Wierzyłam mu. Skoro nie chciał mi tego wyjawić, musiała to być najwyraźniej ich "wilcza" sprawa, niedostępna dla zwykłych cywilów. Wysiliłam się na uśmiech.
Ucałował mnie delikatnie w czoło i odchodząc rzucił:
- Bądź gotowa przed dziewiątą, do cywilizacji jest kawałek.



- Nigdzie nie pojedziesz - odparła ze stoickim spokojem babcia, biorąc kolejny łyk herbaty z jej ulubionej porcelanowej filiżanki.
- Dlaczego? - Byłam oburzona byciem traktowaną jak dziecko.
Uniosła znudzony wzrok znad gazety i ściągnęła okulary do czytania.
- Moja droga wnuczko, jesteś stanowczo za młoda na szlajanie się po nocnych klubach z chłopakiem, którego praktycznie nie znam.
- To kiedy twoim zdaniem będę wystarczająco dojrzała na taki wyjazd? Przecież jestem pełnoletnia! - jęknęłam rozzłoszczona.
Wzięła głęboki wdech i odłożyła wszystko, co wcześniej trzymała w ręce.
- Jedziecie tylko wy, że sami?
- Tak - ściszyłam głos, mając nadzieję, że babcia powoli się przekonuje.
- To tym bardziej cię nie puszczę. - Wzruszyła ramionami.
- Babciu!
Uniosła się tak, by być nade mną.
- Nie wypuszczę cię z domu z tak nieodpowiedzialnym szczeniakiem!
Również podniosłam się z krzesła. Ta kobieta doprowadzała mnie do białej gorączki.
- Przecież go nawet nie znasz.
- Och, proszę! - Wyprostowała się i powoli zmierzała do kuchni. - Przecież to jest młody chłopak. Jak myślisz, o czym on myśli? Na pewno nie o tym, by spędzić z tobą wyłącznie miło czas.
Odpowiedź babci zszokowała mnie. Nigdy bym się nie spodziewała po tej miłej staruszce takich słów i tej bezceremonialnej dosłowności. Nie rozumiałam również, dlaczego darzyła go tak wielką antypatią.
- Czyli nie mogę jechać?
- Nie, drzwi tej nocy będą dla ciebie zamknięte, - Zanurzyła używaną filiżankę do wody w zlewie.
- To nie! - ryknęłam jak najgłośniej wobec niej mogłam i tupiąc poszłam na górę. Trzasnęłam drzwiami i padłam zrozpaczona na łóżko.



Dlaczego wciąż byłam postrzegana jako dziecko? Według prawa mogłam przecież prowadzić samochód, nie obowiązywała mnie godzina policyjna, mogłam spokojnie palić papierosy, jednak z tych wszystkich przyzwoleń skorzystałam wyłącznie z tego, które dawało mi możliwość samodzielnego poruszania się starym gratem, który zresztą i tak nie jeździł.
Najbardziej mnie jednak zastanawiało, dlaczego babci tak bardzo zależało na tym, bym się nie spotkała ze swym ukochanym. A może znała Damiena? Tak bardzo mnie to intrygowało, że nie mogłam doczekać się aż poznam prawdę.



Gdy Słońce powoli znikało z nieba, a ulice zaczęły ciemnieć, zaczęłam odczuwać coraz większy żal do staruszki. Byłam więziona w tej cholernej chałupie niczym jakiś przestępca. Usłyszałam jakby stukot w szybę. Na parapecie usiadł mały ptaszek, skuszony ziarenkami włożonymi do karmnika, który miałam zaraz przy oknie. Uchyliłam je delikatnie, by popatrzeć na małe zwierzątko mocujące się z pożywieniem. W pewnej chwili zauważyłam, że na gałęzi pobliskiego drzewa przesiaduje kolejny taki okaz.
Eureka. Kto powiedział, że do wydostania się z domu będą mi potrzebne drzwi, skoro ogromna topola niemal zahaczała o ramę okna? Poczułam nagły przypływ szczęścia. Natychmiast ruszyłam do komody, by wybrać odpowiednie ubranie. W końcu zdecydowałam się na moje ulubione jeansy i poliestrową bluzeczkę. Miałam godzinę, ale byłam praktycznie gotowa. Zadowolona ze swojego sprytu, podeszłam do toaletki i przyjrzałam się sobie w lustrze. Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam swoje odbicie. Wyglądałam zupełnie jakbym szła na szkolną potańcówkę w ósmej klasie. Zdjęłam z siebie te szmaty i w samej bieliźnie biegałam spanikowana po pokoju, nie wiedząc co założyć. Po kilku minutach dokopałam się wreszcie do ubrań, w których z pewnością będę wyglądać adekwatnie do swojego wieku. Podkreśliłam jeszcze rzęsy mascarą, nałożyłam róż na policzki i grubą warstwę błyszczyku na wielkie usta. Posłałam swojemu oszałamiającemu odbiciu buziaka i czekałam na swego lubego.



Tak jak go prosiłam, zaparkował kilkanaście metrów od domu po to, by babcia nie usłyszała ryku silnika.
- Pst! - Stał już pod oknem, rozglądając się ciągle na wszystkie strony.
Zamknęłam drzwi na klucz, pozorując tym mój wielki bunt. Podeszłam ostrożnie do okna.
- Skacz! - syknął nieco podenerwowany.
- Przecież się połamię, idioto!
- Złapię Cię!
Doskonale wiedziałam, że mój ciężar plus wysokość, z której miałabym skoczyć, zrobiłyby z niego (i ze mnie zresztą) kalekę. Owszem, nie wątpiłam w siłę spowodowaną krwią zmiennokształtnego płynącą w żyłach, ale nie chciałam być jego Ann Darrow. Zrzuciłam więc tuż pod jego nogi szpilki. Podniósł je, obrócił i aż zachłysnął się powietrzem. Nigdy wcześniej nie widział mnie w takim wydaniu. Ja w tym czasie niezdarnie przeskoczyłam na gałąź i robiłam wszystko według wspomnień z dzieciństwa - gdy byłam żywiołową dziewięciolatką, mój ojciec ledwo się obrócił, a ja już wesoło podrygiwałam 2 metry nad nim. Przy lądowaniu straciłam równowagę i mało by brakowało, by na mój tyłek zmienił kolor na jasnozielony. Na szczęście w ostatniej chwili złapał mnie Damien.
- Nie mógłbym pozwolić, żeby twój idealny look został jakkolwiek naruszony - zamruczał, dokładnie mi się przyglądając.



- To w końcu gdzie jedziemy? - spytałam gdzieś w połowie drogi.
Przeniósł na chwilę wzrok na mnie i przesunął kciukiem zetkniętym z palcem wskazującym wzdłuż linii ust, sygnalizując mi tym, że nie ma zamiaru mówić. Miał przede mną tyle tajemnic. Tak bardzo chciałam je wszystkie poznać. Nie zdradzał mi ich ze względu na watahę, ale także po części obawiał się, że mogłabym się go po prostu zacząć bać. Co jak co, ale mógłby mi powiedzieć, gdzie jadę na pół nocy.
Przejeżdżaliśmy właśnie przez tą mniej zadbaną część miasta, gdy nagle brunet zgasił silnik.
- Robimy jakiś postój czy coś? Złapaliśmy może gumę?
- Nie. - Obdarował mnie złośliwym uśmieszkiem - To tutaj.
Myślałam, że zabierze mnie do jakiegoś modnego klubu w centrum albo jakiejś klimatycznej knajpki, a nie do... baru dla futrzaków. Byłam szczerze zawiedziona, ale i zawstydzona, ponieważ mógł mnie uprzedzić, bym założyła jednak zestaw numer 1.



Otworzył nam drzwi ochroniarz z groźnym spojrzeniem i zardzewiałą brodą. Moim oczom ukazał się stary magazyn zapełniony tłumem nadnaturalnych. Było mi co najmniej nieswojo w tym towarzystwie. Przedzierając się przez samych dryblasów, co chwilę zatrzymywaliśmy się, ponieważ Damien znał tam niemal każdego oraz ja sama byłam wśród nich swoistym białym krukiem. Ciągle padały pytania typu: "Ach, to ta twoja dziewczyna?"; "Nie bałeś się wybrać człowieka?"; "Jak zareagowała?" albo nieco bardziej oryginalne "Niezła dupcia ci się trafiła, stary!".
Usiedliśmy wreszcie przy długim, drewnianym barze.
- Dwa piwa - krzyknął do barmana.
- Ale ja... - zaprotestowałam.
Spojrzał na mnie z politowaniem.
- Faye, ile ty masz... - urwał w połowie zdania, gdy przypomniał sobie o mojej dzisiejszej kłótni z opiekunką.
Gdy barman zaczął nalewać trunek dla nas, Damien ponownie ryknął:
- Jednak tylko jed... - przerwał, ponieważ zacisnęłam mocno palce na jego ramieniu.
- Zmieniłam zdanie. - oznajmiłam hardo.



Wzięłam łyk i nieomal wyplułam całą zawartość na przechodzącego obok harley'owca.
Cóż za obrzydlistwo! Jeszcze nigdy nie piłam tak mocnego piwa. Z trudem połknęłam ciemnozłoty płyn i aż mnie pokrzywiło.
- Od razu widać, że to nie nasza. - Dobiegł z bliska melodyjny śmiech. Podniosłam wzrok i moim oczom ukazała się posiadaczka tego niezwykle kobiecego głosu. Przede mną stała seksowna, dość skąpo ubrana szatynka, zapewne tylko niewiele ode mnie starsza.
- Jada! - Mój chłopak zaśmiał się radośnie i objął mocno dziewczynę.
- Miło cię znowu widzieć, staruszku! - Odkleiła się od niego po chwili i dała sójkę w bok.
- Och, to moja dziewczyna, Faye. - Przedstawił mnie niczym jakąś zdobycz i położył dłoń na plecach.
- Wiem, wiem. Wszyscy ją znają, tylko nie osobiście. - Podała mi przyjaźnie dłoń, czym jej również odpowiedziałam.
Wyciągnęła z tylnej kieszeni szortów paczkę fajek, po czym włożyła do ust jedną, odpaliła i się głęboko zaciągnęła.
- A gdzie Doe? - odezwał się po minucie ciszy Damien.
- To nie miejsce dla małej. - Na jej twarzy malowało się zatroskanie. - Sprawy watahy to jeszcze nie jej problem.
Gawędzili sobie w najlepsze, podczas gdy ja piłam znudzona wodę z cytryną przez słomkę.



W pewnym momencie do owej dwójki podszedł mięśniak z poważną miną. Najwyraźniej tłumaczył im coś naprawdę ważnego. W końcu gestem dłoni nakazał podążać za sobą. Już chciałam pójść razem z nimi, gdy Damien mnie zatrzymał.
- Co, kolejne "wilcze sprawy?" - szepnęłam rozżalona.
- Poczekaj, dobrze? Postaram się to szybko załatwić. - Pocałował mnie delikatnie i ruszył za dwójką.



Zajmowało to stanowczo więcej niż chwile. Miałam tego dość. Wymknęłam się z domu, licząc na świetną zabawę, cudowne spędzenie czasu, ale się zawiodłam. Zamiast tego dostałam Hot 19, klejącą się niczym mucha na lep oraz oczekiwanie, aż załatwią swoje sprawy. Gdyby tego było mało, unosił się wokół dym papierosowy, smród alkoholu i... zapach mokrego psa.
Kątem oka zauważyłam, jak Jada wychodzi z MOIM chłopakiem tylnim wyjściem. Czyżby chcieli się wymknąć i pobyć sam na sam? O nie. Tego już za wiele.

Przekręciłam powoli klamkę metalowych drzwi, prowadzących na parking dla personelu i jak mniemam specjalnych gości. Gdzieś w tle buchał ogień z kontenera podpalonego przez okolicznych bezdomnych. Jednak zwróciłam uwagę na słabe światło docierające zza rogu. Szłam blisko mury po to, by nikt mnie nie złapał na podglądaniu. Podeszłam jeszcze bliżej. Kucnęłam pod uchylonym oknem jakiegoś garażu i nasłuchiwałam. W środku było kilka osób, może z siedem, nie byłam tego pewna, ponieważ nie wszyscy zabierali głos.
- Póki co musimy zabezpieczyć rejon C.
- A co z rejonami E i F? Są przecież najbliżej strefy zagrożonej.
- Racja, z powodu pełni mogą szybciej przedostać się do Moonlight niż się to wydaje. Wielki Księżyc w końcu ma wpływ nie tylko na nas.
- To w takim razie mamy niewystarczająco ludzi do obrony okolic. - Rozpoznałam głos Damiena. Był w tej chwili maksymalnie skupiony.
- Mogę zebrać kilka osób do pomocy - odparł znajomy już kobiecy głos.
- A co zrobisz ze swoją siostrunią? To zadanie dla mężczyzn, kochanie - zaśmiał się ktoś gardłowo.
- Rick, sprawdź lepiej czy cię tam nie ma - odgryzła się złośliwie Jada.
Po sekundzie ciszy znów zabrała głos.
- No co, rusz to tłuste dupsko, jeśli masz dalej gapić się na mój tyłek i nic pożytecznego nie robić!
Krzesło, na którym prawdopodobnie siedział, zaszurało głośno i usłyszałam kroki, które z każdą chwilą były głośniejsze. Stanął kilka metrów ode mnie i próbował wypatrzyć czegoś w mroku. Wstrzymałam oddech i ani drgnęłam. Gdy okrągła sylwetka zniknęła z pola mojego widzenia, przyjęłam poprzednią pozycję. Ze środka wciąż dobiegała wzajemna wymiana zdań.



Zza moich pleców dobiegło nagłe tąpnięcie i zanim się obróciłam, miałam usta zakryte dłonią.
- No, no... Kogo my tu mamy! - mruknął najwyraźniej zadowolony zmiennokształtny imieniem Rick.
Zaciągnął mnie siłą do środka i stanął na przed wszystkimi.
- Czyja to zabawka?
- Puść ją! - ryknął rozwścieczony Damien.
Gdy rozkaz został zignorowany, brunet nie zwlekał ani minuty dłużej i od razu zastosował przemoc wobec niesfornego faceta. Przytulił mnie mocno, po czym położył rękę na ramieniu.
- Co ty tu robisz?
Wszystkie oczy były zwrócone na mnie, zupełnie jak tego dnia, gdy uratował mnie od upadku kilka miesięcy wcześniej.
- Poszłam za wami - wyszeptałam.
- Dobra, ludzie, praktycznie wszystko mamy omówione. Teraz niechaj każdy poinformuje swoją ekipę i będziemy przygotowani na każdy atak - Zwrócił się do reszty, łapiąc się za skronie.



Wziął mnie pod ramię i zaprowadził do auta. W tym czasie jak i podczas całej drogi do domu nie odezwał się słowem.
Jada wracała z nami do Moonlight Falls, bo jak twierdziła, musiała towarzyszyć Damienowi w czasie przekazania informacji reszcie.
Podwieźliśmy ją do jednej z małych chatek otaczających las, w którym widziałam jak Damien się przeobraża.

Zatrzymał się znów kilkanaście metrów przed moim domem. Nie chciałam jeszcze wysiadać, a i on nie próbował mnie wygonić.
- Przepraszam - powiedział cicho, jakby nie chciał, bym usłyszała. Wciąż trzymał ręce na kierownicy.
Spojrzałam na niego smutno. W końcu odważył się na to samo.
- Nie powinienem cię zostawiać samej. To miał być nasz wieczór. - Kręcił głową.
Opuszkami palców dotknęłam szorstkiej skóry jego policzka.
- Wybaczam ci.
Pochylił się nade mną i złożył na mych ustach krótki, aczkolwiek przepełniony uczuciem pocałunek.



Pomógł mi się wdrapać na drzewo, a potem dostać do okna. Gdy chciał już skakać na ziemię, zatrzymałam go.
- A... o co chodzi z tymi całymi strefami? Przed czym musicie bronić miasta?
Spojrzał na mnie proszącym o litość wzrokiem. Wiedziałam, że nie powinnam domagać się szczegółów, ale w końcu skoro poznałam trochę tajemnicy, jako jego dziewczynie, należało mi się poznać całą prawdę.
- I tak nie uwierzysz. - Traktował mnie protekcjonalnie.
- Nic już mnie nie zdziwi. - Pozostawałam nieugięta.
Wskoczył na okno, wgramolił się do środka i usiadł na fotelu, zakładając ręce.
- Co byś powiedziała na to, że niektóre... stworzenia, nie do końca są martwe?
Założyłam ręce na piersi i zmarszczyłam brwi.
- Co masz na myśli, mówiąc "nie do końca martwe"?
- No to może inaczej. Oglądałaś jakieś denne horrory o potworach, których pożywienie stanowią żywi ludzie?
Nie wytrzymałam. Nienawidzę, gdy ktoś zmierza do czegoś okrężną drogą.
- Może jaśniej? - syknęłam, starając się być mimo wszystko cicho.
Westchnął. Próbował to z siebie wydusić.
Jego oczy jakby się zaświeciły.
- Zombie, Faye. Umarli powstali z grobów. Zmierzają prosto na Moonlight.


Libby 08.07.2013 18:52

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jak prosiłaś, tak jestem :P.
Aż nie wierzę, że dodałaś odcinek :D! W końcu :D!
Mam za dużo na głowie ostatnio, więc ciężko mi się w cokolwiek wciągnąć, ale postaram się sklecić sensowny komentarz ;).
Ładne zdjęcia, nie marudź. Wkradło Ci się parę błędów i literówek, ale tak poza tym tekst fajny. Lubię Twój styl pisania :D. Jest taki... obszerny, dokładny. :)
Co do samego odcinka... Szkoda, że tak naprawdę nie pobyli sami. Miał być wieczór we dwoje i zabawa i nic z tego nie wyszło. Choć rozumiem też i Damiena. Chłopak jest odpowiedzialny. To dobrze o nim świadczy :). Znaczny czuje się odpowiedzialny za watahę i miasteczko, bo z Faye trochę pokpił sprawę... Trochę winy też leży po stronie dziewczyny. Po co tam lazła :P? Ach, ta ciekawość i lawina podejrzeń :D...
Mam jednak nadzieję, że jeszcze się jakoś odkują z tą randką :P.
Zombie...? Serio :P? Muszę przyznać, że w pierwszym momencie, gdy była wzmianka o obstawianiu stref, obstawiałam co innego :D. No cóż, zobaczymy, co z tymi zombiakami wyjdzie :D...
I nadal jestem zdania, że powinnaś z tego zrobić FS :)!
Ach! I ja nadal czekam na sesję Wyatta :D! Nie odpuszczę Ci :P!

PS. Jakiś dziś krótki ten komentarz... :(
PS 2: I w takiej kiecce łaziła po drzewie :D? Powinna się cieszyć, że sobie jej nie rozdarła lub, że sukienka nie została na jakiejś gałęzi :D.

Katherine 08.07.2013 19:09

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Moja reakcja jak zobaczyłam, że jest nowy odcinek: :O SERIOUSLY? Odcinek jak zawsze świetny. Taki klimatyczny... :D No, widzę że Faye się buntuje. Najbardziej mnie ciekawi czy babcia coś ukrywa... Wiesz, jak te babcie. :p Czekam na kolejny odcinek.

PS. Zołza z Ciebie, że tak długo nie dodawałaś nic. Just zołza. :(
PS 2 Serio Big zołza. :(

Katerina 08.07.2013 19:29

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wcześniej nie miałam konta, lecz caaaały czas podziwiałam jak tworzysz to OJSG. :D Nie skomentuję Ci tu każdego odcinka po kolei, ale wiedz, ze każdy mi się podobał. Robi się niebezpiecznie... Ciekawe czy babcia Faye jest zamieszana w ten cał nadnaturalny swiat. Chociaż to Moonlight, tutaj chyba każdy "coś wie". :D Czekam na następny odc. :)

rudzielec 08.07.2013 20:19

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No nareszcie odcinek! Ileż to można czekać kobieto, ja się pytam? :P
Zaczyna się dziać! Ale to dobrze, bo jestem ciekawa jak opiszesz akcję z zombiakami :>
Szkoda, że znowu randka się nie udała (choć w poprzednim odcinku nie można było tego nazwać randką), no ale mam nadzieję, że nie będziesz ich tak rozdzielać w nieskończoność :D
Stawiam, że babcia coś ukrywa. Coś mi chodzi po głowie, kim może być, ale zachowam to dla siebie ;)
Odcinek super, mam nadzieję, że nie każesz nam czekać na następny drugie tyle :)

Zielona Herbata 09.07.2013 21:38

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ojajajajajaja, nowy odcinek! *___* Co za świetny prezent urodzinowy, uwielbiam takie :D

Zakochałam się w polanie, przypłynęła mi aż wena twórcza! ^^ W babci Faye widać i czuć dużą miłość do wnuczki i zmartwienia, ale powinna zrozumieć, iż jej kochana wnusia wydoroślała i powinna już samodzielnie wychodzić na jakieś wypady z znajomymi, w końcu żyje się raz! ;p Do gustu przypadł mi luźny ubiór Damiena, pokazuje, że jest następcą boga seksu Roba :D Jada jest do mnie wyglądem nieco podobna, i bardzo mi się spodobała. ;] Faye w tej sukience wyglądała tak... kobieco.. :P Polubiłam też to, że bohaterka jest dociekliwa i zawsze musi podążać za pewną osobą i dowiedzieć się więcej, to sprawia, że jej charakter nie jest taki, jak na grzeczną dziewczynę przystało ;) Atak zombie na MF? Oj, już nie mogę się doczekać! <3 Jak to zombie paplają po swojemu: argh! :D

Czekam na następny odcinek! :)

anie_1981 09.07.2013 22:24

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinek super jak zawsze. Mogę się jedynie doczepić tego, że skoro Damiena czekała narada dziwolągów, to mógł po prostu nie umawiać się tego dnia na randkę... Ale z drugiej strony... to facet... Nie można się po nich spodziewać za wiele... ;)

Myrtek 10.07.2013 00:51

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dziękuję za te skromne 6 komentarzy! :)

Cieszę się, że odcinek tak bardzo przypadł Wam do gustu.
Ustanowiłam zasadę (brzmi nieco jak szantaż) iż pod każdym odcinkiem chciałabym widzieć co najmniej 5 komentarzy. Wiem, że to dość hm... tanio brzmi, ale nie chciałabym, by moje starania zostały zignorowane.

Dziękuję komentującym jak i cichym czytelnikom. ;)

Oto malutki przedsmak finałowego odcinka pierwszej serii:

Fallen 13.07.2013 10:55

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Przeczytałam nowy odcinek i strasznie zwlekałam z komentarzem, wybacz :(
Po tak długim czasie - DAMIEEEEEEN! <3 No kocham tego sima! Tak strasznie mi kogoś przypomina. Kogoś, kogo uwielbiam, a więc samego sima darzę wielkim uczuciem xD
Zdjęcia wcale nie wypadły słabo :).
Faye wyglądała bardzo ładnie, ale Jada ją przebiła - uwielbiam taki styl ubioru ^^ Szkoda jednak, że Faye i Damien nie mieli okazji pobyć sami. Byłoby mi strasznie przykro na jej miejscu. Zombie? Uwielbiam zombie! Chciałabym przeżyć kiedyś atak żywych trupów, a więc zombie w MF to bardzo ciekawy pomysł :). Babcia Faye wydaje się bardzo podejrzana.
Pozostaje mi czekać na nowy odcinek :).

Muffshelbyna 15.07.2013 13:40

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinek bardzo fajny.
Twój styl pisania bardzo mi się podoba, czytanie tego tekstu to była czysta przyjemność :D

Jeśli chodzi o fabułę...
Z jednej strony nie dziwię się babci. Wiadomo, chce ochronić swą wnuczkę przed ewentualnymi niebezpieczeństwami, których, jakby nie było, pełno w takim tajemniczym mieście jak Moonlight. Z drugiej strony, Faye jest już dorosła, więc babcia mogłaby zaufać jej i dać nieco więcej swobody do kierowania własnym życiem. I mi też się wydaje, że staruszka coś wie o Damienie i tym całym nadnaturalnym świecie :D

Randka Faye i Damiena się nie udała... szkoda. Mam nadzieję, że niedługo przestaniesz im robić ,pod górkę' i wreszcie dojdzie do jakiegoś fajniejszego spotkania :D
trochę szkoda mi Faye, w tamtym klubie na jej miejscu czułabym się jak intruz, trochę nieprzyjemnie. Myślę jednak, że dziewczyna sobie poradzi, do tego ma takiego wspaniałego chłopaka, który ją broni przed innymi :rolleyes:
Jestem bardzo ciekawa tego ataku zombie. Robi się coraz ciekawiej.
Mam nadzieję, że następny odcinek pojawi się w miarę szybko c:

Myrtek 15.07.2013 18:02

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No... i dotarliśmy do końca sezonu! :o
Chciałabym Wam bardzo podziękować za czytanie, komentowanie i dopytywanie o dalsze losy bohaterów, to jest cudowne uczucie czytać Wasze wypowiedzi. Aż mnie wena samoistnie nawiedza! :)

Skoro jest ten ostatni, dziewiąty odcinek, to fajnie by było, jakby moi cisi czytelnicy powychodzili ze swych norek i zostawili po sobie jakiś komentarz, no wiecie, żebym była świadoma, że nie tworzę dla trzech osób na krzyż, tylko dla szerszej grupy odbiorców.

Postaram się, aby przerwa między następnym odcinkiem nie była zbyt długa, ale wiecie - wakacje słońce, latynosi i te sprawy. B)
Tak czy owak, będzie dostawać co jakiś czas albo te całe plakaty etc. albo po prostu episode


http://i.imgur.com/MGMPk.png

Odcinek 9 "Taniec w pełni"


Osunęłam się na ziemię. Nie mogłam w to uwierzyć. Zombie? Zupełnie straciłam panowanie nad swoim ciałem, jak gdyby kości mi zanikły, a ciało przybrało formę galarety. Zombie. Nigdy nie nosiłam okularów, ponieważ nie miałam takiej potrzeby, ale czułam się zupełnie jak ktoś, kto stłukł swoje szkiełka. Wszystko wokół mnie zaczęło się trząść, odnosiłam wrażenie, że zaraz ziemia się pode mną rozsunie i wpadnę w bezdenną otchłań. Wilkołaki. Teoretycznie były niebezpiecznymi bestiami, mogącymi rozerwać swą zdobycz i pozostawić tylko strzępki. W praktyce jednak, byli to ludzie wyglądający zupełnie jak my. Chodzili do pracy, mieli rodziny, przeżywali swoje wzloty i upadki. Jedyne, co ich odróżniało, to zmiennokształtność, pozostająca dziedziczną. Mieli swoje dobre oraz złe tradycje. Nigdy nie próbowali bliżej obcować ze zwykłymi ludźmi, aby nie "zanieczyścić" krwi. Zresztą sami bali się, cóż za stworzenie powstałoby z takiej mieszanki genetycznej. Zawsze trzymali się razem. Wataha stanowiła dla nich taką większą rodzinę. Każdy wiedział wszystko o każdym. Uczono ich odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale za całe stado. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Nie ukazywali w świetle dziennym swego "daru". Nigdy również nie słyszałam, aby doszło do ataku przez krwiożerczą bestię.
Mimo wielu plusów, nie pozostawali w tyle, jeśli chodzi o wady. Zmiennokształtni mieli to do siebie, że bywali porywczy, wręcz agresywni. Nie przejmowali się niskimi temperaturami, więc wzbudzali czasem podejrzenia, gdy biegali lekko ubrani w marcowe poranki. Z tego co zdążyłam zauważyć, nieznane było im pojęcie wstydu. Dla nich to nie problem przechadzać się nago po lesie tuż po powrocie do swojej ludzkiej postaci. Ale mimo wszystko, byli jak najbardziej pozytywnymi istotami. A co z... Zombie? Żywi umarli? Jęczące potwory z nadgniłą tkanką, sunące powoli w kierunku obiadku? Tak... Zombie. Czułam, jak zawartość żołądka zmierza w górę przełyku.
- Cholera, wiedziałem, że nie powinienem o tym mówić. - Podniósł mnie do pozycji siedzącej i spojrzał w moje martwe oczy. - Ale sama nalegałaś.



Przekręcił powoli klucz w drzwiach. Odwróciłam w jego stronę głowę, ale nie byłam w stanie zareagować. Zaczęłam wpatrywać się tępo w zegar przy łóżku. Tarcza falowała po stoliku niczym sławny obraz Salvadora Dali, ale nie potrafiłam odczytać godziny.
- Spokojnie, jeszcze śpi - szepnął, zauważywszy żmudne starania nad utrzymaniem kontaktu z rzeczywistością.
Poczułam jak moje ciało unosi się. Wznosiłam się ku niebu, gdyż wokół mnie leniwie sunęły puchate chmury. A może mi się jednak wydawało? To chyba Damien wziął na ręce pogrążoną w letargu Faye. Po jakiego grzyba mnie stamtąd wynosił? Przecież były tam takie ładne chmurki...



Mlask... Mlask...
Chyba straciłam rachubę między momentem, w którym Damien z schodził z ze mną na rękach po schodach a chwilą, kiedy się tu znalazłam. Właśnie... gdzie ja byłam?
Otworzyłam powoli oczy. Coś się przede mną ruszało. Przetarłam powieki i dopiero teraz odzyskałam na powrót wszystkie zmysły. Na krześle postawionym obok łóżka siedziała młoda dziewczyna, wyjątkowo natrętnie żująca gumę.
- Kim jesteś? - spytałam wciąż nieco zamroczona.
Spojrzała na mnie zaciekawiona i ryknęła:
- Ej! Ona jednak żyje! - Po chwili pochyliła się nade mną, by podać dłoń. - Doe, młodsza siostra Jady.
Ach, dlaczego wcześniej nie zauważyłam podobieństwa? Była przecież niemal dokładką kopią swej starszej siostruni, tyle że miały inne tęczówki oraz... Dopiero teraz dostrzegłam wielką bliznę przebiegającą przez oko. Wyglądała, jakby wyrządziło jej to dzikie zwierzę z ostrymi pazurami i zapewne też taka była prawda.
- Faye - przedstawiłam się wreszcie, by nie zauważyła, gdzie spoczął mój wzrok.
- Spokojnie, przyzwyczaiłam się do tego - odparła, machając ręką.
Albo ona była tak spostrzegawcza albo ja nieskrycie gapiłam się z otwartymi ustami. Miałam jednak nadzieję, że to właśnie ona była posiadaczką sokolego wzroku.



Nagle do pokoju wszedł Damien. Dziewczyna jak na niemą komendę opuściła szybko pomieszczenie. Usiadłam na łóżku, a brunet zaraz obok mnie.
- Jak się czujesz? - spytał troskliwie.
- Gdzie ja jestem? - Puściłam jego pytanie mimo uszu.
- U mnie w domu, a dokładniej w pokoju dla gości.
Wychyliłam się delikatnie, by zajrzeć za okno. Znajdowaliśmy się niemal pośrodku lasu.
- Jeśli w ten sposób zapraszasz dziewczyny do siebie, to niedobrze o tobie świadczy.
Zaśmiał się krótko i przyłożył moją dłoń do swego rozgrzanego policzka. Zmiennokształtni, zupełnie jak wilki z prawdziwego zdarzenia, mieli wyższą temperaturę ciała od ludzi.
- Jak się czujesz? - ponowił pytanie.
Wyślizgnęłam swoją dłoń z uścisku i położyłam na jego karku, jednocześnie przyciągając go siebie. Rozkoszowałam się miękkością jego ust. Tak dawno nie obdarowywaliśmy się takimi pieszczotami, więc stęskniłam się za tym. Gdy nasze oddechy zaczęły przyśpieszać, w pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Niezadowoleni, przerwaliśmy.
- Damien... już dwunasta - odezwał się speszony nakryciem nas chłopak o równie charakterystycznej urodzie, co pozostali członkowie watahy.
Dwunasta?! Babcia teraz na pewno mnie zabije. Co jeśli weszła do mojej sypialni i zastała ją pustą? Po tym to dostałabym szlaban do końca swoich dni.
Brunet zerwał się z miejsca i już chciał zamknąć za sobą drzwi, gdy ja go zatrzymałam.
- A co ze mną? - spytałam, rozkładając ręce.
- Ty, kochanieńka, wracasz do domu, do babuni - odparł przesłodzonym głosikiem i musnął mnie palcem po czubku nosa.




- Nie chcę wracać do domu - odezwałam się, gdy ledwo opuściliśmy podjazd przed jego domem.
- Wiem. Ale tak będzie dla wszystkich bezpieczniej.
- Dlaczego dla wszystkich? - spytałam lekko zdumiona.
Ten dzień nie był już tak gorący jak wczorajszy. Niebo przybrało barwę granatową, a ze złowrogo wyglądających chmur spadały pierwsze krople deszczu. Samo miasto zaś było spokojne, ponieważ wszyscy dorośli aktualnie siedzieli w pracy, zatem drodze nie napotkaliśmy żadnej żywej duszy. Samochód całą noc stał na dworze, więc w środku panował delikatny chłód. Skuliłam się, aby z ciała uciekało jak najmniej ciepła. Damien, zauważywszy to objął mnie jedną ręką.
- Jeśli będziesz grzecznie siedziała w swoim pokoju, na pewno żaden chodzący truposz cię nie dopadnie, a my nie będziemy musieli się o ciebie martwić.
W sumie miał racje. Było to dobre posunięcie. Nie biegałabym im między nogami, przeszkadzając tym samym w pracy.
- Mogłabym wam w czymś pomóc przecież. - Starałam się, aby mój głos brzmiał naturalnie, lecz jako, że nie zdążyłam się jeszcze zagrzać, zaszczękałam zębami. Nie wiem co mną kierowało. Bałam się. Moja reakcja na tę nowinę była jednoznaczna. Mimo wszystko, wolałabym chyba odciąć siekierką głowę pojękującego zgniłka niż przesiedzieć kolejny wieczór pod okiem babci.
- Ty sobie chyba żartujesz. W życiu bym cię nie puścił na taką akcję. Jesteś zbyt... krucha.
Znów czułam się jak dziecko. Przez całą tą sytuację z nadnaturalnym światem sprawiałam wrażenie gorszej od reszty. Odstawałam od grupy, mimo że z nich wszystkich to właśnie ja jako jedyna byłam normalna.



- Dlaczego wszyscy traktują mnie jak cholernego bachora?! Ile ja mam lat? Nikt nie daje mi cienia szansy, by się wykazać! Damien! - ryknęłam rozzłoszczona.
Zatrzymał się tak gwałtownie, że gdyby nie pasy, wylądowałabym na przedniej szybie.
Miał zaciśniętą szczękę do granic możliwości i dłużej już mnie nie obejmował.
- Dobrze - syknął stanowczo.
Wcisnął pedał gazu i zawrócił. Jechał z taką prędkością, że auto ledwo trzymało się jezdni.
Gdy znaleźliśmy się na powrót na terenie starej posiadłości, wyszedł od razu z auta, ciągle mnie popędzając przy tym. Nie zmierzał w stronę głównego budynku, a w kierunku drewnianej szopy. Czy wilkołaki nie potrafiły usiąść spokojnie w salonie i porozmawiać, tylko spotykać się w jakichś rozpadających się, brudnych garażach i magazynach?



- Zebranie! - krzyczał do każdego, kogo napotkaliśmy po drodze.
Wszyscy natychmiast zbiegli się we wskazane miejsce, a on sam stanął po środku, zupełnie jak zeszłej nocy. Mi zaś nakazał usiąść na składanym krześle.
- Pozwólcie, że przedstawię wam zupełnie nowy plan - mówił głośno i wyraźnie.
- Znowu? - jęknęło kilka osób, znudzonych nieustającym zamieszaniem.
- Otóż informuję was, iż do obrony miasta dołącza ta oto tu dziewczyna - orzekł ze sztucznym tonem, wskazując na mnie.
Zgromadzeni spojrzeli na mnie z oczami jak spodki. Zastanawiali się, czy to nie jest jakiś wyjątkowo nie śmieszny żart.
- Zgrywasz się czy jak? - odparł zdziwiony chłopak, którego widziałam rano.
Zapanowała długa cisza. Nikt nie pozwolił sobie pisnąć ani słówka. Bali się przeciwstawić przywódcy, którego słowo było wręcz święte.
Czułam się bardzo niekomfortowo w tej sytuacji. Bardziej przerażał mnie wściekły Damien od jakiegokolwiek innego groźnego stworzenia. Ale nie był taki bez powodu. Miał ostatnio wiele na głowie. Nie dość, że już jutro miał nastąpić Wielki Księżyc, to tej samej nocy wszyscy zmiennokształtni byli powołani do walki z Zombie. Gdyby tego było mało, pchałam mu się na głowę i zmuszałam do kolejnych wyzwań.



Jak emocje już nieco opadły i na niebo cisnął się już niemal pełny księżyc, Damien postanowił, że zajmie się moją eskortą do domu.
- Dlaczego w środku się nie świeci? - zauważyłam zaniepokojona.
Drzwi mimo wszystko były otwarte. Wychyliłam się zza roku i zauważyłam jedną jedyną lampkę świecącą się w salonie. Na fotelu obok siedziała babcia w szlafroku i usłyszawszy mnie, podniosła głowę znad czytanej książki.
- Czemu skradasz się to własnego domu? - Zachowywała się jak gdyby nigdy nic.
- Nie jesteś zła? - spytałam ostrożnie.
- Jestem - odparła, zamykając zbiór opowiadań z głośnym klapnięciem. - Oczywiście, że jestem. Po prostu odpuściłam.
- Jak to?
Odchrząknęła głośno i założyła nogę na nogę.
- Zbyt mocno cię do niego ciągnie. Nie wiem czy jakakolwiek siła byłaby w stanie was rozdzielić. Jeśli tak, to na pewno ja takowej nie posiadam.
Stałam tak chwilę w zupełnym bezruchu. Czy aby ja dobrze słyszę?
- Och, wiem również, że uciekłaś z nim - uśmiechnęła się nieszczerze - ale to ci już nie ujdzie na sucho.
Przytaknęłam posłusznie głową. Cieszyłam się jednak, bo oczekiwałam czegoś gorszego. Wstała i skierowała wyciągnięty palec w moją stronę.
- On tu nie ma wstępu, definitywnie. Niech nawet nie próbuje przemknąć się do środka.



Mój pełnoetatowy szofer posłusznie podjechał pod mój dom. Mógł tak postąpić, ponieważ babcia za pośrednictwem karteczki przyczepionej magnesem na lodówkę poinformowała mnie, iż cały dzień ma zamiar spędzić na kwartalnym targu staroci.
Nie miałam wyrzutów sumienia, gdyż stosowałam się do "regulaminu".
Słońce było już dość wysoko, więc trzeba było rozpocząć przygotowania do pełni.
Ubrałam wygodne buty trekkingowe, aby w razie ataku zombiaka móc szybko uciec i tym oto sposobem przeżyć.
Zanim ponownie omówiliśmy cały plan oraz każdy rozszedł się w swoją stronę, nastał już wieczór. Damien jako jedyny nie przybrał jeszcze postaci wilka.
Widoki były nieziemskie. Piechotą zmierzaliśmy w stronę wielkiej łąki, na której miały się zebrać ostatnie niedobitki. Choć było to raczej mało prawdopodobne, by grupa kilkudziesięciu basiorów przeoczyła jakiegoś umarlaka. Tak czy owak, istniało prawdopodobieństwo, że przyjdzie mi użyć wiatrówki.



Stanęliśmy na środku pola i czekaliśmy. Z daleka docierało groźne warczenie. Wszystko trwało już w najlepsze. Przy nim nie obawiałam się niczego.
Czekaliśmy w ciemności dobrą godzinę, może dwie. Była to przecież bardzo liczna grupa żywych-umarłych. Jedynym źródłem światła jakie mieliśmy do dyspozycji był księżyc, ponieważ nie chcieliśmy żadnym strumieniem przyciągać uwagi. W wysokiej trawie ogłuszająco hałasowały koniki polne. Od czasu do czasu usłyszeć można było trzepot skrzydeł ptaków powracających do gniazd czy huczenie sów. Kilka razy między nogami przebiegały nam myszy bądź małe jeże. Cała natura z każdej możliwej strony tętniła życiem.

- Jak to się stało, że powstali z grobów? - spytałam nagle. Nurtowało mnie to od dawna.
Westchnął ciężko, bo po raz kolejny postawiłam go przed trudnym zadaniem.
- Po prostu... nadnaturalnego trzeba dobić.
- Czyli i ty możesz stać się tym czymś? - Nie do końca pojmowałam co miał na myśli.
- Niez... - przerwał w połowie zdania.
Odwrócił głowę w stronę gęstwiny. Wpatrywał się w nią chwilę, po czym przyjął bojową pozę, napinając wszystkie mięśnie.
- A jednak przepuścili jednego... - mruknął do siebie.
Ruszył jednak w przeciwnym kierunku. Biegł szybko niczym olimpijczyk. Dzięki temu, że zmrużyłam oczy, dopatrzyłam jak rzuca za siebie koszulkę. Poszedł się przemienić.
Dosłownie sekundę później usłyszałam warczenie i nastała ponownie cisza. Zza drzew dobiegło skomlenie. Jego oczy błysnęły w mroku. Pilnował mnie z daleka. Najwyraźniej nie chciał, bym go takiego widziała.




Nerwowo zerkałam w każdą stronę. Jeszcze dokładnie raz sytuacja się powtórzyła. I znowu nic. Martwa cisza. Choć nie zapowiadało się, by cokolwiek nas zaatakowało, staliśmy na czatach. Może miał rację mówiąc, abym została w domu. Nudziłam się niemiłosiernie. Szczególnie teraz, gdy stałam samotnie pośrodku pola. Nagle zza krzaków wyłonił się wielki basior o kruczoczarnej sierści. Odchylił łeb w stronę lasu, dając mi tym samym do zrozumienia, że pobiegnie się rozejrzeć. Niezbyt spodobał mi się ten pomysł, ale z drugiej strony nie miałam się czego obawiać. W każdej chwili mógł skoczyć na przeciwnika i zaatakować swoimi ostrymi pazurami.



Usiadłam po turecku w wysokiej trawie. Położyłam strzelbę obok, by w razie konieczności móc z niej prędko skorzystać. Pierwszy raz trzymałam broń w rękach dopiero dzisiejszego ranka. Kursu szybkiego strzelania udzielił mi Jeremy, jeden z członków watahy. Mimo swej pokaźnej postury, był naprawdę przyjaźnie nastawionym człowiekiem, który jednak w swych działaniach był konsekwentny. Raz udało mi się strącić z drewnianego słupa puszkę po coli. Z radości skoczyłam na Jeremy'ego i nieomal powaliłam go na ziemię.
Tylko w praktyce różnica jest taka, że musiałabym trafić do ruszającego się obiektu, a był to nie lada wyczyn dla takiego amatora jak ja.




Oparłam się na rękach i uniosłam głowę w górę, aby móc podziwiać gwiazdy. Niebo tej nocy było wyjątkowo czyste. Żadne z ciał niebieskich nie było zakryte przez chmurę. W końcu spojrzałam na zegarek. Damiena nie było przez dobre 15 minut. Z jego tempem powinien już dwa razy okrążyć okolicę i dawno być na miejscu. Przypomniałam sobie również, że wciąż nie wiedziałam, skąd wzięły się zombie, ponieważ jedno z nich zmierzało prosto na nas.

Usłyszałam za sobą kroki. Wstałam i obróciłam się z ulgą na twarzy. Wreszcie wrócił. Miałam już rzucać się mu w ramiona, gdy zobaczyłam, kto tak naprawdę idzie w moją stronę. Był to obrzydliwy Zombie, za którym ciągnął się smród zgniłego mięsa. Z pyska kapała mu krew zwierzęcia, którym zapewne się pożywił. Oczy miał zamglone, zupełnie jak wyciągnięty z wody topielec, zaś pazury długie i brudne od ziemi. Jego całe ciało było jakby spowite niewidzialną mazią niewiadomego pochodzenia. Był to najstraszniejszy i najobrzydliwszy widok w moim życiu. Schyliłam się po wiatrówkę oraz pozostały ekwipunek i w tym czasie zdążył się na mnie rzucić. Natychmiast wypełzłam spod zgniłego ciała i pociągnęłam za spust. Rozkojarzona jednak nie trafiłam. Nie byłam również przygotowana na siłę odrzutu i upadłam. Czułam się, jakby moje kości zanurzono w occie. Przecież strzał z takiego rodzaju broni nie przewróciłby nawet dziecka.
Strzelba ta była najwyraźniej bardzo zużyta, ponieważ narobiłam hałasu co nie miara. Zombie ryknął przeraźliwie, a ja pisknęłam ile sił w płucach. Poderwałam się szybko z miejsca i uciekłam pędem.



Przedzierałam się na oślep przez chaszcze z przewieszoną na plecach bronią. Nie wiedziałam dokąd zmierzam. Biegłam przed siebie, nie oglądając w tył. Mój strach, gdy dowiedziałam się o istnieniu tych stworzeń był nieporównywalnie mniejszy od tego, który przeżywałam w tym momencie. Nie miałam tej swobody, by paść na ziemię i płakać. Jeśli chciałam przeżyć, nie mogłam zważać na pajęczyny, w które wpadałam prosto twarzą czy omijaną cudem dziką zwierzynę. Po drodze zahaczyłam również o małe bajorko, dzięki któremu biegłam w przemoczonych butach. Gdy wydawało mi się, że w końcu go zgubiłam, pozwoliłam sobie zerknąć w tył i gdybym nie panowały ekstremalne warunki, to zamarłabym. Za mną ciągnęła się horda Zombie - tuzin jak nie więcej. Najwidoczniej zwabiłam je wyrządzonym przez siebie hałasem.
- Boże! - ryknęłam na cały regulator, mając nadzieję, że przysłana zostanie mi pomoc z nieba.
Uniosłam wiatrówkę na wysokość barku i przykładając oko do lunety, oddałam strzał. Spośród trzech naboi, tylko jeden się nie zmarnował. Trafiłam w sam środek głowy ledwo chodzącego umarlaka.
Chciałam spróbować raz jeszcze, ale z lufy wydobył się głuchy dźwięk. Skończyła mi się amunicja. Rzuciłam broń gdzieś w dal i nie zważając na nic, uciekałam gdzie pieprz rośnie.

W pewnym momencie adrenalina powoli obniżała swój poziom, więc zaczynałam odczuwać zmęczenie. Moje płuca były jak dwa kilogramowe worki z piaskiem, a gardło niesamowicie mnie piekło. Nie miałam sił, by dalej biec. Rozejrzałam się wokół siebie. Z oddali dochodził charkot. Miałam tylko kilka minut przewagi. Moją uwagę zwróciło pobliskie drzewo. Jego gałęzie rosły dostatecznie nisko, bym dała radę samodzielnie się wspiąć, lecz wystarczająco wysoko, by te prymitywne potwory nie mogły mnie dosięgnąć. Wzięłam w miarę możliwości głęboki wdech i rozpoczęłam wspinaczkę. Nie usiadłam na pierwszej lepszej gałęzi, tylko postanowiłam się wdrapać nieco wyżej. Wybrałam grubą, solidną, osadzoną na wysokości około trzech i pół metra.
Minęła minuta. Dwie. Pięć. Charakterystyczny odgłos ustał już chwilę temu. Łudziłam się, że zgubiły mój ślad i poszły w inną stronę.
Przekonawszy się już w pełni o moim bezpieczeństwie, postanowiłam zejść na ziemię.



Powolnym krokiem wracałam drogą na polanę, trzymając kurczowo latarkę. Popełniłam błąd wyrzucając strzelbę w gąszcz. Mogłam przecież obronić się nią w inny sposób. Starałam się jak najdelikatniej stąpać po wilgotnej ściółce, by nie zwracać na siebie uwagi oraz móc lepiej słyszeć to, co się wokół mnie dzieje.
- Faye - szepnął ktoś za mną.
Odwróciłam się machinalnie z przygotowaną do ataku latarką, gdy w świetle księżyca ukazała się znajoma mi twarz.
- Damien.
Przytulił mnie mocno do siebie. Dziwnie pachniał. Zupełnie jakby dalej był przemieniony w wilka.
- Nic ci nie jest? - spytał nerwowo, łapiąc mnie pod brodę.
Obejrzał mnie uważnie z każdej strony, świecąc mi jaskrawym światłem prosto w twarz.
Miałam delikatnie obdarte czoło, bo gdy schodziłam z drzewa, osunęła mi się noga.
Szliśmy, trzymając się mocno za ręce.
- Nie mam pojęcia, skąd wzięły się te ostatnie sztuki - oznajmił po opowiedzeniu mu mojej przejmującej historii.
Dopuszczał, że byli to tacy "outsiderzy", który odłączyli się od grupy, idąc za hałasem mojej roboty. W każdym bądź razie zapewniał mnie, że okolica była już w stu procentach czysta.
Po drodze napotkaliśmy się na leżące pośrodku przejścia zwłoki. Nie wiedzieć czemu, zmiennokształtni każdej ofierze patrzyli prosto w twarz. Nie rozumiałam tego jak i wielu innych zwyczajów. Stwierdziłam, że może chcą wypatrzeć kogoś znajomego czy coś w ten deseń, ale ta teza wydawała mi się idiotyczna.
Damien nie mógł tak zostawić ciała. Musiał je podpalić, aby zatrzeć ślady. Zatargał martwego Zombie kilka metrów ode mnie, by przygotować odpowiednio palenisko, ponieważ znajdowaliśmy się w lesie, nie mógł wzniecić pożaru.



Zajęło mu to chwilę. Za ten czas pozwoliłam sobie odejść na chwilę i samodzielne obadać teren. W pewnym momencie, o moją twarz obiła się mucha. Odgoniłam ją od siebie i szłam dalej. Zaczęłam się niepokoić, gdy musiałam nerwowo jeszcze kilka razy machać rękami w celu obronienia się przed irytującym robactwem. W końcu poczułam na powrót okropny odór. Czyżby znów niezastąpiona ekipa wilkołaków nie zauważyła samotnego wędrowca? Zdziwiłam się jednak, ponieważ mimo narastającego smrodu, wciąż panowała cisza. Usłyszałam cichy brzdęk i ogromna kupa ciał zajęła się ogniem. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Przecież pozostali już dawno rozprawili się z umarlakami. Tym bardziej ich "pola zabijania" znajdowały się po drugiej stronie lasu.
Nagle zza ciał wyłoniła się tajemnicza postać. Jej blada skóra kontrastowała się z ciemnością nadesłaną przez noc. Z uwagą obserwowała swoje dzieło. Nie widziałam jej twarzy. Chciałam podejść bliżej, lecz nacisnęłam przypadkiem na oderwaną gałązkę. Zachłysnęłam się powietrzem z wrażenia i postać odwróciła się w moją stronę.
Był to mężczyzna o mocnych, przerażających wręcz rysach twarzy i podejrzanym spojrzeniu. Miał na sobie długi, brudny płaszcz w ciemnych barwach zapewne po to, by jeszcze bardziej uwydatnić swą bladość. Czułam, jak moje gałki oczne palą się pod wpływem jego wzroku. Patrzył na mnie. Tylko tyle. Próbowałam schować się za drzewem, ale jego konar nie był wystarczająco gruby. Znieruchomiałam. Nie potrafiłam się ruszyć. Nie wiem czy ja nawet oddychałam. Byłam zahipnotyzowana strachem. W końcu mroczny mężczyzna zrobił krok w przód i ułamek sekundy później stał tuż przede mną, zakrywając mi usta. Trzymał mnie tak mocno, że nie umiałam rozchylić warg do krzyku. Jego dłoń była zimna jak lód, a skóra niczym aksamit. Patrzył mi prosto w oczy. Jego tęczówki nie miały jakiejś wyjątkowo niespotykanej barwy, ale coś z nimi było nie tak. Świdrował mnie wzrokiem. Nie mrugał, nie oddychał, nie przełykał śliny. Był jak posąg, który tylko wyglądał na żywą istotę. Z oczu popłynęły mi niepohamowane łzy. Jedna z nich zatrzymała się na marmurowym palcu. Zerknął na niego, po czym na powrót na mnie. Uśmiechnął się szyderczo i rozchyliwszy wargi, moim oczom ukazały się ostre, długie kły.
- Czas na kolację - mruknął, przykładając usta do mojej szyi.


Katherine 15.07.2013 19:18

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No proszęproszęproszę. Ale zrobiło się... wampirzo? Odcinek uroczy. Taki pełen niebezpieczeństwa, strachu... Seksowności Damiena... :D Czas zacząć odliczanie do kolejnej serii. A ten wampir na przedostatnim obrazku wygląda trochę jak "Edłard" :D
Gdybym była Faye i by mnie spotkało to co tutaj, i w momencie gdybym zobaczyła wampira, powiedziałabym "Wampiry? Seriuosly?" Coś a'la Caroline. :p Bardzo mi się podoba sposób, w który opisujesz te wszystkie zdarzenia. Masz prawdziwy talent. Pewnie będziesz kiedyś pisarką. I chyba to wiesz, przyszła autorko bestsellerów. :)

@Down - NIE MAM POJĘCIA JAK, ALE MNIE NATCHNĘŁAŚ TOTALNIE DO HISTORII... TYLKO, ŻE USUNĘŁAM MÓJ TEMAT BEZPOWROTNIE. DZIWNA JESTEM. I WIEM O TYM.

Zielona Herbata 15.07.2013 21:14

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinek o wiele bardziej mi się podobał, niż ostatni. :P Zombie twojego pomysłu wygląda bardziej realistycznie, niż te, co dali twórcy. Widoki przepiękne, ale najbardziej jestem zakochana w tym lesie. Jest taki uroczy, ma w sobie to coś. < 3 Faye jak zwykle śliczna, nic dodać, nic ująć. *_* O Damienie też parę słówek napiszę. Bardzo mi się podoba w nim czułość i troska, ponieważ zawsze stara się, by jego luba była bezpieczna. Bez przerwy nurtuje mnie pytanie, jak Damien wygląda po przemianie w wilkołaka? :) I myrtku, ostrzegaj przed strasznymi rzeczami, jak np. opisy zombie, bo aż musiałam wystawić głowę na zewnątrz, by zniknęły z głowy te słowa opisujące "zmarlaki" :D Bardzo ciekawie również zakończyłaś ten odcinek, jak również i serię. I już Herba ma w głowie milion pięćset sto dziewięćset pytań dot. wampira i Faye. Czy nasza bohaterka zamieni się w nieśmiertelnika? Czy to wpłynie na związek Damiena i Faye? Czy będzie jakiś spór pomiędzy nią a babcią? I wiele bym tu pytań pisała, bo naprawdę mnie to cholernie ciekawi! ;) To chyba już wszystko, co miałam do powiedzenia, a raczej do napisania. Już nie mogę się doczekać pierwszego odcinka II serii! Cieszę się, że pod wpływem naszych komentarzy, wena przybywa ci w bardzo dużej ilości! (zawsze jak ci braknie, pisz do Herby :D) I oczywiście miłych wakacji, i czekam na pierwszy trailer ;)

anie_1981 15.07.2013 23:23

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinek super, taki porywający i wciągający! Trochę szkoda Faye, bo w wampirzym może nie być jej do twarzy... No i chyba według legend to wampy i wilczki się nie cierpią? Pytam, bo nigdy mnie nie interesowały wampirze tematy. Może romansik będzie miał kryzys? Swoją drogą, jeśli chodzi o to co Faye powiedziała, że wszyscy traktują ją jak dziecko... sorry, ale ona zachowuje się jak dziecko. Nigdy by mi nie przyszło do głowy by nie będąc mutantem iść na wojnę z mutantami. Czekam na nexta!

Libby 15.07.2013 23:38

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Się rozpisałaś... Ale to dobrze :D
Odcinek fajnie napisany, choć wkradło się parę błędów ;).
Ach, ta Faye... Nie usiedzi na miejscu... A pretensje ma do Damiena :D Zbyt rozsądna to ona nie jest. W końcu pakując się w kłopoty, naraża innych na niebezpieczeństwo. Myślę, że tak właśnie będzie tym razem :P. Tak się właśnie przy poprzednim odcinku zastanawiałam, kiedy wprowadzisz wampiry. Jak widać nie musiałam długo czekać :D. Choć mi ten wampir też trochę przypomina Edzia :P.
No i ta kobieca logika głównej bohaterki - "umieram ze strachu, ale chcę walczyć z wami" :D. Na zdrowie jej to raczej nie wyszło, choć jakimś cudem pewnie jej się upiecze, jak np. Damien przybędzie jej na ratunek. Myślę jednak, że wymyślisz coś ciekawszego :P.
Ogólnie Damien ma stalowe nerwy, że wciągnął Faye do akcji, a nie wybuchł, gdy stwierdziła, że chce walczyć z nimi :P.
No i babcia... Ciekawa jestem, co ukrywa. Wie więcej, niż chce po sobie okazać. No chyba, że broni tak wszystkich swoich wnuczek przed każdym :P. Damien, przyznaj się, co przeskrobałeś i czym naraziłeś się babci Faye xD!
Udanych wakacji i do następnego odcinka :D!

Muffshelbyna 16.07.2013 08:58

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wow, nie spodziewałam się, że odcinek będzie tak szybko :D
Jak zwykle mi się podobał Cx
Trochę nie rozumiem Faye :P
Przecież wiadomo, że takie akcje z zombie są niebezpieczne, zwłaszcza dla młodej, niedoświadczonej dziewczyny. Faye zdecydowanie przesadza. Wydaje mi się, że Damien wcale jej nie traktuje jak jakiegoś ,cholernego bachora' ; Po prostu martwi się o nią. Dziewczyna powinna to zrozumieć, a sama być nieco odpowiedzialniejsza i zrezygnować z tej misji.
No ale z drugiej strony... Faye jest też dzielna. Poradziła sobie z umarlakami. Myślę, że to zdarzenie nauczyło ją trochę dojrzałości. Może potrzebowała udowodnić sobie, że jest mimo wszystko silna, chciała też pokazać, na co ją stać.
Zakończenie mnie zaskoczyło :D Wampir? No, ciekawe, jak to się potoczy. Ja tam myślę, że do akcji natychmiast wkroczy Damien, ale w sumie nie jest to takie pewne :P
czekam na kolejny! :)

iness92 16.07.2013 09:22

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Mrytku, muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś! Genialne zakończenie sezonu, mam nadzieje, że niedługo zobaczymy następne części. Can't wait! :)
Co do odcinka (odcinków - długo nie komentowałam żadnego OJSG) to przede wszystkim bardzo podoba mi się, jak rozwijała się akcja - nie za szybko, nie zbyt wolno - tak, aby czytelnicy "czaili" ;) o co chodzi i się nie znudzili czytając. Miałaś ciekawy pomysł z tą walką z zombiakami - od razu skojarzyło mi się z serilem The Walking Dead :D, fajnie to też przedstawiłaś, pewnie ustawianie postaci do zdjęć nie było łatwe, szczególnie, że brały w tym wszystkim udział zombie. A właśnie, jeżeli chodzi o zdjęcia - przeszłaś samą siebie! :)
Trochę dziwi mnie to, że Damien zgodził się na pomoc Faye w obronie miasta, według mnie Faye mogła go trochę dłużej prosić, nie chodziło tu przecież o pójście do kina tylko wzięcie udziału w niebezpiecznej akcji.

Podsumowując - DODAJ NASTĘPNY ODCINEK JAK NAJSZYBCIEJ! ;D

Misiaa12 18.07.2013 20:07

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Fajne zakończenie sezonu, nie powiem, że nie.
Faye jak zawsze wszystkiego ciekawa. Ale Damien ją kocha.Szkoda, że im się nie udała ta randka, mogło być tak piękne. Lubię te ich miłostki.
Kiedy Faye chciała pomóc w obronie miasta, myślałam że Damien się nie zgodzi, choćby z powodu na niebezpieczeństwo.
Nie spodziewałam się Zombiaków.Ale w twoim wykonaniu są piękni <3
Końcówka dramatyczna, czekam na kolejny sezon jak to się dalej potoczyło.

rudzielec 18.07.2013 21:48

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Naczytałam się już dzisiaj tyle, że łeb mi odpada, a białka wylewają się z oczodołów, ale postanowiłam, że przebrnę przez ostatni odcinek sezonu i zostawię tu swój komentarz ;)

Zakończenie sezonu całkiem niezłe, wręcz zaskakujące, ale to się chwali!
Odnoszę jednak wrażenie, że Faye nie zostanie ugryziona i w ostatniej chwili odratują ją Damien, mam nadzieję, że się pomylę :D
Babcia Faye... Tak o niej myślę i przypomniałam sobie o swoim FS które kiedyś wstawiłam na forum. W sumie Twoja historia jest całkiem podobna, bo moja bohaterka również mieszkała z babcią, gdyż jej rodzice zginęli w wypadku, ale o "pochodzeniu" owej babci nic nie wspomniałam :> Choć stawiam, że okaże się być tym, o kim myślę :P
No ale poczekamy, zobaczymy!
Z niecierpliwością czekam na pierwszy odcinek drugiego sezonu :)
wybacz, że komentarz taki krótki ale mój mózg jest już w połowie wyłączony dzisiaj ;p

Stephenowa 18.07.2013 22:52

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Trafiłaś dokładnie w moje gusta! Zombie, mniam mniam. Mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś do nich nawiążesz. ;)
Co do Pana Kła, to, cóż... Jeżeli przemieni Faye w wampira, to będzie kiepsko - jak powiedziała Anie wilczki i krwiopijcy za sobą nie przepadają... Ciekawa jestem, co jeszcze wymyślisz. :D
Nadal jestem ciekawa, o co chodzi babci Faye. Rozumiem, że ona wie, kim jest Damien, no ale powinna chyba myśleć o szczęściu młodej... Z drugiej strony, przez Damiena jest ona narażona na jakieś tam niebezpieczeństwo.. ech.
Nie, żebym porównywała, bo wolę Twoje pióro, ale ta historia jest całkiem podobna do Zmierzchu, z tym, że zamiast wampira Edłarda jest wilkołak Damien... Taka dygresja.
No, to czekam na nowy sezon! Pospiesz się. <3

La Tortura 21.07.2013 10:37

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Zaczne od tego, że już wcześniej przymierzałam się do czytania twojego tematu, ale nie spodobało mi się. Ostatnio weszłam znów w temat i zobaczyłam świetne zdjecia, kadry, a że miałam dużo czasu postanowiłam przeczytać wszystko za jednym zamachem. I muszę stwierdzić, że od samego początku się bardzo myliłam. :P Nawet pisanie w pierwszej osobie mi tutaj nie przeszkadza. Natomiast zdjęcia są cudne.
Od czasu do czasu trącało mi to zmierzchem. No wiesz to skakanie z okna, tajemnica wilkołaków i bohaterka tajemnicza z tragedią w CV. BTW babcia Faye mi troszeczkę nie pasuje, ona zdecydowanie wie coś więcej. Kto wie może sama w młodości miała romans z uroczym, futrzastym wilkołakiem? :>
Ciekawe co wymyślisz teraz, pewnie na początku poznamy przemianę Faye, potem reakcja wilkołaków na to, no i co ze szkołą? Może Faye pokłóci się z Damienem i znajdzie sobie przystojnego wampajera, a potem Damien i wampajerek będą ze sobą rywalizować? :> Wyobraźnia mnie tutaj ponosi, więc kończę.
Puenta jest taka, że Moonlight Falls by myrtek jest ciekawą, niewymagającą serią. Pozostaje czekać na 2 sezon. :)

Lady_Sims 27.07.2013 21:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
przecudne zdjęcia!

anie_1981 30.07.2013 22:11

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No nie wiem jak pozostali czytelnicy, ale ja życzę sobie kolejnego odcinka ;)

mystically_mad 01.08.2013 13:49

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odkąd tu zaglądam czytałam Twoje OJSG.
Jest cudne <3 Czekam na kolejny odcinek :)

anie_1981 02.08.2013 10:03

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Sorry, ale nie mogłam się powstrzymać ;)

http://i.imgur.com/8onTa7e.jpg

Zielona Herbata 04.08.2013 19:21

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Gdzie jest odcinek? Herba jest nienasycona, brak odcinka, Herbie smutno!

http://images.wikia.com/vampirediari...s/2/22/Sad.gif

mankilou 08.08.2013 15:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
WOW! To jest fantastyczne, udało mi się przebrnąć przez wszystkie odcinki i mam taki ogromny niedosyt, że przeczytam to jeszcze raz! I wpisuję się na listę fanek Damiena on jest niezwykle gorącym towarem. I te zombiaku ala THE WALKING DEAD jestem pod wrażeniem, kurcze nachwalić się tego nie mogę xd

Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon, gorąco pozdrawiam! :)

Myrtek 09.08.2013 16:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Wow! Dziękuję za te w sumie 16 komentarzy (chyba dobrze policzyłam?)! Jestem pod wrażeniem i bardzo mi miło. :)

Widzę, że wielu z Was ma podobne zdanie na temat sprzeczki Faye i Damiena.
Już wyjaśniam:
- Damien zgodził się tak szybko, bo musiał. Działał pod wpływem silnych emocji. Zareagował więc w stylu "Dobra, niech ci będzie skoroś taka uparta! Sama się przekonasz!"
- Faye jest uparta, ot co. Zresztą wiecie jakie są baby. ;)


Odcinek (tekst) jest już w 3/4 gotowy. Uprzedzam, że pierwszy odcinek drugiego sezonu będzie dłuuugi. Reszta już nieco mniej, w końcu robię fotostory z ojsg, trzeba zachować jakieś tam reguły. :D

Przedstawiam zatem 'plakaty' oraz sesję, a także nowy motyw muzyczny (och, dawno tego nie było): TUTAJ



iness92 09.08.2013 17:56

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
UUU! Mrtyku, przeszłaś samą siebie! Zdjęcia mają super klimat, nie mogę doczekać się odcinka!
P.S. Czy ten Wampirek to przypadkiem nie Edward? :)

Katherine 09.08.2013 20:27

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Najlepsze zdjęcie EVER! http://i1301.photobucket.com/albums/...ps5aafb262.jpg
Też mi się ten tajemniczy, ultra seksowny kolo kojarzy z Edziem. :D Ogólnie cała sesja świetna. Ostatnie świetne. Ale teraz jak patrzę na zdjęcia tego wampira to widzę Damona, z fryzurą a'la Stefan. :D Czekam na odcinek <3 Świetnie, że będzie długi <3

Stephenowa 09.08.2013 21:43

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Łał, Myrtku, widzę, że bardzo kreatywnie wykorzystałaś maki, których szukałaś - te zdjęcia są niesamowite! Naprawdę masz to coś. :D
I strasznie cieszę się, że pierwszy odcinek ma być długi - dawaj go szybko, już, teraz, zaraz! <3

Słodki Pan Ciastek 10.08.2013 10:18

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Nadrobiłem wszystko!

Zdjęcia są świetne jak zresztą wszystkie twoje ;) Takie klimatyczne i tajemnicze. Trochę boję się o Faye, więc szybko dodaj odcinek, żebym się nie martwił :D
Czekam na dłuuugi odcinek.

Pozdrawiam ;)

anie_1981 10.08.2013 21:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Zdjęcia super! Jak zwykle zresztą. Dawaj ten odcinek! :D

Vaniliowa 11.08.2013 14:43

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
*.* cudowne zdjęcia <3 (hah, choć to nie nowość ;) )
Jednak tym razem przeszłaś samą siebie.
Po prostu CUDO.
Czyżby doszedł nowy bohater w postaci wampirka?
Coś czuję, że będzie się działo ^^
Dodaj tylko szybko ten odcinek, bo zaraz umrzemy z ciekawości. :D :P

Muffshelbyna 16.08.2013 14:34

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
OMG, te fotki są naprawdę cudne. *.*
Zazdroszczę, ja w życiu bym takich zdjęć nie zrobiła!
Szczególnie podoba mi się ta fotka. Taka klimatyczna, fajna, w moim stylu. :D
Czekam na odcinek! ^^

Myrtek 22.08.2013 11:12

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 



Przez te pół roku przeżyłam wiele. Zbyt wiele. Sama nie potrafiłam racjonalnie wyjaśnić mojej wytrwałości. Nigdy nie wierzyłam, że podołam tak wielu trudnościom czyhającym na każdym kroku. Gdy wszyscy zaczynali mi współczuć i traktować jak ostatnią ofiarę, podporządkowywałam temu, co mówili. Stawałam się tym, kim podświadomie chcieli bym była. Przez nagły obrót spraw miałam zupełny mętlik w głowie. Gdyby ta sama Faye, tyle że sprzed roku, stanęła twarzą w twarz z tą żyjącą w teraźniejszości, z pewnością by jej nie poznała. Choć wciąż byłam długowłosą blondynką o okrągłych zielonych oczach i ustach często umalowanych brzoskwiniową szminką, to i tak nastąpiła diametralna zmiana. Sypiałam coraz mniej. Oznaką tego były wiecznie podkrążone oczy. Gdy mogłam tylko zasnąć, dla odmiany nawiedzały mnie koszmary. Wszystkie były wynikiem tego, co działo się za dnia. Ciągle prześladowały mnie krwiożercze stwory. Budziłam się w momencie, w którym moje ciało było rozszarpane na strzępki. W głębi duszy wiedziałam, że nie powinnam się w to pakować. Moja podświadomość dawała mi wyraźne sygnały, ale głupia ja je lekceważyłam. Czułam się jak te przytępawe, bezpłciowe bohaterki ckliwych melodramatów przeznaczonych dla nastolatek i ich mamusiek, które po zmyciu naczyń zatapiały się w tej nic niewnoszącej lekturze. Ale... to było coś zupełnie innego. Damien zapewniał mnie, że w pełni kontroluje swoje drugie "ja". Starałam się mu wierzyć, ale nie urodziłam się wczoraj. Dlatego też ograniczałam częstotliwość i poziom namiętności naszych pieszczot. Skoro facet w ich trakcie ledwo nad sobą panuje, to co tu mówić o hamowaniu swego alter ego? Jeśli zaś zbliżała się pełnia, nie protestowałam, by odchodził, mając na względzie swoje bezpieczeństwo. No, może z wyjątkiem ostatniego razu. Wciąż byłam przekonana, że podjęłam słuszną decyzję, jeśli mowa o mojej egoistycznej stronie. Od początku nasz związek tkwił na pochyłej, mogąc w każdej chwili zakończyć się jakimś tragicznym wypadkiem. Nie byliśmy ze sobą długo, bo raptem kilka miesięcy, lecz przeżyliśmy wspólnie więcej niż niejedna para z większym stażem. Bałam się więc, że z powodu różnych ras, nasza miłość szybko dobiegnie końca. Co chwile napotykaliśmy trudności. Po prostu miałam wrażenie, że jakby go tracę. Był już też pełnoletni (jedyne, czego nie mógł robić to picie alkoholu, ale i tak sprzedawano mu bez problemu, ponieważ był wyrostkiem), zatem ilość obowiązków w sforze rosła. Nie chciałam tracić czasu bez niego, marnować okazji na kolejne pocałunki. Niestety, wszystko poszło nie tak.



Roztargniony pilnowaniem wielu osób i rzeczy, nie dał rady wykonać plany po swojej myśli. Alternatywna wersja była taka, że po wyeliminowaniu wszystkich Zombie, miał odwieźć mnie spokojnie do domu, a może nawet kto wie, czy nie zostałby na dłużej. Gdy jechaliśmy samochodem w tamto deszczowe popołudnie, on sam mówił "nie", ale jego oczy twierdziły zupełnie co innego. Nie dało się tego nie zauważyć. Wiedział co mnie czeka, ale tak jak i ja, każdą chwilę bez ukochanej osoby traktował jako bezsens. A dlaczego tak wybuchł, że ośmielił się podnieść głos? Bo oboje chcieliśmy tego samego, ale byliśmy doskonale świadomi ewentualnych konsekwencji.



I tak w wyniku obrotu spraw, zbliżyłam się samowolnie do śmierci. Tkwiłam w żelaznym uścisku mrocznego kosiarza, który miał mnie zaciągnąć na drugą stronę. Jego dotyk był zimny jak lód, zupełnie jak kogoś, kto zmarł kilka godzin wcześniej. Chodzący trup. Tyle że nie rozkładał się ani nie wydzielał nieznośnego fetoru. Nie jęczał przeraźliwie. Z daleka wyglądał jak dobrze trzymający się anemik. Jego skóra miała niezdrowy odcień bieli, ale sprawiała wrażenie dość zdrowej, zadbanej. Przede wszystkim gładkiej. Jak najlepszej jakości jedwab. Nie miał żadnych charakterystycznych niedoskonałości jak pieprzyki, przebarwienia czy blizny. Powłoka ta była idealna - gładka, jednolita - zregenerowana. Włosy, choć w ciemności, promieniały blaskiem. Oczy nie były zaczerwienione jak u przeciętnej osoby. Białka były białe, a tęczówki jasnozielone. Nos miał ostry, męski kształt, a blade usta zarysowane w cienką linię. Tylko te... kły. Przeszukałam w nerwach prędko biblioteczkę w głowie. To nie mógł być Zombie, ale też na pewno nie był człowiekiem. Ostre kły, świdrujące spojrzenie, lodowata skóra i... krew. Wampir. Kolejny niebezpieczny nadnaturalny. A ja - ciepła, ludzka dziewczyna z gorącą, pulsującą krwią w żyłach. Byłam znakomitym kąskiem.
Jego ubrania były nieco staromodne i zużyte. Nie sprane, bo z pewnością ich nie czyścił, a można było się tego domyśleć po ziemnym zapachu, ale znoszone. Prawdopodobnie był wędrowcem, jednym z tych, którzy wychodzą z ukrycia tylko po to, by sprawić sobie rozrywkę i najeść się do syta. Dwa punkty z harmonogramu oznaczone ptaszkiem.



Wreszcie się stało. Ostre zębiska zanurzyły się w mojej szyi, rozdzierając warstwy skóry. Można by to porównać do pobierania krwi, tylko wyobrazić trzeba sobie, że igła ta jest dziesięciokrotnie większa i dosłownie czuje się, jak krew uchodzi z ciała. Jęknęłam głucho. Kolana pode mną się ugięły, a łzy spływały po policzkach, ale trzymał mnie na tyle mocno, że wciąż nie upadłam. Powoli powieki stawały się coraz cięższe. Dochodziły do mnie nieco stłumione dźwięki, lecz to, co stało się później, usłyszałam nadzwyczaj wyraźnie. Oddychałam z większym trudem. Traciłam z czasem wszystkie czynności życiowe. Nie myślałam w tej chwili o Damienie, babci, rodzicach czy tej całej tajemnicy, którą owiane jest Moonlight Falls. Czułam smród palonych ciał i krwi. Zapewne gdy spuści ze mnie cały życiodajny płyn, wrzuci mnie na stosik - pomyślałam. Poczułam, jak lecę w impetem na ziemię.


* * *

Wyswobodziłam się z czułego uścisku. Wiedziałam, że będzie mi tego brakowało. Pierwszy raz w życiu miałam być zdana na siebie. Opiekować się całym dorobkiem pod ich nieobecność. Tak, to nie lada wyczyn dla dzieciaka. Poczułam się nagle taka dorosła i odpowiedzialna. Złapała mnie za ramiona i spojrzała głęboko w oczy z matczyną troską. Obie wiedziałyśmy, że dam sobie radę. Tym bardziej, jeślibym miała z czymś problem, mieliśmy na tyle uprzejmych sąsiadów, że w każdej chwili mogłam się zwrócić do nich o pomoc. Na jej pełnych ustach pojawił się cień uśmiechu. Była uradowana, a zarazem smutna.
W końcu wydusiłam z siebie kilka słów.
- Bawcie się dobrze, mamo. O mnie się nie martwcie. Przez ten czas jakoś sobie poradzę.
- Jeżeli swoboda tak bardzo nam się spodoba, to cie powiadomimy - zażartowała.
Szkoda tylko, że nie dotrzymała słowa i już nigdy nie usłyszałam jej głosu.


* * *

Ostre światło jarzeniówek. Białe jak śnieg na biegunie północnym. Otwierałam bardzo powoli oczy, aby źrenice przyzwyczaiły się do natężenia światła. Potrzebowałam chwili, by zobaczyć wszystko w rzeczywistych barwach. Chciałam potrzeć dłońmi skronie, gdy zauważyłam, że mam coś na nadgarstku. Było to typowe "krowie" szpitalne oznakowanie w postaci regulowanej opaski. Miała mój znienawidzony, niebiesko-zielonkawy odcień, który jeszcze częściej niż bransolety, zdobi ściany przedpotopowych przychodni. W końcu zauważyłam, że cała kolorystyka pomieszczenia przeplata się między białym i wyżej wymienionym kolorem. Wystrój był równie surowy. Pośrodku stało łóżko, obok którego znajdowała się irytująco migająca aparatura, a tuż naprzeciw szafka. Spojrzałam w bok. Na metalowej, ale pomalowanej farbą etażerce leżała moja komórka. Żadnych kwiatów, słodyczy. Jedyną ozdobą sali był lekko zeschnięty fikus. Nagle drzwi się lekko uchyliły. Wszedł wysoki szatyn w lekarskim stroju o tej samej barwie co moja opaska. Miał głowę zawieszoną w jakichś papierach. Podszedł do mojego łóżka powoli, wciąż wpatrując się w dokumenty.
- Dzień dobry - przywitałam się ochryple.
Puścił to mimo uszu.
- Jak się pacjentka dzisiaj czuje? - zapytał poważnym, męskim głosem.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ odłączył w tym czasie cały sprzęt, do którego byłam podłączona. Może to było takie typowe, lekarskie pytanie na odchodne? Czyżbym miała już wrócić do domu?
- Dobrz...
Położył papierzyska na stoliczku i zamarłam. To było on. Ten wampir. Na jego ustach zawidniał fałszywy uśmieszek. Próbowałam się podnieść, ale byłam znieruchomiała.
Wyrwał kroplówkę z mojej ręki. Chciałam krzyknąć z bólu, ale wydałam z siebie tylko niemy odgłos.
- To bardzo się cieszę - szepnął.
Po chwili rzucił się na mnie i...


Zerwałam się z miejsca i głośno krzyknęłam przerażona.
Nagle zamiast tajemniczego mężczyzny pojawił się Damien, uspokajając mnie. Wbił palce w moje ramiona próbując do mnie przemówić. Skołowana patrzyłam na niego.
- Gdzie... gdzie ja jestem? - Oddychałam spazmatycznie.
- W szpitalu, Faye. Ten skurczybyk nieomal cię wysuszył. Musieliśmy wymyśleć jakąś wersję wydarzeń.
W końcu puścił mnie, lecz ciągle przysiadał na łóżku.
Rozejrzałam się wokół. Kolor opaski pozostał ten sam, lecz wystrój był zupełnie inny. Ściany miały chłodny, choć przyjazny odcień. Na stoliczku stał stosik skromnych bukietów i czekoladki. Miałam na sobie typowy szpitalny, papierowy uniform odsłaniający pośladki. Po chwili zauważyłam, że nie jesteśmy sami. Przy łóżku, na krzesełkach siedział Jeremy, mój nowy wilkołaczy przyjaciel i Jada, która nie wiem po jaką cholerę tu przylazła. Czy ta dziewucha nie wyczuła kilkukrotnie aluzji?
Damien złapał mnie za rękę i zrobił zwieszoną minę.
- A co z... - W moim gardle stanęła gula. - Nim? - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
- Sukinkot stchórzył jak mała dziewczynka! - odparł hardo dryblas.
- Po prostu bał się o swój twardy tyłek - skwitowała Jada.
Ja jednak oczekiwałam poważnej odpowiedzi. Spojrzałam znacząco na tę dwójkę i od razu się opamiętali.
- Jeremy w porę cię uratował - zerknęłam na mojego wybawcę. - Gdy zaczęłaś tracić kontakt ze światem, zakradł się i w postaci wilka skoczył na was. Złapał bydlaka za fraki i zaciągnął go w stronę ognia.
- Ale w porę uciekł - wtrącił śmiertelnie poważny Jerry.
- Dał nam znać gdzie jesteś i wszyscy ruszyliśmy ci na ratunek - dokończył, wpatrując się w moje oczy, lecz zaraz schował głowę w dłoniach. - Jak mogłem cię nie dopilnować... przecież byłem tak blisko!
Przytuliłam go do siebie i pogłaskałam po zmarszczonym czole.
- Nie, Damien. To ja głupia lazłam tam i wpadłam w pułapkę.
Odsunął się ode mnie już w pełni spokojny i posłał mi delikatny uśmiech. Ja zaś odwróciłam się w stronę mojego wybawcy i pochyliłam nad nim. Zbliżył się do mnie, szurając krzesłem. Ujęłam jego twarz w dłonie i ucałowałam policzek, na co odpowiedział mi promienistym uśmiechem.




Przyjrzałam się trzem bukietom stojącym tuż obok łóżka. Jeden, najbardziej kolorowy, składał się z polnych kwiatów. Następny, domyślam się należał do Damiena, ponieważ znajdowały się w nim białe tulipany. Ostatni zaintrygował mnie najbardziej. Było to 6 róż, z czego 5 czerwonych ułożonych wokół jednej białej. Niepewnie wyciągnęłam w ich stronę dłoń. Wśród ostrych jak brzytwa kolców zamigotało coś kremowego, utrzymującego się na sznurku. Był to rozkładany liścik. Powoli sięgnęłam po niego, by nie skaleczyć się naturalnym ochraniaczem roślin.
"Dziękuję za wspaniały wieczór, liczę na dokładkę - Joseph."




Krwiopijca, który zeszłej nocy chciał pozbawić mnie krwi, a co za tym idzie życia. Ironiczna forma jeszcze bardziej mnie przeraziła. Może byłam głupia, ale nie bałam się o swoje życie, które wywalczyłam kilka godzin temu.
A co jeśli postanowił zająć się babcią? Było to przecież całkiem logiczne. Często psychiczni mordercy, aby zniszczyć swą ofiarę, atakowali najbliższych.
- A gdzie babcia? - Panika zaczęła we mnie narastać.
Wszyscy spojrzeli po sobie. Nie podobało mi się to. Ponowiłam pytanie i raczyłam, że ktoś wreszcie wyjaśni mi co jest grane.
- Jej... nie ma. - wydukał Damien z miną przestraszonego zwierzęcia.
Nie ma jej. Nie ma mojej babci. W domu, w Moonlight, nie wiadomo czy w ogóle chodzi jeszcze po tym świecie. Czyżby on sugerował mi, że umarła? Że nie ma jej wśród nas. Mogła zostać porwana, mogła uciec, równie dobrze mogła rozpłynąć się w powietrzu. Od pewnego czasu czułam, że coś przede mną ukrywała, ale nie miałam pojęcia co.
Podniosłam się na rękach, lecz podłączona do przewodów łączących mnie ze specjalistyczną aparaturą, czułam się jakby pchnięta w tył. Te, które uzupełniały braki krwi w moim organizmie, wpięto głęboko do żył. Damien wiedział co mam zamiar zrobić. Będąc ze mną twarzą w twarz wyszeptał:
- Ani. Mi. Się. Waż.

* * *



Sfora zdążyła już przeszukać dom należący do babci. Nikt nie znalazł żadnych śladów należących do ewentualnego porywacza, nie natknęli się również na żadną wiadomość. Zupełnie jakby pojechała na zakupy i miała zaraz wrócić. W takim właśnie stanie znajdowało się wszystko, co zastałam. Nie wezwaliśmy policji. Nie chcieliśmy kolejnych psów do węszenia. To by tylko narobiło nam jeszcze większego smrodu. Dom wydawał się pusty, lecz nic nie zniknęło. Ubyło tylko jednej duszy, odwiecznie nadającej charakteru całej posiadłości. Damien postanowił zostać ze mną na noc. Niestety, mógł pozwolić sobie na to tylko raz, ponieważ obowiązki wzywały.
Zrobiłam tosty, które zjedliśmy, siedząc na kanapie przed telewizorem. Kolorowe obrazki poruszające się na ekranie stanowiły tylko tło. Nie mogłam skupić na czymkolwiek myśli.
Zasnęłam w jego ciepłych ramionach, a przyszło mi to wyjątkowo szybko. Tej nocy również nic mi się nie przyśniło. To okropne uczucie skołowania, gdy zamykasz jakby na sekundę oczy, a jak je otwierasz już jest poranek. Niby jesteś wypoczęty, ale dłuższą chwilę zajmuje zorientowanie się w rzeczywistości. Obudziłam się, ale o dziwo wciąż był przy mnie. Wprawdzie leżał obrócony do mnie plecami, po drugiej stronie łóżka, ale został. Nie potrzebował okrycia, lecz mnie nim obdarował. Ciekawa byłam, kiedy zasnął, jeśli w ogóle. Przytuliłam się do niego i nagle rozległo się głośne chrapnięcie.



Moja babcia miała wielki sentyment do niezniszczalnych sprzętów. Twierdziła, że jeśli coś działa, to nie powinno się tego wyrzucać. To samo zdanie miała na temat swojego telefonu, który był niewiele młodszy ode mnie samej. Co lepsza, ciągle działał, mimo że poddany był wielu próbom wytrzymałościowym. Tyczyło się to także przedpotopowego odkurzacza. Gdyby nie podrdzewiałe metalowe części i od czasu do czasu buchające kłęby kurzu przy wymianie worka, sprawował się całkiem nieźle. Zapewne wielu oryginalnych miłośników klasyki zabiłoby się za taki sprzęt.
Pewnego dnia zmuszona byłam wejść w końcu do sypialni opiekunki. Meble były tak stare jak sam dom, a całego efektu dopełniały stylizowane dekoracje oraz rodzinne pamiątki, które nie zmieściły się w salonie. Wciąż czułam zapach jej perfum, których używała odkąd sięgałam pamięcią. Z domem w Moonlight kojarzyła mi się słodka woń jej skóry oraz charakterystyczny zapach jej popisowej szarlotki.
Pomieszczenie zastałam w nienaruszonym stanie, tak jakby wczoraj przecierała kurze na półkach. Ale tego nie zrobiła. Zaginęła jedenaście dni temu.
Miałam teraz tyle na głowie - zbliżające się wielkimi krokami egzaminy zaliczeniowe, tajemnicze zniknięcie babci i cała ta mroczna strona miasta, obejmująca wszystkie nadnaturalne stworzenia i zjawiska.



Z mojego pokoju dochodziła stłumiona muzyka. Był weekend, więc nie spieszyłam się z porządkami. Miałam czas do wieczora, ponieważ chciałam przeznaczyć go na naukę.
Schyliłam się, by sięgnąć powierzchni pod łóżkiem. Podłoga spowita grubą warstwą kurzu. Babcia była chyba na tyle leniwa, że nie zaglądała tam przez kilka dobrych tygodni, więc zmuszona byłam przetrzeć to mokrą szmatą. Nie miałam ochoty schodzić na dół po miotłę, więc musiałam wpełznąć jakoś pod łóżko. Gdy powoli wychodziłam spod mebla, poczułam że coś jakby się pod mym nadgarstkiem ugina. Podniosłam się i nacisnęłam mocniej piętą. Zaciekawiona zastukałam w to miejsce i usłyszałam nagle głuchy dźwięk. Od razu nabrałam chęci i poszłam po zestaw z narzędziami. Był to parkiet starego typu. Do podważenia panelu użyłam śrubokręta z płaską końcówką. Od czasów nowości nigdy nie były wymieniane, więc szybko poszło. Musiałam to zrobić jeszcze z kilkoma panelami. To, co ukazało się moim oczom, przeszło najśmielsze oczekiwania.

Coś takiego widziałam w filmach i nie sądziłam, że to się praktykuje w prawdziwym życiu. Był to tajemny schowek, zapewne tak stary jak i dom, a poznać można było to po ilości brudu zebranego w środku. Leżała tam stara, drewniana szkatułka otwierana na klucz, którego nie potrafiłam nigdzie znaleźć. Podniosłam pudełeczko, a następnie odwróciłam do góry denkiem. Na spodzie wyryto małymi, koślawymi literami wskazówkę. Napisany był jeden jedyny wyraz - "Naszyjnik". W końcu coś zaświtało mi w głowie. Szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju. Nerwowo przebierałam palcami w nieposegregowanej biżuterii.
Bingo - myślę. Na któreś urodziny dostałam od babci stary wisiorek w kształcie abstrakcyjnego klucza. Nie nosiłam go, bo rodzinny zabytek nie pasował do dziecięcej szyjki.

Dobrą chwilę zajęło mi trafienie w dziurkę. Ręce trzęsły mi się jakby z zimna. Pasował. Wzięłam głęboki wdech. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Ukrytych skarbów, wiadomości, a może papierów na dom? Znów się zdziwiłam. To tylko zdjęcia babci z czasów, kiedy była dzieckiem czy pokaźne drzewo genealogiczne Morganów. Zrezygnowana, rzuciłam papierami. Dlaczego tylko tyle? Dlaczego nie odnalazłam żadnych przydatnych informacji o mojej rodzinie? Już nic by mnie nie szokowało.


* * *

Po pokoju rozległ się odgłos papieru opadającego na stół.
- Tu musi coś być - oznajmiłam stanowczo.
- Faye, wielokrotnie to sprawdzaliśmy - odparł Damien, przecierając twarz dłonią. - Gdyby tu cokolwiek było, już dawno byśmy to rozwikłali.
- Nie bez powodu chowałaby byle jakie zdjęcia w tak dobrze zaplanowanej skrytce. - Nie dawałam za wygraną.
- To też prawda - wcięła się Jada. Jak zwykle było jej pełno tam, gdzie nie powinno.
Usłyszeliśmy kroki dochodzące z kuchni.
- No, dziewczynki - mówiąc to spojrzał zawadiacko na Damiena. - Czas się rozluźnić!
Zza jego pleców wyłoniła się zgrzewka dobrego, regionalnego piwa. Od razu atmosfera się polepszyła. Nawet ja się uśmiechnęłam.



Na nas czterech, jedna zgrzewka stanowczo nie wystarczyła. Nasz przyjaciel był na ten fakt przygotowany i gdy ostatnie piwo zniknęło ze skrzynki, od razu pędził po następną. Mnie niewiele trzeba było do osiągnięcia fazy radości, lecz ich wilcze wątroby były ze stali. Po kilku puszkach wzięło nas na amory, a raczej tamtą dwójkę. Od dawna podejrzewałam, że Jada wpadła Jeremy'emu w oko. Wyraźnie podchmielony obdarowywał ją najwybitniejszymi komplementami, a ona rozbawiona szeptała mu do ucha zapewne sprośne słówka. My zadowoliliśmy się kilkoma buziakami. Cieszyłam się, że Damien mimo swojego stanu, wciąż przestrzegał ustalonej reguły, że ma zakaz obłapiania mnie przy znajomych.



Minęło kolejnych kilka dni. Wieczory przeznaczałam na powtarzanie wiadomości oraz tysięczne przeglądanie tych samych zdjęć. Jak zwykle nic to nie dało. "Gdyby tu cokolwiek było, już dawno byśmy to rozwikłali". Włożyłam wszystkie papierzyska do skrzynki i zaniosłam na górę. Już miałam z powrotem układać panele na swoje miejsce, gdy coś rzuciło mi się w oczy. Przyjrzałam się dokładniej czemuś wystającemu spod paneli. Pociągnęłam za to delikatnie i wysunął się pożółknięty skrawek papieru. Obróciłam go. Z tyłu znajdował się wyblakły tekst pisany kaligraficznym pismem, lecz w tym słabym świetle nie potrafiłam go odczytać. Udałam się zatem do pokoju. Przysiadłszy przy biurku, zapaliłam pomarańczową lampkę z Ikei i skierowałam strumień światła na papierzysko. Uniosłam go, by lepiej widzieć pod światło. Był to list.

"Droga Claire
Zniknąłem z miasta, zgodnie z naszą umową. Ja swej części dotrzymałem. To jest również ostatni raz, kiedy masz ze mną jakikolwiek kontakt. Nigdy się nie odezwę oraz nigdy już mnie nie ujrzysz.
Mam nadzieję, że po wydarzeniach w Edentown, nie użyjesz swych mocy. Doskonale wiesz, jaką zrodziłaś masakrę i że nigdy nie będzie Ci to zapomniane przez przedstawicieli nadnaturalnych. Jesteś stracona wśród Twych bratnich. Przez Twój czyn doszło do masowych mordów i zostało was już niewiele. Wampiry polują na waszą cenną krew, która na wyginięciu stała się prawdziwym rarytasem. Sam sobie i Tobie obiecuję, że nie zabiję nikogo z Twego gatunku. Dziwię się, że wciąż pragnę być Ci lojalny, choć stałaś się wyrzutkiem. Twoje potomstwo nie zostanie obarczone karą, będzie żyło jak najzwyklejszy człowiek, lecz obawiam się o następne pokolenie. Gdy Przedstawiciele tylko się dowiedzą, wnuczęta odpowiedzą za Twoją winę.
Przeczytaj ten list kilka razy, schowaj go tam, gdzie tylko dziedzic gatunku odnajdzie go.
Zapamiętaj sobie ten list i przypominaj jego treść, gdy zamierzysz założyć rodzinę.
Pamiętaj - tylko wnuk może dowiedzieć się prawdy, nawet Twój przyszły mąż ma uważać Cię za człowieka.

Niech mimo wszystko los Cię nie zawiedzie.

Joseph Willoughby"



Zakryłam usta dłonią. Pobiegłam do sypialni babci i kucnęłam przed skrytką w poszukiwaniu czegoś innego, lecz zdało to się na nic. Czy to znaczy, że moja babcia nie jest człowiekiem? "Obawiam się o następne pokolenie; wnuczęta odpowiedzą za twoją winę". Ja, Faye Morgan, wnuczka Claire Morgan, zostałam skazana za odpowiedzenie za coś, o czym nie mam pojęcia. Nadawcą listu był Joseph Willoughby... mój kat. Wampir. Znajomy babci. Morderca. Wrócił do Moonlight Falls po mnie. Złamał nadane słowo, chciał mnie zabić. Czyżby babcia uciekała przed nim? Co się stało w Edentown? Rozpłakałam się w bezradności. Właśnie się dowiedziałam, że nie jestem człowiekiem, tylko jakimś potworem. Poprawka - nie wiedziałam kim byłam. Może czarownicą, wróżką albo cholerną księżniczką znad tęczy?! Gdy dowiedziałam się o wilkołakach, to był dla mnie ogromny szok. Zombie mnie przeraziły na śmierć, a wampiry doprowadziły niemal do ataku serca. To wszystko nie dotyczyło mnie samej. Ja w każdej chwili mogłam się od nadnaturalnych istot uwolnić, ale okazało się, że sama należę do ich świata. Ale moja słodka babcia najwyraźniej w swej przeszłości musiała być kimś naprawdę złym, gorszym od okrutnego krwiopijcy.
Zostawiła mnie samą, zdaną wyłącznie na siebie.



Załamałam się. Taka reakcja może wydać się zbyt delikatna, już sama nie wiedziałam co robić. Nie wiem na ile utkwiłam w takiej pozycji. Serce biło mi tak szybko, jakby miało zaraz rozerwać klatkę piersiową. Oddychałam coraz ciężej. Mięśnie drżały jak u chorego na Parkinsona. Z zewnątrz rozbrzmiał rumor. Natychmiast wstałam, zapominając jakby o tym, co stało się kilka chwil wcześniej. Powolnym krokiem podeszłam do okna. Schowawszy się za firaną obserwowałam ogród. Nie zauważyłam nic nadzwyczajnego. Wpatrywałam się jeszcze chwilę w ciemnię za oknem. Teraz wydawała się jakaś inna, jakbym rzuciła nowe spojrzenie na świat. Odetchnęłam głęboko. Odwróciłam się na pięcie, by powrócić do przerwanego zajęcia i nagle rozległ się dźwięk tłuczonego szkła i ciężki kamień przestał turlać się tuż u moich stóp.


Muffshelbyna 22.08.2013 14:08

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Bożebożeboże, prześwietny odcinek!
Naprawdę, baaardzo mi się podobał.
Ładnie i płynnie napisany, czyta się szybko i przyjemnie. Pomimo tego, że momentami jest sporo tekstu, wcale on nie nudzi, wręcz przeciwnie, zaciekawia.
Jestem pod wielkim wrażeniem zdjęć... szczególnie trzecie, czwarte i siódme są piękne.

Co do fabuły - współczuję Faye, naprawdę. Jej życie jest wyjątkowo ciężkie, śmierć rodziców, nauka, chłopak - wilkołak, walka z zombie, epizod z wampirem, zaginięcie babci... Aby to wszystko przeżyć, Faye naprawdę musi być silna psychicznie. Całe szczęście, widać, że Damien stara się ją wspierać.
Bohaterka została ocalona przed wampirem, to dobrze, ale teraz będzie musiała zmagać się z tajemnicą babci i tym całym nadnaturalnym światem. Straaasznie jestem ciekawa, jaką istotą była babcia Faye, no i co teraz z nią się dzieje.

Powtórzę to, co napisałam na początku - odcinek naprawdę świetny. :)
Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością! Cx

Katherine 22.08.2013 19:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Jeeej! <333 Biedna Faye molestowana (:D) przez wampira Josepha. :( No cóż, nie powiem, że nie jest super-seksi czy coś... Wiedziałam, że babcia jest wiedźmą! No w sumie tego nie wiemy jeszcze, ale ja i tak to wiem. :P Tylko nie myśl o nawiązywaniu żadnych romansów z Josephem. No, ale jeśli chcesz, to co ja tam będę się kłócić... :D Ciekawe gdzie zniknęła babcia Faye. Ogólnie wiele tu ciekawych rzeczy... Już czekam na kolejny odcinek, a ten był świetny. Aha, no i super zdjęcia. ;)

anie_1981 22.08.2013 22:35

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Mega super ten odcinek, czytałam z zapartym tchem, naprawdę! :D Ostatnio jakoś więcej czytam niż zazwyczaj, więc wchłaniam tą opowieść jak dobre opowiadanie, mówię serio! Masz dziewczyno talent... Kiedyś próbowałam pisać jakieś tam opowiadania, bo pomysły się niby zdarzają, ale zazwyczaj traciłam wenę po 1\4 opowiadania. Serio, talent jest, tylko teraz odcineczki muszą też być! :P Już chcę nowy!

Zielona Herbata 23.08.2013 15:14

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ze względu na to, że Herbatę kompletnie zatkało pozytywnymi emocjami po przeczytaniu odcinka, określi to goferem:

http://data.whicdn.com/images/311870..._gif_large.gif

:D Czekam na więcej!

anie_1981 29.08.2013 12:41

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Czy tylko mnie się wydaje, że powinien już powstać następny odcinek? :P Sądzę, że to pytanie retoryczne...

Myrtek 30.08.2013 12:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dziękuję za opinie, jednak wciąż brakuje tu ocen pozostałych stałych czytelników, co mnie troszkę smuci. :)

Misiaa12 30.08.2013 12:54

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Mega, prześwietny odcinek ale to już norma :)

Od ostatniego odcinka serii bałam się o Faye, że coś się jej stanie zamieni się
w wampira albo jej nie odratują. Na szczęście jakoś dobrze się to skończyło.
Cudna z nich parkach, moja ulubiona Faye&Damien 
Akcja się rozwija coś czuję że wampir jeszcze coś namąci.
No to czekam na odcinek! Długo go nie ma na co czekasz?
Dawaj go mi tu natychmiast :D

Libby 04.09.2013 18:23

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Świetny odcinek :)! Uwielbiam Twój styl ;). Wkradło Ci się trochę błędów i literówek, ale nie przeszkadzało to w odbiorze generalnie.
Jeśli chodzi o zdjęcia, to przechodzisz samą siebie. Super zdjęcie z Mrocznym Kosiarzem :D.
Ale do rzeczy:
Ciekawie się porobiło. Zastanawiałam się na samym początku, czy nie przemieniłaś Faye w wampirzycę, ale to dobrze, że nie podjęłaś takich kroków. Tak jest ciekawiej. :)
Od początku wiedziałam, że ta babcia jest jakaś podejrzana :D. Czyli nasza słodka Faye jest czarownicą... Nieźle. To się Damien zdziwi :D. Interesuje mnie, czemu akurat to wnuki mają płacić za błędy swojej babci. Poza tym babcia na pewno nie zniknęła bez powodu. Ciężko mi uwierzyć, że np. spanikowała i zostawiła Faye na pastwę Josepha. No i on nie pojawił się bez powodu właśnie teraz. Przecież Faye nie urodziła się wczoraj. Musiał od dawna wiedzieć o jej istnieniu. Może właśnie to, że zaangażowała się w pomoc wilkołakom w pozbyciu się zombie sprowokowało pijawkę do powrotu. Choć z drugiej strony samo wysuszenie byłoby mało atrakcyjną karą. Mam na myśli, że Joseph móglby się bardziej wysilić xD.
Czekam na kolejny odcinek :P.

Zielona Herbata 10.09.2013 17:53

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Brak mi nowego odcinka... :C Herbie smutno D:

anie_1981 30.09.2013 18:01

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ależ mi brak nowego odcinka... Moim Simom też...

http://i.imgur.com/1g56Pxw.jpg

Myrtek 22.12.2013 22:25

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Cześć!

Zapraszam do komentowania (bardzo mi na tym zależy, jak to każdemu piszącemu). Odcinek powstawał długo, dlatego tak duża ilość tekstu. Przepraszam, że się tak rozpisałam. :P Tekst może wydawać się dłuższy niż jest w istocie, bo dialogi są oddzielone od pozostałego tekstu dla czytelności, przejrzystości. Mam teraz wolne i kilka odcinków w zapasie, będę się starać to, co mam napisane powrzucać jak najszybciej. :)
Zdjęcia mogły być lepsze, wiem, ale uczestniczę w domowych przygotowaniach do świąt. :)









Kilka odłamków szkła pozostawiło czerwone rysy na mojej skórze. W pewnych miejscach czułam, że coś ostrego wciąż pod nią jest. Uniosłam się powoli, delikatnie otrzepując ubrania i włosy z przeźroczystych kryształków. Podniosłam kamień i uważnie obejrzałam go z każdej strony, lecz nie doczepiono do niego żadnej wiadomości, jak dzieje się to w filmach grozy. Wystarczyło to jednak, abym zrozumiała, że jest to jawna groźba. Było to ostrzeżenie dla mnie, ale nie wiedziałam przed czym.

Wzdrygnęłam się, gdy owijano mi przedramię bandażem. Świeżo co spod cienkiej powierzchni skóry wyjęto mi mikroskopijne pozostałości po ataku, więc każde dotknięcie zranionej powłoki nie było przyjemnym uczuciem. Nakisha - matka Damiena nie była z wykształcenia lekarzem, ale i bez tego radziła sobie z opatrywaniem niepokornych młodziaków, którzy jeszcze nie do końca potrafili panować nad swoją drugą naturą. Nie stosowała kosztownych tworów wielkich firm farmaceutycznych, a naturalne zioła i napary, które były w pełni nieszkodliwe.

Trochę dziwnie się czułam, że poznałam matkę swojego chłopaka w takiej sytuacji. Powinnam raczej zasiąść w salonie i poczęstować się ciasteczkami domowej roboty. Ale nie miałam co się spodziewać choć krzty normalności upchniętej do mojego pokręconego życia.

- Blizny powinny zniknąć, więc zachowaj cierpliwość. Jednak jeśli stanie się inaczej, będą i tak niemal niewidoczne - odezwał się ciepły, kobiecy głos.
W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Damien, którego mina świadczyła o tym, że jest coś nie tak. Cały pobladł, a usta miał zaciśnięte z cienką linię. Podszedł do mnie szybko i szarpnął za (na szczęście) zdrowe ramię. Jęknęła wystraszona, ale zachowywał się tak, jakby targał za sobą żywą lalkę. Siedząc pozapinana w samochodzie, próbowałam dowiedzieć się, co nim kieruje.

- On tu jest - syknął.

- Kto? - spytałam cicho, ale po chwili sama znalazłam odpowiedź. On -
wampir, który chciał mnie zabić. Nie opuścił Moonlight Falls, wręcz przeciwnie, grasuje po mieście w poszukiwaniu zemsty.




Jechał z tak zawrotną prędkością, że zawartość mojego żołądka miała zaraz pokolorować przednią szybę. Nie zamierzał choć trochę zwalniać na zakrętach, więc co rusz autu groziło wypadnięcie z jezdni.
- Gdzie jedziemy? - Próbowałam przekrzyczeć ryk silnika.
- Jak najdalej stąd.
Nie musiałam się już nikomu tłumaczyć. Jedyna osoba, która o mnie dbała, opuściła mnie bez słowa.
W pewnym momencie, światła samochodu rozproszyły się w nienaturalny sposób przez leśne zwierze znajdujące się na jezdni. Damien zaklął głośno i próbował wykonać unik. Jechaliśmy jednak zbyt szybko, był bezpiecznie uniknąć tragedii. Zapamiętałam tylko jak poduszka powietrzna, próbując zamortyzować uderzenie, pozbawiła mnie przytomności.





Powoli zaczęłam odzyskiwać świadomość. Chciałam przetrzeć oczy, ale dłoń tkwiła w miejscu. Pokręciłam trochę nadgarstkiem i poczułam, jak lniany sznur odziera skórę. Otwierałam oczy powoli, bo bałam się tego co zobaczę. Na zakurzonej komodzie stało kilka świec i zapalona latarka. Światło to było na tyle delikatne, że rozświetliło wyłącznie połowę pokoju. Gdzieś stał okryty białym prześcieradłem fotel. Znajdowałam się w jakimś opuszczonym domu, którego domownicy wiele lat temu zostawili wszystko w tym stanie. Nagle kątem oka zauważyłam ruch, zupełnie jakby coś przemknęło obok. Krzesło, do którego byłam przywiązana, było obrócone bokiem do wielkiego okna. Mdłe światło Księżyca przebijało się delikatne przez zabrudzone szyby. Najważniejsze było jednak to, że w owym pokoju nie znajdowałam się sama. W widoki znajdujące się na zewnątrz wpatrywał się postawny mężczyzna. Obrócił się w moją stronę. Nie myliłam się co do jego personalności. To był on - mój niedoszły morderca - Joseph Willoughby. Wiedziałam, że prędzej czy później mnie dorwie. Nie miałam wobec niego żadnych szans.

- Zabij mnie, proszę, ale szybko... - wyszeptałam, zaciskając mocno powieki.

- Nawet gdybym chciał, nie mogę. - Wziął mnie pod brodę. - " Sam sobie i Tobie obiecuję, że nie zabiję nikogo z Twego gatunku." Znajome, prawda?

- Liche te twoje przysięgi skoro chciałeś mnie wysuszyć!

Złapał oparcie krzesła i gwałtownym ruchem obrócił je w stronę okna. Odsunął się ode mnie na odległość dwóch metrów. Nie było widać teraz jego twarzy na tyle dobrze, abym za pomocą miny mogła wykryć emocje. Stanowił teraz wypełniony mroczną czernią kontur.

- Wtedy nie wiedziałem - mruknął pod nosem.

- Czyli nagle doznałeś oświecenia? - pozwoliłam sobie na odrobinę sarkazmu.

- Uważaj, maleńka, bo póki co nie chronią cię jakiekolwiek przysięgi.
W miarę możliwości chciałam wzruszyć ramionami. Niemożność gestykulacji trochę utrudniała mi przekazywanie mowy niewerbalnej.

- Już nic nie rozumiem... - mówiłam do siebie.
Nadnaturalny zmysł słuchu wampira wychwycił te kilka słów. Złapał krzesło stojące nieopodal i przysiadł na nim, opierając brodę na oparciu.

- Póki co jesteś marnym człowieczkiem. - Uśmiechnął się wrednie. - Matka natura postanowiła jednak wrzucić do babskiego wora haczyk. Krótko mówiąc, póki jesteś dziewicą, póty nie masz się o co bać, powiedzmy.
Nie miało to jakiegokolwiek sensu. Joseph poprawnie odczytał moją reakcję.




- W którymś tam kolejnym bezsensownym stuleciu mojej egzystencji, dorwałem bardzo ciekawą książeczkę, czyli po prostu zakosiłem innemu anemikowi, gdy ten poddawał się przyjemnościom cielesnym. Otóż natknąłem się na rozdział o Virgach. - Spojrzał ponownie na mnie, aby upewnić się, że zamieniłam się w słuch. - Są to całkiem intrygujące istotki. Tylko kobiety mogą nimi być, ale ba, to jeden z wielu warunków. Moc dziedziczy co drugie pokolenie. Uaktywnia się ona dopiero, gdy ta utraci dar natury. Powiem ci, skubane!

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Ta cała historia wydawała się zbyt absurdalna, aby mogła być prawdziwa. Było to po prostu niedorzeczne.
- A co niby robią? - głośno prychnęłam.

- No wiesz, "wash&go". Odpuściły sobie eliksiry, no i to całe "abrakadabra". Za to niecnie wykorzystują telekinezę, a każda ponoć ma swój indywidualny talent. Mimo wszystko, ich moce są zbyt potężne, by mogły żyć w dużych grupach. Doskonałym dowodem może być chociaż masakra w Edentown w 63'.

- Co niby wtedy zaszło? - Natychmiast się ożywiłam.

Wstał i sunął mebel w kąt, który pod wpływem siły odbił się od ściany, tracąc przy tym jedną z nóg. Najwyraźniej chciał pochwalić się swymi możliwościami.

- Edentown jest małym miasteczkiem w stylu Moonlight Falls. Mimo to, jego historia jest niemniej ciekawa od tych, które zna cały świat. Edentown wśród nadnaturalnych zasłynęło tym, że traktował wszystkich równo. Każdy stwór mógł znaleźć tam schronienie i teoretycznie czuć się bezpiecznie. Do miasta nie miały wstępu wampiry, dla których krew Virg stanowiła smakołyk niczym kawior dla ludzi. Tym bardziej trudno było taką dorwać, bo jak wiadomo, cechowały się magicznymi zdolnościami. - Przejechał palcem po zabrudzonej ramie okna i otarł o siebie palec wskazujący z kciukiem.

- I co? Pewnej nocy napaleniec zakradł się do chatki niewinnej dziewicy i wyssał z niej krew? - Zakończenie tej opowieści wydawało mi się banalne.

- Po pierwsze, nie mogły być dziewicami. Kobieto, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - jęknął przeciągle. - Po drugie, mylisz się. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że choć jesteśmy naturalnymi wrogami, mogą nas łączyć nieziemskie więzi. Spożywając wzajemnie swoją krew, dochodzi do czegoś w rodzaju syntezy. Wszelkie doznania stają się silniejsze, kontakt trwalszy. Czuje się, gdy druga osoba jest w niebezpieczeństwie. Coś w rodzaju narkotyzowania, upojenia na jawie.

- I co w tym złego?

Zaśmiał się gardłowo i skwitował:

- Nadprzyrodzeni Romeo i Julia.

- Jaką rolę odegrała w tym moja babcia i...ty? Czy wy...?

- Nie, absolutnie nie, ale o tym w swoim czasie.



Próbowałam rozruszać trochę zdrętwiałe ręce. Gestem głowy wskazałam na skrępowane dłonie, lecz ten pokręcił głową.

- Twoja babcia była wtedy w podobnym wieku co ty. W mieścinie każdy miał swoją rolę. W końcu posiadanie talentu do czegoś zobowiązywało. Cechowały ją zdolności witakinetyczne, czyli była chodzącym lekarstwem. Zajmowała się po prostu leczeniem chorych czy uzdrawianiem poszkodowanych w wypadkach. Nie było to jednak wielkie miasto, więc nie miała po co siedzieć całymi dniami w miejscowym 'szpitalu'. Jedną z jej pasji było prowadzenie ogrodu, w którym miała chociażby dziesiątki rodzajów ziół. Pewnego ranka znalazła mężczyznę poparzonego pod jakimś drzewkiem. Od razy zatargała go do domu. Gdy był nieprzytomny, sprawdzała jego uzębienie. Na jej nieszczęście natrafiła na wampira, który zaraz po przebudzeniu, żądny krwi rzucił się na nią i nieomal wysuszył. Widząc ją konającą, z wdzięczności podał jej swoją krew. Nieświadomie nawiązali między sobą niemal nierozerwalną więź. Mathias, bo tak mu było na imię, pod osłoną nocy przybywał do jej domu, a tuż przed wschodem słońca wymykał się. W końcu odkryto ich sekret, gdy kochanek pozostawił w widocznym miejscu na ciele znamię, które nie zdążyło się zagoić - westchnął i spojrzał na mnie. - Nadążasz?

Skinęłam posłusznie głową. Czułam się, jakby czytano mi bajkę braci Grimm na dobranoc.



- Pewnej nocy, mieszkańcy dorwali tych dwoje, lecz ci próbowali uciekać. Kilka szalonych Virg - desperatek stanęło po jej stronie. Trup gęsto się ścielił, z połowy miasta pozostały zgliszcza. Członkowie rady, a przynajmniej ci, którzy przeżyli, wygnali Odette i skazali na "ludzki żywot". Otóż główny przedstawiciel odebrał jej dar, po czym rozkazał odejść. Niestety mój ówczesny przyjaciel, Mathias, był cholernym tchórzem i opuścił Odette, którą wyciągnąłem z tego gówna i sprowadziłem do Moonlight Falls. Do tego momentu cała znana mi historia się urywa, bo i dalej nie byłoby sensu opowiadać. Mediom wciśnięto kit o szalonym podpalaczu i sadyście. - Oparł się o ścianę i czekał na moją reakcję.




Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie. Domyślałam się, dlaczego babcia postanowiła mnie zostawić. Była takim samym tchórzem co jej kochanek. Bała się, że coś mogłabym narobić, a gdyby ta cała Rada natknęła się i na nią, poniosłaby konsekwencje za moje czyny. Z drugiej strony, skoro wiedziała, co mnie czeka, powinna pomóc mi przejść ten okres. Co by było gdybym przypadkiem w publice odkryła swój dar? Zostałabym zdemaskowana. Teraz już wiedziałam, że nie mam co na nią liczyć. Miałam do niej tak wielki żal, że nie chciałam jej nawet na oczy widzieć. Wyrządziła mi krzywdę, zostawiając mnie samą na pastwę losu.

- A skąd wiedziałeś o mnie?

- Jest to dziełem przypadku. Dowiedziałem się o hordzie Zombie, więc zostałem przyciągnięty chętny rozrywki. Po długich namysłach uznałem, że coś jest nie tak w tym, iż cała sfora pilnuje tyłka maciupkiej śmiertelniczce. W końcu stwierdziłem, że skąd cię znam, że ta twarz wydaje mi się dziwnie znajoma. Jesteś tak do niej podobna... Mathias pokazał mi niegdyś jej zdjęcie. To podobieństwo świadczy tylko o waszym pokrewieństwie. Skojarzyłem sobie fakty i postanowiłem ci pomóc. Jednak nie czułem bijącej od ciebie aury, więc...

- Aury?

- Tak, to coś, co pozwala wykryć nadnaturalnego. Głupi ludzie jej nie odbierają.
Śledziłem cię przez pewien czas. Chciałem się z tobą jakoś porozumieć, ale nie mogłem od tak zapukać do drzwi i powiedzieć "Hej, jestem kumplem twojej babci, no i ten tego, chcę zobaczyć czy wszystko z tobą OK". Dlatego wrzuciłem kamień przez okno, ale się nie zorientowałaś.

- Ach, dzięki wielkie za wybitą szybę i dziury w ciele. - Wywróciłam oczami.

Uśmiechnął się przepraszająco, po czym nastąpiła chwila ciszy.




- J-Joseph? - Obrócił głowę zaciekawiony. - Chciałabym wiedzieć, no wiesz, kiedy mnie uwolnisz? Może nie pamiętasz jak to jest być człowiekiem, ale chciałabym ci przypomnieć, że mam swoje ludzkie potrzeby.

- Maleńka, myślisz, że po co cię tu trzymam, hm? - Klęknął tuż przede mną.

- Właśnie od ponad dwóch godzin się nad tym zastanawiam - podniosłam głos.

- Czekamy na sforę, która wkrótce wparuje tu z odsieczą.




Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i do środka wparowało trzech mężczyzn. Jednym z nich był mój chłopak, Damien. Tamci dwaj złapali wampira za fraki, a brunet podbiegł do mnie i nerwowo zaczął uwalniać. Po chwili złapał mnie za rękę i chciał wyprowadzić, lecz zaparłam się, stając jak wryta. Posłał mi pytające spojrzenie. Był oburzony, że nie chcę się ewakuować.

- Przestań, on chce mi pomóc.

Puścił moją dłoń.

- Niby jak? Doprowadzając cię niemal do śmierci?!

Wszyscy patrzyli na mnie jak na kretynkę.

- On wie o mojej babci, a ja o tym, że mnie cały czas oszukiwałeś.

- O czym ty mówisz? Faye? - złapał mnie za rękę, lecz ją odtrąciłam.

Nagle wszystkie emocje, które zbierały się we mnie dotychczas, chciały znaleźć ujście.

- Ty... wiedziałeś o mojej babci. O tym kim jestem... kim się stanę! - głos mi drżał, a do oczu zaczęły napływać łzy.

- Grubo - szepnął do siebie krwiopijca. Jego egoizm doprowadzał mnie do białej gorączki.

- Od kiedy wiesz? Od początku? Czy tylko dlatego ze mną jesteś? - Zaczęłam czuć do Damiena coś w rodzaju odrazy.

- Nie - wyjęczał przejęty. - Dowiedziałem się, gdy twoja babcia opuściła miasto, a wkrótce potem ktoś - tu spojrzał na Josepha - chciał cię zaatakować.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

- Musiałaś się o tym sama dowiedzieć. Nie mogłem, po prostu nie mogłem. Przepraszam. - Upadł na kolana przede mną. - Wszyscy chcemy cię chronić.



Byłam już zupełnie skołowana. Tak wiele informacji w takim krótkim czasie. Czy ja właśnie stanęłam po stronie niebezpiecznego krwiopijcy, a stanowiłam opozycję wobec swojego ukochanego? Mimo wszystko robiłam dobrze. Nie wiem czemu wierzyłam aroganckiemu, obcemu facetowi, ale to, co mówił, wydawało się wiarygodne. W końcu zdecydowałam. Rozkazałam dwóm osiłkom wyjść i poczekać przed domem. Sama stanęłam pośród wampira i wilkołaka i rozpostarłam ręce na boki.

- Wiem, że jesteście naturalnymi wrogami, ale...

- Whoa, whoa, przystopuj trochę. To nie jest żaden cholerny "Zmierzch". Dlaczego dzisiejsze nastolatki czerpią wiedze z takich gniotów? - wciął się irytujący truposz.

- To nie tak, po prostu bezpieczniej jest chodzić różnymi ścieżkami. W tym wszystkich chodzi o to, że nie możemy dopuścić, aby jakaś pijawa mordowała nam ludzi - wyjaśnił Damien.

- OK, a więc zawrzyjmy coś w rodzaju przymierza. Ty - wskazałam na Josepha - będziesz nam potrzebny w uzyskiwaniu informacji o moim pochodzeniu oraz w chronieniu mnie. Ty zaś, Damienie, będziesz pełnił tę samą fuchę co wcześniej. Pod warunkiem, że będziesz szczery wobec mnie.

Panowie spojrzeli po sobie, a potem na mnie. Chyba dotarło do nich, co powiedziałam.

- No, ale pamiętasz warunek bycia Virgą? Z tego co mi wiadomo, jesteś jeszcze nieskalana. Skoro masz już partnera, to praktycznie problem z głowy, tylko z tym nie zwlekajcie. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak, mogę służyć pomogą, maleńka. - Złożył ręce na klatce piersiowej i uniósł jeden kącik ust.

- Wal się - burknęłam, a jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.


La Tortura 23.12.2013 11:52

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dopiero teraz zauważyłam, że nie przeczytałam pierwszego odcinka. Zacznę od tego, że miałam nadzieję, że Faye będzie jednak wampirem, choć motyw z Virgą całkiem mi się podoba. Zaskoczyłaś mnie, to trzeba przyznać. :P
Damien i jego sfora schodzą trochę na drugi plan, szkoda bo ich lubię. Jadę też, ma charakterek, chociaż trochę wkurzający. :D Babcia Faye mnie zdenerwowała. Tak chciała ją chronić i narzekała na Damiena, żeby na niego uważała, a teraz co? Sama zwiała i zostawiła ją na pastwę losu. >.< Chociaż jej historia była interesująca, ale to nie zwalnia ją z tego co zrobiła. Poza tym faktycznie jest strasznie podobna do Faye, tzn. chodzi mi o Claire w młodości oczywiście.
Na koniec Joseph, on jest genialny. :D Szczególnie rozbawiła mnie jego ostatnia kwestia. Wydaje się być dobrym wampirem, chociaż mimo wszystko jest palantem z niewyparzoną gębą. Coś jak Damon z TVD! Jeśli Joseph będzie go chociaż trochę przypominał to zmieniam front. Damien oczywiście też jest fajny, ale w tych dwóch odcinkach brakowało mi chemii między nim, a Faye, szkoda, bo to strasznie fajna para. Przynajmniej się o nią troszczy, choć jak widać czasami mu nie wychodzi. Cóż, każdemu się zdarza. :D
Co do zdjęć - podobają mi się, mimo tego, że to z plastusiowej trójki. Damien w ogóle jest straaasznym przystojniakiem, jak na trójkę ofc. :P

Cieszę się, że kontynuujesz MF, może rozruszasz jakoś ten dział, co jest wątpliwe, ale jednak. I dziwię się, że masz tak mało komentarzy. Pewnie synowie marnotrawni nie mają siły kilka razy dziabnąć w klawiaturę, a szkoda, bo wiadomo, że nawet jednozdaniowy komentarz to już coś. :)

Edit: jak kiedyś zaczniesz taką pisać taką historię to od razu dawaj ją do FS, bo tutaj się marnuje :PP

Stephenowa 23.12.2013 14:06

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Przede wszystkim... wreszcie! Stęskniłam się. ;)
Co do samego odcinka: naprawdę podziwiam Twoją wyobraźnię. Dziewczyno, skąd Ty to bierzesz?
Damien sobie grabi coraz bardziej. Już (chyba) drugi raz ukrył coś przed Faye, co on sobie wyobraża? Wampirek to też niezłe ziółko, są siebie warci. :D
Mam nadzieję, że o następnym odcinku też mnie poinformujesz - przestałam w ogóle zaglądać do tego działu. :(

Katerina 23.12.2013 19:20

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Czytałam 2 razy odcinek, żeby sobie wszystko poukładać w głowie. :P
Ach, i skomentowałabym wcześniej, ale miałam jedynie dostęp do tableta, a komentarz z tableta wyglądałby pewnie jakoś tak: "Faj7n3 odc4ne8! bl65676347ablablabla74765" XD

Odcinek baaardzo mi się spodobał, taki klimatyczny. Damien ponownie ją okłamał, niefajnie. :P Za to strasznie zauroczył mnie Joseph. Jego poczucie humoru... achhh <3
Najlepszy tekst na końcu odcinka. :D
Zaciekawiła mnie bardzo historia z Faye jako Virgą. Ciekawe, jako to się wszystko potoczy. Babcia Faye mnie naprawdę zawiodła. Wiedziała co ją czeka i zostawiła ją z tym samą. No, chyba że jakiś zły ziomal ją uprowadził. XD
Skojarzyło mi się a pamiętnikami wampirów. Damien jako Stefan, Joseph jako Damon, a Faye jako Elena. Faye nie lubi Josepha, ale to zawsze się tak zaczyna! :P
Bardzo lubię Twój styl pisania. Dobrze Ci to wychodzi, nie zmarnuj tego, bo w przyszłości masz szansę zostać znaną autorką. ;)
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. :)

Muffshelbyna 23.12.2013 21:36

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
No, świetny odcinek. :D

To, że Faye jest Virgą, było niezłym zaskoczeniem. Ciekawe, jak to się dalej rozwinie. ;>
Szkoda, że babcia ją opuściła. Nie myślałam, że jest aż taka tchórzliwa. :O Chyba, że za tym jej zniknięciem kryje się jakaś większa tajemnica, no ale zobaczymy. :P
Faye teraz naprawdę musi być nieźle skołowana, sytuacja nie jest za ciekawa. Nie wiadomo, komu wierzyć. Oby Faye dokonała dobrego wyboru. :P
Ten wampajer Joseph ma swój urok, trzeba przyznać! :D Z początku go nie lubiłam, ale teraz jakoś bardziej się do niego przekonuję. Lubię takie sarkastyczne postacie. :P

Tak jak Katerina, bardzo lubię Twój styl pisania. :D Cx
Niecierpliwie czekam na kolejną część. ;)

anie_1981 24.12.2013 12:41

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ej no nie słyszałam o tych Vigach czy Virglach czy coś. To coś w stylu tych kobitek z Harry'ego Pottera? No wiesz, maskotki Bułgarii z meczu Quiditch'a. Ogólnie odcinek mi się podobał, mogłoby być ciut więcej zdjęć, ale te co są, są super. Babcia mnie zawiodła, skoro już chciała porzucać biedne dziewczę, to mogłaby chociaż zostawić jakiś list z wyjaśnieniami. Historia ciekawa, stęskniłam się za nowym odcinkiem i szczerze to masz talent.

Myrtek 24.12.2013 13:53

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Dziękuję za wszystkie komentarze!

Dziś Wigilia, więc życzę Wam, abyście miło spędzili ten czas. :)

Dużo zdrówka, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i miłości.
Oczywiście także abym miała wenę i wstawiała odcinki a Wy komentowali, żebyście przyczynili się do wielkiego odrodzenia OJSG.

Przedłużam zeszłoroczną tradycję i wysyłam Wam świąteczne kartki. :3


Wesołych raz jeszcze!




Zielona Herbata 25.12.2013 09:31

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Ooooo, te prezenty są przepiękne! <3 Damien coraz bardziej seksowny jest, nawet Joseph jest *_* Ostatnia kartka jest najpiękniejsza 

Od razu jeszcze odcineczek tu skomentuję. Zacznę od tego, że dużo się dzieje! Uwielbiam takie sytuacje, które u czytelnika wywołują zaciekawienie i milion pytań sobie zadaje. Toż to ci proszę, kolejny facet się o naszą Faye martwi... nie wiem czemu, ale coś czuję, że pomiędzy Damieniem a Josephem będzie jakaś kłótnia, a może i bijatyka. Chwała bogu, że wampir nic jej nie zrobił, bo aż szkoda by mi jej było :C Ten porzucony dom jest prze prze prze prze świetny! Jakość zdjęć jest jak zwykle niesamowita, a spośród nich, polubiłam bardzo te zdjęcie. Ta gra światłocieni jest fascynująca (: No i życzę jeszcze raz tobie Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! I oczywiście czekam na więcej :3

Myrtek 28.12.2013 22:24

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 






- Która godzina?

- Ledwo zaszło słońce.

- Damien? Czuję, że trochę przez ostatnie miesiące straciłam. - Słysząc to uniósł głowę zaciekawiony. - Że odseparowałam się od znajomych, że żyję nieswoim życiem. Chyba bardziej byłam bezpieczna wtedy.

- Niezaprzeczalnie.

Obróciłam się do niego bokiem i ręką podparłam sobie głowę.

- Wiem, że to tylko pogorszy sytuacje, ale co myślisz o tym, że może byśmy...

- Słyszę go - przerwał mi.

Dosłownie sekundę później rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekając na jakikolwiek sygnał z naszej strony, otworzył drzwi, po czym oparł się o framugę.

- Wiem do czego pijecie, ale not this time. Jesteście bardziej sztywni ode mnie, więc postanowiłem rozruszać wasze zdrętwiałe tyłki. - Rozłożył ręce i czekał najwyraźniej na pozytywny okrzyk, ale nie było mu to dane. - Uhm... Impreza?

- I co, mamy rzucić ci się na szyję? Kretynie, za tydzień mam egzaminy końcowe - burknęłam.

Podszedł tanecznym krokiem i niczym piórko osiadł na łóżku.

- Blondie, tydzień, nie jeden dzień. - Wziął jedną z książek leżących w pobliżu i rzucił za siebie. - Imprezka służbowa - dodał już nieco innym tonem.





Jechałam w aucie (prawdopodobnie skradzionym) z dwoma stworami wyciągniętymi prosto z literatury grozy. Podczas, gdy z jednym się oswoiłam, przed tym drugim stała bariera strachu. Minął miesiąc od momentu, gdy pojawił się ponownie w Moonlight Falls. Miesiąc temu właśnie dowiedziałam się, że nie jestem nawet człowiekiem. Wielu mogłoby wydawać się to dziwne, że obracam się w tak "doborowym" towarzystwie. Nie wiedzieć czemu, nie odczuwałam tak głębokiego strachu jak powinnam. Powinnam uciec, spróbować zapomnieć, a finalnie po prostu zwariować. Byłam jednak dziwakiem. Wielkim dziwakiem. Coś mnie ciągnęło do tego, chciałam brnąć dalej w tajemnice. Z upływem czasu odnajdywałam klucze otwierające nowe drzwi, za którymi kryły się kolejne sekrety. Jedne były większe, przez które wchodziłam niepewnie, lecz spokojnie, ale także i mniej, które trudniej było przejść.

Zastanawiałam się dokąd nas wywozi. Niemal cały czas otaczały nas gołe pola. Przy ulicy nie było żadnych latarni, więc domyślałam się, że jedziemy daleko za miasto.
W końcu zatrzymaliśmy się. Widok dość nowoczesnej budowli pośrodku pustkowia wprawił mnie w osłupienie. Tu nad wejściem umieszczono zdalnie sterowane kamery po to, by żaden obcy się nie zakradł. Joseph chciał otworzyć drzwi, lecz te ani drgnęły. Cofnął się o kilka kroków w tył i spojrzał w kamerę, wymawiając bardzo cicho jakieś słowa. Potem dzwonek zabrzęczał, a panowie otworzyli drzwi, przepuszczając mnie w nich. Szli po obu moich stronach. Wampir pochylił się trochę w moim kierunku i wskazując palcami na poszczególne postacie wyjaśniał, kim są.

- Stephanie November. Wampirka, z którą się nie zadziera. Tam w kącie, ten wysoki rudzielec to kolejna pijawa. Roi się tu od krwiopijców, więc trzymaj się blisko nas. Widzisz tą słodką, niziutką blondynkę? Jak widać pozory mylą, bo ta wróżka sprawiła, że zastygłem na dwa tygodnie...

- Wróżka?!

- Wyluzuj, skrzydełek nie ma, więc jest git. Jest to marna podróba Virgi - co z tego, że ma więcej mocy, jak wszystkie są o kant dupy roztrzaskać.

Zamrugałam szybko oczami. OK, do spisu potworów, od których miałam trzymać się z daleka, dołączyło kilka nowych nazw. Obróciłam głowę, by zapoznać się trochę z rozkładem budynku. Na pierwszym piętrze umieszczono metalowe klatki, w których tańczyły ludzkie dziewczyny. Klub ten przypominał jeden z tych niezwykle wyrafinowanych lokali, w których kształtne panie z przyczepionymi naklejkami do piersi obsługiwały dzianych staruchów.





Moi ochroniarze opuścili mnie na chwilę, zobaczywszy znajome twarze. Znudzona podeszłam do baru i oparłam się o blat. Czekałam, aż barman raczy przyjąć moje zamówienie. Z wrażenia nieomal się przewróciłam. To była ostatnia osoba na liście znajomych, których mogłam się tu spodziewać.

- Louis?! - krzyknęłam. Gdyby miała wodę w ustach, wyplułabym ją.

Otworzył szeroko swoje obmalowane czarną kreską oczy. Co on do cholery robił wystrojony jak wielkanocna pisanka w klubie dla nadnaturalnych? Z tego co pamiętałam, miał wyjechać z rodzicami do St. Claire.

- Możesz mi powiedzieć co TY tu robisz? - syknął, patrząc mi prosto w oczy.

- To... długa historia, możemy stąd wyjść?

Rozejrzał się wokół i spojrzał na zegarek. Mieliśmy za 10 minut spotkać się na schodach za tylnymi drzwiami.



Z zegarkiem w ręce do mnie dołączył. Był teraz ubrany normalnie. Obcisłą skórę zastąpiła bluza z sieciówki. Jedyne, co pozostało, to ciemny kontur wokół niebieskich oczu. Schował twarz w dłonie. Wstydził się przede mną tak występować.

- Ale... jak? - wyszeptałam.

Bał się spojrzeć na mnie. Ja za to go torturowałam wzrokiem. Nie myślałam, że kiedykolwiek ponownie zobaczę mojego przyjaciela. Pogodziłam się z jego utratą i niemal zupełnie o nim zapomniałam. Czasem wyobrażałam sobie, że chodził do podobnej szkoły co wcześniej, w której poznał miłą dziewczynę, że pracował na pół etatu, a jego luba czekała na niego na zewnątrz i razem gdzieś szli na miasto. St Claire było o wiele większe o Moonlight. Wieżowce sięgały nieba, a pracujący w nich ludzie dotykali gwiazd. Miał tam więcej możliwości, mógł być panem świata, gdyby zechciał. W Moonlight Falls wszelkie ambitniejsze plany gasły. Intrygowało mnie, co takiego się stało.

- Oszukali nas... To była fałszywa oferta. Sfingowali to ci cholerni krwiopijcy. Zabrali nam wszystko: pieniądze, samochód... - wymieniał - ale najgorsze jest to, że facet, od którego mieliśmy kupić dom, niczego nie pamiętał. Teraz mieszkam z matką w kamperze, który jest wynajmowany. Owszem, ona też pracuje, ale za jej śmieszną stawkę nie wyżylibyśmy nawet miesiąca.

Zakryłam usta dłonią. Samo słowo "współczuję" wyrażało zbyt mało.

- A ojciec? - Dziwiłam się, że o nim nie wspomniał.

- Zostawił na lodówce krótki liścik. Nie, to nie był zresztą on. Pewnie zabrali go ze sobą i nie wiadomo co przeżył, nie wiadomo czy w ogóle jeszcze żyje. - Zauważyłam, że łza spływa mu po policzku. Złapałam go za rękę, a on ją mocno ścisnął.

- Faye, nienawidzę siebie - jego głos drżał od płaczu.

- Dlaczego tu pracujesz, skoro taką krzywdę ci wyrządzili?

- Jestem obserwatorem. Śledzę ich poczynania, poznaję tych śmieci jak najlepiej potrafię. A gdy nadejdzie odpowiedni moment, zamorduję ich wszystkich.

Mlasnęłam głośno. Był tak zdesperowany, że nie myślał trzeźwo. Był tylko człowiekiem. Nie dałby rady żadnemu z nich; przytuliłam go do siebie. Na skórę kapały mi ciemnoszare łzy. Nie zależało mi na byciu w środku. Sto razy bardziej odpowiadała mi aktualna opcja. Będąc w klubie, czułam na plecach żądne spojrzenia.




Oboje unieśliśmy głowy na dźwięk coraz głośniejszego tupania.

- A ta ciotunia to kto? - męski głos był przesycony pogardą. Zmierzyłam go wzrokiem i powoli wstałam, by być z nim na równi. Szpilki plus stanie na schodach ułatwiło mi to. Chciałam mu się odgryźć, ale mnie wyprzedził.

- Chodź do środka, muszę cię komuś przedstawić. - Nie wiedzieć czemu, teatralnie obnażył swoje kły, na co blondyn natychmiast zerwał się z miejsca.

- Zadajesz się z nim? - warknął rozwścieczony, obrócony w stronę Josepha, lecz patrzący na mnie.

- Nie musisz wiedzieć, to zbyt długa historia.

- Mam dużo czasu.

Westchnęłam. W końcu on mi się zwierzył.

- Ale MY nie - wyręczył mnie szatyn.

Po kilku sekundach przyjął normalną postawę. Zrobiłam krok w jego kierunku i ujęłam jego dłonie.

- Dasz sobie radę, kocham cię. - Pocałowałam go w policzek.




Posadzili mnie na fotelu o krwistym obiciu. Naprzeciw mnie siedział z szeroko rozstawionymi nogami nieogolony mężczyzna. Miał przenikliwe spojrzenie, które sprawiało, że czułam się bardzo niezręcznie. Cały pokój zupełnie różnił się od sali w klubie. Tam gra świateł potrafiła przytrafić o zawroty w głowie, zaś tu wydawało się, że czas zatrzymał się w latach dwudziestych ubiegłego wieku.

- Faye, poznaj Mathiasa - burknął Joseph.


Zapomniałam o tym, by panować nad swoim ciałem i odruchowo otworzyłam szeroko usta.
Dodatkowo zapomniałam języka w gębie.

- Twierdzi, że wie, gdzie jest Odette - szepnął mi zaraz do ucha.

Dokładnie sekundę później wyprowadzono szatyna. Na odchodne rzucił pełne odrazy spojrzenie do Mathiasa. W przeszłości musiało między nimi zajść coś jeszcze, lecz póki co nie wiedziałam o tym. Serce biło tak mocno, że poczułam w jego okolicach ból. Odważyłam się podnieść głowę. Wzrok mężczyzny był zimny. W jego oczach nie można było dostrzec żadnych i uczuć. Był pozbawioną jakichkolwiek ludzkich odruchów kreaturą.

- W Europie powstało coś na wzór Edentown. Małe miasteczko na obrzeżach Francji, Soirée, stanowi teraz mekkę i schron dla paranormalnych stworzeń. Niegdyś zatoka rybacka, dziś przez wszystkich zapomniana mieścina. Możliwe, że ziemia pamięta tam jej obecność - mówił jakby był ospały. Więcej słów nie padło z jego ust. Po ostatnim zdaniu wpakowano mnie na tylne siedzenie samochodu i ruszyliśmy w stronę domu. Chciałam mu nawtykać, ale byłam zbyt mała w stosunku do niego. To on był królem tamtego lokalu i tak też kazał się traktować. Chciałam go zamordować za to, co zrobił babci. Przez niego utraciła wszystko, włącznie z talentem. Tak rozmyślając, nasunęła mi się pewna myśl. Chyba popełniałam te same błędy co ona i bałam się, że konsekwencje tego będą jeszcze gorsze.




Drzwi wejściowe trzasnęły za mną. Uniosłam triumfalnie pięści w górę. Wkrótce wyniki egzaminów zostaną wywieszone, a ja będę mogła wziąć się za wysyłanie podań na uczelnie. Miałam zamiar pofatygować się do kilku, gdybym miała nie dostać się do którejś.
Podbiegła do mnie rozradowana Grace. Zaproponowałam jej wspólne wyjście na kawę. Tak też się stało. Nie warto roztrząsać tego tematu. Po prostu spędziłyśmy miło czas, tak jak dawniej, gdy moje problemy ograniczały się do porannej szopy na głowie. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo się zmieniła. Nabrała trochę kobiecych kształtów, ścięła włosy, a swoją dziewczęcą urodę podkreśliła delikatnym makijażem.


Czas... okrutny przeciwnik tych, którzy mają wiele na głowie bądź czegoś wyczekują. Ostatnio raczej chwaliłam niż negowałam upływ czasu. Przecież to on właśnie ma leczyć rany. Chciałam wyjechać z Moonlight Falls, starać się zapomnieć. Kłóciło to się jednak z tym, że Damien nie mógł uciec od odpowiedzialności. Musiałby dostać pozwolenie od członków watahy, ale nie zapowiadało się na to. Jego życie było już z góry ułożone. Ja, nawet jeśli bym się przemieniła, nie musiałabym przecież z tego korzystać. Obdarzona talentem, obroniłabym się. Czeka mnie walka. Nie z przeciwnikiem, a moimi dwoma obrońcami. Jedyne, na czym mi aktualnie zależało, to obecność na balu. Beztroskość była tym, za czym tak naprawdę tęskniłam.
Nie mogłam się nacieszyć daną chwilą na refleksje zbyt długo. Nagle dostałam wiadomość od Josepha. Kazał mi jak najprędzej do siebie przyjeżdżać.


Katerina 28.12.2013 23:53

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
To miłe czytać o Josephie, a po chwili spojrzeć na Twoją sygnaturę i zobaczyć innego, równie wspaniałego Josepha. :D
Skooooro już o Josephie... No więc jego humor wciąż jest dla mnie czymś zabójczym, uwielbiam go.
Jak padło imię Louis, to ja przybrałam taką minę: :O
Nie rozumiem dlaczego, ale simsowi barmani kojarzą mi się z pedałami. I nie mam tutaj na myśli homoseksualistów, bo tak ich nie nazywam, tylko mężczyzn w stylu "rureczki, słit sweterki itd."
Faye jest śliczna. Strasznie mi się spodobał jej makijaż, jaki miała w tym klubie, sukienka również. ;)
A jak pojawił się Mathias to sobie pomyślałam, jako zwolenniczka tych true love i tych takich (XD) "Pewnie będzie z babcią Faye. A nie, chwila ona jest już stara" :P
Odcinek mi się baaaardzo spodobał i supcio, że był tak szybko. Czekam na kolejny i życzę weny na dłuuuugi czas. :)

anie_1981 29.12.2013 15:46

Odp: Moonlight Falls by myrtek
 
Odcinek świetny, jak zawsze! :D Nic dodać, nic ująć, potarzam się, ale masz talent ;) Zawsze mi się podobały twoje zdjęcia, no miodzio... Ja już daaawno przestałam się bawić w pozy, bo były jak dla mnie zbyt kłopotliwe, ale u ciebie wyglądają bardzo naturalnie.

Diana 01.01.2014 13:52

Odp: Moonlight Falls
 
No, w końcu przeczytałam wszystko... Cały pierwszy sezon w Sylwestra, cały drugi dziś. :D Już w te wakacje zrobiłam pierwsze podejście do Moonlight Falls, ale po drugim odcinku przestałam czytać. Wczoraj baaardzo mi się nudziło, więc tak jakoś przypomniał mi się ten temat. :P
Poprzednią historię o Alice przeczytałam już dawno (właśnie w wakacje), i niestety muszę przyznać, że podobała mi się bardziej niż MF - po prostu to były moje klimaty, a opowieści o wampirach itp. mnie nie kręcą. ;)
Jednak to nie znaczy, że Fotostory mi się nie podoba! Jest mimo wszystko fajne, bardzo ładnie piszesz, a twoje zdjęcia są śliczne! *_* Zakochałam się w tym. :love:
Jeśli już mam oceniać fabułę, to te trzy odcinki drugiej serii podobają mi się bardziej niż cała pierwsza. Więcej się dzieje, pojawiają się nowe tajemnice. :D A Faye jest śliczna, w najnowszym odcinku wygląda super w tej sukience z... cekinami chyba? :P
Czekam na następny odcinek, teraz będę komentować już regularnie. ;3

Królewicz Grudkowego Kosmosu 01.01.2014 19:48

Odp: Moonlight Falls
 
Pierwszy raz przeczytałem twoje opowiadania i bardzo mi się spodobały. To miasto na trzecim zdjęciu od końca jest twoje własne? Jeśli tak to dasz do pobrania, lub przedstawisz je na forum?

Stephenowa 01.01.2014 21:22

Odp: Moonlight Falls
 
Przepraszam, że dopiero teraz. :) Zmieniłaś dział czy to mi się coś pomyliło? :D
Odcinek baardzo przyjemny, trochę poskakałaś w czasie i brak jakiegoś większego oddzielania od siebie scen momentami utrudniał mi zlokalizowanie bohaterów w danej sytuacji, ale oczywiście nie jest to duży problem. :D
Ciekawa jestem jak będzie wyglądał związek Faye i Damiena gdy ona pójdzie na studia. O ile ona pójdzie na studia. O ile będzie wtedy jeszcze ich związek. Tyle pytań, dodawaj odcinki szybciej!
Ciekawa jestem, czy i jak dalej rozwiniesz wątek Louisa... :rolleyes:
Czekam na więcej!

Violett 04.01.2014 08:19

Odp: Moonlight Falls
 
W końcu skończyłam czytać. Dzielnie dotrwałam do końca, a jako, że w ogóle wszystko jest świetne - fabuła, bohaterowie, sytuacje, sposób pisania, to pisałabym w kółko jedno i to samo, że to jest wspaniałe! Zmotywowało mnie to do przeczytania 3 tomów "Igrzysk Śmierci", które miałam dawno przeczytać. Ale już mi został tylko drugi i trzeci tom :P Ale wracając do tematu, bo troszkę zboczyłam na inną drogę. Czekam na więcej, i życzę ci, żebyś zawsze miała dużo weny twórczej :)

Skylinn 26.01.2014 18:40

Odp: Moonlight Falls
 
Do tej pory byłam raczej cichą czytelniczką twojego opowiadania, ale teraz przełamuję się i komentuję :D
Faye jest taka śliczna, a Damien to istne ciacho, bez dwóch zdań! Cała fabuła jest bardzo dobra, w życiu nie wpadłabym na coś takiego. Całą historię czyta się lekko, co więcej, bardzo wciąga, więc mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny odcinek<3

mystically_mad 26.01.2014 20:44

Odp: Moonlight Falls
 
Bardzo mi się podoba <3 zakochałam się w Faye :) przeczytałam wszystko. po prostu jest świetne, tak samo jak FS o Alice ;)

Myrtek 29.01.2014 12:26

Odp: Moonlight Falls
 
Dziekuję za komentarze! :)

Mam nadzieję, że taka ilość pozostanie już stała. :)

Gra robi mi takie problemy, że podjęłam radykalne kroki. Otóż w tym właśnie momencie odinstalowałam połowę gry. Od razu zabiorę się za jej ponowne zainstalowanie. ;)
Dlatego uprzedzam, że niektóre miejsca i po prostu mody, obiekty mogą się trochę różnić od tych, które były dotychczas.
Niestety, byłam zmuszona zrobić wielką reinstalkę.
Pozytywna wiadomość jest taka, że mam napisane 2 odcinki, a wczoraj późnym wieczorem zaczęłam pisać trzeci.
Śmiem rzec, że osobiście jaram się nimi do granic, szczególnie piątym już odcinkiem drugiej serii Moonlight Falls. ^^

Pozdrawiam Was i postaram się wrócić jak najszybciej tylko będę mogła! :)

kajla78 31.01.2014 08:40

Odp: Moonlight Falls
 
Myrtku , uwielbiam czytać wszystko co tylko napiszesz . Byłam wielką fanką Alice i Roba i nadal jestem jeszcze większą fanką Moonlight Falls <3 Uwielbiam każdy twój odcinek , czytam je wszystkie już któryś raz . Masz wiele pomysłów i talent do pisania :) Mam nadzieję , że może w przyszłości wydasz jakąś książkę i to nie jedną :) Specjalnie przebrnęłam w końcu przez rejestrację żeby Ci to napisać :) Uwielbiam również klimat zdjęć robionych przez ciebie . Mogę jedynie pozazdrościć :) W Faye jestem ogrooooomnie zakochana , jest strasznie śliczna , a Damien też niczego sobie i cała reszta :) Fabuła , zdjęcia i simy , wszystko jest cudowne <3 Wcześniej nic nie pisałam , lecz ciągle czytałam , w końcu zdecydowałam się napisać :) Mam też małą prośbę-pytanie do ciebie . Czy dałabyś do pobrania Faye ? :c

Myrtek 02.02.2014 20:21

Odp: Moonlight Falls
 








Wparowałam do środka posiadłości, w której teraz mieszkał. Nie wiedziałam, czy bezprawnie się w niej osiedlił czy rzucił na kogoś urok. Nie wnikałam. W mojej głowie mieściło się wystarczająco wiele informacji, które najchętniej wyrzuciłabym gdzieś w kąt. Jak sam twierdził - posiadał pieniądze, a nawet sporą sumę. Postanowił więc nieco zainwestować i sprowadzić prąd do domu. Był mu potrzebny tylko po to, by działała lodówka wypełniona krwią. Nie miał w zwyczaju zapalać światła czy chociażby świec, więc błądziłam po domu na oślep. Wreszcie usłyszałam kroki. Miałam nadzieję, że podejdzie do mnie i ułatwi mi robotę. Znalazłam na ścianie włącznik i jedna z lampek rozświetliła pomieszczenie. Kilka metrów przede mną stała skąpo ubrana kobieta. Jej stan nie był najlepszy. Włóczyła nogami po podłodze niczym Zombie. Zatrzymała się tuż przede mną. Miała nieobecny wzrok, a przede wszystkim dwie dziury blisko piersi. Machnęłam jej ręką przed oczami. Zero reakcji.

- M-muszę iść - wybełkotała.

Wyminęłam ją i weszłam do salonu.

- Co to ma k**** być? - wrzasnęłam dydaktycznie.

- Skarbie, złość piękności szkodzi. - Uśmiechnął się półgębkiem.

- Nie skarbuj mi tu! Po co mnie tu sprowadziłeś?

Wstał powoli i w samych spodniach stanął przede mną. Owszem, miał ładne ciało, ale nie to mi było teraz w głowie.

- Wyjeżdżam. - Okrążył mnie, zapinając pasek.

- A więc spadająca gwiazdka usłyszała moje prośby.

Zerknął na mnie, wypuszczając powietrze z ust. Sięgnął po koszulę zawieszoną przez ramę łóżka i zaczął ją ubierać.

- Mam coś do... załatwienia. Dzieci, tylko nie narozrabiajcie zbytnio przez ten weekend. - Mówiąc to, spojrzał w okolice moich ud.

- I tylko po to mnie tu zwołałeś? Nie mogłeś zmieścić tego w jednym, krótkim smsie?

Podszedł do mnie i pogłaskał wierzchem dłoni po policzku.

- Skarbie, zatęskniłbym. - Wydął usta i zaczął się powoli przybliżać. Spanikowana odepchnęłam go, na co odpowiedział głośnym rechotem.




To był ten dzień. Ten czas. Ta chwila. Miało wydarzyć się coś, czego oboje pragnęliśmy. Choć żadne z nas nie ustalało nic wiedzieliśmy, że to jedyna taka okazja. Wampir miał wyjechać i wrócić za dwa dni, zatem mieliśmy pewność, że nikt bez zapowiedzi nie wejdzie do środka. Stałam pod prysznicem, strużki wody spływały po mojej twarzy. Zmywałam z siebie niewidzialną powłokę ochronną. Ktoś by mógł powiedzieć: "Czym ta idiotka się przejmuje? Przecież to nic nie zmienia." Otóż w moim przypadku miało być inaczej. Dziewictwo, co może wydawać się niektórym śmieszne, było moją tarczą, którą sama z siebie miałam zamiar rzucić w bok i iść w stronę przeciwnika bez zatrzymywania się. Wraz z jej utratą, odrzuciłabym swe prawo do nietykalności. Stałabym się kimś innym. Istotą nie z tego świata, której umiejętności stanowią niebezpieczeństwo dla wszystkich wokół. Zresztą to i tak było moje przeznaczenie. Chciałam wszystkiego w życiu doznać. Niestety, z byciem Virgą nie było jak w przypadku papierosów. Nie mogłam wypluć obrzydliwie smakującej śliny i popsikać się "Słodką Panienką" z Avonu. Zakręciłam kran i owinęłam się ręcznikiem. W szufladzie poszukałam jakiejś ładniejszej bielizny i tak ubrana zaczęłam suszyć włosy. Czarna koronka jest swoistym magnesem na mężczyzn. Przysiadłam przy toaletce, by poczesać włosy. Wpatrywałam się w swoje odbicie. Niewinna, zupełnie normalna dziewczyna. Czy taka pozostanę?


W końcu zadzwonił oczekiwany dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół, by otworzyć mu. Na jego twarzy widniał nieśmiały uśmiech. Przepuściłam go w drzwiach, po czym oboje przeszliśmy do mojej sypialni. Położyliśmy się na łóżku. Panowała niezręczna cisza.

- Co się stanie ze mną, gdy zostanę Virgą? - spytałam, przewróciwszy się na bok.

- Nie przejmuj się tym teraz.

Patrzył na mnie z tak wielką czułością, że aż serce mi miękło. Chciałam jednak o tym porozmawiać. Usiadłam w siadzie skrzyżnym.

- Właśnie, że będę. Nie wiem, co się ze mną stanie, jak się zmienię.

On również usiadł i ujął moją twarz w dłonie.

- Faye, nie zmienisz się. Zawsze będziesz tą samą piękną dziewczyną, w której się zakochałem, którą kocham. Zrozum to. Tak czy owak będziemy mieć ogromne problemy, od tego nie uciekniesz. Nie myśl o tym, proszę. Zacznij dopiero, gdy będzie trzeba.

Pokiwałam posłusznie głową, oblizując usta. To on wiedział najwięcej o przemienianiu. Przyjmował postać zwierzęcia niemal dzień w dzień i faktycznie, nie przejmował się tym. Starał się żyć jak najnormalniej potrafił.

Zaczął mnie całować, a jedna z jego rąk zaczęła wędrować w okolice dekoltu. Odepchnęłam go delikatnie. Nie byłam jeszcze gotowa.




Mieliśmy spędzić wspólnie noc, ale bez żadnych uniesień. Leżałam na łóżku, gdy brał prysznic. W końcu wyszedł w samej bieliźnie. Zamrugałam kilkakrotnie oczami. No cóż, rzadko kiedy ma się okazję widzieć tak dobrze zbudowane ciało. Tym bardziej ćwiczył on codziennie, więc mięśnie u niego stanowiły nie tylko efekt wizualny, ale i wyznaczały siłę.
Wskoczył na łóżko i odsłonił swoje proste zęby. Oj tak, był okrutnie wredny.
Przytuliłam się do niego.

- Co czujesz, gdy przeżywasz przemianę? - spytałam i najwidoczniej zaskoczyłam go.

Westchnął teatralnie. Męskie żądze sięgały zenitu. Pewnie w myślach błagał, bym wyskoczyła z ciuchów.
Zastanawiał się przez chwilę jak mi to opisać.

- Ból, potworny ból. Jednak nie dający się we znaki tak, jak w pierwszym roku bycia zmiennokształtnym.

- Widziałam, jak się przemieniasz.

- Wiem, bo jesteś wścibska. - Tknął palcem wskazującym czubek mojego nosa. - Byłaś w nieodpowiednim miejscu i czasie.

- A czy ty uważasz, że nie jesteś w odpowiednim miejscu i czasie?

Spojrzał na mnie zaciekawiony, unosząc jedną brew. Już chciał pytać, co mam na myśli, lecz uciszyłam go pocałunkiem. Usiadłam na nim, delikatnie się wijąc. Wplótł palce w moje włosy i przycisnął mocniej do siebie. Wiedziałam, że ten "pierwszy raz" będzie wyjątkowy. Wiedziałam, że Damien posiadał w sferze intymnej doświadczenie. Niestety, nie miałam okazji być jego pierwszą. Tą szczęściarą była dziewczyna, która zawróciła mu w głowie w czasie, gdy nie panował nad sobą. On sam często mówił, że to było na tyle zwierzęce, iż czuł się, jakby to nie on w tym uczestniczył, a jego drugie "ja".




Robił wszystko z wielką delikatnością i ostrożnością. Ciepłe palce zwinnie błądziły po moim ciele. Cały czas okazywał mi czułość w każdy możliwy sposób. Ujmując dłoń, głaszcząc po policzku, czy pieszcząc. Z "tego" momentu zapamiętałam jedynie bezdenność jego oczu. Był niezmiernie podekscytowany. Bursztyn zniknął za czernią rozszerzonych źrenic, a białka przyjęły krwistą barwę. Jego ciało wręcz parzyło. Czułam się wobec niego tak bardzo krucha. Całował mnie łapczywie, a nakręcałam go jeszcze bardziej drapiąc po plecach. Pod wpływem przyjemności cała drżałam. W pewnym momencie zrobiło mi się nawet głupio, że nie potrafiłam zapanować nad własnym ciałem, ale postanowiłam nie stawiać sobie żadnych barier. Pod jego ciężarem czułam się bezpiecznie jak jeszcze nigdy dotąd.


- Kocham cię - szepnął, układając się obok mnie.

Skryłam się w jego ramionach, przymykając oczy.

- Ja ciebie też kocham, Damien. - Słysząc to, przytulił mnie jeszcze mocniej. Była to tym samym obietnica ochrony.




Faye stała przed lustrem dobre kilka minut. Napinała i rozluźniała mięśnie twarzy, robiąc przy tym niewyobrażalnie komiczne miny. Nie zauważyła jednak w swoim wyglądzie jakiejkolwiek zmiany. Jak sama twierdziła - nadal stanowiła zupełnie przeciętną jednostkę. Jej ciał wciąż było takie samo, jak kilka godzin wcześniej. Nie doceniała swojej urody. Dziecinną urodę miała za przekleństwo, podczas gdy inni twierdzili, że to najlepsza z jej cech wyglądu.

- Czy ja się w ogóle zmieniłam? - powiedziała do siebie.

- Nie... - zamruczał jej do ucha ciepły, męski głos. - Po prostu poznałem pozostałe piękne partie twojego ciała.

Przejechał dłonią po napiętej skórze szczupłego brzucha. Kochał ją dotykać, a ona polubiła bycie dotykaną. Ona była zupełnie naga, a on ubrane tylko obcisłe bokserki, które prawdę mówiąc zdawały się na nic. Obróciła się w jego stronę i uwiesiła się na nim.

- Dziękuję.

- O nie, to JA dziękuję - zaśmiał się dźwięcznie, po czym porwał w stronę łóżka.




Gdy tuż przed południem kurier stanął w jej drzwiach, była zupełnie skołowana. Nie przypominała sobie, by cokolwiek zamawiała. Paczka została nadana do niej. Pierwsze, co jej przyszło do głowy to przysłana wiadomość od babci. Albo Mathiasa. Popędziła do jadalni, by jak najszybciej rozerwać tekturowe pudło. Damien właśnie chodził po pierwszym piętrze, myjąc zęby. Usłyszawszy szybkie tupanie, wypluł pastę z dużą ilością fluoru i zainteresowany zaistniałą sytuacją, dołączył do ukochanej. Tuż pod brzydką, obklejoną brązową taśmą oprawą, znajdowało się eleganckie pudełko z widniejącym logiem ekstrawaganckiej firmy. Powoli ściągała pokrywkę. Zdjęła jeszcze papierową nasadkę i zamarła. Wyjęła powoli tiulową zawartość, po czym zrobiła krok w tył, by móc zobaczyć suknię w pełnej krasie. Aż otworzyła szeroko usta z wrażenia. Chłopak zauważył dołączony liścik.

- "Mam nadzieję, że paczka dojdzie szybciej aniżeli sam wrócę". Podpisano: Joseph Willougby - powiedział jednym tchem. Uniósł krzaczaste brwi i pełen pogardy rzucił liścik na stół. Był to przejaw zazdrości.

W tej samej chwili Faye przyłożyła suknię do swojego ciała, by zorientować się, czy rozmiar pasuje. Podniosła głowę i zauważyła minę Damiena. Przerwała natychmiast wykonywaną czynność.

- Damien, nie bądź zazdrosny - przybrała ton, jakby zwracała się do dziecka.

- Nie jestem, głuptasie. - Przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach najbardziej gorzki w historii romansów pocałunek.




Faye straciła swoje auto kilka miesięcy wcześniej, a sportowy samochód Damiena wymagał czasochłonnej oraz kosztownej reperacji. Dlatego jeździli starym pick-up'em, który kurzył się u niego w garażu. Właśnie mieli stawić się u Josepha po to, by omówić kilka niewyjaśnionych dotąd kwestii, szczególnie wyjazdu na studia Faye. Wyniki z egzaminu zostały już wywieszone na tablicach szkolnych. Twierdziła, że poszło jej naprawdę nieźle. Wysłała listy do wybranych uczelni i wyczekiwała odpowiedzi. Musieli ustalić, co będzie z ochroną jej osóbki poza granicami Moonlight Falls. Nie mogli zaparkować przed domem, gdyż na ogrodzie było kilkudziesięciu robotników, którzy zbierali się już opuszczenia stanowisk. Nie było ich tam zaledwie kilka dni, a tak wiele się zmieniło. Okna zostały wymienione, a cała elewacja gruntownie odnowiona. Posiadłość wreszcie przestała straszyć swoim wyglądem. Weszliśmy do środka. Jedyne, co tu się zmieniło, to zupełny brak pajęczyn. Zbędne, zepsute przyrządu wyrzucono, ale podłoga wciąż sprawiała wrażenie zapadającej się, a meble stojące przy ścianach nadal były przykryte płachtami. Słyszała, jak w którejś z rur przepływa woda. Wszystkie drzwi także były nowe. Z sufitu zniknął grzyb, a w korytarzu odpadająca tapeta została wreszcie zerwana.

- Wreszcie jesteście! - przywitał swych gości właściciel z otwartymi ramionami. - I jak? Podoba wam się?

- I to jak! - odrzekł Damien z szerokimi oczami, dotykając powierzchni porządnych, dębowych drzwi.

- Postanowiłem trochę zaszaleć. No wiesz, od czasu do czasu można sobie pozwolić na małe szastanie pieniędzmi - mówiąc to, włożył ręce do kieszeni i wyjrzał za okno.

- Jeśli można, skąd masz na to wszystko tyle kasy?

Obróciwszy się w stronę wścibskiej blondynki. Obiecała sobie, że zakopie ten temat głęboko pod ziemię, ale gdy nie dostawała odpowiedzi na swe pytania, rosła w niej frustracja. Spojrzał na nią z niekrytą wyższością.

- Konto, interesy - odparł lakonicznie.

Kazał poczekać, aż budowlańcy i monterzy zbiorą swoje manatki. Nie chciał, by mieli jakichkolwiek świadków. Aż strach pomyśleć, co by było gdyby ktoś nieupoważniony dowiedział się przypadkiem czym się zajmują.

Sięgnął po leżące na stoliczku opakowanie z cygarami, po czym wyciągnął jedno i zapalił. Zaciągnąwszy się mocno, wypuścił dym przez nos. Nalał sobie rumu do szklanki i podniósł delikatnie butelkę, proponując napitek. Oboje pokręcili głowami. Damien musiał się trochę zastanowić, ale jechał autem, więc ostatecznie podjął słuszną decyzję

- No to napiję się sam - skwitował nieco zgaszony.

Usiadła na drugim dostępnym siedzisku i zacisnęła usta w cienką linię. Zwróciwszy na siebie uwagę, wreszcie odrzekła:

- Nie możecie mnie wiecznie chronić. Dam sobie radę sama. W końcu nie jestem już zwykłym człowiekiem.

- Czuję. Zresztą domyślam się, co robią dzieciaki pod nieobecność rodziców. - Joseph dopiwszy trunek, odłożył szklankę na stół.

- Powiedzcie mi, dlaczego tak na mnie chuchacie i dmuchacie? - Złapała się za skronie. Wydawało się jej być w potrzasku. Irytowała ją ta ciąga inwigilacja. Spojrzeli po sobie, a później na nią. Damien ją kochał, a Josepha obowiązywała przysięga.

- Nie mogę żyć jak normalny człowiek? - w jej głosie pojawiła się rozpacz,

- Ale ty nie...

- Zamknij się! - przerwała wampirowi rozłoszczona. - Chcę wyjechać na s t u d i a . Żyć, bawić się, a potem żałować. Skończyć uczelnie i po znalezieniu pracy założyć rodzinę.

- Dobra - odparł Joseph.

- Czekaj, co? - oburzył się wilkołak.

- Niech ma co chce - puścił kompanowi perskie oko. Tego gestu nie zauważyła triumfująca Faye. Brunetowi wyraźnie ulżyło. - Obowiązuje cię to jednak od rozpoczęcia nauki na studiach. Do tego czasu masz ochronę 24/h.

Mina jej nieco zrzedła, ale tego dnia już nic nie mogło zepsuć jej humoru.


Przed wyjściem zatrzymała się na chwilę, przez co postawny mężczyzna wpadł na nią. Dotknęła framugi drzwi i wreszcie mogła spytać o coś, co nie dawało jej spać w nocy.

- Dlaczego mi to przysłałeś?

Nie musiała tłumaczyć o co chodzi, bo dobrze wiedział.

- Nie pokażę się przecież z brzydką fleją. - Posłał jej szelmowski uśmiech.

- Ale... idę z Damienem. - Została wybita z pantałyku.

- Ochrona 24/h, pamiętasz?

Pokręciła głową z dezaprobatą.

- Dobranoc, Joseph. Jeśli znów chcesz przyprowadzić jakąś niunię, wybierz jakąś no wiesz, nieco mniej wyrobioną.

Odchylił głowę w tył, krzyżując ręce. Musiał przyznać, że jeśli mała chciała, to mogła się nieźle odgryźć.




Nadszedł wreszcie ten moment, na który czekała każda dziewczynka, oglądając filmy fabularne Disneya, w których każdy kończył się szczęśliwie. W rzeczywistości te całe bale nie były tak dziecinne jak wyobrażenia filmowe. Tylko pojedyncze jednostki mdlały podekscytowane na myśl o tym całym dancingu niskiej jakości. Owszem, obecność nie była obowiązkowa, ale coś w wielu młodych sercach drgnęło. Przecież była to jednorazowa okazja, która odgrywała ważną rolę w doznaniach nastolatka.

Damien kręcił nosem, gdy Faye oznajmiła mu, że ma zamiar pójść w podarowanej sukni. Nawet jeśliby nie chciała jej włożyć, nie mogła wybrzydzać. Nie pracowała, więc brakowało jej pieniędzy na zakup innego strojnego skrawka materiału.



Damien z Josephem czekali już na blondynkę. Nie dało się ocenić, który z nich wyglądał lepiej, bo oboje prezentowali się porażająco. Wilkołam trzymał kurczowo plastikowe opakowania z kwiatkiem w środku, który był przeznaczony na okalanie drobnego nadgarstka wybranki. W końcu ujrzeli dziewczynę tak piękną, że zabrakło każdemu z nich słów. To, jak pięknie wyglądała, było nie do opisania. Lokówka spełniła swoje zadanie, utworzywszy na jej głowie burzę delikatnych złocistych loków. Można by porównać ją do nimfy. To było wręcz niemożliwe, by jakikolwiek chłopak zignorował teraz jej osobę. Jednym spojrzeniem spod wachlarzu gęstych rzęs pociągnęłabym za sobą wianuszek oczarowanych mężczyzn. Zaś jeden nieśmiały uśmiech rozbiłby ich złamane serca na miliony kawałków.

Na szczęście był to wieczór pozbawiony wiatru oraz niechcianego przymrozku, więc Faye spokojnie mogła odkrywać nogi i plecy do woli bez obawy, że tuż przed drzwiami szkoły zamarznie i odtaje dopiero nad ranem.
Nieśmiało, bo krok po kroku schodziła po schodach na parter. Od razu wskoczyła w ramiona onieśmielonego Damiena, który tryskając z radości, ścisnął ją trochę za mocno. Wampirowi posłała tylko przyjazny uśmiech. On tak jakby liczył na coś więcej, lecz musiał zadowolić się tylko jej radosnym wyrazem twarzy.





Cała trójka zaskoczona była odmiennym wyglądem auli. Starannie wykonane dekoracje w stylu typowo karnawałowym (choć był już oficjalnie zakończony od bitych paru tygodni) doskonale przykryły brzydotę sali. Na scenie grała miejscowa kapela, która naprawdę była niezła. Damien złapał blondynkę za rękę i porwał na parkiet. Oboje wirowali po całej sali śmiejąc się oraz zawstydzając pozostałych tancerzy. Była to prawdopodobnie jedna z ostatnich już beztroskich chwil w ich życiu. Damien całował jej szyję, wydając przy tym zwierzęce odgłosy. Niepotrzebny był im alkohol do świetnej zabawy. Wystarczająco cudownie czuli się w swoim towarzystwie. Joseph był samotnym strzelcem. Przyczepił się do jednej z uczennic, używając na niej swego uroku osobistego. Pomagał sobie jeszcze alkoholem, którym miał zamiar upić biedaczkę. Liczył, że ilość wypitego trunku będzie proporcjonalna do kąta rozłożenia jej nóg. Podczas, gdy podawał jej wypełnioną napojem szklankę, ktoś wziął naczynie, po czym odłożył je na stół.

- Chociaż jej oszczędź - parsknęła śmiechem Faye.

Wampir wstał powoli z miejsca i uniósł jedną brew. Dziewczyna wyciągnęła w jego kierunku rękę i poruszyła szybko palcami. W tym momencie Damien podszedł do niedoszłej ofiary szatyna i zaprowadził ją do łazienki.
Joseph przyciągnął gwałtownie do siebie blondynkę, czym zdziwił ją na tyle, że świszcząco nabrała powietrza do płuc.

Była od niego o wiele niższa, więc ciągłe trzymanie uniesionej głowy mogłoby być męczące dla jej karku. Oparła policzek o bawełniany (z domieszką satyny) materiał fraku i delikatnie się kołysali. Nie cierpiała go, choć jak na wroga trzymała go wyjątkowo blisko siebie. Potrzebowała go, a on potrzebował mniej. Był palantem, ale dobrze wywiązywał się z zawartej przed laty umowy.




W pewnej chwili otulił ją tak mocno, że poczuła wgniatające się w płuca żebra. Huk rozbrzmiał kilkakrotnie głośniej od dźwięku muzyki, którą zresztą natychmiast zaprzestano wykonywać. W sali rozległ się głośny krzyk przerażenia zebranych. Wystrzał za wystrzałem. Joseph obrócił się, by ochronić Faye przed kulami. Trafiono go dwukrotnie, ale zwykły nabój działał na wampira jak malutka drzazga na opuszku palca. Gorzej już z tymi, którzy należeli do istot śmiertelnych. Joseph podniósł się i pognał z Faye do najbliższych drzwi prowadzących w głąb budynku. Okolice wyjścia na zewnątrz zostały zablokowane przez zbrodniarza, który napadł na szkołę. Dziewczyna wychyliła się zza ramienia swego ochroniarza, próbując zorientować się w całej sytuacji.

- A gdzie Damien?! - wyszeptała, gdy oboje znaleźli się wystarczająco daleko od jatki.

Spojrzał na nią pełen dezaprobaty. Podczas, gdy on ratował jej życie, ona myślała o jakimś kundlu. Czuł się szczerze urażony. Lecz coś stuknęło tuż za rogiem. Wampir przyłożył palec do ust, bo nie ufaj histerycznej naturze Faye. Z łazienki niemal na czworaka wygrzebała się dziewczyna, która mogła paść ofiarą czarującego nadnaturalnego. Niestety niemiłosiernie przy tym hałasowała, bełkocząc tuż pod nosem. Najgorsze w tym był jednak brak Damiena przy jej boku. Jego ukochana podbiegła do niej i zaciągnęła do jednej z klas, w której całą trójka znalazła schronienie.




- Gdzie jest chłopak, z którym byłaś w łazience? - spytała zdenerwowana pijaną nastolatkę.

Dziewczyna delikatnie kołysała się na krześle, z przymkniętymi powiekami. Trzeźwa dwójka spojrzała po sobie. W końcu zwróciła całą zawartość żołądka tuż pod swoje nogi. Zgięła się w pół z bezwolnie wiszącą głową między udami oraz wpatrywała się w swoje wymiociny. Faye próbowała dotrzeć do niej, ale promieniujący od niej nieprzyjemny zapach nie pozwolił zbliżyć się zbytnio. Zresztą nie reagowała na jakiekolwiek próby kontaktu z nią. Wreszcie wampir stanął obok niej, złapał za posklejane włosy i podniósł jej głowę. Zajęczała, gdy tak ją potraktowano. Faye obruszyła się, ponieważ nie przypadły jej do gustu metody nieśmiertelnego. Kiwnął do niej głową z kamienną twarzą. Ponowiła pytanie, a dziewczyna spojrzała na nią leniwie.

- On... poszedł chyba. Nie wiem gdzie, nie wiem. Ale obiecał, że wróci, obiecał i mnie okłamał! Nie wrócił? Jak ja teraz pokażę się rodzicom? - bełkotała, pociągając co chwilę nosem.

- Cudownie - mruknął pod nosem wampir.

- Co teraz zrobimy?

- Daj mi pomyśleć. - Złapał się za skronie i usiadł na krześle, które przeznaczone jest dla nauczyciela.




W tym czasie jedyna nieogarnięta osoba w tym pomieszczeniu zaczęła odzyskiwać świadomość tego, co się stało. Zażenowana swoim zachowaniem, zaczęła panikować, co pogrążało ją jeszcze bardziej. Zdała sobie sprawę również z tego, że drogie obcasy tonęły teraz w jej własnych wymiocinach. Smród nie sprzyjał stanowi, w którym się znajdowała, więc po raz kolejny zwróciła wszystko na podłogę.
To nie pozwalało skupić się wampirowi. W nienaturalnym tempie wstał i skręcił jej kark. Faye zauważyła tylko moment, jak nastolatka upada na kałużę rzygowin.
Zakryła dłonią usta.

- Ty potworze! Zabiłeś ją, ot tak! - krzyknęła, opierając się o ścianę.

Ścisnął ją za ramiona.

- Czy chcesz wyglądać jak ser szwajcarski? - syknął.

Pokręciła przestraszona głową.

- Ta kretynka jest dla tego psychola jak kocimiętka dla futrzaka. Zresztą byłaby tylko zbędnym balastem w poszukiwaniach twojego kochasia.




Puścił ją i w tej właśnie chwili ktoś przeszedł obok sali. Faye schowała się w rogu sali, a Joseph przyczaił się za ścianą. Drzwi powoli się otworzyły. Nie był to napastnik czy ktokolwiek inny, kto mógłby stanowić zagrożenie. Faye rozradowana wtuliła się w pierś Damiena. Pogłaskał ją po głowię i zaciągnął się landrynkowym zapachem jej włosów.

Damien wyjaśnił wszystko pozostałym. Niedawna wizyta w lokalu dla nadnaturalnych była błędem. Mathias wysłał do Moonlight Falls swoją gwardię, która miała dorwać Faye. Nie było to normalne, że tak bardzo pragnął jej u siebie. Miała coś, na czym bardzo mu zależało, a ta cała szopka w stylu "Ojca Chrzestnego" była tylko chwilowym kamuflażem. Może chciał pozyskać jakieś cenne informacje? Musiało chodzić o coś ważnego, że zebrał dziesiątki rosłych mężczyzn wyposażonych w broń, którzy za jej pomocą mieli niszczyć wszystko po drodze, byle tylko porwać Faye Morgan.




Wreszcie stało się najgorsze. Kilka metrów od nich stał mur utworzony z uzbrojonych mężczyzn. Świecili im latarkami prosto w oczy, a mierzyli karabinami w ich serca. Ani drgnęli. Damien wyciągnął dłoń przed ukochaną, by ta zrobiła ostrożnie krok w tył.

- Na mój znak uciekaj - wyszeptał ledwie poruszając wargami.

Dwie strony barykady wpatrywały się w siebie, śledząc każdy, nawet najmniejszy ruch opozycji.
W tej chwili wydarzyło się coś niezupełnie zrozumiałego. Przynajmniej Faye nie spodziewała się kolejnych wydarzeń, lecz w ostateczności podjęła najlepszą z możliwych decyzji. Joseph wyszedł naprzód, rozkładając ręce na boki. Próbował chyba przekonać ich słownie, ale pomysł ten był bezsensowny. Postrzelono go w brzuch za pomocą srebrnych kul. Upadł od razu na ziemię, z wyrazem twarzy pełnym cierpienia. Srebro było najskuteczniejszą bronią, jeśli chciało się powalić wampira.
Zwróciło to uwagę wszystkich, co dało Damienowi czas na przemianę. W jednej sekundzie z przystojnego chłopaka stał się owłosiony basior. Rzucił się na mężczyzn. Faye obróciła się i pobiegła przed siebie, jak najszybciej tylko potrafiła. Nie oglądała się w tył. Słyszała powtarzający się huk, skomlenie i krzyki.




Główne wejście szkoły osaczone zostało przez uzbrojonych po zęby wysłanników groźnego wampira. Udało jej się przemknąć przez wyjście ewakuacyjne tuż obok gapowatego strażnika. Przed nią znajdował się las. Pobiegła w głąb gęstwiny, bo nic nie zostało jej do stracenia. Biegła jakby do nikąd. Stopy pozbawione butów spowiła gęsto sącząca się krew. Nie mogła jednak zważać na komfort. Słysząc wciąż nie cichnące głosy za swymi plecami, chwila namysłu czy odpoczynku były czymś nieosiągalnym. Ale w jednej sekundzie odgłosy ustały. Wycieńczona wyszła na leśną drogę. Liczyła, że któryś z mieszkańców ją rozpozna i ruszy na ratunek. Zwolniła kroku. Poziom adrenaliny powoli spadał, więc potworne pieczenie i ból rosły w siłę. Historia lubi się powtarzać. Zastanawiała się, ile razy jeszcze będzie uciekać przed potworami i lądować w szpitalu.




Była to noc jasna, tuż po pełni księżyca. Jednak na drodze było zbyt jasno. Dźwięk wydawany przed koła sunące po dziurawej drodze dudnił jej teraz w uszach. Z oczu pociekły łzy. Była bliska poddania się. Utykając, próbowała uciekać, ale pojazd przyśpieszył. Rozległy się okrzyki pełne podniecenia. Nieprzyjemny pisk hamulców wprawił ją w osłupienie. Z samochodu wyszedł mężczyzna z bronią. Usłyszała charakterystyczny dźwięk odblokowywanej broni. Niepewnie obróciła głowię i poczuła rwący ból na wysokości uda. Machinalnie upadła. Skóra na jej kolanach w kilku miejscach została przecięta, przez co z łatwością kleiły się do asfaltu. Znów poczuła potworny ból, tyle że w okolicach ramienia. Nie miała zostać zgładzona, a zwyczajnie unieruchomiona. Już sobie wyobraziła, jak podbiega do niej i targa za włosy do samochodu. Ale gdy ponownie spojrzała w tamtym kierunku, nie było już nikogo. Oślepiające światła wciąż były włączone, a warczący silnik czekał, aż będzie można wreszcie ruszyć z miejsca. Rozpłakała się. Droga ta musiała należeć do tych najmniej ruchliwych. Powoli położyła się na plecach. Część sukienki pływała już w czerwonej mazi. Metaliczny zapach wprawiał Faye w zawroty głowy. Nie wiadomo, jak długo tak leżała. Wydawało jej się, że traci krew bardzo powoli, a już czuła się nienaturalnie słabo. Niebo tej nocy było czyste. Widok nieskończonej ilości gwiazd tkwiących ponad koronami drzew należał do najpiękniejszych w jej życiu. Odgłosy leśnej zwierzyny doprawiały tajemniczy klimat. A ona leżała. Leżała na zimnym już asfalcie. Ziębiło całe jej młode ciało. Oddechy były niezwykle płytkie, przez co nie odczuwała ulgi biorąc kolejny wdech. Przymknęła oczy.




- Faye?! - wśród konarów drzew przedzierał się rozhisteryzowany Joseph. Jeden już poległ, nie chciał kolejnych, zresztą tak cennych ofiar.
Wyszedł w końcu na drogę. Kilkanaście metrów przed nim stał czarny van.
Podbiegł do niego, ale zastał tylko porozrywane, rozrzucone ciała. Od razu zauważył znajomą dziewczynę będącą w nienajlepszym stanie.
Znalazła się tuż obok niej i upadł na kolana. Sprawdził jej tętno, lecz było ledwie wyczuwalne. Zauważył w końcu ślady po kulach.

- Nie, nie, nie, nie. Ty nie możesz umrzeć, nie teraz, masz dużo ważnych rzeczy do zrobienia.

Ale wpadł na zupełnie wariacki pomysł. Była niemalże umierająca, więc mógł skorzystać z ostatniej deski ratunku. Fakt, po tym zabiegu nie nadawałaby się do niczego, nie byłaby już kimś cennym. Z drugiej strony, pośmiertnie stanowiła tylko gnijący worek narządów. Toczył wewnętrzną bitwę. W końcu zabawa z pana życia i śmierci nosi ze sobą wielką odpowiedzialność. A on praktycznie kolidował z bóstwem. Czuł się, że nie panuje nad własnym drgającym ciałem. Wysunął kły, pochylił się nad umierającą i zatopił zębiska w jej delikatnej szyi. Smak tej krwi mógł porównać do napoju bogów. Słodycz, która płynęła w żyłach byłą nie do opisania. Zupełnie jakby po raz pierwszy jadł niezwykle egzotyczną potrawę, przygotowywaną przez najlepszego szefa kuchni. Krew nie bywa słodka niczym miód. Czuł się, jakby siedział pośrodku kwiecistej łąki, a nie nad zakrwawioną nastolatką.
Pyszność zgubiła go w czasie. Natychmiast zorientował się, że i tak już przesadził. Ugryzł swój nadgarstek, a następnie przyłożył do jej sinawych ust.

- No, pij, proszę.

Poklepał ja kilkakrotnie po policzku.

- Pij. Pij - załkał.

Bał się, że już za późno. W tym słabym świetle zauważył jednak, że na jej skroniach pojawiły się wyłupiaste, fioletowe żyły. Wyglądało to, jakby miała zaawansowane żylaki na twarzy. Ich zasięg się powiększał. Widział coś takiego po raz pierwszy. Przeraził się nie na żarty. Był wyraźnie zaniepokojony tym rzadkim zjawiskiem. Rozwarła delikatnie usta i powoli zaczęła chlipać cierpką krew. Otworzyła szeroko oczy jakby zobaczyła ducha. Wargi ułożyła w kształcie litery "o" i głośno zaciągnęła się powietrzem. Łapczywie próbowała zgarnąć jak najwięcej tlenu. Uniosła się delikatnie. Wydawać by się mogło, że powstała z martwych, ale jej wzrok był nieobecny, a puls wciąż był zerowy. Cała twarz jej w jednej sekundzie posiniała i z powrotem przybrała normalną, różową barwę. I stało się. Serce zabiło. Jego rytm przypominał uderzanie niemowlęcą piąstka o szczeble w łóżeczku. Okalała ustami dwa krwawiące punkty na jego nadgarstku i powoli po jej przełyku zaczęła spływać wampirza krew. Ona spiła jego, a on jej. Narodziła się między nimi niewytłumaczalna więź, która nawet wbrew ich woli, będzie pchać tę dwójkę ku sobie.

http://i1301.photobucket.com/albums/...psab8a4e60.jpg



* * *

Przemknęły mi gdzieś jakieś pytania dotyczące Moonlight Falls. Dzisiaj po całodniowej rundce na komputerze jestem zbyt wykończona. Wkrótce odpowiem na nie w tym temacie, może i ktoś inny skorzysta. Dzięki za przeczytanie moich wypocin i bardzo Was proszę o komentarze. One naprawdę motywują do dalszej pracy i sprawiają, że człowiekowi bardziej zależy.Ja osobiście uwielbiam ten odcinek. :D I soreczki, że tekst, gdy Joseph, Damien i Faye rozmawiają, jest długi, ale umknęło mi zrobienie zdjątka, ot co. :) Ach, ale się tym razem rozpisałam, co? MIŁEGO CZYTANKA!

Katerina 02.02.2014 23:09

Odp: Moonlight Falls
 
Hehehe.
'Narodziła się między nimi niewytłumaczalna więź, która nawet wbrew ich woli, będzie pchać tę dwójkę ku sobie.'
Podoba mi się to. :D
Dobra, a co do odcinka, to powiem, że działo się sporo. Dobrze, że z opisu sceny łóżkowej nie zrobiłaś jakiejś jednej, wielkiej, zbocznonej tragedii. Kiedyś czytałam taki tekst, że do dziś mnie brzydzi.
Bardzo fajnie, że odcinek był długi. Taka narracja mi się spodobała. Sama nie wiem, może nawet bardziej niż z perspektywy Faye. Joseph jest cudowny. Zawsze uwielbiam tych złych, a już z jego humorem... im im love. :P
Damiena nie lubię jakoś. Zawsze jsstem w team vamps. :p
czekam na kolejny odcinek.

Diana 03.02.2014 11:00

Odp: Moonlight Falls
 
Dużo się działo w tym odcinku! :O Na początku spokojnie, a potem tyle akcji. :D
Przede wszystkim cieszę się, że zmieniłaś narrację pierwszoosobową na trzecioosobową. Nie cierpię narracji pierwszoosobowej, zwłaszcza, że ostatnio jest dosłownie wszędzie. :P
Zdjęcia też cudne, Faye wygląda ślicznie w sukni balowej! :3
Pomijając literówki, które mogą się zdarzyć każdemu (zwłaszcza w tak długim tekście), znalazłam coś poważniejszego...
Cytat:

Przeraził się nienażarty.
Nie na żarty.

No i na koniec dodam, że czekam z niecierpliwością na następną część! :fun:

Lubie 03.02.2014 11:32

Odp: Moonlight Falls
 
o kurde, fajny odcinek. bardzo mi sie spodobal. :)
tekst dobrym, zdjecia genialne, zreszta jak zawsze. :)

wiekszych bledow nie wylapalem :)
to oby do kolejnego odcinka. kurde
zaciekawilas mnie :'p

Alcioo :33 03.02.2014 11:39

Odp: Moonlight Falls
 
Boże Myrtek, jak ja Ci zazdroszczę tych zdjęć, jejciu <3 a talentu pisarskiego jeszcze bardziej ;_;

CZEMU NIE MA PIERWSZOOSOBOWEJ NARRACJI, foch :C
jejciu, uwielbiam Twoje opowiadania <33
Do tego odcinka wpakowałaś w sumie sporo wątków, dziwne że mój mózg załapał (y) :*
Piszesz strasznie długie odcinki, ale dobrze że mam ferie i chwilę wolnego czasu! :3

czekam, pisz szybciutko! :3

Myrtek 03.02.2014 16:38

Odp: Moonlight Falls
 
Cytat:

Napisał Diana (Post 1800825)
Pomijając literówki, które mogą się zdarzyć każdemu (zwłaszcza w tak długim tekście), znalazłam coś poważniejszego...

Nie na żarty.

:O Musiało mi to najwyraźniej umknąć przy korekcie, bo takiego karygodnego byka bym w życiu nie strzeliła! Ech, taki oto wynik pisania fragmentów na Ipadzie.

Cytat:

Napisał Mika (Post 1793785)
Pierwszy raz przeczytałem twoje opowiadania i bardzo mi się spodobały. To miasto na trzecim zdjęciu od końca jest twoje własne? Jeśli tak to dasz do pobrania, lub przedstawisz je na forum?

Jest "Plav Raj" o ile dobrze pamiętam. Bardzo klimatyczne i dopracowane miasteczko. ;)

Cytat:

Napisał kajla78 (Post 1799601)
Mam też małą prośbę-pytanie do ciebie . Czy dałabyś do pobrania Faye ? :c

Może zabrzmi to niezbyt przyjemnie, ale póki co nie chciałabym jej udostępniać, wolę ją mieć dla siebie. ;) Może kiedyś pojawi się z moim tematem z simami "Kącik Myrtka", więc tam będziesz mogła ją ewentualnie znaleźć. ;)


Dziękuję za te kilka komentarzy i czekam na pojawienie się kolejnych. :love:

mystically_mad 03.02.2014 19:02

Odp: Moonlight Falls
 
<3 piękne! po protu brak mi słów. czytałam z otwartą gębą. : O
masz talent myrtku :)

Myrtek 17.02.2014 18:14

Odp: Moonlight Falls
 

Wkrótce kolejny odcinek


_____________________________

MOTYW MUZYCZNY

mystically_mad 18.02.2014 15:34

Odp: Moonlight Falls
 
a idź! już się ucieszyłam, że zobaczę kolejny odcinek!

Myrtek 22.02.2014 22:42

Odp: Moonlight Falls
 



Roaring Heights - piękne miasto. Przejeżdżając wśród wysokich, oświetlonych budynków, można wpaść z łatwością w sieć utkaną przez tę okolicę. Z co drugiego lokalu rozbrzmiewał Jazz, a co trzeci obywatel pachniał szklaneczką whiskey. Lata dwudzieste dwudziestego wieku, były tym czymś dla tego miasta, jego najlepszym okresem. Później musiało schować się w blasku Bridgeport, który oferował ludziom urocze życie w szarych blokowiskach. Ludzie pytali się: "Co się stało z magią Roaring Heights". Ale nie znaleźli odpowiedzi. Teraz było to miasto jedno z wielu. Zmieniło się wszystko. Eleganckie kabriolety z niekończącą się maską zastąpiono rupieciami z kostkami do gry przyczepionymi do lusterka. Nowe pokolenie nie miało już tej klasy. Biegali po mieście w okrągłych okularach, nawołując do miłości i pokoju. Kolejne zaś przechadzało się po ulicach wpatrzone w ekrany smartfonów. Było nie do poznania. Starzy wyjadacze nie mieli już po co wracać. Jedynym pozostałym wspomnieniem są charakterystyczne dla tamtych lat budynki.




- Dzień dobry, panie Willoughby! - zawołała radośnie (puszczając oczko!) Mary.
Skinął jej głową, zdejmując kapelusz. Przygryzła kokieteryjnie dolną wargę, ale nie zwróciła tym gestem jego uwagi. Był skupiony na swoim celu. Przeszedł przez ciężkie, zdobione drzwi, prowadzące do najważniejszego pomieszczenia w budynku.
Ogromne okna wpuszczały do pokoju blask gwiazd. Ponoć z tego miejsca był najlepszy widok na całe miasto. Szkoda tylko, że mogli je podziwiać wyłącznie nocą.




Na fotelu siedział Mathias w otoczeniu dobrze mu znanych Jude i Bernadett. Ziemisty kolor szminki tej drugiej bardzo odznaczał się na jej bladej skórze. Uwielbiała podkreślać swój wampiryzm. Paliła właśnie pewnie setnego papierosa. W życiu widział ją tylko w dwóch sytuacjach - gdy pali bądź spija krew z młodzieńca, którego położono tuż przed nią. Uważała się za kobietę elegancką, więc nie miała zamiaru moczyć rączek we krwi. Wszystko przynoszono jej pod nos. Myślała, że będąc wampirem od kilku lat stała się nie wiadomo kim. Tak naprawdę wciąż tkwiła w niej niespełniona gwiazdka Broadwayu.

- O, kogo my tu mamy! Rozgość się - zawołał radośnie Mathias.

Pełen podejrzeń Joseph przysiadł na kanapie.

- Dobrze, że przyszedłeś. Ginu?

Nie czekając na odpowiedź, podał mu pełną szklankę. Jeśli chodziło o Josepha, takie pytania były po prostu zbędne.

- Wczorajszej nocy, gdy jechałem windą, zdałem sobie sprawę jakie zbudowałem imperium. Jakie zbudowaliśmy, powinienem powiedzieć. Czterdzieści lat pracy opłaciło się. - Podszedł do Josepha, by spojrzeć mu prosto w oczy. - Joe, jesteśmy panami świata.

Brunet usłyszawszy to, delikatnie się uśmiechnął i poprosił o dolewkę.



- Ale wszystko musi mieć swój kres, prawda? Osiągnąłem już wszystko, co człowiek jest w stanie osiągnąć. Mam góry pieniędzy, powodzenie u kobiet i szacunek u innych biznesmenów.

- Nie szacunek, a strach. Ta robota nie zasługuje na niczyj szacunek - odparł cierpko.

Mathias usiadł obok i opuścił głowę. Zaśmiał się gardłowo, kiwając głową.

- Ty nic nie rozumiesz. Jestem jak Robin Hood. Trzeba komuś coś odebrać, aby ofiarować innemu. To jak z tobą i Fioną. Dla ciebie zrezygnowała z normalnego życia i ukrywa się niczym zbieg.

- To inna historia - burknął.

- Nie, przyjacielu. Nie jestem zły, działam dobrze.

- Co widzisz dobrego w porywaniu ludzi, okradanie ich z dobytku oraz własnej tożsamości i darowanie tego wampirom?

Blondyn podniósł się z miejsca. Jude również tak uczyniła, lecz w obawie, że może dojść do bijatyki. Była prawdopodobnie jedyną trzeźwo myślącą osobą w tym gronie.

- Pamiętaj, że to dzięki MNIE jesteś oficjalnie Walterem Marshallem. Zapomniałeś jak byłeś łaknącym krwi szaleńcem, który atakował każdego, kogo napotkał na swej drodze?

- Nie zapomniałem. Był to dla mnie trudny okres.

- Trudny dla nas wszystkich. - Pochylił się ku Josephowi. - Teraz, gdy policja i inne służby operują lepszą technologią, niełatwo jest żyć w ukryciu. Ludzie zaczynają coś podejrzewać.

- Wiem, mam u ciebie dług do końca życia - powiedział cicho, wpatrując się we własne odbicie w szkle.



Zamknął za sobą drzwi i sekundę później odprężał się na kanapie. Podeszła do niego i usiadła mu na kolanach. Objął ją po czym oparł czoło o jej pierś.

- Problemy w pracy? - spytała swoim anielskim głosem.

- Jak zawsze.

- Może przygotuję ci kąpiel dla odprężenia? Albo zechcesz się czegoś napić?

Chciała już wstać, ale zatrzymał ją.

- Nie... Zostań przy mnie.
Posłusznie posłuchała narzeczonego.

- Ja... mam dość tej pracy. Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć, jak rozdzielają matkę z dzieckiem i każde z nich nie skończyło dobrze. Gdybyś tylko widziała ich dom. To niesamowite, jak samotna kobieta potrafi zadbać o wszystko, gdy ma na głowie jeszcze więcej. Nie była to posiadłość, a skromny, lecz zadbany dom. I wiesz co? Zabrali je, ot tak. Matce poderżnięto gardło, dziecko wyrzucono na bagniska. Ich miejsce zajęła urocza wampirzyca. Widziałem, jak wyrzuca do śmieci zabawki. - Zamknął oczy. Wydawało mu się, że stoi w środku tych wydarzeń. - Zawsze siedziałem sobie w cieplutkim biurze, czytając miejską gazetę. Wreszcie widziałem, jakiej okrutnej zbrodni się dopuszczam.

Nie odpowiadała. Siedziała cicho jak mysz pod miotłą. On także skorzystał z tej usługi i dzięki temu mogli wkrótce wziąć ślub.

- Jutro tam pójdę i powiem mu, co o tym myślę.

- Jesteś pewien?

Wziął ją pod brodę i ucałował w usta.

- Niemniej niż twojej miłości do mnie, Fiono.



- Wracając - odchrząknął uroczyście - chciałbym, abyś zajął się tym biznesem. Ja stałem się starym wyjadaczem i się przepalam. Ty jesteś świeższy, bardziej ambitny...

- Nie - powiedział stanowczo.

Mathias otworzył szerzej oczy ze zdumienia.

- Właśnie po to tu przyszedłem. Chcę z tym skończyć raz na zawsze. Chcę skończyć z tobą.

Blondyn zaśmiał się szyderczo i pełen rozbawienia spojrzał na Josepha.

- Nie możesz.

Joseph wstał i ścisnął palce w pięści.

- Podpisałeś umowę. Ja wywiązałem się ze swojej części. Dałem ci drugie życie. Teraz twoja kolej. - Poklepał go po ramieniu.




Stało się. Mathias pognał tam, gdzie mógł rozpocząć nowe życie. Wszelkie bogactwa zostawił w Roaring Heights. To, co było jego, stało się własnością Waltera Marshalla. Nienawidził tej pracy jeszcze bardziej niż przedtem. Jednakowoż spędzał tam największą część swojego czasu. Wczuł się w ten zawód. Stawał się jakby bezlitosny. Uwielbiał stawać przed wielkim oknem i podziwiać panoramę miasta. Myślał wtedy, ile zmarnowanych żyć zdołał uratować. Nie miał czasu na zorganizowanie choćby skromnego ślubu. Fiona wieczory spędzała całkowicie sama. Doskwierała jej samotność. Nie pracowała. Joseph twierdził, że ona nie zasługuje na brudzenie rąk. Mieli wystarczająco dużo pieniędzy. On zaś wracał tuż przed wschodem słońca. Najczęściej po prostu spała, ale nie raz słyszała jak wchodzi do domu i zamiast pocałować ją w czoło, kierował się od razu do piwnicy, w której spędzał dnie. Fiona się starzała. Jako trzydziestopięcioletnia kobieta, myślała już o rodzinie. Po dziesięciu cudownych latach spędzonych przy boku wampira, instynkty zaczęły krzyczeć. Wrzeszczały następne cztery. Nie mogli mieć własnego dziecka, gdyż było to niezgodne z prawami natury. Dlatego byłaby w stanie zgodzić się na adopcję. Tylko, że Joseph wciąż był gibki, bo młody. Ona zaś zdążyła się pogodzić ze zmarszczkami mimicznymi. Bała się, że nie zechce starej kobiety oraz nie wierzyła w zapewnienia, że będzie inaczej. Stan ten utrzymywał się od kilku lat. Tkwiła w miejscu. Bała się, że już do końca pozostanie narzeczoną pana Marshalla. Porzuciła dla niego wszystko. Zrezygnowała z dawnego trybu życia, zerwała kontakt z rodziną i przyjaciółmi. Jej życie było jedną wielką farsą.


Tej nocy Jude zawiozła go do domu. Wśród tego brudu, ona jako jedyna pozostała czysta. Bernadett zwinęła się niedługo po wyjeździe Mathiasa. Powróciła na stare śmieci - żyła na ulicy. Tak naprawdę, to właśnie tam było jej miejsce. Z kobiety upadłej nie stanie się godna naśladowania dama.
Jude szybko odjechała. Za godzinę słońce miało zastąpić księżyc. Joseph wszedł do ciemnego domu. Nie zdziwił go ten widok, w końcu od kilku dobrych lat pustka witała go dzień w dzień. Zszedł po stromych schodkach w dół. Ułożył się na łóżku polowym i zapomniał o całym bożym świecie. Nazajutrz wstał i udał się do mieszkalnej części domu. Tego razu miał wyjątkowo ochotę skonsumować trochę związku z ukochaną. Przeszukał cały parter i nic. Zdenerwował się. Wreszcie otworzył komodę. Niegdyś wypełniona jej satynową bielizną, dziś zastał ją pustą. To samo z toaletką, na której trzymała swoje kosmetyki. Doszedł do wniosku, że została porwana. Zauważył jednak list pozostawiony na stole, którego jakimś cudem wcześniej nie zauważył. Poczuł w sercu ból. Złapał się za klatkę piersiową i upadł. Stracił wszystko co miał. Jego kobieta opuściła go bez słowa, zostawiając liścik. Nie ujęła w nim chociaż miłości do niego. Napisała jedynie, że życzy mu sukcesów w życiu zawodowym, ponieważ w miłosnym mu się nie powiodło. Dodała jeszcze, iż zbyt wiele życia straciła i nie chce go już nigdy spotkać. W śmietniku przed domem znalazł ich wspólne zdjęcia czy listy, które do niej niegdyś pisał. Łudził się, że wzięła ze sobą chociaż pierścionek zaręczynowy, lecz mylił się. Innego dnia znalazł go w kieszeni swojego płaszcza. Od tamtej chwili doznał przemiany.

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps2fe4fa5f.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps54335419.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pseddfd8b5.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psadcb3d36.jpg



Pewnej jesiennej środy, tak jak zwykle udał się do budynku firmy. Rutynowo przywitała go oczarowana nim recepcjonistka. Po kwadransie nakazał jej przyjść do swego biura i dać jej coś, o czym skrycie fantazjowała za każdym razem widząc szefa. Była zbyt głupia, by dopatrzeć się w tej odmianie podstępu. Jej wizja spełniła się, choć nie do końca tak jakby tego chciała. Było to typowe zwierzęce zaspokojenie swych potrzeb. W tym czasie została kilkukrotnie ugryziona, podrapana, lecz wciąż spełniona. Po wszystkim podszedł do niej i skręcił kark. Po prostu, ot tak. Zamordował Jude, wyrywając jej serce z piersi. Nie zdążyła nawet poprosić go o życie. Paula (woźnego) zabił za pomocą kija od miotły. Jennę, jego księgową, potraktował sprzętem biurowym. Ich zniknięcie załatwił zgodnie z wizją firmy. Inne wampiry przyjęły ich tożsamość.
Wykorzystał urok na miejscowych policjantach. Detektywi jakoś szczególnie nie przejęli się tą sprawą. Stwierdzili, że podejrzani ludzie zasłużyli na taki los.
Zaraz po tych wydarzeniach firmę zamknięto. Z pewnością gdyby wytrzymali do końca drugiej wojny światowej, akcje wzrosłyby w niewyobrażalnie szybki sposób. Wszyscy naziści i pozostali niemniej okrutni od wampirów, chętnie wyczyściliby swoje konto. Joseph patrzył, jak pustoszały piętra należące do jego firmy. Oglądał moment, gdy przez szklane drzwi wieżowca wynoszono wszystko, co dotychczas stanowiło bardzo ważny element jego egzystencji.



* * *


W kolorowych latach sześćdziesiątych nielegalnie podróżował po całym kraju, zaliczając przy tym najsławniejsze atrakcje oraz panie, które go po nich oprowadzały. Ale w końcu stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewał. Podróżował z reguły pieszo. Czasem napotykał z lesie zabawiające się dzieci-kwiaty. Tereny, po których się przechadzał, były raczej usytuowane daleko od cywilizacji. Zdarzało się, że pił krew prosto z łosia czy innego mieszkańca lasu. Kilka razy przyszło mu się spędzić dzień w głębokich, zimnych i mokrych jaskiniach. Tak też było i tym razem. Ułożył się na mokrej ściółce. Usłyszał gdzieś niedaleko śmiech. Wychylił się i ujrzał dwójkę ludzi tańczących w świetle księżyca. Kobieta była Virgą, czyli istotą, o której tak wiele się naczytał, zaś mężczyzna wampirem. Wydawało mu się to nieprawdopodobne. Wreszcie zobaczył znamię przy oku. Koła się zazębiły. Stanął przed nimi, przez co młoda dziewczyna machinalnie przytuliła się do ukochanego. Tamten, gdy zdał sobie sprawę kogo widzi, zaśmiał się głośno.

- No, kogo my tu mamy! Joe, druhu! Ty żyjesz? Ha! Odette, to mój stary przyjaciel, nie masz się czego obawiać!

Joseph doskonale wiedział, że pod tym brodatym uśmiechem kryje się prawdziwy bezlitosny potwór.

- Poszedłem w twoje ślady. Firma od lat nie istnieje.

- Jaka firma? - odezwała się wreszcie dziewczyna. Joseph od razu zwrócił uwagę na jej piękne, soczyste usta, zielone oczy i złote włosy. Była zupełnym przeciwieństwem Fiony. Nie chodziło tu tylko o wygląd zewnętrzny, ale i o osobistą aurę. Fiona była kobietą dojrzałą, zdającą sobie sprawę ze swoich decyzji. Delikatność jej mogła zostać porównana do płatków róży. Odette posiadała także niewinność. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ta dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z wielu rzeczy. Jej młody wiek, bo niedawno osiągnęła pełnoletniość, był tego przyczyną.

- Mała firemka handlem nieruchomości w Roaring Heigts. Nie uwierzysz, ale za sprawą tego człowieka odnalazłem nowe życie, odnalazłem ciebie...

Joseph przykleił na usta sztuczny uśmiech i wykonał gest, jakby zdejmował niewidzialny kapelusz. Odette spojrzała na niego z dziecinną radością, a następnie Mathias wpił się w jej usta, łapiąc za pośladki. Ten widok wydawał się bardziej nieprawdopodobny od kłamstwa blondyna. Od razu czar prysł. Jej skrzydła wyłuskano z piór, a blask zgasł.
Porozmawiali jeszcze chwilę i para odeszła w którąś ze stron.




Joseph nie mógł tego tak zostawić. W tej dziewczynie pozostała odrobina niewinności. Mathias zniszczyłby ją, a potem uciekł. Zupełnie jak w przypadku jego samego. Dlatego jeszcze tej samej nocy pomaszerował do Edentown. Napadł na jedną z dziewczyn i przycisnął do muru. Nakazał zaprowadzić się do domu Odette. Wkradł się i odrzucił go zapach unoszący się w budynku. Był wypełniony pożądaniem, krwią i ziołami. Udał się do jej sypialni. Otworzył komodę i doznał deja vu. Przypomniała mu się scena sprzed trzydziestu lat, więc zakręciło mu się w głowie. Zauważył wcześniej na jej ciele ugryzienia. W dłoni trzymała błękitną apaszkę, by zakryć dowody zbrodni. Wziął całą zawartość szuflady i rozerwał na strzępy kolorowe tkaniny. Mogłoby się wydawać, że był szalony. Może i miał w sobie coś z szaleńca, ale honorowego.

- Wampir! Wampir! W mieście grasuje potwór! - zza okna dochodził krzyk. Wyjrzał na zewnątrz i zauważył, że naczelnym krzykaczem jest dziewczyna, od której wyciągnął cenne informacje. Zaklął pod nosem i pędem udał się w gąszcz.



- Odette! - Na dole czekała spanikowana Carissa.

- Moment! - odkrzyknęła dziewczyna.

Jedną ręką trzymała się za szyję w miejscu ugryzienia, zaś drugą nerwowo szukała czegoś, czym mogła zakryć ranę. W pewnym momencie Carissa nie wytrzymała z racji, że do osób spokojnych nie należała. Weszła do pokoju, w którym znajdowała się jej koleżanka. Widząc ją przekopującą stertę skrawków, uniosła jedną brew i zapytała:

- Co ty wyrabiasz?

- Gdy przyszłam zastałam to w takim stanie. Ktoś wkradł się do mojego domu!

Wystrojona panienka uklękła przy niej i złapała dłoń zanurzoną w dawnych apaszkach oraz bluzkach z kołnierzykiem.

- Uspokój się. Odette, Marlon albo któryś z nich przyjdzie i nam pomoże. Zawsze możemy poradzić sobie w inny sposób.

Odette zrobiła oczy jak spodki. Gdy Carissa rozkazała jej przestać się trzymać za szyję, a ta sprzeciwiła się, zaczęła podejrzewać najgorsze. W końcu chwyciła ją i pociągnęła ku siebie. Zobaczywszy dwie kropki z zaschniętą krwią wokół, zakryła usta dłonią i cofnęła się aż pod ścianę.

- To nie jest świeża rana, Odette.

Dziewczyna wstała i wyciągnęła ręce, próbują uspokoić przyjaciółkę. Niestety, wykonując ten ruch, podwinęła jej się sukienka i kolejna blizna, tym razem nad kolanem, ujrzała światło dzienne. Dla Clarissy wszystko stało się jasne. Ktoś, kto był jej względnie bliski, utrzymywał zażyłe kontakty z krwiopijcą. Jej wzrok stał się jakby wyprany z uczuć.

- Tutaj! - krzyknęła. - Ona, Odette Bertrand, sprowadziła wampira! Jest z wampirem!

Wystarczył moment, by ludność zebrała pod jej domem. Miejscowi policjanci wbiegli na górę, ale kulturalnie wyprowadzili ją z budynku.




- Co ja teraz zrobię? - spytała dziewczyna, wpatrując się w strużki wody spływające pod wpływem szybkości jazdy.

- Zawiozę cię tam, gdzie twoje miejsce. - Pozwolił sobie zerknąć na jej mokry od płaczu policzek. - Moonlight Falls. Tam jest twój rodzinny dom, prawda?

Pociągnęła głośno nosem.

- Skąd o tym wiesz? - spytała nieśmiało, lecz nie dostając szybkiej odpowiedzi, zmieniła nieco tor rozmowy. - Gdy matka zauważyła, że coś jest ze mną nie tak, zawiozła mnie do Edentown. Ułożyłam tam sobie życie. Nawet nie mogłam przez te lata nawiązać kontaktu z rodzicami.

- Nie mieszkają już tam. Sprzedali dom, jakby dokądś chcieli uciec. Ale nie zaprzątaj sobie tym twojej małej główki. Dom wkrótce zacznie niszczeć, bezdomni tam się wpakują, więc zadbaj o tę chałupę, bo warta jest zachodu. Tak przy okazji, to dosyć prędko musiałaś przeżyć przemianę, nieprawdaż?

- Nie jestem aniołkiem. Robiłam w życiu gorsze rzeczy, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić.

W tej właśnie chwili poczuł, jakby dźgnęła go ostrym narzędziem prosto w serce. W życiu zawiódł się na tak wielu osobach, a zdradziła go jakby jego jedyna nadzieja. Po chwili w jego dłoni znalazł się złoty pierścionek, który wcześniej zdobił delikatne, aksamitne dłonie Odette.

- Masz - prychnęła. - Nie mam zamiaru już nosić krowiego oznakowania klanu Virg.



Już na początku dwudziestego pierwszego wieku, bo w roku, w którym doszło do zamachu na World Trade Center, przyjechał do Moonlight Falls z małą wizyta. Do tej pory prowadził bezsensowne życie oszusta i drobnego złodziejaszka. Był pod wrażeniem wyglądu domu. Mocno żółty kolor ścian idealnie wtapiał się w tuziny barwnych kwiatów zasadzonych przed budynkiem. Ale z posiadłości wybiegła mała dziewczynka. Nieco zaspana dreptała po ogrodzie, by ustawić się w odpowiednim miejscu. Wstała tak wcześnie, bo swoim różowym aparatem analogowym pragnęła uchwycić wschód słońca. W pewnym momencie upadł jej. Joseph podniósł go i podał podejrzliwej dziewczynce.

- Kto ty? - spytała marszcząc swój malutki nosek.

- Kolegą Odette.

- Babcia jest chyba za stara jak dla pana - odparła z wyższością w głosiku.


Stwierdził, że musiała sobie poradzić w życiu, skoro udało jej się utworzyć rozgałęzione drzewo genealogiczne.

- Jak masz na imię, dziewczynko?

- Mama mówiła, żebym nie rozmawiała z obcymi... - zacięła się na chwilę. - Faye Morgan.

Joseph uścisnął jej puchata dłoń. Zdał sobie sprawę, że skóra powoli zaczyna go piec. Pozostało mu tylko kilkadziesiąt sekund, by móc się ukryć przed słońcem.

- Dobrze, Faye. Mam coś dla twojej babci i byłbym bardzo wdzięczny, jeślibyś to jej przekazała.

Zaciekawiona spojrzała na dłoń schowaną w kieszeni. Zaraz potem wyjął z niej pozłacany pierścionek z kamieniem w kolorze mleka, od którego promienie słońca odbiły się, ukazując oczom całą paletę barw. Dziewczynka schowała do bluzeczki pierścionek i szeroko uśmiechnęła sie, odsłaniając dwa brakujące mleczne zęby. Odszedł po tym, a gdy zniknął z pola jej widzenia, w nadnaturalnym tempie schował się w jakiejś zabitej dechami dziurze.

Dziewczynka z wrażenia zapomniała o zrobieniu zdjęcia. Pobiegła na górę i schowała skarb w drewnianym kuferku na biżuterie. Kilka lat później, gdy jej palce stały się wystarczająco grube, nosiła go dumnie myśląc, że jest to pamiątka rodzinna. Zapamiętała ten moment nieco inaczej, a postać Josepha znikła z najgłębszych obszarów jej pamięci.


mystically_mad 23.02.2014 07:13

Odp: Moonlight Falls
 
myrtku, naprawdę masz talent. jestem pod wrażeniem, bardzo mi się podoba Twoje FS. Czekam na więcej <3

Diana 23.02.2014 17:49

Odp: Moonlight Falls
 
O, Roaring Heights! :D Bardzo lubię grać w tym mieście, ma klimat. Fajnie, że umieściłaś je w swoim FS. :)
Odette jako młoda dziewczyna wygląda zupełnie jak Faye! Na początku nawet myślałam, że to ona. :P Z resztą Fiona też mi przypomina Faye... :D
Odcinek jak zwykle super. Zdjęcia są perfekcyjne. <3 Tylko szkoda, że nie wiem, co dalej się działo w teraźniejszości, a to mnie najbardziej ciekawi. ;D

Skylinn 23.02.2014 18:26

Odp: Moonlight Falls
 
Jezu, ale się dzieje, skąd ty bierzesz na to wszystko pomysły? :D Ciekawy powrót w przeszłość, nie powiem...
Zdjęcia są bardzo ładne, zazdroszczę umiejętności robienia ich:D
Życzę dalszej weny w robieniu historii i czekam na więcej:)

Stephenowa 23.02.2014 19:12

Odp: Moonlight Falls
 
Uuf, nadrobiłam ostatnie dwa odcinki! Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam. ;)
Przede wszystkim cieszę się, że pokazałaś nam trochę z poprzedniego życia Josepha i okoliczności, w jakich poznał Faye. :D
Że też on kiedyś naprawdę miał uczucia, hoho...

Ciekawa też jestem co wyniknie z tej wymiany krwią, w końcu zawsze ta więź, która się wtedy rodzi, prowadzi do bardzo ciekawych ( :rolleyes: ) powikłań...
No i dla zasady powiem, że mam nadzieję, iż Damien jest cały i zdrów! Nawet trochę go lubię. :D

Pisz więcej, bo dobrze Ci idzie, i, jeżeli to nie problem, informuj mnie o nowych odcinkach. :*

anie_1981 23.02.2014 21:18

Odp: Moonlight Falls
 
No nieźle... Jakimś cudem, choć jestem na tym forum niemal codziennie, przegapiłam poprzedni odcinek, a działo, się, działo. Nadal nie do końca pojmuję czym są te Virgii, ale to już mniejsza. Kroi się niezły trójkącik.. :P No mam nadzieję, że nie uśmierciłaś futrzaka, lubiłam go! Może powinnam napisać "lubię go", zamiast "lubiłam"? Futrzak pewnie parę kul otrzymał. Szkoda, że Faye będzie wampirką, bo właściwie to nie lubię wampirów, to jak dla mnie najgorsza postać nadnaturalna, mam wrodzony wstręt do krwiopijców. Jednak historia podoba mi się bardzo, te zwroty akcji, no powiem szczerze, naprawdę dobrze piszesz. Oczywiście wkradły się literówki, ale wiem coś o tym, sama to 10 x czytam tekst zanim coś wstawię, a i tak zrobię jakąś literówkę... A co do postaci nadnaturalnych, to bardzo się wahałam czy kupić Nie z tego świata, ale sama mam zapis z chochlikami i szczerze, to różnice pomiędzy rozgrywką Simami, a mutantami, są naprawdę kosmetyczne...

Izzie 24.02.2014 19:54

Odp: Moonlight Falls
 
Parę razy, przeglądając nowe posty rzucił mi się w oczy ten temat, ale jakoś nie mogłam się zabrać za czytanie. W końcu wczoraj poświęciłam wieczór na zapoznanie się z pierwszym sezonem i przyznam, że mnie niesamowicie wciągnął, więc dzisiaj zabrałam się za drugi i doczytałam wszystko. :)

Z takich błędów i błędzików, które znalazłam w najnowszym odcinku (wrzucam w spoiler, żeby niepotrzebnie tego posta nie rozciągać):
Spoiler: pokaż

Cytat:

Z co drugiego lokalu rozbrzmiewał Jazz
Niepotrzebnie jazz jest napisany wielką literą, to przecież tylko gatunek muzyczny.
Cytat:

Lata dwudzieste dwudziestego wieku, były tym czymś dla tego miasta
Zbędny przecinek.
Cytat:

Ludzie pytali się: "Co się stało z magią Roaring Heights".
Brakuje pytajnika przed drugim cudzysłowem, tzn. "Co się stało z magią Roaring Heights?".
Cytat:

Brunet usłyszawszy to
Brunet, usłyszawszy to
Cytat:

- Co widzisz dobrego w porywaniu ludzi, okradanie ich z dobytku oraz własnej tożsamości i darowanie tego wampirom?
Zgubiłaś się tu trochę w odmianie końcówek, powinno być: Co widzisz dobrego w porywaniu ludzi, okradaniu ich z dobytku oraz własnej tożsamości i darowaniu tego wampirom?
Cytat:

Objął ją po czym oparł czoło o jej pierś.
Objął ją, po czym oparł czoło o jej pierś.
Cytat:

rozdzielają matkę z dzieckiem i każde z nich nie skończyło dobrze.
"żadne z nich nie skończyło dobrze"; "każde" raczej używa się w zdaniach twierdzących, tutaj to nienaturalnie brzmi
Cytat:

Ja stałem się starym wyjadaczem i się przepalam.
Wypalam, "przepalić się" odnosi się do zniszczenia na skutek np. ognia, w tym kontekście nie pasuje.
Cytat:

Z kobiety upadłej nie stanie się godna naśladowania dama.
Są dwie opcje: "Z kobiety upadłej nie stanie się godną naśladowania damą." lub "Z kobiety upadłej nie powstanie godna naśladowania dama.", w każdym razie aktualnie zdanie jest niegramatyczne.
Cytat:

Zauważył jednak list pozostawiony na stole, którego jakimś cudem wcześniej nie zauważył.
Może "wcześniej nie dostrzegł", żeby uniknąć powtórzenia jednym zdaniu?
Cytat:

Stracił wszystko co miał.
Stracił wszystko, co miał.
Cytat:

Jej wizja spełniła się, choć nie do końca tak jakby tego chciała.
Jej wizja spełniła się, choć nie do końca tak, jakby tego chciała.
Cytat:

Czasem napotykał z lesie zabawiające się dzieci-kwiaty.
w lesie
Cytat:

Kilka razy przyszło mu się spędzić dzień w głębokich, zimnych i mokrych jaskiniach.
To "się" niepotrzebnie się wkradło w zdanie.
Cytat:

Jej młody wiek, bo niedawno osiągnęła pełnoletniość,
pełnoletność
Cytat:

- Mała firemka handlem nieruchomości w Roaring Heigts.
Roaring Heights
Cytat:

- Wampir! Wampir! W mieście grasuje potwór! - zza okna dochodził krzyk.
- Wampir! Wampir! W mieście grasuje potwór! - Zza okna dochodził krzyk.
Cytat:

- Gdy przyszłam zastałam to w takim stanie.
- Gdy przyszłam, zastałam to w takim stanie.
Cytat:

Dziewczyna wstała i wyciągnęła ręce, próbują uspokoić przyjaciółkę.
próbując
Cytat:

Gdy Carissa rozkazała jej przestać (...). (...) Dla Clarissy wszystko stało się jasne.
Ostatecznie to jest Clarissa czy Carissa? Bo raz piszesz tak, raz tak. ;)
Cytat:

Wystarczył moment, by ludność zebrała pod jej domem.
zebrała się pod jej domem
Cytat:

przyjechał do Moonlight Falls z małą wizyta
małą wizytą
Cytat:

- Kto ty? - spytała marszcząc swój malutki nosek.

- Kolegą Odette.
W tej formie odpowiedź powinna brzmieć: "Kolega Odette." Lub: "- Kim jesteś? | - Kolegą Odette."
Cytat:

Joseph uścisnął jej puchata dłoń.
O ile nie miała ręki włochatej jak królik, powinno być "pulchną dłoń". ;)
Cytat:

kuferku na biżuterie
biżuterię
Cytat:

(...) gdy jej palce stały się wystarczająco grube, nosiła go dumnie myśląc
nosiła go dumnie, myśląc

Ogólnie, mam nadzieję, że nie będziesz mi miała za złe takiego wytykania każdego przecinka czy wyrazu, ze mnie po prostu jest takie okropne grammar nazi, że automatycznie szukam błędów, czytając jakiś tekst. http://www.freesmileys.org/smileys/s...ashamed005.gif Tym niemniej naprawdę muszę Cię pochwalić, bo pod względem technicznym widzę ogromną poprawę porównując odcinki z sezonu I i te aktualne - wcześniej bardzo często z tego, co zauważyłam gubiłaś przecinki przed imiesłowami lub w ogóle stawiałaś je trochę losowo, czasem gubiłaś w zdaniu podmiot albo błędnie zapisywałaś dialogi (ale to ostatnie to na pewno zwykłe przeoczenia, bo ogólnie widzę, że znasz wszystkie te zasady - bardzo sobie to cenię, bo wielu ludzi ich nie ogarnia i dialogi zapisuje jak im się podoba :like:). No, to teraz [grammar nazi mode: off] i się odniosę do samej treści. :D
A naprawdę jestem pod wrażeniem! Bardzo podoba mi się sam pomysł na akcję, potrafisz wciągnąć czytelnika, nie mogłam wczoraj iść spać zanim nie skończyłam czytać ostatniego odcinka sezonu pierwszego. :P Podoba mi się też, że wymyśliłaś walkę wilkołaki vs. zombie, a nie vs. wampiry, uniknęłaś tym samym przetartego schematu. Poza tym zdjęcia robisz przecudowne, moim faworytem nadal pozostaje ten portret z makijażem à la danse macabre. Poza tym sami Simowie i przede wszystkim scenografie na zdjęciach - cuuudo. :wub: Strasznie klimatyczne, prawie jakbyś wzięła kadry jakiegoś filmu i sprowadziła je do świata Simsów. Co do najnowszego odcinka, bardzo mi się pomysł z taką retrospekcją spodobał, bo postać Josepha polubiłam chyba najbardziej, dlatego miło było dowiedzieć się czegoś o jego przeszłości. :) Ciekawa jestem jak ostatecznie rozwiąże się też kwestia z babcią Faye, bo jakoś nie mogę zrozumieć, że sobie ot tak zwiała zostawiając wnuczkę na pastwę morderców, wydawała mi się raczej odważną kobietą niezdolną do takich czynów, a przynajmniej nie w tym wieku i z takim bagażem życiowym.
Ogólnie dołączam do grona fanów Moonlight Falls, czekam z niecierpliwością na nowy odcinek. :)

Kłębuszek 27.02.2014 21:52

Odp: Moonlight Falls
 
Czytałam to FS cały czas z otwartymi ustami, bo w kółko coś mnie zaskakiwało. No i jestem pod wrażeniem Twojego talentu i Twoich niekończących się pomysłów! :) Faye nie da się nie lubić, jest po prostu zbyt cudowna! Achh, zapomniałabym o świetnych zdjęciach. :D
A co do Panów, to oczywiście Damien jest na pierwszym miejscu. Joseph.. No cóż, nigdy nie lubiłam wampirów. Taki wilkołak to milusi, mięciutki i w ogóle myry myry, a wampiry zawsze kojarzyły mi się z zimnym, spleśniałym serem (nie mam pojęcia dlaczego xD) Ale oczywiście Joseph też ma swój niepowtarzalny urok.

Myrtek 28.02.2014 18:15

Odp: Moonlight Falls
 
Dziękuję Wam za komentarze! Cieszę się, że odcinek wzbudził takie zainteresowanie, w końcu pracowałam nad nim tyle czasu, ale jak zauważyła Izzie, to nawet podczas setnego z rzędu przemaglowania tekstu można porobić błędziki. :)

Btw.
Izzie! Czekałam na takiego czepialskiego komentatora jak Ty! Przy okazji wkrótce mam nadzieję, że poprawię tekst. ;)
A tutaj mała zapowiedź kolejnego odcinka. Przecież nie mogę pozwolić Wam ochłonąć i czekam jeszcze na komentarze od pewnych osób! ^^




Wkrótce kolejny odcinek


_____________________________

MOTYW MUZYCZNY

Izzie 02.03.2014 20:15

Odp: Moonlight Falls
 
Ojej, bardzo się cieszę, że ta moja czepialska natura się jednak na coś przydała i że nie masz mi tego za złe. :)
Faye cudnie wygląda w tym kapeluszu, a tytuł odcinka zwiastuje, że najwyraźniej będzie się działo, i to chyba nie najlepiej. Nie mogę się doczekać!

Zielona Herbata 03.03.2014 05:55

Odp: Moonlight Falls
 
Jedno, wielkie WOW. Przeróbka zdjęć fantastyczna, a tekst przyjemnie mi się czytało. Fajnie, że ktoś użył Roaring Heights, ponieważ jest to moje ulubione miasto w simsach (którego nie mam, ale ciiicho) Faye jako mała dziewczynka wygląda przeuroczo, taka słodka pyzia < 3 A zdjęcie zapowiadające następny odcinek jest nieziemskie, Faye po prostu jest modelką idealną. ; )

Libby 05.03.2014 22:53

Odp: Moonlight Falls
 
No i się w końcu doczekałaś :P. Jak obiecałam, tak i jestem :D. Miałam do nadrobienia AŻ 4 odcinki... Jak ja mogłam do tego dopuścić?! Żebym tylko teraz o niczym nie zapomniała w poście...
No to po kolei...
Trochę Ci się wkradło błędów do tych odcinków... ale, że lubię Twój styl, to dało się to jakoś przeżyć ;). Narracja trzecioosobowa była dobrym posunięciem ;). Jednak parę razy zdarzyło Ci się powrócić do pierwszoosobowej. Musisz tego pilnować :P.
Zdjęcia jak zawsze rewelacyjne. Nie przepadam jakoś szczególnie za trójką, ale Twoje zdjęcia bardzo lubię :P.
No i coś, co lubię najbardziej: fabuła :D.
Trochę mi się akcja teraz kojarzy z True Blood. To przez te wróżki i virgi, choć nie mówię, że to źle ;).
Zastanawia mnie, że Mathias niby teraz taki macho, groźny typ itd., a przecież był wcześniej tchórzem, zostawiając Odette na pastwę losu. Ciekawe, co się wydarzyło, że tak mu się udało wspiąć na szczyt...
Joseph... żartowniś generalnie :D. Z początku za nim chyba nie przepadałam (poza tym nie lubię, jak ktoś się wtrynia w związki :P), ale przez te 4 odcinki zdążyłam go naprawdę polubić. Po części za charakterek i poczucie humoru, a po części za to jego drugie oblicze, które ostatnio pokazał. Fajnie, że uchyliłaś rąbka tajemnicy co do jego przeszłości. Szkoda, że z Fioną mu się nie ułożyło :P.
Generalnie Joseph jest ciekawą postacią. Wcześniej mogło się wydawać, że zależy mu na Faye tylko dlatego, że jest mu do czegoś potrzebna, a tu proszę... Pijawka ma jednak serce (tzn. o ile pijawki mają serca. Niby mają, teoretycznie :P). Miło z jego strony, że nie pozwolił jej umrzeć :P. Faye wampirzycą... Ciekawe co z tego wyniknie, choć chyba wolałam ją jako człowieka/virgę. Pożyjemy, zobaczymy... Rozumiem, że stając się pijawką, straciła magiczne moce?
A babuleńka przeholowała - jest gorszym tchórzem od Mathiasa, że tak zostawiła własną wnuczkę. W sumie ciekawe gdzie się podziewa.
No i czekam na info co z Damienem. Jestem strasznie ciekawa, jak zareaguje, gdy dowie się, że Joe przemienił jego lubą. No cóż, skakać z radości to on nie będzie... :P Mam nadzieję, że w związku im to za bardzo nie namiesza. Rzadko zdarzają się pary wampirzo - wilkołacze ;). O ile w ogóle... :P
Zastanawia mnie, czy Odette z przeszłości to ta sama simka co teraz, tylko odmłodzona :P.

PS. Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam...
PS 2. Przeżyłaś? Chyba się trochę rozpisałam... ;) Chyba wracam do formy :D.

eyvee 06.03.2014 07:26

Odp: Moonlight Falls
 
Wooooow! Wkoncu udalo mi sie przeczytac:) Fajnie, ze Roaring Height wybralas, bardzo lubie te miasto, chociaz tam nie mieszkam simami;p
Opowiadanie boskie, ale ty juz o tym daaaaawno wiesz <3
Wkoncu Faye sie pojawila, tesknilam za nia. Widze, ze wampir tez nie omieszkal sie pojawic :D Kiedys to byl chyba wilkolak...?
Wampiry, wampiry, wszedzie wampy hihihi, tez za moimi Draculami tesknie, ale jakos wrocic do nich nie moge.
Mam nadzieje, ze beda kolejne odcinki <3 <3 <3
Pozdro!

anie_1981 23.03.2014 17:29

Odp: Moonlight Falls
 
Ja może się powtarzam, ale chcę następny odcinek! :P

Myrtek 21.04.2014 19:48

Odp: Moonlight Falls
 
Cieszę się ze sporego odzewu! :)
Przepraszam, że już długo mnie tu nie ma, nie wstawiam odcinków etc. ale nie mam czasu. Zbliżające się wielkimi krokami egzaminy pochłaniają mnie do reszty. Jednakże nie ma się o co martwić. Gdy tylko to wszystko się skończy, wstawię dawno już napisany odcinek. :)
Chciałabym Wam również złożyć spóźnione życzenia świąteczne. <3


Nie chciałabym Wam zdradzać zbyt wiele z fabuły... więc nic nie powiem. Zamieszczę za to małą reklamę nadchodzącego odcinka. Będziecie naprawdę baaardzo zaskoczeni, gwarantuję! ^^



Na jednym z kuchennych krzeseł spoczywała zupełnie nieznana jej kobieta...
Orzechowe włosy spływały po jej wyprostowanych plecach. Jedna z nóg rytmicznie podrygiwała w powietrzu.
[...]Jej wzrok zaś potrafił przebić się w głąb duszy.

Zielona Herbata 24.04.2014 08:04

Odp: Moonlight Falls
 
Hmmm... jestem ciekawa, co to za kobieta. Po opisie od razu pomyślałam o Alice, za którą strasznie tęsknię :( Powodzenia na egzaminach i czekam z niecierpliwością! :)

Julczi 25.04.2014 16:51

Odp: Moonlight Falls
 
Nareszcie postanowiłam skomentować :D
Moonlight Falls jest naprawdę niezwykłe; to cudowna opowieść, pisana ślicznym stylem, z ładnymi zdjęciami. Niczego za dużo, niczego za mało.
Jak dla mnie - fotostory idealne. Po przeczytaniu zmotywowałam się do napisania własnego, że być może też kiedyś będę tak świetnie pisała :)
Cudowne, cudowne, cudowne! <3

Myrtek 02.05.2014 17:25

Odp: Moonlight Falls
 



Gdy poczuła pod sobą miękki materac oraz zapach świeżo wypranej pościeli, nie potrafiła określić, czy to dzieje się naprawdę. Doskonale pamiętała ten chłód ciągnący od szorstkiego, klejącego się do krwawiących ran asfaltu. Niczym to nie przypominało miejsca, w którym właśnie się znajdowała. Otworzyła oczy. Nie poznała tego pomieszczenia od razu. W końcu udało jej się przywołać jego obraz sprzed zmian. Wcześniej zagrzybiała nora, teraz gustownie urządzona sypialnia. Spodziewała się stylu loftowego, zamiast uroczego gniazdka przeznaczonego dla dwojga. Chciała wstać, ale zorientowała się, że jest zupełnie naga. Zaczęła rodzić się w jej umyśle panika.



- Musiałem cię rozebrać, bo ubranie kleiło się do ran.
Bacznie przyglądała się swoim dłoniom. Podniosła się nieco, by opuszkami palców przeczesać promienie słońca przebijające się przez okno. Niczego nie odczuła, co naprawdę ją zaintrygowało.
- Nie jestem wampirem? Przecież umarłam. Tam, na drodze! - Zasapała zdezorientowana.
- Podałem ci swoją krew, a w zamian napiłem się "nieco" twojej. - Wzruszył ramionami.
- Dlatego chodzisz za dnia... - ożywiła się. Coraz bardziej przekonana była co do tego, że śni.
- Będę mógł się tym cieszyć jeszcze przez kilka dni. - Podał jej kubek gorącej herbaty. Była gorzka, ale doceniła ten miły gest. Kto normalny bo jakichś dwustu latach żywienia się krwią pamiętałby o takim szczególe jak posłodzenie herbaty?
- Wygrałeś, zobaczyłeś mnie nago - zażartowała, by rozluźnić panującą napiętą atmosferę.
Zaśmiał się cicho i uśmiechnął tak, że wyglądał niezwykle uroczo.
- Musiałem cię uratować. - Mówiąc to wstał, lecz gdy chciał już przejść przez drzwi, Faye zatrzymała go.

- Dziękuję... za uratowanie mi życia. Mam wobec ciebie dług wdzięczności - wydukała zakrywając ciało cienka kołdra.

- Nie ocaliłem cię.

- Jak to? - Zmrużyła podejrzliwie oczy.

- Sama to zrobiłaś, więc nie masz żadnego długu wobec mnie, jak i kogokolwiek innego. Nie mieszaj się w nie - powiedziawszy to, wyszedł na zewnątrz. Przez lata nie czuł na skórze przyjemnego ciepła, a ewentualne spalanie tkanki. Odnosił wrażenie, jakby ponownie stał się człowiekiem.



Wyskoczyła z łóżka, wyciągnęła z szafy jedną z koszul, po czym ją założyła. Sukienka, którą podarował jej Joseph, nie nadawała się do ponownego użycia. Chciała za wszelką cenę dowiedzieć się, co wampir miał na myśli. Przysiadła na fotelu w salonie, w którym rozmawiali po raz pierwszy. Na swoje nieszczęście wybrała koszulę zapinaną nie pod sama szyję, lecz nie chciała nadużywać jego gościnności. Siedziała z mocno złączonymi nogami, a jedną dłonią trzymała materiał tak, by nie świecić dekoltem. Powolnym krokiem wchodził z powrotem do budynku. Szczęście wypełniało go do granic możliwości. Kilka promieni naturalnego światła otworzyło jego umysł na te pozytywne wspomnienia z czasów, gdy był zaledwie młodym chłopcem, który mimo zaplanowanego z góry życia, wciąż marzył. Widząc przed sobą własną wersje nagiego instynktu, stanął jak wryty. Nie wiedzieć czemu, wydała mu się w tej chwili niezwykle pociągająca. Przestał panować w wiadomy dla mężczyzn sposób nie tylko nad ciałem, ale i umysłem. Wiedział, że tak to się skończy, gdy Faye uda się przeżyć. Nie chciał tego, lecz zarazem pragnął ze wszystkich sił. Przysiadł się tuż obok. Spojrzał na jej zgrabne, długie nogi...

- Joseph - zwróciła się do niego oficjalnie, czym sprowadziła go na ziemie. - Co miałeś na myśli mówiąc, ze zawdzięczam żywot samej sobie?

Pochylił się i próbował patrzeć w kierunku jej twarzy. Potrzebował chwili, by ująć to wszystko w logiczną całość.

- Gdy dałem ci moją krew, nie reagowałaś. Jedna kropla w twoim przełyku powinna coś zdziałać, a wlałem w ciebie chyba z pół litra. W pewnej chwili na twoich skroniach pojawiły się grube, fioletowe żyły i z każda chwilą ich zasięg rósł. Twoja twarz przybrała siną barwę. W końcu stało się. Twe serce zabiło, a ty zaczęłaś oddychać.

- Czyli twoja krew zadziałała.

- Nie, Faye. - złapał ja za rękę, a gdy to spostrzegł, od razu schował swoja dłoń za plecami. - Gdyby krew cię ożywiła, od razu stanęłabyś na nogi. Gdybyś była człowiekiem. Dlatego myślę, ze odkryliśmy twój talent.

Dziewczyna zrobiła pytającą minę. Najwyraźniej wciąż nie do końca zorientowana była po powstaniu z umarłych.

- Masz dar do decydowania o życiu i śmierci. Dlatego stanowisz od teraz cenny skarb dla wszelkich zapaleńców, a mówiąc to mam na myśli właśnie Mathiasa. Ten człowiek zrobi wszystko, by zdobyć to, czego chce.

Nie zdążyła nic odpowiedzieć, ponieważ do domu wszedł Damien w asyście Jady. Pomagała mu chodzić, bo w jego stanie był to nie lada wyczyn. Został kilkukrotnie postrzelony, ale z racji, ze jest wilkołakiem, proces gojenia zachodził nieco szybciej niż u zwykłych ludzi.

- O, 50 cent przylazł - burknął wampir.

Damienowi nie spodobał się widok tak ubranej Faye w towarzystwie niebezpiecznego wampira. Blondynka natychmiast zerwała się z miejsca i ucałowała lubego. Nie chciała sprawiać mu bólu, dlatego też była zmuszona ograniczyć czułości do minimum.

- Wszystko gra? - Spytał słabo.

- To chyba ja powinnam o to pytać. - Spojrzała na gruby bandaż tuż pod dość luźny t-shirtem.

- Najważniejsze, że ty jesteś cała.

Uniosła delikatnie kąciki ust. Zapewne komu innemu przypadłoby do gustu iście królewskie traktowanie, ale ją to wyraźnie peszyło.

Jada zaś zostawiła na komódce w korytarzu jakieś ubrania dla dziewczyny, po czym wyszła, pozostawiając trójkę stworów samych sobie.



Faye wpadła do domu i od razu udała się do salonu, by moc uporządkować sobie to wszystko w głowie. Podsumowując, w ciągu jednego wieczoru umarła i niedługo później znów chodziła po tym świecie.
Włączyła telewizor. Wiadomości żyły strzelaniną w szkole w Moonlight. Zginęło kilku uczniów, kilkunastu zaś pozostało rannych. Sepy z telewizji koczowały przed budynkiem szkoły, a także niedaleko ratusza. Nie złapano sprawców. Mówili i o dziewczynie zamordowanej przez Josepha. Z każdej strony otaczała ją śmierć. Ciągle umierał ktoś bliski. Nie mogła spokojnie spać w obawie, co następny dzień przyniesie. Każda zmiana kierunku wiania wiatru mogła wprowadzić do jej życia co innego. Znalazła się grupa, której zależało na jej głowie. Dwa stwory kręciły się nieustannie wokół niej, by pod żadnym warunkiem nie stanęła vis a vis z niebezpieczeństwem. I jak im to wychodziło? Co kilka tygodni doznawała obrażeń. Nie tylko fizycznych, ale i psychicznych. Do tego jeszcze ona sama nie była człowiekiem tylko Virgą, dodatkowo obdarzoną talentem na tyle wyjątkowym, ze za tego białego kruka inni byli w stanie zrobić wszystko. Utraciła najbliższych przyjaciół, nie miała juz rodziny. Do tego okazało się, że prawdopodobnie nigdy nie przyjdzie jej w spokoju zejść z tego świata. Właśnie... stała się nietykalna. Grała na kodach powodujących niekończące się życie. Zerwała się z miejsca. Weszła po schodach na pierwsze piętro, później zaś po drabinie na strych i w końcu usiadła na dachu. Przysiadła na chwilę na czubku budynku. Obróciła się w stronę zachodzącego słońca. Wpatrywała się z rdzawą barwę nieba, które z każdym mrugnięciem oka ciemniało. Powietrze było przytłaczająco "ciężkie". Z trudem wdychało się wilgoć, która aż prosiła się o przemianę w deszcz. Wstając, nieco się kołysała. Wzięła głęboki wdech. Przymknęła powieki, a następnie policzyła do trzech. W tej chwili nic nie wypełniało jej umysłu, co było wyjątkowym zjawiskiem od dawna. Wielokrotnie dopadała ją ostra migrena, zupełnie jakby jej mózg się przegrzewał. Drgnęła w miejscu i skoczyła prosto na obrośniętą trawą ziemie. Ostatnie, co zarejestrowała przed śmiercią, był chrust kręgosłupa, łamiącego się pod wpływem uderzenia o twarda powierzchnię.



Ból głowy minął dość szybko. Zanim odżyła, przez jej ciało przeszedł prąd, który wywołał drętwienie kończyn. A potem... odczucie, jakby przebudziła się po słodko przespanej nocy. Z trudem było jej wstać. Ledwo dała radę odkleić się od zakrwawionego podłoża. Poczłapała po wąż ogrodowy, odkręciła kurek i zmyła z trawnika ślady po eksperymencie samobójczym.



Wielka księga huknęła głośno, upadając na stół. Wazon z kwiatami zachwiał się, lecz na szczęście nie przewrócił, nie zalewając tym samym pożółkniętych stron zbioru wszelkich istot nadnaturalnych.

- Większość z nich wymarła, część nawet wyginęła przed naszą erą - wytłumaczył Joseph, kartkując szybko w poszukiwaniu rozdziału poświęconemu Virgom.

Wreszcie ich oczom ukazała się naszkicowana postać smukłej kobiety, przybranej w długą, lecz skromną suknię. Tuż nad jej głową widniała zapisana grubą, czarną kreską nazwa gatunku. Na następnych stronach opisany został każdy element tejże postaci - od sprecyzowanych cech poprzez mechanizm dziedziczności aż po poznane przez anonimowych autorów moce.

- Są odłamem wiedźm - powiedział, przejeżdżając koniuszkiem palca pod czytanym tekstem.

I była to prawda. Wiedźmy istniały od niepamiętnych czasów legendarnych. Zaś o Virgach wiadomo tylko tyle, że ich ród narodził się z dzieła przypadku - niepoprawnie rzuconego zaklęcia. Brzmi to zapewne nieprawdopodobnie, ale nie można liczyć na cokolwiek logicznego w świecie wypełnionym stworami rodem z mitów (które zresztą okazały się w dużej mierze jak najbardziej prawdziwe!). To właśnie stąd pojawił się wszechobecny kult dziewic - młodych dziewczyn o anielskiej aparycji. Któż mógł wiedzieć, czy któraś z pięknotek nie była obdarzona silną mocą? Uchroniło je to przed paleniem na stosie. Wiedźmy rzucały uroki za pomocą zapisanym w księgach czarów, Virgi posiadały cały dar w sobie, do tego każdy indywidualny. Osiemdziesiąt procent nadnaturalnych gatunków zdążyło wyginąć do czasów współczesnych. Te, które przeżyły i tak nie były liczną grupą osobników. Spośród nich wszystkich wyróżniały się wampiry - istoty nocy, których przekleństwo nie było dziedziczne. Przecież martwy nie byłby w stanie wydać na świat żyjącego, różowego cherubinka. Dar Virg ujawniał się w co drugim pokoleniu. W ten sposób nie było ich zbyt wiele. Miało to czynić je wyjątkowymi.

Joseph dotykał kosmyków złotych włosów. Nie kierował nad tym co robi. Miał szczęście, że ich posiadaczka niczego nie poczuła.

- Jak wiele z nich żyje? - Faye wreszcie zadała pytanie, które od pewnego czasu ją prześladowało.

- Pamiętasz, gdy Mathias wspomniał o Soirée?

Przytaknęła głową, gładząc miejsce, w które trafił pocisk.

- Nazwał je mekką dla nadnaturalnych i... tylko po części miał rację. W liczbie mieszkańców przeważają tam tak naprawdę zwykli śmiertelnicy, którzy zdążyli się przyzwyczaić do kilkudziesięciu stworów. Rzecz jasna każda istota o dobrych intencjach jest tam mile widziana z wyjątkiem wampirów. - Spojrzał na nią, upewniając się, że nadąża. - Przejdę może do sedna. Tuż po wydarzeniach w Edentown założono tam coś w rodzaju sabatu. Jest on również schronem dla takich jak ty.

- Nie potrzebuję schronu, mam was - powiedziała to tak czule, że Joseph poczuł dziwne migotanie w sercu.



- Jednak skoro nie jestem jedyna... Dlaczego Mathias chce właśnie MNIE?

Objął jej dłoń swoimi dwoma, po czym głęboko westchnął.

- Czy ty nie rozumiesz, że jesteś bramą graniczną życia i śmierci? - Poczuła chłód od jego skóry, ale nie cofnęła ręki. Nawet nie wykonała najmniejszego ruchu. - To właśnie TY możesz w ciągu jednej sekundy zabić lub... przywrócić do życia kogoś względnie nieżywego.

- "Względnie nieżywego?" - Schowała rękę pod stół.

- Mathias kocha władzę. Kręci go możliwość wielu żyć. Jest jednak typem, któremu wszystko nudzi się szybko jak małemu dziecku. Myślę, że chciałby na powrót być śmiertelny. Pytanie tylko, jak silna jest twoja moc?

Nie było to pytanie retoryczne, a wymagające reakcji. Faye nie znała na nie odpowiedzi, dlatego Joseph spróbował naprowadzić ją na właściwy tor.

- Zdążyłaś go już wykorzystać?

- Tak - odpowiedziała krótko, po czym rozwinęła myśl. - Skoczyłam z dachu.

Wampir odchrząknął głośno i podparł się ręką.

- Potrzebowałam całej nocy, by ożyć. Przez kilka godzin marynowałam się we własnej krwi.

- Nie jesteś wystarczająco silna, by ot tak targać się na swoje życie. Po którymś razie możesz się po prostu nie obudzić.



- Ale z ciebie słabeusz! No dalej, dalej! - krzyknął zasapany Damien.

Dziewczyna pochyliła się w przód, by złapać oddech. Wyciągnęła z plecaka wodę, aby zmoczyć wyschnięte gardło.

- Cholera, Damien, nie jestem żadną alpinistką!

Obrócił się w jej stronę i widząc opór, podbiegł do niej.

- Jeszcze trochę, dasz radę.

Początek tego lata nie był zbyt upalny, a wyjątkowo przyjemny. W górach jednak temperatura była znacząco niższa niż w mieście, mimo że to właśnie na wysokościach słońce bardziej prażyło. Faye pierwszy raz zapuściła się tak bardzo w głąb lasu. Jej rodzice preferowali raczej leniwe wakacje nad jeziorem czy morzem. Na górskie przechadzki wybierała się z dziadkiem, ewentualnie pod nadzorem babci. Z racji, że byli oni wiekowi, najczęściej wyruszali w celu zebrania grzybów. Dziadek zaś uczył wnuczkę odróżniania szaty roślinnej. Faye mina nieco zrzedła, widząc wartki strumyk, płynący na wskroś przez ich wyznaczoną trasę. Damien wskoczył na kamień częściowo zanurzony w wodzie, później na następny i następny, aż znalazł się na drugim brzegu. Z początku ten pomysł wydał jej się nieco wariacki, ale jak widać innej drogi nie było.


Słowiki wesoło świergotały na wysokich gałęziach drzew, zaś dzięcioły równomiernie stukały w pnie. Tuż przed nogami zakręcił się to zając to mały jeż. Gdzieś w oddali udało jej się zauważyć sarnę z młodym. Zapach drewna i kwitnących roślin wypełniał nozdrza. W powietrzu leniwie pałętały się pyłki. Z zachodu wiał nieco ciepły, lecz orzeźwiający zefirek. Czasem jakaś chmura zgubiła się w obszernej mapie nieba, tym samym przysłaniając słońce. Las prezentował światu wszystkie istniejące odcienie zieleni. Gdy do tego dochodziły kolory krzaków dzikich owoców czy kwiatów, krajobraz ten coraz bardziej zaczął przypominać biblijne Eden.



Faye stanęła jak wryta, widząc swojego chłopaka wchodzącego do jaskini.

- Przepraszam bardzo, ale gdzie mnie prowadzisz? Uczysz się za przewodnika czy speleologa?

- Przysięgam, że to już naprawdę, naprawdę (!) koniec.

Wywróciła oczami i weszła do środka.
Wewnątrz było wyjątkowo ciasno. Zimno promieniujące ze skał przyprawiło ją o drgawki. Jej buty trekkingowe były całe mokre i zbrudzone gliną. Spod nóg rozbrzmiewał dźwięk chlapania. W jamie echem odbijał się nawet oddech. Idąc niepewnie ciemnym korytarzem, opierała się o szorstką strukturę ścian. Z każdą chwilą wszechobecna czerń zanikała, by ustąpić miejsca światłu dziennemu. Otaczające ją widoki zaparły dech w piersiach. Była to "ślepa uliczka", droga do nikąd. Przed nimi rozpościerała się przepaść. Kilkadziesiąt metrów pod nimi płynęła leniwie rzeka. Żleb oddzielał ich od reszty świata. Niedowierzając, pokręciła głową i przetarła oczy. Takie krajobrazy widywała w książkach geograficznych czy filmach. To wszystko prezentowało się dziesięciokrotnie lepiej niż na srebrnym ekranie. Rzucił mu się na szyję i spojrzała na góry odbite w jego oczach.

- I co? Opłacało się przejść taki kawał drogi? - Szelmowsko się uśmiechnął.

Głęboko westchnęła i wtuliła się w jego pierś. Niedaleko przeleciał majestatyczny jastrząb, który dumnie szybował w przestworzach. Z szeroko rozpostartymi skrzydłami prezentował swe szaropopielate upierzenie. Nawet nie zwrócił na nich uwagi. Patrzył uważnie przed siebie, był w pełni skupiony. Byli dla tego zwierzęcia nic nieznaczącym tłem.



- Witam was, młodzieży! - Wąs znad ust dyrektora podskoczył. - Nie wiem, czy przystoi odnosić się tak radośnie po tym, co stało się trzy tygodnie temu. Dlatego może na początku wyrażę żal, który pozostał po tej tragedii.

Dyrektor rozejrzał się po sali wypełnionej uczniami w togach na ciałach i w biretach na głowach. Po kilku sekundach grobowej ciszy ponownie zabrał głos.

- Siedmiu uczniów straciło życie w wyniku strzelaniny. Kilkunastu zostało rannych, w tym część z nich na tyle poważnie, by wciąż przebywać w szpitalu. Chciałbym was poinformować, że policja wciąż przeprowadza dochodzenie w tej sprawie. Wszyscy mamy nadzieję, że ci, którzy dopuścili się tego czynu, zapłacą za swe winy. - Okrągła już twarz jeszcze bardziej napuchła i stała się czerwona. - Obiecuję wam, że wymiar sprawiedliwości ich dosięgnie... Od następnego roku szkolnego przy wejściach do budynku zostaną postawione bramki, które z pewnością zwiększą wasze bezpieczeństwo. Wspomnienie tej tragedii chciałbym uczcić minutą ciszy, a później przejdziemy do formalności zakończenia roku.

Wszyscy opuścili w pokorze głowy. Wielu złożyło ręce w modlitwie. Słychać było tylko oddechy. Dyrektor przeliczył się co do oprawców. Nikt ich nigdy nie znajdzie. Policja nie wpadnie na trop zorganizowanej wampirzej szajki. Rodziny zamordowanych nigdy nie poznają prawdy. Faye odczuwała z tego powodu niewyobrażalne wyrzuty sumienia. To przez nią młodzi ludzie zmarli, tymczasem ona sama obstała.
Chwilę później oficjalnie rozpoczęto ceremonię rozdania świadectw. Wywoływano poszczególnych uczniów, którzy wygłaszali swoje krótkie, często pisane na kolanie przemówienia.

- Faye Morgan! - dyrektor głosem robota wypowiedział jej imię i nazwisko.

Siedziała w trzecim rzędzie, więc moment od wygramolenia się spośród ciasno ułożonych krzeseł a sceną trwał dosłownie chwilę. Pan Berry wręczywszy jej świadectwo, uścisnął mocno jej dłoń. Wymamrotał z automatu swoje gratulacje i obrócił się w stronę swego zastępcy. Dziewczyna niepewnym krokiem weszła na mównicę i oparła dłonie na skośnym drewnianym blacie. Trudno było jej cokolwiek z siebie wykrzesać.

- Aż nie mogę uwierzyć, że to już koniec wszystkiego - wydukała na początek. - Mimo że zaczęłam uczęszczać do tej szkoły dopiero w ostatniej klasie, czuję się, że to właśnie tu jest moje miejsce. Odnalazłam cudownych przyjaciół, doskonałych nauczycieli, ale przede wszystkim dojrzałam do tego, by uznać Moonlight Falls za mój jedyny dom.

Kilkanaście osób zaczęło bić brawa, reszta zaś zaabsorbowana była kolejną osobą idącą po świadectwo. Oni przecież nie wiedzieli, że ta niepozorna dziewczynka znaczącą różniła się od szarej reszty.



Jeden z miejscowych dzieciaków postanowił urządzić domówkę na cześć zakończenia edukacji w liceum. Ci, którzy zachęceni dobrą zabawą wybrali się na nią, często sami nie wiedzieli kto jest jej organizatorem. Zresztą nie było to ważne. Kogo obchodziło, że mowa o Jadenie Marveliku korzystającego z faktu, że jego dziani starzy wyjechali gdzieś na weekend we dwoje? No właśnie, nikogo. Darmowy alkohol i przekąski przyciągnęły nie tylko nastolatków, ale i wielu starszych znajomych. Tak czy owak, dom wypełniony ludźmi wręcz pękał w szwach. Sąsiedzi w tej "lepszej" dzielnicy Moonlight nie byli do końca zachwyceni, że małolaty nie pozwalają im zasnąć. Pan Pulitz, czyli innymi słowy miejscowy urzędniczek, zagroził, że młody Marvelik beknie za kogoś, kto pokolorował jego brukowy chodnik wymiocinami.
Wszystko wymknęło się spod kontroli. Impreza żyła własnym życiem. Damien, Joseph i Faye wkroczyli dopiero wtedy, gdy to, co zastali, było nie do opanowania. Napotkali sporo znajomych twarzy. Niektórych z trudem poznali. Kto by pomyślał, że zalana potem twarz, rozczochrane oczy, może nawet bełkot czy nieobecny wzrok tak potrafią zmienić człowieka.


Faye wraz z Damienem udali się w stronę barku, by napić się czego, co daje niezłego kopa. Joseph - jak to Joseph - za swój cel obrał wyrywanie podpitych panienek.
Za domem gospodarza znajdował się basen z trampoliną. Kilku uchlanych chłopaków taplało się w najpłytszej części zbiornika. Zabawiali się także, wrzucając biedne dziewczyny, które lądując w chłodnej wodzie, zdzielały i tak już niczego nieświadomych balangowiczów. Z pewnością tylko nieliczni uczestnicy przyjęcia mogli mieć zaszczyt zapamiętania jednej z najdzikszych imprez ostatnich lat w tak małym miasteczku, jakim jest Moonlight Falls.
Jeśli ktokolwiek wyobraża sobie nieco podstarzałe kobitki, świecące pokaźnym DD, czy nagich kąpieli, jest w błędzie. Faktem jednak jest, że jedna dziewczyna zgubiła swój biustonosz i ślad po nim zaginął.
Wracając do pary gołąbków:
Nie stronili od alkoholu. Niemożliwym było, by ich biedne wątroby dały radę przemielić tak duże ilości toksyn, więc kilka godzin później miały zrobić dwójce rewolucje, z których jedna była głośniejsza od drugiej. Nie chcieli myśleć o czymkolwiek poważnym. Nie chcieli brać pod uwagę, że poniosą konsekwencje swoich czynów. Tuż po tym, jak kolorowe "naklejki", przedstawiające bajkowe postacie zrobiły zamęt w ich organizmach, przestali panować nad wirującym światem wokół nich. Tańczyli tak, jakby miał być to ich ostatni taniec. Choć lepiej by było, gdyby przystąpili do tanga. Zamiast tego mogli się zadowolić niekontrolowanym szamotaniem niepasującym do rytmu muzyki w tle. Zasadniczo szybko znudziły im się te pokraczne pląsy. Wraz ze wzrostem temperatury, wzrastało pożądanie. Znaleźli wolną łazienkę w lewym skrzydle posiadłości. Zamknęli drzwi na klucz, aby żadna inna parka im nie przeszkodziła. Damien usadził Faye na umywalce. Nie zaspokajali swych potrzeb w cywilizowany bądź wygodny sposób, ale na aktualny stan rzeczy, tylko tyle wymagali.
Dla Josepha był to o tyle szczęśliwy dzień, że wyładował swoje napięcie dzięki pomocy ładnej brunetki. Dla odmiany nie miał czasu myśleć o tym, że połączona z nim krwią Faye zabawia się ze swoim chłopakiem kilkanaście metrów dalej. Wtedy nie odczuwał psychicznego bólu



- A ty gdzie się wybierasz? - zamruczała ukochanemu do ucha mimo okropnego bólu głowy. Tak, nawet Virga poczuła na własnej skórze skutki zbyt hucznego balowania.

Pogładził ją po policzku, a później ucałował to miejsce.

- Zapomniałem w domu ubrań i takich tam. Rozumiem, że mieszkając u ciebie częściej będę bez ubrań niż w, ale chociaż dla niepoznaki muszę spakować kilka T-shirtów i spodni na zmianę.
Pokiwała głową z przymkniętymi oczami, a chwilę potem przeciągnęła się, wypychając klatkę piersiową w przód. Brunet spojrzał z tęsknotą na jej dekolt, ucałował jej delikatną skórę tuż pod obojczykiem i wyszedł. Zanim opuściła łóżko, usłyszała jeszcze warkot jego starego pick-up'a. Mimo zupełnego braku chęci, udała się do łazienki, by jakoś ogarnąć swój stan. Już w wygodnych "podomowych" ubraniach weszła po drabince na strych, by skontrolować stan śpiącego wampira. Pierwszy raz zdarzyło jej się, by gościć kogoś na poddaszu i użyczyć środka starego tapczanu, by ten nie musiał obawiać się kontaktu z promieniami słonecznymi i w spokoju odpoczywał. Pomieszczenie to było strasznie zagracone. Można by okrzyknąć je składowiskiem różności. Znajdowały się tam tak podstawowe rzeczy jak pamiątki rodzinne, stare zabawki, pudła po sprzęcie elektronicznym czy pozostałe zupełnie niepotrzebne akcesoria, których żal było wyrzucać. Nigdy nie odważyła się szperać pomiędzy tymi wszystkimi rupieciami. Nie potrzebowała dowodu na to, że ilość pająków zasiedziałych w szczelinach dorównywała wiekowi domu. Pozbierała tylko porozrzucane po zakurzonej podłodze ubrania należące do wampira. Chciała wykonać miły gest i uprać znoszone ciuchy. Cieszyła się, że postąpiła dobrze, nie otworzywszy klapy rozsuwanej sofy. Oficjalnie nie rajcował ją widok nagiego nieboszczyka (nieoficjalnie zaś to inna historia :D).



Ustawiła pralkę na program szybki, by pranie zdążyło wyschnąć jeszcze przed zachodem słońca.
Był to dość upalny dzień. Prawdę mówiąc, bezpieczniej było pozostać w domu. Zeszła w końcu na dół z zamiarem napicia się zimnej wody z miętą i limonką, lecz to co zastała, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
Na jednym z kuchennych krzeseł spoczywała zupełnie nieznana jej kobieta. Orzechowe włosy spływały po jej wyprostowanych plecach. Jedna z nóg rytmicznie podrygiwała w powietrzu. Choć siedziała, nietrudno było stwierdzić, że jest szczupła. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę, pończochy oraz jedne z tych szpilek, które widziała na modelce w katalogu. Swoje dłonie ukrywała pod cienkimi rękawiczkami w groszki również w czarnym kolorze. W ręce trzymała kapelusz, który można byłoby założyć do kostiumu wiedźmy z okazji Halloween.
Jej wzrok zaś potrafił przebić się w głąb duszy. Faye nie spodziewała się takiego gościa.

Kobieta o alabastrowej cerze podniosła się ze starego krzesła i wyciągnęła dłoń w kierunku blondynki.

- Alice Yovovich. Jesteś Faye Morgan, prawda?


Konsternacja dziewczyny sprawiła, że ta nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem. Dopiero po chwili była w stanie uścisnąć kruchą dłoń swego tajemniczego gościa. Obie usiadły przy stole. Po chwili Alice uniosła rękę, obracając między palcami złoty pierścionek należący do Faye. Ta od razu zrobiła wielkie oczy. Wiedziała, że cokolwiek nastąpi, nie będzie dobre.

- Czy ty wiesz, kto jest upoważniony do noszenia takiej biżuterii?

Nastolatka chciała odpowiedzieć na to pytanie, które okazało się retorycznym. Sama za to zadała kolejne, na które kobieta zmuszona była zareagować.

- Kim pani jest?

Na dużych czerwonych ustach pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu.



- Słyszałaś o Soirée? - Zatrzymała się na moment, lecz w końcu kontynuowała. - Jasne, że tak. Ten opryszek, Mathias, zdradził o istnieniu tego miejsca. Otóż to, co mówił, jest jak najbardziej prawdziwe. To małe miasteczko jest schronieniem dla nas, Virg. Ja sama zaś opiekuję się takimi jak ty w specjalnej akademii dla dziewcząt, które muszą nauczyć się jak panować nad swoim darem oraz w razie zagrożenie móc go wykorzystać we własnej obronie. Jednak nie czas na pytania. Do wieczora musimy opuścić teren Ameryki.

- Dlaczego? - obruszyła się.

- Mathias Selfridge ma dosłownie wszędzie swoich ludzi, więc nie zdziwiłabym się, że następnego ranka znalazłabym się w rowie gdzieś w środku lasu.

Alice wyciągnęła niepewnie dłoń, ale Faye zrobiła krok w tył.

- Nigdzie nie jadę. Poradzę sobie. W razie jakichkolwiek problemów obronią mnie dwa równie niebezpieczne stwory.

Druga Virga melodyjnie, lecz kpiąco się zaśmiała.

- Skarbie, Joseph Willoughby nie zasługuje na zaufanie. Jeśli ta zabawa mu się znudzi, to opuści cię bez słowa. Za to twój luby wilk się starzeje, a pamiętaj - Mathias nigdy nie zapomina. Zatem nie ma żadnej dyskusji, panienko.

- Nie! - krzyknęła przeraźliwie głośno tylko po to, by wampir nocujący na poddaszu mógł zareagować.

- Naprawdę nie chcę używać siły - odparła ze stoickim spokojem.

- Co? Pobijesz mnie przez rękawiczki? - odpysknęła w dość szczenięcy sposób. Emocje brały górę.

Kobieta wykonała delikatny gest dłoni, a jeden z większych noży przemknął tuż obok głowy Faye. Otworzyła usta ze zdumienia.



Alice przeszła się powoli po kuchni z założonymi na piersiach rękami. Gdy wreszcie zatrzymała się, w domu rozbrzmiał huk wyważanych drzwi. Pięciu rosłych mężczyzn wykrzykiwało coś w języku francuskim, otaczając Faye. Ale to, co stało się później, było jeszcze gorsze. Dziewczyna z wampirem była powiązana krwią. Dlatego też, przebudziwszy się, bez jakiegokolwiek pomyślunku próbował ją ratować. Nie zważał chociażby na to, że jest południe. Promienie słońca, które dopadły go na schodach, od razu zaczęły oddziaływać na jego skórę. Joseph jęknął, gdy poczuł, że powierzchnia jego ciała zaczyna się topić. Chciał jej pomóc, ale uzbrojony ochroniarz prędzej powalił go na ziemię i przytrzasnął twarz butem. Następnie wycelował gdzieś w plecy i potraktował go srebrnym nabojem, który miał krwiopijcę uśpić. Kobieta rozkazała zanieść go tam, gdzie promienie słoneczne go nie dosięgną, zaś rozkazała Faye jak najszybciej spakować jak najpotrzebniejsze rzeczy i dodała:

- Przepraszam cię za to, ale nie dałaś mi innego wyjścia.

Absurdalne wydarzenia sprawiały, że dziewczynę objął niepokój. Wrzuciła część zawartości szafy oraz kosmetyki do walizki i chciała już ją zamknąć, lecz przypomniała sobie o dwóch zdjęciach, które chciałaby mieć przy sobie w nowym miejscu. Pomiędzy ubrania wcisnęła fotografię z nią i Damienem. Pobiegła do dawno nieodwiedzanej sypialni babci i ze ściany zdjęła najbliższe jej sercu zdjęcie, które przedstawiało całą rodzinę jeszcze za czasów, gdy żył dziadek.



Odprawa na lotnisku nie była standardowa. Do Francji mieli lecieć prywatnym luksusowym samolotem. Faye martwiła się o bohaterskiego Josepha, lecz jeszcze bardziej o Damiena. Na pewno załamie się na wieść, że jego ukochana opuściła go bez słowa. Nie mogła się z nim kontaktować. Jednym z warunków przebywania w Akademii by zupełny brak kontaktu ze światem zewnętrznym. Te rozważania pomogły jej jednak wpaść na nowy trop.

- Mathias mówił, że tam może przebywać babcia.

Alice głęboko westchnęła.

- Owszem, Odette była trochę u nas, lecz po jakimś czasie wyjechała. Niestety, nie chciała nam powiedzieć gdzie.

To już nieco zasmuciło Faye. Miała nadzieję, że wreszcie będzie mogła spokojnie zasnąć. Zatem wciąż istniało prawdopodobieństwo, że już jej nigdy nie zobaczy.

Steward ukłonił się pannie Yovovich, oferując szampana. Wzięła z tacki kieliszek i powoli, małymi łyczkami popijała szampana.

- Jak mnie znalazłaś? - zadała kolejne pytanie.

- Google. Wpisałam twoje nazwisko, następnie nazwę miejscowości, w której mieszkasz. Wtedy wyskoczyła mi strona szkoły w Moonlight Falls. Później już wszystko poszło gładko aż do czasu strzelaniny, która opóźniła naszą wizytę. Musieliśmy być pewni, że nie będziesz się nikogo spodziewać ani żyć w przestrachu, że ktoś chcę cię żywą lub martwą.

- Jeszcze jedno pytanie...

- Proszę bardzo - wyraziła zgodę ciepłym głosem.

- Czy kiedykolwiek to się skończy? Czy będę mogła kiedyś w spokoju opuścić akademię bez obawy, że jakiś chory na umyśle krwiopijca zrobi wszystko, by mnie dorwać?

- Tak długo, jak oboje będziecie żyć. Może to trwać nawet wieczność. Było wiele zamachów na Mathiasa, lecz żaden z nich się nie udał jak widzisz. Dopóki bezkarnie włóczy się po tym świecie, jesteś skończona - powiedziała ze szczerym współczuciem. - Uwierz mi, że z nami będzie ci lepiej. Całe Soirée jest po naszej stronie. Żaden wampir nie przemknie się do miasteczka, nie musisz się martwić. Tym bardziej nie jesteś przeciętną Virgą. Jesteś jedyną, która dzięki swemu talentowi życia i śmierci może żyć wiecznie.

- Wolałabym być zwykłym człowiekiem.

Alice dotknęła jej dłoni.

- Doceniamy to, co tracimy.




Po wylądowaniu, nie potrzebowały już obstawy. Znajdowały się w strefie wolnej od zagrożeń. Pod samolotem zaparkowano czarnego Mercedesa, którym miały dotrzeć do posiadłości. Faye była tak bardzo zmęczona, że przebudziła się dopiero wtedy, gdy samochód się zatrzymał. Wyszła z auta i spojrzała na stary, wielki dom, w którym miała spędzić nieokreśloną ilość czasu i kryć się przed mordercą, który czyhał na nią na każdym kroku.


Libby 02.05.2014 19:05

Odp: Moonlight Falls
 
Nie podoba mi się :P.
Znaczy: tekst jest świetny mimo różnych błędów. Najbardziej rozbawiły mnie "rozczochrane oczy" :D. Ale nie podoba mi się zakończenie :P!
Nie pamiętam, czy wcześniej ujawniłaś nazwisko Mathiasa, ale... czy to jakiś krewny mojego Wyatta xD? Zaginiony brat, czy coś :D?
Joseph... w zasadzie chyba coraz bardziej go lubię ;). Ciekawy z niego osobnik. No i zapunktował tą bohaterską próbą odbicia Faye, choć nie jestem pewna, na ile było to zależne od powiązania z dziewczyną przez jej krew, a na ile serio tak mu na niej zależało :P.
Damien się załamie po stracie Faye :(. Josephowi też nie będzie do śmiechu.
Alice ciekawe zaprezentowana, ale już jej nie lubię. Sorry, zabieranie kogoś siłą, nawet dla jego "dobra" jest do duszy...
Mimo wszystko liczę na to, że Faye jeszcze wróci do Moonlight Falls, a przynajmniej, że spotka się jeszcze ze swoimi dwoma najlepszymi ochroniarzami. Bez Damienia i Josepha to już nie będzie to samo..
Dawaj szybko nowy odcinek :D!

Zapomniałabym: cudowne zdjęcia ^^!

Diana 02.05.2014 19:41

Odp: Moonlight Falls
 
Alice, nie wierzę! :O :O :O Od razu przypomniał mi się poprzedni komentarz Herbaty:
Cytat:

Napisał Zielona Herbata
Hmmm... jestem ciekawa, co to za kobieta. Po opisie od razu pomyślałam o Alice, za którą strasznie tęsknię :(

Cieszę się, że moja ulubiona postać z działu OJSG powróciła. ^_^ Chociaż to już nie ta sama Alice, nawet trochę inaczej wygląda... ale to nic. :>
Cóż poza tym mogę dodać? Jestem tak zszokowana po tej akcji z panną Yovovich, że nie wiem zupełnie, co mam napisać. :P
Bardzo podobają mi się te zdjęcia z czarnymi paskami, wyglądają jak kadry z filmu. :)
Ciekawi mnie, co będzie dalej, bo teraz to nawet nie wiem, czego mam podejrzewać. :D

Zielona Herbata 03.05.2014 09:06

Odp: Moonlight Falls
 
Zgadłam, zgadłam, wiedziałam, że będzie Alice! (Ale nie ma Roberta.... ;c) Ale się dzieje, kurczę! Faye głupiutka by się zabiła, kamień mi spadł z serca, jak przeczytałam, że przeżyła. Zdjęcia a'la kadry z filmów są przepiękne, ale te chyba najbardziej mnie zauroczyło:

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps034e3cdb.jpg

Wracając do rzeczy. Ciekawa jestem, czy ochroniarze Faye ją znajdą w tym domku. Aż mi szkoda, że ich zostawiła :( Panna Yovovich wygląda nieziemsko *_* Czekam na kolejną część, i daję ci masę weny do pisania! :D

anie_1981 03.05.2014 17:47

Odp: Moonlight Falls
 
Odcinek świetny, jak zawsze :D

Julczi 04.05.2014 14:54

Odp: Moonlight Falls
 
To. Było. Prześliczne. <3
Masz talent do przekazywania mniej i bardziej kluczowych informacji w taki sposób że kiedy człowiek już myśli że się pogubił w fabule, wtedy pojawia się informacja która rozwiewa wątpliwości.
Co do samej fabuły - od razu przeczuwałam że to będzie Alice, bo to chyba typowe dla ciebie żeby zostawiać jakiś znak rozpoznawczy (tak jak napisałaś w wątku o przygodach Alice) - w tym przypadku to Panna Yovovich. Jest w jakiś sposób przerażająca, ale najbardziej boli mnie to że jest kimś zupełnie innym co nie pasuje mi do jej pierwotnego wizerunku.
Nie wiem dlaczego, ale kiedy zobaczyłam że Faye siedzi na dachu to skoczy. Jest bardzo ciekawska więc przewidziałam i to, że spróbuje się zabić. :D
Co do zdjęć - są prześliczne, chodzi mi tu głównie o nastrój jaki budujesz wystrojem. Jedyna rzecz do której się mogę przyczepić to zabawnie wyglądająca krew na trawniku i wszędobylskie literówki. Na szczęście braki ostatnich liter aż tak nie bolą, a że styl masz świetny to takie przeoczenia traktuję z przymrużeniem oka.
Nie mogę się doczekać kontynuacji - jak sobie poradzi Damien? Co z Odette? Kogo spotka Faye? Jak tak teraz myślę to masz genialną wyobraźnię i świetne pomysły. :)
Wciąż sobie przypominam pierwszy raz kiedy Faye spotkała Damiena - pomyślała wtedy bodajże "Świetnie, i do tego jeszcze idiota", czy coś w tym stylu. Widzę zdjęcie wilkołaka leżącego na ziemi niczym kobiety z obrazów Rubensa za każdym razem gdy jest jakaś scena romantyczna. Tak samo prześladuje mnie tekst "Kto powiedział że Damien jest wilkołakiem, może tak światło padło"... :D
Podsumowując: oryginalne, cudnie zagmatwane, wciągające. :)

Stephenowa 05.05.2014 21:46

Odp: Moonlight Falls
 
Oo, Alice wróciła! Co prawda w innej odsłonie, ale liczy się fakt. :D
Cieszę się, że wreszcie nam powiedziałaś jaką to super moc ma Faye! Dosyć oryginalnie to wymyśliłaś, więc jestem pod wrażeniem. :D
Lubię Josepha. Może dlatego, że zawsze w książkach wolę te ciemniejsze charakterki - Damien to taka.. kluska. :D
Jestem pewna, że w tym utopijnym mieście wydarzy się coś złego...
Informuj mnie Myrtuś. :*

Chameleon001 06.05.2014 21:15

Odp: Moonlight Falls
 
Czytam Twoje historie już od pewnego czasu i za każdym razem siedzę zaintrygowana. Masz niesamowity talent, piszesz lepiej niż niejedna pisarka. Genialnie wychodzi Ci to wszystko, potrafisz zainteresować czytelnika. I do tego robisz piękne zdjęcia :) Alice w tym odcinku jest piękna, zmieniła się przez ten czas ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek! :D

Merszyt 07.05.2014 12:14

Odp: Moonlight Falls
 
Na twoje FS trafiłem niedawno, ale bardzo je polubiłem. Bardzo mi się podoba twój styl pisarski i zdjęcia Simów (chociaż, moim zdaniem, Faye ma dziwne usta). Historia jest bardzo ciekawa. Dużo się dzieje i ciągle zdarza się coś niezwykłego.
Z nicierpliwością czekam na następny odcinek jak Chameleon001 :D.

Myrtek 18.05.2014 10:10

Odp: Moonlight Falls
 
Cytat:

Napisał Libby (Post 1813054)
Nie podoba mi się :P

Oj tam, przesadzasz! :D

Cytat:

Napisał Libby (Post 1813054)
Najbardziej rozbawiły mnie "rozczochrane oczy" :D.

Skąd wiesz, czy nie może mieć rozczochranych oczu? A widziałaś? Tak poza tym, to muszę zrobić korektę, ale ciągle zapominam.

Cytat:

Napisał Diana (Post 1813058)
Jestem tak zszokowana po tej akcji z panną Yovovich, że nie wiem zupełnie, co mam napisać. :P

Taki był mój zamiar. :)

Cytat:

Napisał Diana (Post 1813058)
Bardzo podobają mi się te zdjęcia z czarnymi paskami, wyglądają jak kadry z filmu. :)

Dziękuję. :> Widziałam niegdyś takie u eyvee. Zainspirowały mnie w dużej mierze.

Cytat:

Napisał Diana (Post 1813058)
Ciekawi mnie, co będzie dalej, bo teraz to nawet nie wiem, czego mam podejrzewać. :D

Ach, jak ja uwielbiam mieszać ludziom w głowach! :D

Cytat:

Napisał Zielona Herbata (Post 1813068)
Zgadłam, zgadłam, wiedziałam, że będzie Alice! (Ale nie ma Roberta.... ;c)

Pamiętaj, że po moich opowiadaniach nigdy NICZEGO się nie spodziewasz. ^^

Cytat:

Napisał Zielona Herbata (Post 1813068)
Czekam na kolejną część, i daję ci masę weny do pisania! :D

Wena to aktualnie coś, czego najbardziej mi potrzeba ;) Nie tylko do MF, ale i do 6 projektów oraz 2 prac do napisania. :P

Cytat:

Napisał Julczi (Post 1813155)
Masz talent do przekazywania mniej i bardziej kluczowych informacji w taki sposób że kiedy człowiek już myśli że się pogubił w fabule, wtedy pojawia się informacja która rozwiewa wątpliwości.

Mój chłopak stwierdził ostatnio (gdy zmusiłam go do zajrzenia do mojego tematu), że jestem drugim Sienkiewiczem, który absolutnie nie szczędził wszelkich opisów. ^^

Cytat:

Napisał Julczi (Post 1813155)
Jedyna rzecz do której się mogę przyczepić to zabawnie wyglądająca krew na trawniku i wszędobylskie literówki. Na szczęście braki ostatnich liter aż tak nie bolą, a że styl masz świetny to takie przeoczenia traktuję z przymrużeniem oka.

U mnie jest to nagminne. Po prostu nie widzę tego, gdy sprawdzam przed dodaniem odcinek. Takie niuanse zauważam dopiero, gdy przeglądam sobie na forum stare odcinki.

Cytat:

Napisał Julczi (Post 1813155)
oryginalne, cudnie zagmatwane, wciągające. :)

Krótko i niesamowicie bardzo na temat. :D

Cytat:

Napisał Julczi (Post 1813155)
Nie mogę się doczekać kontynuacji - jak sobie poradzi Damien? Co z Odette? Kogo spotka Faye? Jak tak teraz myślę to masz genialną wyobraźnię i świetne pomysły. :)

Śledź ten temat, a się dowiesz. :)

Cytat:

Napisał Julczi (Post 1813155)
Wciąż sobie przypominam pierwszy raz kiedy Faye spotkała Damiena - pomyślała wtedy bodajże "Świetnie, i do tego jeszcze idiota", czy coś w tym stylu. Widzę zdjęcie wilkołaka leżącego na ziemi niczym kobiety z obrazów Rubensa za każdym razem gdy jest jakaś scena romantyczna. Tak samo prześladuje mnie tekst "Kto powiedział że Damien jest wilkołakiem, może tak światło padło"... :D

No cóż, człowiek tłumaczy sobie wiele nieracjonalnych rzeczy. ^^

Cytat:

Napisał Stephenowa (Post 1813234)
Jestem pewna, że w tym utopijnym mieście wydarzy się coś złego...

:))


A teraz co coś, przy czym zawsze mordka mi się śmieje tak samo mocno:

Cytat:

Napisał Libby (Post 1813054)
Zapomniałabym: cudowne zdjęcia ^^!

Cytat:

Napisał Diana (Post 1813058)
Bardzo podobają mi się te zdjęcia z czarnymi paskami, wyglądają jak kadry z filmu. :)

Cytat:

Napisał Zielona Herbata (Post 1813068)
Zdjęcia a'la kadry z filmów są przepiękne, ale te chyba najbardziej mnie zauroczyło [...]

Cytat:

Napisał Chameleon001 (Post 1813305)
I do tego robisz piękne zdjęcia :)

Cytat:

Napisał Merszyt (Post 1813328)
Bardzo mi się podoba twój styl pisarski i zdjęcia Simów

:love: DZIĘ-KU-JĘ :love:


Miło mi także, że mam nowych czytelników. Widzę, że tych cichych przybywa i mam nadzieję, że reszta również wyjdzie z ukrycia.
Zapraszam Was na kolejne odcinki. :) Następny już w większości jest napisany. Jeśli czasowo się wyrobię - może pojawić się do końca miesiąca. ;))

anie_1981 19.06.2014 21:40

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Ja to bym chciała następny odcinek...

Myrtek 30.06.2014 19:43

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 



Alice zaprowadziła Faye do salonu zwanego inaczej sercem domu. Nie były jednak same w tym pokoju. Cztery młode dziewczyny siedziały na starych pikowanych kanapach jak na szpilkach, choć z pewnością siedzenia były niemiłosiernie wygodne. Ich ubrania w kolorze czarnym idealnie kontrastowały z jasnym wystrojem. Nie patrzyły na nową współlokatorkę, a na siebie nawzajem. Pierwszą z brzegu wyróżniała burza ognistych loków oraz cera w kolorze kredy. Następną z kolei była niczym niedostająca od tłumu się dziewczyna o zupełnie przeciętnej urodzie. Na fotelu siedziała z założonymi rękami panna tak śliczna, że można było pomylić ją z niejedną aktorką promującą się w Cannes. Choć zachwycała urodą, miała zwieszoną minę. Wpatrywała się w zupełnie inny punkt niż jej koleżanki. Uniesiona koścista bródka była oznaką jej wyższości nad pozostałymi. Krótko mówiąc - jędza jak się patrzy. Ostatnią odznaczał nienaturalny kolor włosów. Przystrzyżone włosy "na chłopca" w turkusowym odcieniu jako jedyne ożywiały to białe, bezpłciowe pomieszczenie. Mocny makijaż i tzw. pieszczoch na nadgarstku wyraźnie sygnalizowały, że dziewczę sprawia wychowawczyni niemałe problemy.

- Dziewczęta - zawołała melodyjnie Alice, a jej podopieczne jak za dotknięciem magicznej różdżki powstały z siedzeń i zwróciły uwagę na nową koleżankę.

Wszystkie patrzyły na nią zupełnie bez wyrazu. Faye w tym momencie poczuła się jakby niechciana.

- Może was sobie przedstawię? To jest Faye Morgan. - Wskazała gestem dłoni na onieśmieloną blondynkę. Pozostałe dziewczyny nagle się ożywiły. Ich zainteresowanie wzbudziło podejrzenia u Faye. To tak jakby czekały na nią. - To jest Regina Hardison, następne Tiana Langford, a obok niej Carrie Chadwick. - Szatynka wymieniała każdą z kolejnością w jakiej odległości znajdowały się od niej.

- Annmarie Neumann - praktycznie wyszeptała ostatnia z dziewczyn.

Zapadła cisza. Żadna ze stron nie odważyła się odezwać pierwsza. Po raz kolejny Alice musiała wcielić się w rolę arbitra.

- Faye, pozwól, że cię oprowadzę po domu. Wskażę ci twój pokój.




Posiadłość była domem tak ogromnym, że nie wszystkie pomieszczenia zostały zagospodarowane. Z pewnością łoży się na nią niemalże niewyobrażalną sumę pieniędzy. Panna Yovovich nie pracowała, każdą minutę swego czasu poświęcała właśnie temu terenowi. Choć nie sprzątała ani nie gotowała, czasu brakowało jej niemal zawsze. Gdy nie zajmowała się gnuśnymi dziewczynami, siedziała w swoim biurze przy papierach. Do jej sypialni był zakaz wchodzenia. Twierdziła, że to jej jedyna osobista przestrzeń, w której nikt nie mógł jej zakłócać. Bardzo ceniła ciszę i spokój. Jeśli dochodziło do spięć między podopiecznymi, zawsze potrafiła zakończyć to w dyplomatyczny sposób. Była osobą niezwykle inteligentną, ale i mimo młodego wieku także mądrą życiowo. Należał jej się podziw za to, że potrafiła zapanować nad nieokiełznanym dojrzewającym człowiekiem. Oprowadzając nową mieszkankę po każdym centymetrze akademii, opowiadała przy okazji historię jej założenia. Dom należał do jej babki, która jak można się domyśleć, była Virgą Jedną z tych, które przeżyły masakrę w Edentown. Udało jej się uciec. Zupełnie przypadkiem znalazła się na statku płynącym do wybrzeża Francji. Nie była to oczywiście legalna przejażdżka. Udawała jedną z rejsowiczów luksusowego wycieczkowca. Przybywając do Soiree, nie znała tam ani języka ani kogokolwiek, kto mógłby pozwolić na jej życiowy start. Przepracowała kilka lat w różnych środowiskach, lecz zawsze wybierała te, w których niepotrzebny był jej francuski. Jej babka miała talent, który chętnie wykorzystywała pracując w pocie czoła na plantacji buraków cukrowych. Podległe jej rośliny zawsze przerastały kilkakrotnie obszar pracy jej współpracowników. Dzięki temu udało jej się otworzyć małą kwiaciarnie w centrum rynku. Ulokowanie sklepu tuż obok kościoła było intratnym posunięciem. Parafianie zamawiali wieńce pogrzebowe, bukiety ślubne i tym podobne. Z czasem nie tylko oni byli klientami. Wreszcie zasłynęła jako najlepsza kwiaciarka w okolicy.




Dzięki tej pracy poznała swego męża, który specjalnie dla niej zerwał ówczesne zaręczyny z miejscową. Tak naprawdę nie kochał swej narzeczonej. Wiedział, że liczyła się dla niej jedynie wielka fortuna rodziny. Dlatego też nie żal mu było porzucić ją z dnia na dzień. Ze związku pełnego miłości zrodziła się trójka dzieci. Wśród nich były aż trzy dziewczynki. Dwie z nich w przyszłości doczekały się po synu. Mireille (najmłodsza z nich) na kolejnej z wielu wycieczek po europie poznała swojego przyszłego małżonka. Igor Yovovich nie należał do grupy magnatów. Z Mireille poznali się w krymskiej restauracji. Tamtego wieczora, jako kelner, zajmował się nią i jej przyjaciółmi. Można by nazwać to miłością od pierwszego wejrzenia. Specjalnie dla niej zaczął uczyć się języka francuskiego. Nie chciał jej zatrzymywać w Związku Radzieckim. Matka Alice nie zachwycała inteligencją. Była rozpuszczoną panienką, która balowała za pieniądze tatusia. Brak jakiejkolwiek charyzmy nadrabiała urodą. To po niej Alice odziedziczyła piękne, pełne usta, zgrabną sylwetkę. Ojciec przekazał jej cały swój charakter. Jako uczennica z najwyższymi stopniami, co roku zdobywała stypendium i tym samym dawała rodzicom powody do dumy. Igor przejął interes teścia, który uważał, że tamten jako jedyny mógłby być godnym odziedziczenia fortuny. Alice wyemigrowała do Wielkiej Brytanii, by móc tam rozpocząć studia. Po śmierci rodziców, wedle testamentu, należał jej się dom, którego posiadaczami byli jej dziadkowie (sama wychowywała się w rezydencji ulokowanej po drugiej stronie miasta przy morzu).Walka całej rodziny o ten teren trwała latami, więc dom zdążył opustoszeć, a bujny ogród zarósł chwastami. Choć jej kuzyni mieli z początku na niego wielką chrapkę, po obejrzeniu stanu budynku - rezygnowali. Alice, która ojcu zawdzięczała uparte dążenie do celu, porzuciła karierę bizneswoman w Londynie, by odnowić rezydencję i przeobrazić ją w Akademię dla Virg. Pozycja społeczna jej przodków ułatwiła jej robotę. Została objęta jeszcze większą ochroną niż jej krewni. Każdy mieszkaniec zobaczywszy ją, kłaniał się nisko. Wszyscy zresztą wiedzieli kim jest. Choć niezwykle poważna i elegancka trzydziestolatka zawsze obdarzała ich lśniącym uśmiechem, dawała im powody do strachu. Kobieta ta nie dość, że miała zdolności telekinetyczne jeszcze bardziej rozwinięte od pozostałych virg, także potrafiła za pomocą dotyku panować nad ludzkimi emocjami. Opłacało się po prostu być względem niej uczynnym, by nie ucierpieć.



Wystrój typowo kobiecy. W pokojach dbano, aby zawsze były świeże kwiaty. Pracownicy placówki wyręczali dziewczęta niemal we wszystkim. Sprzątano resztę posiadłości, lecz nastolatki same musiały zadbać o czystość swych pokoi. Alice nie chciała ich przyzwyczajać do zbyt wygodnickiego życia. Opiekunka pokazała Faye jej pokój, który dzielić miała z Annmarie. Spodobało jej się, że nie będzie musiała użerać się z lokatorką. Jedynym, czego aktualnie pragnęła, to cisza i spokój. Musiała przyzwyczaić się psychicznie do nowej sytuacji. Alice zaprowadziła ją także do niewielkiego, choć bujnego ogrodu. Słońce powoli szykowało się, by zniknąć za linią horyzontu. Wreszcie przysiadły na kamiennej ławce przy fontannie. Chciała wyjaśnić jej kilka zasad panujących w domu.

- Otóż są pewne reguły, których należy tu przestrzegać. Głównie ze względu na wasze bezpieczeństwo, lecz także by uniknąć pewnych niemiłych sytuacji. O tym, że należy przejechać odkurzaczem po pokoju czy być przyjaźnie nastawionym do pozostałych chyba nie muszę wspominać, prawda? - zatrzymała się na chwilę, jakby oczekiwała odpowiedzi na pytanie retoryczne, ale kontynuowała. - Nie odcinamy was od świata zewnętrznego. Możecie spokojnie mieć telefony komórkowe czy Internet. Musisz jednak zmienić swój numer. Wszystkie macie abonamenty, więc wiemy, z kim się kontaktujecie. Na portalach społecznościowych udajecie, że uczycie się czy tam pracujecie we Francji. Zdjęć z akademii - zero. Wiem, że brzmi to okropnie. Musicie się nauczyć panowania nad sobą. Jeśli któraś nadal się edukuje, nauczyciel przyjeżdża tutaj, aby żadna z was nie miała braków. Jeśli chcecie pracować, nie mam nic przeciwko. W mieście nie ma zbyt wielu nadnaturalnych. Praktycznie jesteśmy tu jedyne. Nie chcemy także, byście się mieszały w związki. Jest to bardzo emocjonalny okres, a negatywnych sytuacji najlepiej unikać. Proszę, byś była ze mną szczera. Jeśli chcesz się zabawić na mieście, pójść na zakupy albo do kawiarni, wystarczy poinformować mnie o tym.

Faye miała łzy w oczach. Nawet nie pożegnała się z Damienem. Oficjalnie nie był już jej chłopakiem. Bardzo bolał ją fakt, że on może być niczego nieświadomy. Alice dotknęła jej dłoni i próbowała pocieszyć z matczyną troską w głosie:

- Jesteś zdolna. Postaraj się, a nie będziesz tu długo. Kiedyś sprowadzisz tu swojego chłopaka i zamieszkacie razem gdzieś w okolicy. Chcemy Cię chronić.



Do stołu podawano miejscowe przysmaki. Kucharka chciała się pochwalić swoimi sporymi możliwościami przed nową mieszkanką. Choć jedzenie było pyszne, nie ono zwróciło największą uwagę blondynki. Nad stołem wisiał ogromny, kryształowy żyrandol. Wyglądał, jakby zawieszono na nim sople lodu. Takie cuda są warte grubo ponad kilkaset tysięcy dolarów. Zresztą większość rzeczy tam była wiekowa, lecz odnowiona bądź zakupiona przez właścicielkę za wielkie sumy pieniędzy.

- A ty skąd jesteś, F... - zagaiła Carrie.

Dziewczyna przerwała spożywanie zupy z małży, by grzecznie odpowiedzieć.

- Faye. - Uśmiechnęła się nieśmiało. - Pochodzę z Bridgeport, ale przez ostatni rok mieszkałam w małym miasteczku położonym na wschodzie Stanów Zjednoczonych, Moonlight Falls.

- O! Byłam tam na wycieczce - zaszczebiotała radośnie piętnastolatka. - Znaczy się... w tym całym Bridgepoint.

Faye uniosła nieco kąciki ust i powróciła do jedzenia. Tak naprawdę do końca kolacji nic się nie działo. Żadna z dziewczyn nie miała ochoty na rozmowę. Ba, ta nawet by się nie kleiła.



Faye wzięła długi, gorący prysznic. Po tym, co przeżyła, chciała jak najszybciej położyć się spać, ale Tiana stanęła tuż przed drzwiami od sypialni.

- Więc to ty jesteś tą Morgan? - powiedziała z pogardą.

Jako że Faye nie cierpiała, gdy nadepnęło się jej na odcisk, przesłodzonym głosikiem odpowiedziała twierdząco.
Wysoka dziewczyna pochyliła się nieco, by spojrzeć współmieszkance prosto w oczy.

- Jeśli myślisz, że skoro jakiś przygłup gania za tobą i będziesz przez to specjalnie traktowana, to się grubo mylisz. Kiszę się już tutaj dwa lata i nie mam zamiaru ustępować jakiejś powsinodze niewiadomo skąd.

- Spokojnie. Raczej nie będziecie gościć mnie tu zbyt długo, więc nie bój się o utratę swojej pozycji. A nawet jeśli ją stracisz, wkrótce znów staniesz na piedestale.

Powiedziawszy to, ominęła dziewczynę i bez jakichkolwiek sił powłóczyła się do łóżka.



Annmarie nastawiła budzik na ósmą, lecz nie on wybudził Faye z niespodziewanie głębokiego i spokojnego snu. Ostry, metaliczny zapach wręcz kłuł ją po nosie. Przetarła oczy i uderzyła z impetem plecami o ścianę. Choć zakryła usta dłonią, jej krzyk był na tyle donośny, że obudził wszystkich. Źródłem charakterystycznego zapachu było przesiąknięte krwią łóżko oraz nasączone nią deski podłogowe. Sine ciało bezwładnie leżące na mokrej pościeli zwrócone było w stronę Faye. Zwłokom dziewczyny odcięto cztery palce u lewej dłoni, które rozrzucono po pokoju. Pozostał tylko jeden, wskazujący, wyciągnięty wskazywał drugie łóżko. Spod przymkniętych powiek wystawały białka oczu. Nastolatka zanosiła się płaczem i wzywała pomoc. Alice natychmiast przybiegła i zastygła w progu. Gdy po minucie się ocknęła, najpierw musiała odgonić zdezorientowane, zaspane dziewczęta. Za pomocą swego talentu odesłała je do pokoi, by ponownie położyły się spać. To, czego dokonywała, przerażało. W tamtej chwili jednak okazało się bardzo przydatnym. Wchodząc do kałuży, słychać było nieprzyjemne chlapnięcia. Przyłożyła palce do siniejącej szyi Annmarie. Miała małą nadzieję, że wyczuje tętno. W końcu zrozumiała, że na nic jej to. Przenosząc wzrok na przestraszoną Faye, zauważyła poucinane palce. Ujęła dłoń dziewczyny i dokładnie ją obejrzała. Tak naprawdę musiała obejść łóżko i pochylić się nad nią, ponieważ następujące stężenie pośmiertne uniemożliwiało uniesienie ręki. Alice wyjęła stopy z mokrych od krwi kapci. Obróciła się w stronę blondynki i uklękła przed nią.

- Faye, wiem, że nie powinnam cię zaczepiać w tej chwili, ale czy jesteś w stanie pomóc jej?

Nie musiała tłumaczyć. Doskonale rozumiała, co ma na myśli. Trzęsąc się wstała z łóżka. Podchodząc poślizgnęła się i niemal całym ciałem znajdowała się w rubinowej mazi. Na jej nieszczęście, podeszła do zwłok od strony wybrakowanej ręki. Obiema dłońmi ujęła ją tak, jakby chciała ogrzać. Próbowała skupić swoje myśli, lecz nie potrafiła. Po kilku minutach prób ponownie zaczęła łkać. Alice zawołała służbę, by ta obmyła zszokowaną podopieczną. Gosposia zaprowadziła dziewczynę do wanny i zmywała z niej cudzą krew. Była w takim szoku, że odcięła się od świata. Wpatrywała się w widoczny tylko dla niej punkt. Jej mentorka rozkazała pozostałym pracownikom zabrać ciało Annmarie. Następnie zadzwoniła do odpowiednich ludzi, którzy zajęli się zmarłą tak, by móc godnie ją pochować. Nie wezwała policji czy pogotowia. W mieście wybuchłaby sensacja, a chciała tego uniknąć.



Dom nie był wcześniej zaopatrzony w alarm, lecz po tym wstrząsającym wydarzeniu nie dość, że znajdowały się niemal na każdej ścianie, to wynajęto stróża. Faye przeniesiono na poddasze. Miała swoje piętro na wyłączność. Pokój po pannie Neumann zamknięto na klucz. Postanowiono, że rodzina zmarłej nie zostanie powiadomiona. Mieli się o tym dowiedzieć kilka tygodni później od Alice, która poinformowała ich, że ostatni raz widziała ich córkę, gdy ta przekraczała bramę Akademii. Sprawcy nie odnaleziono. Zamontowano system kamer, którego zadaniem było rejestrowanie całego terenu wokół domu. Wszystkich poruszyła ta śmierć. Choć dziewczę było wyjątkowo ciche i nie utrzymywało bliższych kontaktów z pozostałymi, jej zejście ze świata zdruzgotało wszystkich, nawet Tianę Langford. Nie darzyła jej żadnymi uczuciami. Zgrywała twardzielkę, ale była tchórzem. Jej dar widzenia przeszłości negowano. Uznano go wręcz za zbyteczny. Kogóż interesowałyby wydarzenia, które odbywały się kilka chwil wcześniej, bo tylko tyle potrafiła ujrzeć? Twierdziła, że nie widziała zabójcy. Nie kłamała. Pamiętała tylko tyle, że był rosłej postury oraz miał założoną kominiarkę, zatem nie była w stanie go rozpoznać. Po tym próbowała nawet uciec z akademii, ale jeden z sąsiadów przyprowadził uciekinierkę z powrotem. Wszyscy tęsknili choć trochę za dziewczyną. Gdy emocje nieco opadły, Carrie odważyła się zażartować, iż brak jej umiejętności termicznych Annmarie, która ubiegłego lata chłodziła im wodę z cytryną.
Dopiero po miesiącu zaczęto ponownie praktykować ulepszanie talentów dziewcząt.


* * * [/CENTER]


Choć była połowa września, termometry wciąż wskazywały wysokie temperatury. Po trzech miesiącach można było rzec, że wszystko powróciło do normy. Nawet Faye śmiała się i biegała po ogrodzie, gdy nikt nie widział. Mogła się cieszyć "pełnią lata" jeszcze przez kilka tygodni. Klimat panujący w Soiree umożliwiał zabawy na zewnątrz do pierwszych dni listopada. W przerwie między salwami śmiechu, cierpiała. Każda próba kontaktu z Damienem nie powodziła się. Nie miał konta na żadnym portalu, bo uważał to za głupie, a poza tym nie miał czasu. To samo z Josephem. Jakiś czas wcześniej przecięła się głęboko kuchennym nożem do mięsa tylko po to, by połączyć się z wampirem. Najwyraźniej czas zauroczenia minął, ponieważ minęło sporo czasu od tego zdarzenia. Miała spędzić wakacje w zupełnie inny sposób. Pragnęła wyruszyć w podróż autostopem po Ameryce ze swym ukochanym. Wkrótce miałaby rozpocząć studia. A co zamiast tego dostała? Załamanie nerwowe. Dlatego też postanowiła wprowadzić kilka następnym zmian w swoim życiu. Nowy kolor włosów to dla kobiety coś w stylu nowej powłoki skórnej. Postanowiła zerwać (który to już raz?) z wizerunkiem blondyneczki, by stać się atrakcyjną szatynką.



Noc ta była już nieco chłodniejsza od poprzednich. Do tego zimny wiatr z północy huczał na tyle głośno, że niejednemu trudno było zasnąć. Wśród tych, których nie zaszczycił sen, znalazło się miejsce i dla Faye. Podjęła się walki ze zmęczeniem i miała pomóc jej w tym książka, którą uporczywie próbowała przeczytać. Wiatr świszczał i piszczał na tyle donośnie, że można było odnieść wrażenie, iż szyby zaraz popękają, a dachówki powoli zaczną się odklejać od całej konstrukcji dachu. Do dźwięku odstrzeliwania metalowych barierek na balkonie była już przyzwyczajona, więc jako jedyna nie złapała się na grozę tego zjawiska. Jednak, gdy zaskrzypiały deski była pewna, że nie jest sama. W ciągu minionych tygodni poznała, czym jest odwaga. Nie taka przy wyrażeniu swego zdania albo zgodzie na absurdalne warunki ekstremalnego zakładu. Mogła stanąć oko w oko ze swym katem, a nawet nie wzruszyłaby ramionami. Śmierć jej niestraszna. W końcu dlaczego miałaby się jej obawiać, skoro nigdy jej nie doświadczy? Włożyła zakładkę między pięćdziesiątą dziewiątą a sześćdziesiątą stroną i zapaliła dodatkowo jeszcze jedną lampkę, by móc lepiej widzieć. Stanęła w progu. Zauważyła niecodzienny cień za regałami. Niecodzienny z tego względu, że nikt nie raczył gościć na jej piętrze. Był to najmniej spodziewany przez nią gość. Wreszcie wyłonił się z cienia i mogła zobaczyć jego twarz tak bladą, że nie dało się pomylić jej z niczyją inną.



- Joseph... - wyszeptała, nie mogąc wyjść z podziwu.

Podszedł bliżej. Na tyle blisko, że jedyne co ich dzieliło, to cienka warstwa powietrza. Ona zaś musiała mieć głowę zwróconą ku górze, ponieważ była od niego o wiele niższa. Nie mógł wyjść z podziwu. Patrzyła na nią, jakby nie widzieli się lata. Był dziewczyną tak oczarowany, że sam zapomniał, jak zimnym draniem jest z natury. Przejechał wierzchem dłoni po jej ciepłym policzku. Z początku wzdrygnęła się. Nie była przyzwyczajona do temperatury jego ciała. Stanęła na palcach, by musnąć wargami jego wargi. Lekko rozwarte chłodne i twarde jak marmur usta przygotowane były na kolejny pocałunek. Ale go przechytrzyła. Czekała, aż on zrobi kolejny krok. Przypomniał sobie, jak będąc pod wpływem uroku, każdą chwilę poświęcał na rozmyślania o niej. Nie chciał się angażować. Wiedział, że to sztuczne jak tania biżuteria uczucie minie. Lecz nie minęło. Powiązanie wzajemnie krwi dało początek nowej fascynacji. Zrozumiał, że ta młoda dziewczyna ruszyła jego martwe serce. Odmieniła jego sytuacje o 180 stopni. Teraz miał dla kogo "żyć". Chronił ją. Z początku czuł się zobowiązany do umowy zawartej między nim a Odette, lecz z czasem zaczął robić to nie dla paktu, a samego siebie. Nie mógłby dalej egzystować z myślą, że nie udało mu się dopilnować jego ulubionej blondyneczki. Ona o tym wiedziała, czuła to. Po raz kolejny ich usta się zetknęły. Wsadził język do jej ust i po drodze napotkał należący do niej. W pocałunku tym była gorycz. Była tęsknota. Było także przede wszystkim dziwne uczucie, którym wzajemnie siebie darzyli. Pozwoliła sobie stanąć na jego buta i okalać rękami jego szyję. On zaś przytulił ją do siebie i trzymał tak, jakby chciał ją uchronić przed pociskiem.



Przeczesał palcami jej włosy, które już w niczym nie przypominały dawnych złotych fal.

- Zmieniłaś się - szepnął, aby nikt oprócz niej nie mógł go usłyszeć.

Pokiwała głową. Uśmiechała się, lecz po jej policzkach spływały łzy. Cóż za paradoks - była szczęśliwa z jego obecności i smutna zarazem, że ponownie zjawia się w jej życiu. Otarł jej łzy zimnym kciukiem. Pociągnęła lekko nosem.

- Ale... jak? Jak się tu przedostałeś?

Pozwolił sobie ponownie ją przytulić. Musiał się schylić, ale nie przeszkadzała mu w tej chwili różnica wzrostu. Choć urok minął, brakowało mu jej przy swym boku.
- Chciałem przyjechać prędzej, naprawdę chciałem, ale przeddzień mojej wizyty tutaj, zabito jedną z dziewczyn. Wiedziałem, że przez pewien czas będzie szczególny nadzór, więc odpuściłem. - Wyswobodził się z uścisku równie stęsknionej Faye. - A teraz jestem tutaj. Przyjechałem po ciebie.




Dziewczyna oddaliła się od niego i usiadła na łóżku. Musiała zadać mu kilka trapiących ją od dłuższego czasu pytań. Wampir dołączył do niej i wiedział, że zaraz zostanie porządnie przesłuchany.

- Jak w ogóle przedostałeś się do miasta?

- Soiree nie jest otoczone grubym murem. Powiem tylko tyle - podstępem, jak zawsze.

- A co z... Damienem? - Imię dawnego ukochanego z trudem przeszło jej przez gardło.

Joseph wymusił głośno powietrze z ust i opuścił głowę. Rozwartą dłonią przetarł twarz i ze zbolałym jej wyrazem zwrócił się ku rozmówczyni.

- Nie wiem, Faye. Wściekł się. Nie wiem kto i co mu naopowiadał, ale nie chciał mnie nawet widzieć. Zresztą... ciebie również. Mówił tak, jakby zrobili mu jakieś pranie mózgu.
Ona nic nie powiedziała. Nie była w stanie. On tylko rozglądał się po pokoju i czekał, aż pierwsza przerwie niezręczną ciszę, lecz nic z tego.

- Gdy się ocknąłem i wyjąłem nabój, po zapadnięciu zmroku udałem się do jego domu. W jego oczach był mord. Nie złościł się na mnie. Nie wiedzieć czemu, jego wstręt spowodowała wzmianka o tobie. Nie słuchał moich tłumaczeń. Wraz ze swoimi koleżkami kazał, bym opuścił miasto. Nie śmiałem się z nimi kłócić. Oddaliłem się od Moonlight Falls i znajdując się dostatecznie daleko, rozpocząłem poszukiwania ciebie. Przepraszam, że trwało to tak długo. Przykro mi też z jego powodu.

- Mnie nie jest. - Zerwała się z miejsca i stanęła przed szatynem. -
Gdyby kochał mnie tak bardzo, jak ja go kochałam, za żadne skarby świata nie uwierzyłby, że opuściłabym go z własnej woli.
Był zdziwiony jej reakcją. Przygotował się, że dziewczyna zaniesie się płaczem. To, co powiedziała potem, jeszcze bardziej go zmieszało.

- Ale ty, drań nad draniami, przyszedłeś po mnie. To już coś znaczy. - Spojrzała prosto w jego zielononiebieskie oczy i położyła jego dłonie na swych biodrach. - Nie mogę jednak z tobą uciec.

- Jak to?! - obruszył się. Nie tego się spodziewał.

- Alice chce mi pomóc. Powoli zaczynam uczyć się panować nad swoimi
umiejętnościami. Jeśli będę już pełni potrafiła poskromić swój dar, wypuszczą mnie.

Wstał i złapał ją za rękę. Ten gest był niezwykle czuły i opiekuńczy. Tak bardzo starał się, by stać tam gdzie stoi, więc nie myślał nawet, by jego wysiłki poszły na marne.

- W takim razie będziesz przychodził tu co noc.

- Nie przeszkadza mi to - odrzekł, po czym pocałował środek jej czoła.




______________________________

Przepraszam, że tak wiele czasu mi to zajęło. No wiecie, nauka, koniec roku, papiery i te sprawy ;). Pisanie tego odcinka szło mi jak krew z nosa. Nie mogłam utworzyć ciągu dalszego. Zanim dodałam ten tekst tutaj i przeczytałam go (pewnie i tak są literówki), doszłam do wniosku, że mógłby być napisany lepiej. O wiele lepiej. Ale chciałam mieć to z głowy. Mam milion pomysłów na następny. Tego nie potrafiłam należycie zakończyć. Akcja krótka - tekstu sporo. Wybaczcie ;). Prosiłabym Was o opinie i konstruktywne oceny. Zdjęcia też są jakieś takie... ech. :P Ważne, że jest, a ja nie będę stała w miejscu z MF tylko FS ruszy dalej.

POZDRAWIAM! <3

Diana 30.06.2014 20:41

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Właśnie przeczytałam. Ta część nieco wyjaśniła z tą akademią, teraz już wiadomo, o co dokładnie w tym chodzi. Swoją drogą, ciekawy motyw z taką szkołą dla virg.
Niezła akcja z tą Annmarie... :O Ciekawi mnie, kto ją zabił. Mam nadzieję, że kiedyś się tego dowiemy. :D
Chyba wolę, żeby Faye była z Josephem (jak się póki co szykuje :P) niż z Damienem. Ten drugi zawsze mnie wkurzał. XD Nie wiem czemu, tak jakoś jest, że niektóre postacie lubi się mniej. Joseph ma ciekawszy charakter, że tak powiem. :D

W całym tekście jest naprawdę niewiele literówek, zdjęcia są śliczne, nie masz na co narzekać! :fun:

Zielona Herbata 01.07.2014 05:27

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Przed długą drogą na obóz letni w końcu mogłam przeczytać nową część, niczym świeże bułeczki o poranku :)

Motyw szkoły dla virg jest aczkolwiek interesująca. Popiorę zdanie Diany, że ta część daje więcej informacji o budynku. Ciekaw jestem, kto poza Josephem wdarł się i zabił Annmarie... coś mi tu pachnie, że jakiś nieśmiertelnik, w tym być może podejrzewam trochę Damiena. I napiszę tak szczerze, że pierw tego wilczka lubiłam, a teraz zachowuje się chłodno w stosunku do Faye. Potem pewnie jeszcze będzie się o nią z Josephem bić, bo jak ich razem zobaczy to obudzą się w nim wspomnienia.... A no właśnie, Faye i Joseph mają być razem! Jego charakter wręcz uwielbiam i niech go nie zmienia!

Życzę Ci Myrtku udanych wakacji i dużo weny twórczej, a ja już lecę na zbiórkę, bo w końcu nie pojadę. :D

anie_1981 01.07.2014 10:06

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Odcinek świetny jak zawsze, literówek nie zauważyłam, bo nigdy na nie nie patrzę, choć sama staram się ich unikać w swoich tekstach to i tak zawsze się coś znajdzie.

Motyw szkoły jest OK, szkoda tej zamordowanej dziewczyny, ciekawe kto ją ukatrupił. Zdjęcia są super. Osobiście wolę Damiena niż wampirka, serio, wampir mnie wkurza. Mam nadzieję, że wilczek jeszcze wróci do akcji, bo był spoko. Nie rozumiem tylko dlaczego on ma niby uważać, że młoda opuściła go z własnej woli... Coś czuję, że wampir, jak zwykle, robi to co dla niego najlepsze, może nawet okłamał Faye, nie zdziwiłabym się. Jeszcze raz, odcinek super i czekam na następny!

Merszyt 01.07.2014 16:18

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Nareszcie kolejny odcinek :D
Bardzo podoba mi się ten odcinek. Jak zwykle zresztą. Znalazłem parę literówek, ale już mało co pamiętam (europa i Damien patrzyła). Zaciekawiłaś mnie akcją z Annmarie. Pewnie ten zabójca się pomylił i zabił ją, a nie Faye. Ale to tylko przypuszczenia ;)
Życzę dużo weny i czekam na następny odcinek :)

Stephenowa 03.07.2014 16:52

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Jeeeny, Myrtuś! Jesteś zdolniacha! ;)
Naprawdę super wyjaśniłaś wątek akademii, no i historię Alice. Zdziwiła mnie nagła śmierć tej dziewczyny (autentycznie, ciarki miałam jak czytałam o tej przemokniętej krwią podłodze), naprawdę jestem ciekawa, kto ją zamordował. Szkoda, że Faye nie udało się jej ożywić, chociaż jeżeli wynikało to z jej szoku i rozpaczy, to czemu Alice nie mogła jej pomóc? Przecież umie wpływać na emocje.. :O
A co do Josepha... no nie wiem, taki zły chłopiec i taki zakochany? A Damien? Jak to, pranie mózgu, kto i czemu?
Czekam na kolejny odcinek, informuj mnie. :*

Myrtek 09.07.2014 21:41

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 




Wszystkie uczennice stały w równym rządku. Alice znajdowała się naprzeciw pierwszej - Carrie. Pozostałe czekały na swa kolej w przestrachu. Znajdowały się w "salonie numer jeden" złączonym wraz z jadalnią. Była to największa przestrzeń w posiadłości, dlatego też urządzano tam różnego rodzaju bankiety. W święta Bożego Narodzenia pośrodku znajdowała się wielka choinka, przystrojona w ozdoby pamiętające czasy dzieciństwa dziadka współczesnej właścicielki. To tutaj odbywały się lekcje. Tego dnia Alice uznała, że w tle tragicznych zdarzeń warto nauczyć swe podopieczne samoobrony. Jak walczyć nauczał ich osobisty trener tydzień wcześniej. Tym razem musiały nie tylko panować nad swoimi siłami wystarczająco, by nie zagrozić uszczerbkiem na zdrowiu Alice, ale także na tyle mocno, aby pokazać, że są niepokonanymi. Panna Yovovich miała wywołać u nich przykre wspomnienia lub omamić na tyle, że będą myślały, iż znalazły się w potrzasku. Ognistowłosa nastolatka była nad wyraz skupiona. Faye Po raz pierwszy nie widziała uśmiechu na obsypanej piegami twarzy, a grymas wynikający z cierpienia. Faye nie miała pojęcia, co zabolało jej młodszą koleżankę, lecz wiedziała, że od tej chwili powinna uważać na swą przełożoną.



W ułamku sekundy niemal wszystkie prócz Carrie uderzyły w sufit. Ta znajdowała się w stanie pomiędzy nim a podłogą. Alice gruchnęła o drewnianą teksturę tak mocno, że jęknęła z zaskoczenia, ale i bólu. Gdyby uderzyła odrobinę mocniej, z pewnością potrzebowałaby pomocy masażysty. Po kilku sekundach przygniecenia przez niewidzialną siłę, opadły na posadzkę delikatnie niczym piórko.

- Przepraszam - wybąknęła zawstydzona dziewczynka.

Alice przeczesała włosy, by te ponownie mogły wyglądać jak po wyjściu od fryzjera i spojrzała na nią, o dziwo wzrokiem wyzbytym wrogości.

- Bardzo dobrze. Szybko się uczysz. Cieszę się, że uczysz się jak poprawnie używać gyrokinezy.

Rudowłosa zrobiła krok w tył, a mentorka zatrzymała się przed Reginą.



- Audiokineza raz - powiedziała, unosząc kącik ust w górę.

Faye odniosła wrażenie, że dzwoni jej w uszach. Dźwięk ten przeobraził się w pisk, którego częstotliwość zwiększała się z każdym ułamkiem sekundy. Myślała, że uszy zaczną jej zaraz krwawić. Już niemal czuła, jak ciepła, gęsta ciecz spływa po jej szyi w stronę ramion, by splamić ubranie. Osunęła się na ziemię. Runęła ciałem do przodu tak, że uderzyła czołem o podłogę. Trzymała się za głowę, jakby nie chciała dopuścić do jej wybuchnięcia.

Wreszcie niemiłe uczucie krwawienia zniknęło, silna migrena ustała, a dziewczyna mogła już otworzyć oczy, aby zauważyć, że nie tylko ona cierpiała.
W pozycji żółwia tkwiły również Carrie z Tianą. Natomiast chłopczyca wraz z Alice stały naprzeciwko siebie tajemniczo uśmiechnięte.

- Niezły trik, nie powiem - skwitowała niezwykle zadowolona.

Regina postanowiła sobie zakpić ze współlokatorek i zamiast wyłącznie Alice, one stały się jej celem. Niepokorne dziewczę pokracznie skierowało się w stronę ściany, by przybrać niechlujną, opierającą się pozycję.



W końcu nastała kolej na Faye. Był to jej pierwszy taki pokaz swych umiejętności. Reszta chociaż raz przeszła taką próbę.

- Nie przejmuj się mną. - Złapała ją za dłonie.

- Mogę cię zabić - wyszeptała niepewnie Faye, patrząc dyskretnie na boki.

- Dasz radę, uwierz mi.

Pokiwała prędko głową i przymknęła powieki.

Mocy nie bierze się na zawołanie. Nie zawołasz jej "Azorek, chodź do mamusi, mamusia cię potrzebuję, bo pani Alice będzie zła". To nie działa również jak pomyślenie życzenia, zdmuchując urodzinowe świeczki. Nie wywołuje się jej, a myślenie "chcę ją sprowadzić do piachu" również nie uruchomi mechanizmu. A właśnie! Nie ma do tego uniwersalnego klucza, który otworzy zakamarki umysłu za każdym razem, gdy tego się chce. Różdżki są równie zbędnym atrybutem co błyskawice wydobywające się jakimś cudem z dłoni. Wystarczy po prostu... to czuć. Coś jak miłość. Nie mówisz "O... a teraz cię kocham...teraz nie". To jest jak zrobienie kroku. Nie zastanawiasz się nad tym, a jednak go robisz, czyż nie jest tak? Zarówno jak i bicie serca czy każde tchnienie, bierze się to ośrodka. Z pewnością żaden przeciętny śmiertelnik nie jest w stanie tego pojąć. Wiara w któregoś z bogów przychodzi jednak o wiele łatwiej. Dla virg jest to wyznanie we własne umiejętności. Nie zawsze da się nad tym zapanować, ale to jak z nauką pisania - z czasem jest łatwiej, wyraziściej, a przede wszystkim szybciej. Przygoda Faye z niesfornym talentem trwa najkrócej. Nawet mała Carrie jest o kilka miesięcy w tej sprawie doświadczona (można się domyśleć, że nie z jej woli). Córka Morganów miała o tyle trudniej, że dowiedziała się po fakcie. W innych rodzinach albo zadbano o ostrzeżenie przed nieuniknionym fatum albo dziewczę miało szczęście lub nie, by zawczasu przygotować się, co na nie czeka.

Alice nagle obróciła się i przeszła do salonu, gdzie położyła się na kanapie i "zasnęła". Wszystkie dziewczęta wraz z kucharką i kończącą zmianę sprzątaczką pochyliły się nad prawowitą właścicielką posiadłości. Gdyby nie brak tętna można by pomyśleć, że kobieta zasłabła i postanowiła odpocząć. Gdy po kilku minutach nadal nie dawała znaku życia, zgromadzeni zaczęli się niepokoić.



- Trafiony, zatopiony. Wreszcie ktoś pozbył się tej krowy - prychnęła stojąca w przejściu Tiana.

Faye wstała znad spoczywającej Alice i obróciła się w stronę wyjścia. Sama potrzebowała odpoczynku. Zanim udała się na strych, ostatni raz pozwoliła sobie zerknąć w stronę przełożonej, a ta... otworzyła oczy i aż usiadła, próbując zachłysnąć się powietrzem.

- Faye! - zawołała na tyle, na ile pozwoliło jej niemiłosiernie suche gardło.

Szatynka rzuciła się w jej stronę i uklękła na dywanie. Tamta ujęła jej twarz w dłonie.

- Jesteś cudem natury, dziecko! Musisz przyjść do mojego gabinetu, chcę ci o czymś niezwykle ważnym powiedzieć!

Oszołomiona jej entuzjazmem zastygła, tkwiąc na ziemi ze zgniatanymi policzkami.
Jednak mina Alice zrzedła, gdy zauważyła będącą kilka metrów dalej obojętną Tianę.

- Na twoje nieszczęście słyszałam, co powiedziałaś. - Zmarszczyła brwi rozgniewana, ale i zawiedziona zachowaniem panny Langford. - Ty również masz przyjść do mojego gabinetu, ale w nieco innej sprawie.



Powoli zamknęła drzwi i niepewnym krokiem doszła aż do biurka. Kobieta wskazała jej gestem dłoni, by usiadła.

- Faye, chyba będę musiała wyznaczyć ci indywidualny tok nauczania - zażartowała nieco Alice. - Wprawdzie nie do końca potrafisz jeszcze panować nad swymi zdolnościami, ale mówię ci już teraz, że jesteś wielka. Odpowiednio ćwicząc przysięgam, że będziesz potwierdzała regułę ucznia, który przerósł nauczyciela.

Dziewczyna złożyła na udach dłonie jakby w modlitwie i nachyliła się nad mahoniowym blatem ciekawa tego, co powie jej mentorka.

- Byłam tam, byłam po drugiej stronie! - krzyknęła, zrywając się z fotela po czym opadła lekko niczym spadający z drzewa jesienny listek. - Czułam się, jakbym była ponad chmurami. Czułam niesamowitą lekkość, a wszechogarniająca cisza sprawiała wrażenie błogiego stanu jakby... jakby... Jakbym znajdowała się pod skrzydłami samego Boga. Przez to, jaki los mnie spotkał, przestałam wierzyć w cokolwiek prócz samej siebie. Ale tam (wskazała górę) czułam się bezpieczniej niż dziecko w łonie matki. Z początku byłam zupełnie zdezorientowana, ale gdy się odwróciłam... Wyobraź sobie, że nagle przed tobą rozpościera się bezgraniczna zieleń, ogród spowity kwiatami nieznanych mi gatunków roślin z całego świata. Na jednej z ławeczek siedziała starsza kobieta...



- Moja babcia? - przerwała natychmiast Faye pełna nadziei albo i przestrachu.

Alice spojrzała na nią pobłażliwie.

- Nie, Faye. Poczekaj może jednak na resztę rewelacji, dobrze? Kobietą przede mną okazała się właśnie że moja babcia. Nieomal zapomniałam jak wyglądała. Muszę przyznać, że z początku nie byłam w stanie rozpoznać w niej swej krewnej. Dosiadłam się zatem do niej, a ona obdarzyła mnie tak czułym uśmiechem, jakbym odwiedziła ją po latach rozłąki. Nie musiałam opowiadać jej o was, o tobie. Uprzedziła mnie w tym. Żartowała, że mogłabym ją częściej odwiedzać. - Opuściła głowę, przymykając powieki jakby nadal nie dowierzała. - Pozwoliła sobie oprowadzić mnie nieco po ogrodzie. Było w nim ogrom ludzi różniących się pod względem wieku i kultury. Niektórzy urządzali sobie piknik, małe dziewuszki zbierały dzikie kwiaty, zakochani tkwili w objęciach. W pewnym momencie, tuż obok grającego w berka rodzeństwa, zatrzymała się i przedstawiła mi... Zgadnij kogo. Tak, twoją babcię.

Dziewczyna aż otworzyła buzię. Poprosiła, by kobieta kontynuowała. Przez tyle miesięcy nie dostała znaku życia od Odette. No tak, przecież nie żyła. Zasmuciło to ogromnie jej wnuczkę. Mimo że poddała się w poszukiwaniach opiekunki, nadal miała nadzieję, że jeszcze kiedyś zjedzą wspólne śniadanie albo wyplewią ogródek.



- Kazała ci przekazać, byś się dłużej nie martwiła. Przyznała, że jest szczęśliwa tam, z twoim dziadkiem, twoimi rodzicami i resztą zmarłych przodków. Wyraziła ogromny żal, że zostawiła cię bez słowa pożegnania. Chciała jednak wrócić, lecz jej serce nie wytrzymało drakońskich temperatur. Na koniec powiedziała jak bardzo cię kocha i żałuje, że nie może ci pomóc w rozwijaniu swych umiejętności.

Faye pokręciła głową. Przestała uznawać babcię za bezuczuciową istotę unikającą odpowiedzialności.

- Dlaczego wyjechała? - Miała łzy w oczach.

Alice ujęła jej jedną dłoń, by drugą móc pogłaskać ją po głowie.

- Powiedziałam ci wszystko. Chwilę potem przywróciłaś mnie do życia.

- Jasne - Pociągnęła nosem, a kobieta podała jej pudełko chusteczek i przetarła mokre od płaczu policzki.



Jesień za oknem... jesień na ubraniach... jesień w sercu.....
Faye często to powtarzała, ale chciałaby, żeby wszystko już się rozplątało w jej życiu...*
Ostatnie drzewa zachowały złote odcienie, lecz większość z nich już straszyła swą golizną.
Z pewnością w Moonlight Falls zobaczyłaby pierwszy tegoroczny śnieg, lecz nikt nie widział jej w rodzinnym mieście od pół roku. Przez ten czas Faye kształciła się nie tylko w kierunku używania swych umiejętności, ale i w poznawaniu samej siebie. Od chwili zaprezentowania swych mocy przed gronem współlokatorek stała się oczkiem w głowie Alice. Tianie Langford niezbyt się to spodobało. Nie żywiła sympatii do koleżanki i nie miała zamiaru tego ukrywać. Dlatego też była na celowniku całej reszty. Mieszkańcy akademii nie byli obojętni na jej pysznienie się, dlatego też starali się trzymać ją od siebie z daleka.
Kolejnym powodem, by zadufana w sobie gwiazdka nienawidziła całej resztę, był wydłużający się czas pobytu w Soiree. Z nich wszystkich mieszkała tam najdłużej. Jako pierwsza znalazła tam dla siebie schronienie. Były z Alice dla siebie dobrymi koleżankami do czasu, gdy do domu wprowadziła się konkurencja. Każdej nocy modliła się, by coś złego spotkało jej nauczycielkę. Liczyła, że zrobi to ktoś za nią albo paniusia sama wyzionie ducha, co byłoby Tianie na rękę. Jej moc uznano za bezużyteczną. Chciała się wykazać po morderstwie Annmarie, ale mimo swych ogromnych chęci - nie mogła. Tak oto pojawił się kolejny punkt na liście powodów jej frustracji. Od tamtego czasu chciała już któryś raz z kolei uciec, ale zamontowany system ochrony terenu posiadłości pozwolił dotrzeć jej jedynie do bramy. Nawet próba przekupstwa stróża zakończyła się fiaskiem, a niechętna do pracy dziewczyna musiała w ramach kary pomagać w kuchni. Nie podobało jej się, że traktowana jest niepoważnie mimo osiągniętej jakiś czas temu pełnoletniości.

Jej problem stanowiły nie tylko osoby, z którymi mieszkała pod jednym dachem, ale i bezsenność. Rozgoryczona często nie potrafiła uspokoić myśli. Czasem poddawała się nim, a z bujania w obłokach wyrywał ją najczęściej dźwięk elektronicznego budzika. Ale nie można wiecznie czuwać. Wycieńczona wieloma godzinami bez snu rzadko zasypiała sama z siebie. Ratowały ją z reguły środki nasenne, od których zdążyła się wręcz uzależnić. Pracownicy placówki zaniepokojeni stanem lekomanki nie zawsze zgadzali się, by ta zużywała kolejną paczkę tabletek. Ona jednak nadał je kupowała i przez ten czas nauczyła się, jak uchronić swój drogocenny skarb przed przeprowadzanymi przez Alice rewizjami w jej części pokoju. Było to niezgodne z sumieniem mentorki, ale chciała jej pomóc.
Podczas kolejnej, jak się zdawało, bezsennej nocy miała zamiar nafaszerować swój organizm pewnymi pastylkami. Przypomniawszy sobie jednak, że poprzednim razem zażyła ostatnią nieomal nie wpadła w furię. Zbiegła na dół, by tam poszukać czegoś, co pomogłoby jej zasnąć. Można się domyśleć, że spotkała się z rozczarowaniem. Już miała wrócić na sypialni, gdy usłyszała brzdęk barierki. Wzięła z kuchni nóż do mięsa, by w razie potrzeby obronić się przed napastnikiem albo zarżnąć słodką śpiącą Faye (należy także przypomnieć, że jej umiejętności telekinetyczne były praktycznie znikome).

Wejście po schodach prowadzących na strych zajęło jej kilka dobrych minut. Nie chciała dać się złapać. Znowu.
Ukryła się za ścianą, a ostre narzędzie schowała za plecami. To, co usłyszała, a przede wszystkim zobaczyła, zszokowało ją znacznie bardziej niż cokolwiek co działo się w trakcie jej pobytu w akademii.



Ugryzł jej wargę i pociągnął nieco za nią. Po chwili zaczął zajadliwie całować jej szyję i bark, trzymając cały czas za udo dziewczyny, która aż wyginała się z odczuwanej przyjemności.

- Faye... - wyszeptał jej imię nieco dysząc.

- Nie, Joseph. Znasz moje zdanie na ten temat.

Mężczyzna natychmiast przerwał pieszczoty i opadł na plecy tuż obok ukochanej.

- Nadal mi nie ufasz, prawda?

Faye położyła się bokiem do niego, robiąc różnorakie zygzaki opuszkami palców na jego klatce piersiowej.

- Ufam ci, choć sam dobrze wiesz, że nikt o zdrowych zmysłach nie powinien.

Wampir prychnął i zatrzymał jej dłoń, gdy ta dotykała okolice pępka.

- Nie chcesz tego?



Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, ponieważ Joseph zeskoczył z łóżka.

W ułamku sekundy pozbył się bluzki i zaczął wykonywać pobudzający zmysły taniec choć nie miał akompaniamentu odtwarzacza na półce.
Faye schowała twarz w poduszki, by opanować salwy śmiechu, ale zaraz z powrotem usiadła, aby móc oglądać pokaz mężczyzny. Jego ruchy można porównać do tych, które wykonują skąpo ubrani panowie w klubach na wieczorach panieńskich. Gdy pochylił się i klepnął swój pośladek, Faye nieomal nie ryknęła, budząc tym samym część domowników.
Mężczyzna wskoczył z powrotem na materac, a klęczenie na miękkiej pościeli nie przeszkadzało mu w kontynuowaniu swych wygibasów. Odpiął pasek od spodni i rzucił nim w kąt.
Wciąż kręcąc ósemki biodrami zapytał:

- Dalej tego nie chcesz?

- Nie - odparła zaczepnie, unikając celowo kierowania wzroku w stronę zamka.

Joseph opadł na nią i jednoznacznie zaczął poruszać się, symulując to, do czego próbuje dojść.

- To jest okrutne! - zachichotała, broniąc się jednocześnie rękami przed jego ruchami.

- Okrutniejsze jest twoje kokietowanie i zostawianie mnie na lodzie - wysapał pomiędzy dziki pocałunkami każdej partii jej ciała.



Odepchnęła go trochę mocniej, a on usiadł przed nią spoważniały. Umiejscowiła swoją pupę między jego rozłożonymi nogami, by móc się do niego przytulić.

- Jos, ja naprawdę chcę. Po prostu boję się, że ktoś może nas usłyszeć i przyjść tutaj, a wiesz jak to może się dla nas skończyć?

- Jak zeszłej nocy sapałaś, gdy całowałem twoje uda, to jakoś nikt nie powołał wszystkich służb miejskich - wymamrotał.

Szatynka zdzieliła wampira po głowie, po czym pociągnęła za włosy z tyłu głowy, by ten spojrzał jej prosto w oczy.

- Nawet nie wiesz jaką mam ochotę na ciebie. Szczerze powiedziawszy już w Monlight miałam... nieczyste myśli.

Natychmiast się ożywił, a na jego ustach zagościł łobuzerski uśmieszek.

- Ale mam też zdrowy rozsądek.

- Wiem, rozumiem to. Poczekam z tym - stwierdził, pocałowawszy jej ciepłe czoło.

Nagle Faye wyswobodziła się z jego uścisku i przejechała dłońmi od kolan aż po zakończenie jego ud.

- Myślę jednak, że możemy troszkę umilić sobie czas - odrzekła, kierując dłoń nieco niżej.

Wampir przymknął powieki i zadrżał z rozkoszy. Wkrótce oboje ponownie leżeli, mając na sobie już mniej części garderoby.




Tiana w skoncentrowaniu zupełnie zapomniała, że trzyma w ręce nóż. Ten więc wyślizgnął się zza jej pleców i na piętrze rozniósł się donośny dźwięk uderzającego o drewnianą podłogę ostrza. Zorientowała się co zrobiła i machinalnie podniosła nóż. Kochankowie natychmiast przerwali pieszczoty.

- Czy ktoś tam... - chciała zapytać Faye.

- ... jest? - dokończył za nią wampir, stojąc obok szpicla.

Wampir złapał ją za szyję i przygniótł do ściany.

- Uważaj, maleńka, bo ten nożyk zaraz znajdzie się w twoim gardełku - wycedził, po czym rzucił drobną dziewczyną o posadzkę.



- Co tutaj robisz? - oburzyła się Faye.

Tiana zebrała się z podłogi, otrzepała się w dość teatralny sposób i stanęła pomiędzy parą.

- Na twoje nieszczęście usłyszałam jak lowelas robi za Romea i wkrada się do ciebie.

- Licz się ze słowami! - zagrozi, pokazując kły.

Dziewczyna głośno zachłysnęła się powietrzem.

- Stój! - zatrzymała go ukochana i zwróciła się do niej. - Tiano, nie rób proszę nic głupiego. Alice nie może się o tym dowiedzieć.

Założyła ręce na piersiach i zrobiła krok w stronę Faye.

- Myślisz, że pozwolę na to by jakiś wampir przychodził tu co noc cię posuwać? - odparła drwiąco.



Joseph wyrwał jej z dłoni nóż i przejechał ostrzem w poprzek gardła. Z cienkiej rany trysnęła krew, a ofiara złapała się za nią, jakby chciała powstrzymać jasnoczerwony pływ wylewający się coraz to obficiej. Upadła na ziemię i charczała podczas zdesperowanej próby wzięcia wdechu. Spomiędzy jej warg popłynęła kolejna stróżka krwi.
Joseph upuścił nóż pod nogi i schował kły.

- Joseph - krzyknęła bezgłośnie Faye.

- J-j-ja... - wyjąkał. - Nosz cholera, ożyw ją czy zrób inne czary-mary.

- Nie. - Jej głos wyprany był z jakichkolwiek uczuć.

Podszedł do niej i potrząsnął nią.

- Faye, nie rozumiesz, że jeśli skona to będziemy mieć przesrane?

Popatrzyła na niego. Jej widok trochę wprawił go w dyskomfort. Nigdy nie widział jego (dawniej) słodkiej blondyneczki w takim stanie. Wyglądała jak kukła.

- Zakop ją gdzieś czy coś w tym stylu - rzuciła jakby o niechcenia.

- To niehumanitarne.

- Powiedz to swoim ofiarom, z których spijasz całą krew - odburknęła.

Od razu się uciszył. Przetarł twarz dłońmi. Faye powtórzyła ten gest.

- Dobrze wiesz, że się wygada. Gdy ją ożywię, to s*** dopiero mnie znienawidzi.

- Jaki zatem masz plan? - Oparł się o ścianę, zakrywając oczy.

Szatynka stała chwilę w bezruchu nad zwłokami koleżanki. Wreszcie ją olśniło.

- Powiem, że przyszła do mnie z nożem. Gdy próbowałam ją uspokoić, to jakiś wampir wdarł się do pokoju, ciachnął ją, by nie wrzeszczała, a mnie zaatakował. Po prostu.

- Po prostu?! - oburzył się. - Znowu będą trzymać cię pod kloszem.

Podbiegła do niego i złapała go za rękę.

- Jos, jestem naprawdę niezła, wkrótce wyrwę się stąd.

- A jeśli nie?

Pochylił się nad nią i oparł się czołem o jej czoło.

- Jeśli nie, to uciekniemy. - Odważyła się go ucałować, lecz niezbyt był chętny do odwzajemnienia tego. - Musimy działać.



Podniosła z drewnianej podłogi nóż. Przejechawszy nim po nadgarstku, zraniła się wystarczająco głęboko. Patrząc na zmieszanego wampira, odparła:

- Trzeba być wiarygodnym. Masz, pij - zachęciła, wyciągając rękę w przód. - Następnie ja napiję się twojej. W razie niebezpieczeństwa będziemy złączeni.

Złapał niepewnie zakrwawiony nadgarstek i ostrożnie przyłożył do ust, wysuwając kły. Poczuwszy smak i zapach krwi, zupełnie się zatracił. Virgi były dla wampirów jak najdroższe francuskie wino dla konesera. Słodka jak niczyja inna. Krew człowieka może być porównywana do zwykłego piwa, zaś zwierzęca do wina marki wino. Ostatni raz mógł zasmakować jej pół roku wcześniej i od tamtej pory miał cichą nadzieję, iż nie była to jego ostatnia taka uczta. Ciężko oddychał, choć nie potrzebował tlenu. Od zapachu krwi Faye aż kręciło mu się w głowie. Z każdym łykiem wzrastało i pożądanie. Łapał się wszystkiego, by opanować zew namiętności. Osiągał powoli spełnienie. Zachłanność pozbawiła go wszelkich zmysłów.

- Joseph... - sapnęła.

Oderwał się stanowczo od swej osobistej fontanny szczęścia. Patrząc cały czas w jej zielone oczy, ugryzł po chwili swój nadgarstek i podał jej, by ta napiła się jego krwi.
Dziewczyna aż wzdrygnęła się, poczuwszy jak gorzko-metaliczny płyn rozlewa się po jej jamie ustnej. Spiła go jak najmniej tylko mogła.
Joseph z wyrazem bólu odszedł. Wpierw jeszcze wybił szybę, aby wtargnięcie wyglądało jak najbardziej prawdziwie uciekł dopiero, gdy usłyszał udawany krzyk Faye.




_____________________________

* lekko przerobiony cytat z "BrzydUli" :)

Całkiem szybko nowy odcineczek, nie? :)
Dziękuję za komentarze i ciesze się bardzo, że tak dobrze się u Was przyjął. :)
Mam nadzieję, że ten równie wywoła w Was takie emocje albo i większe.

Odpowiadając na pytania, dlaczego w poprzednim odcinku Alice nie uspokoił Faye - odpowiedź jest prosta. Wkrótce się przekonacie! :D

Zielona Herbata 10.07.2014 10:17

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Po pierwsze, dziękuję za taki miły prezent urodzinowy! :rofl:

Po drugie, fajny motyw z tymi mocami. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, co daje wielki plus. Bardzo podoba mi się scena, kiedy Alice była w tamtym świecie i opowiadała bohaterce, jak tam jest i czego się dowiedziała. Mmmm... no proszę proszę, Faye i Joseph w łóżku. Ten jego taniec powalił mnie na kolana ze śmiechu :D Coś wątpię, że zmyślone wydarzenie z zabiciem Tiany wypaliło. Panna Yovovich rozpozna kłamstwo w oczach Faye i zapewne poczuje zawiedzenie. Tiana w połowie wygląda niczym buntowniczka, ale bardzo mi się podoba jej wygląd :) Obróbka zdjęć jak zawsze fantastyczna, a przez te "hipnotajzing" czułam się tak samo, jak opisałaś reakcję innych dziewczyn ("boli mnie głowa i nie mogę spać...") :D

http://i1301.photobucket.com/albums/...psb2eedc56.jpg

Pokój Faye przeuroczo wykonany. Mam pytanie- czy pokazałabyś, jak wygląda cały dom dla Virg? Jestem bardzo ciekawa, bo parę zdjęć w tym budynku nie zaspakajają mojego apetytu :P Odcinek bardzo fajny, trzymający w napięciu, w pewnym momencie rozbawiający. Dawno nie oceniałam, więc masz 100000000000/10 i czekam na kolejny! :)

anie_1981 10.07.2014 11:23

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Odcinek świetny, jak zawsze, choć osobiście nie lubię wampirów i skoro Faye ma nie być z człowiekiem, to już wolę wilczka... Tak, brakuje mi Damiena, Była fajniejszy od tego zimnego drania Józka... :P

Szkoda, że babcia Faye nie żyje, ale z drugiej strony prawdopodobieństwo, że młoda by ją znalazła, było i tak bardzo niskie.

Diana 10.07.2014 21:54

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Świetny odcinek, wciągnął mnie jeszcze bardziej, niż poprzedni. Największe wrażenie zrobił na mnie ten fragment z pokazem umiejętności - łał, to było naprawdę super. Ciekawy pomysł i do tego fajnie napisane. :)
Szkoda, że babcia Faye nie żyje. D: Czasem zastanawiałam się, co się z nią dzieje i czy jeszcze coś o niej będzie w fotostory. :(
Niezła akcja z tą Tianą pod koniec odcinka. Nie jest mi jej szkoda, bo była wredna XD, ale obawiam się, że plan Faye nie wypali i wszystko się wyda.
Zdjęcia cudoooowne (zawsze to powtarzam :D). Akademia jest piękna, szkoda, że nie umiem tak budować w simsach. Dołączę się do prośby Herby o zdjęcia... :P

Daisy 11.07.2014 10:49

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Witam, witam i o zdrowie pytam:D Tak jak obiecałam, tak też zrobiłam i przyszłam zmordować Twój temat. Ok., zaczynamy.
1. O, dopiero teraz zauważyłam że Twoja bohaterka ma tak samo na nazwisko jak mój Alex:D Możemy ich połączyć hehehe. Z reguły bardzo lubię wszystkie opowiadania/książki zaczynające się tym, że ktoś się gdzieś przeprowadza i zaczyna nowe życie. Oznacza to w większości przypadków niezłą przygodę, nowych znajomych i te sprawy:D
Ogród przed domem babci jest śliczny, ten ogrom kwiatów super wygląda:D Fajnie wprowadziłaś dla nas zagadkę co stało się z rodzicami Faye i że ona sama nie wiedząc o tym ciągnęła pieniądze od babci.
Ok., więc rodzice nie żyją, domyślałam się oczywiście pozostało jeszcze pytanie jak zginęli :devil: Ok., już wiemy, dramatyczny ten wypadek, ale fajna historia miasta:P
Cytat:

- Miastowa - prychnął ktoś w drugim rzędzie. Stawiałam na tlenioną blondynkę.
Dokładnie to samo pomyślałam i prawie powiedziałam to na głos z takim sarkazmem i gwarą:D:P
Cytat:

Dwudziestu dwóch spoconych, wyjątkowo przerośniętych nastolatków rzucało się wzajemnie na siebie.
Mrauuu:D Chciałabym to zobaczyć :P
2. No i pojawia się ciacho, ciachiszcze, ciachunio:D Schrupać tylko, nieważne że leniwy, ważne że ładny :D I te jego oczka, od razu wiadomo że jakieś z niego zwierzę :P Zdjęcie księżyca na końcu odcinka śliczne.
3. Zaspanie… coś o tym wiem, uwielbiam wyłączać budzić i spać dalej, to moja specjalność. Damien jakie ma muskuły, no no;D I jaki olejek nabłyszczający:P O matko, nigdy bym na nikim (nawet najbardziej umięśnionym) nie stanęła tak na ramionach, mam lęk wysokości i nawet sekundy bym się nie utrzymała. Aż mnie ciary przechodzą jak patrzę na te zdjęcia jak ona na nim stoi, brrr…
Coś mi się wydaje że chciał żeby Faye do niego przyszła na te trybuny, takie mam dziwne wrażenie.
4. Och jaki ten Louis miły, pomocny i uczynny:D Szkoda że jest blondynem bo można by chociaż na niego popatrzeć, ale oczywiście nie pasuje do Faye, jest za ciapowaty. Jakie końskie zaloty z tym pocałunkiem, nieźle się uśmiałam. Taka zawzięta a jednak poszła na bal:P I słusznie :D Och te jego błyszczące oczka, a ta Feye taka nierozważna, ciemno a ona idzie do nieznajomego mężczyzny który stoi przy wozie zaraz obok lasku, prosi się dziewczyna :D Bez buziaka na pożegnanie? Czuję się zawiedziona, choć może to i lepiej, dłużej zostaniemy w napięciu… Zdjęcia bonusowe genialne:D
5. Nie mogę powstrzymać się od porównania do początku Zmierzchu:P Ta stołówka, grupka znajomych, i tajemniczy przystojny facet:D Szykuje się randka, już się nie mogę doczekać. Ciekawe czemu się nie zjawił. Dobrze że nic jej się nie stało, myślałam że to Damien powstrzyma niedoszłego gwałciciela :D Ech i znów się nie pocałowali… I podsumowanie świetnego odcinka genialnym zakończeniem. Już sobie wyobrażam Luisa takiego ledwo żywego, jak miota nim jakiś wirus albo inny demon i w ostatkach sił dzwoni do swojej ukochanej… och jakie to dramatyczne!
Ok., na dziś koniec bo niedługo idę do pracy:D Fajnie było sobie przypomnieć to opowiadanie od początku, zdjęcia są śliczne i jest ich przyjemnie dużo. Niedługo wpadnę pochłonąć resztę:D

Lubie 11.07.2014 13:09

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
ojejciu, w końcu nowy odcinek <3 z każdym kolejnym trudniej się oderwać od tekstu ;3
zdjęcia jak zwykle genialne, a w jednym się zakochałem
*.*
http://i1301.photobucket.com/albums/...ps4654fcf6.jpg

Chwalisława 13.07.2014 21:05

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Jak ja uwielbiam twój styl pisana! Zdjęcia też robisz rewelacyjne. No wzroku nie można od nich oderwać :)
A ja dalej ubolewam nad tym, że Faye nie jest z Damienem ;( No, ale cóż... wampirek też jest niezły :)
Świetny pomysł z tymi mocami... czy tworząc Carrie wzorowałaś się na książce Kinga? :)
A cóż ta Faye taka bezduszna się zrobiła? to chyba styl życia Joseph'a tak na nią wpływa... No, ale nie powiem, że nie jej się należało(Tianie), bo bym skłamała. Mam nadzieję, że Faye wykaże swoje zdolności aktorskie na tyle dobrze, że Alice niczego nie wyczuje.

Merszyt 14.07.2014 14:10

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Ale fajny odcinek! Bardzo spodobał mi się wątek mocy. Z nich wszystkich najładniejsza jest Regina, a jej mocna jest ciekawa. Trochę dziwnie dla mnie była ta nagła śmierc Tiany. Wydawała się ciekawą postacią.
Czekam na next :D

konformistyczny lodzik 20.07.2014 09:42

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
W końcu odważyłam się na komentarz, ochh!
Joseph jest taki seksowny, jejciu *-* znajdź mi takiego w rzeczywistości, proszę! Jedyne co mnie w nim strasznie rozśmiesza, to małe ramiona, które tak śmiesznie komponują się z jego mięśniami, haha :D Szczególnie widać to na tym zdjęciu! Muszę Ci powiedzieć, że każda Twoja simka ma śliczną urodę i bardzo zgrabne ciało. Ty nawet starsze osoby potrafisz zrobić ładne! Ubolewam nad tym co będzie z Faye. ''Udawany krzyk"? Nie mam pojęcia, nie znam się za bardzo na wampirach, przemianach itp. Nie znam się w ogóle na istotach nadnaturalnych ^^
Czekam na kolejną część! :D

Stephenowa 20.07.2014 14:48

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
No no Myrtuś, zaczynam dostrzegać sens tego nawiasu w nazwie tematu. :D :rolleyes:
Tak jak Herbitusin sądzę, że Alice dostrzeże, że Faye kłamie. Swoją drogą, zdziwiła mnie jej bezwzględność, jednak nie jest takim świętoszkiem za jakiego się podaje!
Ten pokaz ich mocy cudny, chociaż osobiście wolę, jak ktoś ma moc 'w rękach'. Wiesz, strzelanie jakimiś błyskawicami czy magia... ale to chyba nie to miejsce. :D :D
Joseph jak to Joseph, wirujący seks, ale to taki jego niezaprzeczalny urok nadaje mu charakteru. Ciekawa jestem, jak to się wszystko dalej potoczy. :D
Czekam na następny odcinek!

Myrtek 23.07.2014 17:17

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze! :)

Odpowiem na kilka z nich:

Cytat:

Napisał Zielona Herbata
Mam pytanie- czy pokazałabyś, jak wygląda cały dom dla Virg? Jestem bardzo ciekawa, bo parę zdjęć w tym budynku nie zaspakajają mojego apetytu :P

Cytat:

Napisał Diana
Akademia jest piękna, szkoda, że nie umiem tak budować w simsach. Dołączę się do prośby Herby o zdjęcia...

Rezydencja nie jest w pełni moim dziełem. Jest to gotowy ściągnięty domek. Ja przerobiłam ogród wokół i pomieszczenia zupełnie zmieniłam. Chciałabym pokazać kilka zdjęć z wnętrz dopiero po zakończeniu sezonu. Mam nadzieję, że jest to ok? ;)

Cytat:

Napisał Zielona Herbata
Coś wątpię, że zmyślone wydarzenie z zabiciem Tiany wypaliło. Panna Yovovich rozpozna kłamstwo w oczach Faye i zapewne poczuje zawiedzenie.

Cytat:

Napisał Diana
Niezła akcja z tą Tianą pod koniec odcinka. Nie jest mi jej szkoda, bo była wredna XD, ale obawiam się, że plan Faye nie wypali i wszystko się wyda.

Cytat:

Napisał Chwalisława
am nadzieję, że Faye wykaże swoje zdolności aktorskie na tyle dobrze, że Alice niczego nie wyczuje.

Cytat:

Napisał Stephenowa
Tak jak Herbitusin sądzę, że Alice dostrzeże, że Faye kłamie.

Czy udało się Faye przekonacie się w następnym odcinku. Z pewnością nieco się zdziwicie, ale więcej nie zdradzam.

Cytat:

Napisał anie_1981
Szkoda, że babcia Faye nie żyje, ale z drugiej strony prawdopodobieństwo, że młoda by ją znalazła, było i tak bardzo niskie.

Cytat:

Napisał Diana
Szkoda, że babcia Faye nie żyje. D: Czasem zastanawiałam się, co się z nią dzieje i czy jeszcze coś o niej będzie w fotostory.

Pamiętajcie, że słowa nie są wystarczającym, niezbitym dowodem. :)
_______________________________________________

Teraz coś o naszych MoonlightFallsowych chopach! :P

Cytat:

Napisał Zielona Herbata
Mmmm... no proszę proszę, Faye i Joseph w łóżku. Ten jego taniec powalił mnie na kolana ze śmiechu

Jeśli mam być szczera, to sama śmiałam się podczas pisania tego fragmentu!

Cytat:

Napisał anie_1981
Odcinek świetny, jak zawsze, choć osobiście nie lubię wampirów i skoro Faye ma nie być z człowiekiem, to już wolę wilczka... Tak, brakuje mi Damiena, Była fajniejszy od tego zimnego drania Józka...

1. Kto powiedział, że Faye ma nie być z człowiekiem? :P Dziewczyna może być z kim tylko chce, ale najwyraźniej o gustach się nie dyskutuje i to jej sprawa, że wybiera samych bad(bed) boy'ów. :D
2. Na pocieszenie powiem, że pojawi się w następnym odcinku! :) Tylko czy jego obecność Cię zadowoli... nie wiem. :P

Cytat:

Napisał Daisy
2. No i pojawia się ciacho, ciachiszcze, ciachunio Schrupać tylko, nieważne że leniwy, ważne że ładny I te jego oczka, od razu wiadomo że jakieś z niego zwierzę :P

Pamiętaj: TO WINA ŚWIATŁA! :P

Cytat:

Napisał Daisy
4. Och jaki ten Louis miły, pomocny i uczynny Szkoda że jest blondynem bo można by chociaż na niego popatrzeć, ale oczywiście nie pasuje do Faye, jest za ciapowaty.

Hej, blondyni są fajni! (muszę bronić koloru włosów wybranka mego skamieniałego serca) :D

Cytat:

Napisał Chwalisława
A ja dalej ubolewam nad tym, że Faye nie jest z Damienem ;( No, ale cóż... wampirek też jest niezły :)

Może nie wszystko stracone? Czytaj dalej, Damien długo będzie gościł w Moonlight Falls. ;)

Cytat:

Napisał Stephenowa
Joseph jak to Joseph, wirujący seks, ale to taki jego niezaprzeczalny urok nadaje mu charakteru.

Nawet nie wiesz jak ja uwielbiam tego sima! :D

__________________KONIEC__________________


Moi drodzy czytelnicy, czytelniczki! :)

Zbliża się koniec 2 sezonu "Moonlight Falls". Właśnie pracuję nad ostatnim odcinkiem, który zostanie podzielony na 2 części z tegoż względu, iż nie będzie krótki, a mi bardzo zależy na dopieszczeniu go. Dlatego mówię, ostrzegam, przestrzegam, informuję, że nieprędko się pojawi. Poza tym wybędę na dwutygodniowe wczasy. Będę w tym czasie pisać odcinek, ale zdjęcia będą musiały poczekać do mojego powrotu. Mam nadzieję, że do końca wakacji się pojawi (oby - chciałabym zamknąć już rozdział pewnej historii). Tymczasem w szufladzie mojego biurka leży kilkustronicowy plan "co, gdzie i jak". Wszystko ruszy lada dzień!

Bardzo mi zależy, by części 1 oraz 2 zostały odebrane przez wszystkich czytelników mojego Fotostory, a co najlepsze - skomentowane. :)

TAK! BĘDZIE TRZECI SEZON! <3
Planuję w nim ciągłą akcję. Może się okazać, że będzie ostatnim. Jeśli ilość czytelników będzie stała (bądź... wzrośnie), a ja będę miała pomysł na dalszy ciąg, to oczywiście pojawi się i sezon 4. :) Trzymajcie kciuki! :)

Tutaj są "plakaty" bohaterów, którzy w następnych częściach 3 sezonu odegrają pierwsze skrzypce. Zatem możecie się spodziewać (co jest oczywiste) głównej bohaterki, Faye Morgan, wampira Josepha Willoughby'ego, mentorkę virg, Alice Yovovich, byłego partnera Faye, Damiena Cliffa oraz... Mathias Selfridge'a! (pozdrawiam stęsknioną Libby :P).


Daisy 02.08.2014 15:53

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Powróciłam:D
Odcinek 6:
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1585485)
etaminowy materiał pościeli

Etaminowy?:D Musiałam sobie zgooglować to słowo bo nie miałam pojęcia co znaczy, jestem taka nieobyta :D
Ehhh szkoda, że to tylko sen, a jeśli sen to szkoda że się zbudziła w takim momencie! Z chęcią poczytałabym dalej…
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1585485)
Zobaczywszy jednak, jak pokracznie próbuje schylić się po wypadające z szafki książki, nie wytrzymałam.

Ja też bym nie wytrzymała, co za sierota :P
Śliczne zdjęcia z zimną w tle.
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1585485)
- Co ty, przemieniasz się w ogra po zachodzie słońca? - zadrwił.

Fiona?:D Czy to ty?:D
Kolejne piękne zdjęcia jak się obejmują, naprawdę cudowne.
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1585485)
najpiękniejszy zapach, to ten wydobywający się z lasu późną wiosną

O to to to! Zgadzam się w 100%, uwielbiam ten zapach, mogłabym się nim rozkoszować godzinami.
Cytat:

Napisał Myrtek (Post 1585485)
Nie wierzyłam w jego tłumaczenia, że kuzyni zabierają go na "zabawy pod gołym niebem", na których polowali w dzikich lasach na zwierzynę, co było przecież wbrew prawu.

Oho już mi tu śmierdzi jakimś wilkiem:P Albo „Zmierzchem”:P
Oj tam przemienił się w wielkiego owłosionego śmierdzącego stwora a ona już panikuje! Każdy mężczyzna tak ma raz na jakiś czas:P
Odcinek7:
Ochhh jakie to wszystko smutne, nie mogą być razem, dramat.
Przystojny ten chłopak u którego jest domówka, ciacho:D
Ohhh a jednak wszystko się ułożyło :P Nie żebym nie wiedziała, że tak będzie, ale miło się czytało:D Dobrze, że nie zrobili tego na tej trawie, pierwszy raz powinien być wyjątkowy a nie na jakiejś imprezie w trawie, no ale porywające ich emocje rozumiem:D
Na dziś to tyle, ale niedługo znów powrócę:D

anie_1981 05.08.2014 10:26

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Ja się może powtarzam, ale chcę następny odcinek, a jak nie będzie następnego odcinka, to będzie to bardzo przykre!

Myrtek 16.08.2014 20:54

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
http://i1301.photobucket.com/albums/...pse29bf4c9.png



Odcinek 9: Część 1 "Patowa sytuacja"



MOTYW



Tianie Langford urządzono godny pogrzeb. Pochowano ją na miejskim cmentarzu na obrzeżach miasta. Powiadomiono rzecz jasna rodzinę o nieszczęśliwym wypadku. Powiedziano im jednak, że dziewczyna przegrała walkę z uzbrojonym włamywaczem. Relacja Faye względnie zdała egzamin wiarygodności. Ceremonia pochówku nieco różniła się od wszystkich pozostałych. Może to okrutne, ale nikomu nie było żal zmarłej. Żaden z mieszkańców nie uronił ani jednej łzy. Nawet rodzice poszkodowanej nie zjawili się na miejscu. Byli "zbyt zapracowani". To tylko połowa prawdy. Wstydzili się swego nienormalnego dziecka. Gdy usłyszeli, że na świat przyjdzie dziewczynka, zastanawiali się wręcz nad przerwaniem ciąży. Nie widzieli w niej swego dziecka, kruszynki, księżniczki, a nieokiełznanego potwora. Nieszczęściem ich było lubowanie córki w przedstawicielach płci przeciwnej. Wiedzieli, że prędzej czy później "to" się stanie.
Po prostu pogrzeb był czymś, co należało odbębnić.

- Alice? - wyszeptała Faye, stojąc nad trumną zmarłej.

Kobieta nadstawiła ucho.

- Myślisz, że on jeszcze powróci?

- Masz na myśli zabójcę Annmarie czy twojego wampira?

To pytanie zbiło dziewczynę z tropu. Przez chwilę zapomniała jak oddychać. Po prostu ją zamurowało. Myślała, że są z Josephem incognito.

- S-skąd wiesz?

Alice spojrzała na nią pobłażliwie.

- Czułam go od kilku tygodni. Zresztą, pracując do późna nieraz słyszałam niski, męski głos.

Faye zerknęła na swą rozmówczynię, a potem na resztę. Chciała jeszcze zapytać, dlaczego nic nie zrobiła, ale sama sobie odpowiedziała w myślach. Alice chciała dać jej szansę. Poza tym była jej ulubienicą, a wiadomo, że w takiej sytuacji zawsze ma się fory.



Po śmierci Diany wszystkie uczennice akademii dla virg trzymały się razem. Regina wraz z Carrie obawiały się kolejnego ataku tajemniczego mściciela. Nie wiedziały, że było ich aż dwóch. Strach u Faye budził tylko jeden z nich. Drugi zaś sprawiał, że za nim tęskniła. W końcu nic dziwnego. Nie pojawił się w święta, ferie też spędziła w jako takiej samotności. Większość dnia spędzała w towarzystwie zgaszonej lampki nocnej. Niebieskowłosa miała swój świat, do którego od czasu do czasu pozwalała wkroczyć swym koleżankom. Carrie do godzin popołudniowych uczyła się szkolnych przedmiotów z prywatnym korepetytorem. Tak jak jej rówieśnicy musiała dokończyć edukację. Alice nadzwyczajnie dbała o to, by najmłodsza z mieszkanek nie miała jakichkolwiek braków. Wieczorami, gdy wszystkie odpoczywały przy ciastku i kawie bądź herbacie w salonie, przez chwilę odpytywała dziewczynkę z tego, czego nauczyła się tego samego dnia. Wracając, także i tym razem dziewczyny podjęły się dyskusji na tematy mniej i bardziej poważne. Carrie z Faye siedziały na jednym łóżku, zaś Regina naprzeciw nich.

- Ciekawe, kiedy lowelas Alice znów przyleci na co nie co - powiedziała drwiącym tonem głosu Regina.

- Jak to? - zapytała bardzo zaciekawiona Faye.

- Nie wiedziałaś? - reakcja szatynki najwidoczniej bardzo zdziwiła Carrie, gdy tamta pokiwała przecząco głową.

- Gdy tu jest, to walą się jak domy w Afganistanie.

Faye opuściła na chwilę głowę i złapała się za kostki skrzyżowanych w siadzie tureckim nóg. Naprawdę, nic jej ostatnio tak nie zszokowało jak fakt, że jej mentorka z kimś sypia. Zresztą była dorosłą kobietą, więc miała swoje potrzeby, ale i panowała nad swymi umiejętnościami, więc niekoniecznie musiała stronić od wielu przyziemnych przywilejów.

- Wiecie kto to jest?

Carrie wyjęła z szuflady szafki nocnej ciasteczka z kawałkami czekolady znanej w całej Europie szwajcarskiej firmy. Wyciągnęła rękę z trzymanym brązowym, szeleszczącym opakowaniem w stronę dziewczyn, które chętnie się poczęstowały.



- Widziałam go raz - przyznała Regina. - Wiesz, przewracało mi w brzuchu z głodu, więc postanowiłam wrzucić coś na ząb. Nagle poczułam coś... nie mówię o żadnym zapachu, a czymś w rodzaju - zatrzymała się, by znaleźć odpowiednie określenie - przeczucia, tak. Można to nazwać przeczuciem. Wiesz, że istoty nadnaturalne potrafią wyczuć inne dziwadło, prawda?

Faye nieco się zawstydziła, ponieważ nigdy nie doświadczyła tegoż specyficznego rodzaju przeczucia. Wolała się jednak nie przyznawał do swoistego wybrakowania i nie dając nic posobie poznać, wydobyła z siebie tylko ciche "No".

- Spod drzwi (prowadzących do sypialni) panny Yovovich przebijało się przygaszone światło. Na korytarzu panowała ciemnia, więc szczególnie było to zauważalne. Zapomniałam trochę o głodzie i zaciekawiona na palcach tam zaszłam. Im bliżej byłam, tym donośniejszy wydawał się śmiech. Na ich nieszczęście pozostawili niedomknięte drzwi. Wiesz co udało mi się zobaczyć przez małą szczelinę? Alice w samym szlafroczku. Rozpiętym, w gwoli ścisłości. Obrócona była do mnie plecami. Całe szczęście. Przytulała się do jakiegoś rosłego chłopa. W sumie lubię takich trochę brudasów, ale żeby Alice? Prędzej widziałabym ją z ulizanym gogusie, a nie z obrośniętym osiłkiem w kucyku.

Usłyszawszy ostatnie zdanie, Faye zakrztusiła się podczas spożywania słodkiego ciastka i kaszląc zapaskudziła pościel kruchą formą przekąski. Carrie klepała ją mocno po plecach na wysokości płuc. Podała jej szklankę z wodą. Nieomal nie uwierzyła w to, co właśnie usłyszała. Alice współpracowała z kolaborantem. Dosłownie sypiała z największym wrogiem. Wreszcie Faye przejrzała na oczy. Zrozumiała, dlaczego właśnie siedziała na francuskim łóżku (robionym na zamówienie) we francuskiej posiadłości. Może i pozostałe dziewczyny uczono tutaj na potrzebę obrony przed wampirami i innymi groźnymi stworzeniami. Ona jednak była jak ta hodowana ryba w specjalnym zbiorniku tylko po to, by później zostać zabitą i trafić do sklepowej lodówki. Alice hodowała ją specjalnie dla niego. Mathias chciał znaleźć eliksir na słońce.

- Odkąd on tu przychodził? - wysapała, gdy wreszcie odzyskała dech.

- To było krótko po śmierci Annmarie, ale mógł tu równie dobrze bywać wcześniej...

- To chyba wampir! - zabrała głos i Carrie, masując plecy oszołomionej Faye. - Jakoś w listopadzie, pamiętam, widziałam jakiegoś faceta krążącego po korytarzu. Gdy mnie zauważył, czmychnął mi sprzed oczu tak szybko, że ledwo udało mi się go zauważyć! Tylko... Chyba nie miał zarostu ani kucyka. Było ciemno, mogło mi się tylko przewidzieć.

- Może po prostu nie zdążyłaś zwrócić większej uwagi na jego wygląd. - blondynka próbowała odbiec od tematu, gdy zdała sobie sprawę, że tamta ma na myśli jej ukochanego Josepha.

- No mówię właśnie, było ciemno - odparła, wzruszając ramionami, a wykonawszy ten gest, opatuliła się kołdrą, by niedługo potem zasnąć. Wkrótce dołączyła do niej Regina. Faye całą noc leżała, patrząc w zdobiony sufit. Ciągle myślała nad ucieczką, lecz wiedziała, że natrafiła na ślepy zaułek.



Na lunch podano wpierw krem z kukurydzy z cynamonem i chilli, później zaś na stole pojawiły się filety z łososia podane na szpinaku w sosie śmietanowo-czosnkowym. Faye nieco się spóźniła na posiłek, więc w jedzeniu towarzyszyła jej Alice. Udało jej się zasnąć krótko po godzinie ósmej nad ranem. Mentorka miała w zwyczaju zostawać przy stole wraz z ostatnim biesiadowiczem. Raczej uznawała zasadę, by wspólnie poczekać wraz z całą resztą, ale widząc znudzone dziewczyny bawiące się swoimi smartfonami, litowała się i puszczała je wolno. Dobre wychowanie było dla niej podstawą poprawnego i należytego funkcjonowania w gronie innych ludzi. Nie dopuszczała do siebie myśli, by wstydzić się za wybryki jakichś małolat. Twierdziła, że to, jakie są jej uczennice, świadczy o poziomie ich wychowawczyni. Oprócz nauki umiejętności oraz przedmiotów szkolnych, dawała im także lekcje etyki i dobrego zachowania. To, czy będą z tych nauk korzystać, jest wyłącznie ich sprawą. Wybór końcowy należał do nich. Jednak póki zamieszkiwały akademię, póty miały trzymać się wyżej wymienionych zasad. Choć czy aby na pewno Alice została z osiemnastolatką z powodu wyłącznie dobrego wychowania?

- Faye - ton jej głosu był jeszcze poważniejszy niż zazwyczaj.

Uniosła głowę tuż po odłożeniu na bok pustego już talerza.

- Pamiętasz, jak mówiłam, że jesteś wyjątkową virgą?

- Tak... - przytaknęła, przymykając oczy podejrzliwie. Już od początku wiedziała, że ta rozmowa jej się nie spodoba.

- Za kilka miesięcy minie już rok twojego pobytu tutaj. Pamiętasz jak siedziałyśmy na ławce i rozmawiałyśmy?

- Tak. Pamiętam także jak twoi osiłkowie postrzelili srebrnymi kulami Josepha, a mnie siłą zaciągnęłaś do samolotu. - Założyła ręce na piersiach i położyła nogi na krześle po skosie.

Alice nerwowo się zaśmiała. Liczyła na nieco inną reakcję na jej wspominki.

- Byłaś wtedy tak niewinna, tak nieśmiała, a teraz... Spójrz tylko na tę silną dziewczynę przede mną. - Wyciągnęła ręce w jej stronę

- Zdążyłam się przyzwyczaić, że w moim otoczeniu ciągle ktoś umiera. Może to jakaś kara za nieśmiertelność?

Kobieta zignorowała jej wypowiedź i postanowiła przejść wreszcie do sedna.

- Jednakowoż mogę śmiało powiedzieć, że przez ten niemalże rok niebywale się rozwinęłaś. Jesteś chyba jedynym w historii przypadkiem, który ma tak niesamowitą, trudną do opanowania oraz wyjątkowo niebezpieczną moc. Dlatego zaprosiłam kogoś, kto chciałby cię poznać.

Krzesło z nogami Faye odsunęło się, a jej pięty uderzyły o wzorzysty dywan.

- Kogo? - zapytała, tłumiąc wszystkie gotujące się w niej emocje.

- To niespodzianka - każdą sylabę wymawiała nadzwyczaj wyraźnie i powoli. - Zadeklarował przybycie na kolację. Proszę więc, abyś ubrała się ładnie, bo to, uwierz mi, jedna z najważniejszych kolacji w twoim życiu.

"Pewnie i ostatnia" pomyślała.

Wstała i zerknęła za okno. Ujrzała gołe jeszcze drzewa. W końcu była to druga połowa marca. Niektóre z drzew wciąż pamiętały delikatną zimę i świeciły golizną w ogrodzie. W Soiree tę porę roku można porównać do wczesnej wiosny w krajach europejskich leżących nieco wyżej, gdzieś pomiędzy środkiem kontynentu a jego północnymi rejonami. Miała ćwierć doby na obmyślenie planu ucieczki. Bez zbędnych ceregieli - wiadomym jest, że tym wielce "tajemniczym" gościem jest niejaki Mathias. Selfridge. Wampir. W zasadzie nie miała tych sześciu godzin, a mniej, o wiele mniej czasu. Kolejne lekcje z wykorzystywania telekinezy w życiu codziennym miały zająć większą część pozostałego czasu.



Tym razem owe zajęcia zajmowały więcej niż zazwyczaj. Alice wyjątkowo guzdrała się, a ćwiczenia rozkazywała powtarzać bez końca i nie przejmowała się, że od początku szło dziewczynom nadzwyczaj nieźle. W pewnym momencie Faye zorientowała się, że tamta specjalnie gra na zwłokę. A zauważyła to, gdy Alice upierała się, by Faye wyjmowała u ponownie wkładała do regału książka po książce i stała obok, uśmiechając się i zachowując jak gdyby nigdy nic. Takim oto sposobem pozostała godzina. Stróż był jej najmniejszym zmartwieniem. Nie mogła dojść do tego jak wykiwać mającą oczy dookoła głowy Alice i nadzwyczajnie szybkiego wampira o zmysłach stukrotnie wyostrzonych. Zatem nie pozostało jej nic innego jak spontaniczność. Miała tylko jedną szansę. Już sobie wyobrażała jak przetrzymuje ją w lochach i jeden z jego zombiaków co jakiś czas schodzi do podziemi, by spuścić z niej krew dla swego pana i władcy. A może będzie to działać na takiej zasadzie, że Alice wykona na Faye swoje magiczne uga-buga, by jej podopieczna mogła w spokoju żyć i nie zdawać sobie sprawy z tego gdzie i co robi? Każda alternatywa była dla Faye przerażająca, a tym samym niedopuszczalna. Spakować rzeczy czy uciec w tym, co ma na sobie? Albo w ogóle nie brać nogi za pas i sprzeciwić się obojgu? Pół godziny. Faye zaczęła krążyć nerwowo po pokoju. Wreszcie wyciągnęła z górnej półki w szafie sportową torbę na ramię i wzięła się za pakowanie tak potrzebnych rzeczy jak telefon, pieniądze, coś cieplejszego i tym podobne. Miała nastawiony budzik na punkt dziewiętnastą. Gdy zaczął dzwonić, stanęła na środku pokoju jak słup. Chwilę potem drzwi się otworzyły, a ona wiedziała, że jej czas nadszedł.



- Faye? Dlaczego nie jesteś ubrana? - Wyjąkała ubrana w czarną, a jakże, gotycką sukienkę Regina. - I czemu jesteś w... dresie? - Popatrzyła na torbę na prawym ramieniu Faye. - Wyjeżdżasz?

Szatynka wyminęła Reginę i zamknęła drzwi. Wciąż trzymając klamkę, przyłożyła palec wskazujący do ust.

- Mam kłopoty - wyznała.

- Będziesz je mieć, gdy zaraz nie zejdziesz. Alice biega od okna do okna, wyglądając za tym gościem.

- Wiesz kto to?

- Chyba się nie zrozumiałyśmy, Faye.

- Wiesz kto to? - ponowiła pytanie.

Nie dostając żadnej odpowiedzi, zrozumiała. To Regina, ale zarazem nie ona, lecz manekin, który padł ofiarą innej virgi.

- Nie... - wyszeptawszy, zakryła usta dłonią.

- Faye, Alice m...

- Mam w dupie to, co ta zdrajczyni mówi! - Krzyknęła. - Zejdź mi z drogi!

Pchnęła Reginę i gdyby tamta nie złapała za jej nadgarstek, z impetem uderzyłaby głową o drewnianą posadzkę. Pociągnęła ją w swoją stronę, przez to szatynka aż zakwiczała z bólu. Dosyć mocno uderzyła kolanami o podłogę. Zebrała się jednak z niej całkiem sprawnie, lecz tamta złapała ją za włosy, przez co ponownie leżała. Chłopczyca zaczęła ciągnąć ją za sobą w stronę drzwi niczym plastikową lalkę. Nagle zamknęły się tuż przed jej nosem. Faye wykorzystała te dwie sekundy, by przewrócić się na bok mimo ogromnego bólu, jaki sprawiło jej wyrywanie włosów z cebulek. Złapała kostkę napastniczki i pociągnęła w swoją stronę tak, by uderzyła z ogromną siłą wpierw o drzwi, a zaraz potem o podłogę. W zasadzie szybko się ocknęła, lecz pozbieranie się do kupy zajęło jej dłuższą chwilę. Ze złamanego nosa pociekła gorąca krew, która zaraz zaczęła spływać z jej brody i kapać na świeżo umytą podłogę. Faye nauczyła się z amerykańskich horrorów, że przeciwnika należy dobić, więc złapała ją za marnie zafarbowane, tandetne szkuty i uderzyła jej głową o drzwi.



Podjechał samochód. Zniecierpliwiona zerknęła przez okno i jej oczom ukazał się zadowolony Mathias, rozglądający się po podwórzu. Gdy zaczął obracać się w stronę jej pokoju, przykucnęła i odczekała chwilę. Zaglądając po razu drugi, nie uraczyła go. Raz kozie śmierć. Otworzyła okno, przesuwając ruchomą ramę do góry. Z pośpiechu zapomniała o torbie. Powoli schodziła po dachówkach. Szczęście jej w nowych trampkach, które wręcz kleiły się do nawierzchni daszku nad oknem i tym samym mogła w miarę bezpiecznie poruszać się po stromej powierzchni. Lecz jedna z dachówek widocznie nie była tak przymocowana jak reszta, a Faye kładąc na niej stopę, poślizgnęła się. Dachówka, spadłszy na ziemię, roztrzaskała się niczym szklana figurka i taki też wydała dźwięk. Tym razem refleks zawiódł dziewczynę. Palce u lewej ręki tylko drasnęły rynnę. Gdyby nie ktoś, kto nie dopuściłby do jej upadku z wysokości, nastolatka mocno by się poobijała, a w najgorszym wypadku odzyskałaby przytomność z pewnością obok Mathiasa. Faye utknęła między niebem a ziemią. Nie, nie jak dusze złych ludzi ze słowiańskich opowieści. Lewitowała. Zupełnie to samo spotkało ją podczas jesiennego pokazu umiejętności. W tym samym oknie, przez które wyszła, stała Carrie. Faye chciała się do niej smutno uśmiechnąć, ale nagle poczuła, że spada. Carrie zniknęła. Dziewczyna zupełnie skołowana podniosła się z ziemi i otrzepała spodnie. Na ganku stała postać kobiety. Alice, rzecz jasna. Faye już miała obrócić się do niej plecami i brać nogi za pas, gdy nieznana siła zaczęła ciągnąć jej ciało przed siebie. Próbowała zaprzeć się nogami, ale nic z tego. Telekineza! Dopiero teraz zrozumiała, że w porównaniu do niej jest małą, piszczącą myszką. Czuła się jak kukła w teatrzyku dla dzieci. Tak też wyglądała. Tułów pchnięty w przód, wpół zgięte nogi oraz bezwładne ręce. Alice zdjęła rękawiczkę. Już wyciągała ją w stronę dziewczyny, gdy w ściany przełyku zaczęły się kurczyć. Faye odzyskała czucie i mogła stać o własnych siłach. Kobieta złapała się oburącz za szyję. Próbowała brać łapczywe wdechy. Jedyne, co z tej desperackiej próby ratowania wychodziło, to skrzeczenie. Ni to lis, ni to kuna. Przed swą śmiercią posłała jej ostatnie spojrzenie przepełnione nienawiścią oraz błaganiem. Gdy ciało, z którego właśnie uleciało życie opadło na płytki, Faye wreszcie poczuła się wolna.



Natychmiast wyruszyła. Nie czekała ani chwili dłużej. Musiała pokonać jak najdłuższą drogę w jak najkrótszym czasie. Każda sekunda była na wagę złota. Jej trasa obejmowała ogólnie pobocza miast - wszelkie łąki, łączki, lasy i dawno nieużywane szlaki. Wolała oddalić się od centrum jak tylko się da. Uniknąć sytuacji, gdy któryś z miejscowych przywiózł ją tam, skąd uciekła, jak było to w przypadku świętej pamięci Diany. Ten sposób był mniej wygodny,
ale o wiele bardziej bezpieczny. Dla pewności przeszła przez kilka miast. Epicentrum i jego okolice gwarantują największe zagrożenie. Cała wędrówka zajęła jej dwie pełne doby. W międzyczasie nocowała u starszej kobiety, która bez namysłu przyjęła ją w dom. Znała angielski na tyle, by móc troszkę zająć przybysza rozmową. Za młodu pracowała jako recepcjonistka w hotelu, który od lat nie istnieje w jej rodzinnym Paleoise. Kobieta poczęstowała ją znaną całemu światu zupę cebulową. Choć Faye od zawsze nienawidziła tejże potrawy, zjadła dwa talerze. Dawno nie czuła takiego głodu. Na tę krótką chwilę zignorowała również zapachy taniego mydła i starości, które wypełniały całą klitkę zwaną również powierzchnią mieszkaniową. Kobieta wyraźnie nie śmierdziała groszem. Można było to poznać po starych, zdartych na kantach meblach czy połyskujących tapetach odklejających w rogach niczym skręcająca się skórka obieranej pomarańczy. Nawet dom Faye był w lepszym stanie. Trudno się dziwić. Francuzka utrzymywała się ze skromnej renty zmarłego na cukrzycę męża. Nikt wcześniej nie zaoferował się, by pomóc jej w odnowieniu wnętrz. Jedna z córek zmarła lata temu przy porodzie, a jej partner po tej tragicznej stracie przeprowadził się do Paryża, gdzie ponownie ułożył sobie życie z cudzoziemką, która sama nie mogła mieć potomstwa. Druga zaś córka wyemigrowała na południe Afryki, wczuwając się w rolę głównej bohaterki z "Białej Masajki". Dlatego też babcinka ogromnie ucieszyła się z przybycia swego gościa. Martwiło ją, że tak młoda dziewczyna musi sypiać po domach, ale z łatwością uwierzyła, że tamta próbuje odnaleźć siebie.



Sypialnia, którą wskazała jej pani domu była podobna rozmiarowo do prywatnej łazienki w domu, w tym w Moonlight Falls. Oprócz brzydkiej, kwiatowej tapety, w rogu zaczął rozprzestrzeniać się grzyb. To tylko jedna noc. Nie musiała się przejmować negatywnymi skutkami wilgoci. Położyła się w samej bieliźnie pod grubą, ciężką pierzyną. Pachniała nieco zleżałym praniem. Wolała jednak nieprzyjemny smrodek od suchej ławki gdzieś w mieście. Zegar, liczący sobie dobre sześćdziesiąt lat, o północy zabił przeraźliwie dwanaście razy. Choć była niemiłosiernie wykończona tułaczką, nie mogła spać. Podeszła do okna, a odsuwając firany. Metalowe, lekko przyrdzewiałe żabki z głośnym piskiem zaszurały po karniszu. Uniosła głowę. Zza chmur wyłonił się księżyc w pełni. Przypomniała sobie, jak pierwszy raz zobaczyła przemieniającego się w wilka Damiena. Wkrótce wszystkie wspomnienia powróciły. Pamiętała jeszcze ich nieco dziecinne podchody, ale że kochała go i nie wyobrażali sobie życia osobno. Także i Joseph pojawił się na tych obrazach z przeszłości. Nie znała jego imienia, a już spijał z niej krew, a ona kilka miesięcy później oddała serce właśnie jemu. Taki trochę syndrom sztokholmski. A jak jej życie wyglądało aktualnie? Rok z życia zmarnowała w oczekiwaniu na największego wroga. Tymczasem stała przed oknem w ciemnym pokoju przedwojennej kamieniczki znajdującej się w kraju, którego języka nie znała.



Osamotniona kobieta proponowała dziewczynie, by została chociażby do obiadu. Za wszelką cenę chciała, by towarzyszył jej ktoś oglądaniu powtórek przedpotopowego reality-show. Dała jej kolorową hipisowską torbę, którą uszyła dla zabicia czasu. Przygotowała kanapki, butelkę z wodą i dziesięć euro, za które mogłaby zjeść obiad w taniej knajpie, której właścicielem jest podstarzały komunista, wyzyskujący swoich pracowników, płacąc im psie pieniądze i każąc podawać klientom świństwo z przecen z powodu kończącego się terminu przydatności do spożycia. Faye wydała nieznaczną część tej kwoty na mapkę, która pomogłaby jej wrócić do domu. Problem w tym, że mniejsza ilość pieniędzy niż liczba dni tygodnia nie pozwalała na wykupienie biletu lotniczego bądź dotarcia drogą morską do Stanów Zjednoczonych. Przyrzekła sobie, że gdy tory zaprowadzą ją do jakiegokolwiek miasta, poszuka tam pracy, która nie będzie od niej wymagać porozumiewania się z innymi. Podjęła zatem decyzję, że najlepiej sprawdziła się w roli sprzątaczki. Może za kilka miesięcy uda jej się wrócić, myślała. Nagle znalazła się przed rozgałęzieniem torów. Żadnej tabliczki, brak jakiejkolwiek informacji. Wybrała lewą stronę. I tą decyzją skazała się na prawdziwą przygodę.



Około stu metrów dalej metalowa konstrukcja miała swój koniec. Naprzeciw niej rozpościerała się ogromna łąka. Niemalże taka, jak ta, na której zobaczyła pierwszy raz w życiu człapiącego, wyjącego umarlaka. Była to widocznie dawno nieużywana droga dla wagonów, bo tory, które kawałek dalej znów leżały i po kilku metrach znów urywały, były zarośnięte wszelkimi chwastami, a złomiarze zaczęli je rozkradać. Z pewnością taka decyzja władz nastąpiła po powodzi kilka lat temu. Duże jezioro naprzeciw to dawny wąwóz, który został zalany. Znad tafli wody wystawały pojedyncze brzózki. Szczęście w nieszczęściu, przy brzegu balansowała mała drewniana łódka. Tak, musiał to być ogromny dół. Obejście go zajęłoby dużo więcej czasu niż przepłynięcie. Bez wahania wsiadła do niej i złapała za wiosła. Szum wody, plusk skaczących ryb, wycie między gołymi gałęziami. Cykanie świerszczy, świergot ptaków. Dźwięk kołowrotka wędki trzymanej przez starego wyjadacza, wypoczywającego w sobotnie popołudnie. Nie można było tego nazwać ciszą. Wręcz przeciwnie, był to hałas, który wbrew wszelkim definicjom wydawał się nadzwyczaj przyjemny i uspokajający. Czy żałowała? Owszem, jak niczego innego. Gdyby jej rodzice nie wyjechali na wakacje, nie zginęliby w wypadku samochodowym. Razem żyliby w ich domu w Bridgeport. Ona kończyłaby powoli pierwszy rok studiów, może poznałaby tego jedynego, tego NORMALNEGO. Być może Mathias i Alice nie wiedzieliby o niej, babcia wciąż by żyła. Zauważając, że jest virgą po ciężkim szoku i obrzydzeniu do samej siebie, żyłaby w spokoju bez używania swych umiejętności. A teraz wszystko sprowadzało się do płynięcia łódką, cholerną lekko nadgniłą łódką. Przemyślenia przerwał jej deszcz, który z każdą chwilą coraz mocniej padał. Dobijając do burty, szybko wygramoliła się z niej i pobiegła przed siebie.



- Do jasnej k****! - Ryknęła gardłowo, gdy jej noga wpadła do szczeliny i zaklinowała się.

To było już dla niej za wiele. Ciągnęła z całych sił, kręciła nogą w każdą stronę. Czuła, jak szorstkie kamienie ranią ją do krwi. Pociągnęła raz jeszcze i wreszcie udało jej się. Część nogawki zupełnie się potargała, a krew wypływała ze środka niczym wartki strumień. Wtem ostre rwanie na wysokości golenia dało jej się we znaki. Złamanie zamknięte. Krwawił zdarty naskórek. Jej prawa noga była nienaturalnie wykręcona. Wbiła palce w mech. Zielona maź znalazła się pod paznokciami.

- Kiedy to wreszcie się skończy? - Zapłakała.



Niebo zdążyło ściemnieć, przypominając ogromnego różowo-fioletowego sińca krótko po jego powstaniu. Przypominam, że przez cały ten czas padało, przez co temperatura radykalnie spadła. Doznając drgawek zimna i przemoczenia, Faye wstała i kulejąc, ruszyła przed siebie, zostawiając leżącą gdzieś w błocie podarowaną torbę. Trudno określić czy było to daleko czy nie, ale dostrzegła zapalone światła na wzniesieniu. Po przedarciu się przez deszczową kurtynę rozpoznała w tym nieregularnym, ciemnym kształcie dom, a światło nie było takim na końcu tunelu, lecz generowanym przez wiszące w saloniku lampy. Dom, a w zasadzie drwalska chata, znajdowała się na małym wzgórzu. Pokonała pięćdziesiąt trzy schody. Pięćdziesiąt trzy cholerne, p******* nierówne schody do pokonania. Nie liczyła ile ich było, tylko ile razy czuła kolejne rwanie, przypominające o złamaniu z każdym podniesieniem nogi. Ostatkami sił zapukała do ciężkich drzwi. Otworzył je gruby, rosły brodacz we flanelowej koszuli w kratkę i sztruksowych spodniach. Cóż za klasyczny obraz drwala.
- Aider... S'il vous plaît! - wysapała.
Mężczyzna spojrzał na zranioną część ciała przybyszki. Pomógł jej wejść.



Tym razem nie miała jak się z nim porozumieć. Francuski był jedynym językiem, jaki dla niego istniał. Jednak udało im się "dogadać" za pomocą gestykulacji. Przysiedli przy stole, który sam zrobił. Był niemalże w zupełności samowystarczalny. Opatrzył nogę dziewczynę jak tylko potrafił.
- Doktor - wymruczał z południowym akcentem.
Nie, nie miała zamiaru iść do lekarza. Po pierwsze dlatego, że nie miała pieniędzy, a po drugie - za kilka godzin sama by się wyleczyła. Nie miał w domy ciepłej wody. Zagrzał kilka razy w czajniku, wlewał następnie do wanny i w końcu dopuszczał zimnej. Zamknęła się na klucz i zamknęła uchylone okienko, przez które dostawało się chłodne, cierpkie powietrze. Z jedną nogą poza, leżała zrelaksowana w wannie. Gdy spłukała z siebie cały brud patrzyła, jak ziemia wymieszana z krwią i trawą są wciągane do spływu. Przystanęła przed zaparowanym lustrem. Niedbale przetarła je ręką. Wrak. Nie mogła się nazywać człowiekiem. Była wrakiem czegoś, czym się stała. Naturalny blond przebijał się na przedziałku przez brązową farbę. Mężczyzna, zobaczywszy nie nadające się do ponownego użycia ubrania dziewczyny, położył na taborecie spodnie. Widocznie długo leżały na półce, bo teraz brzuszek przeszkodziłby w zapięciu. Faye zaś poradziła sobie z dużymi spodniami skórzanym paskiem z prześmieszną, kowbojską klamrą. Skąd zaś miał błękitny podkoszulek? W to już nie wnikała. Nawet jeśliby chciała, nie potrafiła zapytać.

Drwal, któremu na banalne imię było Pierre, użyczył dziewczynie kanapę w salonie. Było trochę ciasno, ale przynajmniej miękko i ciepło. Rozpalił w kominku narąbanym rankiem drewnem, by nie marzła. W zasadzie sama pierzyna by wystarczyła, ale zapach i pękanie drzewa uspokajało ją. Wreszcie spokojnie spała. Mimo wszystko zachowywała czujność. Nie przejęła się, gdy gospodarz niemalże na palcach opuścił swoją sypialnię. Zaniepokoiła się, gdy ten usiadł obok niej i wyszeptał " Rémunération " co po francuski oznacza zapłatę. Szarpnął nią i przewrócił na brzuch. Wyciągnął zza pleców sznur i związał nim jej ręce.
- Ty bydlaku! - wrzasnęła.
Ścisnął w odpowiedzi zranioną nogę. Faye zawyła z bólu, a do oczu napłynęły łzy.
- Impolie! - zaśmiał się jak hiena.
Zsunął jej dolne części garderoby i przyciągnął do siebie.
Płakała, rwała się. Pragnęła umrzeć. Klepnął ją w tyłek. Nagle zawyła tak głośno, że zaraz po tym paliły ją płuca. Pociągnąwszy nosem, zerknęła przez ramię i zachłysnęła się powietrzem. Na ziemi leżało bezwładne ciało grubego drwala z kilkoma nożami wbitymi w jego plecy. Dziewczyna wstała. Nogi miała jak z waty, lecz zdołała utrzymać równowagę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a chwilę potem przeniosła wzrok na uwięzione nadgarstki. Węzeł się rozplótł i swobodnie opadł na podłogę. Faye podciągnęła to, czego ją pozbawił. Pobiegła do sypialni w poszukiwaniu pieniędzy. Osiągnęła wreszcie swój cel. Wzięła jeszcze kilka wartościowych rzeczy, takich jak biżuteria, które mogła odsprzedać za niezłą sumę i mieć za co żyć. Zanim wybiegła z chaty, zatrzymała się nad spasionym brodaczem. Kopnęła brzuch, który zafalował wręcz. Z odrazą splunęła na niego i ruszyła ponownie w drogę.


anie_1981 16.08.2014 22:32

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
No ciekawe czy będę pierwsza, która skomentuje ten odcinek... (może ktoś zdąży napisać przede mną, bo szybciej pisze :P ). Odcinek świetny jak zwykle, widać, że możliwości Faye się pogłębiają. Gdyby jeszcze bardziej nad nimi panowała.... ;) Szkoda Alice, ale z drugiej strony to nie miała zbyt pozytywnej roli... bądź co bądź więziła Faye przez rok... trudny rok. Tekst czyta się przyjemnie i ogólnie nie mam się czego przyczepić. Lubię takie tułaczkowe historie...

Diana 17.08.2014 18:30

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Nooo... akcja zaczyna się coraz bardziej rozkręcać! :O Wszystkie odcinki MF na początku zawsze zaczynają się tak jakoś niepozornie, a gdy kończę czytać to zawsze myślę "Co? Już koniec?" :D
Faye jest bardzo odważna! Dobrze, że udało jej się uciec. Myślałam, że to już koniec, gdy zauważyła ją Alice. D: Swoją drogą, też jestem zdziwiona, że Yovovich była taka fałszywa. Nie przewidziałabym tego, bo mimo wszystko wyglądała na osobę całkiem w porządku.
Ciekawi mnie, jak dalej poradzi sobie Faye podczas ucieczki! :fun:

konformistyczny lodzik 19.08.2014 11:35

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Zbyt prostym byłoby nazwać to opowiadanie przepięknym. To w jaki sposób Twoje palce układają zdania poprzez klawiaturę jest niemożliwe do opisania. Jestem zadowolona, że takie utwory powstają na tym forum, gdyż czytając to człowiek spełnia się sam w sobie. Nie wiem czy taki ma być efekt, ale z odcinka na odcinek czuję na sobie coraz większą gęsią skórkę. Ciarki przechodzą mnie na myśl co może stać się linijkę niżej. Bardzo podoba mi się uroda Alice, szkoda mi jej strasznie po tym co się stało.
Dobrze o tym wiesz, że masz talent :) Dziękuję, że dałaś znać mi na profilu o tym, że wyszedł odcinek - gdyby nie to nie miałabym jak go przeczytać. Ta fala nowych postów na tym forum zagłuszyła całkowicie moment w którym odcinek został opublikowany. :c

Myrtek 24.08.2014 12:19

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Cześć!

Z przykrością muszę stwierdzić, że "Moonlight Falls" nie będzie już raczej kontynuowane za sprawą zbyt małego odbioru wśród czytelników.
Jestem zaskoczona oraz dość zasmucona, że w ciągu tygodnia pojawił się zaledwie trzy komentarze, a jak dobrze wiem, czytelników, którzy w tym samym czasie chętnie udzielają się na forum jest znacznie więcej.

Wiem, że są wakacje i tak dalej, ale... po prostu jestem zawiedziona. Tym bardziej spodziewałam się, jako że to zakończenie 2 sezonu, większej ilości komentarzy.
Cóż, jak widać bardzo się przeliczyłam. ;)

Myrtek 17.09.2014 15:15

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Drodzy czytelnicy!

Krótko i na temat: Chciałabym zapytać, czy jest jeszcze ktokolwiek, kogo interesują losy bohaterów FS "Moonlight Falls".
Dobrze, aby było Was przynajmniej pięcioro, ponieważ poświęcam swój czas.
Choć to moja pasja, na tle innych, wykraczających poza forum spraw, nie widzę sensu, aby zajmować się czymś, czym nie mam się przed kim pochwalić.



"Moonlight Falls" - TAK czy NIE?

Daisy 17.09.2014 15:23

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Tak tak tak tak!! obiecuje ze jak w koncu zdobede odrobine czasu nadrobie zaleglosci i zostawie sowity komentarz ale to jedyne fotostory na tym forum jakie czytam,nie zabieraj mi go!

Słodki Pan Ciastek 17.09.2014 15:47

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Tak oczywiście, że tak :) Mam nadzieję, że będziesz kontynuowała losy swoich bohaterów :)

mystically_mad 18.09.2014 20:13

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Oczywiście, że tak! Jestem cichym czytelnikiem! :D

Violet 19.09.2014 14:26

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Hah no pewnie że tak. :)

Chale 28.09.2014 09:41

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
TAK!!! Witam, jestem ninja. Czytam od dawna, ujawniam się. Będę komentować, przysięgam :thank::innocent:

LepkiePaluszki23 28.09.2014 10:37

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Tak. Chcę zobaczyć dalsze losy :)

Merszyt 28.09.2014 17:26

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Ja również będę czytac :)

Stephenowa 02.10.2014 22:07

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Wiem, że trochę po czasie, ale ja też śledzę. <3

Kleo 12.11.2014 11:00

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Ja również, ja również! :love:

anie_1981 25.12.2014 21:52

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Rany, jak dawno nie było nowego odcinka! Żal... :(

Myrtek 01.01.2015 15:56

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim! :)

Wygrałam walkę z samoistnie wyłączającą się grą w jeden z najbardziej inwazyjnych sposobów - reinstalacją systemu. Dodatki z Internetu w znacznej części udało mi się zachować, lecz niektóre takie jak obiekty z trybu kupowania/budowy musiałam zastąpić, dlatego jedne pomieszczenia zostały pozbawione niektórych małych ozdóbek, a inne zaś musiały przejść gruntowny remont (np. sypialnia w domu Josepha itp.) Jakiś czas temu miałam porobionych połowę zdjęć, ale z jakiejś przyczyny, prawdopodobnie mojego zapomnienia się, utraciłam je i pstrykam je od nowa - część już jest i to od razu przerobiona.
Przepraszam, że zniknęłam z forum, wiele się ostatnio u mnie podziało. :P
Nie chcę obiecywać Wam gruszek na wierzbie. Mam wiele chęci do kontynuowania Moonlight Falls, ale największą przeszkodą jest brak czasu, ponieważ niemalże od rana do wieczora jestem zajęta, a gdy znajduję chwilę czasu, nie mam ochoty siedzieć przed komputerem i mordować się nad ustawianiem simów oraz wyprana jestem z jakichkolwiek pomysłów.

Przyrzekam jednak, że sezon drugi wkrótce zamkniemy. ;) Czy będzie trzeci? Nie wiem, pomysł jest...
Myślałam nad utworzeniem bloga, to też wymaga jednak przygotowania i czasu.
Zobaczymy, co ten rok przyniesie, oby niewyczerpane pokłady weny, chęci i zapału! :D
Dziękuję, że jeszcze ktoś o mnie pamięta. :)



Słodki Pan Ciastek 01.01.2015 17:46

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Czekamy :) Życzę dużo weny i chęci (oraz czasu) do kontynuowania serii ;)

Chale 06.01.2015 18:03

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Witam, również z niecierpliwością wyczekuję odcinka c;
Pozdrawiam.

Kleo 08.01.2015 13:48

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Czekam, czekam! :)

Myrtek 01.02.2015 01:28

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Bardzo się cieszę!
Uzasadniam poślizg z odcinkiem (ekhem):
- brak czasu
- problemy prywatne
- wyłączająca się samoistnie gra
reinstalacja systemu
- zepsuta klawiatura (muszę kupić jak najszybciej nową)

Tłumaczenia niczego nie dadzą, ale ja mam czyste sumienie.

Zapraszam czytelników do nadrabiania zaległości! Warto przed ostatnim odcinki drugiej serii odświeżyć sobie nieco historie! :derp:

Księżniczka Mordoru 04.02.2015 15:13

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Jednego Tobie nie mogę zaprzeczyć - bardzo dobrze piszesz. Przyznam też szczerze, że im dalej ta historia idzie tym jest ciekawsza - początkowo miałam zastrzeżenia, że to może być historia wstylu love story wilkołaka i zwykłej dziewczyny. Interesujący pomysł z tymi Virgami (jeśli przekręciłam nazwę to przepraszam). Swoją drogą - nie mogę się doczekać, kiedy znów pojawi się postać Louisa, ma potencjał, który mam nadzieję, że będzie wykorzystany. Co zaś się tyczy postaci Damiena - to nie przepadam za nim - jakoś nigdy nie miałam do niego żadnej sympatii. Więc... czekam! 2 sezon mi się bardziej podobał od 1, więc mam nadzieję, że 3 będzie jeszcze lepszy.

Myrtek 17.04.2015 22:02

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Witam Was moi czytelnicy! Zapomnieliście o mnie? Z pewnością część z Was owszem. Czy ja zapomniałam o forum! Nigdy w życiu! :aww: Znalazłam chwile, chęci, niezacinającą się grę, fajne pozy i rach-ciach odcinek! Poczytajcie, proszę, abyście skomentowali i już z góry dziękuję, że po tak długiej przerwie (choć bywało gorzej) jeszcze wiecie co i jak.



:awesome::awesome::awesome::awesome::awesome:

UWAGA! ODCINEK ZAWIERA PEWNE TREŚCI (:derp:) NIEPRZEZNACZONE DLA... KAŻDEGO! Dlatego konkretne fragmenty zostały umieszczone w spoilerach,

:awesome::awesome::awesome::awesome::awesome:


http://i1301.photobucket.com/albums/...pse29bf4c9.png



Odcinek 9: Część 2 "Panaceum dla duszy"



Wbiegła do ciasnej budki telefonicznej i zatrzasnęła za sobą szklane drzwi. Pocierała dłonie o siebie, by je rozgrzać, a następnie objęła się ramionami, biorąc głęboki wdech i powolny wydech. Stała, opierając się o zaklejoną kolorowymi nalepkami szybę. Kilka razy uderzyła o nią głową. Nieład fryzury ukrywała pod kapturem bluzy, lecz wkrótce potem go zsunęła. Z kapsy wyciągnęła kilka centów, które zaraz włożyła do automatu. "Przepraszamy, abonent jest tymczasowo niedostępny..."
Rzuciła zezłoszczona słuchawką.
"Joseph, ty gnoju, gdybyś tu był" jęknęła. Opamiętawszy się, odłożyła aparat z powrotem. Ponownie wsadziła dłoń do kieszeni.
Nim wcisnęła dziewiątkę, zawahała się. W końcu zdecydowała. Wystukała odpowiedni numer i przyłożyła telefon do ucha. Po kilku sygnałach wreszcie odebrał.

- Halo? - Rozbrzmiał niski, męski głos.

- Damien? - zapytała w ostatniej chwili, ponieważ rozmówca po drugiej stronie miał już się rozłączyć przekonany, że dzieciaki dzwonią z budki, mając przy tym niezły ubaw.

- Kto mówi?

- Faye.

Cisza. Myślała, że zamarł tak jak i ona po usłyszeniu głosu byłego partnera.

- Przepraszam, ale to chyba pomyłka. Proszę mi wybaczyć, nie znam żadnej "Faye".

Łzy cisnęły się do jej oczu.

- Damien, to nie tak jak myślisz. Jak wrócę to ci wszystko wyjaśnię!

- To pomyłka, dobranoc - przerwał i wcisnął przycisk kończący rozmowę.

Słuchawka wypadła jej z dłoni. Wrzasnęła głośno, lecz gęsta ulewa zagłuszyła ją całkowicie. Osunęła się na ziemię. Jeszcze nigdy nie czuła się tak samotna.



"Witamy w Moonlight Falls!" - głosiła drewniana tablica z niebieskim, ręcznie malowanym hasłem powitalnym. Faye już przestała wierzyć, że kiedykolwiek ponownie zobaczy banner. Było jakoś między dwudziestą a dwudziestą pierwszą, więc, analogicznie, o tej porze roku i w tym regionie panowała ciemność. Światła samochodowe rozjaśniały jezdnię i część leśnego pobocza. Na zewnątrz unosiła się woń kojącego deszczu, w taksówce zaś sztucznej truskawki. Drzewko zapachowe i ascetyczny różaniec z drzewa sandałowego dyndały na wszystkie strony. Taks poprawił siwy kaszkiet i srebrną, krótko przystrzyżoną brodę. Można by powiedzieć, że Faye doznała Dejá vu. Dwa lata temu miasto witało skromną, nieśmiałą nastolatkę. Teraz wjeżdżała do niego doświadczona, zmaltretowana dziewczyna. Stara-nowa. Mieszkanka, lecz obca. Wreszcie ciemna gęstwina znalazła swój kres, a pożółkłe światła latarni informowały, że od miejsca docelowego dzieliły ją już tylko minuty. Na rynku brak żywej duszy, jak to przystało na jej rodzinną miejscowość. Zajrzała oszołomiona za siebie, gdy minęli pierwszy dom na rogu jej ulicy. Dom z powybijanymi oknami, wyrwanymi z zawiasów drzwiami i potłuczonymi krasnalami ogrodowymi. Co najlepsze, na rozkopanym trawniku stała wbita w ziemię tabliczka "Na sprzedaż". Był to naprawdę, naprawdę dziwny widok. Samochód zatrzymał się. Faye otworzyła usta. Wręcz szczęka jej opadła. Dom babci był równie zniszczony co inne obiekty w okolicy.

- Miła dzielnica - mruknął pod nosem kierowca.



Nie miała żadnych walizek, więc zapłaciła wymaganą kwotę przewoźnikowi, by jak najprędzej się go pozbyć.
Stanęła przed budynkiem, który jest główną scenerią większości jej wspomnień. Dom, w zasadzie ruina, a wnikliwiej po prostu to, co pozostało. Na podjeździe leżały porzucone puszki. Obok tak zwanych ”wysuszków”, które można było niegdyś nazwać azaliami i innymi krzewami, wbito w ziemię patyki z nałożonymi szyjką w dół szklanymi butelkami. Okna w pokoju szatynki straszyły powybijanymi szybami i przewieszonymi przez ramę przetartymi, dziurawymi spodniami.
Zatrzymała się przed drzwiami. Lekko popchnęła je dwoma palcami, a same otworzyły się, skrzypiąc przy tym okropnie. Gdy utworzyły ze ścianą kąt prosty, huknęły głośno, odczepiając się od górnego zawiasu.
Skrzywiła się, czując smród alkoholu i moczu, który wypełniał przedpokój, a jak się później okazało i resztę pomieszczeń. W salonie na odrapanych kanapach leżał nieprzytomny mężczyzna, od którego była wyczuwalna tak ostra woń odchodów, że Faye zatkała nos. Z obrzydzeniem udała się na górę. Obawiała się tego, co tam ujrzy i miała do tego powody. W jej sypialni, przy jej biurku, na jej fotelu siedział spasiony (!) bezdomny, zawijający tytoń w papier.

- Co tu się dzieje?! - warknęła wyraźnie wściekła.

Oblech flegmatycznie obrócił głowę, a potem resztę ciała. Zgięty łokieć położył na oparciu i zlustrował dziewczynę wzrokiem.

- Co robisz, dziewczyno, w tej norze? - Zapity, ochrypnięty głos atakował uszy jak ostre noże.

- Ta "nora" to mój dom!

Uniósł brwi, wydął dolną wargę.

- To słaba z ciebie gospodyni.

Wyszarpała mu z rąk gotowy rulonik.

- Wynocha, pi*****y brudasie!

- Spokojnie - jęknął przeciągle, unosząc ręce do góry. - Ktoś ci zrobił tu niezły bajzel. Bo widzisz, moje są tylko butelki i puszki... No i tytoń. Reszta tu już była, przysięgam na moją świętej pamięci mamuśkę.

Obróciła się do niego plecami i zaczęła płakać. Faktycznie została z niczym. Było jej teraz bliżej do nich, niż do samej siebie sprzed wyjazdu do akademii.. Gruba, czarna od papierosów dłoń opadła na ramię drobnego dziewczęcia.

- Możesz tu spać... Chociaż nie jestem chyba upoważniony do zgadzania się na cokolwiek. To w końcu twój dom. Śpij tutaj, jeśli chcesz.

Zerknęła na łóżko, brudne łóżko z pomiętą pościelą, pożółkniętym materacem i rozdartą poduszką, z której wystawały pierze.

- To - pociągnęła nosem - to nie jest już mój dom.

Przetarła rękawem policzki i wyszła.



Rozbrzmiał dzwonek. Zapalono światła, a otworzenie drzwi było już kwestią czasu. I tak oto pojawiła się w progu ta sama twarz, a jednak zupełnie odmieniona jej posiadaczka. Tą dziewczyną w różowym, kobiecym szlafroku była niejaka Grace. Dawna przyjaciółka Faye z liceum. Z początku nie rozpoznała jej. Pewnie przez inny kolor włosów oraz ubiór.

- Faye? Czy to ty? Faye Morgan?

Pokiwała głową. Wtedy próbowała zamknąć jej drzwi przed nosem, ale tamta jej przeszkodziła. Gdzie by się podziała? Zanim dotarłaby do domu należącego do wampira, przemokłaby do suchej nitki. Potrzebowała więc ciepła i miękkiego łóżka choć na jedną noc.

- Co tu się u licha dzieje?! - wysapała ściskana w przejściu.

Odepchnęła drzwi, a szlafrokowa zrobiła dwa kroki w tył.

- Proszę, wyjdź – przewiązała się nerwowo zlewającym się kolorystycznie z resztą ubioru paseczkiem i założyła ręce na piersiach.

Faye zamknęła za sobą drzwi i świdrowała wzrokiem koleżankę.

- Bo?

- To mój dom. Jeśli zaraz nie wyjdziesz, będę zmuszona zadzwonić po policję.

To nie może być prawda, prawda? Prawda?!
Usłyszawszy tupot na schodach, obie obróciły się w ich stronę.

- Lincoln? - zmrużyła oczy, by upewnić się, że dobrze widzi.

- To ja powinienem być zaskoczony twoją wizytą - odparł, wiążąc sznurek od pasiastego szlafroka.

Faye przeniosła wzrok na serdeczny palec Grace, który zdobiła złota obrączka. Tak wiele wydarzyło się przez ten rok. Na imprezie z okazji zakończenia etapu liceum była i ta dwójka. Grace, bardzo wierząca i nieśmiała, wbrew wszelkim zasadom i swoim przekonaniom, dała namówić się na wypicie alkoholu. Niewiele potrzebowała, by zaprawić się na tyle, żeby nie do końca panować nad sobą. Nie miała po prostu doświadczenia. Okazało się, że i jej szkolny kolega tam był. Słowo do słowa, drink do drinka, a koniec końców w bólach i modlitwach świat przywitał małą Marie. Wierzący, a raczej nawiedzeni rodzice Grace zmusili tych dwojga do ślubu. Od tej pory do aktywnej społeczności kościelnej dołączył jej mąż. Oboje tego żałowali. Tego? Wszystkiego. Nie kochali się. Po prostu popełnili życiowy błąd. W wielu przypadkach nieplanowane dziecko staje się największym skarbem. Tutaj wyglądało to nieco inaczej. Po nieudanej próbie samodzielnego usunięcia ciąży, depresji, szukaniu lekarzy, którzy dopuściliby się przerwania ciąży, kolejnego załamania nerwowego i odrzucaniu Lincolna, wreszcie się poddała. Grace nie wiedziała, czym jest instynkt macierzyński. Po skończeniu liceum chciała oddać się swej drugiej pasji - pomaganiu innym. Całkiem podobała jej się wizja nauki w szkole. Dopiero potem ewentualnie myślałaby o dzieciach. Tymczasem zmuszona była patrzeć na tego bachora. Jak gdyby było tego mało, bękart wymagał rehabilitacji, ponieważ niepoprawnie się ułożył w łonie matki. Można zatem rzec, że patrzyła na to dziecko z obrzydzeniem. Nie rozpływała się na widok grubych, miękkich rączek, słodkiego bezzębnego uśmiechu i różowego koloru delikatnej skóry. Czuła się jak maszyna do karmienia, jak przenośna lodówka. Zresztą i z tym był problem. Nie miała zbyt wiele pokarmu. Dziecko zaś nie chciało pić mleka. Rodzina Grace stała się największym koszmarem pobliskich lekarzy. Co do rodziców i teściów: Lincoln aspirował na mechatronika, ale i on porzucił swe plany na przyszłość. Rodzice, choć zawiedzeni nieumyślnością syna, załatwili mu pracę u wuja kierującego firmą budowlaną. Właściciela więcej nie było w pracy niż powinien, więc cała brudna i papierkowa robota spoczywała na barkach wykorzystywanego członka rodziny. Chłopak nie zarabiał kokosów, ale przynajmniej miał za do utrzymać rodzinę. Nie dokładali się do rachunków, całość opłat pokrywali dość majętni teściowie. Im zależało jedynie na stwarzaniu pozorów. Udawali idealną familię. Pragnęli, aby ludzie wierzyli w wielką miłość tamtych dwojga. Jak można się domyśleć, nie połknęli haczyka. Widząc Grace udzielającą się w kościelnym chórze, szeptali między sobą niemiłe plotki. W małym mieście wieści szybko się rozchodzą. Zresztą nietrudno obliczyć różnicę między porodem a skromną ceremonią zaślubin.



I tak oto przed nią stała (nie)szczęśliwa żona, dwudziestoletnia matka oraz wyraźnie sfrustrowany mąż, ojciec, cierpiący z powodu niemożności korzystania jednego z niewielu plusów tej tragicznej znajomości. Grace, woląca uniknąć kolejnej takiej sytuacji oraz nieuznająca sztucznych środków zapobiegania ciąży, za każdym razem unikała jakiegokolwiek zbliżenia. Gdy ból głowy i złe samopoczucie nie pomagały, rozpoczynała swoją gadkę o kościele, która błyskawicznie gasiła żar pożądania. Chwytanie za różaniec i dwukrotne jego odmawianie przynosiły podobny efekt. Może dlatego Lincoln podjął się flirtu z miłą sekretarką, Nancy? W zasadzie nie potrzebował już swojej żony. Nancy, kobieta obdarzona przez hojnego Boga atrybutami w rozmiarze 70F nie wstydziła się pokazywania na portalach społecznościowych w topikach i sukieneczkach. Tragizm Lincolna polegał na tym, że musiał swego czasu radzić sobie z tym fantem sam, najczęściej po kolacji, gdy małżonka karmiła ich dziecko. Tak na marginesie, to niedługo czekał, by jego fantazje ze współpracownicą w roli głównej się spełniły. Kilka tygodni po wizycie niespodziewanego gościa Nancy zaprosiła kolegę na drinka. To miłe spotkanie skończyło się na tyłach ich rodzinnego Volvo XC70. W zasadzie następnym razem coś podobnego działo się w biurze po godzinach, a innym razem w jej mieszkaniu. A Grace? Grace dowiedziała się o romansie, ale nic sobie z tego nie robiła. Ba, dla niej było lepiej, bo nie musiała męczyć się z niewyżytym partnerem.

- Nie mam gdzie spać... - wyszeptała błagalnym tonem.

- Nie obchodzi mnie to. Nie chcę zadawać się z kimś, kogo znienawidziło całe miasto - wyparowała. – Lincoln, co sobie ludzie pomyślą?

- Ależ Grace, to nasza koleżanka...

- Już nie jest moją koleżanką.

- Widziałaś co zostało z domu jej babci po tym ataku? Zaczyna znów padać. Głoszą ulewy, pozwolisz jej zostać na dworze?

- Jakim ataku? – spytała Faye.

- To NIE MÓJ problem – puściła to mimo uszu. - Tak, w zasadzie tak! - Rozłożyła ręce i w tym samym momencie przebudzone dziecko zaczęło płakać.

Grace zmarszczyła brwi i szepnęła do męża:

- Zobaczę co u małej, a ty wygoń ją.

Odprowadził dziewczynę do drzwi i na pożegnanie dodał przepraszająco:

- Wybacz, naprawdę mi przykro. Tak wiele się podziało, wszystko się zmieniło. Gdybym tylko mógł, wiesz, że pomógłbym, ale… - uciął.



Ten stary, odrestaurowany dom przywołał wspomnienia. Stojąc na ganku, czuła dziwne mrowienie u rąk. Próba przekręcenia okrągłej klamki u drzwi zakończyła się fiaskiem. Zamknięte na klucz. Ale czym jest zamek dla młodej, wyjątkowo zdolnej virgi? Przeszła się po pomieszczeniach w nadziei, że spotka swego ukochanego. Przejechała palcami po ramie łóżka. Tak, tak, Faye, wiadomo za czym ci tęskno. Z komody wysunęła szufladę wypełnioną koszulami należącymi do mężczyzny. Wyciągnęła jedną z nich i przyłożywszy do nosa, rozkoszowała się jej zapachem. Wampir nie pachniał słodko, kwiatowo czy nie cuchnął na ogół krwią. Uwielbiała perfumy, których używał. Zawsze nanosił je na szyi w okolicy tętnicy i co najciekawsze na brzuchu. Po jego wielkiej odmianie, zawsze chodził czysty, zadbany, uczesany. Nie, nie pindrzył się przed lustrem, lecz zaczął przywiązywać większą uwagę do robienia dobrego wrażenia. Podchodząc do łazienkowego lustra zawieszonego nad umywalką, spostrzegła, że przy kranie położone jest pudełeczko z uśmiechniętą blondynką na etykiecie.

- Co jest? – cicho zapytała jakby samą siebie.

Otworzyła kartonowe opakowanie, które okazało się puste. Prawie. Na jego dnie spoczywała mała pożółknięta karteczka ze wskazówką napisaną kaligraficznym pismem: „Potrafisz”. Zmarszczyła brewki, próbując zrozumieć treść.

- Jos… ty stary, spróchniały draniu… - westchnęła.


Rozebrała się do naga, wzięła gorącą kąpiel, przebrała się w wybraną koszulę należącą do prawowitego właściciela domu. Przechodząc obok lustra coś jej nie pasowało. Obróciła się i rozdziawiła buzię, a oczy otworzyła najszerzej jak to tylko możliwe. Złote fale spływały po jej ramionach. Podeszła do zwierciadła, przeczesując nerwowo włosy. Pobiegła do łazienki i wzięła w dłoń opakowanie na farbę do włosów z karteczką w środku.

- Znasz mnie lepiej ode mnie samej! – zaśmiała się, mając na myśli Josepha i jego znajomość umiejętności ukochanej.
Następnie zasnęła, przytulając się do poduszki, jakby leżał obok niej człowiek z krwi i kości.



Kolorowy, jarzący się neonowy napis na dachu baru "Big Joe 25h", oświetlając dojście i znaczną część parkingu, pełnił swoje zadanie. Był na tyle jasny, że leniwy szef i twórca popularnej taniej jadłodajni nie musiał się martwić o zakup dodatkowym lamp zewnętrznych. W zasadzie o nic się nie martwił. Rzadko tam bywał, a jak już raczył zaszczycić swą obecnością, ślinił się na widok skąpo ubranych kelnerek. Kolejny podstarzały cep. Faye gościła tu po raz pierwszy. Była częścią pokolenia gustującego w modnych lokalach. Zamieszkiwała dom Josepha, a za tym idzie brak jedzenia w lodówce. Nigdzie również nie potrafiła znaleźć pieniędzy, tak więc o zakupach mogła zapomnieć. Tylko troszkę pozostało jej po epizodzie z drwalem - sadystą.
Oparła się o ladę. Uwagę zwróciła na nią dopiero podstarzała kelnerka w tandetnym, nieudolnie wykonanym makijażu. Miała na oko czterdzieści-kilka lat i mimo tego paradowała w firmowej przylegającej bluzce i krótkich, obcisłych spodenkach. Uniosła cienką, wypełnioną czarną henną brew.

- Mogłabym prosić szefa?

- Joe pewnie się ucieszy, że mięsko samo do niego przychodzi - mlasnęła.

Kelnerka zaprowadziła młoda dziewczynę do gabinetu swego przełożonego. Nazwa "Big Joe" trafnie sugeruje gabaryty założyciela. Faye ostatnio miała wyjątkowe szczęście poznawać samych takich typków. Grubych, spoconych, obficie owłosionych. Włosy z jego głowy najwidoczniej przeniosły się na ręce. Krótko przystrzyżona fryzura schowana została pod przekręconą tyłem do przodu czapką z daszkiem. Na widok młodej zgrabnej dziewczyny uśmiechnął się łobuzersko, odsłaniając przy tym nie do końca białe zęby.

- Co tak śliczną dziewczynę sprowadza do mojej nory?

- Pieniądze.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Masz jakieś doświadczenie? Nadchodzi szczyt sezonu, siedzi tu ciągle stała ekipa, mnóstwo ludzi, wiesz, maleńka.

- Nie mam.

Pokręcił nosem i ukradkiem zerknął w poprawiany właśnie dekolt.

- A masz tę robotę. - Uderzył w stół otwartą dłonią. - Jessica niedawno odeszła i zostawiła swój strój, który może na ciebie pasować. Przymierzysz?

- Mogę o coś zapytać?

Przytaknął.

- Czy pierwszą wypłatę mogę dostać z góry?

Joe podrapał się po głowie.

- No wiesz, maleńka, śliczna jesteś i tak dalej, ale już raz się na to nabrałem. Nie mówię, że i ty postanowisz wykiwać grubasa, ale jedyne co mogę zrobić to dać ci połowę miesięcznej pensji. Myślę, że z taką buźką... I innymi zdobędziesz sporo napiwków. Ale to tak między nami, jasne?

- Jasne - odpowiedziała, licząc czy ilość zielonych się zgadza.



Big Joe w sprawie napiwków był nieomylny. Faye już pierwszego wieczoru zdobyła 30 dolców. Ci ubabrani sosem barbecue dawali najwięcej. Ich dostawanie zależało od lenistwa tych, którym nie chce się grzebać w portfelach oraz ludzi z wiecznym brakiem czasu. Śliniący się na jej widok mechanicy pomylili bar z klubem oferującym tancerki w klatkach, ponieważ do czarnych spodenek kelnerki wsadzali banknoty. Sama Faye wytrzymywała te upokorzenia, starając się ignorować gwizdy i gesty wykonywane językiem. Każdy pieniądz był na wagę złota. Pozostało jej niewiele ubrań, których nie starczało nawet na tydzień. Poza tym nie żyła powietrzem bądź energią, jeść musiała. Wraz z podjęciem się pracy w lokalu niskich lotów jej problemy zniknęły. Mieszkać miała gdzie, żyć za co również. Przecież stała się czymś w rodzaju gwiazdki, oczkiem w głowie przełożonego. Cóż się dziwić. Noszenie kilku talerzy na całej ręce oraz zapełnionej szkłem tacy w drugiej i przeciskanie się przez tłum przez kogoś z zerowym doświadczeniem jest czymś niespotykanym. Faye doskonale wykorzystywała telekinezę do balansowania piwami i zestawami „Big Fat BURGER + 2x powiększone frytki” na tacy. Lecz nie wszyscy radowali się na jej widok. Kobietami kierowała nie tylko zazdrość, ale i coś, czego nie potrafiła pojąć. Także ci bardziej rozgarnięci wieśniacy patrzyli na nią spode łba.

- Margie? - zagaiła pewnego wieczoru podstarzałą kelnerkę.

- Tak, słonko?

- Wiesz może dlaczego sporo ludzi patrzy na mnie wilkiem?

Kobieta rozejrzała się wokoło i zaprowadziła swą młodszą współpracownicę za tylne wejście, tam gdzie odbiera się towary. Przy okazji zapaliła papierosa.

- Większość tych niedorozwiniętych półgłówków ze wsi pozapominało, ale nadal są ci, którzy przejmują się tym wszystkim jakby działo się to wczoraj. Szczególnie ci gorąco udzielający się w kościele. To znaczy, nic do nich nie mam, sama z dziećmi chodzę co niedzielę na mszę, ale mam jeszcze trochę rozumu, by nie wierzyć w brednie opowiadane przez pastora.

- "Tym wszystkim"?

- Twoją babcię znał każdy w Moonlight. Dlatego gdy przyjechałaś, mieszkańcy mieli o czym dywagować. Jeszcze większe do tego powody mieli po twoim wyjeździe na studia. Kilka czarnych vanów wjechało do miasta, niszcząc wszystko po drodze, a w szczególności budynki przy ulicy domu Odette. Plądrowali sklepy, wyważali drzwi. Przed nosem trzymali twoje zdjęcie i pytali, czy cię znamy. Często wdawali się w bójki. Słyszałam, że jednemu facetowi podarowali kulkę w łeb! Ot tak, bez powodu! Zrozpaczeni ludzie za straty obwinili ciebie i zaczęli snuć najróżniejsze teorie na temat twoich występków. Właśnie, co takiego, dziewczyno, narobiłaś?

- Zwykłe nieporozumienie. Cała sprawa wyjaśniona, tylko nie chcą pokryć strat - skłamała, a nie do końca wykształcona kobieta połknęła haczyk.


Po kolejnym dniu zmagań z obrzydliwymi klientami, którym nie wstyd złapać za pupę kelnerki nie mogącej oddać im z prawego sierpowego, miała w planach wrócić do domu, lecz w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Tym razem zaczynała pracę rankiem, zatem popołudnie miała całe dla siebie. O kwiatki zadbała w weekend, więc pozostało jej oglądanie telewizji bądź czytanie książki, co wiązało się ze spędzeniem tego ciepłego majowego dnia na tyłku, a taka aktywność średnio jej się widziała. Długo zwlekała z tym. Po niepokojącej rozmowie telefonicznej zaprzestała starania o kontakt. Winowajcą był wstyd, ale w dużej mierze po prostu się bała. Cały ten czas zastanawiała się, dlaczego udawał, że jej nie zna. A może mówił prawdę? Czyżby Joseph był poważny, gdy wspominał o praniu mózgu? Nie czekała ani chwili dłużej. Wsiadła do wypłowiałego niebieskiego golfa z odzysku (z marnej pensji kelnerki o mercedesie mogła tylko pomarzyć). Stary rupieć nie warczał niczym szybki kot, lecz charczał jak gruźlik. Hamując, ogłuszał kierującego z trudem znośny pisk. Co chwila coś bulkało, trzaskało i strzelało. Z każdą dziurą w jezdni pojawiał się strach przed tym, czy samochód bezpowrotnie zgaśnie.
Wreszcie zatrzymała się na ugniecionej ziemi zwanej podjazdem. Dwóch członków watahy czaiło się na ganku. Nic w tym dziwnego. Z pewnością słyszeli rzęcha oraz wyczuli zapach virgi. Zatrzymała się na pierwszym stopniu. Żaden z braci nie zareagował. Siedzieli z założonymi rękami, wyciągnięci i zupełnie wyluzowani. Trzymana w ustach jednego z nich wykałaczka malowała w powietrzu krótkie pionowe kreski. Większy podmuch wiatru stawał się dyrygentem, wprawiając w ruch szeleszczące liście na drzewach.



- Jest Damien? Damien Cliff?

- Zależy po co przyszłaś. - Jeden z nich podniósł się z plastikowego krzesła.

- Sprawa prywatna - odburknęła.

- W takim razie proszę umówić się na wizytę z panem Cliffem. Biuro sekretarki czynne od poniedziałku do piątku w godzinach od ósmej do szesnastej. - Drugi wypluł wykałaczkę i zarechotał, a tamten przybił mu piątkę.

- Damien! Damien! - Krzyczała, rozglądając się po oknach.

- Hola, hola, niuńka! Nie dotarło? Nie powinno cię tu być!

- Kto to? - Zapytał ktoś z wewnątrz.

Po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanął ktoś teoretycznie znajomy. Chłopak zmienił fryzurę na bardziej niedbałą, a w barach przybyło mu trochę masy mięśniowej. Kark, jeśli można go tak nazwać.



- Kto to? - Zapytał ktoś z wewnątrz.

Po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanął ktoś teoretycznie znajomy. Chłopak zmienił fryzurę na bardziej niedbałą, a w barach przybyło mu trochę masy mięśniowej. Kark, jeśli można go tak nazwać.

- Damien? - Poczuła dziwne kołatanie w klatce piersiowej. Dziwne? Ba, raczej zapomniane. Dobrze znała powód szybszego bicia serca, lecz dawno go nie doświadczyła.

- Tak, w samej osobie... Czy to nie ty dzwoniłaś do mnie w środku nocy?

- Owszem, ale...

- Co ty robisz, dziewczyno? - Przerwał jej. - To teren prywatny.

Zbliżyła się do niego i patrzyła w martwe, wyprane z uczuć oczy.

- Nie pamiętasz mnie?

- Przepraszam, ale nie. Dlaczego tu jesteś?

- Co to za zbiorowisko? - Do zgromadzonych dołączyła i Jada. Przytuliła się do bruneta, a ten objął ją troskliwie jedną ręką. Gdyby wciąż zależało Faye na miłości Damiena, bez wahania uderzyłaby ją w twarz. Wredna siksa skorzystała z okazji. Dziewczyna od zawsze wiedziała, że to kręcenie biodrami podczas chodzenia czy pomocność konkurentki jest działaniem umyślnym.

- Damien, daj spokój. Rok temu wszystko było w normie. Szkoła, znajomi...my. Co ci takiego naopowiadali?

- Czekaj, czekaj - zabrała głos Jada. - Czy to nie ta dziewczyna, na którą uwzięli się mieszkańcy?

- Morda w kubeł! - Warknęła.

- Hej! Spokojnie! Cała ta sytuacja jest dziwna. Jeszcze raz powtarzam, że nie wiem kim jesteś, więc nie masz tu czego szukać.


Uniosła ręce do góry, które później opadając, wydawały charakterystyczne plasknięcie w wyniku zetknięcia z jeansowymi spodniami. Obróciła się na pięcie i szybszym krokiem pognała w stronę samochodu. Jadąc, kilka pojedynczych łez skapnęło z jej policzków. Jednak nie udawał. Nie wiedziała kto ani jak namieszał jemu jak i reszcie sfory w głowach, ale wreszcie uwierzyła. Może nawet lepiej? Otrzymała czystą kartę od życia, nowe konto, w którym mogła ulokować nową, ułożoną w logiczną całość historię. Zaczynała od początku w każdej dziedzinie. Gdyby była mądrzejsza, to wyjechałaby z miasta, lecz czekała na kogoś. Nie na byle kogo, a na Josepha Willoughby'ego, który skradł jej serce. Miłość do niego była wyjątkowo silnym uczuciem. Choć nigdy nie mieli okazji dopełnić tego co ich łączy, niczego więcej nie potrzebowali. Tak naprawdę więź powstała w wyniku wypicia krwi nie miała wpływu na tę nietypową miłość. Joseph był kimś, z kim nigdy w życiu nie chciałaby się związać. Gbur, kobieciarz z dłuższą listą kochanek niż ilość mieszkańców, a przede wszystkim arogancki wampir, drwiący z niej przy każdej okazji. Dopiero po czasie wyszło na jaw, że jest także osobą honorową i wie jak to jest kochać oraz stracić. Faye stała się jego największym skarbem, którego nie pozwoliłby skrzywdzić. W stosunku do otoczenia nadal pozostawał tą samą, opryskliwą łajzą. Ale to jej nie interesowało. Doceniła jego starania i otworzyła się przed nim. Natomiast Damien... Och, Damien, Damien, który zawsze będzie zajmować zakamarki jej serduszka. Pierwsza miłość. Dzielili wspólnie tajemnie. Sentyment pozostał, lecz tylko on. Nie mogła przejmować się kimś, kto nawet tego wszystkiego nie pamiętał.



Larry, syn dużego Joego z nieprawego łoża, wypatrzył Faye podczas składowania do magazynu zgrzewek z piwem. Wbrew pozorom nie przypominał tatuśka. Endomorfik średniego wzrostu z kilkudniowym zarostem i świetnym poczuciem humoru po kilku rozmowach zaprosił dziewczynę na kolacje, a ta nie mogąc się oprzeć, zgodziła się. Był stukrotnie bardziej rozgarnięty od tatuśka. Nieco krępej budowy dwudziestodwulatek dał jej nadzieję na prowadzenie normalnego życia. Przyjaźń ze zwykłym śmiertelnikiem z pewnością by jej nie zaszkodziła. Sam wieczór zaś skończył się w mgnieniu oka. To był mile spędzony czas. Spędziła dwie godziny wśród zapachów pysznego jedzenia i taniej wody kolońskiej. Na koniec zaoferował, że ją podwiezie. Jeszcze w swym Renault próbował skraść choć jeden pocałunek, lecz sympatia zręcznie uniknęła go, zatrzaskując za sobą drzwi i kokieteryjnie machając na pożegnanie.



Wszedłszy do domu, od razu ściągnęła ze stóp niewygodne obcasy i aż westchnęła z odczuwanej ulgi. Krążyła po parterze podczas ściągania kolczyków. Rzuciła torebkę na kanapę w ciemnym salonie, lecz nie wylądowała na białych poduszkach, tylko na czymś twardszym. Włączyła światło i aż ją zmroziło. Gdy się ocknęła, zapiszczała:

- Joseph!

Siedział w czyściutkich ubraniach, zawijając pasek wokół torebki. Spojrzał na nią swymi zielonymi, podkrążonymi oczami. Dawno nie jadł. Jeśli to w ogóle możliwe, to był jeszcze bledszy niż zazwyczaj. Podczas nieobecności Faye zdążył wziąć prysznic i zmienić przechodzone ciuchy na świeże i wyprane. Dlaczego nie powrócił do Soiree? Przede wszystkim zabrakło miejsca, gdzie mogliby się spotykać. Gdy wreszcie opracował w głowie plan spotkań, nakryto go. Odpoczywał w mało odwiedzanym przez mieszkańców miejscu, lecz pech to pech, tego wieczoru leśniczy wracał z kontrolnego obchodu po rejonie. Widok leżącego pod drzewem wampira mało go zszokował, więc ogłuszył go, a następnie przetransportował na komendę. W specjalnie postawionej celi w piwnicy, perfekcyjnej dla wampirów czy innych niespokojnych dziwadeł, przesiedział półtorej tygodnia. Dopiero zbyt pewny siebie świeżak, który podszedł zbyt blisko i został zauroczony, pomógł mu się uwolnić. Niestety, palące od wewnątrz pragnienie zmusiło go do polowań. W tym samym czasie Mathias odwiedził akademię, a Faye w ostatniej chwili uciekła mu przez palce jak wzięty w garści piasek. Pochłonięty odzyskiwaniem sił wampir znajdował się zbyt daleko, a więź krwi niemalże zupełnie osłabła. Powrócił po jakimś czasie, lecz było już za późno. Wtedy wyleciał do Stanów. Przed granicami zatrzymała go zabraniająca mu wstępu sfora. Znajdował się pod szczególną obserwacją, wiedział, że każdy jego ruch nie uchodzi ich uwadze. Jednak Joseph wykorzystał moment nieuwagi i przedarł się do miasta. Od dawna się nie żywił krwią, nawet tą zwierzęcą. Kundle pilnowały, aby opadł z sił, nie mogąc jeść.



W ułamku sekundy znalazł się przy niej. Rzuciła mu się w ramiona, a on trzymał w żelaznym uścisku ukochaną. Wiedział, czym jest strata bliskiej osoby, lecz nie chciał doświadczać tego ponownie. Uniosła głowę, by mógł wierzchem dłoni gładzić ją po policzku.

- Tak bardzo cię kocham - szepnął wzruszony.

- Ja ciebie też kocham, Joseph. Najbardziej na świecie.



Uśmiechnął się smutno. Przez zapach jej młodej skóry nie panował nad obnażającymi się kłami. Słodka jak miód woń ukochanej i ciepło jej żywego ciała sprawiały, że miał się bezpiecznie. Z każdym wdechem czuł, że kocha ją coraz mocniej. Tym bardziej była wyjątkowa. Krew płynąca w jej żyłach wywoływała w nim mimowolne podniecenie. Wstyd było mu się przyznać, że podczas romantycznych chwil myślał o cieczy płynącej nieustannie wzdłuż jej ciała. Choć nie tylko ona zajmowała znaczną część jego głowy. Żywił do niej najprawdziwsze ludzkie uczucia, w tym także pożądanie. Choć podczas ich spotkań w akademii miała na sobie najczęściej dres czy piżamę, on mimo to rozbierał ją wzrokiem. Pragnął jej, jej ciała, jej krwi, jej przyjemności. Chciał widzieć wijącą się pod nim dziewczynę o twarzy anioła, która po zmroku zamieniała się w diablicę. Przez jego łóżko przewinęło się mnóstwo kobiet. Wampirzyce, śmiertelniczki, Amerykanki, Francuzki, Włoszki, studentki, prostytutki, żony i matki. Jednak żadna nie wywoływała u niego tak skrajnych emocji. Po latach bezdusznego zaspokajania swych potrzeb zrozumiał, że znalazł wreszcie coś, czego pragnął przez całą swą bezsensowną egzystencję. Ona była pierwszym i jedynym powodem do radości z bycia wampirem, z tego, że mógł ją poznać. Z początku w tej zajętej przez wilkołaka nastolatce widział wyłącznie punkt umowy. Po czasie narastało uczucie, dziwne myśli, mrowienie kończyn, łaskotanie w brzuchu i w partiach nieco niżej. Urzekł go charakter, prostota, zadziorność, a przede wszystkim delikatność. Przypominała mu w tym Fionę. Ale ona doskonale ułożyła sobie życie bez niego, poznając rozwodnika z dwójką dzieci, rodząc mu trzecie, niestety, chore. Aczkolwiek dożyła starości oraz zmarła wśród bliskich. Faye natomiast nie potrafiła bez niego funkcjonować.



- Napij się. - Odchyliła szyję.

Zachęcony już miał wgryźć się w pulsujące miejsce, ale w ostatniej chwili zrezygnował.

- Nie… to nie tego właśnie pragnę - odrzekł, po czym obdarzył ją długim pocałunkiem.


Wiedziała, co mu chodziło po głowie. I ona tego pragnęła. Podczas samotnie spędzanych nocy wyobrażała sobie, że leży obok niej.
Pocałował ją po raz kolejny. Rozchylił wargi i wsunął język. Przejechał palcami od karku wzdłuż kręgosłupa aż po pośladki. Wbił w jeden z nich palce i wykonywał ruch gniecenia. Ona zaś kciukiem tworzyła zakola między cienką skórą pod uchem a zagłębieniem między kościami szczęki. Temperatura z każdą chwilą wzrastała. Oboje dyszeli, łapiąc łapczywe oddechy pomiędzy pocałunkami. Zsunął jedno z ramiączek jej sukienki i przejechał po tym miejscu językiem. Biust unosił się podczas płytkich wdechów, co jeszcze bardziej go rozgrzało. To, co kumulowało się w nim przez ten rok, wreszcie miało szansę się spełnić. Chłód jego ręki pomiędzy nogami sprawiał, że nowe przeżycia jeszcze bardziej ją nakręcały. Ledwo zauważyła, że znajdują się już w sypialni. Wkrótce drugie ramiączko sukienki zjechało po jej ramieniu, a Joseph pomógł jej ściągnąć przez głowę ubranie. Odpiął zręcznie dwoma palcami biustonosz. Aby nie stała sama nago i on pozbył się w wampirzym tempie ostatnich części garderoby. Uniósł ją nieco, by bez żadnych przeszkód mogła przylgnąć całą powierzchnią swego kruchego ciała do jego ciała. Przeszły ją ciarki i aż się wzdrygnęła. Do tej pory miała kontakt z ciepłą skórą. Położył ją na plecach i zatonął w jej klatce piersiowej. Wsunęła mu palce we włosy, delikatnie za nie ciągnąc. Całował każdą część jej ciała: czoło, obojczyk, brzuch, wewnętrzną stronę ud, stopy… Wyginała się pod nim rozogniona.

Spoiler: pokaż


- Joseph, już! - jęknęła, gdy te ponownie pokierował dłoń ku dolnym końcu podbrzusza.

Wszedł w nią, jęcząc przy tym przeciągle. Dopiero po chwili był w stanie dalej działać. Nigdy czegoś takiego nie poczuł. Owszem, doznawał wcześniej spełnienia, lecz... przeżywana w tym momencie przyjemność jeszcze nim nie była. Był tak rozochocony, że nie chciał przerywać ich wspólnego aktu, by poczuć jeszcze więcej. Cały trząsł się, dysząc głośno, a pojękiwania jego miłości doprowadzały go do szaleństwa. Już nawet nie dbał o to, czy jest delikatny w stosunku do niej. Poruszał się coraz mocniej i szybciej. Faye bardzo spodobała się ta siła i brak zahamowań. Nie bała się wręcz krzyczeć. Wbijała paznokcie w jego plecy. Na jasną pościel skapnęło kilka kropel krwi. Gdy zaczęła podgryzać jego wargę, uniósł głowę, obnażył kły i zatopił zęby w jej szyi. Pomrukiwał przy tym, a ona zginała nogi i na powrót je prostowała. Potem ugryzł jej lewą pierś. Powróciwszy z powrotem do szyi, świat wokół zacząć wirować, a nawet najmniejsze dźwięki stały się wyraźniejsze. U niej natomiast przeciwnie - tak, jakby wszystkie zmysły przestały działać. Zgięła się, wciskając pupę w materac i trzymając się kurczowo ramy łóżka. Wydawała z siebie skrzeczące dźwięki. Wyciągnęła palce u stóp, ustawiając je jak balerina podczas tańca. W pewnym momencie łóżko uniosło się na wysokość około metra. Podobnie inne, mniejsze przedmioty położone na kominku czy podłodze. Nawet lampy i poduszki zawisły w powietrzu. Gardłowe skrzeki w końcu przerodziły się ciche oddechy. Łoże uderzyło o ziemię z impetem, kilka ozdób potłukło się. To tak podnieciło Josepha, że wreszcie nadszedł i jego moment kulminacyjny. Wszystkie mięśnie w jego ciele spięły się i gdy wreszcie doznał spełnienia, przestał się ruszać i sapiąc, położył się połowicznie na ukochanej, mając twarz w poduszkach.


Sovillian 18.04.2015 14:01

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Już trochę czasu temu przeczytałam wszystkie odcinki Moonlight Falls i przyznam, że trochę szczegółów pozapominałam, ale tylko gdy zaczęłam czytać wszystko wróciło ;) Przede wszystkim bardzo lubię twoje FS, bo kojarzy mi się z True Blood, jak i innymi serialami o wampirach, które uwielbiam. Co do stylu pisania to się nie udzielam, bo ekspertem nie jestem, ale czyta się miło i przyjemnie, a to chyba jest najważniejsze. No i bardzo duże wrażenie robią twoje zdjęcia, zwłaszcza te w wcześniejszych odcinkach, gdzie Faye była jeszcze z Damienem. Napatrzeć się nie mogłam :D

Co do tego odcinka:
Faye jako blondynka wygląda dobrze i szczerze mówiąc już sama nie wiem w którym kolorze wyglądała najlepiej. Trochę nie zrozumiałam całej tej sytuacji z Grace, ale to pewnie dlatego, że trochę zapomniałam co się działo wcześniej. Damien to burak ;p Co prawda na początku bardzo go lubiłam i kibicowałam mu i Faye, ale w momencie gdy pojawił się Joseph czar prysł. Tak więc cieszę się bardzo z tego pikantnego zakończenia odcinka. A i jeszcze tak czytając o uczuciach Faye podczas odwiedzin Damiena, przypomniał mi się cytat z serialu "He's your first love, I intend to be your last" I mam nadzieję, że tym "last love" dla Faye będzie Joseph :D

No i przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale myślałam, że porzuciłaś fotostory. A tu takie zaskoczenie. Mam nadzieję, że tym razem nie karzesz tak długo czekać i że zbierzesz wystarczającą ilość komentarzy, by zmotywowały cię do następnego odcinka. ;)

anie_1981 18.04.2015 18:36

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Fajnie, że wróciłaś. Odcinek świetny, chociaż jakoś tak sobie nie zakodowałam, że Joseph mieszka w MF... Nie pamiętam już wielu szczegółów, więc pobieżnie przeczytałam dwa poprzednie odcinki, żeby sobie przypomnieć.

Co do mnie, to stanowczo wolę Damiena i uważam, że powinni oni być razem, ale to tylko moje zdanie. Ja po prostu jestem bardzo na nie, jeśli chodzi o wampiry. Ciekawe jednak jak to jest, że Damien jej nie pamięta, no nic, może będzie więcej szczegółów później :P

Diana 19.04.2015 21:26

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Cytat:

Big Joe 25h
Taką mam przekminę, chodziło Ci o standardowe 24h czy to specjalnie? :P
Cytat:

- Kto to? - Zapytał ktoś z wewnątrz.
Po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanął ktoś teoretycznie znajomy. Chłopak zmienił fryzurę na bardziej niedbałą, a w barach przybyło mu trochę masy mięśniowej. Kark, jeśli można go tak nazwać.
Dwa razy wstawiłaś ten fragment, przed zdjęciem i po zdjęciu.
Cytat:

Gbur, kobieciarz z dłuższą listą kochanek niż ilość mieszkańców
Nie wiadomo, o mieszkańców czego chodzi, a przez to fragment brzmi trochę dziwnie.

Też momentami myślałam, że rzuciłaś to FS. W każdym razie gratuluję, że chce Ci się pisać jedno i to samo opowiadanie przez tyle czasu! :D
Faye zdecydowanie bardziej podoba mi się w jasnych włosach. Te ciemne niby też fajne, ale chyba faktycznie niby. :P
Szkoda, że dom babci głównej bohaterki stał się taką meliną. >.< I ciekawa jestem, co się z Damienem stało, że swojej byłej dziewczyny nie pamięta. Btw, dużo lepiej wygląda Damien obecnie niż kiedyś!
A spoilerów nawet nie czytałam, nie gustuję w takich tekstach. ;p

Chale 03.05.2015 17:19

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Czego to człowiek nie zrobi, byle by się nie uczyć.
Podobno miałam zrezygnować z forum, aczkolwiek po dotarciu do niego przez google zobaczyłam wiadomość. Prawdę mówiąc nie wahałam się ani chwili by wstąpić.
Uff, tyle czekałam i się doczekałam :wub:
Oczywiście mam nadzieję na super-hiper dynamiczną zmianę tego stanu. Morderstwo, napad, czy coś, ale nie pogardzę kilkoma odcinkami wypełnionymi stoickim spokojem :aww:

anie_1981 09.05.2015 22:04

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
We want more! :P

Księżniczka Mordoru 23.05.2015 14:20

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Miałam do nadrobienia dwa odcinki - ale praca domowa już odrobiona :D Nie spodziewałam się tego co się stanie z Alice. Co za fałszywa...! Ale podobało mi się. Mam nadzieję, że na kolejny odcinek nie będziesz kazała czekać tak długo, jak ostatnio! :D

Myrtek 24.06.2015 20:37

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Dziękuję Wam za komentarze!
Do tej pory mam sobie za złe, że tak zaniedbałam ten temat, ale jeśli miałam wybierać, to skutkiem mojej decyzji była dłuuga przerwa nie tylko w pisaniu Moonlight Falls, ale... po prostu pisaniu.

Nadszedł więc czas, gdy mam więcej wolnego, a wena nie chce mnie opuszczać, co cieszy mnie niezmiernie. Otóż wczoraj w ciągu kilku godzin udało mi się napisać CAŁY odcinek (nieco krótszy niż zazwyczaj, ponieważ skupiam się na konkretnej sieci wątków ściśle ze sobą powiązanych). W sumie ok. 22 tysiące znaków, a ściślej nieco więcej niż 3000 znaków. (wartości te mogą ulec zmianie podczas korekty przed dodaniem odcinka, bądź mojego niespodziewanego widzimisię). Mogę szczerze powiedzieć, że jestem z siebie dumna i mam nadzieję, że i Wam spodoba się Pierwszy odcinek trzeciej serii.

Cytat:

Napisał Sovillian (Post 1853544)
Przede wszystkim bardzo lubię twoje FS, bo kojarzy mi się z True Blood, jak i innymi serialami o wampirach, które uwielbiam.

Przyznaję się, że True Blood jest jednym ze źródeł inspiracji. :)

Cytat:

Napisał Sovillian (Post 1853544)
Trochę nie zrozumiałam całej tej sytuacji z Grace

Już wyjaśniam:
Grace była przyjaciółką Faye już od początków jej pobytu w Moonlight Falls. Podobnie Lincoln.
W 6 odcinku 2 serii nasi bohaterowie wybrali się na przyjęcie zorganizowane z okazji zakończenia edukacji w szkole średniej.
Grace była nieśmiała w stosunkach damsko-męskich, ale zmieniło się to, gdy zaszumiało jej w głowie od napojów wysokoprocentowych. :D No wiecie, słowo do słowo, taniec do tańca, koniec końców buzi, a reszta to historia. Nieplanowany zbieg okoliczności powiedziałabym. :please:
Życie. Prawdziwe oblicze Grace wyszło na jaw, a biedny Lincoln znalazł się w pułapce. :P
Przekładając na polski:
Grace zaciążyła na imprezie. Zdarza się. :baby:

Cytat:

Napisał Sovillian (Post 1853544)
Co prawda na początku bardzo go lubiłam i kibicowałam mu i Faye, ale w momencie gdy pojawił się Joseph czar prysł. Tak więc cieszę się bardzo z tego pikantnego zakończenia odcinka.

Ja również :wredny:

Cytat:

Napisał Sovillian (Post 1853544)
A i jeszcze tak czytając o uczuciach Faye podczas odwiedzin Damiena, przypomniał mi się cytat z serialu "He's your first love, I intend to be your last" I mam nadzieję, że tym "last love" dla Faye będzie Joseph :D

Nie mogę zdradzić, jak potoczą się jej losy... ^^

Cytat:

Napisał Chale (Post 1854016)
Morderstwo, napad, czy coś, ale nie pogardzę kilkoma odcinkami wypełnionymi stoickim spokojem :aww:

STOICKI SPOKÓJ? U MNIE? NIGDY! :no:

Cytat:

Napisał Diana (Post 1853577)
I ciekawa jestem, co się z Damienem stało, że swojej byłej dziewczyny nie pamięta.

Wszystko w swoim czasie. :D


Cytat:

Napisał Diana (Post 1853577)
Big Joe 25h

Taką mam przekminę, chodziło Ci o standardowe 24h czy to specjalnie? :P

Jak najbardziej umyślnie. ;)

Cytat:

Napisał Księżniczka Mordoru (Post 1847669)
2 sezon mi się bardziej podobał od 1, więc mam nadzieję, że 3 będzie jeszcze lepszy.

Nie obiecuję, że 3 sezon będzie jeszcze lepszy, ale dołożę wszelkich starań, by był wręcz epicki! :rolleyes:


Dziękuję za miłe słowa, pochwały dotyczące mojego pióra i robionych przeze mnie zdjęć w grze. Wasze słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą i cieszę się, że ktoś to docenia!




Zapowiedź odcinka, który pojawi się wkrótce. Zdradzę tylko, że będzie to dość nietypowy wstęp do nowego sezonu, ale powinien się Wam spodobać Ja jestem zadowolona. :D

<Smerfetka> 29.06.2015 16:46

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Dawaj szybko ten odcinek, bo umrę zaraz! Tyle czekania, ale warto. :D

Sovillian 01.07.2015 18:50

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Również czekam na nowy sezon i nowy odcinek ;) Tylko nie każ czekać zbyt długo!

Violet 11.09.2015 14:41

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Halo, halo czy doczekam się kolejnego odcinka? :(

<Smerfetka> 11.09.2015 16:55

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Witaj Violet! Gdy zobaczyłam 39 stronę miałam nadzieję, że został wstawiony nowy odcinek. Jednak się rozczarowałam. :( Mam nadzieję, że doczekamy się nowego odcinka. :)

x3Kitty 11.09.2015 18:11

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
@ czyli widzę, że reakcja była taka sama :( Szkoda uwielbiałam to fotostory

Księżniczka Mordoru 14.09.2015 09:46

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Eh, a już nadziei sobie narobiłam :(

Violet 21.09.2015 18:22

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Przepraszam. :(

Myrtek 03.10.2015 13:36

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Violet, Księżniczka_Mordoru, x3Kitty i - spodziewajcie się wiadomości na privie.

Myrtek 04.10.2015 01:00

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 


Wrzucił niedbale do sportowej torby kilka pomiętych ubrań. Pośpiesznym krokiem wtargnął do łazienki, położył rękę na szklanej półce, a następnie przesunął dłonią w prawo, strącając do reklamówki kilka artykułów takich jak mydło czy dezodorant. Przykucnął, aby zasunąć zamek. Wtem usłyszał wybitnie głośne walenie w drzwi, a po chwili dźwięk towarzyszący wybijanym szybom.

- Jezu! – krzyknęła przerażona matka Damiena, gdy kilkoro mężczyzn wtargnęło do środka.

Tymczasem, gdy brunet próbował wybiec z pomieszczenia, drzwi prowadzące na korytarz zamknęły się z hukiem tuż przed jego nosem. Szarpał klamką, uderzał pięściami, kopał, jednak bezskutecznie. Wreszcie udało mu się wyważyć drzwi i gdy znalazł się na dole, spostrzegł, że w salonie stoi tuzin zupełnie obcych mu ludzi, w tym jedna, nad wyraz elegancka kobieta, której obecność budziła w nim jeszcze większy niepokój.

- Co tu się, k****, dzieje?!

- Damienie, proszę, nie rób niczego głupiego. Słuchaj i rób co ci każą – łkała błagalnie Nakisha.

Spojrzał na skrępowaną kobietę i machinalnie zrobił krok w jej stronę. W uszach zadudnił mu chrzęst łamanych kości. Zamarł, widząc nienaturalnie wykrzywione przedramię swojej matki. Zawyła z bólu niczym jeden z członków watahy. Chłopak po raz pierwszy widział swą rodzicielkę w tym stanie. Silna, pewna siebie i mocno stąpająca po ziemi kobieta, której i diabeł niestraszny, a każdy problem rozwiązywała w mgnieniu oka; Potrafiła posłużyć słuszną radą oraz miała umiejętność obiektywnej oceny sytuacji nawet, gdy zajęta była przygotowywaniem posiłków dla całej wygłodniałej rodziny, oczekującej na ciepłe danie podczas jednej z tych nudnych, obowiązkowych familijnych kolacji. Wielu nazywało ją ni to cynicznie ni to z podziwem matką alfą¸ najprawdziwszą z lawirantek, kobietą złotą, a czasem nawet matką ziemią. Dlatego ten widok wprawił jej własnego syna w niemałe osłupienie. Czuł się, jakby ktoś zachwiał całym jego światem. Z każdą kolejną łzą, która opadała na drewnianą podłogę, wbijano mu w serce kolejne, choć niewidzialne, wykonane z najszlachetniejszej stali ostrze.





- Damienie, proszę, posłuchaj matki. Tak będzie lepiej… dla was wszystkich. – Spośród tłumu ściśniętego w mało przestronnym pomieszczeniu, wyłoniła się szatynka o krwistoczerwonych ustach i duszy czarniejszej niż bezgwiezdna noc. Młody zmiennokształtny nie miał ani grama wątpliwości co do tego kim owa diaboliczna kobieta jest.
- Głusi? Co się dzieje i po co tu jesteście?! – warknął rozwścieczony.

- Nie mam zbyt wiele czasu na wyjaśnienia – orzekła pewnie. – Są sprawy wyższej rangi, z których załatwieniem nie mogę czekać ani chwili dłużej. Przybyłam do tej zapyziałej mieściny w wyłącznie jednym celu – poskromić rosnący w siłę talent.
Ani przez chwilę nie pozwoliła sobie zerknąć w stronę obezwładnionego chłopaka. Kroczyła po pokoju z uniesioną głową i i pewnym siebie spojrzeniem.

- Faye Morgan od niedawna może poszczycić się nadludzkimi umiejętnościami, ale jej predyspozycje są naprawdę niebywałe, nawet jak na świat paranormalnych zdarzeń.

- Spróbujcie ją chociażby tknąć, a obiecuję, ż… - syknął, próbując wyrwać się czterem trzymającym go rosłym, opancerzonym mężczyznom.

- Niestraszne mi groźby dziecka, które otumanione nadmiernie wykształconymi mięśniami zapomniało, że ledwie odsunięte zostało od piersi matki. – Pochyliła się, by spojrzeć mu głęboko w oczy. – Twoja przygoda przez cały czas przebiegała przez usłaną jaskrawymi kwiatami drogę, będącą w rzeczywistości ślepym zaułkiem. Widzisz przed sobą znak „koniec trasy”. Jednak przysłania on ukrytą ścieżkę, którą przeoczyłeś. Wycofujesz się, a w rolę przewodnika dla twojej towarzyszki wciela się ktoś inny.





Osiłkowie spojrzeli po sobie zakłopotani faktem, że wprawdzie niewiele pojmują, jednak Damien każde zdanie składające się ze skrzętnie dobranych słów zrozumiał i przeanalizował. Podejrzana postać właśnie bezpretensjonalnie oznajmiła, iż odbiera mu Faye i nie ma najmniejszego zamiaru mu jej zwrócić.

- Niejeden podróżnik zawrócił – odpyskował.

Alice Yovovich uśmiechnęła się półgębkiem.

- Jednak za niektórymi zostały jedynie spalone mosty. Dlatego zmuszeni są włożyć listę dokonań między książki marnych autorów i zabrać się za zapełnienie czystej pierwszej strony swego nowego dziennika podróży. Masz dwa wyjścia, z których…osobiście… polecam tobie tylko jedno. Zapomnisz…

- Nigdy! – wrzasnął na tyle głośno, że jego własny głos zadudnił mu w głowie.

- I tak jak myślałam, jest i rozwiązanie drugie. Pomogę ci zapomnieć.

Wilkołak odcharknął donośnie i splunął na twarz hycla. Panna Yovovich wyciągnęła dłoń, na którą w ułamku sekundy opadła kaszmirowa chustka. Otarła nią zhańbiony fragment policzka, aż wreszcie pozwoliła małolatowi poznać moc jej gniewu. Silny i wyjątkowo bolesny skurcz krtani zupełnie omotał wcześniej zaborczego chłopaka. Nienaturalnie odchylające się palce u obu dłoni powodowały chęć zaryczenia, którego z wiadomych przyczyn nie usłyszał żaden z zebranych. Trudny do opisania ścisk w klatce piersiowej czy dyskomfort towarzyszący traconemu czuciu w kończynach, a także poczucie zgniatanej całej powierzchni ciała doprowadziły Damiena do chęci porzucenia tego wszystkiego i zakończenia niełatwych do wyobrażenia cierpień. Nieprędko cały ten ból minął. Jednak gdy ustąpił, wymęczony brunet ostatkiem sił wysapał:

- Nieważne co zrobisz ze mną. Jeśli obiecasz, że Faye będzie bezpieczna, możesz wymazać z mojej głowy własne imię.





I podobnie też uczyniła. Tusz, którym zapisano konkretny rozdział jego życia, z każdym kolejnym dniem blaknął. Każdy, kto tworzył sforę, przeszedł przez podobny zabieg. Wystarczył jeden moment, by umysły wszystkich zaczęły ubożeć o kolejne wspomnienia. Czas ten miał zostać przez nich zapamiętany jako mało ważna, opiewająca nudą część życia, którą urozmaicały takie wydarzenia jak potyczki z żądnym krwi wampirem czy atakiem umarłych w okolicy niższych partii wzgórz Moonlight Falls. Wbrew pozorom, wszystko to ułożyło się w logiczną całość, lecz tylko w pewnym stopniu. Oczywistym jest, że pozbawienie części świadomości nie obejdzie się bez skutków ubocznych takich jak prześladujące poczucie pustki. Pustki, mogącej być przyrównaną do tak banalnego i powszechnego zjawiska jak zgubienie cennej rzeczy oraz doznanie ogłupiającego poczucia zapomnienia, gdzie ów przedmiot się znajduje.
- Nazywam się Damien Cliff. Jestem synem Clay’a i Nakishy Cliffów. Kocham Faye. Kocham Faye Morgan. Kocham Faye Morgan, córkę Emily i Richarda Morganów. Faye jest piękną zielonooką blondynką, krucha, jest virgą, blondynką, Faye… - powtarzał, gdy tylko mógł. Najczęściej wieczorami, kołysząc się nerwowo w przód i w tył. Z wschodem słońca, część informacji tak jakby wyparowała gdzieś przez noc. Z czasem pamiętał, że jest blondynką, ale ciągle mylił się co do koloru jej oczu, aż w pewnym momencie zaczął wahać się, czy jego ukochana miała na imię Faye czy jednak Faith. Wreszcie – mimo wszelakich środków zapobiegawczych – zapomniał; Część serca, którą zajmowała [Faye], musiała zostać wypełniona miłością do kogoś innego.





Marcową nocą woda w jeziorze nie należy do najcieplejszych. Choć po zachodzie słońca nurt zazwyczaj się uspokaja, kąpiel wciąż jest niebezpieczna, a ostrożni rodzice przestrzegają swoje pociechy, powtarzając to nieustannie jak amen w pacierzu. Jednak czymże są przeszkody dla narwanych zmiennokształtnych? Otóż, dodatkowym urozmaiceniem zabawy.

- Cykasz się? – krzyknęła prowokatorsko, już wprawdzie półnaga, dziewczyna.

- Kpisz! – zaśmiał się, pozbywając się w biegu koszulki, a następnie dżersejowych spodni i przemoczonych trampków.

- Ale zimna! – Zanurzyła się, szczękając zębami. – Bardziej niż się spodziewałam.

- Czego się spodziewałaś w marcu, ptasi móżdżku? – zażartował nieco złośliwie.

Jada odwróciła się w jego stronę, nie zważając na to, że prezentuje Damienowi swoje wdzięki od pasa w górę. Ni to z oszołomienia, ni to z chęci chłonięcia widoku, kilkukrotnie zamrugał.

- Że kto, ja? Odezwał się ten, którego ptasz… - przerwała, gdy spostrzegła, że w zasięgu wzroku po kompanie nie ma śladu.

Nagle wynurzył się z wrzaskiem po to, by przestraszyć Jadę i wciągnąć ją pod wodę. Przycisnął ją do siebie tak, że między ich ciałami nie było ani centymetra odstępu. Zaczął nimi obracać niczym spirala tak długo, aż dotarli na powierzchnię. Dziewczyna odkaszlnęła i wydmuchała z nosa wodę, którą się nieco zachłysnęła podczas niespodziewanego nurkowania.

- Ty popaprańcu! – choć wrzasnęła, była wyraźnie ucieszona zagrywką ze strony bruneta.





Wyszli pośpiesznie na brzeg cali zziębnięci. Niewiele było widać, ponieważ jedyne, co rozświetlało tę noc, to światło odbite sierpowatego Księżyca, przesłoniętego cienką warstwą namiętnie okalających go chmur.
- Chodź ogrzeję cię. – Podszedł do niej z rozłożonymi rękami i opatulił ich obu dużym, grubym kocem.
Z początku konwulsje nie chciały ustąpić, ale gdy atmosfera stawała się gorętsza, to i temperatura ich ciał stopniowo wzrastała.
- Może to głupie, ale wydaje mi się, że zawsze między nami była bariera… jeśli można tak powiedzieć – wyszeptała głosikiem tak cienkim, że aż sama zdumiona była jego niekontrolowaną zmianą aż o oktawę.
- To nie jest głupie. – Uniósł jednym palcem jej podbródek. – Tylko prawdziwe. Nieraz miewałem podobne myśli.
Złapał ją za włosy, po czy mocniej ścisnąwszy, ściągnął z nich wodę.
Patrzyli przez chwilę w oczy, tocząc między sobą bitwę, rozstrzygającą co dalej. Emocje sięgnęły zenitu, a żadne z nich nie miało zamiaru podjąć się próby okiełznania wewnętrznych pragnień i tłumionych zmysłowości; Zrzucił koc, a następnie osunęli się na ziemię, nie zważając, jaka temperatura panuje na zewnątrz.






Nie czekali zbyt długo z decyzją o zamieszkaniu ze sobą w małym, lecz wystarczającym dla nich domku postawionym u podnóży wodospadu nazywanego przez miejscowych „Moogarą”. Aby zyskać nieco bardziej estetyczny efekt, drewno po zewnętrznej stronie przemalowano na biało, zaś po kilku spięciach dotyczących wyboru koloru dachu, zdecydowano się na zieleń butelkową. Powoli, ale sumiennie, urządzili swoje własne gniazdko, w którym chcieli w niedługim czasie założyć rodzinę i żyć w harmonii z darami matki natury tak, jak robili i robią ich przodkowie. Oboje zostali wychowani, aby podtrzymywać tradycję pomimo wszechobecnej nowoczesności i panoszącego się zepsucia ludzi tej epoki. Od wielu lat wśród członków watahy panuje przekonanie, że z ożenkiem nie powinno się zwlekać zbyt długo, ponieważ jeśli duch Oakka (starodawny patron rodzin, urodzaju, miłości) zdecydował się połączyć dwa odrębne tchnienia, wiedział, że wkrótce ich oddech będzie jednolity, miarowy, zatem nie ma sensu przeciwstawiać się decyzjom sił natury i wyrokowi przeznaczenia. Choć wielu przekonało się na własnej skórze, że uczucie nie jest wieczne czy odporne na przewrotność losu, uznano, że warto chociażby kierować się w życiu pewnymi zasadami. Damien i Jada znali się jak łyse konie. Wiedzieli o swych wzajemnych mocnych stronach, ale i słabościach oraz lękach albo marzeniach. Żadne z nich nie liczyło na błyskotliwą przyszłość. Panny Reilly nigdy nie interesowały nauki ścisłe czy humanistyczne. Z początku próbowała walczyć z rokowaniami swojej matki, która twierdziła, że Jada skończy jak ona sama – z buntowniczki stanie się matką, żoną, lecz w żadnym wypadku kochanką. Bez ogródek oznajmiła córce, że ta nie nadaje się do niczego ponad rodzeniem i wychodzeniem od święta, aby pograć w brydża przy przebojach z młodości towarzyszącym fikuśnie nazwanym drinkom. Damien dla odmiany podejmował się walki o wyższe wykształcenie, ale sytuacja rodzinna (i nie tylko) zmusiła go do powrotu na ziemię.





W przedsionku lata gotowi byli spędzić pierwszą noc we wspólnej ostoi. Gdy ostatnia z wiszących szafek w kuchni została zapełniona rustykalnym zestawem talerzy obiadowych, a wszystkie trzy dopasowane kolorystycznie poduszki znalazły się na kanapie, przeprowadzka była kwestią kilku godzin. Zdecydowali, że rezygnują z tzw. Parapetówki z przyczyn praktycznych – nie pomieściliby tak obszernej familii i najbliższych znajomych w ich małym domku. Dlatego wydarzenie to postanowili świętować romantycznie we dwójkę. Zjedli pyszną kolację, popijając czerwonym winem, a całokształt uświetnili godzinną sesją w pokoju na pierwszym piętrze.
Zmęczeni szybko zasnęli, lecz w środku nocy niespodziewanie zadzwonił telefon.

- Halo? – wymamrotał zaspany.

Głucha cisza. Nigdy nie bawiły go zabawy głupich dzieciaków, które nudziły się podczas wspólnego spania u jednego z nich, a nadmiar niezdrowych przekąsek produkcji dyskontowej przewracał im w głowach.

- Damien? – usłyszawszy nieśmiały, lecz kobiecy głos, powstrzymał się przed odłożeniem słuchawki.

- Kto mówi?

- Faye.

Ucichł na chwilę, by przeszukać szufladki w pamięci i skojarzyć imię z jego właścicielką, lecz nie udało mu się.

- Przepraszam, ale to chyba pomyłka. Proszę mi wybaczyć, nie znam żadnej „Faye”.

Poczuł się nieco zażenowany, słysząc ciche chlipanie rozmówczyni.

- Damien, to nie tak jak myślisz. Jak wrócę to ci wszystko wyjaśnię! – oddychała z trudem.

Przez chwilę przemknęły przez jego głowę wyrzuty sumienia, lecz gdy zrozumiał, że w zaistniałej sytuacji jest Bogu ducha winny, nie miał zamiaru ciągnąć dłużej tej rozmowy, ponieważ następnego dnia, czy chciał czy nie, musiał wstać wczesnym rankiem i udać się do pracy, by podreperować budżet po kosztownym urządzaniu nowego lokum.


[CENTER]http://i1301.photobucket.com/albums/...pskyges1ae.jpg


* * *



Gdy strumyk wartko płynie,
A lśniącego brata1 oślepia blask
O, nordzie czasu2, witaj
litościwy bądź, karząc nas

Ref.:
Mehleeke3, zwiej złe sny
Oakko4, daj przeżyć
Ma Vrejdoo5, rzuć złoty pył
Ek Mheel6 pójdźże się skryć

[...]


__________________________________________________ ______

lśniącego brata1 – Księżyca; nordzie czasu2 – północ; Mehleeke3 - bóg nocy, nocnych widzeń; Oakko4 - bóg miłości, urodzaju, patron rodziny, tu: kontekście lepszego jutra; Vrejdoo5 – bogini jutrzenki, promieni słonecznych; Ek Mheel6 – bóg złej nowiny, przewrotności losu, czasem i choroby


http://i1301.photobucket.com/albums/...psayuqy5jw.jpg


* * *


- Jay! – zawołała po pomoc Nakisha.

- Już idę, mamo! – Przebiegła przez całą długość domu, by wyręczyć przyszłą teściową w noszeniu ciężkiego garnka z zupą.

- Już prawie rok, a mnie dalej strzyka w ręce – narzekała.

- Gdyby się nie było chciwym i zaświeciło światło na klatce schodowej, to rączka byłaby cała – skwitował cynicznie Jeremy.

- Ty się lepiej gówniarzu pilnuj, bo zadbam o to, by nie starczyło zupy na to twoje
wielkie sadło!

- Łaski bez, staruszko… - zeskoczył z ostatniego schodka i pewnym krokiem
opuścił budynek, trzaskając drzwiami.

Dziewczyna przeniosła duży rondel na większy palnik. Wyjrzała za okno i spostrzegła Damiena koszącego trawę nieopodal. Postanowiła okazać się wyjątkową dobrocią. Nalawszy schłodzoną wodę do szklanki, wychyliła się, opierając brzuch na parapecie i podała ukochanemu orzeźwiający napój. Jeszcze przez jakiś czas krzątała się po kuchni - to doglądała pieczeni rumieniącej się w piekarniku, to zamiatała podłogę. Całe popołudnie przeminęło w oka mgnieniu. Nawet nie zauważyła, że w tym czasie Damien zdążył wziąć szybki prysznic i rozłożyć się na kanapie w salonie, z nogami ułożonymi na stoliku do kawy. Najwidoczniej rozmyślania dotyczące spodziewanych w najbliższym czasie oświadczyn oraz układania planu idealnego ślubu zajęły ją do reszty.





- Idziecie czy nie? – ryknęła do siedzących na ganku siostrzeńców.

- Nie przejmuj się nimi. Orangutany jak zgłodnieją to przyjdą – próbował uspokoić matkę.

- To po co ja to wszystko gotuję?!

- Ja to zjem, o to się nie martw. Jak zawsze mi smakuje. – Poklepawszy ją po ramieniu, wstał, by nalać kolejny pełny talerz.

Jada wyciągnęła z piekarnika idealnie przepieczone mięso i jeszcze parującą potrawę nałożyła na talerz łapczywego Damiena.

- Pamiętacie tę dziewuchę, którą przygarnęła stara Morganka? – zagaił pomiędzy jednym chuchnięciem a drugim ochładzającym jedzenie w jamie ustnej.

- Mówisz o tej snobistycznej pannicy? – upewniała się Jada.

- Mhm. – Wziął kilka łyków ze szklanki. – Wróciła.

- Żar-tu-jesz? Biedna! – westchnęła gospodyni.

- Biedna? Proszę cię! – pochylając się zaaferowany nad stołem, przypadkowo wypluł kilka kawałków przeżutego pokarmu.

- Jezu, Damien. Chociaż w domu nie zachowuj się jak pies!

- Przepraszam – wybąknął. – Proszę cię! Nie wierzę w przypadki. Ledwo przyjechała, a syfu narobiła większego niż my kiedykolwiek! Skąd wiesz z jakim szajsem była związana tam w „wielkim świecie”. Nie cierpię tych miastowych. To oszuści i… i w ogóle.

- Hej, Dam… spokojnie. Co cię obchodzi jakaś dziewczyna? Jeśli znowu narozrabia, porozmawiacie.

- Oj, nie! Nie narozrabia! Nie po to dwoimy się i troimy z chłopakami, by bronić honoru całej tej dziury, by jakaś dziunia siała większe spustoszenie niż zombiak bez połowy mózgu!

I tu obie przyznały mu rację. W myślach.





Po umyciu naczyń, Jadzie wydawało się, że po raz pierwszy może pozwolić sobię na chwilę odpoczynku od dźwigania skrzynek ciężkich mniej lub bardziej. Wystarczyło tylko, że na sznurku wywiesi pranie i padnie na kanapę. Wdrodze z pralni usłyszała czyjeś krzyki dobiegające zza drzwi wejściowych. Gdyby, to nie był dziewczęcy głos, nawet nie zastanawiałaby się i zignorowała kolejną z wielu sprzeczek dwóch braci, którzy byli tak skończonymi idiotami, że powodem wzajemnego oskarżania się mogła paść podejrzanie zmniejszona zawartość puszki po piwie.

- Damien! Damien! - Krzyczała nieznana jej osoba.

Położyła pranie na ziemi i ukradkiem sprawdziła, co dzieje się za oknem.

- Damien, pamiętasz tę świruskę, która wydzwaniała do ciebie po nocach? - Nie odrywała wzroku od uczestników sprzeczki.

- Nie "wydzwaniała", tylko to był wyjątkowo dziwny, ale jednorazowy incydent. A co? - Odkrzyknął z salonu, przełączając między stacjami telewizyjnymi.

- Nie może być - szepnęła do siebie. - To chodź tu, skarbie, bo zaraz chyba dojdzie do rękoczynów - zawołała.





Niechętnie podniósł się z miejsca. Akurat znalazł kanał, który go zainteresował, a musiał rozdzielać nieudaczników nie mogących poradzić sobie z jakąś dziewuchą.

Stanął za Jadą i skierował wzrok tam, gdzie swój zatrzymała ukochana.

- Blondyneczka chyba cię prześladuje - zakpiła.

Wziął głęboki wdech.

- Uch... - westchnął. - To się okaże. Póki co, lepiej pójdę zorientować się o co biega.


_________________________


- Damien? - zapytała jednocześnie z pewnością... i niepewnością słyszalną w jej głosie.

- Tak, w samej osobie... Czy to nie ty dzwoniłaś do mnie w środku nocy?

- Owszem, ale...

- Co ty robisz, dziewczyno? - Przerwał jej. Zaczął się obawiać, że jedzo dziewczyna miała rację w temacie stalkowania. - To teren prywatny.

Gdy ta zrobiła krok w przód, wyprostował się jak struna. "Czego ja się boję?" pomyślał. "Może z kimś mnie pomyliła... ale z drugiej strony, skąd zna moje imię?". "Ale nie powiem, przyzwoicie ładna. Może nieco zbyt szczupła, ale figlarna, malutka... Figlarna stalkerka. To już nie brzmi tak źle".

- Nie pamiętasz mnie? - Wyrwała go z zamyślenia.

- Przepraszam, ale nie. Dlaczego tu jesteś? - Musiał szybko ukryć zażenowanie i przybrał poważny ton, co sprawiło mu nie lada trudność.

- Co to za zbiorowisko? - Do zgromadzonych dołączyła i Jada. Przytuliła się do bruneta, a ten objął ją troskliwie jedną ręką.

- Damien, daj spokój. Rok temu wszystko było w normie. Szkoła, znajomi...my. Co ci takiego naopowiadali?

- Czekaj, czekaj - zabrała głos Jada. - Czy to nie ta dziewczyna, na którą uwzięli się mieszkańcy?

Damien poczuł się nieco skonsternowany. Przecież...

- Morda w kubeł! - Warknęła.

- Hej! Spokojnie! Cała ta sytuacja jest dziwna. Jeszcze raz powtarzam, że nie wiem kim jesteś, więc nie masz tu czego szukać. -

Nie wiedział w zasadzie co ma robić. Nie podjąłby się próby rozmowy z Faye z powodu dziwnego, agresywnego zachowania Jady. Do tego dokazywania kuzynów zupełnie wybiły go z pantałyku. Szybko zdecydował, że spróbuje zapomnieć o sprawie, chyba że nieznajoma ponownie się z nim skontaktuje - wtedy nie będzie miał innego wyjścia niż zakończyć to wszystko raz na zawsze.





Patrzył jeszcze przez chwilę, jak dziewczyna zmierza w stronę niebieskiego samochodu, aż wreszcie odjeżdża. Kuzyni rzucili kilkoma zgryźliwymi, a nawet sprośnymi uwagami i wrócili na swoje bliźniacze platikowe trony. Jada stała tuż obok i uważnie śledziła emocje malujące się na twarzy swego partnera. W końcu ten odwrócił się i już miał przekroczyć próg domu, gdy zatrzymał się i odwrócił w lewo głowę.

- Czy ty... w coś pogrywasz? - Zmrużył oczy podejrzliwie i odsunął rękę zanim Jada spróbowała ją pogłaskać.

- Skąd ta myśl? - Parsknęła, znakomicie ukrywając zdenerwowanie.

- Nie wiem, po prostu. Tak jakbyś grała.

Pokręciła głową.

- Wybacz moje zachowanie... całą tą agresję. Po prostu od pewnego czasu nie poświęcamy sobie tak wiele czasu jak jeszcze nie tak dawno.

- To przez remont - odparł lakonicznie.

Uniosła brwi i skierowała kąciki ust ku dołowi.

- Właśnie. Chyba mój wewnętrzny drapieżnik przemówił.

- Och, o to się nie martw. Później pozwolimy mu wyjść w całości. A później już będziesz moją kochaną Jadą. - Puścił jej perskie oko.

- Dokładnie, twoją kochaną Jadą, najukochańszą! - Stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.



x3Kitty 04.10.2015 12:28

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Nasze modły wysłuchane :D
Nie przepadam za Jadą.. i osobiście bardzo tęsknie za Damienem :(
Świetny odcinek! i czekam na kolejne :*

Diana 04.10.2015 18:14

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
O, i wreszcie się wyjaśniło, o co tak naprawdę chodzi z Damienem. Fajnie było przeczytać o tych samych wydarzeniach z nieco innej perspektywy. Ciekawa jestem, jak dalej potoczy się to wszystko, bo sytuacja zrobiła się skomplikowana.
Swoją drogą, na ostatnim zdjęciu Jada bardzo mi przypomina Faye :P

Ach, i ładnego PM-a mi wysłałaś, ale nie musiałaś się kłopotać, bo wszystkie powiadomienia o odcinkach zwykle zauważam po przeczytaniu samego odcinka... :D

Say 05.10.2015 08:59

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
A już miałam krzyczeć że komentarze daja nadzieje a tu prosze! Jest odcinek :D Jak miło :D Czekam na nastepny :D

<Smerfetka> 05.10.2015 12:13

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Bardzo się cieszę, że dodałaś kolejny odcinek! :awesome: Wiem jak to jest, życie ciągle stawia kłody pod nogi a tutaj trzeba jeszcze poświęcić czas na wykonanie odcinka, który nie oszukujmy się, pochłania bardzo dużo czasu. Niemniej Twój czas i wysiłek jest przez nas doceniany. Powiem tak, ta opowieść jest genialna i nie można obok niej przejść obojętnie. Zazdroszczę Ci tak genialnego pomysłu na opowieść i oczywiście zapału, (+motywacji :3) który trwa u mnie może parę dni. A Ty przez jakieś trzy lata kontynuujesz swą pisarską przygodę. Naprawdę jest czego pozazdrościć. ^w^ Twoja opowieść dosłownie pochłania czytelnika i z każdym odcinkiem chce się więcej. Coś w rodzaju pragnienia. Jestem zdania, ze jeśli napisałabyś książkę byłby to bestseller, przyznaję się, gdybyś wydała książkę ja pierwsza bym ją kupiła. (Ach te wyznania.. ^^) Widzisz ilu masz tu "fanów" swojej twórczości. Nie przestawaj szlifować swojego diamentu. :)

Dobrze, może jeszcze jedno słowo ode mnie. Co do całego odcinka nie mam żadnych zastrzeżeń. Wyszedł cudownie, ale...
"- Co ty robisz, dziewczyno? - Przerwał jej. Zaczął się obawiać, że jedzo dziewczyna miała rację w temacie stalkowania. - To teren prywatny. "
Tam gdzie podkreśliłam, czy nie powinno być "jego"? Więcej błędów, czy literówek nie widzę. Życzę Ci miłego dnia! (i weny :*)

Księżniczka Mordoru 07.10.2015 20:53

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Nareszcie! Doczekaliśmy się!
Ciekawy pomysł z tym odcinkiem, aczkolwiek przyznam, że szczególnie za postacią Damiena nie przepadam (Joseph team, heh) - mimo wszystko, podobał mi się (jak zawsze MF). Jada, Jada, Jada... wydaje mi się, że ona wszystko pamięta. W każdym razie - czekam na dalszy rozwój wypadków (oczywiście pod warunkiem, że będziesz miała czas pisać) :D

anie_1981 15.11.2015 23:32

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
No to nieźle. Tak się spodziewałam, że wataha oberwała jakimś prankiem mózgu. Przykre. Ja wiem, że powtarzam się jak katarynka, ale odcinek genialny... I po raz drugi się powtarzam, ja chcę by Damien i Faye byli razem! Nie znoszę wampirów, osinowym kołkiem w Josepha i naprawić mózgownicę Damiena proszę! :P Włochaty jest, fakt... Ale można go wydepilować i będzie cacy... :P A Jady nie lubię, nigdy jej nie lubiłam, wredna to baba :D

Sovillian 02.12.2015 14:10

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Ja oczywiście jestem team Joseph i mam nadzieję, że między Damienem, a Feye nie będzie żadnej romantycznej relacji. Odcinek świetnie wyjaśnił czemu Damien jest jaki jest i niech już taki zostanie razem z tą Jadą :D

anie_1981 12.01.2016 23:13

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Czy mi się tylko zdaje, czy od baardzo dawna nie było odcinka?

Violet 21.05.2016 13:43

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Długo nie wchodziłam na forum. Weszłam z nadzieją, że może pojawił się nowy odcinek a tu nic. :(

Księżniczka Mordoru 21.05.2016 20:56

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Mam nadzieję, że będzie jeszcze :(

Lenna 25.05.2016 15:29

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
No więc przeczytałam wczoraj całość i pora na komentarz
Zacznę może od tego, że pierwszy sezon strasznie mi się ze Zmierzchem kojarzył :P Ta cała sytuacja - szkoła, stołówka, nowi znajomi, napad przez kolesia pod restauracją czy co to tam było (z tą różnicą, że Damien zamiast zostać bohaterem, został ofiarą :D), podwiezienie samochodem, czy wreszcie chronienie Faye przed wampirem, z tym że zamiast rodziny Cullenów, tu jest wataha :D No i ucieczka "jak najdalej stąd" (z tym że tutaj to nie wyszło) i ostatecznie scena, gdzie Faye jest przywiązana do krzesła - skojarzyło mi się ze sceną w sali z lustrami i Jamesem xD Nawet styl pisania i opisy jakoś tak mi Zmierzch przypominały :O No, ale może ja mam tylko takie skojarzenia :P W każdym razie pierwszy sezon jakoś szczególnie mnie nie zachwycił - ot, kolejna historia o nastolatce która poznaje chłopaka i z czasem odkrywa, że ten jest postacią nadnaturalną. Uwielbiam takie klimaty i tak dalej, ale tu nie było nic nowego. Na plus styl pisania - majstersztyk! Podziwiam! Chociaż czasami zdania są jakieś takie skomplikowane i dziwnie zbudowane, że ciężko zrozumieć, o co tak właściwie chodzi. Są też i błędy. Ale i tak jest o wiele lepiej niż w pierwszym sezonie :P No, a wracając do fabuły, od chwili gdy okazuje się, że Faye jest virgą, akcja przyspiesza i nagle powstaje zupełnie nowa, oryginalna historia :O Ze zwykłej historii romansu wilkołaka z dziewczyną robisz zawiłą, skomplikowaną, mega ciekawą opowieść, a cały pomysł z virgami, jak już wspomniałam - bardzo oryginalny. No i dalej to już mi tu brak słów, jak bardzo mnie to wciągnęło, jeszcze ta szkoła dla virg :love:
Co do samych bohaterów, to ja mam słabość do wampirów dlatego Josepha pokochałam od momentu, kiedy pojawił się po raz pierwszy :D W przedziwny sposób bardzo pasują do siebie z Faye, a tekst w spoilerze, miłosne uniesienia wiedźmy i wampira - cudo :O Nie lubuję się w takich tekstach, ale ten jest jednym z najlepszych, jakie czytałam!
Co do Damiena, lubię go, ale nie jest jakoś szczególny, Joseph ma ciekawszy charakter. Niech sobie żyje szczęśliwie z tą Jadą xD
Krwawe sceny, odcinanie palców, picie krwi i takie tam, jak najbardziej na plus :like: (wiem, dziwna jestem)
No, to czekam na odcinek, tylko tak patrzę, że chyba dawno nie było :huh:

Myrtek 17.09.2016 16:20

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
http://i1301.photobucket.com/albums/...psjfsiff6v.png


Utwór muzyczny


Promocja "Moonlight Falls"

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps3hey4ibb.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psstqcwod8.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pstowlvpck.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pshb2owzvv.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psanwuddxc.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pscnj84ijp.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pst4ytbthb.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pskfyxim5y.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psvpauqk7f.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps27wj0rex.jpg


Kampanie, sesje zdjęciowe, wywiady

http://i1301.photobucket.com/albums/...psyghce9f6.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psru0kvtbw.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psbko1f0fw.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps4nwjzvn6.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psx7hsjdmb.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psqqrwsnwp.jpg



http://i1301.photobucket.com/albums/...psrfzarhjh.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psyxdywwov.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pspdt0zfr8.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pslia1rgdb.jpg



http://i1301.photobucket.com/albums/...ps3jd7kp2t.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...pspwavyiwn.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psgcqjiqqo.jpg



PLAKATY

http://i1301.photobucket.com/albums/...pslyeo9orm.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...psbvcubxgd.jpg

http://i1301.photobucket.com/albums/...ps1owqjuvd.jpg

Diana 17.09.2016 17:16

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
No ładne, ładne, a będzie coś do czytania? :P

Myrtek 17.09.2016 17:32

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Trudno mi powiedzieć. Zaczęłam pisać nowy odcinek zupełnie od nowa (2 poprzednie wersje poleciały do kosza, co się "az hukiem odbiło" :P). Konspekt zdjęć i ogólnego zarysu fabuły 3 sezonu niby są, ale czy tekst ujrzy światło dzienne? Sama nie wiem.

Jesli coś naskrobię, to na pewno wrzucę, ale nie widzę sensu, by cokolwiek obiecywać, bo potem zawodzę i Was i siebie. :hmmm: Ale szansę są. :wredny:

Tekst to tam pół biedy, większy problem jest własnie ze zdjęciami: po prostu człowiekowi się nie chce siedzieć (czasem n - godzin, a nawet i jak po trochu się robi to schodzi kilka dni), by te zdjęcia robić (problemy z komputerem kiedyś to była norma, od dłuższego czasu jest spokój), a potem jeszcze je obrabiać.

Pożyjemy, zobaczymu, nie?
Tylko nie zapominajcie o tym temacie, może jeszcze Was zaskoczę ( i samą siebie również ). :group:

Say 17.09.2016 17:42

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
O jaaaa! Teraz mogę umierać, znaczy wróć! Umrę po kolejnym odcinku albo wróć! Umrę jak będę stara a Moon się skończy xD Ja się zastanawiam czy do 3 nie wrócić i może strzelić małą kontynuacje :)

Księżniczka Mordoru 20.09.2016 21:29

Odp: Moonlight Falls (OD 18 LAT!)
 
Liczę, że jednak jakiś nowy odcinek powstanie! :D


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 23:15.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023