![]() |
Love versus destination
Rozdział I
XVIII wiek, równiny Rowland City. [IMG]http://i43.************/f74tg.jpg[/IMG] Stałam w oknie, wpatrując się w grupę ludzi pracujących w ogrodzie. Jeden przykuł moją uwagę na dłużej. Był to wysoki, ciemnowłosy najemnik mojego ojca, sir Robbiego Edgarda. Nie znałam jego imienia, ale czułam, że jest to osoba wyjątkowa. Co w nim podziwiałam? Może jego prostotę życia. Ja dziedziczka majątku Egard miałam wszystko czego mi trzeba. To właśnie był mój problem. Marzyłam o życiu na wsi. Chciałam być zwykłą, wiejską żoną farmera, który ma mnóstwo zwierząt, wspaniały, drewniany dom i stadninę pełną różnorodnych koni. Jednak nie było mi to pisane. Muszę być bogatą Ann Edgard. Nie zbyt lubię te wszystkie sukienki, w których przyszło mi chodzić. Po mimo nadmiaru pieniędzy nie byłam szczęśliwa. Czułam, że ja tu nie pasuję. Z transu wyrwał mnie dźwięk zbliżających się stóp. To pokojówka idąc korytarzem w swoich pantoflach wzbudziła moje podejrzenia. Powiadomiła mnie, że za chwilę mam zejść na wieczerzę. Gdy wyszła, popatrzałam jeszcze przez chwilę na pracowników i również udałam się na posiłek. Dochodząc do jadalni usłyszałam dość głośną rozmowę moich rodziców. Nic nie mówiąc zajęłam swoje miejsce i zaczęłam spożywać danie. Chwilę potem ojciec znów zaczął dyskusję. -Wiesz Elizabeth, jutro będziemy gościć szlachciców rodu Harrison. –dziwnie uśmiechnął się do mnie. -Tak, wiem, muszę powiadomić służbę. – odpowiedziała. -A ty Ann.- ojciec zwrócił się do mnie. – Ty będziesz miała okazję poznać Josha Harrisona, zamożnego dziedzica ich majątku. Proszę przygotuj się odpowiednio. -Oczywiście. Bardzo się cieszę. – odpowiedziałam, przełykając ślinę z obrzydzenia. Już samo imię i nazwisko brzmiało co najmniej dziwnie. [IMG]http://i44.************/spj6uf.jpg[/IMG] Po skończonym posiłku, wyszłam do ogrodu. Stanęłam w tym miejscu, gdzie jeszcze nie dawno pracowali najemnicy. Rozmarzyłam się. Wyobrażałam sobie, że jestem żoną farmera. Wstaję rano bardzo wcześnie by oprzątnąć zwierzęta, a mój cały rozkład dnia wygląda jak jedna wielka praca. Ale coś takiego mi właśnie odpowiadało. Miałam dość wszystkiego co związane jest z tym domem i tym życiem. Chciałam zacząć wszystko od nowa. Tylko jak? Wtem usłyszałam jakieś dziwne głosy. Chwiejnym krokiem podeszłam bliżej, by usłyszeć tą rozmowę. Tajemniczymi rozmówcami okazali się ogrodnicy i… Tak to ten mężczyzna, w którego wpatrywałam się przez okno. Stałam lekko wystraszona, a on szarmancko zapytał czy może mi w czymś pomóc. Zgodziłam się, żeby odprowadził mnie do domu. Serce biło mi jak szalone. Ciśnienie z każdą chwilą rosło. Nawet nie zauważyłam, kiedy stanęłam pod drzwiami, a on rzekł: - Zadanie wykonane. Do widzenia panno Ann. – zaczął się oddalać. Ja jak w amoku patrzyłam tylko jak jego postać oddala się, coraz dalej i dalej… Weszłam do domu. Od razu skierowałam się ku schodom. Chciałam tylko położyć się i zasnąć. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Położyłam się na łożu i usnęłam. Śnił mi się on… Nie mogę o nim zapomnieć. Wciąż tylko on… Nawet nie zauważyłam kiedy nastał piękny, słoneczny dzionek. Moja pokojówka, Mary przyszła powiadomić mnie, że za kwadrans mam zejść na śniadanie. Wyszła, a ja znów stanęłam w oknie wpatrując się w pracowników. Spojrzałam jednak na zegarek i szybko zeszłam na dół. Była już 9.15, a moi rodzice bardzo przywiązują wagę do jadania posiłków, zawsze o tej samej porze. Usiadłam więc przy stole, szybko zjadając danie. Musiałam już iść. Przeprosiłam rodziców i poszłam na górę. Wchodząc do pokoju zobaczyłam wspaniałą suknię. To na pewno dla mnie. – pomyślałam. W tym samym czasie do pokoju weszła Mary. Kazała mi czym prędzej zdjąć moją odzież i przymierzyć to ubranie, które wisiało naprzeciwko mnie. -Ale dlaczego już mam to ubrać? – zapytałam, bo 9.30 wydawała mi się zbyt szybką porą na przyjmowanie gości. -A panienka nie wie? Państwo Harrisonowie będą już w południe. Panienkę trzeba przecież przygotować. – odpowiedziała. [IMG]http://i43.************/ins51d.jpg[/IMG] Posłusznie wdziałam na siebie suknię. Potem był jeszcze makijaż i fryzura. Stojąc w lustrze widziałam kogoś zupełnie innego. Teraz wiedziałam, że ja tu nie pasuję. Ale co zrobić? Pisane mi jest by być bogatą. Mimo wolnie znów spojrzałam przez okno. Niestety robotników już tam nie było. Rozmarzyłam się, patrząc na wspaniały ogród. Tak bardzo chciałam tam iść, powąchać kwiatki, podlać ziemię. No, ale cóż. Musiałam siedzieć tutaj jak księżniczka zamknięta na zamkowej wieży. Zupełnie straciłam rachubę czasu. Te wszystkie sprawy pochłonęły mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłam, że zbliża się już południe. Zeszłam na dół, by przywitać zbliżających się gości. Ledwo zdążyłam dojść, a służba już otwierała drzwi. W wejściu ukazała się dość dziwnie ubrana, jak dla mnie, para wraz z synem. To pewnie ten Josh. – pomyślałam, mierząc go wzrokiem. On kurtuazyjnie pocałował mą dłoń. Iście rycersko przy tym kłaniając się. Odwdzięczyłam mu się tym samym. [IMG]http://i42.************/v2xoa1.jpg[/IMG] Przeszliśmy do jadalni. Służba podała obiad. Wszyscy zaczęli spożywać danie. Ja również, ale coś mi przeszkadzało. Josh wciąż patrzył się na mnie. Czułam się okropnie. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Na szczęście ojciec zaprosił gości do salonu. Zasiedliśmy wszyscy i pan Harrison rozpoczął dość dystyngowaną pogawędkę. Matka, widząc moje nie zadowolenie rzekła: -Może niech Ann i Josh pójdą do pokoju. Są młodzi, nie muszą tutaj siedzieć. -Masz rację. Idźcie. Tylko wróćcie za godzinę. – odpowiedział mój ojciec. Nie było mi to na rękę, ale cóż. Poszliśmy do ogrodu. Nic nie mówiąc, siedziałam przy studni z wbitym w ziemię wzrokiem. Josh również milczał. Tak spędziliśmy tę godzinę. Wstając o mało nie potknęłam się o moją suknię. Na szczęście złapał mnie młody Harrison. Ale ze mnie niezguła. – krzyczałam sama na siebie, wydostając się z rąk dziedzica. Poszliśmy do salonu. Tam w najlepsze trwała pogawędka, ale gdy stanęliśmy w progu wszystko ucichło. Wtedy ojciec zawołał służbę by podała deser. Wszyscy delektowali się ciastem. Po kwadransie państwo Harrison podziękowali nam za gościnę i wyszli. Ulżyło mi. Poszłam do swojego pokoju, by zdjąć suknię i ubrać coś lżejszego. Po krótkim namyśle wyszłam do ogrodu. Spotkałam najemników. Wszyscy mnie wychwalali. Jak ja to pięknie dziś wyglądam. Słyszałam już to wiele razy. Ojciec chyba im za to płaci. Pracownicy przeszli. Został tylko on… Uśmiechnął się do mnie po czym rzekł: - Pięknie panienka dziś wygląda. - Dziękuję… - chciałam powiedzieć jego imię, lecz go nie znałam. -Mogę wiedzieć jak się nazywasz? – zebrałam odwagę i zapytałam. - Anthony idziesz wreszcie? – ktoś krzyknął z oddali. - To już panienka wie. – powiedział widocznie się śpiesząc. - Bardzo ładne imię. – odpowiedziałam, czując się z tym dziwnie. -Tak… - rzekł i począł zbliżać się do mnie. Był coraz bliżej. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czekałam już tylko na jedno. Tak… Pocałował mnie. Wiem, że to było nie dopuszczalne, lecz nie myślałam teraz o tym. Doświadczałam tak nieprawdopodobnego przeżycia. Byłam szczęśliwa. Pragnęłam by ta chwila trwała wiecznie… [IMG]http://i44.************/qrykoi.jpg[/IMG] -Córko, gdzie jesteś? – usłyszałam wołanie ojca. Anthony natychmiast się speszył. Rzucił tylko „Do widzenia panienko.” i oddalił się. Ja równie zmieszana co i on poszłam posłusznie do ojca. Zaprowadził mnie do salonu. Z bardzo poważną miną zaczął rozmowę: - Droga córko. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza, dlatego chcę ci to powiedzieć teraz. – trochę przeraziłam się po tych słowach. – Za tydzień zostaniesz żoną… Josha Harrisona. Tylko nie to. Nie wiedziałam co powiedzieć. - Bardzo się cieszę. – wydusiłam z siebie z ogromną niechęcią. -My zajmiemy się organizacją ślubu, a ty razem z Mary wybierzecie suknię ślubną. – wtrąciła się matka. -Oczywiście. Przepraszam, ale jestem zmęczona. Pójdę się położyć. -Dobrze. Śpij spokojnie. – powiedziała mama. Kładąc się do łóżka, nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Przed oczami ukazywał się pocałunek z Anthonym oraz postać Josha. Dlaczego ja? Czy mnie zawsze musi przytrafiać się coś takiego? – z tymi pytaniami zasnęłam. *** Jest to moje pierwsze fs. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Prosiłabym o nie cytowanie całego tekstu w celu poprawienia błędów, tylko dany fragment i poprawną wersję. Oceniajcie i komentujcie. Krytyka jest mile widziana. Ale tylko taka konstruktywna, a nie beznadziejna. Pozdrawiam. EDIT: Zapomniałam o jednym zdjęciu. Przepraszam... |
Odp: Love versus destination
Podoba mi się, chociaż dosyć naciągane wydaje mi się, że Anthony ją od razu pocałował. Trochę za mało, żeby już wystawić ocenę, ale myślę, że będę czytać. Jak będę miała chwilę, to podam Ci błędy.
powodzenia : ) |
Odp: Love versus destination
Mi również bodoba się fotostory. Uwielbiam takie historie :) Zgadzam się jednak z Veripmą, że trochę szybko ten Anthony pocałował tą dziewczynę, no ale może wkrótce się wyjaśni wszystko :) Powodzenia i "połamania pióra" - w tej wersji klawiatury.
|
Odp: Love versus destination
Zdaję sobie sprawę, że trochę za szybko był ten pocałunek,ale tak właśnie miało być. Chciałam pokazać jak to wyglądało wcześniej. Cieszę się, że to fs wam się podoba...
|
Odp: Love versus destination
Przeczytałam... Bardzo fajne fs. Podobają mi się zdjęcia... Takie nastrojowe ;-). Do tekstu nie mam zastrzeżeń, choć parę błędów było... Życzę weny N.
|
Odp: Love versus destination
Początek bardzo dobry, ale nie może mnie opuścić wrażenie, że trochę za szybko to wszystko... Nie wiem, dlaczego.
Zdjęcia ładne, większych błędów w tekście nie zauważyłam, a fabuła- no cóż, jak dla mnie w pewnym stopniu przewidywalna. 8,5/10 |
Odp: Love versus destination
To pierwsze fotostory jakie czytam, więc jak przeczytam inne to może edytuję odpowiedź ;) Fajnie robione zdjęcia, ale tak jak powiedziała Liv, wszystko dzieje się za szybko...
Obiad, pocałunek, ślub?Przydałoby się więcej..no nie wiem..spotkań! 8/10 |
Odp: Love versus destination
Fajnie ubrałaś wszystko w słowa etc., ale fabuła jest dosyć prosta i przewidywalna. Umiejętnie ukryłaś to pod otoczką średniowiecznych zdjęć, pięknych słów. Ale przyznam szczerze, ciężko mi się przez to brnie i bardzo chętnie przeczytałabym sobie lekkie fotostory. Coś w stylu balcony revolution, podróży Rebeki Gold.
|
Odp: Love versus destination
A mi się właśnie zdjęcia nie podobają. Nie lubię takich pseudograficznych zabaw...
Błędów nie zauważyłam, ale fabuła średnio mnie kręci. Zobaczymy co będzie dalej. |
Odp: Love versus destination
Nawet fajne! Ładne zdięcia tworzą odpowiedni klimat..
|
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 17:12. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023