XV
10 lat później
- Niech pani zawiesi tu kurtkę - polecił jej, wskazując na wieszak stojący po prawej stronie drzwi.
W czasie gdy ona ściągała ubranie wierzchnie, on zaczął przeglądać leżące na biurku papiery. Nie trwało to jednak długo i zaraz potem stosik kartek trafił do szuflady. Dopiero wtedy przymierzył się do zostawienia swojego płaszczyku na wieszaku.
- Proszę siadać - powiedział widząc, że Lily stoi w miejscy i wodzi wzrokiem po pokoju.
Stwierdziła jedno: Rudek ma gust i pojęcie o modernie. A do tego potrafi się nieźle zorganizować.
Całą ścianę po lewej stronie zagracały meble - szafki zawierające segregatory, skoroszyty i książki. Przy tylnej ścianie stało czarno-białe dwuczęściowe biurko z komputerem stacjonarnym, drukarką i przyborami biurowymi. Przed nim… krzesło dla gości. To już reguła w jakiś ważniejszych życiowych momentach - pomyślała Lily, wracając pamięcią do pamiętnego spotkania z Mistrzem, dzięki któremu znalazła rodzinę, a także do krzesła w gabinecie pana McKenzy'ego, na którym siedząc podpisywała umowę o pracę, a przez to, całkiem nieświadoma konsekwencji decyzji, jaką podejmowała, znalazła miłość na całe życie. Gdyby tak nawiązać do tego… Jaki ważny moment w jej życiu ma jej przynieść krzesło w gabinecie swojego szefa? A właściwie, to przyjaciela…
Usiadła. Jej towarzysz również.
Za nim widać było dwa duże, czarno-białe obrazy, a w rogu roślinę białej donicy. Przy kolejnej ścianie stał biały grzejnik, a prawie cała była miała długie, białe okna, typowo nowoczesne. Wszystkie ściany i sufit były pomalowane na biało, a na podłodze królowały panele.
- Więc… W jakiej sprawie pani do mnie? - wyrwał ją z rozmyślań głos szefa
Szybko się ocknęła i krótko wyjaśniła sprawę.
- Ja w sprawie pracy…
Po chwili namysłu jeszcze dodała:
- … ale nie tylko.
Popatrzył na nią zaciekawionym wzrokiem. No tak - czego mogła chcieć jeszcze od niego obca kobieta?
- To może najpierw załatwimy tą drugą sprawę, jeśli… pozwolisz.
Nie mogła się powstrzymać od powiedzenia tego. Mówić do Rudka per „pan”?! Nieee…
- Przepraszam, ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek panią wcześniej widział.
„Zdziwisz się” - przeleciało jej przez myśl. Zaraz sięgnęła do torebki. Chwilę w niej pogrzebała, aż w końcu znalazła to co chciała. „Znalezisko” położyła na biurku przed mężczyzną.
Zdziwienie pojawiło się pierwsze. Nie mógł się napatrzeć na to zdjęcie… Jednak zaraz ustąpiło ono złości.
- Skąd pani ma to zdjęcie?! - wściekł się nie na żarty. Lily jednak miała sposób.
- A jak myślisz? Może ukradłam…
Nagle spojrzał jej prosto w twarz. Im bardziej się jej przyglądał, tym złość szybciej znikała, a na jej miejsce znowu wskoczyło zdziwienie.
- I po co tyle złości? - zapytała, uśmiechając się
Chyba nie mógł uwierzyć.
- Okularnica? Lilka? To naprawdę ty?
Zaśmiała się.
- Nie, ja jestem Lilijka.
Nareszcie!
Chwilę później znalazła się w jego uścisku. Śmiał się od ucha do ucha. W końcu, kto by pomyślał, że po dziesięciu latach, w dodatku dzięki swojej własnej firmie, będzie mógł spotkać swoją pierwszą miłość, jeszcze z czasów gimnazjum? Jakże musiał być zaskoczony! A jak szczęśliwy…
- Moja Lilijka! - mówił - Najfajniejsza dziewczyna w gimnazjum! I ja jej nie poznałem…!
- Zawczasu zacznij jeść mniej masła! - poradziła, śmiejąc się. - Widzisz, Rudek, spuściłam cię z oka na dziesięć lat, a ty już zdziczałeś!
Biedny Rudek nie mógł powstrzymać śmiechu. Lily dała mu się wyśmiać, puszczając go z uścisku.
- I ty chcesz u mnie pracować? - po chwili wrócił do rzeczywistości
- No… Tak.
- Dziwę ci się - przecież firmy powinny się bić o ciebie!
- Ale o dziwo nie chcą - stwierdziła smutno.
- W takim razie ja cię z przyjemnością zatrudnię.
- Tylko Rudek… Chciałabym pracować w domu.
Zdziwił się.
- A czemuż to?
- Cóż… Nie mogę zostawić dwójki moich maleństw samych.
Teraz trudno byłoby odróżnić, czy się porządnie zdziwił czy wręcz przeraził.
- CO?!- pytał
- Może jak przejrzysz to - tu podała kartkę ze swoim CV - to zrozumiesz.
Zaczął czytać, jednak już po chwili się zatrzymał.
- Imię i nazwisko - Lilia… Wing? - spojrzał na nią pytającym wzrokiem
- Czytaj dalej.
- Stan cywilny- mężatka… - tu zatrzymał się na chwilę - To ty już wyszłaś za mąż?
- Jak widać.
Nie da się ukryć, że trochę był zawiedziony tą informacją (

, ale to jeszcze nie był koniec…
- Muszę jeszcze dodać - powiedziała. - Mężatka z dwójką dzieci.
- Lilijka… Przerażasz mnie - stwierdził. - Ale chwileczkę… Skoro masz męża, to czemu musisz jednocześnie pracować i zajmować się dziećmi? Czy to nie on powinien zarabiać na utrzymanie rodziny?
Przytaknęła smutno.
- Tak było, ale do czasu…
Zaczęła snuć opowieść o tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Rudek słuchał cierpliwie i bez słowa na ustach.
- Wiem, co sobie pomyślisz - powiedziała na zakończenie. - Ale Dustin to naprawdę wspaniały facet…
- Skoro zdecydowałaś się z nim związać, to musiał być dobry. Ja nie chcę osądzać pochopnie tylko na podstawie tego, co mi opowiedziałaś. Ale jak tak sobie pomyślę… Dustin chyba naprawdę nie jest zły. Chciałbym go poznać.
- Może będziesz miał okazję - uśmiechnęła się lekko. - Za jakiś czas być może znów dostanie przepustkę…
- Rozumiem, że on odsiaduje wyrok?
- Nie, on jest na razie w areszcie śledczym. Rozprawę ma czwartego marca.
- Czyli już dzisiaj prosisz mnie o wolne?
- Można tak powiedzieć - uśmiechnęła się lekko. - Bardzo chciałabym tam być…
- Jeśli chodzi o mnie, nie będzie problemu. A dokumentację, czyli umowę o pracę, muszę dopiero przygotować, więc dostaniesz ją za parę dni.
- Dzięki. Za wszystko.
- Rozumiem, że już spadasz?
- Właściwie, to tak. Niania jest tylko do trzeciej, a jest wpół do.
- To może ja cię nie będę dłużej trzymać…
W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Zaraz potem w pokoju zjawił się „zastępca”.
- Załatwiłem wszystko - zameldował.
- Fajnie. Masz nową koleżankę w pracy.
- Ją? - zapytał, wskazując na Lily.
- Ją.
Wyciągnął rękę w jej stronę, którą ona, chcąc nie chcąc, uścisnęła.
- Bartłomiej Korzeniowski. Mów mi Bartek.
- Lilia Wing. Mnie możesz nazywać jak chcesz.
- OK… Lilka?
- Może być.
Jeszcze pożegnała się obojgiem, po czym ubrana w płaszczyk opuściła gabinet Rudka.
W hallu za biurkiem zastała sekretarkę.
- I jak? Udało się? - zapytała zaciekawiona.
- Skąd wiesz, że przyszłam w sprawie pracy?
- Domyśliłam się - uśmiechnęła się. - Więc jak- mam nową koleżankę?
- Mam - odparła.
- Julka jestem - przedstawiła się czerwonowłosa, ściskając jej rękę. - Julka Sochacka.
- Lilka, Lilia Wing.
- Po angielsku byłoby Lily Wing, tak? - zainteresowała się.
- Tak. Zresztą mam taką dwójkę ukochanych facetów, dla których jestem Lily. Może ci kiedyś o nich opowiem.
- Z chęcią posłucham - odparła. - Bo chyba nie tylko mnie się wydaje, że dzisiaj zdobyłam osobę, która z chęcią będzie spędzała ze mną chwilę w sklepach z ciuchami albo plotkowała przy kawie.
Zaśmiała się. Tak… Miała rację!
- Nie, nie tylko tobie - przytaknęła. - Pogadamy kiedy indziej, bo muszę lecieć…
Nagle zielonooka wzięła małą karteczkę, długopis i szybko coś napisała, po czym karteczka trafiła w ręce Lily.
- Odezwij się!
- Nie ma sprawy. A teraz… cześć.
- Cześć.
Jak się okazało, na kartce były dwa numery: pierwszy - komórki, drugi - GG. Szybko wrzuciła papierek do torebki.
Już miała wychodzić, gdy nagle coś jej się przypomniało…
- Julka…
Sekretarka obróciła się w jej stronę.
- Dzięki - powiedziała. - Wiesz za co.
- Eh, nie ma sprawy - uśmiechnęła się serdecznie, na co jeszcze Lily zdążyła odpowiedzieć, zanim ostatecznie opuściła mury swojego nowego miejsca pracy.
***
7 komentów, co najmniej.