To będzie lekki hardcore
Rozdział trzeci
„W pułapce”
[img]http://i43.************/34edmh2.jpg[/img]
Łzy Nadine skapywały powoli z jej policzków, uderzając bezgłośnie o betonowy chodnik, po którym kroczyła.
Dzień powoli wstawał, a słońce rzucało na ulice pierwsze, nieśmiałe, jaskrawo pomarańczowe promienie. Wszystko, co zmieniło życie Roberts stało się tak nagle, że sama nawet nie wiedziała kiedy minęła już przedmieścia i wkroczyła do centrum miasta. Wcześniej nie miała czasu na żal i rozpaczanie, zresztą, nigdy nie lubiła okazywać swoich słabości przy nieznajomych, więc teraz, gdy wreszcie została sama, poczuła, że cała bezradność spłynęła na nią z podwojoną siłą. Starała się o tym nie myśleć i nie płakać, ale nie mogła się powstrzymać. Bolało ją serce i miała wrażenie, że żal ściska ją od środka.
Skręciła w kolejną boczną uliczkę, gdy tylko zobaczyła następny, nadjeżdżający samochód. Kucnęła przy ścianie i złapała się za brzuch. Była potwornie głodna, a nasilające się burczenie wcale tego nie niwelowało. Sięgnęła do kieszeni bluzy w poszukiwaniu jakiś drobnych i z uśmiechem na twarzy spostrzegła, że kilka sekund później w jej dłoni podzwaniała garść miedziaków – akurat na zakup lekkiego śniadania, by mogła się posilić przed dalszą wędrówką. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś sklepu i zauważyła, że tuż po drugiej stronie ulicy znajduje się piekarnia. Stanęła na pasach, czekając aż światło zmieni się z czerwonego na zielony i gdy tak się stało, od razu pobiegła do sklepu. Ślina zaczynała jej cieknąć, gdy przyglądała się ciastom na wystawie, pączkom wręcz ociekającym lukrem i tłuszczem oraz gigantycznym pajdom chleba. Przeliczyła pieniądze i po chwili uśmiech zszedł jej z twarzy.
To, co na początku wzięła za pięciodolarówkę okazało się być zwykłym guzikiem, a więc pozostało jej jedynie kilka centów na wydanie. Smutnie rozejrzała się dookoła, westchnęła i podeszła do kasjerki. Zdołała jedynie kupić jedną małą bułkę, do której i tak zabrakło jej pięciu centów, a sprzedawczyni była na tyle miła, by zasponsorować ją Nadine.
Dziewczyna wyszła ze sklepu i usiadła na pobliskiej ławce powoli żując to, co musiało jej starczyć na dłuższy czas. Sięgnęła po gazetę, którą ktoś pozostawił na ławce i pierwszą rzeczą, która rzuciła jej się w oczy była długa notatka o wczorajszym wypadku. Roberts westchnęła i zaczęła przerzucać strony dziennika w poszukiwaniu mapy, znajdującej się gdzieś w środku pisma. Po kilku sekundach odnalazła ją i poczęła uważnie studiować.
[img]http://i39.************/10cqn8n.jpg[/img]
Dokładnie przyglądała się nazwie każdej ulicy, temu, jakie odnogi od niej odchodzą, gdzie znajdują się rzeczy, które mogą się jej przydać w podróży. Pieczołowicie oderwała stronę od gazety i odłożyła ją z powrotem na ławkę równocześnie kończąc posiłek. Strzepnęła ze swetra okruchy i rozejrzała się.
Słońce było już coraz wyżej, a ruch na drodze zwiększał się. Nadine zlękła się, czy aby nie jest zbyt widoczna i czy opieka społeczna jej nie znajdzie. Szybkim marszem przemierzyła kilka metrów, ciągle nie spuszczając z oczu autostrady.
*
[img]http://i41.************/2q3t746.jpg[/img]
Mijały kolejne godziny, a Nadine przemierzała kolejne kilometry miasta. Była już potwornie zmęczona, nogi jej się trzęsły, dostała zadyszki i kuło ją w boku, lecz ciągle szła. Przeklinała w myślach swoją słabą kondycję, ale była dumna, że ani razu się nie zatrzymała. Po drodze znalazła wyrzucony bidon, więc przy najbliższej publicznej ubikacji pieczołowicie go umyła i napełniła. Miała przynajmniej wodę. Bez niej, na pewno by się już dawno poddała.
Zaczynało się ściemniać, a Roberts powoli zaczynała rozglądać się za miejscem do zregenerowania sił poprzez sen. Minęła już kompleksy bloków i wieżowców, więc nie miała co liczyć na przespanie się w kącie jakiejś klatki. Szła teraz przez tereny niemalże pustynne. Ku radości spostrzegła, że tylko kilometr dzieli ją od stacji benzynowej, a kto wie, być może właściciel zgodzi się na to, by tam odpoczęła i odpracowała to kolejnego dnia.
Im bardziej zbliżała się do placówki, tym większe miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Kilkakrotnie obracała się, aby to sprawdzić, jednak w zasięgu jej wzroku nie było nikogo. Wreszcie, gdy dotarła na miejsce zdążyło się ściemnić.
Stacja była pusta, nie licząc dwóch napakowanych mężczyzn stojących na podjeździe. To, co trzymali w rękach, niebezpiecznie przypominało noże.
Nadine przełknęła ślinę i szybko chciała wejść do środka budynku, ale zauważyła, że stacja jest zamknięta. Jej plecy przebiegły ciarki, gdy odwróciła się i spostrzegła, że dryblasy ją zauważyli i zaczęli iść w jej stronę.
Noże błysnęły w ciemnościach.
[img]http://i42.************/33k9f0k.jpg[/img]
- Dawaj kasę, gówniaro – usłyszała za plecami i od razu zdecydowała się na ucieczkę.
Niestety przebiegła tylko kilka metrów, gdy jeden z nich złapał ją w pasie i podciągnął do siebie, zatykając usta. Próbowała krzyczeć, ale nie mogła, starała się ugryźć go w dłoń, ale mężczyzna dzielnie ją trzymał.
Po chwili poczuła, że drugi także ją złapał, ale niekoniecznie tam, gdzie ona by chciała. Zamachnęła się nogą i uderzyła go w czułe miejsce. Wrzasnął, kuląc się i warknął pod nosem:
- Mała suka…
Drugi obrócił ją ku sobie i rzucił bezceremonialnie na ziemię. Nadine upadła boleśnie na łokcie, raniąc je. Czuła pulsujący ból przechodzący przez całą jej rękę. Po chwili coś rzuciło na nią cień i gdy uniosła głowę ujrzała jednego z jej gnębicieli.
Dopiero wtedy przyjrzała im się bliżej. Jeden z nich miał pofarbowane na fioletowo włosy, które ułożył sobie w irokeza, drugi zaś zapuścił je i zaczesał na bok. Obydwoje byli identycznie ubrani. Pierwszy już schylał się, aby coś jej zrobić, gdy nagle usłyszeli przerażający huk.
[img]http://i41.************/aoq4k9.jpg[/img]
Chwilę potem Nadine patrzyła, jak mężczyźni cofają się naprędce kompletnie zdezorientowani sytuacją. Ciężarówka bez kierowcy jechała prosto w ich stronę, natomiast przez środek ziemi przechodziło długie rozcięcie, jakby ktoś uznał, że pokroi sobie ziemię w grube kromki. Oprawcy wrzeszczeli, próbując uciec przed pojazdem, ale ilekroć zmienili kurs biegu, ciężarówka podążała za nimi.
Nadine czym prędzej zerwała się na równe nogi i rozejrzała dookoła. Wtedy ujrzała coś niezwykłego.
Dziewczyna i chłopak, których widziała zaledwie dzień wcześniej, tajemnicze, uskrzydlone postacie właśnie ją ratowały.
Anielica trzymała w ręku długi miecz, wyglądem przypominający trochę piracką szablę. Ostrze było pokryte ziemią, a jego właścicielka co jakiś czas uderzała nim w ziemię, dzięki czemu zmieniała tor jazdy automobilu.
Anioł dzierżył dzielnie w swej dłoni laskę, o zaokrąglonym końcu. Wpatrywał się nieustannie w pojazd, marszcząc przy tym czoło i ledwie poruszając przy tym różdżką. Z obydwu przedmiotów bił niepowtarzalny blask, a właściciele zdawali się panować nad całą sytuacją.
[img]http://i40.************/1438ms.jpg[/img]
W końcu wszystko skończyło się, gdy mężczyźni uciekli do środka stacji, a ciężarówka wjechała tam za nimi. Dziewczynka przeklęła coś pod nosem, po czym podleciała do Nadine i osłoniła ją ciałem przed wybuchem. Wszystko działo się potwornie szybko i zanim Roberts zdążyła cokolwiek zrobić, było już po wszystkim. Chłopiec mruknął coś do dziewczynki i obydwoje wzbili się już w powietrze z zamiarem odlotu, gdy nagle Nadine krzyknęła:
- Stać!
Dziewczynka odwróciła się, wytrzeszczając oczy. Po chwili, pomimo protestów chłopaka podleciała do Roberts.
- Widzisz nas? – zapytała krótko, ściszając głos.
- Tak – odpowiedziała Nadine, mrugając szybko.
- Głupstwa – wtrącił chłopak i podleciał do nich – Jeżeli nas widzisz, to powiedź, jak wyglądamy.
- Obydwoje jesteście ubrani w biel – zaczęła Roberts z niedowierzaniem – macie także białe skrzydła. Dziewczyna jest ubrana w sukienkę, a ty w garnitur…
- Co się tutaj wydarzyło? – ciągnął.
Odpytywanie jeszcze trochę trwało, a szesnastoletnia sierota zawsze udzielała długiej i dobrej odpowiedzi. W końcu po dłuższym zastanowieniu, chłopak odparł:
- Zostaw, ona nas nie widzi.
Chłopak już chciał odciągnąć dziewczynę od Nadine, ale ta wyszarpnęła mu się i posłała wściekłe spojrzenie.
- Nie słyszałeś, co powiedziała? Dokładnie opisała to, jak wyglądamy, że mamy skrzydła, z każdym detalem opowiedziała nam to, co zrobiliśmy, by ją uratować! Ona nas słyszy i widzi! Patrzy na mnie i na ciebie. To ona, Rinoo, to ona! To czująca!
- Mówię ci przecież, że ona jest szalona – ciągnął swoje chłopak nazwany Rinoą – To zwyczajny zbieg okoliczności, mówi do siebie, bo wydaje jej się, że siły anielskie ją uratowały. Stąd pomysł o skrzydle. Opisała to, bo była przy tym i chociaż nie widziała nas, to była świadkiem tego, co działo się z przedmiotami. Ochłoń. To na pewno nie ona. Lepiej już chodźmy, Veripmo, bo to się dla nas źle skończy, Bezimienna będzie na nas bardzo, bardzo zła, możliwe, że nawet da nam jakąś karę, że już nigdy nie dostaniemy misji na ziemi...
- Przecież chyba wiem, co widzę! – huknęła Nadine, która wreszcie odzyskała język w gębie i wstała, podchodząc bliżej pary.
Rinoa odruchowo cofnął się o kilka kroków, a na jego twarzy odmalowało się przerażenie i zdezorientowanie, lecz Veripma podeszła bliżej, uśmiechając się od ucha do ucha. Zanim Roberts zdążyła zareagować, anielica zarzuciła jej ręce na szyję, przytuliła mocno i krzyczała szczęśliwie:
[img]http://i39.************/25pikv6.jpg[/img]
- To ona! To czująca! Czująca! Czująca!