Odcinek 2
Gdy przechodziłam obok lustra wiszącego na korytarzu zastałam ciekawy widok… Fioletowy odcisk dłoni tkwił na moim policzku. Szybko pobiegłam do mieszkania ,rzuciłam plecak prawie trafiając nim w Martę i trzasnęłam drzwiami prowadzącymi do łazienki. Umyłam twarz zimną wodą z fikcyjną nadzieją, że Marcin miał brudną rękę. To był siniak. Otworzyłam apteczkę z lustrem szukając fluidu. Znalazłam fluid mamy zupełnie nie pasujący do mojej karnacji. Nałożyłam grubą warstwę, która zakryła ślad. Postanowiłam, że się umaluję, żeby mama się nie domyśliła. Wykonane czynności zajęły mi ponad pół godziny.
- Kochanie co ty tam robisz tak długo?- głos mamy mieszał się z pukaniem.
-Już wychodzę.- marzyłam żeby nie zauważyła. Otworzyłam drzwi i objęłam ją .- Jestem zmęczona…- szepnęłam. ,,Przeproszę za niezjedzone danie i pogrążę się w sennych marzeniach” pomyślałam .

-Obiad czeka już na stole.-mama z uśmiechem pokazała na talerz zupy.
-Wiesz… nie jestem głodna. Jadłam w szkole.-próbowałam sama się oszukać. Obiadów dzisiaj nie było, gdy kończyłam lekcje.- Mogę poleżeć na waszym łóżku?
-Tak. Może źle się czujesz?- padło pytanie. Zawsze odpowiedź trudno przechodziła mi przez gardło, gdyż nie lubiłam kłamać.
-Yyy… Tak.-szybkim krokiem ruszyłam w stronę sypialni .Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam marzyć. Marzyć o chłopaku, koncertach, dobrych ocenach i o lepszym życiu. Zasnęłam. Moje najskrytsze marzenia spełniły się właśnie we śnie. Obudziła mnie dopiero Marta wspinająca Się po moim ciele jak po linie na łóżko.
- Śpiś?- słodko zapytała mnie. Milczałam. Położyła się przy mnie i usnęła. Zbliżający się wieczór dodał mi ochoty do odrobienia lekcji. Ciężki plecak wisiał na moim ramieniu. Odrabiając zadanie z języka polskiego poczułam, że mama na mnie patrzy.
-Kto cię pobił?- skąd się domyśliła? Wyjęłam z szuflady małe lustereczko. Odbijała się w nim fioletowa plama.
-Nie ważne mamo. Jak zrobić to zadanie?- próbowałam zmienić temat.
-Nie. Ja dzwonię do dyrektora.-Roman wstał z fotela i podszedł do telefonu. Akurat odrobiłam zadanie domowe, więc wzięłam Martę na ręce i poszłam się z nią pobawić. Chciała w dom. Ułożyłam poduszki na łóżku i położyłam ją. Zaśpiewałam jej ulubioną kołysankę, a ona w między czasie usnęła. Przełożyłam małą do łóżeczka i zamknęłam cichutko drzwi. Mama siedziała zdenerwowana na krześle. Spróbowałam rozładować napięcie.

-Uśpiłam małą.- szepnęłam.- Czyyy… coś się stało?
-Tak. Zostałam wezwana do twojej szkoły.- włosy stanęły mi dęba. Zawsze z rodzicami przychodzili uczniowie.
-Ja jutro nie mogę.- nie mogłam wkopać pani Wójcickiej.
-A co takiego ważnego jest?- nie wiedziałam co odpowiedzieć. Pobiegłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami , które obudziły Martę. Wzięłam ją na ręce po czym usiadłam w kącie i mocno przytuliłam. Musiałam się komuś wypłakać. Mimo , że mnie nie rozumiała było mi o wiele lżej na sercu. Otulona kocykiem, leżąca w moich ramionach dziewczynka zasnęła. Włożyłam ją szybko do kojca i sama położyłam się spać. Nic mi się nie śniło . Kolejny przykry dzień znowu nastał. Wstałam niechętnie kilka minut wcześniej, aby nałożyć makijaż. Nie mili uczniowie naszej szkoły wyśmiewali by się ze mnie, a tego nie chciałam. Postanowiłam pomóc mamie i przygotować śniadanie. Wsypałam płatki kukurydziane do misek i zalałam mlekiem. Opanowałam moją porcję bardzo szybko. Nałożyłam makijaż i przygotowałam się do wyjścia. – ,,Niech sobie jeszcze pośpią” –pomyślałam i wyszłam z domu. Autobus czekał przed blokiem. Znalazłam wolne miejsce obok Adeli.
-Cześć Aduś.- podeszłam wolnym krokiem i po przyjacielsku cmoknęłam ją w policzek.
-Hej! I co twoja mama na to? – jej ciekawość nie miała granic.
-Roman zadzwonił do dyrektora po czym oświadczył, że mama musi iść do szkoły tak samo jak Marcina.- poczułam wielką gulę w gardle. Marcin obejrzał się z przednich siedzeń na mnie i pokazał środkowy palec. Autobus podjeżdżał już pod budynek szkoły. Zawsze gdy wystawiamy przedstawienie nie mamy innych lekcji. Weszliśmy na salę. Rozdzielono role. Tomek dostał rolę Upiora. Wszyscy przeczytali na głos teksty których mieli się wykuć. Wyszło nam to znakomicie. Przed salą czekała mama moja i Marcina. Tomek złapałam mnie za ramię, gdy chwyciłam moją torbę.
-Ja… ja… ja mam do ciebie pytanie.- ,,ciekawe jakie?” pomyślałam- Czy ty chciałabyś być… moją dziewczyną? – moje serce zaczęło walić jak młot. Tomek złapał mnie za rękę i popatrzył prosto w moje niebieskie oczy.
-Jasne.-odpowiedziałam – A nie przeszkadza ci to, że pochodzę z biednej rodziny?

-Nie to jest najważniejsze. – wypowiedziawszy te słowa objął mnie w swoje silne ramiona. Wzięłam torbę i wyszłam do korytarz.
-To teraz do dyrektora.- słowa mamy były pełne zmartwienia a jednocześnie złości i krytyki. Opowiedziawszy całą sytuację dyrektorowi nie pisnęłam ani słówka o zachowaniu nauczycielki. Mama Marcina była bardzo rozgniewana na syna i przepraszała mnie chyba z milion razy. Po powrocie do domu zjadłam obiad i zaczęłam się uczyć tekstu. Po około godzinie rozległo się pukanie do drzwi. Po otworzeniu moim oczom ukazała się postać Anki.
-Cześć.- zaczęła obojętnie - zejdziesz na dół? Mam do ciebie sprawę.
-O.K. Mamo zaraz wracam! Będę pod blokiem. – wyszłam z mieszkania ospale. Usiadłyśmy na ławce pod budynkiem.

-Słuchaj… sorry za wszystko. W ramach przeprosin kupiłam ci czekoladki.- Pudełko przewiązane czerwona wstęgą wylądowało w moich dłoniach.- Gdy będziesz zła zestresowana albo smutna weź jedną. Nie dawaj nikomu. Ja muszę już zmykać. Pa!- szybkim krokiem ruszyła w stronę ,,Inter@kcji”.
Jej zachowanie wydało mi się dziwne. Czekoladki? To nie w jej stylu. Rozpakowałam delikatnie pudełko po czym sięgnęłam po jeden przysmak. Słodka czekolada rozpływała mi się w ustach. Są przepyszne. Wróciwszy do domu dyskretnie otworzyłam szufladę i ukryłam pudełko pod stertą papierów. Martusia złapała moją dłoń i zaciągnęła mnie do pokoju.
-Sapefaj! A ja potante. –Uśmiech pojawił się na jej twarzy. – Tsi ćteji! Iiii!- moje struny głosowe poszły w ruch a podłoga lekko zadrgała. Roześmiana dziewczynka zaczęła skakać . Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania. To na pewno szef Romana.

-Masz świetny głos.- mężczyzna w kapeluszu stał w drzwiach sypialni.
-Dziękuję.- nie lubiłam się chwalić.
- Wiesz moja kapela szuka wokalistki. 1400 zł miesięcznie .Może chciałabyś nią zostać?
-Ja nie wiem co powiedzieć! Tak!- moja radość była gigantyczna.
-Jutro o 16 w Kawusi spotkanie a potem nagranie.- chciałam pobiec powiedzieć o tym Ance, ale przypomniała mi się zaistniała sytuacja. Czekoladki nie były z głębi serca. – Ja już muszę iść. Do jutra.
Wieczór nastał bardzo szybko. Wycięłam z kartonu kształt korony po czym obkleiłam złotym papierem i założyłam siostrze, aby podziękować.