View Single Post
stare 17.05.2009, 18:25   #33
Red Trumpet
 
Avatar Red Trumpet
 
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Projekt "Camelot"

Miłego czytania i liczę na dużo komentarzy
Rozdział 4:

Wyruszyliśmy wczesnym rankiem, luksusowym samochodem Toma. Jechaliśmy cały dzień bez przerw, nawet na siusiu, ale to dlatego, że nikomu się nie chciało. Przejeżdżaliśmy przez kilka państw, stref czasowych i granic. Wreszcie nastała noc, jechaliśmy bardzo szybko po mało uczęszczanej drodze. Nagle jakby znikąd na drodze pojawiło się przewrócone drzewo. Tom zahamował w ostatniej chwili, ale prawie doszło do zderzenia, ponieważ tir, jadący za nami prawie nas rozjechał. We dwójkę wysiedliśmy z samochodu i wzięliśmy się za usuwanie drzewa z drogi, a ten mężczyzna z ciężarówki nawet się nie ruszył, tylko patrzył, jak się męczymy. Gdy w końcu udało nam się usunąć przeszkodę, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Mężczyzna z tira zaraz zaczął na nas trąbić i oślepiać nas długimi światłami. Przyśpieszyliśmy, ale on też, jechaliśmy zygzakiem, on też. Na szczęście zauważyłam stację benzynową obok drogi i kazałam Tomowi na nią wjechać. Gdy tylko stanęliśmy, wyskoczyłam z auta i podeszłam do stojącego tam policjanta.
- Jakiś pijany mężczyzna prowadzący tira goni mój samochód! – krzyknęłam. Właśnie wtedy na stację wjechał on – kierowca ciężarówki. – To ten typek! – wskazałam na niego palcem, ale on nie zwrócił na to uwagi, tylko przerażony wysiadł z auta i zaczął mówić:
- Przepraszam panienko. – prychnęłam nie dając tym samym dokończyć mężczyźnie zdania. On się tym nie przejął, tylko mówił dalej – Kiedy usuwała pani gałąź z drogi ktoś…
- Dobra daruj sobie. Po co próbowałeś mnie zatrzymać? O ile to właśnie chciałeś zrobić? – zapytałam z pogardą w głosie.
- Naprawdę chciałem pani pomóc, ponieważ… - znowu nie dałam mu dokończyć, tylko powiedziałam:
- Pomóc! Chyba nie zauważył pan mężczyzny siedzącego obok mnie! W końcu to on prowadził auto, więc nie mógł go pan nie zauważyć.
- Tak! Zauważyłem go! – teraz mój rozmówca był naprawdę zdenerwowany. – Czy pani nie rozumie, że ktoś wszedł do bagażnika, a pani tego nie zauważyła! – teraz przestraszyłam się nie na żarty. Chociaż od początku nie miałam zaufania do tego człowieka, teraz mu uwierzyłam. Nie lubiłam żartować o takich sprawach.
- A.. ale to… sprawdźmy czy nadal tam siedzi – zaproponowałam. Policjant, jak i kierowca tira (dowiedziałam się, że miał na imię Carlo, a jego tata był Hiszpanem, dlatego ma takie imię), ale i też Tom, który wysiadł z samochodu dopiero, kiedy postanowiliśmy zajrzeć do auta.

Zdziwieni stwierdziliśmy, że nikogo tam nie było. Carlo nie chciał odpuścić i zmuszał policjanta o udostępnienie nam obejrzenia taśm z kamer przemysłowych, a policjant w końcu ustąpił. Tak więc zaczęliśmy oglądanie bardzo nudnych, ciemnych filmów. Aż w końcu coś zaczęło się dziać. Nasze auto wjechało na „plan filmowy”, potem stanęło. Wtedy wyskoczyłam z auta, a za mną… O Boże! Z bagażnika wyszła jakaś postać. Jedyne co zauważyłam to pistolet w jej rękach i jej oczy. Fioletowe i pełne nienawiści. Było za ciemno bym mogła określić jakiej była budowy ciała. Nieźle się przestraszyłam, ktoś najprawdopodobniej próbował mnie zabić! Przeprosiłam Carla i podziękowałam, bo gdyby nie on, to pewnie już by mnie tu nie było, bo nie zjechałabym na stację benzynową i nie zrobiłabym tego całego zamieszania.
Chciałam jak najszybciej stamtąd odjechać, więc wsiedliśmy z Tomem do auta i odjechaliśmy w siną dal. Mijały dnie i noce, aż w końcu dojechaliśmy do portu.
- Dobra Tom. Po co mnie tu przywiozłeś? – zapytałam
- To jeszcze nie koniec naszej podróży, a przecież sama zgodziłaś się ze mną jechać i mówiłaś, że nie masz nic do stracenia blah, blah, blah...
- Dobra przestań Tom. – przerwałam trochę rozdrażniona. Potem go trochę zagadałam, żeby nieprzyjemna atmosfera się rozładowała. Wjechaliśmy autem na prom, był on naprawdę ogromny. Sześć pięter, w czym dwa ze sklepami i basenem, a cztery z apartamentami. Oczywiście Tom, ceniący sobie wygodę wynajął jeden z nich, byśmy mieli gdzie spać. Cały czas przypominał jaka to będzie długa podróż. No może nie cały czas, ponieważ po około godzinie zasnął, ale ja nie. Nie mogłam spać, nie po tym co się wydarzyło tamtej nocy, kiedy Carlo mnie ocalił. Wybrałam się więc na basen. Zapakowałam do torby ręcznik i kilka innych niezbędnych rzeczy. Błądziłam po całym okręcie, ale z pomącą kilku marynarzy wreszcie udało mi się dotrzeć do basenu. Przez szklane drzwi zobaczyłam nienaruszoną taflę wody i światło załamujące się w niej tworząc przepiękną tęczę. Popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Ciepło bijące od basenu ogarnęło całe moje ciało. Jak najszybciej chciałam zanurzyć się w przyjemnie letniej wodzie. Zdjęłam klapki, rozpuściłam włosy i wkroczyłam do basenu. Długo rozkoszowałam się pływaniem, w końcu postanowiłam zanurkować. Nabrałam w płuca dużo powietrza, zamknęłam oczy i zanurkowałam. Nie widziałam nic, tylko czułam jak woda przemyka się pomiędzy moimi palcami.

Nagle poczułam jakby coś mnie chwyciło za kostkę, otworzyłam oczy by zobaczyć co się dzieje. Jakiś mężczyzna ubrany na czarno trzymał mnie za nogę! A przecież nikogo tu nie było. Przerażona chciałam krzyczeć, ale pod wodą z moich ust wydobywały się tylko bąbelki. Próbowałam kopnąć tego człowieka, ale on nawet nie reagował. Kątem oka zauważyłam, że postać ma filetowe oczy! O mój Boże! Czy wszyscy ludzie o fioletowych oczach chcieli mnie zabić, o ile rzeczywiście chcieli to zrobić? Czemu ja? Może dlatego, że jestem inna? Nie dane mi było dokończyć tej myśli, ponieważ napastnik kopnął mnie tak mocno, że straciłam przytomność...
Ocknęłam się już sucha, w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Było ciemno, a naokoło mnie leżało dużo pudeł i rupieci. Byłam pewnie w magazynie. Próbowałam się poruszyć, ale każdy ruch sprawiał mi ból. Spojrzałam na swoją rękę i zobaczyłam bardzo dużo przewodów wbitych pod moją skórę. Bałam się. Nie wiedziałam co mam robić, czy krzyczeć, czy nie. Nagle podszedł do mnie jakiś mężczyzna. Nie widziałam go dokładnie w takich ciemnościach, on mnie pewnie też.
- Powiedz co wiesz o Projekcie „Camelot”! – zażądał mężczyzna
- Co? Nie wiem o czym mówisz. – odpowiedziałam trzęsącym się głosem
- Mów, albo zginiesz.
- Ciekawe jak. – próbowałam udawać twardą, może ten człowiek tylko udawał?
- Widzisz te przewody podłączone do twojego ciała? W każdej chwili mogę sprawić, że przepłynie przez nie śmiertelna dla ciebie dawka prądu, więc mów, co wiesz o Projekcie „Camelot”.
- Ale skąd myśl, że coś o tym wiem?
- My znamy twoją tajemnicę, My wiemy kim jesteś, My wiemy wszystko oprócz tajemnicy…
- Chwila, jacy „My”? – zapytałam łamiącym się głosem ze strachu. W każdej chwili mogłam stracić życie…
- My… - Nie dokończył zdania. Z jego ust popłynęła krew, nie wiedziałam dlaczego, ale z przerażeniem stwierdziłam, że z jego brzucha wystaje jakiś ostry, okrwawiony przedmiot. Człowiek osunął się bezwładnie na ziemię a moim oczom ukazał się Tom nadal trzymający w rękach owe ostre coś, czym zabił mojego ‘rozmówcę’. Nigdy wcześniej nie widziałam jak ktoś zostaje zamordowany na moich oczach. Byłam w szoku, nie odpowiadałam Tomowi na żadne z jego pytań. Nawet nie wydałam żadnej oznaki bólu, kiedy wyjmował przewody z mojego ciała. Teraz uważałam Toma za mordercę, lecz byłam mu także wdzięczna, że uratował moje życie. Nie wiedziałam czy mu ufać, czy nie.

Bez słowa udaliśmy się do naszego apartamentu. Tym razem zasnęłam od razu. Obudziłam się wczesnym rankiem, kiedy Tom jeszcze spał. Postanowiłam mu wybaczyć, w końcu uratował moje życie. Lecz chciałam zadać mu jeszcze kilka pytań…
Weszłam pod prysznic i przekręciłam kran. Poleciał na mnie kojąco chłodny strumień wody. Rozkoszowałam się nim bardzo długo, lecz usłyszałam czyjeś kroki w sąsiednim pokoju. Najwyraźniej Tom już wstał. Szybko umyłam włosy i całe ciało, wysuszyłam się i zaraz byłam gotowa. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z zaparowanej łazienki, by się ubrać. Miałam rację, Tom już wstał i właśnie jadł śniadanie. Miał pełne usta, więc zaprosił mnie do jedzenia gestem dłoni. Chętnie usiadłam obok niego i zaczęłam konsumować moją porcję jajecznicy, ponieważ po wczorajszym wieczorze byłam głodna jak wilk.
- Dziękuję ci Tom, że uratowałeś moje życie. – zagadałam
- Nie ma za co. I przepraszam, że zamordowałem tamtego mężczyznę, ale nie miałem wyboru, musiałem to zrobić. Wiem, że się na mnie złościsz ale wolę, żebyś ty żyła, a nie jakiś obcy dziad próbujący Cię zabić.
- Wiem, już się nie złoszczę. Przemyślałam to i chcę ci podziękować za uratowanie mi życia. Po prostu nigdy nie widziałam czegoś takiego… Nie wracajmy już do tego, okej?
- Okej. – zgodził się Tom i trochę pogodniał. – I szykuj się szybko, ponieważ już niedługo dopłyniemy na miejsce. – Tak więc zaczęłam się pakować i robić różne niezbędne rzeczy, jak mycie zębów. Wreszcie prom dobił do brzegu. Nie chciałam jeszcze się dowiedzieć, gdzie dopłynęliśmy. Wolałam mieć niespodziankę. Byłam bardzo szczęśliwa, nigdy jeszcze nie byłam za granicą, nie wiedziałam jak wygląda świat. No może wiedziałam, ale tylko ze zdjęć. Wsiedliśmy z Tomem do auta i czekaliśmy, aż otworzą bramę. Przypomniało mi się, że chciałam zadać Tomowi ważne pytanie.
- Em.. Tomie czy wiesz coś może o Projekcie „Camelot”? – Tom nie wiedział co powiedzieć, zawahał się, ale dzięki temu zrozumiałam, że jednak cos wie.
- To dlatego on cię porwał… - wyszeptał. – Na razie nie możesz wiedzieć nic a nic o Projekcie „Camelot”.

Dowiesz się w swoim czasie. – odpowiedział. Domyśliłam się, że nie ma zamiaru na razie nic mówić, więc go z tym nie męczyłam. Zaczęliśmy rozmawiać o pogodzie. Naszą rozmowę przerwał huk i brama się otworzyłam. Wtedy zobaczyłam przed sobą pustynie, a na linii horyzontu malutkie, trójkątne punkciki.
- Egipt?! Zabrałeś mnie do Egiptu?

A tutaj takie fajne zdjęcie.
Ostatnio znalazłam takie fajne pudło z pozami i jedna z nich spodobała mi się najbardziej, a oto ona:
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
Red Trumpet jest offline   Odpowiedź z Cytatem