View Single Post
stare 02.06.2009, 14:24   #47
Simona
 
Avatar Simona
 
Zarejestrowany: 11.11.2007
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 169
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Spojrzenie na czas"

Dziękuję wszystkim za opinie. Czuję jakąś satysfakcję z tego co robię.
Ech! W końcu musiało to nadejść. Uwaga! Przedstawiam wam ostatni odcinek z części pierwszej. Spokojnie, części pierwszej. W tym samym temacie zacznę pisać część drugą, więc proszę NIE zamykać tego tematu.
Pisząc ten odcinek zauważyłam jak robienie zdjęć może być trudne! Że jedno dobre zdjęcie wymaga tyle czasu i tylu szczegółów! Skorzystałam z propozycji Nysi, czyli zdjęcia robione Print Screenem. Nie jest ich zbyt dużo i w drugiej części też długo się nie pojawią.
Przepraszam was, moi drodzy czytelnicy, za różne rozmiary zdjęć - wybaczcie.
Przepraszam was, drodzy czytelnicy, za tak rozbudowany odcinek - nie mogłam się powstrzymać.
Dziękuję za zmarnowanie czasu na czytanie mojego wstępu!

„Spojrzenie na czas”
Odc. 14
Czas powrotu

Obudziły mnie delikatne promienie słońca. Wstałam tego dnia w dobrym humorze. Podeszłam do okna. Widok nie był taki sam jak wczoraj. Nigdy nie może być identyczny. Zawsze czymś się różni. Smugą światła, liściem zrzuconym z drzewa, nowym kwiatem lub choćby dniem i godziną. Zasadnicza różnica.
Za oknem snuł się widok, który zmieniał się na moich oczach przez dwanaście lat. Świerza trawa, błękitne niebo i te drzewa. Brzoza, którą zawsze mijałam w drodze ze szkoły do domu i romantyczna wierzba, która zawsze mi się podobała.

[IMG]http://i44.************/359cqv8.jpg[/IMG]

Zaczęłam rozmyślać nad legendą, którą jeszcze poprzedniego dnia usłyszałam. Niezwykłe, że to właśnie mój dziadek znał odpowiedź na moje pytanie. Zawsze znał odpowiedź na wszystkie moje pytania np. „dlaczego pada deszcz?” albo „Czy jutro też będzie taki cudowny dzień?”. On jest niesamowity. Ale, żeby potrafił dać odpowiedź na pytanie, na które nie potrafiła odpowiedzieć ani Dama z Papużką, ani Stefania, ani nawet czarodziej Leszek, ani nikt inny tylko dziadek…
Przeszłam się do pokoju Damy. O nie! Lustro. Biło od niego magią bardziej niż kiedykolwiek. Jaśniało i skrzyło się jak nigdy! Czyżby trzeba wracać? To jedyna okazja. Ledwo miesiąc minął. A jak lustro się wyczerpie i nie wrócę? A jeśli nie starczy magii na mnie i na Stefanię jednocześnie? Może średniowiecze nas wzywa? O co wogóle chodzi.
Wybiegłam z pokoju i natychmiast pobiegłam do Stefanii. Wolałam na razie nie wspominać jej o legendzie. Nie wiem, jak by zareagowała.
- Stefania, wstawaj szybko! – krzyknęłam.
- Mm… Co się stało? Czemu mnie budzisz z pięknego snu? – rzekła, ocierając sobie oczy i przewracając się na drugi bok. - Daj mi spać.
- Stefania, lustro! Dziś tryska magią jak nigdy! Może cię wzywa? – powiedziałam, z lekkim przewrażliwieniem.
- Oj, martwisz się. A teraz daj mi spokój.
Brała mnie niecierpliwość i potrząsnęłam Stefanią.
- Ale… Słuchaj, a jeśli coś się stało? Coś poważnego?
Dziewczyna odwróciła się i wstała. Brwi leżały jej na oczach ze złości.
- Wypluj te słowa! Wątpię, to tylko twoje przeczucia - powiedziała.
- Może już czas wracać. Nie można dłużej czekać, bo magia wygaśnie. Nie rozumiesz? Musimy iść!
- Nie. Nie rozumiem. Uspokój się Leno, mamy czas!

[IMG]http://i40.************/2r6p0k7.jpg[/IMG]

- Słuchaj, wiem mniej więcej jak działa lustro. Wiem, że nie aktywuje się "na zachciankę". Po prostu raz możesz przez nie przejść, a raz nie.
- Skąd to wiesz?
- Widzisz, będąc w twojej... ee,... w twoim świecie byłam raz w pokoju Damy z Papużką. Chciałam wracać, ale nie mogłam. Kiedy tylko spróbowałam przejść przez portal, nie udało mi się. Po prostu, wtedy lustro było po prostu lustrem, więc dlaczego by nie było tak samo teraz? Teraz jest czas. Jeśli nie pójdziesz, portal się zamknie i nie wiadomo kiedy się otworzy.
- Tak myślisz? A co z Kamilem? Co z koszykówką? Co z moimi nowymi znajomymi? Ledwo co poznałam twój świat. Nigdy nie miałam żadnych znajomych, ani żadnego sportu, a swojego narzeczonego to tym bardziej nie mogłam wybrać! Tu przynajmniej czuję, że żyję. Nie muszę być dorosła - rzekła ze smutkiem w głosie.

[IMG]http://i43.************/rbb76w.jpg[/IMG]

- Hmm... Ja też nie chcę opuszczać mojego świata. Dopiero co do niego wróciłam. A nie tęsknisz do rodziców?
- Cóż, może trochę chciałabym wiedzieć, co u nich.
- No właśnie. A może coś im się stało? Kto wie…
- Nie… Nawet tak nie mów. Wypluj te słowa!
Splunęłam na podłogę.
- Nie wiem, czy coś to pomoże, ale trzeba rozwiązać tajemnicę, póki jest świeża.
Dałam chwilę Stefanii do namysłu.
- No dobrze. Powiadomisz o tym swoją mamę?
- Tak. Nie chcę, by tym razem znowu sobie głowę urywała. Chociaż i tak w to nie wierzy. Mam nadzieję, że szybko tu wrócę – rzekłam.
- A ja spotkam się jeszcze z Wąsaczem, jeśli mi pozwolisz.
- Oczywiście. Czemuż miałabym nie pozwalać? Jesteś starsza ode mnie.
Zaśmiałyśmy się i objęłyśmy. Prawdziwy znak przyjaźni.

[IMG]http://i39.************/bj7r5w.jpg[/IMG]

Nie chciałam denerwować mamy z samego rana, więc poczekałam aż wróci ze spotkania. Natomiast Stefania zadzwoniła do Kamila i umówiła się z nim na boisku. Głupio spytałam się, czy też mogę, ale i tak nie poszłam. Kiedy wychodziła miała minę jakby miała ostatni raz się z nim wydzieć.
W końcu, kiedy o 17:10 mama wróciła, usiadłam z nią na kanapie w salonie.
- Mamo… - powiedziałam powoli, jakby mama wiedziała już o co chodzi.
- Tak, Magdo? – spytała.
- Chcę ci powiedzieć, że jesteś moją jedyną i niezastąpioną mamą – rzekłam. Zawsze najciężej jest zacząć.
- Och! Wiem, córeczko. A ty zawsze będziesz moją malutką Magdą. Żabko, słuchaj! Jesteś już duża i masz prawo podejmować większość decyzji. Cokolwiek wybierzesz, wiedz, że ja zawsze Cię kocham i kochać będę, i że zawsze będę z Tobą. Bo jesteś dla mnie najważniejsza – powiedziała.
Takie rozmowy od razu stają się proste, żeby mówić o problemach.
- Mamo! - uścisnęłyśmy się wzruszone.

[IMG]http://i41.************/2vtbqqr.jpg[/IMG]

- No dobrze, mamo! - powiedziałam. - Przejdę do poważniejszej sprawy. Chodzi o to,… że…
Cisza. Co miałam jej powiedzieć? Nie mogłam rzec ot tak, że uciekam z domu. Chociaż tak naprawdę nie uciekałam, przecież wrócę... chyba.
- Spokojnie. O co chodzi?
- Cóż, ja muszę znowu wyjechać. Bardzo, bardzo daleko i nie wiem na jak długo. Nie bój się, nic mi się nie stanie. Jedzie ze mną Stefania. Mówię ci to, żebyś się znowu nie martwiła i żebyś wiedziała gdzie jestem. Chociaż nie mogę ci powiedzieć gdzie dokładniej. Fakt, że jest to odległy świat.
„O całe siedem wieków” – pomyślałam. Poczułam jak robi mi się gorąco.
- Ukrywasz coś przede mną? Zaczynasz mnie przerażać. Nie pozwalam ci.
- Ale mamo! Tak czy siak i tak pojadę. To ważniejsze niż twoje spotkania.
- Magda! Zachowuj się! Z tych spotkań są pieniądze!
- Nic mi nie będzie. Dlaczego się martwisz? Wrócę, obiecuję.
- Kiedy będziesz dorosła będziesz podejmować takie decyje, ale teraz jesteś za młoda. Nie wiem, gdzie jedziesz i gdzie cię szukać, jeśli nie wrócisz. Muszę wiedzieć, kiedy wrócisz i co to za miejsce.

[IMG]http://i43.************/346kn87.jpg[/IMG]

Zatkało mnie. Co odpowiedzieć? "Jadę do mojego domu, więc to nie jest tak daleko" - pomyślałam. Takie zdanie nie miałoby sensu.
Matka patrzyła na mnie swoim przeszywającym wzrokiem, a głęboka czerń tuszu do rzęs pogłębiała ten efekt. Czułam się okropnie. Wstałam i wyszłam bez słowa z pokoju.
- Jeszcze nie skończyłam, wracaj! - krzyknęła za mną, ale nie usłyszała odpowiedzi, jedynie trzaśnięcie drzwi.
Nie mogę! Mama chyba nigdy mnie nie zrozumie. Zresztą, co się dziwić. Dopiero co odnalazła swoją córkę, a ta chce wracać w nieznany świat! Nie chciałam, żeby ta rozmowa tak się potoczyła. Może nie potrafię dobierać słów do sytuacji?
Wzięłam prysznic. Długo siedziałam w łazience, a potem okazało się, że zegarek wskazywał 20.30. Mama siedziała zapewne przed komputerem, bo było słychać typowy szum urządzenia. Zaczynałam się niepokoić. Nadchodzi noc i jest już późno, a Stefani nie ma. Czyżby tak długo spotykała się z Wąsaczem? To zaczynało być dziwne. Postanowiłam zadzwonić. W domu nikt nie ma jeszcze telefonu komórkowego, oprócz mamy. Wszyscy jednak zawsze korzystali ze starego, wysłużonego telefonu domowego.
- Halo! - usłyszałam aksamitny, kobiecy głos po drugiej stronie linii.
- Dzień Dobry! Czy w domu jest może Kamil? - zapytałam niepewnie.
- A kto chce wiedzieć?
- Magda Dorsyt, koleżanka ze szkoły.
- Chwileczkę...
Po kilku sekundach przy telefonie usłyszałam Wąsacza. Miał bardziej wyraźny i głośniejszy głos niż matka.
- Magda? - zapytał.
- Tak, to ja. Jest u ciebie Stefania? Miała się z tobą spotkać i...
- Tak, wszystko ci zaraz opowiem. Możesz do mnie przyjść? - drżał w głosie.
- Ee... A co się stało?
- Nie teraz. Przyjdź teraz! To ważne! - po tych słowach się rozłączył.
Zdziwiło mnie to, ale z narastającym niepokojem odłożyłam słuchawkę i ubrałam się. Miałam mokre włosy, więc tylko trochę je podsuszyłam, a potem nałożyłam czapkę. U wyjścia zatrzymała mnie mama.
- Dokąd się wybierasz?
Nie byłam pewna czy powiedzieć prawdę. To było zbyt ważne, by mama zaczęła urządzać cyrki z policją albo z tym, że mam mokre włosy i mogę się przeziębić.
- Zaraz wrócę.
- Zaraz wrócisz, ale do pokoju. Bo dam ci szlaban!

[IMG]http://i39.************/1zf4sya.jpg[/IMG]

Nie miałam wyjścia i poszłam na górę. Zaczęłam myśleć o planie awaryjnym. Z zewnątrz dało się słyszeć najpierw powolne kapanie pojedynczych kropel, a po chwili mocnej ulewy. Na moje szczęście po kilku minutach usłyszałam wodę cieknącą w łazience. To była odpowiednia chwila. Dziadek był zapewne w swoim pokoju, a mama brała kąpiel. Nic mnie nie mogło zatrzymać! Uchyliłam drzwi i wypełzłam na korytarz. Potem, starając się być cicho zeszłam na dół, założyłam wiatrówkę i wyszłam.
Teraz mogłam już biec. Mieszkałam w małym miasteczku lub mówiąc inaczej na półwsi. Z mapą w głowie przeszywałam kolejne przecznice. Wymijałam kałuże i niewielu przechodni. Omijałam dziwnych pijaków na ulicy Jeden złapał mnie za kołnierz, ale wywinęłam się. Deszcz uderzał o moją kurtkę, po kilku minutach byłam cała mokra. Cel był już niedaleko. Byłam już w odpowiedniej części miasteczka, w centrum. Stanęłam przy odpowiednich drzwiach w szeregowcu i zapukałam. Słychać było jakieś odgłosy. Po chwili zadzwoniłam dzwonkiem. Tym razem otworzono mi drzwi.
- Cześć, Magda! Wejdź! - rzekł Kamil.
Czarno - biały kot zszedł z komody i natychmiast podbiegł się ze mną przywitać. W domu było przytulnie, ale atmosfera była inna niż zwykle. Zdjęłam kurtkę, a Wąsacz ją odwiesił.
- Czemu tak długo? - zapytał.
- Mama mnie zatrzymała - odrzekłam.
Pokiwał głową, a potem poszliśmy do pokoiku.
Był to ładny, przytulny pokoik. Oczywiście cały bałagan był zagarnięty, żeby sprawić wrażenie na gościach. Na biurku leżały jakieś skrawki papieru i komputer. Z sufitu wisiała lampa oświetlająca pomieszczenie. Stały tam jeszcze jakieś drewniane półki z książkami, komoda i szafa. Na niebieskiej wersalce siedziała Stefania. Miała na sobie dżinsy i niebieską koszulkę. Oczy jej były czerwone i szkliste, jakby niedawno płakała. Na jednej ręce miała głębokie zadrapanie. Kamil też nie wyglądał za dobrze, miał podbite oko i wyglądał na zmęczonego i nieco przerażonego.

[IMG]http://i40.************/2uif98j.jpg[/IMG]

- Stefa... Co... Co się stało? - wyjąkałam.
- Nieszczęście! Okropności! - zatkała sobie usta ręką, z przestraszonym wzrokiem.
Spojrzałam na Kamila wymownie.
- O co chodzi? Mieliście się spotkać, prawda? - zapytałam.
- Tak, prawda - rzekł Kamil. - Umówiliśmy się na korcie, porozmawialiśmy i porzucaliśmy do kosza.
- Więc czemu Stefania płacze?
- Nie wiem, czy da radę teraz ci wszystko opowiedzieć. Jest wstrząśnięta tym co się wydarzyło.
- Aha - powiedziałam. Zaczęłam się zastanawiać jak długo będą mnie trzymać w niepewności.
- Wszystko było dobrze - odezwała się panna Hierfit. - Ostatni mecz był bardzo "grywalny". Gorzej to co się stało potem.
- Nie rozumiem.
- A więc kiedy później się rozstaliśmy i odeszliśmy w swoje strony... Było już dosyć późno...
- Chciałem ją odprowadzić, ale odmówiła - wtrącił Kamil.
- Z jakiegoś rogu zaskoczył mnie jakiś mężczyzna. Złapał mnie... - Stefanię przeszedł dreszcz. - a potem przyłożył nóż...
- Wziął ją za zakładniczkę. Jakiś pijak z ulicy, niezrównoważony psychicznie. Nie wiem co od niej chciał.
- Jedną ręką mnie trzymał, a drugą przytrzymywał nóż przy gardle. Miałam wrażenie, że zaraz mi odetnie głowę. Nie wiem, gdzieś mnie zadrapał, gdzie indziej kopnął. Mimo to zaczęłam krzyczeć. Szczęście, że Wąsacz był niedaleko.
- Kazał mi się nie zbliżać, bo odetnie jej gardło.To było najgorsze. Musiałem coś wymyślić. Zapytałem czy chce pieniędzy, ale on tylko się odsunął. Podciąłem mu nogi i on ze Stefanią upadł na ziemię. Nie zdążyliśmy uciec. Zaczęła się bójka między mną, a tamtym gościem. Specjalnie gadał, żebym się speszył, że jestem słabym smarkaczem albo wyzywał od bachorów. Starałem się tym nie przejmować.

[IMG]http://i39.************/314xs9e.jpg[/IMG]

- Leno! To było okropne! - powiedziała na zakończenie ze łzami w oczach. - Pijak próbował mnie złapać i skończyło się na zadrapaniu na ręce. Ciągle czuję ten paskudny fetor lecący z jego ust.
- Spokojnie, już po wszystkim - poklepałam czule rozpłakaną dziewczynę. - Nie martw się, mój tata odegra się na nim... Gdyby tu był.
Nastała chwilowa cisza, a ja spuściłam wzrok. Jak teraz mi go bardzo brakuje! Tego policjanta, który zawsze by pomógł osobom. Który złapałby tego mężczyznę i sprawa mogłaby pójść do sądu. Zrobiłby to! Ba! Ubiegałby się o to, jeśli coś by mi się stało. Starałby się zamknąć osobę, która by coś mi zrobiła! Ale tego nie zrobi.
- Kiedy uciekliśmy mówił, że się odegra. Boję się pomyśleć co chciał zrobić ze Stefanią - rzekł Wąsacz. - Mam nadzieję, że zamkną tego gościa.
- Chodźmy do domu! - powiedziałam, po chwili.
Wyszłyśmy na korytarz. Kamil pożyczył kurtkę pannie Hierfit z pocieszającym uśmiechem. Pożegnałyśmy się z nim i wyszłyśmy bez słowa na deszcz. Całą drogę nic nikt nie mówił - chciałyśmy tylko wrócić do domu.
Po wejściu mama zrobiła aferę, ale była już bardzo zmęczona, więc kazała nam iść spać. Kiedy tylko wszyscy zasnęli ubrałyśmy się w nasze sukienki ze średniowiecza i poszłyśmy do pokoju Damy.
Stefania wyglądała na mniej roztrzęsioną, ale bardziej na zasmuconą.
- Nie przejmuj się! Pewnie jeszcze się zobaczycie. W najmniej spodziewanym momencie - rzekłam pocieszająco.
- Czas pokaże – powiedziała, po czym przeszłyśmy przez migoczące lustro.
Wraca to, co utracone, lecz niezapomniane, bo zapisane. Na kartach ludzkiego losu. Cofa się to, co niezwykłe i piękne, i cofa się czas współczesny. Zegarki kończą żywoty, bo jeszcze ich nie zaczęły. Powraca to, co naprawić trzeba. Czasem, żaby coś osiągnąć trzeba spojrzeć na czas…
Simona jest offline   Odpowiedź z Cytatem