View Single Post
stare 08.06.2009, 21:11   #170
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Traktat Przymierza

No i wreszcie ostatni odcinek!
Trochę długo to trwało, bo nie miałam czasu w ogóle odpalać gry.
Przepraszam, za małą ilość zdjęć. Mam nadzieję, że będzie się podobać mimo to.

Biegłam przez wielki, ciemny las. Wszędzie w powietrzu unosił się piękny zapach drzew sosnowych i mokrej od deszczu trawy. Mimo tego, że za kilkanaście minut miała stoczyć się ogromna walka na śmierć i życie... byłam szczęśliwa. Czułam, że jednak jest szansa na uratowanie Setha. Nigdy bym nie pomyślała, że to właśnie dzięki Clover, biegnąć będzie za mną stado wilkołaków, gotowych umierać, aby uratować wampira. Kiedy zeskoczyła na maskę mojego samochodu, wróciła nadzieja. Kiedy myślałam, że to już koniec... że nic nie mogę już zrobić, spadła mi jak anioł z nieba. Po krótkim czasie spora grupa wilkołaków z Clover na czele, gotowa była do wyruszenia na wojnę. Na dużym placu za budynkiem, stał czarny helikopter, do którego została zapakowana broń i inne potrzebne sprzęty.
Morice uparł się, że nie zostawi mnie samej, tak więc od razu udaliśmy się na lotnisko i polecieliśmy pierwszym lotem do Glasgow. Sever wraz z kilkoma wilkołakami, polecieli helikopterem i mieliśmy się spotkać kilka km przed „pałacem” Vincenta.
...
Nastała noc. Całe niebo pokryły ciemne chmury, zapowiadające burzę. Do egzekucji brakowało już tylko kilku godzin. Już naprawdę mało dzieliło nas od walki. Czy uda nam się wygrać? Przez całą drogę zadawałam sobie to jedno pytanie. Miałam ogromną nadzieję, że wszyscy moi bliscy wyjdą z tego cało. Nie chciałam, aby znowu z mojej winy umierały niewinne istoty. Szczerze mówiąc... bałam się!
-Stop!- warknął Sever, zatrzymując wszystkich w środku lasu. Cała armia wilkołaków łącznie ze mną, zatrzymała się posłusznie i wbiła w niego swoje ciemne, wygłodniałe krwi oczy.- wszyscy wiedzą co mają robić? Naszym celem jest uratować uwięzionego wampira, po którego pójdzie Sarah. Cała reszta zajmuje się wrogiem. Mordujemy wszystkich... nie ma litości!! Za nasze cierpienia... za naszych bliskich poległych na wojnie... za to, aby naszym dzieciom żyło się lepiej. Za NAS!!

-Taak!- krzyknęli chórkiem, wymachując bronią.
-Ruszajmy!- powiedział na koniec, odwracają się do wszystkich tyłem. Ruszył przodem, a za nim cała reszta w ciszy i skupieniu.
Po kilku minutach wybiegliśmy z lasu na teren Vincenta.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nikogo nie ma w pobliżu. Jakby nie wampiry nie wyczuły całej armii nadchodzącej w ich kierunku. Dobrze wiedziałam o tym, że wiedzą i czekają na nasze przybycie. Teraz, kiedy byliśmy już przy bramie, z wnętrza twierdzy zaczęły wylewać się uzbrojone bestie.
Nie czekali na nic. Od razu rzucali się na wilkołaków stojących najbliżej. Zaczęła się rzeź.
...
W powietrzu unosił się zapach świeżej krwi i palonych drzew. Cały najbliższy teren dookoła budynku, zmienił się w jedno wielkie pole walki. Z każdej strony słychać było dźwięk uderzanych mieczy i przeraźliwe okrzyki bólu, którym towarzyszyły liczne groźby i przekleństwa.
Kątem oka zauważyłam, że zbliża się do mnie straż Vincenta. Mężczyzna biegł w moją stronę w błyskawicznym tempie, prezentując długie, śnieżnobiałe kły. W dłoni połyskiwała mu piękny, srebrny miecz ze zdobioną rękojeścią.
Szybko wyciągnęłam swoją katanę, którą przypiętą miałam do boku i ruszyłam do walki.
Zamachnął się. Z łatwością uniknęłam ostrza, robiąc zwinny unik. Dopadłam wampira od tyłu i przecięłam go na ukos przez całe plecy, zostawiając krwawiąca bliznę na jego bladej skórze. Jęknął przeraźliwie odwracając się twarzą do mnie. Kiedy próbował zadać cios, zauważyłam, że zaczyna się lekko chwiać.

Zaraz potem upadł na zieloną trawę, a jego ciało zamieniło się w kupkę prochu. Odgarnęłam włosy z czoła i rzuciłam się biegiem w stronę kraty, która prowadziła do lochów.
Zdziwiłam się widząc, że droga prowadząca do celu jest całkiem pusta. Nie zastanawiając się długo nad przyczyną, wspięłam się szybko po murze i przecisnęłam się przez niewielkie okno. Zeskoczyłam do dużego ciemnego pomieszczenia i skierowałam się w stronę celi, gdzie znajdywał się Seth. Przebiegłam kamiennym korytarzem, następnie otworzyłam z hukiem drzwi i wyciągając broń weszłam do środka.
Zmrużyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Mimo tego, że miałam znakomity wzrok, nigdzie nie mogłam znaleźć Setha... może dlatego, że wcale go tam nie było.
-Vincent, niech cię tylko dorwę!- syknęłam przez zaciśnięte zęby, biegnąc korytarzem w stronę schodów.
...
Zatrzymałam się dopiero przy ogromnych, bordowych drzwiach na drugim piętrze. W powietrzu unosił się zapach krwi... krwi, którą doskonale znałam, i za którą byłam gotowa oddać życie. Wstrzymałam oddech, ściskając mocniej trzymająca w ręce katanę. Wiedziałam kogo spotkam za tymi drzwiami i miałam świadomość, że jeśli tam wejdę, mogę już nie wyjść. Poczułam się, jakby ktoś wbijał mi w żołądek miliony malutkich igiełek. Wszystko się we mnie gotowało ze złości i ze strachu jednocześnie.
Położyłam rękę na klamce i otworzyłam powoli drzwi. Zapach, który czułam wcześniej zaatakował mnie ze zdwojoną siłą, kiedy tylko weszłam do środka. Bałam się tego, co mogłam tam zobaczyć.
-Stęskniłem się słonko- z ciemności wyłoniła się postać Vincenta. Szedł dumnie uśmiechając się do mnie sadystycznie, wymachując lśniącą bronią.
-Gdzie jest Seth!- krzyknęłam stając w pozycji obronnej, odsłaniając kły.
-Ah tak... zapomniałem, że przyszłaś do niego, a nie do mnie. Cóż... niezmiernie mi przykro.- powiedział kładąc sobie dłoń na sercu, udając smutek.
-Skończ tą błazenadę Vincent i powiedz, gdzie on jest!
-Spokojnie mała. Złość piękności szkodzi... może najpierw się napijemy?- zapytał z uśmiechem.
-Pytam ostatni raz...
-No dobrze, dobrze... twój kochany leży tam.- powiedział, wskazując palcem na łóżko przy ścianie, stojące w najciemniejszym kącie.- czekał i czekał, ale się nie doczekał.
-Co takiego?- zapytałam zszokowana, podbiegając do łóżka. Odsłoniłam kołdrę i zamarłam.- ty bydlaku!!
Na wpół przytomny Seth leżał przykryty czerwoną, satynową kołdrą, a z jego rozciętego boku spływała ciurkiem krew, skapując na ciemne prześcieradło. Usiadłam na skraju materaca i przyłożyłam mu dłonie do policzków, całując go czule. Czułam ogarniającą mnie złość. Miałam ochotę skoczyć na Vincenta i rozszarpać go na strzępy tak, aby czuł każdą, nawet najmniejszą ranę. Nienawidziłam go z całego serca!
-Seth, proszę cię, odezwij się!- powiedziałam błagalnym tonem, głaszcząc ukochanego po włosach.- nie umieraj... nie zostawiaj mnie!
-Sarah...- jęknął cicho- przepraszam cię...
-Nie, nie, nie... nie zamykaj oczu... Seth!- wrzasnęłam, próbując nim potrząsnąć.- Seeeeth!!!!! Nieeeee!!!
Było już za późno. Jego blade powieki zamknęły się na wieczność, a spod wachlarza czarnych jak smoła rzęs, wypłynęły dwie małe łezki. Miałam wrażenie, że właśnie wyrwano mi serce i podeptano je na moich oczach. Jeszcze przez chwilę krzyczałam jego imię, potrząsając nim w nadziei, że jednak otworzy oczy.
Z głębi pokoju słyszałam głośny śmiech tryumfu. Vincent siedział wygodnie na antycznej kanapie, wyjątkowo zadowolony ze swojego czynu. Odstawił kryształowy kieliszek na piękny, rzeźbiony stolik i zaklaskał głośno wstając.
-Nie daruję ci tego, ty szumowino...- powiedziałam cicho, sięgając po katanę.- zamieniłeś moje życie w piekło, odbierając mi najważniejszą osobę. Zabiję cię!
Odwróciłam się gwałtownie i robiąc kilka kroków, znalazłam się obok niego. Zamachnęłam się, ale zrobił unik. Próbował podciąć mi nogi, ale uniknęłam tego. Ponownie rzuciłam się na niego z bronią, jednak chwycił mnie za ramię i uderzył mną o ścianę. Odbiłam się od niej stopami i skoczyłam mu a plecy, wbijając paznokcie do krwi w skórę. Zaśmiał się głośno, z potężną siłą uderzając mną o duże lustro, które od razu rozbiło się na kawałki, raniąc mi plecy. Odczepiłam się od niego i upadłam na podłogę z sykiem bólu.

-Nie wygrasz ze mną kwiatuszku- powiedział, odwracając się do mnie plecami. Podszedł do łóżka gdzie leżał Seth i w momencie kiedy chciał go dotknąć, podbiegłam do niego i uderzyłam w tył głowy.
Odbił się od kamiennej ściany i wściekły obnażył zęby, rzucając się na mnie z pazurami. Dorwałam błyskawicznie leżącą na podłodze katanę i przebiłam nią Vincenta na wylot, w okolicy lewego ramienia. Niestety w momencie upadku, zdążył dźgnąć mnie sztyletem w udo.
Nie zwracając uwagi na ranę, podeszłam do Setha i chwyciłam go pod pachami, aby zabrać jego ciało ze sobą.
Nagle dotarło do mnie, że przecież wampiry po śmierci, rozsypują się i zostaje tylko niewielka kupka prochu. Seth natomiast był cały!
-Żyje!- powiedziałam do siebie radośnie.
...
Wyszłam za zewnątrz. Przeszłam pomiędzy leżącymi na mokrej trawie trupami wilkołaków. Deszcz zacinał niemiłosiernie, a całe niebo oświetlały białe pioruny. Walka nadal trwała. Chwyciłam mocniej Setha w pasie i szybko ruszyłam w stronę lasu, by jak najszybciej zabrać go w bezpieczne miejsce. Biegłam omijając zwinnie wszystkie drzewa. Czułam pulsującą ranę na nodze, ale nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Nie miałam na to czasu. Musiałam ratować Setha.
Nagle usłyszałam szelest liści. Odwróciłam się gwałtownie próbując wyciągnąć katanę, jednak nie zdążyłam. Kira stała już niecały metr ode mnie, uśmiechając się paskudnie. Kiedy zamachnęła się, aby zadać mi ostateczny cios, usłyszałam kolejny świst i z drzewa zeskoczył Michael, wprost na nią. W całym lecie rozległ się przeraźliwy okrzyk bólu a zaraz potem ciało wampirzycy rozleciało się.
-Nic ci nie jest?- zapytał brat, nie odwracając się w moja stronę.- przepraszam, że tak długo to trwało... że nie pojechałem z tobą. Wybacz mi siostrzyczko...
-Jak to... kiedy się zjawiłeś?- zapytałam zdziwiona.- jesteś sam?
-Nie. Są wszyscy. To znaczy byli, bo... bo Wiki...- mówił. Słyszałam jak jego głos drżał. Poczułam jak po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Nie wiedziałam dlaczego, ale bałam się zobaczyć jego twarz.- Wiki nie żyje...
Wytrzeszczyłam oczy. To nie możliwe! Pomyślałam, wpatrując się ze zdumieniem w tył głowy brata. Nie...
-Kochałem ją...- powiedział.
Spuściłam wzrok. Było mi tak przykro! Wiki... moja najlepsza przyjaciółka umarła, nie było jej już i więcej jej nie ujrzę. Tak bardzo żałowałam, że rozstałam się z nią w kłótni. Dlaczego? Dlaczego wszystko musiało się tak potoczyć?
Nagle pod nogami Michaela zauważyłam czerwoną plamę na zielonej trawie. Podniosłam głowę i ujrzałam kawałek srebrnej broni Kiry, wystającej z jego pleców. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy, uśmiechając się blado.

Widziałam spływająca krew po jego bladej brodzie i policzkach. Odkaszlnął, a z oczu popłynęły mu krwawe łzy. Posadziłam szybko nieprzytomnego Setha na ziemi i podbiegłam do opadającego z sił brata.
-Ciekłe srebro- powiedział wyciągając sobie przedmiot z ciała.- zabawne... dać się zabić w taki sposób.
Jego kolana zadrżały i upadł wprost w moje ramiona. Klęczałam na mokrej trawie i trzymając Michaela modliłam się, aby nie umarł. Tylko nie on!
-Michael, nie rób mi tego!! Braciszku musisz żyć, słyszysz??!!- krzyknęłam
-Wybacz mi.- wymamrotał krztusząc się krwią.- wyb-b-acz, że nie byłem p-przy tobie, kiedy mnie po-potrzebowałaś.
-Wybaczam. Proszę, nie zostawiaj mnie...- jęknęłam. Podniósł rękę i pogłaskał mnie po policzku.
-Kocham cię... m-m-oja mała siostrzyczko.- jego ręka opadła ciężko na trawę, a powieki zamknęły się.
-Nieeeee!!!!- wrzasnęłam- Michaeeeel!! Nieee!!
Po chwili na moich dłoniach został tylko popiół, który momentalnie spłukał deszcz. Zostałam sama.
Klęczałam na deszczu i zanosząc się łzami, uderzałam pięściami o ziemię, ochlapując się dodatkowo wodą. Mój brat... mój ukochany braciszek poświęcił swoje życie, aby mnie uratować. Przed wyjazdem tak na niego nakrzyczałam, a on mimo to ocalił mi życie. Tak bardzo go kochałam i nawet nie zdążyłam mu tego powiedzieć.
-Tak mi przykro- usłyszałam za plecami głos Setha. Otworzył oczy i resztkami sił przysunął się do mnie i obgiął mnie czule.
-Michael odszedł...Umarł w moich ramionach... i Wiki...- powiedziałam drżącym głosem.
Nie odpowiedział. Przysunął się jeszcze bliżej i pocałował mnie, przytulając do siebie.
Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo, ale Michael nie chciałby, abym się załamywała. Chciałby, abym była szczęśliwa z osobą którą kocham i z wszystkimi bliskimi mojemu sercu osobami, które mi jeszcze zostały.
Na pewno długo to potrwa aż dojdę do siebie i zacznę normalnie żyć, jednak będę się starać. Dla Michaela.

Koniec
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem