Młody mężczyzna położył dziewczynę delikatnie na starej, poniszczonej kanapie i przykucnął obok, wyciągając z kieszeni srebrny scyzoryk. Podciągnął jej nogawkę od jeansów na wysokość kolana, a nożykiem zaczął dłubać w ranie postrzałowej, wyciągając odłamki naboju. Kiedy skończył tę czynność, wyciągnął z szafki kuchennej czystą ścierkę, a następnie przedarł ją na pół i owinął nieprzytomnej dziewczynie nogę. Podszedł do kranu, nalał do szklanki wody i postawił ją na niskim stoliku, a potem nachylił się nad kanapą, wysunął prawą dłoń kila centymetrów nad twarz Lerii i poruszył palcami. W momencie kiedy schował rękę do kieszeni, dziewczyna powoli otworzyła oczy.
Ogarnęła wzrokiem całe pomieszczenie, zatrzymując się na tajemniczym mężczyźnie. Nadal widziała jak za mgłą, ale zdołała zauważyć, iż był wysoki i szczupły, a jego włosy mieniły się w świetle księżyca odcieniami czerwieni. Stanął metr dalej i spojrzał na nią znudzony, krzyżując ręce na piersi.

-Wreszcie śpiąca królewno...- w jego głosie było słychać nutkę irytacji.
-Kim jesteś?- zapytała Leria, przecierając ręką czoło.
-Posłańcem.- odpowiedział obojętnie, podchodząc bliżej.- zabieram cię do domu.
-Co takiego? Tu jest mój dom...
-Nie mamy czasu na pogadanki, portal zaraz się zamknie.- warknął wyciągając ręce w stronę czarnowłosej.
-Nigdzie z tobą nie pójdę! Najpierw mi wszystko wytłumaczysz!- krzyknęła, przesuwając się na koniec kanapy.
Nachylił się nad nią tak, że ich twarze dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów. Leria wybałuszyła oczy, wstrzymując oddech. Jego lekko zmrużone, bursztynowe oczy błyszczały niczym dwa najpiękniejsze diamenty, a usta wykrzywił znikomy uśmiech. Nagle poczuła, że się rumieni, ale była tak oszołomiona pięknem jego twarzy, że nie zdołała nawet zamrugać.
-Później- mruknął, a następnie wykonał szybki ruch dłonią nad jej głową, na co momentalnie usnęła.
***
Gorące promienie słoneczne wdarły się przez uchylone okno, oświetlając całe pomieszczenie. Leria otworzyła powoli zaspane oczy, osłaniając je dłonią. Zdezorientowana omiotła wzrokiem pokój, próbując go rozpoznać. Niestety, nigdy wcześniej nie była w tym miejscu.
Wszystkie meble wykonane były z drewna, oraz ręcznie rzeźbione co sprawiało, że musiały być także bardzo cenne. Przy ścianie naprzeciw, na komodzie znajdywały się dwa sztylety, sterta starych ksiąg i kilka kolorowych flakoników. Zaciekawiona dziewczyna podniosła się na łokciach z posłania, następnie odgarnęła włosy opadające na czoło i odkryła koc.
-Oh!- jęknęła wpatrując się w swoją, jeszcze niedawno ranną nogę.
Nogawka od spodni była równo i dokładnie obcięta, a po ranie postrzałowej została zaledwie mała, brązowawa blizna. Dziewczyna przejechała szczupłymi palcami po nodze z niedowierzaniem. Jak to możliwe? Pomyślała.
W tym samym momencie usłyszała ciche, szybkie kroki, a po chwili do pokoju wszedł czerwono włosy mężczyzna z kubkiem w ręce. Podszedł do łóżka i postawił gorące naczynie na szafce obok, następnie otworzył na roścież okno.
-Wypij to.- powiedział, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.- pomoże ci wrócić szybciej do zdrowia.
Leria sięgnęła po kubek i zajrzała do środka na śmierdzącą, zieloną ciecz. Krzywiła się na samą myśl o wypiciu czegoś takiego, jednak postanowiła spróbować. Napiła się łyka, a zaraz potem odłożyła naczynie z obrzydzeniem na twarzy.

-Kim ty jesteś?- zapytała odwracając się w stronę nieznajomego.
-Taka młoda, a już problemy z pamięcią?- zapytał, a na jego twarzy wykwitł iście diabelski uśmiech.
-Odpowiedz „Posłaniec” ani trochę mnie nie satysfakcjonuje.
-To już nie mój problem.- powiedział, otwierając szafę. Wyciągnął z niej parę obdartych jeansów i rzucił je na posłanie, obok Lerii.- twoje spodnie. Zabrałem je z fotela, kiedy szliśmy do portalu.- dodał widząc jej pytające spojrzenie.
-Jakiego portalu?- zapytała- o co tu w ogóle chodzi?
-Nie jestem upoważniony do udzielania odpowiedzi na ten temat.
-Co takiego?- krzyknęła zdenerwowana, wstając z łóżka- a kto do cholery upoważnił cię do tego...
-Wszystkiego dowiesz się niebawem, ale nie ode mnie. Skończ w końcu gadać, wypij te zioła i przebierz się bo zaraz wychodzimy!- nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się obok niej i wetknął jej kubek z zieloną cieczą do ręki. Kiedy spojrzał na nią swoimi bursztynowymi oczami, poczuła, że znowu się rumieni. Usiadła pośpiesznie i zabrała się za picie w milczeniu. Kiedy mężczyzna wyszedł z pokoju, przebrała spodnie i podeszła do okna. Oparła się o drewniany parapet i wyjrzała na zewnątrz, rozkoszując się pięknym zapachem kwiatów, niesionym przez letni wiatr.

Nie wiedziała gdzie jest, ale była pewna, że to nie jest miasto w którym mieszka. Krajobraz był naprawdę cudowny, słoneczny i kolorowy. Po obu stronach domu rosły wysokie drzewa, o jasnozielonych liściach, między którymi latały niebieskie i żółte motyle. Gdzieniegdzie można było zauważyć małą jaszczurkę, biegnąca między porośniętymi trawą kamieniami. Długi czerwonawy wąż pełznął ostrożnie po pniu drzewa, pragnąc posilić się obgryzającą orzeszka myszką.
Leria słyszała piękny śpiew tamtejszych ptaków i czuła przyjemny wiaterek, rozwiewający jej kruczoczarne włosy. Wiedziała, że nie ma nic do stracenia. Jeśli miałaby zostać w tym miejscu już na zawsze, to nie miałaby nic przeciwko.
Poprawiła pognieciony podkoszulek i odwróciła się poprawiając włosy. W drzwiach z założonymi rękami, stał czerwono włosy mężczyzna. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, aż ten wyprostował się i wyszedł, wskazując ręką, aby szła za nim.
***
-Wypadł ci, kiedy uciekałaś przed ochroną.- odezwał się nagle, kiedy szli wąską, leśną ścieżką. Wyciągnął z kieszeni płaszcza naszyjnik z dużym kamieniem, w kolorze fioletowym i podał go idącej obok dziewczynie.-pilnuj go.
-Dziękuję- odpowiedziała chłodno, wpatrując się w wisiorek leżący na jej dłoni.- mam go odkąd pamiętam.
-Na pewno nie dostałaś go bez powodu- powiedział. Leria zapięła naszyjnik i spojrzała na niego wyczekująco, jednak nie odpowiedział od razu- Według wielu potężnych magów, Ametyst jest kamieniem o właściwościach magicznych. Właściciel strzeżony jest przed wszelkimi truciznami, oraz rzucanymi na niego urokami. Kiedyś też wierzono, że dzięki działaniom Ametystu, człowiek się nie upije... ale to już raczej zwykła plotka.
-Według potężnych Magów?- zapytała zdziwiona, a zarazem rozbawiona- co to za bajki mi tu opowiadasz? Przecież Magowie nie istnieją...
Mężczyzna spojrzał na nią z wymalowaną na twarzy irytacją, jednak po chwili podrapał się po szyi i uśmiechnął.

Nie powinien spodziewać się po niej, że od razu we wszystko uwierzy. Będzie potrzebowała czasu, aby oswoić się ze wszystkim i na nowo nauczyła się żyć... w nowym świecie, do którego normalni ludzie nie mieli wstępu.
Dalej szli już w milczeniu. Idąc, Leria podziwiała zapierające dech w piersiach krajobrazy i wsłuchiwała się w dźwięki wydawane przez leśne stworzenia. Zimna woda wodospadu uderzała o wystające skały, rozpryskując się dookoła i mocząc wysoka trawę. Spływające kropelki mieniły się w promieniach słonecznych, nadając temu miejscu bajkowy wygląd. Leria zatrzymała się nagle, wydając z siebie cichy okrzyk zachwytu. Nigdy wcześniej nawet nie myślała, że na świecie może znajdywać się podobne miejsce. Wysokie, porośnięte kwiatami i mchem skały, z których woda spływała do przeźroczystej rzeki, zamieszkałej przez liczne kolorowe ryby. Wygięte drzewa wyrastały ze stromego brzegu, przepuszczając jasne światło przez zielone korony.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytała dziewczyna, wkładając dłoń do nieskazitelnie czystej wody.- tu jest tak pięknie, tak...
-Czysto?- zapytał czerwono włosy podchodząc bliżej.
-Też.- przytaknęła.- Mam wrażenie, że trafiłam do innego wymiaru. Jakbym... śniła!
-My jesteśmy w innym wymiarze.- odpowiedział obojętnie, opierając się o jedno z drzew.- Nie patrz tak na mnie. Nie mam zamiaru zagłębiać się w tą opowieść, nie za to mi płacą. Wszystkiego dowiesz się, kiedy dojdziemy do miasta.- warknął, wracając na ścieżkę.
-Jakiego miasta? -zapytała ponownie, wybiegając za nim.- Możesz mi chociaż powiedzieć, gdzie ja jestem?
-W Kraju Światła.- odpowiedział krótko.- Przestań marnować energię na gadanie i pośpiesz się

-Gbur...- mruknęła naburmuszona, przyśpieszając kroku.
Nie odpowiedział. Włożył na głowę kaptur i wsadził ręce do kieszeni, idąc przed siebie.
-Um...- odezwała się po chwili.- mogę...
-Siroth.
-Co?
-Pytałaś jak mam na imię.- warknął- Siroth
-Ale ja nie zdążyłam... ah...