No i kolejna część

Następnej jednak nie mam nic gotowej, więc jak będzie za tydzień to dzięki Bogu
Część VI
Siostra Florencja
Czarny samochód stanął na podjeździe Hani Linde, która w tym czasie postanowiła porządkować dom, po pijackich zapędach Judyty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że czarny samochód był karawanem i gdyby nie wysiadłyby z niego dwie siostry zakonne w podeszłym już wieku.
Jedna z nich, niczym zdeterminowany i spragniony pustelnik, który nagle natrafił na oazę, pospieszyła do drzwi domu -które w tej wersji wydarzeń byłyby gaszącym pragnienie źródłem- całkiem szybko przebierając swoimi krótkimi nogami. Druga z sióstr zakonnych została przy samochodzie opierając się o lusterko, niczym „zakonny szofer”- bo może nim była.
- Już otwieram!- zawołała Hania, gdy tylko usłyszała dzwonek do drzwi. Wizyta była całkiem nieoczekiwana- kobieta myślała, że siostry przyjadą pod wieczór- dlatego czasu na znalezienie odpowiedniej bluzy potrzebnej do zakrycia dużego dekoltu było bardzo mało, tak samo jak na pospieszenie do drzwi i błyskawiczne ich otwarcie.
- Niech będzie pochwalony!
- Na wieki wieków amen, dziecko. Niech Bóg błogosławi nad twoim domem, a rytmy porannej audycji Radia Maryja niech go weselą!
- Szczęść Boże siostro za błogosławieństwo dla moich skromnych progów. Proszę do środka.
Siostra- jak się później okazało- Siostra Florencja, usadowiła się wygodnie w fotelu, wyraźnie dając znak, że jest spragniona po długiej podróży.
- Kawa, może herbata dla siostry?
- Woda, niegazowana, Cisowianka.
- Może być Nałęczowianka?
- Niegazowana?
- Ależ oczywiście!
- Więc poproszę. Wiedz dziecko, że bąbelki sprawiają, że człowiek staje się pusty, tak samo jak puste jest serce, w którym nie mieszka Bóg!
- Bóg zapłać siostrze za dobrą radę- Hania sama nie wierzyła w to co mówi, ale czuła jakiś dziwny lęk przez siostrami zakonnymi. Bała się ich, starała się unikać. Może to dlatego, że z klasztorem kojarzyła jej się głównie Judyta?
Gdy siostra Florencja zaczerpnęła parę łyków, odłożyła szklankę na stolik, ułożyła „nogę na nogę”, ręce złożyła na kolanie i przeszła do sedna sprawy:
- Więc gdzie jest nasza Judyta?
- Na górze, proszę siostry. Zaraz ją przyprowadzę- żeby ktoś dyktował ci jak masz postępować we własnym domu. Skandal! Mimo tego Hania posłusznie udała się po swoją siostrę, która jeszcze nie całkiem wytrzeźwiała. Ostrożnie sprowadziła ją na dół po stromych schodach i posadziła w fotelu (na kanapie było dość ryzykownie, ponieważ mogłaby przewrócić się na bok i w pozycji półleżącej zasnąć).
[IMG]http://i25.************/1z50nlz.jpg[/IMG]
- Judyto- siostra Florencja podeszła do niej i chwyciła ją za nadgarstek.- Judyto, wiesz co czynisz? Wiesz, że schodzisz na drogę szatana?
- Kto to?!- nagle ocknęła się Judyta, jakby wcześniej była w hipnozie- Siostra Florencja?! Co siostra tutaj robi?!
- Przyjechałam po ciebie, kochana. Myślałaś, że cię już nie znajdziemy, że odizolujesz się od nas? Pamiętaj, jak choć raz postanowiłaś zostać zakonnicą nigdy nie możesz cofnąć swej decyzji. Bóg cię zawsze znajdzie!
- Ta… - szepnęła Hania- Gdyby nie mój telefon…
- Milcz ladacznico! A ty Judyto idziesz ze mną!
- Nie! Nigdzie nie idę!- Judyta wyszarpała się z objęć siostry zakonnej i pobiegła w róg salonu.
- Idziesz!
- Nie idę! Nie chcę dalej spełniać seksualnych zaścianek ojca Teofila!
- Co takiego?! – Hania krzyknęła. Być może jej siostra tylko bredzi, ale podobno po pijaku tylko można się wygadać, a nie nawymyślać głupot. Kobieta szeroko otworzyła usta ze zdziwienia i spojrzała na siostrę Florencję, która znieruchomiała na te słowa. Judyta też stała cicho, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała.
Trudno było określić, czy to było zwyczajne kłamstwo, które miałoby pomóc Judycie w pozostaniu u siostry i niewracanie do zakonu, czy było to czyste” wygadanie się” w desperackim akcie samoobrony. W każdym bądź razie wyglądało bardzo naturalnie, a nawet samozachowawczo. Jeżeli było to jednak zdradzenie zakonnej tajemnicy? Co wtedy? Widać było, że siostra Florencja doznała szoku- też z niewiadomych przyczyn. Powodem mógł być ciężar bredni, jakie wygaduje ” uciekinierka”, lub strach lub zaskoczenie, a nawet obawa ze względu na wyjawienie sekretu, ściśle tajnego sekretu. To jednak były jedynie przypuszczenia Hani, która nie wiedziała w jaki sposób ma zareagować. Siostra zakonna chyba nie miała zamiaru niczego mówić, dławiła się jedynie swoim zaskoczeniem, a usta miała otwarte szeroko jak ryba. Judyta też umilkła, analizując to co się stało. Czarnowłosa rozumiała, że to jej głos będzie decydujący.
[IMG]http://i28.************/21e3waa.jpg[/IMG]
- Judyta?- zapytała się cicho, jakby bała się, że ktoś podsłuchuje ich rozmowę- To prawda?
Judyta spojrzała przeszywającym wzrokiem na siostrę zakonno, która nadal stała w swoim miejscu bardzo zdumiona.
- Tak.
Hania odczytała na twarzy siostry Florencji, że Judyta wybrała złą odpowiedź.
- Kłamiesz- powiedziała zakonnica.
- Ale to prawda. Nigdy więcej tam nie wrócę.
- Więc dobrze- siostra Florencja przyjęła spokojniejszy ton głosu- Skoro nie, my nikogo nie zmuszamy. Pamiętaj jednak, że jesteś coś winna Bogu. Od sumienia nie uciekniesz.
Karwan odjechał z podjazdu, zostawiając tym samym dwie siostry sam na sam. Judyta płakała. Hania zbliżyła się do niej i otarła jej łzę cieknącą po policzku.
- Jeżeli mówisz prawdę, wierzę, że nie chcesz tam wracać. Możesz tutaj zostać.- słowa te były bardzo odważne ze strony Hani, nie wiedziała czy dobrze postępuje, ale na pewno nie pozwoli tak krzywdzić swojej siostry- nawet jeżeli wcześniej ona krzywdziła ją.
***
Zosia stała przed swym domem, przyglądając się dzieciom bawiącym się na ulicy. Jednak obserwowała ich jedynie swoimi oczyma, bowiem impuls nie docierał do mózgu, gubiąc się w stosie myśli i ogólnym bałaganie, jaki panował w tamtej chwili w głowie znieszczęśliwianej mężatki. Szukała swego męża już od dwóch godzin. Chodziła po ulicach, zaglądała przez płot do ogrodu sąsiadów, penetrowała bary i wszelkie inne miejsca użytku publicznego, włącznie z burdelem. Jednak nawet i tam nie było po Robercie najmniejszego śladu. Dopiero przed chwilą zatrzymała się z rezygnacją na własnym trawniku, zajrzała z nadzieją, że może Robert wrócił już do ich domu. Jednak nadzieja matką głupich. Usiadła na krawężniku i zaczęła myśleć o tym, co dowiedziała się podczas wizyty u nowej sąsiadki. Dowiedziała się ważnych rzeczy, między innymi tego, że jej mąż jest lokalnym Casanovą. To było chyba ostatnią rzeczą, o którą by go podejrzewała, jednak czasem najbardziej czarny scenariusz lubi się sprawdzić.
[IMG]http://i29.************/5n0uc1.jpg[/IMG]
Po kilku minutach postanowiła, że nie będzie dręczyć sobie głowy tymi myślami. Ma przecież jeszcze inne sprawy do załatwienia, takie jak na przykład zemsta na Brandy. Ta Amerykanka jest bardzo podejrzana. Coś knuje na ich ulicy, jednak Zofia do tego nie dopuści! „Jeszcze będziecie mi dziękować”- myślała pani Kowalska kierując się w kierunku rezydencji pani Murphy. „Uchronię wszystkich przed pierwszym zamachem stanu na Błękitnej Promenadzie (Zofia była pewna, że Brandy chce sobie wszystkich podporządkować), a także odpłacę się za własne upokorzenia.” W głowie miała już plan.
***
- I co teraz?- Hania zadała pytanie Judycie, nie oczekując nawet odpowiedzi. Wiedziała, że odpowiedź nie otrzyma, a już na pewno nie z ust swej siostry. Siedziały jak za dawnych lat, w salonie, popijając mrożoną herbatę. Każda spoglądała w inną stronę unikając kontaktu wzrokowego.
- Jeżeli to, co zdarzyło się przed godziną, to co powiedziałaś… jeżeli to było prawdą…
- Bo było- wtrąciła spontanicznie Judyta.
- …to mogę ci pomóc. Mogę cię jakoś wypisać z tego klasztoru, nie wiem, przekonam te czarno-białe idiotki, że nie jesteś tam z własnej woli. Możesz zacząć nowe życie. Liczę tylko, na twoją uczciwość.
- Powiedziałam prawdę.
Hania poczuła nagły przypływ miłości to swej siostry. Chciała wstać i ją przytulić, ale się pohamowała. Jeszcze nie ma całkowitej pewności, co do zamiarów Judyty.
- Więc pomożesz mi?
Hania szczerze się uśmiechnęła:- Oczywiście.
[IMG]http://i31.************/2w238yx.jpg[/IMG]