Siedziała w małym, ciemny pokoju, w którym przy każdej ścianie stały, ściśle ustawione regały z książkami. Na podłodze leżały papiery, różne obrazki i parę grubych ksiąg z zaklęciami. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła, wbijając wzrok w świecę stojącą na końcu pomieszczenia. Czuła się idiotycznie patrząc na kawałek wosku i oczekując od niego, że się ruszy.
Patrzyła przez długi czas, aż w końcu zaczęły łzawić jej oczy. Zamknęła powieki i opadła zrezygnowana na blat dębowego biurka. To nie ma najmniejszego sensu, pomyślała.
Nigdy siłą woli nie zdoła przyciągnąć do siebie świecy... było to dla niej za trudne. Jakby ktoś nagle zrzucił ją z urwiska i kazał pofrunąć.
Przeczesała palcami swoje długie, lśniące włosy i westchnęła głośno.
-Jestem beznadziejna.- mruknęła pod nosem.
-Nie jesteś kochanie. Od razu się wszystkiego nie nauczysz.- w tym samym momencie do pokoju weszła Elena, niosąc talerz ciasteczek czekoladowych z orzechami. Postawiła słodycze na biurku i pogłaskała siostrzenicę po głowie.- Myślę, że na dzisiaj wystarczy.
-Ale ta świeca nawet nie drgnęła!- poskarżyła się Leria, wskazując palcem przedmiot.- w takim tempie opanuję to zaklęcie dopiero po pięćdziesiątce.

-Musisz uwierzyć w swoją magię. Jeśli nie wierzysz, że ją posiadasz, to się nie nauczysz.
-Może moja magia wcale nie jest biała i dlatego mam problemy?
-Jest... na pewno jest!- odpowiedziała dobitnie Elena, odwracając się w stronę drzwi.- zjedz ciastka, a potem możesz wyjść na miasto. Świeże powietrze dobrze ci zrobi.- po tych słowach chwyciła w dłoń swoją długą, zieloną suknię i wyszła z pomieszczenia.
Leria jeszcze przez chwilę wpatrywała się w zamknięte drzwi. Miała wrażenie, że coś jest nie tak. Była przekonana, że kiedy poruszyła temat jej magii, Elena na moment się skrzywiła, a zaraz potem wyszła z pokoju ze śmiertelnie poważną miną.
-Może moja magia rzeczywiście nie jest biała?- zapytała samą siebie odkładając książkę. To byłoby raczej niemożliwe... przecież jej rodzice byli białymi magami. Ciotka Elena powinna wiedzieć to najlepiej, a jednak coś wyprowadziło ją z równowagi. Leria podniosła się szybko z krzesła i podeszła do drzwi. Otworzyła je jednym, szybkim ruchem, następnie wybiegła na korytarz. Przeszła długim, ciemnym korytarzem aż do pokoju ciotki. Chciała dowiedzieć się co spowodowało u niej tak dziwne zachowanie gdyż czuła, że Elena coś przed nią ukrywa... coś bardzo ważnego, o czym powinna wiedzieć. Zapukała kilkakrotnie. Po chwili nie słysząc żadnego odzewu nacisnęła na klamkę i weszła do pomieszczenia. Rozglądając się dookoła, doznała szoku. Pokój ciotki, który zawsze lśnił czystością wyglądał, jakby ktoś się do niego włamał i splądrował wszystkie szafki. Większość książek leżało na jasnym dywanie okładkami do góry, a te które utrzymały się na regałach, leżały niedbale jedna na drugiej. Wszystkie szuflady w biurku były otwarte, a cała ich zawartość została wywleczona na zewnątrz i porozrzucana po podłodze.
Leria rzucając ostatni raz okiem na cały ten bałagan, wybiegła na korytarz trzaskając drzwiami.
...

-Gdzie ciotka Elena?- zapytała wpadając zdyszana do kuchni.
Siedzący przy stole kamerdyner podniósł wzrok znad gazety i spojrzał na dziewczynę lekko zdziwiony.
-Pani Elena szła na górę kiedy widziałem ją ostatni raz. Prawdopodobnie na strych... możliwe, że jeszcze tam jest.- odpowiedział po chwili sięgając po filiżankę z herbatą.
-Dziękuję!- zawołała wbiegając na schody.
Przeskoczyła zwinnie dębową barierkę, następnie pomknęła na poddasze. Zatrzymała się dopiero przy wysokiej, drewnianej drabinie prowadzącej na strych. Położyła dłonie na jednym z wyższych szczebli i powoli wspięła się na górę. Klapa w suficie była otwarta, więc dziewczyna bez problemu dostała się do środka. Przeszła bezszelestnie przez stertę kartonowych pudeł i przykucnęła za niską, ceglaną ścianką. Właściwie to sama nie wiedziała dlaczego się skrada, ale coś podpowiadało jej, ze ciotka nie powinna jej tam widzieć. Wychyliła się lekko rozglądając dookoła.
Na samym środku na podłodze między mnóstwem pajęczyn i starych, obdartych książek siedziała Elena. W rękach trzymała czerwony notes, z pożółkłymi ze starości kartkami.
Przez maleńkie okna wpadały do środka resztki promieni słonecznych, rzucając przymglone światło na ciemne pomieszczenie.
Leria patrzyła jak smutek na twarzy ciotki pogłębia się z każda minutą. Siedziała na brudnych deskach w pięknej sukni. Jej lśniące rude włosy opadały na czoło, a łzy spływały ciurkiem po bladych policzkach, mocząc kartki w notesie, który trzymała na kolanach.
Co jest w tym notesie? Pomyślała czarnowłosa opierając się o leżącą na murku książkę. Miała ochotę podejść do Eleny, przytulić ją i pocieszyć, ale nie mogła. Nie chciała aby pomyślała, że ją szpieguje, a poza tym...co by jej powiedziała? Przecież nie miała pojęcia co było napisane w notesie i co doprowadziło ją do płaczu.
Odwróciła się w stronę klapy i wstała cicho z zamiarem zejścia na dół. Kiedy stawiała nogę na szczeblu drabiny, usłyszała dźwięk spadającej na podłogę książki. Spanikowana szybko zeskoczyła z drabiny i rzuciła się biegiem do swojego pokoju.
***
Nadchodził wieczór. Leria spacerowała miejskimi uliczkami, próbując zrelaksować się po całym dniu nauki. Przez cały czas myślała o notesie. Tak bardzo chciała zapytać ciotkę o jego treść... o to, dlaczego płakała i o wiele innych rzeczy, ale nie mogła się na to zebrać. To wszystko wydawało się takie dziwne!
Skręciła w jedną z kamiennych uliczek, prowadzącą na rynek. Przeszła między rządkiem drewnianych domów, podziwiając kolorowe kwiaty doniczkowe stojące na parapetach. Zrobiło się już całkiem ciemno, a miejsce słońca zajęły księżyce. Dopiero teraz, kiedy spacerowała samotnie zauważyła, że nad Krajem Światła wiszą dwa księżyce, a nie jeden tak jak na Ziemi. Wpatrując się w niebo zastanawiała się, gdzie tak naprawdę jest. Czy to inna planeta?

Nagle poczuła piękny zapach unoszący się w powietrzu, czegoś tak cudownego jeszcze nigdy nie czuła. Niestety nie potrafiła go zidentyfikować. Zatrzymała się gwałtownie i obróciła w bok, przeczesując palcami gęste włosy. Ku jej zdziwieniu zapach wydobywał się z wnętrza nowo otwartego sklepu. Podeszła bliżej i spojrzała przez szybę na zawalone kolorowymi flakonikami regały.
Ten piękny zapach zapraszał ją do środka, niczym niewidzialna dłoń. Czuła, że zaczyna tracić kontrolę nad swoimi nogami, a jej powieki zamykały się mimowolnie. Oczarowana odkleiła się od witryny sklepowej i podeszła do drzwi.
Kiedy weszła do środka, drzwi zamknęły się z trzaskiem a zapach momentalnie znikł.
Leria odruchowo podskoczyła, a serce zaczęło walić jej jak szalone. Przetarła oczy dłonią i odgarnęła z czoła niesforne kosmyki. Miała wrażenie, że właśnie obudziła się z jakiegoś transu. Ostatnią rzeczą jaką pamiętała było to, że podziwiała księżyce... jak się tu więc znalazła?
Rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu. Była sama.
Powoli podeszła do biurka, na którym stało kilka czerwonych flakoników i małe wiklinowe koszyczki z różnymi ziołami, owocami i innymi specyfikami, które Leria widziała pierwszy raz.
-Witam.
Dziewczyna odłożyła trzymane w dłoni naczynie i spojrzała na mężczyznę wychodzącego z zaplecza.
Jego gęste, kruczoczarne włosy sięgały połowy szyi, a w świetle rzucanym przez świecę mieniły się odcieniami granatu. Był wysoki i przystojny... nawet bardzo przystojny. Patrząc na niego, Leria przypominała sobie modeli z reklam i czasopism, których jeszcze niedawno podziwiała.

Teraz wiedziała dlaczego zawsze tyle kobiet stoi pod tym sklepem... dla sprzedawcy a nie dla towaru.
Uśmiechnęła się do siebie i podeszła do jednego z regałów.
-W czym mogę służyć pięknej Pani?- zapytał mężczyzna podchodząc bliżej.- może jest Pani zainteresowana kupnem jakiegoś eliksiru?
-Dziękuję... oglądam tylko.- odpowiedziała odgarniając włosy za ucho.- tak naprawdę, nie znam się jeszcze na magii. Może nawet wcale jej nie posiadam...
-Pani moc można wyczuć w powietrzu.- powiedział z uśmiechem, opierając się ręką o regał.
-Dziwne... to dlaczego nie mogę opanować nawet najprostszego zaklęcia?
-Albo Pani nie wierzy w swoje możliwości, albo zabiera się Pani za nie swoją dziedzinę magii...
Leria przez chwilę patrzyła mężczyźnie głęboko w oczy, jakby chciała z nich coś wyczytać...jednak po chwili odwróciła głowę i ponownie podeszła do biurka.
-Czy jest jakiś sposób żeby to sprawdzić?- zapytała po chwili.- może jakiś eliksir?
-Owszem jest, ale trudno go zdobyć, a przyrządzenie zajmuje dużo czasu. Pozostaje tylko nauka i obserwacja.- powiedział bawiąc się jednym z flakoników.- rozumiem, że jest Pani początkująca?
-Tak.
-A więc zaczyna Pani od zaklęć neutralnych...
-No tak...
-Zaklęć neutralnych są w stanie nauczyć się Magowie Biali jak i Magowie Czarni więc wystarczy trochę wiary i Pani też się nauczy. Problem może wystąpić później. Jeśli Pani magia będzie biała, nie nauczy się pani zaklęć z czarnej i na odwrót. Po tym też można stwierdzić, jakim jest się magiem.
-Wychodzi na to, że muszę uwierzyć.- mruknęła Leria- pójdę już.
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi. Naciskając na klamkę zawahała się.
-Mogę wiedzieć...- zaczęła
-Vlad- odpowiedział mężczyzna.- mam na imię Vlad
-ah... ja jestem Leria, miło mi- mruknęła zdziwiona. Kolejna osoba, która odpowiedziała jej na to pytanie, zanim jeszcze je wypowiedziała.- więc... pójdę już. Do zobaczenia Vlad.
***