Przepraszam, że post pod postem, ale obawiam się, że jutro bym nie dał rady go wstawić, więc nowy odcinek jest dzisiaj

Miłego czytania
Część IX
„Szpitalny kryzys”
Zosia podążała szybkim tempem długim, szpitalnym korytarzem. Jeszcze w lewo i wprawo… jest, sala numer 201. Ciężarna chwilę stała pod drzwiami głęboko się nad czymś zastanawiając. Nie chciała się wycofać, nie chciała wrócić do domu, nie chciała stchórzyć. Ona taka nie jest. Ale bała się bardzo. Za chwilę miała spotkać swojego męża pierwszy raz od pożaru, przez parę dni wcale go nie widziała, nie odwiedzała, nie telefonowała, nie przemycała domowych smakołyków. I teraz miała mu spojrzeć w oczy, jak gdyby nigdy nic.
Ponadto przytłaczało ją olbrzymie poczucie winy. Jednak nie obejmowało ono spalonej rezydencji Brandy ani nawet samej Amerykanki- obejmowało jedynie jej męża. Męża, którego kochała i którego niechcący zraniła. Ale naprzeciw jej myśli wychodziło to, co on zrobił jej. Zdradził ją, zdradził z jej najgorszym wrogiem. Wiedziała, że nigdy nie przebaczy ani sobie, ani mu.
Teraz szybkim ruchem, zanim się od decyduje, przekręciła gałkę w drzwiach. Gdy tylko weszła do środka Robert otworzył zmęczone oczy. Najwidoczniej jeszcze po tym wszystkim nie doszedł do siebie, albo tak zmęczyły go igraszki z Brandy. Pani Kowalska stała przez chwilę w drzwiach, jednak w końcu postanowiła usiąść przy łóżku chorego, na strasznie niewygodnym, szpitalnym krześle.
[IMG]http://i31.************/35lrm06.jpg[/IMG]
- Witaj- powiedziała nieśmiało jakby wcześniej w ogóle się nie znali.
On jednak nie odpowiedział nic, wziął tylko głęboki wdech.
- Przyniosłam ci trochę domowych konfitur , placek i sok.
- Nie musiałaś- odpowiedział, zanim ona zdążyła dokończyć zdanie- Dlaczego nie przychodziłaś?
- Musiałam to wszystko przemyśleć.
- W każdej chwili mogę umrzeć. Lekarze mówią, że nie jest ze mną najlepiej.
- Wiem, ale spróbuj mnie zrozumieć- Zofia wykładała na półkę wszystko to, co przyniosła- Gdybyś nie poszedł do tej pindy nic by ci się nie stało.
- To nie znaczy, że masz ode mnie odchodzić w obliczu śmierci! Każdemu zdarzają się błędy.
- Wcale od ciebie nie odchodzę, ale ja też chcę mieć coś od życia. Jak wyszedłeś zadzwoniłam po pięciu grubych Szwedów i każdy wyrżnął mnie po kolei- Zofia znalazła pierwszy lepszy argument.
- Przecież jesteś w ciąży!- Robert uniósł się na rękach, a widać było, że kosztowało go to dużo bólu.
- I co z tego? Sam mówiłeś, że każdemu zdarzają się błędy. Skoro ty możesz to robić co pół godziny ja mogę nawet z pięcioma na raz! Nawet podczas ciąży!
Zosia zaczęła z powrotem wrzucać do torebki wszystko to co przyniosła.
- Zostawiam tylko placek, bo spód jest przypalony i nawet świnia tego nie zeżre- i wyszła trzaskając drzwiami.
***
Tymczasem w sali numer 202 siedziały dwie kobiety i miło gawędziły. Jedną z nich była Brandy Murphy, która uśmiechnięta od ucha do ucha leżała w białej pościeli, zaś druga to Hania Linde, która troskliwie trzymała ją za rękę i nalewała kolejne szklanki jabłkowej wody mineralnej, w rzeczywistości będącej najprawdziwszym piwem.
[IMG]http://i31.************/21or2as.jpg[/IMG]
- Wiesz, gdyby nie ty Haniu, byłabym tutaj zupełnie samotna- wielce chorobliwa była naprawdę pijana, choć jej słowa miały jakiś sens. Czarnowłosa wreszcie, po raz pierwszy od jakiegoś czasu poczuła, że jest doceniana, że ktoś ją chwali, że jej pochlebia, że może być z siebie dumna. Zazwyczaj to ojciec powtarzał jej jak bardzo jest kochana, a teraz gdy go zabrakło słyszała tylko same obelgi, dlatego bez wahania odpowiedziała:
- A ja nie wiem co bym zrobiła, gdybyś nie wprowadziła się na Błękitną Promenadę.
Obydwie szeroko się uśmiechnęły.
- Weź jeszcze nalej- Brandy nadal się uśmiechała.
- Może teraz coś mocniejszego?- pani Linde otwarła torebkę, w której miała cały podręczny zestaw początkującego alkoholika- Wino, czy wódka?
- Wódka- odpowiedziała Brandy i zaczęły pić.
***
[IMG]http://i29.************/2gtoner.jpg[/IMG]
Zofia stała na korytarzu zaraz przy drzwiach sali 201. Tak naprawdę nie chciała, żeby ich spotkanie tak się skończyło. Chciała się z nim pogodzić, ma mu do przekazania ważną wiadomość, chciała przebaczyć. I co? Jak zwykle wszystko spieprzyła. Ale nagle uświadomiła sobie, że może można to jeszcze jakoś naprawić. Lecz czy jej godność pozwala, by wrócić do sali 201 jak gdyby nigdy nic i zacząć wszystko od nowa? Była gotowa do poświęceń- wiedziała to już od dawna- więc nie wahała się już ani chwili dłużej. Przecież i tak jej wizerunek na Promenadzie posypał się, i tak wszyscy uważają ją za niezdecydowaną wariatkę, która raz jest uległą żoną, a raz chorą psychicznie desperatką. Dlatego ponownie przekręciła gałkę i znalazła się w środku.
- Tak szybko wróciłaś?- Robert ponownie podniósł się na rękach.
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Słucham.
Zofia nawet nie siadała, wiedziała, że za chwilę wyjdzie.
- Przyszłam do ciebie tylko dlatego, że byłam w szpitalu.
- Po co?
- Zbadać, czy wszystko dobrze z ciążą. I dowiedziałam się jednej wspaniałej rzeczy- Zosia wzięła głęboki wdech- Będziemy mieli bliźniaków.
- To wspaniale.
- Też się cieszę, ale ja już pójdę.
- Zaczekaj chwilę- Robert zatrzymał jeszcze swoją żonę, gdy ta już miała znaleźć się po drugiej stronie drzwi.
- Z tymi Szwedami… kłamałaś, prawda?
Pani Kowalska lekko się uśmiechnęła.
- W przeciwieństwie do ciebie nigdy nie zrobiłabym takiego czegoś naszemu związkowi- i wyszła. Widać, że uroczyste pogodzenie się nie zawsze jest uroczyste, ale parę zimnych słów może znaczyć więcej niż tysiąc pocałunków i uścisków.
***
- Co ty tu robisz?- Hania odłożyła szklankę z wódką na bok. W drzwiach Sali numer 202 stała niezbyt zadowolona Judyta, która spoglądała raz na jedną kobietę, raz drugą.
- Ty mi lepiej to wyjaśnij!- burknęła po chwili widząc, że po szpitalnym pijaństwie psychika obu kobiet zaczęła już chyba podróż w stanie nieważkości.
- Przecież nikt ci tutaj nie kazał przychodzić - wybełkotała Hania- Sama poradzę sobie z Brandy.
- Właśnie widzę, ale czy mogłabyś na chwilę przerwać to niańkowanie i wyjść na korytarz. Musimy pogadać.
Czarnowłosa kobieta wolnymi, niepewnymi ruchami spełniła życzenie siostry.
- Co chciałaś mi powiedzieć?- czarnowłosa kobieta spytała się, kiedy znalazły się już za ścianą.
[IMG]http://i25.************/1z2kahc.jpg[/IMG]
- Chyba zostanę na Błękitnej Promenadzie na stałe- Judyta oparła się o barierkę biegnącą wzdłuż korytarza ciężko dysząc- Jestem popularna.
- Nie wątpię- odpowiedziała Hania, która nagle dostała ataku silnego kaszlu.
- Trzy gazety mnie wydrukowały.
- Nie ma mowy, żebyś u mnie została! Jeżeli jesteś taka popularna niech suka z czasopisma wynajmie ci apartament w centrum!
- Ale…
- Odejdź! Wracam do Brandy!
Gdy tylko Hania opuściła korytarz Judyta głośno za nią zawołała:
- Jeszcze zobaczymy!- i również odeszła.
Kiedy opuszczała szpital zobaczyła policjantkę i policjanta siłujących się z pewną kobietą. Ona znała tą kobietę…
***
- Pani Zofia Kowalska?- umundurowana kobieta podeszła do ciężarnej, kiedy właśnie zamierzała opuścić szpital po wizycie u Roberta.
- Tak, to ja. O co chodzi?
- Musimy panią aresztować- opowiedział dobrze zbudowany policjant. Takiego, to lepiej nie spotkać w ciemnej uliczce.
- To chyba pomyłka!
- Jest pani główną podejrzaną w sprawie podpalenia domu pani Brandy Murphy.
- Ale ja nic nie zrobiłam- Zosia zaczęła uciekać, jednak policjant złapał ją, przyciągnął do siebie i zakuł w kajdanki.
- Możesz zachować milczenie, ale i tak już siedzisz- powiedział jej do ucha, zaś umundurowana kobieta cały czas milczała.
Kiedy policjant odprowadzał Zosię do radiowozu, pani policjant- Holly McCaus* przejrzała się w ściennym lustrze:
[IMG]http://i30.************/4gp1r4.jpg[/IMG]
- Ale ja jestem sexi- powiedziała do siebie, jednak wszyscy wokół to słyszeli. I jej przytaknęli.
* To simka Camerandios'a, zapomniałem jednak dać zbliżenia, więc jej zdjęcie w mega sexi stroju policjantki dam później, jak i zarówno dokładnie zbliżenie Hani po metamorfozie (nie wiem czy zauważyliście ^^)