Temat: Niepokorne
View Single Post
stare 09.09.2009, 07:47   #158
Gio
 
Avatar Gio
 
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Niepokorne

No i wreszcie z trzydniowym opóźnieniem jest kolejny odcinek. Od razu mówię, że jest mało śmiechowy, ale tutaj i tak nie byłoby się z czego śmiać... ogólnie odcinek nudny, ale jak chcecie to czytajcie


Część XII


„Bo przyjaźń jest najważniejsza”



W więziennej celi było ciemno, cicho, a na dodatek zimno. Zofia leżała na łóżku, jednak nie potrafiła usnąć. Nie spała całą noc, nie zamknęła nawet oczu. Cały czas wpatrzona w ciemność, zmęczoną od płaczu twarzą. Oddychała spokojnie, jakby powoli przyzwyczajała się do takiego stanu rzeczy. Postanowiła, że nie będzie użalać się nad sobą, że od dziś będzie silną kobietą, nawet, jeżeli jej siła nie wyjdzie poza więzienne mury. Starała się skierować swoje przemyślenia na pozytywny tor- zaczęła myśleć o swoich dzieciach, które wkrótce miała urodzić. Już sobie wyobrażała te śliczne, gładkie małe ciałka, takie nieudolne, bezbronne, całkowicie zależne od niej. Jednak i to było nie pewne- co jeśli sędzia będzie na tyle bezlitosny i każe jej urodzić w więzieniu, co jeśli jej dzieci będą miały matkę kryminalistkę, co jeśli będą miały wychować się w domu dziecka jeżeli Robert odmówi ich wychowywania (wiedziała, że teraz jest już do wszystkiego zdolny)? I znowu te czarne wizje, czarna przyszłość, zamglony, niebezpieczny los. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko właśnie spotkało ją- a jednak…

[IMG]http://i26.************/34rcf9x.jpg[/IMG]

Dopiero koło 13:00 postanowiła unieść się z łóżka. Co prawda ominęło ją śniadanie, jednak wcale nie była głodna. Była zbyt zmartwiona by mogła cokolwiek przełknąć. Siedziała w tym ciasnym pomieszczeniu już od czterech dni, a nawet dokładnie mu się nie przyjrzała. Wszystko wskazuje na to, że spędzi tutaj resztę swojego życia- ostateczna rozprawa już wkrótce. Rozejrzała się więc po ścianach. Wszędzie były poprzekreślane kreski, wyryte na twardym murze kalendarze, niby biografie więziennego życia, odliczanie do wolności. Były też jakieś znaki, których znaczenia nie potrafiła odczytać, nieudaczne rysunki, jeden napis cienkim czerwonym mazakiem, który to rozmazał czas. To wszystko złożyło się na miejsce straszne, jednak równie głębokie, wręcz historyczne, będące świadkiem kilku ludzkich nieszczęść, milionów wylanych na posadzkę łez żalu i bezradności. Tak to jej myśli błądziły po bezdrożach samotności jeszcze parę minut, aż nie nadeszła odwilż.
- Ma pani gościa- ten sam ponury głos strażnika, którego znała już na wylot.
Po drodze jak ją odprowadzał do miejsca spotkań, w asekuracji innego strażnika (co bardzo śmieszyło Zofię, bo traktowano ją jak groźną dla otoczenia psychopatkę) przypomniano jej podstawowe zasady, które również znała już na wylot- czas spotkania, co jej wolno a co nie, żadnych kartek i książek. Zabraniali wszystkiego.

Od poprzedniej rozprawy nie odwiedził jej nikt, dlatego też nie wiedziała kogo ma zobaczyć po drugiej stronie szklanej ściany- bariery do „normalnego” świata. Tym większe było jej zaskoczenie, gdy na krześle zobaczyła Hannę Linde, wyglądającą na zakłopotaną , nerwowo rozglądającą się dookoła.
- Nie podoba ci się tutaj, co?- Zofia ni stąd ni zowąd postanowiła ją wystraszyć, tak, że ta aż drgnęła na krześle.
Hania jednak nie odpowiedziała nic. Była tylko zszokowana tym, co powiedziała jej przyjaciółka- takim zimnym, wręcz przerażającym tonem- typowym dla więźniów. Czyżby Zosia się tak szybko zmieniła i przyzwyczaiła do tych strasznych warunków?
- No widzisz- ciężarna skomentowała brak reakcji czarnowłosej jedynie uśmiechem- A ja tutaj muszę siedzieć cały czas. A wiesz przez kogo? Przez ciebie...

[IMG]http://i30.************/258yszl.jpg[/IMG]

- Nieprawda- Hania przerwała jej. Nie mogła słuchać ani tego strasznego głosu, ani nie mogła go analizować.
- Skąd miałaś tamte zdjęcia?
- To nie tak jak myślisz. Na oczy wcześniej nie widziałam tych zdjęć. To nie ja dałam je temu facetowi.
- Kłamiesz.
Nastała cisza, która zdawała się być podsumowaniem ich wieloletniej przyjaźni- a raczej jej końcem.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, na dobre i na złe… i że sobie ufamy- Hani łzy popłynęły z oczu- Przyjaźń do czegoś zobowiązuje, a ty nie jesteś moją przyjaciółką.
I wyszła z opuszczoną głową.

***

Brandy tego nie chciała, ale uważała to za swój obowiązek. Dlatego kroczyła ponownie długim sądowym korytarzem w kierunku drzwi, które miały być jedyną drogą do szczęścia- wszystkich. Kiedy wreszcie do nich dotarła, wcale się nie wahając, nacisnęła klamkę i weszła do środka.

[IMG]http://i28.************/1432bh5.jpg[/IMG]

Sekretarka o ironicznym uśmiechu właśnie skończyła rozmowę przez telefon:
- W czym mogę pomóc?
- Chciałabym się spotkać z panią sędziną Helen Holly McCaus.
- Była pani umówiona?
- Nie, ale zapewniam, że potrwa to tylko chwilę.
Pani Murphy nie spodziewała się, że pójdzie to tak łatwo, ale jednak! Sekretarka ulegając jej zapewnieniom poszła po pożądaną osobę i po chwili wróciła, żeby radosnym głosem oznajmić, że gość proszony jest do gabinetu. Brandy odwzajemniła uśmiech i udała się do wskazanego miejsca.
Pani Helen Holly McCaus siedziała za biurkiem przeglądając jakieś akta sądowe. Kiedy Brandy przekroczyła próg jej małego, sądowego królestwa, oderwała od nich wzrok i skierowała go na uśmiechniętą twarz kobiety.
- W czym mogę służyć?- typowe administracyjne podejście do sprawy nie zniechęciło przybyłej. Wręcz przeciwnie.
- Pamięta może pani sprawę Zofii Kowalskiej?- Brandy pozwoliła sobie usiąść na wygodnym fotelu naprzeciw sędziny.
- Tak, doskonale. A pani to…
- Brandy Murphy, poszkodowana.
- Więc w czym mogę służyć?

[IMG]http://i28.************/33wvevr.jpg[/IMG]

- Chciałabym cofnąć oskarżenie- w końcu powiedziała to, nad czym tak długo myślała. I co najważniejsze, była pewna że robi słusznie. W końcu wcale nie zależy jej na tym, aby Zofia swoje odsiedziała.
Pani Helen nie ukrywała zaskoczenia, jednak klient nasz pan.
- Jest pani tego pewna?
- Niczego w życiu nie byłam tak pewna jak tego- kobieta wydawała się na taką szczęśliwą, że nikt nie mógł poznać, że jeszcze parę dni temu przeżyła prawdziwe piekło (poprzedzone niebem).
- Rozumie pani oczywiście jakie konsekwencje z tego wynikną? Musi pani pokryć koszty rozprawy sądowej, a pani Zofia Kowalska zostanie uniewinniona, mimo tego, że potwierdziliśmy autentyczność dostarczonych nam zdjęć.
To zdanie lekko zasmuciło panią Murphy, jednak przeczucie jej mówiło, że postępuje dobrze. Przecież nie ma nic do Zofii, nie zależy jej na karze.
- Tak, jestem tego pewna.
Parę błahych formalności, dwa podpisy, oraz zeznanie, w którym Brandy pisze, że ogień spowodował niedogaszony grill i potwierdza zeznanie Zofii o dziwnym zbiegu okoliczności, które było zeznaniem fałszywym. I tak wyszła z gabinetu na korytarz zadowolona z siebie. Ma pieniądze, których nigdy nie zamierza oddać Judycie, bo na pewno nie były jej, lada dzień powinna dostać odszkodowanie z polisy ubezpieczeniowej. Dom zwróci się dwukrotnie, a ona będzie przez wszystkich lubiana. „To jest ta, co wybaczyła Zofii!”- ludzie będą wołać na ulicy, a ona będzie się uśmiechać, będzie zapraszana na domowe kolacje, na grilla, zyska nowych przyjaciół. Życie jest piękne…


I co jest w tej małej sąsiedzkiej społeczności, że wszyscy chcą być poważani, lubiani, zapraszani na sąsiedzkie pogaduchy? Dlaczego toczy się o to walki, nawet jeśli są nie w porządku? Co sprawia, że spokojni ludzie zamieniają się w chciwe bestie: kobiety w podłe suki, a mężczyźni cudzołożą? Bo tak naprawdę wszyscy chcą mieć przyjaciół- do których doszli zostawiając za sobą ciała innych. Bo najważniejsza jest przyjaźń- ale tylko ta odwzajemniona. I to jest główny problem tylu ludzi dążących do szczęścia…
__________________
Evil is a Point of View
Gio jest offline   Odpowiedź z Cytatem