Kolejny odcinek
- Nie patrz tak na mnie... - rozpłakałam się jeszcze bardziej , spoglądając na mój sweter w czarnych plamkach od łez.
-To już nawet nie mogę popatrzeć w oczy podopiecznej? Przecież muszę się tobą zajmować jako nowym pracownikiem.. odpowiedział mi ze lekko udawanym smutkiem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Odebrało mi mowę całkowicie. Podopiecznej?!
- Jak to pracownikiem ?! - krzyknęłam z oburzeniem
- Nie denerwuj się tak , po prostu czuje że muszę się Tobą opiekować jako niedoświadczonym lekarzem....
- Ale ja tego nie czuje... zrozum. Nie chce abyś się mną opiekował. Poradzę sobie sama... - odpowiedziałam mu z żalem i jak najszybciej odeszłam od niego.
- Uzupełnij karty - krzyknął z drugiego końca mostku.
Odchodząc widziałam smutek na jego twarzy, tym razem prawdziwy. Czy on mnie okłamuje ? Obejmował mnie... głaskał swoją idealną , chłodną dłonią po policzkach... przecież dokładnie zapamiętałam wtedy jak na mnie patrzył. Jego wzrok zdradzał coś innego niż litość, pokazywał namiętność i to że mu zależało. Nie uwierzę nigdy w jego kłamstwa. Tak bardzo go nie cierpię za to co robi... a jednocześnie czuje przypływ adrenaliny i tracę zmysły kiedy go widzę.
Wróciłam do kliniki. Po korytarzu biegała zalatana Edytka szukając w pośpiechu lusterka w torebce.
- A do kąd to się szykujesz ? - spytała z ciekawością Aleksandra.
- A na kolacje . - odpowiedziała swoim rozpieszczonym głosem Edysia
- To w końcu ten spod trójki Cię zaprosił ? - jak zwykle Aleksandra śmiała się z niej. Bardzo to lubiłam. Mogła bezkarnie ją obrażać.
- Nie .... Abel mnie zaprosił - dodała poważnie.
Nie miałam już siły na więcej przykrych przeżyć. Czułam się wykończona lecz łzy tak nagle.. zaczęły spływać. Wybiegłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro... zastanawiałam się czemu płacze... może przez ten przypływ " adrenaliny " kiedy widzę Abla. Pamiętam dokładnie jak siedząc w naszym gabinecie przy biurku zamykałam oczy gdy do mnie mówił. Jego głos zawsze mnie podniecał... uspokajał. Był cudowny.
Lecz budziłam się z tego błogiego stanu gdy zaczął znów traktować mnie jak gówniarza. Nic nowego. To dupek i swojego zdania nie zmienię. Jest wredny i zarozumiały . Nie wiem co on ma w sobie...
Przez okno widziałam jak otwiera jej drzwi od auta i odjeżdżają razem . Był to deszczowy dzień , jakich tu wiele. Na tyle chłodny aby ogrzać się ciepłem czyjegoś ciała. Myślałam dośc sporo nad wszystkim.....
- Kolacja , ale chyba Edyta liczy też na wspólne śniadanie - wtrąciła Aleksandra widząc moją twarz przyklejoną do szyby - Nie martw się, on nie wie co robi. Ta kobieta nie jest zdrowa , swoim pozornym charakterem czaruje go na wszystkie możliwe sposoby - dodadała.
- On nie jest chyba takim idiotą ! .. A z resztą... co mnie oni interesują ? - krzyczałam oburzona.
- Uspokój się, oni nawet nigdy nie pocałowali sie ze sobą.- wtrąciła Aleksandra.
Nie chciało się mi już nic mówić..samochód już dawno odjechał ... pewnie świetnie się bawili jak zawsze. Edyta .. Abel.. już mi się zbiera na wymioty. Poszłam uzupełnić karty pacjentów do gabinetu Johna. Otworzyłam drzwi , usiadłam pzy komputerze i zaczęłam pisać te durne rzeczy w ogóle o nich nie myśląc . Toteż co chwila poprawiałam błędy które co chwila robiłam...Przed oczami miałam wszystko inne - tylko nie pracę. Wyobrażałam sobie Sarę z dziećmi , a nawet pierwsze wędkowanie z ojcem i rzeczy do których nawet wstyd jest się przyznać. Siedząc tu było mi coraz gorzej,poczułam momentalnie ścisk w gardle.
- No pięknie , mnóstwo kurzu i sierści... . Oczy napełniły mi się łzami , zaczełam sie dusić , krztusić , dławić się. Już gorzej być nie może. Jestem najgorszą sierotą w mieście. Jestem niezdarą, co za koszmar....
John podszedł do mnie w ułamku sekundy
- Ty masz astmę ?! - krzyknął
Położył mnie na ziemi i oparł o stertę poduszek ..
- Masz to wdychać , rozumiesz mnie ? Zaraz. Chwila , muszę zadzwonić do Abla, on się najlepiej zna na tych chorobach.
Kiwałam głową przecząco , próbowałam powiedzieć aby odłożył telefon ale nie potrafiłam. Natychmiast opadłam z sił i leżąc po męczarniach prawie zasypiałam. Odpoczynek teraz , na podłodze wydawał się mało stosowny ale każdy napad bardzo mnie męczył.
Zamknęłam oczy i próbowała się z relaksować. Nie na długo. Podczas gdy juz byłam w głębokiej fazie odpoczynku
Abel wparował jak szalony do gabinetu. Widziałam go uchylając lekko powieki, rozmazywał mi się przed oczami.
- Różyczko , wstań.. jak się czujesz ? - powiedział troskliwie...
- Źle - odpowiedziałam pusto i usiadłam na krześle.
- John , jak się ma sprawa ? - pytał z wielkim zaciekawieniem Abel.
- Podałem jej Formoterol, duszenie było reakcją na kurz i sierść.
- Wiesz że twoja astma oskrzelowa jest bardzo silna ? Musimy zacząć ją skutecznie leczyć do póki jeszcze nie ma zagrożenia życia - zwrócił się do mnie , mierząc mnie swoimi podkrążonymi powiekami. - Powinnaś jechać jak najszybciej do zakładu przyrodoleczniczego. Znam jeden bardzo dobry gdzie objawy astmy spadają do minimum, plus leki... będzie dobrze - tłumaczył jakby próbował sobie to wmówić.
- Abel , ona musi być pod opieką lekarza...- wtrącił John
- Aleksandra , może się z nią wybierzesz ? - zapytał
- Nie jestem specjalistą od tych spraw jak ty Ablu , po drugie mam pod opieką pacjentkę z silną infekcją. Ty jedź.
- Masz racje, chyba powinniśmy jechać tam z samego rana - odpowiedział zmobilizowany Abel patrząc na mnie. Ja tylko kiwałam głową twierdząco nie mając siły na jakikolwiek ruch.
To wszystko działo się tak szybko że nawet nie miałam chwili aby pomyśleć o tym do końca. Jakiś wyjazd... dokądś... gdzieś... z kimś rano. Nie interesowało mnie już nic oprócz mojej sypialni i spokoju.
Obudził mnie klakson samochodu. Był bardzo , bardzo wczesny poranek.. Na dworze jeszcze było ciemno. Ledwo rozchyliłam oczy gdy usłyszałam pukanie.
- Wcześniej nie mogłeś ? - powiedziałam z wyrzutem do Abla
- Martwiłem się o Ciebie, wezmę twój bagaż do auta ,a ty ...ymm... trochę się uszykuj - powiedział widząc moje roztrzepane włosy i podkrążone oczy.
Wzięłam szybki prysznic, uczesałam dokładnie włosy , zrobiłam makijaż... wepchnęłam moją pupę w nowe jeansy. Uff... udało się.
Po chwili byłam gotowa do wyjazdu. Zamknęłam wszystkie zamki od drzwi i wsiadłam do auta.
- Pospieszyłaś się
- Jedź już... - powiedziałam ze zrezygnowaną miną
Oboje milczeliśmy przez prawie całą drogę, a nie była ona długa. Jechaliśmy dokładnie trzy godziny. Co chwila przełączał piosenki co mnie strasznie denerwowało ale przynajmniej miał dobry gust muzyczny, słuchał dobrego rocka. A ja słuchałam razem z nim mając czoło oparte o szybę. Zasypiałam. Chciałam wypocząć jak najdłużej lecz sama, bez tego aroganckiego chłystka który będzie mi wtrącał się w każde słowo i moje myśli.
- Już blisko - powiedział w końcu po długim czasie jazdy
- Domki mamy oddzielnie tak ? - spytałam z wielką nadzieją że jednak tak
- Hmm... nie , mamy jeden domek. Był ostatni. Nawet nie wiem czy są oddzielne łóżka - zaśmiał się
- Rzeczywiście ubaw po pachy... ale dla mnie. Bo w końcu ty będziesz nocował na chłodnej kanapie.
- Albo i nie - odpowiedział zrezygnowany
Po naszej jakże zabawnej rozmowie poszliśmy do recepcji odebrać klucz. Ośrodek był na prawdę okazały. Przyroda, jeziora... śliczne domki.. Abel odjeżdża ... no trochę się rozmarzyłam .
Wnętrze domku było ciepłe i przytulne. Lecz oniemiałam gdy zobaczyłam jedno łóżko i małą sofę tuż obok.
- To jednak będzie ubaw - powiedziałam wskazując mu miejsce do snu na najbliższe dni. Sama zaś ułożyłam się wygodnie na łóżku .Byłam bardzo zmęczona , powieki zamykały się mimo mojej silnej woli. Walnęłam bagaże byle gdzie i zasnęłam.
Obudziłam się dopiero wieczorem... ale za to jak wypoczęta.... Abla nie było w pobliżu co mnie bardzo cieszyło. Nie lubie spędzać z nim czasu w jednym pomieszczeniu ... oszalałabym gdyby patrzył się jak śpię.Choć nie wierze sama w to ale miło by było mieć go czasem.
Jeszcze przed wyjściem z łóżka przeciągnełam się ostatni raz, założyłam strój do kąpieli i powędrowałam do niby uzdrawiającego jeziorka.
Miałam nadzieje że coś mi to da. Astma na prawdę może uprzykszyć życie.
Na moje nieszczęście spotkalam tam Abla.. boże .. jak on mnie denerwuje ....
- Yyy co ty tu robisz ? Jesteś chory na coś ? - " pomijając głowe " pomyślałam.
- Nie , chciałem się po prostu tu wykąpać. Na prawdę nie ogarniasz uroku tego miejsca? Jest magiczne... niesamowite...
- To przyjedź tu drugi raz ale z Edysią - powiedziałam mocząc stopy w bardzo zimnej wodzie jeziora
- Na takie wyjazdy zabiera się osobe którą sie kocha , a bynajmniej coś czuje.
- Jaka lodowata ! - Krzyknęłam na cały głos... aż rozeszło się echo.Zimna woda bardzo skutecznie wypieściła moje ciało aż się stało całe oziębłe. Miałam wszystko chłodne, od brody po czubki palców... Nienawidze takiej wody, lecz miała wspanialy , delikatny zapach.
Właśnie ze względu na niego próbowałam tu zostać dłużej ale nie wytrzymałam
- AAAAAA noooo ! - krzyknęłam jeszcze głośniej.
Ku mojemu zdziwieniu Abel wziął mnie na ręce i wyniósł.... to rzeczywiście słodkie ...w ramach podziękowań przytuliłam jego męski tors....w jego ramionach na prawdę nie odczuwalam chłodu...