I ja pozwolę sobie na komentarz.
Uwaga formalna: interpunkcja w Twoim tekście chwilami mocno kuleje. Na przykład:
Cytat:
Napisał Vipera
-Idziemy szukać miejsca na nocleg, zanim zrobi się ciemno.- oznajmił mężczyzna, ruszając w głąb polany.- ruchy mała.- przechodząc, zmierzwił jej gęste włosy z cichym chichotem.
|
"Idziemy szukać miejsca na nocleg, zanim zrobi się ciemno
- oznajmił mężczyzna, ruszając w głąb polany
- Ruchy, mała - przechodząc..."
Cytat:
Napisał Vipera
Leria rozejrzała się po okolicy ostatni raz następnie weszła do jaskini zaraz za mężczyzną.
|
a) "...raz, następnie...";
b) "...raz; następnie...";
c) "...raz. Następnie...";
d) "...raz, po czym".
Cytat:
Napisał Vipera
Rzucił jeden dziewczynie, a drugi rozłożył na ziemi, następnie przeciągnął się i wyjrzał na zewnątrz.
|
Nie byłby lepszy średnik?
Cytat:
Napisał Vipera
Może coś mu się stało? Pomyślała przechadzając się po jaskini.
|
"<<Może coś mu się stało?>> - pomyślała..."
Cytat:
Napisał Vipera
-Siroth stój!!- wrzasnęła.
|
"- Siroth, stój!!!"
Cytat:
Napisał Vipera
Pomarańczowy ogień trzeszczał i świstał, z każdą sekunda ogarniając większy obszar trawy.
|
Ten pogrubiony przecinek to wstawiony przeze mnie. W oryginalnym tekście go nie ma.
Cytat:
Napisał Vipera
-Słuchaj Leria-
|
Tyle gwoli formalności. Teraz nastąpi "część artystyczna".
A więc jednak to nie było tylko czcze ludzkie gadanie - Siroth jest demonem. Zachowuje się trochę jak Son Goku z "Dragon Balla" po pełni księżyca (jako ta małpa) - cechuje go nadludzka siła fizyczna i nieludzki brak opanowania. Dobrze, że chociaż po powrocie do "normalności" pamięta, co się z nim działo. Zresztą inaczej to on by nie dostał zadania, żeby chronić Lerię. :-P
Scena spotkania głównej bohaterki z Sirothem-demonem ma w sobie coś naprawdę mrocznego. Nie chcę pisać, że trącącego horrorem, bo to może byłaby przesada, ale na pewno trochę mi się udzielił ten nastrój. Najpierw tylko obserwacja "zwierzęcego" mordu, a potem kontakt twarzą w twarz ze śmiercią. I znowu ten ogień! Naprawdę zaczynam Ci wierzyć, że to nie Leria rzuca zaklęcia, tylko ktoś albo coś ją chroni. Ale ciągle jestem przekonany, że to ma związek z pokonanym niegdyś Krajem Ognia.
Czy są jakieś pytania i wątpliwośći? Oczywiście, że tak.
Po pierwsze, kim mógł być ten typ zagryziony przez Sirotha-demona? Czyżby Kraj Mroku wysłał kogoś do zabicia Lerii?
Po drugie, co może oznaczać ta aura, a zwłaszcza jej kolor? Czy nie ma ona czasem czegoś wspólnego z kręgami magii albo żywiołami? A może to swoiste odbicie skali chaosu i praworządności (ponoć dość częstej w klimatach fantasy)?
Po trzecie, tak sztampowo - kim może być ten ktoś, który przyszedł na końcu po Lerię? Siroth na pewno by się lepiej skradał, a poza tym raczej użyłby magii, a nie wyciągał sztylet. Zresztą ta wersja jest już niejako wykluczona w tekście. Chociaż... Mam chwilami wrażenie, jakoby w którymś momencie mag miał się stać na tyle niebezpieczny, że główna bohaterka będzie musiała go "fizycznie usunąć z życia" (takie ładne określenie ze stalinowskiego ZSRR). Ciekawe, czy coś takiego może kiedyś nastąpić, a jeśli tak, to czy teraz nie mamy do czynienia z czymś w rodzaju przepowiedni, złego omenu.
Cytat:
Napisał Vipera
[Leria - przyp. H.] nie mogła zapomnieć tamtego wieczoru. Widoku jego twarzy... tych przerażających, a zarazem cudownych, pomarańczowych oczu drapieżcy, błyszczących mimo ciemności nocy. Długich czarnych jak smoła rzęs, idealnych rysów... zniewalającego, zachrypniętego głosu...
|
Czyżby Leria lubiła takich brutali? :-)
Oczywiście jak zwykle gorąco zachęcam do dalszego pisania. To, że łajam Cię za interpunkcję, wcale nie znaczy, że w ogóle źle piszesz. Po prostu jak coś mi się nie podoba, to wolę to otwarcie wytknąć, niż bawić się w obłudnego wazeliniarza.
Bo jeśli chodzi o tekst jako taki, to podobają mi się staranne opisy (który to już raz o tym wspominam?), no i fabuła, która jest na tyle ciekawa, że w pewien sposób niweluje tę nie najlepszą interpunkcję. Postaraj się jednak popracować nad tą ostatnią, to wypadkowa będzie zdecydowanie bardziej na plus.
Pozdrawiam.
P.S. Leria z otwartymi ustami wyszła nieco gapowato, ale zdjęcia Sirotha otoczonego kolorową aurą to jak dla mnie majstersztyk.