Temat: Niepokorne
View Single Post
stare 19.10.2009, 20:08   #189
Gio
 
Avatar Gio
 
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,273
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Niepokorne

Kochani, co żeście sie tak uparli że to ostatni odcinek? Teraz dopiero jest przedostatni

Cailleach- dziękuję za poprawienie błędów. Hmm... no i odpowiedzią na Twoje pytania jest post Hnata

Cytat:
Swoją drogą przypomina mi to trochę Gotowych na Wszystko
Nie Ty pierwsza zauważyłaś to podobieństwo. Faktycznie- może trochę podobne, ale gdy zaczynałem pisać serial nawet nie wiedziałem o istnieniu gotowych, no a po obejżeniu paru odcinku pewnie mialo to jakiś wpływ na moje FS

Nieznana- no tak, siedmiokilogramową. Dostarczył jej wszystko co miał Zapomniałem tylko napisać, że Hania się ugięła

niet-

Cytat:
zosia pogodzila sie z mezem? szkoda, myslalam, ze bedzie jakas wojna ;p
Trudno byłoby zrobić jakąś wojnę w dwóch odcinkach Tak jak to powiedziała aniołek- zosia wchodzi w lepszą fazę życia

aniołek-dziękuję za komentarz. Ale już powiem, że w relacjach Zosia-Robert nie zajdzie już nic poważniejszego

Hnat

Dziękuję za wystrzałowy komentarz. Określasz fabułę lepiej niż ja i zauważasz takie rzeczy, o których po prostu sam zapominam pisać Ale nikt nie mówił, że jest to w pełni realne FS...


A teraz możecie już czytać i z góry przepraszam za małą ilość zdjęć- tylko tyle zdążyłem zrobić zanim coś zgrzytnęło w napędzie Na szczęście płytka simsów ocalała!

Część XV


„Ironia losu”



- Proszę jeszcze podpisać tutaj- Brandy Murphy przerzucała stos papierów na masce samochodu. Nie podejrzewała nawet, że kupno domu to tyle zbędnych formalności. Jednak cieszyło ją to. Ostatni podpis i dom jest jej.
- Czy to już wszystko?
- Tak. Rozumiem, że pieniądze zostały przelane?
- Leć i sprawdź durniu. A teraz stąd spieprzaj, bo jesteś nieproszony na mojej działce!
Mężczyzna prawie truchtem wsiadł do samochodu mówiąc pod nosem „A mama powtarzała, wszystko tylko nie deweloper” i odjechał z piskiem opon.

Kobieta odwróciła się i jeszcze raz ogarnęła wzrokiem cały dom. W jej mniemaniu był po prostu doskonały. Już oczyma wyobraźni zauważyła powieszone w oknach kolorowe firanki, leżak na tarasie, ekskluzywny zestaw ogrodowy, duży telewizor w salonie i piękny ogród, którego zazdrościć jej będą wszyscy w okolicy. I Brandy Murphy pomyślała wtedy, że naprawdę opłaca się żyć jedynie dla kilku chwil w życiu- dla chwil wyższości nad innymi. A kolejna okazja pokazania swej wyższości nad innymi została podana jej na tacy. Bowiem na ganku przed swoim domem stała Hania Linde, w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od Amerykanki, która natychmiast zmrużyła oczy i podążyła szybkim krokiem w jej kierunku.

[IMG]http://i36.************/f4mayw.jpg[/IMG]

- Cześć Haniu!- zawołała z daleka. Czarnowłosa jednak nie odpowiedziała. Brandy zbliżyła się do niej- Coś się stało?
- Nie sposób opowiedzieć to na chodniku- odgarnęła włosy z czoła.
- Dostałaś okres?
Hania przeszyła ją wzrokiem:- Bez taki żartów. Gdybym ci to wszystko opowiedziała…
- A dlaczego miałabyś mi nie opowiedzieć? Zapraszam do mojego nowego domu! – Amerykanka wskazała ręką lśniącą w słońcu rezydencję.
- Dobrze. Muszę się komuś wyżalić- Hania mówiła jakby właśnie przebiegła maraton.
Obydwie kobiety ruszyły w kierunku „lśniącej rezydencji”. Jednak czasem nawet prowincjonalną Błękitną Promenadę odwiedza ironia losu. Idąc w czyn za słowem z domu po drugiej stronie ulicy wyszła inna kobieta, trzymając w ręce worek ze śmieciami. Kierowała się w kierunku kosza. Odwróciła głowę i zobaczyła coś co przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Albo podczas pobytu w więzieniu wzrok jej się pogorszył, albo ironia losu miała dzisiaj dobry dzień.
Zosia stała wpatrując się w dwie kobiety idące środkiem ulicy nie wierzyła własnym oczom. Czy to Hania i Brandy? Nie… to raczej nie możliwe. Przecież one zbytnio się nie lubiły. Można było nawet powiedzieć, że się nienawidziły. Czyżby nagle Brandy przybrała jakieś magiczne moce i sprzymierzała ze sobą wszystkich dookoła- najpierw ona, potem Hania. Kto jeszcze? Właśnie, ciekawość zwykle jest najsilniejsza mimo, że to pierwszy stopień do piekła. Worek ze śmieciami wylądował w rabatce z kwiatami, a Zofia Kowalska szybkim krokiem, ruszyła w kierunku swoich przyjaciółek. Dopadła je tuż przed drzwiami lśniącej rezydencji.
- Cześć laski.
- Nie spodziewałam się, że w wieku 37 lat ktoś nazwie mnie laską- pani Murphy rzuciła kpiąco- Z drugiej jednak strony chyba nie ma innej kobiety z takim ciałem w moim wieku.
- Może wejdźmy już do środka? Potrzebuję beczkę mrożonej kawy- Hania była bliska omdlenia. Zofii wydało się, że to rezultat emocji jakie przeżyła- widział przez okno radiowóz i przy okazji chciała się jej o to zdarzenie zapytać. Ale Hania nie osłabił nagły przypływ emocji, tylko coś innego…
- Zosiu, idziesz z nami?- gospodyni otworzyła drzwi na oścież.
- Nie oprze się beczce zimnej kawy.

***

- Naprawdę?!- Brandy Murphy powiedziała to tak głośno, że szklanki zaczęły dygotać na stole. To była jej reakcja na słowa Zofii, która właśnie jej oznajmiła, że pogodziła się ze swoim mężem- Po prostu nie do wiary! Wybaczyłaś mu to co ze mną robił?!
- Nie, nie wybaczyłam mu, ale damie przystoi zachować w niektórych sprawach milczenie dla dobra ogółu. Powinnaś wiedzieć o co mi chodzi.
- Wiem, sama jestem damą- Amerykanka uśmiechnęła się ironicznie i przeniosła wzrok na Hanię.
- Haniu, coś ci jest?

[IMG]http://i33.************/34sroy9.jpg[/IMG]

Czarnowłosa siedziała w milczeniu, ręce trzymała na kolanach. Twarz miała całą zaczerwienioną, a z czoła spływały jej póki co nieliczne krople potu. Cała lekko drżała, jakby się czegoś bała.
- Może powinniśmy zadzwonić, po pogotowie?- zaproponowała Zofia.
- Nie, proszę. Nic mi nie jest.
- Powiedz, inaczej ci nie pomożemy- ciężarna chwyciła ją za rękę- Co jest nie tak?
Hania spojrzała na nią zlęknionymi oczyma. Wiedziała co jej jest, ale wstydziła się to powiedzieć. Bała się reakcji przyjaciółek. Jednak Brandy, która była już bardzo doświadczona w życiu wiedziała co dolega czarnowłosej. Wstała i podeszła do niej.
- Wybacz, muszę to zrobić- po czym z całą siłą uderzyła Hanię w twarz. Cofnęła się i czekała na jej reakcję. Z ust zaczęła płynąć cienka strużka krwi- Nie znam innych sposobów przywracania do rzeczywistości.
Czarnowłosa chwyciła dłonią zaczerwieniony policzek i spuściła w dół głowę. Nie miała zamiaru nic mówić, więc Brandy z powrotem się do niej przybliżyła. Zofia obserwowała to wszystko pytającymi oczami. Również milczała.
- Wiem, jak to jest być narkomanem- rzekła nagle Brandy- sama przez to przeszłam. Wiem co to jest głód narkotykowy, wiem jakie to jest silne. Ale nie możesz się poddawać, rozumiesz? Rozumiesz?! Przed tobą całe życie!
- O co tu chodzi?- Zofia również wstała i spojrzała na panią Linde.
-Hania to ćpunka- powiedziała prosto z mostu Amerykanka- Sama nie da sobie rady. Musimy ją gdzieś zamknąć, a potem załatwić jakiś odwyk.
- Ale…- Hania chciała coś powiedzieć.
- Masz gówno do powiedzenia! Sama jesteś sobie winna, a teraz mamy cię z tego dołka psychicznego wyciągać! Się ciesz, że robimy ci łaskę!
- W delikatnych słowach to ty nie przebierasz- wtrąciła Zosia.
- Nie wiesz jak to jest być narkomanem, więc się nie odzywaj. Idź do domu i poszukaj w gazecie jakiegoś zakładu odwykowego, czy czegoś. Ja odprowadzę ją do domu i zamknę w piwnicy.
- Chyba nie mówisz poważnie?
- Albo może drugi raz dostać z liścia. Więc chyba i ty jesteś zdania, że lepiej zamknąć ją w jakimś ciemnym pomieszczeniu.
Tak też uczyniły. Ciężarna udała się do swojego domu po, aby poszperać trochę w gazetach i wykonać parę telefonów. Zaś w tym czasie Brandy ciągnęła środkiem ulicy Hanię, aby zamknąć ją w jej własnym domu. Otwarła drzwi i przeszukała wzrokiem cały parter, po czym natrafiła na drzwi prowadzące do piwnicy. Bez namysłu otwarła je i zaczęła schodzić razem z chorą przyjaciółką po stromych schodach. Kiedy znalazła się już na dole, Amerykanka kazała usiąść Hani pod ścianą i czekać.
- Możesz krzyczeć- dodała kiedy już miała wyjść- Za jakąś godzinę po ciebie wrócę.

[IMG]http://i38.************/2dlneoz.jpg[/IMG]

Obejrzała jeszcze tylko pomieszczenie badawczym wzrokiem, czy aby nie znajdują się w nim rzeczy, którymi Hania mogłaby zrobić sobie krzywdę. Takowych nie znalazła, za to jest wzrok natrafił na coś o wiele gorszego. Zaczęła histerycznie krzyczeć, chciała zamknąć oczy, ale nie mogła oderwać wzroku od tego przerażającego widoku. Krzyczała, krzyczała rozpaczliwie, a Hania tylko nerwowo się odsunęła. Nie krzyczała, bo wiedziała, co to zjawisko oznacza dla niej.

***

Zofia Kowalska miała przed sobą stos otwartych gazet. Znalazła już kilka ogłoszeń z reklamami o atrakcyjnych kuracja odwykowych, jednak ciągle szukała lepszej. Wierzyła, że odwyk niekoniecznie musi być więzieniem i że znajdzie coś specjalnego dla własnej przyjaciółki. Jednak gdy odrzuciła za siebie kolejny stos papieru stwierdziła, że każde ogłoszenie brzmi tak samo. Zamknęła więc oczy i namierzyła po omacku przypadkową gazetę. Otwarła ją na przypadkowej stronie. Tak, na tej stronie była tylko jedna interesująca ją reklama.

„ Nie męcz siebie i rodziny! Rzuć co chcesz- w ekstra cenie! Zadzwoń….”

Ciężarna uśmiechnęła się do siebie. Sięgnęła po telefon i zaczęła wystukiwać na klawiaturze numer. W tej samej chwili podszedł do niej Robert, trzymając w ręku szklankę wody.
- Co robisz?- spytał się, zaglądając żonie przez ramię.
- Nie mam czasu na pogawędki.
Kobieta szturchnęła męża, dając mu wyraźny znak, że nie życzy sobie w tej chwili jego towarzystwa. On, dość mocno odepchnięty wylał wodę na podłogę.
- Zaraz to posprzątam.
Poszedł do kuchni i za chwilę wrócił ze zużytą ścierką. Zastał Zosię nieruchomo, które cedziła coś do niego przez zęby.
- Wytrzyj też to pode mną.
- Ale…. jak to…?
- Wody mi odeszły.
Słuchawka telefonu również upadła na ziemię. Tak… ironia losu miała dziś dobry dzień.
__________________
Evil is a Point of View
Gio jest offline   Odpowiedź z Cytatem