No cóż. Widzę, że nie ma sensu dłużej czekać. Bardzo przepraszam, że nie ma zdjęc- nawet nie wiecie jakbym chciał, żeby to FS zakończyło się jakoś przyzwoicie, ale niestety ironia losu, o której mowa była w poprzedniej części chciała, żeby siadły mi simsy (a konkretnie zepsułem płytke). Początkowo chciałem czekać aż do wydania dodatku- wtedy simsy by mi już zadziałały, ale nie widzę w tym sensu, bo sims 3 po zakończeniu "Niepokornych" nie będą już mi do niczego potrzebne.
Tak więc z ogromnym żalem wstawiam
ostatni odcinek (nie wiem jak Wam, ale mi jest trochę żal, że to koniec

)
Część XVI
Chyba nikt nie jest sobie w stanie wyobrazić, jak mocno trzęsie samochód pogrzebowy i jak trumna jest strasznie ciasna. Jednak tak kończy większość ludzi, schodząc z tego świata. Nazywam się Judyta Linde, i skończyłam swój żywot dokładnie trzy dni temu, w haniebny sposób. Tutaj z góry, wygląda to wszystko inaczej, widzę jak bardzo myliłam się w życiu i jak wiele osób przeze mnie cierpiało. Widzę wszystkie błędy, które popełniłam, a teraz chciałabym to wszystko naprawić. Niestety nie takie jest przeznaczenie pokutników…
***
Hania trzymając za rękę Brandy, oraz Roberta, szli w krótkim kondukcie jako pierwszy rząd. Samochód obłożonymi kilkoma ozdobnymi wieńcami poruszał się w żółwim tempie po krętych uliczkach nadmorskiego miasteczka.
Czarnowłosa, chcąc nie chcąc, miała załzawione oczy. Nie wiedziała dlaczego płakała- powinna się cieszyć! Przecież umarł jej wróg, teraz wreszcie mogła zacząć normalne życie, pozbawione jakichkolwiek zmartwień. Jednak z drugiej strony była to jej siostra, rodzona siostra, którą zostawiła razem z rodzicami, odrzucając na pastwę losu! Pomyślałby ktoś… przecież sama sobie zasłużyła. Jednak nikt nie był godny na takie traktowanie, na takie opuszczenie przez bliskich. Zawiniły tutaj dwie strony, każda ma coś na sumieniu! Niestety jedna musiała zrezygnować, na korzyść drugiej.
***
Brandy Murphy stała jak wryta, serce biło jej szybciej niż zwykle, a oczy skupione na jednym punkcie w ogóle się nie poruszały. Pani Linde również zauważyła ową rzecz, jednak jej jedyną reakcją był głuchy okrzyk.
Amerykanka postanowiła się przełamać i podeszła bliżej. Wyciągnęła przed siebie rękę, czekając aż natrafi w ciemności na…. Właśnie, nie wiedziała na co. But, rękę, nogę… Dotknęła, a jednocześnie przeszywająca ją fala lęku lekko nią potrząsnęła. To była ręka, zimna. Łzy same cisnęły się do jej oczu, podejrzewając kto zawisa pod sufitem. Mimo wszystko odwróciła zwłoki. Tak, nie myliła się, przez co jej przerażenie jeszcze bardziej wzrosło. Szybko odsunęła się od zimnej, sztywnej postaci i złapała za rękę Hanię.
- To ona, prawda?- Brandy przykucnęła obok niej, cały czas nie spuszczając wzroku z martwego punktu, jakby ten mógł nagle sam z siebie się poruszyć i ich wszystkich pozabijać. Za dużo horrorów.
Hania w odpowiedzi potrząsnęła tylko głową. Obydwie kobiety, trzymając się blisko siebie wyszły po schodach z pomieszczenia. Gdy tylko znalazły się w jasnym świetle, Brandy odszukawszy w kieszeni telefon i zadzwoniła do Zofii. Nie wiedziała dlaczego właśnie do niej, a nie po pogotowie i policję. Najprawdopodobniej wierzyła, że Zofia coś na to poradzi i ostudzi ich nerwy. Niestety się myliła.
***
Robert Kowalski jedną ręką podtrzymywał ledwo idącą Hanię, drugą ręką ciągnął Brandy, która notorycznie potykała się o wyboje na nierównej drodze. On jednak nie płakał. On cieszył się. Co go obchodzi siostra przyjaciółki jego żony- nawet nie jest z nią spokrewniony! W myślach, w sercu, wszędzie… czuł już małą Judytkę. Widział ją do tej pory tylko za szybą, a teraz, kilka godzin po pogrzebie będzie mógł potrzymać ją na rękach. Już to widział, już czuł jej delikatne , małe ciałko.
Teraz trochę żałował, że nie był przy porodzie, tylko kilka godzin spędził w poczekalni. Niestety, wtedy był w tak dużym szoku, że nie był w stanie odpowiadać za to, co robi. Najprawdopodobniejszym scenariuszem wydawałoby się omdlenie w połowie akcji porodowej- tylko niepotrzebnie zestresowałby Zofię, która wylewała z siebie ostatnie poty. Chciało mu się śmiać, gdy tylko sobie to wszystko przypomniał, gdy lekarz przyszedł do niego i oznajmił, że ma córkę, a on osunął się bezwładnie z krzesła. Niestety jego emocje wewnątrz niczym nie przypominały wyrazu twarzy na zewnątrz- sytuacja na to nie pozwalała.
***
- Wsiadaj szybko do samochodu! – Robert krzyknął do Zofii- Tylko nie zabrudź tapicerki!
Zosia z trudem usadowiła się na tylnej kanapie w półleżącej pozycji. Ciężko oddychała, powoli zaczynały się już skurcze porodowe. Dziecko koniecznie chciało wyjść na zewnątrz, zobaczyć świat, w którym przyjdzie mu spędzić duży kawał wieku.
Niespodziewanie w jej kieszeni zadzwoniła komórka. Nie była jednak w stanie się nią zajmować, nie była w stanie sięgnąć do kieszeni spódnicy! Nieznośne wibracje telefonu tylko podsyciły nasilający się ból. W końcu melodia się urwała. Bogu dzięki za to!
Kiedy dojechali do szpitala, była już całkowicie wyczerpana. Lekarze od razu wzięli ją na wózek i zawieźli na porodówkę. Zaczęło się to, o czym tak długo myślała i czego bardzo się obawiała. Poród w jej wieku, modliła się o to, żeby nie było żadnych komplikacji. Modliła się o to, żeby wszystko skończyło się dobrze. Wkoło niej chodził lekarz i dwie pielęgniarki, które od czasu do czasu podawały jakieś narzędzia, latały z zakrwawionymi chusteczkami. Pot lał się jej niemiłosiernie. Po krótkim czasie nie miała już siły, jednak wiedziała, że musi dalej się starać, nie może się poddać, nie może dopuścić do jakichkolwiek komplikacji. Dla jej dzidziusia, którego sobie wyobrażała już na kilkaset sposobów. Jednak jakakolwiek by nie była jej córeczka i tak będzie ją kochać z całych sił, najlepiej jak będzie potrafiła.
- Może pan zobaczyć się z żoną i córką- lekarz wyszedł na korytarz. Robert Kowalski, który jeszcze nie otrząsnął się od poprzedniego szoku, beznamiętnie stracił przytomność i zsunął się z krzesła. Szybko jednak odzyskał przytomność, ocucony przez pielęgniarkę, która to zaraz nadbiegła. Kiedy wstał, czuł, że jego nogi zrobiły się z waty. Chciał jednak zobaczyć swoją rodzinę- tą nową, powiększoną. Powoli posuwał się po szpitalnych płytkach, aż w końcu jego wzrok natrafił na coś, czego nie potrafił opisać słowami. Szczęśliwa, ale zmęczona matka trzymająca w rękach kruszynkę, nie większą niż bochenek chleba. Nie spodziewał się, że będzie to aż takie wzruszające.
Podszedł do nich i ucałował każdą ze swoich kobiet po kolei. Potem podziękował lekarzowi w imieniu całej trójki- szczęśliwej jak nigdy.
- Kocham cię- odezwała się do niego Zosia.
- Ja ciebie też- odpowiedział jej Robert. Przytulili się, pozostając w tej pozycji jeszcze parędziesiąt minut.
***
Brandy Murphy po raz kolejny potknęła się o wystający fragment kamiennej drogi.
- Cholera!- przeklęła pod nosem, wystarczająco głośno, że usłyszeli ją wszyscy w promieniu kilku metrów. Postanowiła jednak nie zwracać na nich uwagi. Czuła, że zaaklimatyzowała się tutaj i że pozostanie tutaj już na zawsze. Chce doczekać starości na Błękitnej Promenadzie. Coś poruszyło się jej na tą myśl w sercu. Otoczona przyjaciółkami, mająca dobre stanowisko w hierarchii społecznej, będzie sobie żyła spokojnie. Nie potrzebuje wielkich bogactw, sprzeda lśniącą rezydencję i kupi coś mniejszego na końcu ulicy. Parę lat temu nie pomyślałaby, że tak może wyglądać szczęście. A jednak… otoczenie miało na nią wpływ. I to nie mały.
Dziękowała Bogu, że trafiła na takie kobiety, jakimi były Hania i Zofia.
***
- Proszę pana! Szlag jasny za chwilę mnie trafi! Znalazłam trupa w piwnicy, muszę pilnować telepiącej się narkomanki, której podarowaliście odsiadkę w pierdlu, wsiąkła mi przyjaciółka, która oczywiście jak na złość jest mi potrzebna, a wy mówicie, że ma wrócić do domu i się odstresować?!
Krzyki Brandy Murphy rozchodziły się po całej ulicy. Nieśmiali policjanci, postanowili więcej nie dyskutować z desperatką i stanęli w miejscu, gdzie nie byli w stanie jej w niczym przeszkodzić. W końcu przyjechała karetka, a następnie samochód pogrzebowy. W tym czasie Amerykanka postanowiła zaopiekować się Hanią, karmiąc ją budyniem w kuchni.
- Co robią tu ci wszyscy ludzie- czarnowłosa jeszcze nie do końca była przytomna, choć wydawało się, że głód narkotykowy minął.
- Przyjechali po twoją siostrę- wytłumaczyła pani Murphy, podając kolejną łyżeczkę truskawkowego deseru. Hania jednak odrzuciła łyżeczkę na bok i położyła głowę na stole.
- To wszystko przeze mnie- powiedziała, nie zwracając najmniejszej uwagi na obecność wielu osób- To wszystko prze mnie!
- Nieprawda. Policjanci wszczęli już śledztwo. Okazało się, że Judyta była powiązana z gangiem narkotykowym. To wyjaśnia skąd miała tyle pieniędzy. Kiedy zauważyła przez okno kolesia, którego sprzątnęła policja sama nie wiedziała co robić. Widać, wybrała najprostszą drogę. W jej pokoju odszukali parę działek prochów. Widzisz? To nie jest twoja wina.
Hania była zdziwiona na słowa przyjaciółki, jednak jej rozpacz cały czas się powiększała, zajmując miejsce głodu narkotykowego. Kto by pomyślał?- zwykła rodzina, a cała pogrążona w narkotykach.
***
Hania Linde po zakończonym pogrzebie została jeszcze nad grobem swej siostry, gdy wszyscy już odeszli w swoich sprawach. Przykucnęła i położyła czerwoną róże na okazałym stosie kwiatów.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Przepraszam za błędy naszych rodziców i przepraszam za siebie, za swoje zachowanie i ogólnie pogląd, w stosunku do ciebie. Przepraszam, tak bardzo żałuję, że tak to wszystko się potoczyło.
Być może to był kulminacyjny moment wszystkiego tego, co zdarzyło się w ciągu tego jednego, niezwykłego miesiąca, który pozostanie w pamięci trzech kobiet na całe życie. Miesiąca, który przyniósł wiele nowości, szczęścia, łez, zaskoczeń, niespodziewanych wydarzeń- na spokojnej Błękitnej Promenadzie. Jest to też miesiąc, który będzie owocował na przyszłość. Zosia została matką, przed nią i Robertem wielkie wyzwanie, wychowania córki, na porządną kobietę. Brandy poczuła wreszcie, gdzie ma swoje miejsce na świecie, a Hania po zakończeniu odwyku zacznie żyć pełnymi piersiami. To był piękny miesiąc.
Ja również ciebie przepraszam, Haniu.
Specjalne podziękowania dla:
Cailleach - najwierniejszy czytelnik
niet- dodawała mi otuchy (pewnie sama nie wie jak

)
Hnat- za bardzo profesjonalne i pomocne komentarze
Narcyz- choć pod koniec chyba zwątpiła w Niepokorne
aniołek- za wiarę w to Fotostory
Avonlea- za fachowe komentarze do kilku odcinków
a także:
Vicky
Titelle
Kejt24
Jula881
Diamond^^Girl
blakistoni
Insane
Inko-chan
Mostilia
Orzechowo
Volturia
Mari-Ka
morderczy toster
Georgia_
Czerwona Truskawka
Sherlock Holmes
Auroella
Camerandios
Nieznana
Alene
Rashma ichor
Felixis