Gratuluję. Dobrnąłeś do końca i to w naprawdę dobrym stylu.
Spodobał mi się pomysł z tym achronologicznym układem wydarzeń w ostatnim odcinku. Zmuszałeś mój mózg do pracy bardziej intensywnej niż zwykle, a jednocześnie mogłem się w tym wszystkim połapać. Chylę więc czoła, ponieważ sam kiedyś eksperymentowałem w ten sposób, ale wyszedł z tego jeden wielki galimatias.
Nie myśl sobie, że jestem jakoś zaślepiony z zachwytu, ale wybacz - jakoś nie chce mi się zbytnio wymieniać błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, itp. Zajęły się tym już Cailleach i Narcyz - a ich robota zapewne była rzetelna. Chociaż...
Cytat:
Napisał Gio
Jednak nikt nie był godny na takie traktowanie, na takie opuszczenie przez bliskich.
|
Chyba raczej "nie zasługiwał".
Cytat:
Napisał Gio
I to nie mały.
|
Nie wiem, czy "niemały" nie powinno być razem.
Dość tych dupereli - pora na uwagi fabularne.
"Koło się zamknęło", jak to powiedział Vader do Obi-Wana. "Niepokorne" zaczęły się od pogrzebu i pogrzebem się skończyły.
W ogóle ta ostatnia część to taka zdumiewająco poważna w porównaniu do poprzednich; kto wie, czy nawet nie trochę patetyczna. I na niewiele tu się zdały pewne weselsze akcenty.
Rodzina Hani wydaje się być naznaczona przez (przeklęta?) los. I chyba faktycznie ma to silny związek z narkotykami. Tak w ogóle to nie przypuszczałbym, że Judyta, dotychczas taka cwana i nieugięta (niepokorna? :-)), popełni samobójstwo po zgarnięciu dilera. Taki splot zdarzeń jest dobrym argumentem na poparcie tezy, iż to był ktoś z jej szajki. Ale jeżeli nawet, to zawsze pozostawała jeszcze ucieczka - na nią nie było jeszcze za późno.
A może zdarzył się swego rodzaju cud i Judyta, widząc, co narkotyki zrobiły z jej siostrą (znienawidzoną bo znienawidzoną, ale zawsze jednak siostrą), zaczęła mieć wyrzuty sumienia z powodu swego fachu? Tym bardziej, że jej pośmiertne wywody zdają się coś podobnego sugerować.
Rodzina Kowalskich skończyła, że tak to ujmę, sielankowo. Zgoda małżeńska, narodziny dziecka... Tylko dlaczego mała ma na imię Judyta? Śmiem wątpić w jakąś chęć upamiętnienia czarnego charakteru, tym bardziej że siostra Hani pojawiła się w miasteczku zaledwie miesiąc wcześniej. A w przypadek to ja tu raczej nie wierzę. Może więc znów mamy do czynienia z pewną kolistością - kto wie, czy mała Judyta nie zacznie rozrabiać jak dorośnie. :-)
Dziwi mnie też ta nagła pokora Brandy. No, ale może to śmierć Judyty sprawiła, że to nie tak chwalone przez zmarłą intrygi, lecz zgoda stała się fundamentem sąsiedzkiego pożycia. Wszak chyba nawet Brandy ma dość tego miesiąca, podczas którego miasteczko zmieniło się w dom wariatów.
I nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że spod tego wszystkiego przebija pewna ironia, a sąsiedzka zgoda nie będzie trwała.
Jeszcze raz gratuluję pisarskiej wytrwałości i pozdrawiam, życząc weny na przyszłość.
P.S. No i dziękuję za wzmiankę na końcu.
P.S. 2 Ach, no i przepraszam, że tak krótko. Na zakończenie wypadałoby dodać coś więcej i to mądrzejszego, ale niestety mi nie wyszło.