Dodaję kolejny odcinek (właściwie tylko zdjęcia, bo tekst juz jakiś czas temu był dostępny w twórczości)
Zbliżał się wieczór. Przeszli porośniętym wysoka trawą wzgórzem, udając się w stronę Kraju Światła. Srebrzysty księżyc oświecał im drogę, a koniki polne umilały im drogę wesołym graniem w krzakach.
Od momentu wejścia do podziemi domu Siroth’a, mag odezwał się zaledwie kilka razy.
Przeszli korytarzem, aż dotarli do dużych, kamiennych drzwi, zamkniętych magicznie. Kiedy weszli do środka, ich oczom ukazało się małe, zakurzone pomieszczenie, prawie całe zawalone starymi papierami i księgami. Siroth zabrał stamtąd kilka rzeczy, a następnie oświadczył, że następnego dnia z samego rana wyruszają co miasta.
Leria przeczesała palcami kruczoczarne włosy i spojrzała na idącego przodem maga. Od paru dni zaczęła się zastanawiać, dlaczego Siroth jej nie lubi... można było to wyczuć od pierwszego dnia, kiedy się spotkali. Nie miała pojęcia czy to kiedykolwiek się zmieni...
Szli już dobrych parę godzin. Na horyzoncie było widać już zarys siedziby Eleny i mury dookoła miasta.
Około północy powinni dotrzeć pod bramę. Dziewczyna westchnęła głośno i ponownie spojrzała na Siroth’a, który nawet nie spojrzał czy idzie za nim. Poprawił niesiony na ramieniu worek i wsadził ręce do kieszeni płaszcza. Po krótkim namyśle Leria postanowiła zapytać demona wprost, dlaczego relacje między nimi są takie, a nie inne.
-Siroth...- zaczęła nieśmiało.
-Hmm?- mruknął w odpowiedzi, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.
-Dlaczego ze mną nie porozmawiasz?
-Nie mam potrzeby rozmawiania z tobą.
Nastała cisza. Czarnowłosa opuściła głowę i zacisnęła pięści. Ogarnął ją smutek, chociaż spodziewała się takiej właśnie odpowiedzi. Mag zerknął na nią ukradkiem, zaciskającą zęby.
-Dlaczego taki jesteś...- odezwała się po chwili.

-Jaki?
-Taki... wredny, bezduszny...- powiedziała, czując jak łza spływa jej po policzku.- czy ty naprawdę jesteś pozbawiony uczuć?
-Najwidoczniej.
-Siroth dlaczego?!- krzyknęła podchodząc bliżej.- Co ja ci zrobiłam, że tak mnie nienawidzisz??!! Dlaczego tak mnie traktujesz? Jestem dla ciebie aż tak wielkim ciężarem?
Nie odpowiedział.
-Odpowiedz!- krzyknęła stając przed nim, aby widzieć jego twarz.- Po co zgodziłeś się, aby mnie uczyć?! Mogłeś odmówić, przynajmniej nie musiałbyś na mnie patrzeć!- teraz łzy spływały jej po policzkach, niczym dwa małe wodospady.- Mam dość! Mam dość bycia traktowaną w ten sposób!!
Wrócę sama... już więcej nie będziesz musiał znosić mojego towarzystwa! Nigdy!- po tych słowach rzuciła się biegiem w stronę miasta.
...
Przecierając zapłakane oczy, przeszła uliczkami miasta w stronę domu. Weszła po kamiennych schodach i po cichu nacisnęła na klamkę. Starając się zrobić jak najmniej hałasu, udała się schodami na pierwsze piętro, gdzie znajdywał się jej pokój.
-Leria!- usłyszała za swoimi plecami, kiedy zamierzała przekroczyć próg.- Kochanie, wróciłaś!
Odwróciła się gwałtownie, wbijając wzrok w uśmiechniętą Elenę idącą w jej stronę.
-Dlaczego się tak skradasz, zamiast przyjść się przywitać?- zapytała rudowłosa.- Płaczesz, co się stało?
-Nic takiego.- mruknęła dziewczyna, odwracając głowę. Odgarnęła za ucho rozczochrane włosy i jeszcze raz przetarła oczy. Nie miała ochoty rozmawiania z ciotką o tej godzinie. Marzyła o prysznicu i położeniu się spać. Chciała się zrelaksować i zapomnieć...
-Czy Siroth coś ci zrobił?- zapytała Elena, wpatrując się gniewnie w okno.
-Nie.
-Więc co się stało?
Nie odpowiedziała.
-Chodź ze mną, nie dam ci spokoju, póki mi nie powiesz co cię dręczy.- powiedziała, chwytając siostrzenicę za rękę. Przeszły przez długi korytarz, a następnie weszły do pokoju Eleny. Wskazała Lerii jeden z foteli, a sama usiadła na kanapie. Przez chwilę wpatrywała się w zasmuconą siostrzenicę, aż w końcu westchnęła głośno. Leria skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała za okno, na usłane gwiazdami niebo. Czuła, że Elena zaraz zasypie ją pytaniami, na które nie miała ochoty odpowiadać. Z drugiej strony, gdyby opowiedziała ciotce o wszystkim, może dowiedziałaby się czegoś na temat niechęci maga.
Ale... czy to coś zmieni?
Wypuściła głośno powietrze i spojrzała na wpatrującą się w nią Elenę. Skoro ciotka i tak jej nie odpuści, postanowiła zapytać wprost. Nawet jeśli nic to nie zmieni, przynajmniej będzie wiedzieć.
-Dlaczego Siroth mnie nienawidzi?

-Ja myślę, że on wcale nie czuje do ciebie nienawiści Lerio...- odpowiedziała rudowłosa.- on po prostu...
-Jak to nie?- przerwała dziewczyna-Traktuje mnie jak nadbagaż... jakby cierpiał kiedy na mnie patrzy!
-Kochanie, bo...- wzięła głęboki oddech i poprawiła w zamyśleniu swoją długą suknię.- Domyślam się, że Siroth nic ci nie powiedział o swojej rodzinie?
Leria pokiwała przecząco głową. Elena spojrzała za okno, a następnie wstała i przeszła się po pokoju myśląc. Nie była pewna czy dobrze zrobi zdradzając przeszłość Siroth’a, jednak była zdania, ze Leria powinna ją poznać. Niektóre fakty dotyczą też jej i na pewno pomogą jej opowiedzieć na wiele dręczących ją pytań.
-Siroth urodził się w Kraju Mroku. Jego ojciec był alchemikiem na zamku Dark’a, a matka opiekowała się domem. Po wojnie z Krajem Ognia, do zamku zostały przywiezione liczne księgi i zwoje dotyczące magii, a także klejnoty, z których Mrok ograbił władcę Ognia.- mówiła Elena- Pewnego dnia Thot- brat Siroth’a ukradł jedną z księg. Myślał, że dzięki wiedzy jaka była tam zawarta, będzie mógł pokonać Dark’a i wyzwolić Kraj od złego władcy. Niestety były to tylko marzenia nieodpowiedzialnego, młodego chłopaka, które przyniosły zgubę całej rodzinie. Kiedy Dark dowiedział się o tej kradzieży, pojmał Thot’a, a jego ojcu oświadczył, że jeśli chłopak nie wykona powierzonego mu zadania, ucierpi na tym cała rodzina.- przerwała na moment aby zaczerpnąć powietrza- Po kilku dniach chłopak został wysłany do Kraju Światła, aby cię uprowadzić kiedy będziesz na polanie niezapominajek razem z Luthiene. To co tam się wydarzyło jest ci znane. Thot zginął na miejscu, więc zadanie nie zostało wykonane. Kiedy wiadomości o nieudanym porwaniu doszły do Dark’a, wysłał on swoich ludzi do domu Telperiena. Kiedy dotarli na miejsce, nikogo nie zastali. Ojciec Siroth’a domyślał się, że jego starszy syn nie wykona zadania, więc uciekł z dzieckiem i żoną aż na teren Światła.
Na jakiś czas odzyskali spokój, jednak pewnego dnia, kiedy Siroth wraz z ojcem wyszli z domu, Dark odwiedził ich nowy dom. Wyczuwając niebezpieczeństwo Telperien zaprowadził syna pod bramę miasta, a sam wrócił do żony.- odwróciła się i spojrzała na pogrążoną w przemyśleniach dziewczynę.- Siroth naprawdę wiele wycierpiał. Wie, że to wszystko tak naprawdę nie jest twoją winą, jednak twój widok przywraca mu złe wspomnienia.
***
Usnęła dopiero nad ranem. Tłoczące się w jej głowie myśli, nie pozwalały jej przenieść się do krainy snów przez kilka godzin. Opowieść Eleny pomogła jej odpowiedzieć na kilka pytań, które dręczyły ją od dawna. Wreszcie poznała prawdziwą przyczynę niechęci Siroth’a. Kiedy przemyślała ich ostatnią rozmowę, a raczej kłótnię... doszła do wniosku, że powinna porozmawiać z nim jeszcze raz. To co wydarzyło się te kilkanaście lat wcześniej z rodziną maga, nie było jej winą. Przecież nie miała wpływu na decyzję Thot’a, a na łące po prostu broniła siebie i swoją matkę. Była tylko pięcioletnim dzieckiem.
Wyszła na balkon i oparła się rękami o balustradę. Letni wiatr rozwiewał jej długie, kruczoczarne włosy i delikatnie głaskał policzki. Odgarnęła opadające na oczy kosmyki i spojrzała na tętniące życiem miasto. Ludzie spacerowali ulicami, a dzieci biegały między kolorowymi straganami, śmiejąc się radośnie. Z oddali słychać było zachwycający śpiew ptaków, a w powietrzu unosił się piękny zapach kwiatów, które rosły na trawniku pod balkonem.
Powinnam pójść do Siroth’a- pomyślała wpatrując się w dwóch mężczyzn rozmawiających przed barem.

Wróciła do pokoju i podeszła do szafy, a następnie wyciągnęła z niej niebieską sukienkę. Ubrała ją na siebie i ponownie wyszła na balkon. Przeskoczyła zwinnie balustradę i wylądowała z gracją na idealnie przystrzyżonym trawniku. Przeszła wyłożoną płaskimi kamykami alejką i udała się w stronę rynku.
Nagle parę metrów przed sobą, między tłumem ludzi zauważyła Siroth’a. Stał przed jednym ze stoisk i czemuś się intensywnie przyglądał. Po chwili jednak odwrócił się i wkładając ręce do kieszeni spodni, poszedł dalej. Leria przyśpieszyła kroku, przeciskając się między ludźmi, aby go dogonić. Niestety jak na złość robiło się coraz ciaśniej, więc miała duże problemy z dogonieniem maga.
-Przepraszam!- warknęła do otyłej kobiety, kupującej mięso przy jednym ze straganów. Kiedy ta w końcu raczyła się przesunąć ze zniesmaczoną miną, dziewczyna rzuciła się biegiem, rozglądając się wokoło. Przystanęła na rynku przy niewielkiej fontannie. Siroth zniknął jej z oczu już jakiś czas temu, jednak nie poddawała się i szukała dalej.
Wchodząc w jedną z bocznych uliczek, zauważyła go skręcającego między dwa małe, kamienne domki.
-Siroth!- krzyknęła przyśpieszając kroku.- Siroth!
Demon jednak nie odwrócił się. Była pewna, że słyszał jej wołanie i po prostu ją zignorował.
Po chwili drzwi w jednym z domków uchyliły się i przeszła przez nie jasnowłosa czarownica w długiej, niebieskiej sukni. Podeszła do maga i chwyciła go za rękę, mówiąc mu coś na ucho z uśmiechem.
Leria zatrzymała się gwałtownie i zdziwiona patrzyła jak Siroth wchodzi z Sashą do środka.
...
-Leria!- usłyszała za sobą męski głos, kiedy zawiedziona wracała do domu. Odwróciła się pośpiesznie i spojrzała w stronę dochodzącego dźwięku. Przy otwartych drzwiach do sklepu z eliksirami stał uśmiechnięty Vlad. Jego czarne włosy mieniły się w promieniach słonecznych odcieniami granatu, a luźna niebieska koszula powiewała lekko na wietrze. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę mężczyzny.
-Witaj Vlad
-Witaj, miło cię widzieć.- odpowiedział, zapraszając dziewczynę gestem do sklepu.- napijesz się herbaty?
-Nie dziękuję, weszłam tylko na chwilę. Nie spałam dobrze tej nocy i jestem trochę zmęczona.
-No tak, rozumiem. W końcu niedawno wróciłaś, prawda?
-Tak, około północy.
-Nauczyłaś się czegoś w czasie swojej podróży?- zapytał Vlad opierając się plecami o ladę.
-Owszem, ale długo by opowiadać.- mruknęła rozglądając się po sklepie.- A jak idzie interes?

-Mogłoby być lepiej, chociaż nie spodziewałem się codziennych kolejek.- odpowiedział przeczesując palcami gęste włosy.- Masz jeszcze w planie jakąś wycieczkę w najbliższym czasie?
-Nie. Przynajmniej Elena o niczym nie wspominała.
-Rozumiem.- powiedział po chwili wpatrując się uważnie w dziewczynę.- Świetnie.
-Słucham?- zapytała zdziwiona radością mężczyzny.
-Oczywiście cieszę się, że zostajesz w mieście. Będziemy się częściej widywać... mam nadzieję.- dodał pośpiesznie, odwracając wzrok.
-Ah... pewnie tak. Miło było cię zobaczyć, będę już szła.- po tych słowach opuściła sklep.
-Do zobaczenia Lerio- syknął Vlad kiedy zamknęły się drzwi. Na jego ustach wykwitł iście diabelski uśmiech.
***
Nadszedł wieczór. Leria po powrocie ze sklepu Vlad’a przesiadywała w bibliotece, przeszukując księgi magiczne. Miała nadzieję, że znajdzie coś ciekawego, jednak nie mogła się skupić na czytanej treści.
Przez cały czas myślała o opowieści Eleny i o nienawiści Siroth’a. To jak zignorował ją tego dnia utwierdziło ją, że nie ma się co łudzić, że kiedykolwiek ich stosunki się zmienią. To wszystko nie miało sensu, kiedy on nie chciał z nią rozmawiać.
Po kolacji, którą jak zwykle jadła w towarzystwie ciotki, udała się do pokoju. Weszła do pomieszczenia i zrzuciła z siebie sukienkę i buty, a następnie porywając z fotela ręcznik, udała się do łazienki.
Ciepły prysznic pozwolił jej się zrelaksować i chociaż na jakiś czas odpędzić natrętne myśli.
Ubrała swoją cienką, białą koszulę nocną i usiadła na łóżku, z zamiarem poczytania przed snem.
Zbliżała się północ, kiedy długie ziewnięcie zmusiło ją do odłożenia lektury na następny dzień. Położyła księgę na szafce obok łóżka i gasząc świecę, ułożyła się do snu.
Przez jakiś czas leżała nie mogąc usnąć. Przekładała się z boku na bok, jednak w żadnej pozycji nie było jej wygodnie. W końcu usiadła zirytowana i przeczesała palcami długie włosy.
Nagle usłyszała głośny świst wiatru. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała za okno, na kołyszące się korony drzew. To tylko wiatr- uspokoiła się w myślach. Napiła się wody ze szklanki stojącej na szafce i ponownie postanowiła się położyć. W tym samym momencie coś stuknęło w szybę, a zaraz potem ujrzała, że klamka zaczyna się powoli obracać. Po chwili okno otworzyło się całkowicie, a do środka wpadło zimne powietrze, agresywnie ruszając firankami.

Wystraszona Leria ruchem ręki zapaliła kilka wiszących świec i powoli odkryła kołdrę. Wstała z łóżka i ostrożnie ruszyła w stronę okna. Słysząc szuranie po ścianie, zatrzymała się, a serce zaczęło jej bić w przyśpieszonym tempie.
Nagle ktoś z cichym stukotem pojawił się na parapecie jej okna. Postać rozglądnęła się po pomieszczeniu i zeskoczyła z gracją na podłogę. Kiedy tylko zrobiła kilka kroków do przodu, okno natychmiast zamknęło się, a firanki wróciły na swoje miejsce.
-Siroth...co ty tu...- zaczęła zdziwiona dziewczyna. Jego czerwone, kocie oczy błyszczały w świetle świec, a włosy mieniły się, jakby były posypane brokatem.
W mgnieniu oka znalazł się przy dziewczynie i chwytając ją ręką za plecy, przysunął do siebie, a następnie pocałował.

Po niedługiej chwili odsunął się, a kolor jego oczu na powrót stał się bursztynowy. Spojrzał na zszokowaną Lerię i odgarnął włosy z czoła.
-Nie nienawidzę cię.- powiedział spokojnie, wpatrując się w nią jak w obrazek.- Nigdy nie czułem do ciebie nienawiści. Chodzi o to...
-Wiem Siroth. Elena mi powiedziała.- przerwała mu odwracając wzrok.
-No tak...powinienem się domyślić.- mruknął po chwili.- Skoro już wszystko wiesz, to pójdę sobie. Wybacz za przerwanie ci snu.
Odwrócił się i ruszył w stronę okna. Wyciągnął rękę w stronę klamki, kiedy Leria złapała go za ramię.
-Nie...- wyszeptała.- Nie odchodź jeszcze...
Zawahał się. Podeszła bliżej i przytuliła się do niego, ściskając mocno w pasie, aby nie mógł jej odtrącić.
-Co mam zrobić, żebyś czuł się normalnie w moim towarzystwie?- spytała cicho.- Nie chcę aby mój widok przypominał ci zrujnowane dzieciństwo. Nie musi tak być...
Nie odpowiedział. Leria odchyliła głowę i spojrzała mu w oczy, a następnie wplotła swoje szczupłe palce w jego gęste włosy i pocałowała go. Najpierw delikatnie, a kiedy nie zauważyła żadnego sprzeciwu z jego strony, zaczęła coraz namiętniej.
Poczuła jego ciepłe ręce na swoich plecach, a następnie jego usta na szyi. Zdjęła mu szybkim ruchem koszulkę i przejechała dłońmi po umięśnionym brzuchu. Wziął ją na ręce i przeniósł na łóżko. Posadził dziewczynę delikatnie na kołdrze i rozwiązał sznurek od jej koszuli, aby zdjąć z niej ubranie.
Pociągnęła go lóżko i usiadła mu na udach, ponownie całując.