Temat: Szansa
View Single Post
stare 30.01.2010, 10:24   #397
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,666
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Szansa

Dziękuję za kolejną porcję komentarzy i przepraszam za tak karygodną liczbę zdjęć. Jak się okazało, moje ambicje legły w gruzach, bo miałam pomysł, ale nie udało mi się go zrealizować.
Ale po tygodniu macie nowy odcinek! =D



XXVIII
Powiem ci coś...


7 III


Otworzyła oczy i po chwili wodziła nimi po pomieszczeniu. To już nie był ten wstrętny magazyn, w którym przeżywała męki. Leżała otulona białą kołdrą, obok niej pipało jakieś urządzenie. Ściany i podłoga były czyste i dużo bardziej przyjazne aniżeli te z „koszmaru na jawie”. Słońce wpadało do pokoju, tworząc przy tym jakąś przyjemną, radosną aurę. Cieszyła się, że świeci, bo dzięki niemu nie pamiętała scen, które rozegrały się, gdy ono zniknęło już dawno za zasłoną zbliżającej się nocy.
Po chwili częściowo do niej wróciła świadomość i zdała sobie sprawę, że jest w szpitalu. To, że nic jej nie bolało było zapewne spowodowane działaniem leków. Jednak mimo tego nie można było powiedzieć, że czuła się świetnie. Wręcz przeciwnie- stan, w którym się znajdowała, można porównać do tego, w jakim znajduje się osoba chora. Brak siły na wykonanie najmniejszego ruchu, chęci do myślenia i coś w rodzaju zmęczenia. Pozostawiona sama sobie, bez jakiegokolwiek towarzystwa mogła od razu zasnąć, ale tego nie zrobiła. I może słusznie.
Na salę weszła młoda kobieta. Po stroju domyśliła się, że to najwyraźniej jakaś lekarka.



Widząc, że Lily przygląda jej się z ciekawością, zagadnęła:
- O, już się pani obudziła.
„To ja cały czas spałam?”- pomyślała pacjentka
- Jak się pani czuje?- zadała pytanie
- Chyba dobrze- słabo uśmiechnęła się Lily
Przyglądała się pani doktor, gdy ta odczytywała i notowała dane wyświetlane na monitorze tej pipającej maszyny.
- Za dwie godziny będzie pani miała badania, założymy nowe opatrunki... A, byłabym zapomniała... Ma pani gościa. Ten pan przychodzi tu codziennie mając nadzieję, że w końcu pani się obudzi... Bardzo się martwił o panią przez ten czas.
- Mogłabym z nim porozmawiać?- spytała
- O ile czuje się pani na siłach, mogę go tu wpuścić.
- Bardzo bym prosiła...
„Pewnie tata albo Dustin”- pomyślała. Tylko zaczęło zastanawiać ja jedno- kobieta mówiła o JEDNYM panie, nie o dwóch.
Lekarki w pokoju już nie było, jednak zaraz drzwi się ponownie otworzyły.
- Boże, Lily, nareszcie się obudziłaś!- usłyszała uradowany głos.
Jej gość był cały rozpromieniony. Zaraz cmoknął swoje maleństwo w czółko i usiadł na krześle stojącym obok.
Przypomniała jej się ta chwila, tak podobna do tej obecnej. Też ją odwiedził wtedy w szpitalu i też tak samo, o ile nie bardziej, był uradowany gdy powiedziała, że mu przebacza. Teraz nie miała mu czego przebaczyć, wręcz przeciwnie- wiele mu zawdzięczała, ale radość pozostała.
- Tyle dni byłaś nieprzytomna... Gdyby nie to, że karetka przyjechała dość szybko, mogłoby być z tobą gorzej. Bartkowi się nie udało...
Bartek. No tak. Zginął zamiast niej.
Łza spłynęła jej po policzku. Ale pamiętała jego słowa. „Tam, gdzie jesteś teraz, na pewno jest ci dobrze”- pomyślała pocieszająco, co dodało jej otuchy, tak potrzebnej po stracie BLISKIEJ osoby...
- Pogrzeb jest za tydzień. Może do tego czasu wypuszczą cię ze szpitala, chociaż po minie lekarki widziałem, że może być z tym ciężko. Nieźle oberwałaś.
- Ile byłam nieprzytomna?
- Trzy dni.
„Boże”- pomyślała, przerażona. Przez ten czas tyle się mogło zdarzyć...
- Szymona złapali?
- Tak. Bardzo szybko znaleźli dowody zbrodni i od razu przyznał się do winy. Chociaż rozprawa jest dopiero za miesiąc, dożywocie ma murowane.
- A Dustin? Dlaczego go tu nie ma?
Zdziwiło ją, że ojciec nie odpowiedział od razu.



Wpatrywał się przed siebie, w stronę okna. Chyba miał jej coś trudnego do powiedzenia, bo chwila się przeciągała. W końcu jednak odezwał się.
- Dowiedział się.
Nie musiał mówić więcej. Doskonale wiedziała, czego.
- Załatwił sobie bilet lotniczy do Stanów. Jakoś szybko to zrobił, bo wczoraj opuścił kraj. Wytłumaczył się tym, że musi wracać, by skończyć studia.
- Fakt...
- Ale w jego głosie poznałem, że nie tylko. Pokazał mi te zdjęcia. Gdy zapytałem go, co mam ci powiedzieć poprosił, żebym dał ci ten list- w tym momencie wręczył córce białą kopertę- A, i prosił też, żeby czytanie odbyło się to bez świadków. Podobno zawarł w nim wszystko, jak mi powiedział, gdy go dostałem w swoje ręce.
- W takim razie potem go przeczytam- postanowiła
- Dzieciakami ja się zająłem. Nie mogą się doczekać twojego powrotu...
- Domyśliłam się, że tęsknią. Ucałuj je ode mnie i powiedz, że mamusia za nimi bardzo tęskni.
- OK, przekażę.
Spojrzał na zegarek i stwierdził, że musi się już zbierać. Na pożegnanie znów ucałował ją czule, po czym, obiecując, że wpadnie jutro, wyszedł z sali.

***

Parę minut później wpadła pielęgniarka pytając, czy Lily nie jest głodna, a gdy ta zaprzeczyła, blondynka została znowu sama ze sobą.
I z intrygującym listem.
Koperta nie była zaklejona. Pewnie wiedział, że leżąc osłabiona w szpitalnym łóżku, nie będzie miała siły ruszyć ręką, by rozerwać kopertę.
Była ona starannie zaadresowana jej imieniem, napisanym znajomym charakterem pisma. Jednym ruchem wydobyła z niej zgięta wpół kartkę formatu A5, wyrwaną z jakiegoś zeszytu. Z bijącym sercem otworzyła kartkę. List był krótki, pisany chyba w pośpiechu, oczywiście w języku English American.
„Dostałem 3 lata, w zawieszeniu na 2. Wyjechałem, bo musiałem. Teraz, kiedy to czytasz, jestem pewnie już za oceanem i nie wiem, czy prędko wrócę.
Muszę zdobyć dyplom, jest to moim priorytetem. Muszę także nadrobić zaległości w nauce i zdać wszystkie zaległe egzaminy. Ale jest jeszcze jedna rzecz.
Wiem o wszystkim.
Jeśli zaniepokoi Cię, że tak długo nie wracam, nie próbuj mnie szukać, bo Ci się to nie uda. Nie wydzwaniaj, bo to bez sensu. Szkoda kasy na takie pierdoły. Dzieciakom możesz powiedzieć, że tata jest w pracy, ale nie wiesz, kiedy wróci.
Pewnie zadajesz sobie pytanie „co z nami?”. W dnu dzisiejszym nie umiem na nie odpowiedzieć, o ile jeszcze w mojej świadomości istnieje „my” a nie „Dustin” i osobno „Lily”.

D.”

Momentalnie się rozpłakała. Chociaż nie napisał jej tego wprost, wiedziała, że kiedy to pisał, wręcz kipiał ze złości. Chyba wolałaby, żeby napisał jej wprost, jak nienawidzi jej za to, co zrobiła, aniżeli próbował być taki oschły, a jednocześnie nieubliżający jej, wręcz zdystansowany. Wolała, by od razu wydał wyrok na ich małżeństwo aniżeli pozostawiał ją w niepewności.
A może rzeczywiście sam nie był pewny, czy jej wybaczy?
„No nic, poczekam”- postanowiła- „Jeśli nie wróci do połowy lipca, wtedy zaczniemy się martwić.”

***

6 III


Podróż ciągnęła się niemiłosiernie długo. Chociaż teoretycznie miał co robić, jakoś nie mógł się za to zabrać.
Cały czas myślał o niej i o tym, co się stało. Nie tylko tego wieczoru, ale i w całym ich małżeństwie.
Kiedy po raz pierwszy ujrzał te zdjęcia, wpierw nie mógł uwierzyć. Kilkakrotnie i z wielką uwagą przyglądał się im, mając nadzieję, że ta blondynka to nie jego Lily. Niestety, nie mógł tego dowieść. Fotografie nie kłamały, ku jego nieszczęściu biła z nich ta najgorsza prawda. Ta, która boli.
Wręcz wypalała go od środka. Nie mógł zrozumieć, dlaczego mu to zrobiła. Przecież przestrzegał ją, mówił, żeby uważała na Bartka... A może tamtym razem ją sprowokował? Chciała mu może udowodnić, że nigdy do tego nie dopuści, ale stało się coś innego. W dodatku zrobiła to ŚWIADOMIE. Czy zdrada była planowana czy nie, już go nie obchodziło. Liczył się sam fakt.
Po niedowierzaniu i załamaniu przyszło to właściwe odczucie. Narastająca złość, wręcz nienawiść do żony, zawód. W końcu, czy nie mówił jej...?!
To była jej wina. TYLKO JEJ.
Niby swój wyjazd wytłumaczył (bardzo trafnie zresztą) chęcią skończenia studiów, jednak tak naprawdę uciekał. Wiedział doskonale, że nie będzie jej teraz potrafił spojrzeć w oczy. To jeszcze zbyt mocno bolało, jeszcze był na nią zbyt wściekły. Kiedy to minie (o ile w ogóle do tego dojdzie), wróci do Polski i powie jej, co postanowił.
Byłby w stanie jej wybaczyć każde świństwo, ale nie zdradę. To była zbyt głęboka rana, by tak łatwo można było o niej zapomnieć i zostawić do wygojenia. Ona będzie bolała i piekła do końca życia. Podobno czas leczy rany, może i tą również spotka tali los, ale ile czasu minie do tego momentu, nikt nie jest w stanie powiedzieć.
Miał sporo czasu na myślenie, może zapominanie. To drugie w szczególności chciał „osiągnąć”. Najlepiej byłoby teraz rozwieść z nią i zacząć od nowa życie u siebie, w Stanach. Bez niewiernej żony, nawet bez owoców ich miłości, które kochał nad życie. Przykro było mu na myśl, że będą musiały się wychowywać bez ojca (a może Lily znajdzie kogoś na jego miejsce? - w końcu niejeden chciałby mieć taką żonę). On sobie z tęsknotą jakoś poradzi, ale gorzej z nimi, w szczególności z Tanią, bo ona zna go troszkę lepiej niż jej młodszy brat.
Nie wierzył, że założy nową rodzinę. Nie po tym, co przeżył z Lily. Coraz bardziej był przekonany co do tego, że niepotrzebnie wyrwała go z jego starego kręgu. A jednocześnie miał żal do tego, że DAŁ się wyciągnąć i oczarować tej pustej lali.
W końcu, czy nie tak o niej mówił jeszcze kilka lat temu?
A może teraz wrócił ten stary, zły Dustin (a może niekoniecznie zły?), którego los skazał na życiową przegraną?
Sam nie wiedział, co o tym myśleć. W ogóle już nie chciał tego robić. Zostało mu jeszcze trochę czasu do lądowania, postanowił się zdrzemnąć, co mu się udało i z pewnością opłaciło.

***

Ostatnio edytowane przez Liv : 27.02.2012 - 19:45
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem