Nadeszła noc. Srebrne księżyce wisiały wysoko na niebie, oświetlając opustoszałe ulice miasta. Gdzieś między drzewami przemknął szybko mały, ciemny kształt, kierując się w stronę wysokich murów.
Przeleciał przez magiczną barierę unoszącą się nad bramą i skręcił gwałtownie, aby zatrzymać się na dużych, kamiennych schodach.
Nietoperz usiadł na jednym ze stopni i skulił czarne skrzydła, wpatrując się uważnie w rzeźbiona klamkę, wielkich drewnianych drzwi. Po chwili rozległ się cichy dźwięk przemiany i już zamiast zwierzęcia, na schodach stał mężczyzna odziany w ciemny płaszcz. Otrzepał się z kurzu i z sarkastycznym uśmieszkiem na twarzy, przekroczył próg.
-Dobry wieczór- powiedziała młoda kobieta w długiej sukni, która pojawiła się przy drzwiach.
-Jest w bibliotece?- zapytał mężczyzna zdejmując z głowy kaptur.
-Tak. Czy mam cię zaprowadzić panie?
-Dziękuję, trafię sam.- powiedział odgarniając włosy z czoła.

Przeszedł wzdłuż korytarza i zszedł schodami do pomieszczenia znajdującego się w lochach zamku. Podszedł do ciemnych drzwi i zapukał kilkakrotnie, a kiedy usłyszał odpowiedz, wszedł do środka.
Znajdywał się w dużej, przestronnej bibliotece. Przy ścianach poustawiane były piękne, rzeźbione regały z mnóstwem książek. Po środku stał ciemny, drewniany stół z kilkoma krzesłami, na którym leżało kilka grubych ksiąg w skórzanych okładkach.
Mężczyzna przeszedł przez pomieszczenie i przystanął obok jednej z szafek, aby przyjrzeć się książkom. Po chwili usłyszał cichy szelest, a zaraz potem ujrzał wychodzącego z cienia biblioteki demona.
Jego pomarańczowe oczy lśniły w świetle świec niczym dwa kamienie szlachetne, odznaczające się na ciemnej skórze. Gęste, czarne włosy spięte miał na karku w grubego kucyka, a niesforne kosmyki opadały mu na czoło. Uśmiechnął się złośliwie i drapiąc się po ramieniu, podszedł do stołu. Usiadł na jednym z krzeseł, wyciągnął wygodnie nogi i spojrzał na gościa wyczekująco.
-Mam nadzieję, że masz dobre wieści.- powiedział dudniąc szczupłymi palcami o drewniany blat.
-Owszem panie.- odpowiedział mężczyzna.- Leria wróciła do miasta.
-Na długo?
-Raczej tak... nie ma w planach żadnej wycieczki.
-Świetnie.- mruknął z zadowoleniem demon.- Spisałeś się.
-Dziękuję panie.- odpowiedział kłaniając się z szacunkiem.
-A powiedz Vlad...czy nabyła jakieś nowe umiejętności magiczne?
-Wybacz panie, ale nie wiele mi wiadomo na ten temat.- odpowiedział demon poprawiając płaszcz.- widziałem jednak, że jej moc wzrosła po powrocie do miasta.
-Ile wzrosła?- zapytał zaciekawiony Dark.
-Sporo... chociaż nie jestem w stanie dokładnie ocenić.
-Sporo... fantastycznie!- wykrzyknął z zadowoleniem demon.- ah... nie mogę się doczekać chwili, kiedy na własne oczy ujrzę moc mojej córci. Zanim wyjdziesz z miasta, przyślij do mnie Sore i dwóch szpiegów. Możesz odejść.
Vlad ukłonił się z szacunkiem, następnie bez słowa ruszył w kierunku drzwi.
*
Demon położył rękę na wielkich, drewnianych wrotach i wypowiedział w myślach zaklęcie. Wszedł na teren miasta i udał się kamienną uliczką w stronę zamku. Nadchodziła jesień. Jeszcze niedawno jasnozielone liście, zmieniały powoli kolory, a powietrze robiło się coraz chłodniejsze.
Przystanął przy stoisku z ziołami leczniczymi, kiedy zza pleców usłyszał krzyk i stukot butów. Odwrócił się pośpiesznie i wbił wzrok w biegną w jego stronę elfkę.
-Co się stało?- zapytał odgarniając niesforne kosmyki z czoła.
-Mrok wysłał szpiegów.- powiedziała zduszana dziewczyna wskazując ręką w stronę bramy.- O mało nie zostałam zraniona w lesie przez jednego z nich.
-Szpiedzy? Ale po co oni...- zamyślił się, marszcząc brwi. Nagle wybałuszył oczy i spojrzał na stojącą obok elfkę.- Gdzie dokładnie go widziałaś?
-Niedaleko wodospadu... na północ...może lepiej cię zaprowadzę.- powiedziała Elfka.- Chodźmy!
Wybiegli z miasta i udali się polną drogą w stronę lasu. Dziewczyna skręciła między dwa potężne dęby i pośpiesznie zagłębiła się w wysokich krzakach. Szli przez kilka minut, aż do ich uszu dobiegł dźwięk uderzającej o skały, zimnej wody.

Siroth wpadł na polanę i rozejrzał się za jakimiś poszlakami, jakie wskazywałyby na kierunek, w którym udał się szpieg. Oglądając brzeg rzeki, zauważył czerwoną plamę na jednym z kamieni, a następną kilka metrów dalej. Wyciągnął rękę i dotknął już prawie zaschniętej cieczy, a następnie powąchał i przetarł palce, marszcząc brwi.
-Krew- mruknął do siebie z niesmakiem.- Zraniłaś go Mea?
-Nie jestem pewna.- zastanowiła się chwilę- Zaskoczył mnie... zamachnęłam się na niego kawałkiem ostrego kamienia, ale nie widziałam żeby został zraniony. Szybko uciekł.
-Rozumiem, a więc bardzo możliwe, że ta krew należy właśnie do niego.- wstał i przeszedł się wzdłuż brzegu, przyglądając się uważnie kamieniom.- Wróć do miasta i powiadom o wszystkim Elenę. Niech zacznie działać, a ja poszukam tego szpiega. Nie powinien być daleko.
-Dobrze.- zgodziła się elfka, a następnie rzuciła się biegiem w drogę powrotną.
*
Rudowłosa kobieta wyglądała na zewnątrz przez otwarte okno, kiedy usłyszała energiczne pukanie do drzwi.

Odwróciła się i poprawiając sukienkę, otworzyła drzwi ruchem dłoni. Kiedy ujrzała w progu młodą elfkę, na jej twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie.
-Witaj. Czy coś się stało?- zapytała po chwili.
-Witaj Pani.- odpowiedziała dziewczyna kłaniając się z szacunkiem-Przyszłam przekazać wieści.
-Wejdz proszę do środka.
Mea zamknęła za sobą drzwi i podeszła bliżej Elen zastanawiając się, od czego powinna zacząć opowieść.
-Usiądź i opowiedz co się stało.- powiedziała rudowłosa siadając na kanapie.
Elfka wzięła głęboki oddech i opowiedziała kobiecie o przechadzce po lesie i o spotkaniu wysłannika z Mroku, a także o poszukiwaniach Siroth'a. Kiedy skończyła, spojrzała na zamyśloną Elenę, która wpatrywała się w leżący na stole notes ze zmrużonymi oczami. Przez chwilę siedziały w ciszy, kiedy nagle kobieta wstała i ponownie podeszła do okna.
-Zaczyna się.- powiedziała cicho, jakby nie chciała aby ktoś ją usłyszał.-Dziękuję ci Meo za przekazanie wiadomości.
-Czy Mrok planuje atak na nas?- zapytała dziewczyna.
-Skoro wysłał szpiegów, oznacza, że niebawem możemy spodziewać się ataku. Na razie jednak wstrzymam się od jakichkolwiek działań związanych z obroną miasta.- powiedziała Elena nie odrywając wzroku od okna.- Jeśli to wszystko, możesz odejść.
-Tak.- odpowiedziała elfka podnosząc się z fotela. Po chwili rozległ się stukot butów i dźwięk zamykanych drzwi.
Elena przeszła po pokoju, marszcząc nerwowo brwi. Jeśli Dark wie, że Leria wróciła do miasta, będzie chciał ją uprowadzić, na co nie mogła pozwolić. Obiecała Luthien, ze będzie się opiekować małą i nie dopuści do spotkania jej z Dark'iem, a co dopiero...
Podeszła do biurka i usiadła na krześle, a następnie zamknęła oczy. Nie miała pojęcia co zrobić... zaczekać aż będzie miała więcej wiadomości, czy może już zacząć działania obronne. Mogłaby zlecić chociaż umocnienie muru otaczającego miasto i wysłać kilku magów aby złapali wysłanych przez Mrok szpiegów. Tyle myśli tłoczyło jej się w głowie... wszystkie naraz, co zaczynało ją denerwować. Na żadnej z nich nie mogła się skupić i w spokoju przemyśleć.
Minęło trochę czasu od wyjścia Mei, kiedy Elena w końcu podjęła decyzję. Wyciągnęła z szuflady kartkę i napisała na niej kilka krótkich zdań, a następnie złożyła ją starannie i wsadziła do koperty. Wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi, aby zawołać posłańca, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Zdziwiona zatrzymała się pośrodku pomieszczenia i ruchem dłoni otworzyła drzwi. W drzwiach stał młody chłopak dysząc głośno ze zmęczenia, w więc musiał przebiec kawałek drogi.
-Pani...- powiedział- Pan Telperien prosił o przekazanie iż pojmał szpiega i zamierza go przesłuchać.
-Powiedział gdzie?
-Nie Pani.
-Cóż...dziękuję.- odpowiedziała podchodząc bliżej.- Dostarcz proszę ten list. Na odwrocie są dane.
-Dobrze.- po tych słowach ukłonił się i ruszył biegiem w stronę schodów.
*
Siroth chwycił mocno więźnia za sznur, którym obwiązał mu ręce i przeszedł przez rynek miasta. Wystraszeni, a zarazem zdziwieni mieszkańcy rozchodzili się na boki, aby przepuścić demona środkiem. Słyszał za sobą szepty i śmiechy, jednak ignorował je idąc przed siebie. Przechodząc przez jedną z bocznych uliczek miasta, zauważył trzech starszych magów i czarownicę idących w przeciwnym kierunku. Kobieta widząc go uśmiechnęła się promienie i przyśpieszyła kroku, aby do niego podejść.
-Jak zwykle nasz bohater pozbywa się zagrożenia... jakież to pociągające.- powiedziała wpatrując się w pobitego szpiega, który na wpół przytomnie powłóczał nogami.-Masz zamiar go przesłuchać sam, czy...
-Sam- mruknął Siroth- A wy dokąd?
-Ah... idziemy wzmocnić mury miasta na wypadek ataku.- odpowiedziała Sasha- Może później...
-Nie mam czasu ani ochoty.- przerwał jej mag- Wybacz, ale śpieszę się.
Minął poirytowaną czarownicę i przyśpieszając kroku, zniknął na skrzyżowaniu.
Wszedł do podziemi zamku i ciągnąc za sobą więźnia, udał się do jednej z cel. Wrzucił mężczyznę za kraty, a następnie zamknął dobrze drzwi i zabezpieczył je magicznie, aby nikt mu nie przeszkadzał.
Później zatrzasnął kraty, podniósł szpiega za koszulę z ziemi i przykuł go kajdankami do ściany.
-Obudź się psie.- warknął przykładając mu trzy palce do czoła, na co demon od razu otworzył szeroko oczy.- Co planuje Dark?
Nie uzyskał odpowiedzi.
-Zadałem pytanie!- syknął wściekle wbijając swoje kocie oczy w więźnia.

-Nic ci nie powiem.- wymamrotał tamten odwracając wzrok.
-Wyśpiewasz mi wszystko pięknie, tylko jeszcze o tym nie wiesz.- powiedział Siroth uśmiechając się sarkastycznie. Podszedł do krat i skrzyżował ręce na piersi.- Pytam grzecznie jeszcze raz... co planuje Dark?
Ponownie nie doczekał się odpowiedzi. Westchnął głośno i odwrócił się, aby spojrzeć na twarz szpiega.
-Chciałem być dla ciebie miły...- powiedział mag teatralnym głosem- no, ale skoro nie chcesz po dobroci, to inaczej porozmawiamy. Może jak pooglądasz sobie swoje wnętrzności to staniesz się bardziej rozmowny.- Podszedł bliżej i rozdarł mężczyźnie górną część ubrania.- To tak, żebyś lepiej widział co będę z tobą robić.
Demon wybałuszył oczy spoglądając na maga z niedowierzaniem. Po chwili jednak zmrużył oczy i powiedział.
-Jesteś tylko nic nie wartym wyrzutkiem...
-Nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat.- powiedział obojętnie Siroth, przeczesując palcami czerwone włosy.-I nie mam zamiaru rozmawiać z tobą, więc przejdźmy do sedna. Daje ci ostatnia szanse... odpowiadasz po dobroci?
-Nie
-Świetnie.- mruknął- A więc cierp.

Usiadł na murku naprzeciw szpiega i opierając się o kamienną ścianę, wyciągnął rękę przed siebie.
Zacisnął pięść, a kiedy usłyszał cichy jęk, ponowił swoje wcześniejsze pytanie. Cisza. Ponownie zacisnął pięść i tym razem usłyszał głośny okrzyk bólu, a zaraz potem demon splunął krwią na kamienną posadzkę.
-Czy Dark ma zamiar zaatakować miasto?- zapytał Siroth. Brak odpowiedzi.
Westchnął głośno drapiąc się po ramieniu. Następnie skupił się i spojrzał na mężczyznę , marszcząc brwi. Usłyszał cichy trzask łamanych kości, a zaraz ponowny krzyk, który rozbrzmiał w całym pomieszczeniu. Więzień ponownie splunął krwią i opuścił głowę dysząc głośno. Siroth zadał kolejne pytanie.
-N-nic...ci ..n-nie powiem- wymamrotał.
-Nudzisz mnie już.- warknął Siroth. Wstał i przeszedł przez celę, następnie położył dłoń na skroni mężczyzny. Czując opór przez odczytaniem myśli demona, spróbował zdekoncentrować go poprzez zadanie mu bólu. Położył drugą dłoń na jego brzuchu, a gdy usłyszał krzyk, ponownie spróbował dostać się do jego umysłu. Opór zelżał, jednak nadal przeszkadzał w odczytaniu myśli. Siroth przebił się przez barierę i skupił się na wyszukaniu interesujących go informacji.
-Sprawdź obronę muru i najlepsze miejsce do przebicia się.- w myślach ukazała mu się sylwetka Dark'a.
-Chcesz ich zaatakować Panie?- zapytał szpieg.
-Jeśli oddadzą mi Lerię bez problemów, to przemyślę to. Domyślam się jednak, że Elena będzie jej bronić. Dlatego musimy być dobrze przygotowani do ataku.
-Rozumiem, wyruszę jeszcze dziś.
-Świetnie... mam nadzieję, że przyniesiesz mi zadowalające informacje.
Siroth zdjął dłoń ze skroni demona i odsunął się na bok.
-No tak... Leria.- mruknął- Mrok ma mocną armię...
Spojrzał na przykutego więźnia wpatrującego się w swój rozcięty brzuch i uśmiechnął się. Patrzył przez chwilę na bladą twarz demona i krew ściekającą po jego ciele, aż w końcu podszedł bliżej.
-Wycierpiałeś się biedaku.- powiedział obracając jego twarz, aby na niego spojrzał.- Na własne życzenie. Coż... nie jesteś mi już potrzebny.
Dotknął rany więźnia na wysokości serca, a kiedy zdjął rękę, ciało mężczyzny zawisło bezwładnie na łańcuchach. Otworzył kratę i wyszedł z pomieszczenia wycierając dłonie w chusteczkę, którą miał przy sobie. Wszedł po schodach i skierował się w stronę pokoju Eleny.
-Trzeba sprzątnąć w lochach.- zwrócił się do przechodzącego korytarzem służącego.