Bal
Kiedy już skończyłam wspominać pojechałam do Jolki. Niby miała się szykować na bal, a cały czas była w dresie. Ale znając ją to pewnie zrobi wszystko w ostatniej chwili. Tylko nie wiem, czemu wydawała mi się taka inna niż zwykle. Nie gadała jak najęta… była po prostu inna. Jakby mądrzejsza… Nieee. To, to nie możliwe...

Nie byłam głupia, wiedziałam, po co dzwoni. Chciała zobaczyć, w co się ubiorę na bal. Kiedy przebrałam się stanęła jak wryta, nie musiała nic mówić znałam ją za dobrze, ale palnęłaby coś w stylu „No chyba ci odbiło, w takim czymś na bal?!”. Przecież to zwykły Walentynowy bal w trzeciej klasie gimnazjum!

Widać jestem bardzo przewidywalna, bo chwilę później jechałyśmy do Rose, która niby miała dla mnie coś na bal. Rozumiem, że chciały być miłe, ale co złego było w tym, co ja wybrałam?

A moja ukochana kuzynka myślała, że to, co mam na sobie to zwykłe ubranie, przecież nie było tak źle… Przynajmniej moim zdaniem.

W momencie, kiedy powiedziałam Rose, że chcę iść tak na bal ta mnie po prostu wyśmiała i uznała, że musze być wariatką… No może i jestem…

W jej pokoju leżała sukienka i trochę dodatków. Widać dziewczyny miały z góry ustalony plan, takiego czegoś nie idzie załatwić w jeden dzień. Nie musiały zostawiać na nich cen. 2000 zeta?! To chyba przegięcie?!

Chwilę później do pokoju weszła Rose. Musiałam z nią porozmawiać. To wszystko nie było w moim stylu. Takie ciuchy to mogłaby Raj nosić!

Potem ona zaczęła nawijać. Za dobrą słuchaczką to ja nie jestem, chyba mam to za tatą. On też nigdy nie słucha mamy… No, ale jakoś udało mi się coś wyłapać. NK, nektar, sukienka i Brina… Czasami za tatą też wolniej kumam, dlatego dopiero po chwili zaczaiłam, o co chodzi. Przecież Brina jest jedną z NK, a one tylko uprzykrzają innym życie, jeżeli ja nie zrobię czegoś jej to ona zrobi to mi. To ma chyba jakiś związek z nektarem. Tylko trochę szkoda tego nektaru…

Bal zaczął się wcześniej niż miał, ale co było zrobić wszyscy się zeszli. Brina tańczyła z jakimś starszym chłopakiem, nawet go dobrze nie kojarzyłam.

Mnie do tańca poprosił Brad, brat Joli. Podobno zawsze mu się podobałam, ale to mi się jakoś nie widzi. Przecież on w nas żabami rzucał!

Jolka. Yyyyyy… No ona ubrała się bardzo oryginalnie jak na coś takiego. Dres to dobry wybór. A ja jestem jedyną osobą w takiej sukience… Myślałam, że też założy coś takiego.

Raj umówiła się z kapitanem drużyny bejsbolowej, starszym od niej o kilka lat Gabrielem. Nawet fajny był, zawsze go lubiłam. Od dziecka graliśmy razem w piłkę.

Nawet największe idiotki w szkole dobrze się bawiły. O tutaj jest ta nasza Wolska od matmy i jej pupilka. Jak ja takich nie lubię…

A wracając do Jolki, balu i tego, co można robić na nim. Ona grała w szachy…?

Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam jak. Pomyślałam, że możemy razem zatańczyć i zatańczyłyśmy, niestety zanim zdążyłyśmy dobrze porozmawiać…

Zaczął się wolny taniec. Do którego poprosił mnie Brad. Może jednak coś do mnie czuł, tak jak ja kiedyś do niego. Ale to uczucie już zginęło. Niestety…

Nie chciałam dawać mu, jakich kol wiek nadziei. To wszystko nie miałoby jakiegokolwiek sensu. Zrobiłam tak jak zawsze potarza mama „Masz kłopoty? To coś zjedz, po jedzeniu zawsze robi się lepiej”.

Z początku zrobiło mi się lepiej, ale nie na długo. Zapomniałam o nektarze, sukience, Brinie, tym, co mówiła Rose… I skończyło się tym, że to moja sukienka cała się lepiła. Rose mnie chyba zabije, ona kosztowała 2000 zeta! Ale z drugiej strony mi ją dała…

Moja wspaniała siostrzyczka, o lepszej to marzyć nie można, kto ma jeszcze taką, że bezczelnie wyleje nektar na sukienkę i powie, że to nie jej wina?

Jednak skoro sukienka już się kleiła, Brina miała zaciesz, to można coś wykombinować. Tylko, że zawsze przy okazji dostawała Raj, była bezstronna, ale wszystkie problemy spowodowane naszymi kłótniami była na jej głowie… I tak było tym razem, zatańczyłam z Gabrielem, który zawsze podobał się Brinie.

Raj tylko spojrzała na nas spode łba, ale Brina. Uciekła tak szybko jak tylko mogła. Chyba nie chciała na to patrzeć.

Ale jakiś czas później wróciła z innym chłopakiem, też grał w reprezentacji naszej szkoły…

A ja z czasem uzmysłowiłam sobie, że sprawa Brada jest chyba nie do końca zamknięta. Chciał pocałować mnie na dobranoc, a ja właściwie nie miałam nic przeciwko…

W przeciwieństwie do policji, która rozgoniła imprezowiczów, i chciała mnie odwieść do domu! Taka głupia nie byłam, uciekłam. Przecież wiadomo, co by było wtedy w domu. I zapamiętajcie. Bieganie w butach na wysokich obcasach jest ZUE.

Kiedy wróciłam do domu Raj już zdała mamie pełne relacje z imprezy…