Do tej pory myślałam, że wszyscy piszecie sobie fikcyjne wersje tej historii z nudów, ale właśnie przejrzałam pobieżnie kilka stron tematu i widzę, że Wy te domysły traktujecie całkiem poważnie, i tak przez 57 stron...
Wasz czas, Wasze posty, Wasza sprawa, ale nie pomyślałabym, że można tyle pisać o jednej, jedynej osobie, której wątek twórca wymyślił pewnie od niechcenia w pięć minut i specjalnie namieszał, żeby nie było nudno