Odc. 3
Ania wyrwała się z tłumu i wbiegła do zamku. Słyszała swoje tupanie, nic więcej. Zamek był opuszczony. ,,Co się stało, u licha?" - myślała. Zatrzymała się i usłyszała jakieś walenie z góry. Spojrzała w sufit.
- O Boże...
W górze była ogroomna, czarna plama, wyglądało to jak spalone, i w wielu miejscach były małe dziury.
- Kto to zrobił... - W tej chwili usłyszała wycie, ale także od strony dachu. Przestraszyła się. Zasłony same zasłoniły okna, zrobiło się strasznie ciemno. Jedynie grzmoty rozjaśniały salę czasami przez te małe dziury. Wycie i ciągle wycie. Ale czemu nie było słychać całego tłumu? Poczuła, że ktoś się do niej skrada. Rozejrzała się. ,,Phi - myślała - po co mi rozglądanie się, jak i tak niczego nie widzę??!". Spojrzała w stronę dziur. I na ziemię, na którą padało światło z piorunów. Nagle coś zawarczało przed Anią. Widziała tego-czegoś kontury i zaczęła uciekać. Nawet nie wiedziała, gdzie. Pomacała ścianę, poczuła klamkę. Otworzyła, wbiegła i zatrzasnęła drzwi. Znowu macała ścianę, szukała pstryczka. PSTRYK. Światło się włączyło i zobaczyła ogromną jadalnię, w której właśnie wszystko się zaczęło. Ale ktoś dobijał się do drzwi. Ona wzięła talerz i rzuciła nim w okno. Drugi talerz, i tak pokolei, dopóki nie zbiła całego okna, by się wydostać. Przez stłuczone okno zaglądały nareszcie promyki słońca. Ania wyszła i zobaczyła tłum przy bramie wejściowej. Niektórzy relaksowaki się, rozmawiając na ławkach. Ania padła na ziemię, kładąc się na mokrej trawie. W tej chwili usłyszała tupanie kilku osób. Ukucnął przy niej Aleks i ją wziął na ręce.
- O Boże, jak ty krwawisz! - Krzyknął i zaniósł ją, a za nim szli wszyscy klienci, i oczywiście pielęgniarka. Tylko dlaczego Ania nic a nic nie czuła? Nie czuła, żeby to zwierze ją zaatakowało, jeśli to w ogóle było zwierzęcie. I nie czuła swojej rany. Gdy Aleks niósł ją na rękach do sali operacyjnej, zasnęła.
~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~
Wcale nie super

Mnie się bardzo podoba opowiadanko likagirl