Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 07.07.2010, 11:03   #135
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Libby dotrzymuje słowa: nowy odcinek
Atena bardzo się ciesze, że mam nową czytelniczkę, cały czas mnie zaskakujecie, z czego jest mi bardzo miło



ROZDZIAŁ 3
Część pierwsza: Pojednanie.


Tego dnia Marco, nie rozmawiał z Li Mei. Wczesnym, środowym rankiem wyszedł z domu i zabrał ze sobą chłopaków z klanu, by zacząć działać w kierunku zlecenia jakie od niej otrzymali. Zawsze traktował swoją „pracę” poważnie, a tym razem musiał potraktować ją najpoważniej jak tylko mógł. Poza tym sam również miał interes w tym, by w końcu posłać Lamberta, za kratki. Znalezienie jednak czegoś na tego człowieka, nie było rzeczą łatwą. Potrzeba było czasu. Dużo czasu. Żeby dostać się na teren jego posiadłości i znaleźć jakieś dowody, konieczne jest wcześniejsze przygotowanie się z dokładnością co do drobnego szczegółu. Zawalenie akcji, w tym przypadku nie wchodziło w grę. Nikt nie mógł zobaczyć, jak wkradają się do rezydencji, nikt nie mógł ich usłyszeć. Gdyby Dante nie wykołował go w dniu, kiedy miał dostać obiecane za ropę pieniądze, Marco zachowałby czyste konto, jako „król złodziei”, którym go nazywano.

[img]http://i49.************/zkiu5h.jpg[/img]

Nikt w ciągu ostatnich ośmiu lat nie potrafił go złapać. Ten jeden raz, kiedy Lambert okazał się być sprytniejszy, cholernie drażnił jego męskie ego. Tym bardziej był zdeterminowany, by wszystko powiodło się zgodnie z planem jaki ustalił dzisiejszego dnia i do którego poczynił pierwsze przygotowania. Był zadowolony z tego, co udało mu się dzisiaj zdobyć. Miał mapę całej posiadłości. Wielka, stara kamienica, miała mnóstwo pokoi i schowków, dlatego trzeba było się rozeznać w rozmieszczeniu wszystkich pomieszczeń i podzielić rolami. Gromadzenie sprzętu potrzebnego do tego skoku, zajęło mu większą część dnia, więc odłożył ustalanie poszczególnych zadań, na jutro. Był zmęczony, a czekała go jeszcze rozmowa z czarnowłosą ślicznotką, która spoliczkowała go poprzedniej nocy. Tylko co miał jej powiedzieć? To ona zareagowała nerwowo i to ona powinna go przeprosić. Przecież jej nie okłamał. Powiedział jej samą prawdę i akurat w tym przypadku miał czyste sumienie. Nie wiedząc czemu, nie miał ochoty o tym teraz myśleć. Postanowił odłożyć to na potem, choć sam nie miał pojęcia, kiedy to „potem” miałoby nastąpić. „Prysznic i to najlepiej zimny. Tego mi teraz trzeba”, pomyślał. Przeszedł przez zagracony rupieciami pokój i skierował się prosto do łazienki. Wprawdzie Sophie starała mu się coś powiedzieć, ale jego umysł był teraz w zupełnie innym miejscu, więc w ogóle nie zareagował na słowa dziewczyny. Pchnął drzwi i wszedł do pomieszczenia. W tym momencie zrozumiał co chciała mu uzmysłowić ruda koleżanka. Pod spływającym strumieniem wody, stała Li Mei. Nie widziała go, gdyż była odwrócona plecami. Jak łatwo się domyślić, również nie słyszała, kiedy wszedł do łazienki.

[img]http://i48.************/qz5282.jpg[/img]

Szum wody był tak głośny, że pewnie nie usłyszałaby go nawet, gdyby zapukał. Jej widok uzmysłowił mu jak bardzo jest głodny. Lecz tym razem nie miał na myśli jedzenia, chociaż cholernie burczało mu w brzuchu. Stał jak posąg i wpatrywał się w ciało czarnowłosej, jak w najpiękniejszy na świecie klejnot. W głowie zaczęły pojawiać mu się niezliczone pomysły, jakie mógłby zrealizować, gdyby tylko do niej dołączył. Instynkt kazał mu do niej iść, a rozum hamował tę myśl. Nie chciał, by pomyślała o nim, że jest niewyżytym samcem, któremu tylko jedno w głowie. „No idź do niej, pokaż co potrafisz”, jakaś siła pchała go w kierunku dziewczyny. Zrobił kilka kroków, zbliżając się na niebezpieczną odległość. Już chciał jej dotknąć, kiedy nagle Mei odwróciła się.
- Boże, Marco – drgnęła nerwowo, kiedy go zobaczyła. Jej policzki oblały się gorącymi rumieńcami.
- Przepraszam... Już wychodzę – powiedział wycofując się, w kierunku drzwi.
Czarnowłosa zakręciła kurek z wodą i chwyciła za ręcznik.
- Zaczekaj... Musimy pogadać...
Takeda zatrzymał się.
- Daj spokój, już dawno zapomniałem o tym co było wczoraj – odparł obojętnym głosem.
- Nie umiesz kłamać... - podeszła do niego tak blisko, że poczuł zapach jej świeżo umytej skóry.
Kiedy wciągnął go przez nos, serce zaczęło walić mu jak szalone. Zacisnął pięści, chcąc powstrzymać swoje oszalałe zmysły. Był tak spragniony, że nie było to łatwe.

[img]http://i48.************/sw484k.jpg[/img]

- Przepraszam za wczoraj – dodała po chwili ciszy – Przemyślałam sobie wszystko i wiem, że nie kłamałeś...
- Cieszę się, że już to wiesz – odpowiedział oschle.
- Zależy mi na tobie Marco... Zachowałam się bardzo dziecinnie... Wybacz, proszę...
- Nie ma sprawy. A właśnie, skoro już rozmawiamy, to chciałem ci zakomunikować, że udało mi się zdobyć plan domu Lambertów – wiedział, że jeśli postoi tu jeszcze chwilę, to Li Mei będzie musiała odciągać go siłą. Starał się być chłodny, bo gdyby okazał jej w tej chwili, choć trochę uczucia, to pewnie rzuciłaby mu się na szyję. Jego wewnętrzny hamulec, wyłączył by się wtedy całkowicie.
- To dobrze – powiedziała – A co do wczorajszego zdarzenia, to...
- Nie ma o czym mówić – przerwał jej - Wszystko już wyjaśnione.
- Ale Marco...
- Przepraszam, muszę iść, chciałem jeszcze coś załatwić – nie dał jej dokończyć zdania i wyszedł.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, od razu udał się w kierunku wyjścia z domu.
- Hej stary, dokąd ty się wybierasz? - spytał Eric
- Muszę pobyć chwilę sam – złapał za kluczyki od auta, leżące na stoliku.
- Jest dosyć późno, gdzie jedziesz? - Sophie zauważyła, że coś jest nie tak.
- Dajcie mi spokój! - warknął nagle – Ja was się nie czepiam, więc wy zróbcie to samo.
Był taki spięty, że musiał się przejechać. Wsiadł w samochód i ruszył z piskiem opon. Nie wiedział dokąd jedzie, nie miało to dla niego w tej chwili, większego znaczenia.

[img]http://i45.************/11l4lug.jpg[/img]

Zatrzymał się gdzieś, na leśnej ścieżce między drzewami. Ciągle miał przed oczami widok nagiego ciała Li Mei.
- Ku*wa, zwariuje! - krzyknął do siebie waląc pięścią w deskę rozdzielczą pojazdu.
Nie pomyślał, że gdy będzie ją miał przy sobie, może mu być ciężej niż, kiedy jej nie było. Wiedział, że jego uczucie do niej jest coraz większe. Kiedy powiedziała mu, że jej na nim zależy, ogarnęła go duma. Przecież mogła mieć każdego. W końcu była dziewczyną z bogatego domu. Mimo tego, że nie powinna zadawać się z takim typkiem jak on, wciąż to robiła. Sama tego chciała i gdy dzisiejszymi słowami to potwierdziła, wiedział, że jej serce czuje tak samo, jak jego. Odrywając się od tych myśli, postanowił, że zostanie tu przez chwilę, a potem zastanowi się co dalej. Gdy tak siedział, przypomniał sobie, że wyleciało mu z głowy coś bardzo ważnego. Musiał załatwić tą sprawę, a właśnie teraz nadarzała się ku temu odpowiednia okazja...

******

Kiedy wrócił do ukrytego w lesie starego domu, był środek nocy. Nacisnął na klamkę i wszedł do środka. W salonie, gdzie walały się graty, było ciemno i pusto. Wszyscy już spali. Pomyślał nawet, że to bardzo dobrze, bo i tak nie miał ochoty z nikim teraz rozmawiać. Usiadł na wytartej kanapie i przetarł rękami zmęczoną twarz. Był z siebie bardzo zadowolony. Dzięki swojej zawziętości, dokonał tego co wcześniej uważał za niemożliwe, do wykonania, a przejażdżka dobrze mu zrobiła. Stwierdził, że będzie lepiej, jeśli dzisiaj właśnie tutaj zostanie. Postanowił odłożyć rozmowę z czarnulą na rano. Ułożył się wygodnie i zamknął oczy. Usilnie chciał zasnąć, lecz nie mógł.

[img]http://i49.************/95q8f8.jpg[/img]

Wciąż przewracał się z boku na bok, próbując poukładać sobie w głowie wszystkie zebrane dzisiaj myśli. Dobrze zrobił podrzucając ten list, czy nie? Teraz mógł już tylko spekulować, co do słuszności swojej decyzji. Nagle usłyszał jak drzwi od jego pokoju otwierają się. Czyżby Mei również nie mogła zasnąć? Słyszał jej powolne kroki w kierunku kuchni. Ostrożnie podniósł głowę i dojrzał jak bierze sobie z lodówki coś do picia. Kanapa, na której leżał, była ustawiona w taki sposób, że mógł swobodnie patrzeć na wszystko, co robiła. Odstawiła szklankę do zlewu, oparła się dłońmi o blat i zaczęła płakać. Nie chcąc, żeby ktoś ją usłyszał, zgasiła światło i wyszła z kuchni, udając się w kierunku tarasu. Usiadła na zimnej posadzce i schowała głowę w rękach.

[img]http://i50.************/k32g6c.jpg[/img]

- Li Mei... - usłyszała nagle niski chrapliwy głos – Czemu płaczesz?
- To ty Marco... - spojrzała na niego i otarła łzy – Nie płaczę, coś mi wpadło do oka – tłumaczyła się.
- Ty również nie umiesz kłamać – powiedział stojąc nad nią – Słyszałem cię już, jak byłaś w kuchni, bo cały czas leżałem na kanapie. Możemy pogadać?
Dziewczyna wstała i odwróciła się w jego stronę. Przetarła twarz ręką, ścierając resztki łez i spojrzała na niego.
- Czemu płaczesz? - zapytał ponownie – A raczej płakałaś...
- Bo jestem głupia – odparła.
- Nie mów w ten sposób. Nie jesteś głupia.
- Jestem... Bo wczoraj nie umiałam ci uwierzyć..
- Miałaś prawo... - szatyn oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na piersiach – Znamy się w końcu od niedawna...
- Czy ty mi ufasz? - spytała nagle.
- Tak. Muszę ci ufać.
- Dlaczego musisz? - ta odpowiedź zaskoczyła czarnowłosą.
- Może źle się wyraziłem. Chcę. Nie muszę – wytłumaczył, unikając odpowiedzi.
- No widzisz. A ja, mimo że chcę nie potrafiłam tego zrobić wczoraj...
- Mei... - westchnął – Przez to nie musisz płakać...
- Nie chcesz mnie już, prawda? - kolejne pytanie, przez które coś ścisnęło go w gardle.
- Co ty mówisz... Przecież niczego takiego nie powiedziałem.
- Nie chciałeś ze mną dzisiaj rozmawiać... Wyszedłeś tak nagle, nie dając mi nic wytłumaczyć – jej głos załamywał się. Widać było, że znowu zbiera jej się na płacz.
- To nie tak. Ja... Po prostu musiałem, cholera... - nie chciał się zdradzić. Nie chciał, by wiedziała dlaczego wyszedł tak nagle. Bał się tego jak zareaguje, jeśli wyjawi jej prawdę.
- Ale dlaczego? Colin powiedział, że gdzieś pojechałeś, że musiałeś pobyć sam... To przeze mnie tak? - nie przestawała pytać. Zbliżyła się do niego. Chciała poczuć jego zapach, jakby bez niego nie umiała oddychać.
Takeda spojrzał w jej oczy. Były smutne, ale pełne jakiegoś głębokiego uczucia, którego nie potrafił zidentyfikować. Jego serce zaczęło bić niebezpiecznie szybko. Miał wrażenie, że zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej. Działo się tak za każdym razem, gdy się do niego zbliżała. Teraz jednak doszło do tego coś jeszcze. Ogromne napięcie i narastające pożądanie. Nie wytrzymał. Przyciągnął ją gwałtownie do siebie i zaczął dziko całować. Zapomniał o całym świecie.

[img]http://i48.************/2qlga6w.jpg[/img]

Wargi miała delikatne i miękkie. Były ciepłe, jakby nagrzane od słońca. Ich dotyk zapierał dech. Powoli, z lekkim wahaniem szczupłe ręce Li Mei prześlizgnęły się po twardych mięśniach jego ramion i opasały jego szyję. Delikatne palce głaskały szorstkie włosy na jego karku. Przycisnęła się do szatyna, tak, że poczuła jak wali mu serce. Wsunął dłonie w gęste, jedwabiste włosy dziewczyny i przez cały czas całował jej usta, nie mogąc się od nich oderwać. Wydawało mu się nieprawdopodobne, że w ogóle się nie opierała. Zachowywała się całkiem odwrotnie, jakby czekała na tą chwilę. I właśnie teraz tak było. Ona cała płonęła. Czuł to, kiedy jej dotykał. I był pewien, że świat mógłby przestać teraz istnieć. Nigdy nie doświadczył czegoś takiego. Przy żadnej kobiecie. Żadna nie chciała go tak mocno, jak teraz Mei.
- Pragnę cię maleńka – wyszeptał z trudem łapiąc oddech – To dlatego musiałem wyjść z domu. Bałem się, że...
- Nic nie mów – przerwała mu i spojrzała w jego płonące oczy – Już wszystko rozumiem...
- Skarbie, obiecaj, że nie będziesz więcej płakać – wyszeptał – Nie chcę, byś płakała przeze mnie.
- Obiecuję. Bo wiem, że nigdy nie dasz mi powodu do płaczu. Przepraszam jeszcze raz, że w ciebie zwątpiłam – przejechała ręką po jego rozwichrzonej czuprynie.

[img]http://i50.************/2lsv7v8.jpg[/img]

- Nigdy nie będziesz płakać przez swojego łobuza – zapewnił ją – A jeśli coś takiego miałoby miejsce, to przysięgam, że to odpokutuje...
Włożył ręce pod bluzkę i przejechał chropowatymi dłońmi po jej plecach. Zamruczała cicho. Obydwojgu zaczęło robić się coraz bardziej gorąco. Jego język wsunął się z powrotem w usta czarnowłosej, penetrując jej podniebienie. Marco całował ją tak żarliwie, jakby nic na świecie nie mogło zaspokoić jego pragnienia. Mei zacisnęła ręce na jego szyi, jakby bała się, że może upaść, jeżeli on wypuści ją z objęć. Nie miał zamiaru tego jednak robić. Przesunął swe usta wzdłuż jej karku, łaskocząc ją przy tym zarośniętym policzkiem. Wyszeptała jego imię, jakby chciała go przywołać. Znów wrócił do jej warg.
- Chcę cię mieć... - wymruczał.
- No to mnie sobie weź... - z trudem łapała oddech.
Wziął ją na ręce i zaniósł wprost do pokoju. Czuła, że tego chce. Nie umiała dłużej wzbraniać się przed palącym pragnieniem. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, wprost nie mogli się od siebie odkleić i przestać dotykać. W pośpiechu zdzierali z siebie ciuchy, rzucając je, gdzie popadnie. Jego dłonie i usta, błądziły po jej ciele z taką dzikością i czułością jednocześnie, że Li Mei marzyła by ta chwila trwała wiecznie. Nie dotarli do łóżka, mimo że dzieliło ich od niego zaledwie kilka kroków.

[img]http://i45.************/w9wco3.jpg[/img]

To zbliżenie, które dopiero zaczęło między nimi rozkwitać, już wydało jej się całkiem inne, niż te z udziałem Chrisa. On nie potrafił być taki. Nie umiał wyczuć jej potrzeb, a Marco wręcz odwrotnie. Dotyk jego rąk przyprawiał ją o przyjemne dreszcze. Wiedziała już, że to jest mężczyzna, na którego czekała całe życie. Tylko księżyc, który wdarł się do okna, oświetlając ich ciała, był teraz świadkiem tego co się działo. Ta noc należała do nich.

******

Czwartkowy poranek. Max siedział w fotelu i nerwowo czytał wiadomość zapisaną na kartce, którą przyniósł mu brat.
- Myślisz, że ten złodziej może nam w jakiś sposób zagrażać? - poderwał się, trzymając w ręku ową kartkę papieru – Ten list nie wróży nic dobrego.
- Masz rację. Jednak myślę, że łatwo sobie z nim poradzimy – odparł mu Dante, wygodnie rozkładając się na kanapie.
- Obyś się nie mylił. On za dużo wie, a to jest doskonałym na to dowodem – chłopak rzucił pognieciony papier na stół.

[img]http://i45.************/2meabva.jpg[/img]

- Dowodem, na jego głupotę Max. Jeśli się tu zjawi, to nie uniknie spotkania ze mną.
- Myślisz, że zrobi to po tym co napisał?
- Będzie chciał zdobyć dowody. Na pewno też zechce zemścić się za brata i ojca. Zjawi się na pewno.
- Co chcesz zrobić? - wysoki blondyn spojrzał z ciekawością na swego brata.
Dante wstał z kanapy i podszedł do biurka.
- Zabiję go – powiedział wyciągając z szuflady broń – To najlepszy sposób, żeby zamknął się raz na zawsze. Ale za nim to zrobię, wyciągnę od niego informacje na temat kwatery tego cholernego gangu, by odzyskać to, co moje.
- Widzę, że nie masz zamiaru odpuścić sobie tej ślicznotki Li Mei - Max podszedł do brata – Niezła z niej sztuka. Połowa facetów w Bruegel chciałaby ją mieć.
- Dlatego właśnie, nie będzie miał jej żaden z nich – chłopak warknął waląc pięścią w blat.
- Prawidłowo. Tak trzymaj.

[img]http://i45.************/so22a1.jpg[/img]

- Nie mam zamiaru ustąpić. Brat tego złodzieja zapłacił, za to, że w ostatniej chwili zmienił plany w stosunku do ślicznej Mei... Umawialiśmy się, że zostawi dziewczynę zaraz po tym jak przejmę firmę Temperton'ów, a ten parszywiec, postanowił zerwać naszą umowę, bo się nagle zakochał. Byłem już tak blisko, ta niunia mogła być moja jeszcze dwa lata temu.
- Spokojnie stary, jeszcze będzie twoja. Musisz tylko odegrać rolę kochanego chłopaka, a kiedy jej rodzice stracą cały majątek, oddadzą ci córeczkę w zamian za wyciągnięcie ich firmy z bankructwa – Max uśmiechnął się chytrze.
- Dokładnie – powiedział Dante – Jak to miło zawsze być górą.

****
Z góry przepraszam za czwartą fotkę, na której widać kratki, dopiero teraz zauważyłam (chyba już ślepnę ).
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 07.07.2010 - 11:07
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem