Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 23.07.2010, 19:20   #230
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Nikomu nigdy nie życze takiego zamulonego kompa jak mój. 13 minut mi się gra ładowała.... no ale nie ważne. Kolejny odcinek.


ROZDZIAŁ 3
Część czwarta: Zapomnienie.

Leżała w szpitalnym łóżku i rozmyślała, kiedy do sali weszli jej rodzice. Kiedy ich zobaczyła, podniosła się do pozycji siedzącej.

[img]http://i26.************/9tn9u9.jpg[/img]

Staruszkowie stanęli naprzeciwko jej posłania w odległości dwóch metrów. Lekko pogubieni wcześniejszymi poczynaniami córki nie mieli pewności jak zareaguje na ich widok. Jednak sama Mei wiedziała już co powinna zrobić.
- Mamo, tato przepraszam was za wszystko – wstała z łóżka i podeszła do rodziców – Byłam głupia, wybaczcie mi...
- Nareszcie moje dziecko, jest takie jak kiedyś – powiedziała matka dziewczyny, tuląc ją z uśmiechem na ustach.

[img]http://i26.************/24o6jhi.jpg[/img]

- Tęskniłam za wami – wydusiła przez łzy czarnowłosa, wyzwalając się z objęć staruszki.
- My za tobą też skarbie – ojciec wyciągnął do niej ręce i przyciągnął ją do siebie.
- Widzę, że państwo już są – wtrąciła się lekarka, która weszła do sali.
Nagle Li Mei przypomniała sobie, że nie rozmawiała z kobietą w białym fartuchu o stanie swojego zdrowia. Wyrwała się z objęć staruszka i odezwała się do niej, zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć:
- Pani doktor, czy mogę na słówko? - spojrzała na lekarkę wymownym wzrokiem.
- Jeśli trzeba - kobieta popatrzyła na rodziców dziewczyny, uśmiechając się lekko.
Czarnowłosa również wykonała w stronę staruszków identyczny gest, po czym odciągnęła pracownicę szpitala na bok.

[img]http://i29.************/2zi4z84.jpg[/img]

- Oni nie mogą się na razie dowiedzieć o mojej ciąży... Błagam panią, proszę im powiedzieć cokolwiek, tylko nie mówić o dziecku... - dziewczyna patrzyła na swoją rozmówczynię takim spojrzeniem, jakby od tego zależało jej „być albo nie być”.
- Dobrze – westchnęła kobieta, po chwili namysłu – Choć nie pochwalam takiego zachowania.
- Dziękuję – odetchnęła z ulgą Mei – Ratuje mi pani życie.
- Dokładnie takie wrażenie odniosłam - uśmiechnęła się lekarka – A teraz przepraszam, twoi rodzice czekają na informacje o stanie twojego zdrowia - skończyła rozmowę ze swoją pacjentką i udała się w ich kierunku.

*******

Minął miesiąc, od kiedy czarnowłosa po raz ostatni widziała Marco. Nadal była na niego zła. Przestała jednak być już tak pewna tego, że postąpiła dobrze, gdy nie dała mu się wytłumaczyć. Westchnęła głęboko i położyła dłoń na brzuchu.

[img]http://i25.************/34sqxhd.jpg[/img]

Była podłamana. Może gdyby nie jej nerwy, teraz cieszyła by się wraz z nim ze swojego stanu. No właśnie.... Z nim. Kochała go jeszcze mocniej niż miesiąc temu, a tęsknota za jego dotykiem, uśmiechem i wszystkim co z nim związane, rozrywała jej serce. Gdyby tylko wiedziała, gdzie on teraz jest, pewnie rzuciłaby wszystko i pojechała do niego, by tylko z nim być. Chciała go z powrotem przy swoim boku, chciała mu wybaczyć, ale nie mogła nic zrobić. Marco zniknął. Nikt nie wiedział co się stało z jej słodkim złodziejem. Nawet Dante, który wysłał na poszukiwania całą policję z Bruegel, bezskutecznie próbował wywabić go z kryjówki. Gdyby on tylko zechciał się zjawić tak jak tamtej nocy, kiedy z nim uciekła... To był jedyny sposób w jaki mogła się z nim teraz spotkać. Licząc, że on może spróbuje to zrobić, nie przespała wielu nocy. „Cholerne radio”, pomyślała, gdy usłyszała, że puszczają w nim starszy kawałek ATB - Let you go. Znów położyła dłoń na brzuchu. Doskonale pamiętała, noc w której najprawdopodobniej zaszła w ciąże. Takich pełnych namiętności chwil, nigdy się nie zapomina. Miała ochotę się rozpłakać. Zacisnęła jednak zęby, wiedząc, że musi być silna. Że pewnie już nigdy nie zobaczy ojca ich dziecka...
- Mei chodź szybko! - krzyknęła Alia, która nagle wbiegła na taras.
- Ale co się stało? - próbowała się dowiedzieć czarnowłosa.
- Nie ma czasu na tłumaczenie! - blondynka złapała siostrę za rękę i pociągnęła w kierunku salonu – Oglądaj – dodała, kiedy już się tam znalazły, wskazując palcem na telewizor.

[img]http://i29.************/2zznr5y.jpg[/img]

-”Do szokującego zdarzenia doszło dzisiejszego poranka w Bruegel. W piwnicach posiadłości największego magnata budowlanego, Thomasa Lamberta, odkryto nielegalną produkcję narkotyków. Sprawą zajęła się Argońska policja, która zatrzymała braci Lambertów. Jednemu z nich postawiono już zarzuty. Komendant nie chce ujawnić szczegółów śledztwa, nie zaprzecza jednak, że mają twarde dowody, dzięki którym mogą skazać młodszego z dwójki rodzeństwa”...
- Słyszałaś to Li? - podekscytowana Alia nie mogła opanować emocji i zaczęła ciągnąć czarnowłosą za rękaw bluzki – Max pójdzie do pierdla... Nareszcie!

[img]http://i26.************/dxo7x0.jpg[/img]

- Tak... - odburknęła pod nosem dziewczyna, nie odrywając wzroku od telewizora.
Blondynka w jednej chwili opanowała się i spojrzała na siostrę.
- Co jest? Nie cieszysz się?
- Cieszę... Nie widać? - popatrzyła na siedzącą obok rozmówczynię z miną cierpiętnicy.
- No właśnie widać... Co się dzieje Mei?
- Marco... - odpowiedziała rozglądając się dookoła, czy aby nikt jej nie słyszy – To jego robota. On okradł Lamberta, w tą noc, kiedy jego ludzie mnie zabrali...
- Siostra... No proszę cię. To dlatego byłaś taka nijaka na moich urodzinach... Nie dość, że wykręcił ci taki numer, to ty nadal o nim myślisz? Nie powiem, przystojny z niego facet, ale to przestępca. W jego żyłach krąży złodziejska krew. Do końca życia tak będzie... Takie typki jak on się nie zmieniają. Może i mam tylko siedemnaście lat. Ale mogę śmiało powiedzieć, iż taka jest prawda. Naczytałam się tyle książek, gazet i naoglądałam telewizji, gdzie pełno jest o takich ludziach i nie spotkałam się z żadnym wyjątkiem. Więc to chyba logiczne, że i on nim nie jest?
- Alia... Spędziłam z nim najfantastyczniejsze dwa i pół tygodnia swojego życia... - czarnowłosa spojrzała na siostrę ze łzami w oczach – Wątpię, żeby przez ten czas, wciąż udawał...
- Jeny Mei... Ale on cię zdradził. Kiedy ty męczyłaś się w rękach Dantego, on zabawiał się z tą swoją rudą...
- Jak się kiedyś tak cholernie zakochasz, to zrozumiesz – przerwała siostrze – Z miłości można zrobić wszystko... Nawet wybaczyć coś takiego...
- No dobrze, nie będę cię więcej dołować – westchnęła blondynka – Chyba jestem na to wszystko za głupia. Powinnaś faktycznie wyjechać do domku w górach i odpocząć. Ostatnio nie najlepiej wyglądasz.
Li Mei wstała z kanapy i pociągnęła Alię za rękę.
- Chodź ze mną... muszę ci coś powiedzieć.
Dziewczyna podniosła się i pośpiesznie podążyła za siostrą.
- Co jest taką tajemnicą, że aż musiałyśmy się zamknąć w twoim pokoju? - spytała blondynka, gdy czarnowłosa zamknęła za sobą drzwi na klucz.
- Muszę to komuś wyjawić, bo nie umiem tak dłużej. A ty jesteś jedyną osobą, która zna wszystkie moje tajemnice. Jestem w ciąży z Marco. To już półtora miesiąca...

[img]http://i30.************/iqjytj.jpg[/img]

- A ja myślałam, że ty po prostu masz taki apetyt na jedzenie i w ogóle... - Alia aż usiadła na kanapie z wrażenia – Jezu... Rodzice cię zabiją kiedy się dowiedzą...
- No właśnie... I nie mam pojęcia jak ja mam, im to powiedzieć... Przecież nie wmówię im, że to dziecko Dantego, bo będą chcieli mnie z nim wyswatać, a sam księciunio nie nabierze się na coś takiego, nawet gdybym zaciągnęła go do łóżka... Poza tym nie mogłabym się patrzeć na gębę tego potwora po tym wszystkim co przez niego przeszłam... To ohydna świnia – skrzywiła się Mei.
- No masz rację, nie zrobiłabym niczego w tym stylu, nawet, gdyby to była moja ostatnia deska ratunku. Ale wiesz co? Wpadłam na pewien pomysł. Może trochę szalony no, ale to chyba jedyne wyjście...

********

- Marco, obudź się! - głos Colina zadźwięczał w głowie Takedy jak uderzenie w ogromny gong, od którego huczy w uszach.

[img]http://i28.************/4sgqx2.jpg[/img]

Uniósł głowę z poduszki i skierował wzrok na kolegę. Kiedy jednak źrenice poczuły jasne światło, jego powieki w ciągu sekundy zacisnęły się a ręce mimowolnie znalazły się na skroniach. Ciśnienie rozsadzało mu czaszkę, a oczy, które od kilkunastu dni były odzwyczajone, od światła, odmawiały mu posłuszeństwa.
- Co... Się dzieje? - spytał zachrypniętym głosem, próbując przyzwyczaić organizm do pierwszej porannej od tygodnia pobudki.
- Jeden do zera dla nas – rzekł zadowolony Colin – Nasze starania nie poszły na marne. Prawdopodobnie usadziliśmy młodszego z Lambertów na dobre kilkadziesiąt lat.
- Powaga? - Marco spytał podnosząc się na rękach, tak jakby zupełnie nie rozumiał, o co chodzi kumplowi.
- Wyglądasz jak menel - czarnowłosy chłopak skrzywił się, kiedy przyjrzał się mu bliżej, jakby właśnie zjadł coś kwaśnego – A od tego picia już całkiem poj*bało ci się w głowie. Weź się w końcu w garść stary. Tak się nie da żyć.
- Daj mi spokój. Ja nie czepiam się ciebie, więc ty odwal się ode mnie – warknął próbując podnieść się z łóżka.
- Oj, Takeda... Gdybyś nie spotkał w więzieniu tej czarnuli, to nadal był byś tym bezuczuciowym sku*wielem, który ma w dupie cały świat. Śmiałbyś się w twarz każdemu, kto przysiągłby, że cię dorwie, a laski traktowałbyś jak kamienne posągi. Taki mi się podobałeś. Bo nie było z tobą problemu.
- Skończ pier*olić Jensen – powiedział szatyn – Wystarczy, że ty taki jesteś. Ludzie się zmieniają – dodał, kiedy stał już na nogach. Złapał za butelkę z piwem, która stała na stole, po czym przyłożył ją szyjką do ust i wypił resztki, jakie w niej pozostały. Kiedy skończył, cisnął szkłem o podłogę, rozbijając je na drobne kawałki – To jak, trzeba opić wsadzenie Lamberta do paki – zmienił temat – Widziałem wódkę w lodówce. Napijesz się ze mną, czy będziesz dalej prawił mi kazania, jak dobry samarytanin?

[img]http://i25.************/295bq1k.jpg[/img]

Colin spojrzał na skacowanego kumpla i podrapał się po brodzie. Marco naprawdę wyglądał jak wprawiony w boju pijak, który chleje od kilku lat, a alkohol był sensem jego życia.
- Nie ma co opijać – powiedział po chwili – Dobrze wiesz, że Dante ma wtyki wszędzie. Jeszcze może wyciągnąć braciszka z więzienia.
- Jeśli jest cudotwórcą to niech próbuje – Takeda usiadł na krześle i schował głowę w rękach – Po tym co dostała od nas Argońska policja, powinien spokojnie dostać z dziesięć latek.
- Co z Mei? - zmienił temat czarnowłosy chłopak.
- Nic – szatyn odburknął przepitym głosem – Chyba pamiętasz, że nie chciała mnie słuchać.

[img]http://i31.************/2d1okro.jpg[/img]

- No i co z tego? Jakbym był tobą to pojechałbym do niej i próbował wyjaśnić tą sprawę. No, ale przecież ja jestem tylko nieczułym gnojkiem, który ma w dupie cały świat, więc moje rady są tutaj zbyteczne.
- Czego ty ku*wa chcesz? - Marco uniósł głowę i spojrzał na kumpla – Czemu ciągle przypominasz mi o tej dziewczynie?
- Bo się staczasz na dno stary. I to ona obudziła w tobie tego cholernego romantyka. Jak ją przywiozłeś do naszej kryjówki, to od razu zrozumiałem co jest grane. Byłeś w nią wpatrzony jak w obrazek. Mizialiście się, gdzie popadło, ale przynajmniej dało się z tobą normalnie pracować. A teraz jak jej nie ma, to współpraca z tobą wygląda jak budowanie domku z piasku na plaży. Kiedy woda jest spokojna, domek stoi, ale kiedy przyjdzie przypływ to od razu burzy budowlę. W twoim przypadku jest to przypływ alkoholowy. Kiedy zaczynasz chlać, to wszystko szlag trafia. Wku*wia mnie to nieprzeciętnie i powoli tracę do ciebie cierpliwość. Zresztą podobnie jak reszta grupy. Znamy się szmat czasu. Za miesiąc minie dwanaście lat. Byliśmy jeszcze gówniarzami, kiedy się poznaliśmy, pamiętasz? Czy wóda z domieszką whisky i piwa pogorszyła ci pamięć?

[img]http://i25.************/o5wbgw.jpg[/img]

Dobrze wiem, że to przez nią się zapijasz w trupa, ale to nie jest sposób. Albo weźmiesz się ku*rwa w garść, wytrzeźwiejesz i za kilka dni zjawisz się u niej na klęczkach, by wyjaśnić tą sprawę albo będziemy musieli się pożegnać. No, chyba że okaże się upartą su*ką i nie będzie chciała cię wysłuchać. W co szczerze wątpię.
- Wydaje mi się, że...
- Gó*no mnie obchodzi co ci się wydaje Takeda! – przerwał mu Colin – Nie chcę w ten sposób kończyć naszej znajomości, więc zastanów się lepiej nad tym co ci powiedziałem – po tych słowach wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi z hukiem.

*******

- Wyjeżdżam. Już postanowiłam mamo – czarnowłosa pakowała swoje walizki do samochodu.
- Oj, no dobrze, już nie będę cię namawiać byś zmieniła zdanie moje dziecko.
- Mamuś to jej dobrze zrobi, niech odpocznie od tego wszystkiego – uśmiechnęła się Alia.
- A kiedy ja w końcu odpocznę? Wasza stara matka doczeka się tego chyba tylko w trumnie – Lidia machnęła ręką.
- Oj, mamo, nie siej paniki. Nie będzie mnie tylko kilka miesięcy, a bardzo zależy mi na wykonaniu tego projektu, który mi zaproponowano – Mei puściła oczko do siostry.
- No właśnie, poza tym ona nie będzie tam spoczywać na laurach, jedzie do pracy – blondynka również do niej mrugnęła.
- W ogóle to co to za firma? I gdzie oni cię wynaleźli? Przecież porzuciłaś projektowanie, po śmierci Chrisa, choć zawsze twierdziłam, że masz do tego talent.
- Za dużo pytań zadajesz mamo, nie widzisz jak ona się tym wszystkim przejmuje? - wtrąciła Alia, chcąc wybawić siostrę z kłopotów, w które prawdopodobnie za chwilę by wpadła.
- Dobra, przestańcie już obydwie naskakiwać na starą kobietę – rzekła wykrzywiając twarz w grymasie – Zróbmy to szybko bo nie lubię pożegnań – dodała wyciągając ręce w stronę starszej córki.

[img]http://i30.************/iqehyh.jpg[/img]

- Będę dzwonić – powiedziała czarnowłosa, tuląc się do matki – Ucałuj ode mnie tatę jak wróci z pracy.
- Oj, ucałuje, o to się nie martw – westchnęła matka – A teraz jedź już, bo zaraz się rozmyślę i położę się na drodze, bo nie będę chciała cię puścić.
Dziewczyna wyzwoliła się z objęć staruszki. Uśmiechnęła się do niej i do siostry, po czym zamknęła bagażnik, wsiadła do auta i odjechała.


Minęło kilka godzin, zanim dotarła do domku położonego w Argońskich lasach. Mała chatka w japońskim stylu, która należała do jej ojca, nie wyglądała już tak okazale, jak trzy lata temu. Wtedy była tu po raz ostatni.

[img]http://i28.************/2hzmuv.jpg[/img]

Staruszek zabiegany i wiecznie zajęty pracą, przestał tu przyjeżdżać, gdyż nie miał na to czasu, a matce dziewczyny nigdy nie podobała się ta chatka. Zawsze twierdziła, że jest tu pełno pająków i innych stworów, które działają jej na nerwy. Jeśli już musiała odwiedzać to miejsce, to robiła to tylko dla córek. Mei postawiła walizki na ziemi i spojrzała w niebieskie niebo. Ani jednej chmurki, cisza i spokój. Tutaj będzie mogła zastanowić się co dalej i odetchnąć od zgiełku miasta. Trochę źle się czuła z tym, że musiała okłamać staruszkę, lecz wiedziała, iż jeśli tego nie zrobi to ona i ojciec wyrzucą ją z domu. „Prędzej czy później i tak się dowiedzą. Ale wolę, żeby to było później”, pomyślała. Zamknęła bagażnik auta, wzięła bagaże do rąk i ruszyła w kierunku drzwi. Gdy weszła do domku, natknęła się na całą masę pajęczyn i kurzu.
- Pierwsze co zrobię, to tu posprzątam... - powiedziała do siebie. Nagle usłyszała głośne burczenie w brzuchu. W pomieszczeniu było tak cicho, że nawet lekko przygłuchawy człowiek, by je usłyszał – Ale jeszcze wcześniej muszę coś zjeść – ogarnęła szybko stół w kuchni, wyciągnęła z torby kanapki zaczęła je pochłaniać jedna po drugiej.
„Marco miałby niezły ubaw, gdyby mnie teraz zobaczył jak siedzę z pełną buzią i opycham się jedzeniem. Wyglądam pewnie jak chomik”, już chciała zaśmiać się ze swoich myśli, gdy przypomniała sobie, że przecież on nigdy nie zobaczy już jej w żadnej sytuacji... Zniknął i nie dawał znaku życia, więc na pewno już jej nie chciał. Westchnęła głęboko i odłożyła kanapkę.

[img]http://i31.************/286reo9.jpg[/img]

Przez chwilę siedziała w zupełnej ciszy. Słyszała jak leni wiatr delikatnie porusza gałęziami za oknem. Do oczu napłynęły jej łzy. Szybko wstała z krzesła i zaczęła brać się za porządki. Musiała zająć się czymkolwiek, by nie myśleć o tym słodkim złodzieju, którego do końca życia będzie widzieć w ich wspólnym dziecku.

Kiedy skończyła sprzątać dochodziła dziewiętnasta. Wzięła szybki prysznic i rozłożyła się wygodnie na schodach przed domkiem. Wyciągnęła książkę i zatopiła się w lekturze.

[img]http://i28.************/2psn421.jpg[/img]

- Chętnie bym się przyłączył - wyrwał ją z zaczytania ciepły męski głos.
Drgnęła tak nerwowo, że wypuściła gruby tom z ręki, który zsunął się ze schodów i zatrzymał na ziemi.
- Przepraszam, że cię przestraszyłem – powiedział mężczyzna podnosząc książkę i podając ją dziewczynie – Przechodzę tędy już trzeci dzień, gdyż tą drogą jest bliżej do jeziora w lesie. Nie spodziewałem się, że spotkam tu dzisiaj taką śliczną istotkę.
Czarnowłosa zmieszała się lekko. Uśmiechnęła się do chłopaka, lecz nie odezwała się ani słowem.

[img]http://i28.************/2yx3if5.jpg[/img]

- Kurcze, nie przedstawiłem się – kontynuował swoją wypowiedź – Jestem Gabriel Winston. Przyjechałem tu na wakacje. Jak co roku zresztą – wyszczerzył zęby i wyciągnął rękę na przywitanie.
- Li Mei Temperton – rzekła ściskając mu dłoń – Powiedzmy, że również przyjechałam tu na wakacje.
- No to świetnie się składa, bo chętnie zapoznam się z taką milutką osóbką – nie przestawał się uśmiechać – Jeśli nie masz nic przeciwko oczywiście – dodał spoglądając jej w oczy.
- Oczywiście, że nie mam – wstała ze schodów i zaczęła otrzepywać spodnie z kurzu – Pod warunkiem, że nie jesteś złodziejem ani nie posiadasz żadnego szlacheckiego tytułu.
- Że jak? - spytał zdziwiony.
- Żartowałam – zachichotała – Nie bierz tego do siebie.
- Całe szczęście – odetchnął z ulgą – Jestem tylko marnym pisarzem, który kiepsko zna się na żartach.
- Ściemniasz – ośmieliła się czarnowłosa – Na pewno nie jest tak źle – lubiła takich nieporadnych, nieśmiałych mężczyzn, a ten był na dodatek wyjątkowo czarujący i mógł jej pomóc zapomnieć o Marco.
- Oj, jest – zmieszał się lekko – Dodam nawet, że ogólnie kiepski ze mnie facet. Taka życiowa ciamajda.

[img]http://i29.************/33e4h1e.jpg[/img]

- Widzę, że nisko się cenisz, a nie wyglądasz na takiego.
- Pozory mylą – podrapał się po głowie, rumieniąc się.
- Doskonale o tym wiem – odburknęła do siebie pod nosem.
- Słucham?
- Nie, nie, nic takiego – uśmiechnęła się - Po prostu tak sobie głośno myślę. To, gdzie jest to jezioro? Chętnie bym się przeszła – kiedy spojrzała na niego, zauważyła, że zaskoczyła go tym pytaniem – Coś nie tak? - zmarszczyła czoło.
- Nie spodziewałem się, że zechcesz pójść ze mną nad wodę... Zamieniliśmy między sobą, zaledwie kilka zdań...
- No przestań. Wyglądasz mi na miłego faceta, a ja potrzebuję towarzystwa. Nie znam cię, ale jestem pewna, że nie zaciągniesz mnie do krzaków i nie wykorzystasz, albo nie zaczniesz dusić lub coś w tym stylu.
- No... Ja...
- Znowu żartowałam – zaśmiała się.
- Muszę się chyba do tego przyzwyczaić – powiedział poprawiając swoje kasztanowe włosy.

[img]http://i27.************/s1j3ia.jpg[/img]

- Bynajmniej – odpowiedziała mu nie przestając szczerzyć zębów – To, kiedy idziemy nad jeziorko?

********

Więc jak już mówiłam odcinek jest beznadziejny.
Wena nie chce przyjść.
I z góry przepraszam za te niedopracowane zdjęcia, ale nie miałam już do tego siły.
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 23.07.2010 - 21:32
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem