Temat: 4 serca
View Single Post
stare 31.10.2010, 22:20   #56
sing
 
Avatar sing
 
Zarejestrowany: 16.08.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 90
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: 4 serca

nikt nie komentuje, trudno. naprawde zrozumcie ze bardzo mi zalezy na waszych opiniach, nie wiem jak kierowac to fotostory i czy w ogole je prowadzic, takze bardzo was prosze o jakakolwiek opinie! naprawde wiele to dla mnie znaczy.

Odcinek 3


Smutek jesieni wpisywał się z dnia na dzień w krew moich przyjaciół. Dziś jednak był dzień wyjątkowy, każdy z moich przyjaciół miał się spotkać u Roberta na parapetówce połączonej z wieczorem Halloween. Rankiem rudowłosa kobieta, ze zmartwieniami na twarzy i w sercu wyszła z domu. Chłodny wiatr kazał jej mrużyć oczy, wtedy Lilly myślała o sobie. O pukającej depresji do drzwi jej serca. Zastanawiała się, czy to tylko rutyna czy może już choroba atakująca psychikę. Gdy doszła do tego poziomu rozmyślań, postanowiła skończyć i myśleć o motylach, których już nie było. Gdy doszła do domu swojej przyjaciółki, uśmiechnęła się pod nosem. Podeszła do drzwi, zadzwoniła dwa razy. Dwa razy dzwoni listonosz. Motyle i smutek. Powitajcie Lilly.
- O, kochana! Witaj! – usłyszała od ciemnowłosej, rozradowanej kobiety.
Gdy Lilly weszła do domu, poczuła zapach świeżo upieczonej szarlotki. Taki kontrast, między szarą rzeczywistością Lilly, a szarlotką Alice.

- Słuchaj Lilly, same sukcesy! W pracy mam nowe projekty, Roukey dostaje podwyżki, jego klub jest teraz w drugiej lidze, rozumiesz? Nie wiem, jakiś samochód może sobie lepszy kupimy, a widziałaś ten sklep dla młodych mam na Horizon Avenue? Właśnie się w nim zaopatruje, wypróbowałam przepis od mojej babci na szarlotkę, pewnie ją czujesz, zaraz pójdę ją ukroić. Jestem taka podekscytowana tym wieczorem u Roberta, w ogóle cieszę się, że u niego wszystko okej i pewnie u ciebie tak samo, no nie?
Po niezręcznej chwili milczenia Lilly się ocknęła.
- Tak, tak. U mnie wszystko okej.

Alice nagle zmieniła wyraz twarzy, znała Lilly na wylot, wiedziała, że jak mówi że wszystko okej, to wcale nie jest okej. Złapała ją za rękę i powiedziała:
- Opowiedz mi wszystko, tu i teraz.
Lilly głupio się uśmiechnęła, potem nagle jej oczy wypełniły się łzami, wyglądało to dosyć głupio. Tak, jakby Lilly wcale nie była człowiekiem, tylko popsutym robotem. Dotyk Alice był ciepły, skóra Lilly przeciwnie. Ona zawsze się uspokajała gdy ktoś dotykał jej dłoni.
- Hmm, poznałam kogoś. Kogoś lepszego od Beau, nie czuje się szczęśliwa. On jest zupełnie inny od Beau, czuję się przy nim znowu jak osiemnastolatka, kocham Alexa, lecz Beau już chyba nie. To znaczy, jest dla mnie bliski. Naprawdę. Eh nie wiem co myśleć.
- Widzę, że ta rozmowa potrzebuje chusteczek i dwóch filiżanek kawy. Pozwól, że przyniosę.
Tymczasem dwa domy dalej, syn mojej przyjaciółki był przygnębiony. Jego matka zapomniała o jego urodzinach. Jeden dzień w roku, jedyny syn. Dmuchanie tortu musiał spędzić ze swoim ojcem, rozmyślał w głowie, dlaczego nie ma mamy, gdy jest tata. I odwrotnie.

Po długiej rozmowie, długim spacerze i długim rachunku sumienia Lilly wróciła do domu. Zupełnie inaczej nastawiona do życia, bojowo, lecz z ogromną dawką paniki.
- Beau, jesteś?
- Tak, jestem w łazience.
Lilly niepewnie podeszła do drzwi, zapukała.
- Mogę wejść?
Czekała na odpowiedź, nigdy tego nie robiła.
- Tak, proszę.
Nie chciała łapać kontaktu wzrokowego ze swoim mężem, odkrywała swoją łazienkę na nowo zaglądając w każdy fragment, ściany, sufitu.
- Lilly, co się stało? – zapytał zaniepokojony Beau.
- Chyba wyjadę na kilka dni do ojca. Źle się tutaj czuję, także mam pytanie, czy byłbyś gotów zostać tydzień, góra dwa z Alexem? Mogłabym go wziąć, ale nie chcę żeby opuszczał szkoły i robił sobie zaległości.
Beau przerwał nagle Lilly.
- Masz kogoś? – powiedział srogim tonem.
- Co ty gadasz?
Beau wpadł w złość, ścisnął pięści i zaczął krzyczeć.
- Nigdzie nie pojedziesz, myślisz że ja nie chciałbym sobie brać urlopu od życia? Pewnie, że chciałbym, ale nie biorę, bo mam dziecko, mam obowiązki, mam ciebie.
Lilly słuchała go jak czteroletnia dziewczynka słucha ojca. Kiwała oznajmiająco głową, wyszła potem szybko do sypialni i zaczęła płakać.
Jak co roku, moi przyjaciele świętowali 31 października. Tym razem, spotkanie organizował Robert. Wieczór Halloween połączył z upragnioną parapetówką.

- Wspaniały masz dom, ogród i w ogóle! – powiedział Roukey do Roberta.
Wszyscy w piątkę, moi przyjaciele plus Zelda siedzieli na ławkach w ogrodzie w pięknie przystrojonej altance, pełnej dyń, pająków i miliona myśli.
- Musimy coś wam wyznać- zaczęła Zelda – jestem w ciąży!
Alice uśmiechnęła się głupio, nie przepadała za Zeldą, choć jej nie znała, nie chciała żeby w przyszłości jej dzieci chodziły do tej samej szkoły co dziecko Zeldy.
Lilly nagle wstała pociągnęła Alice za rękę.
- Wybaczcie, musimy iść przypudrować nosy.
Weszły do salonu, Lilly postanowiła zrelacjonować dzisiejszą rozmowę.

Alice była mocno zdegustowana Beau, miała pretensję, że Lilly dała się potraktować jak dziecko. A propos dziecka, Lilly również się go spodziewała. Lecz ona się z niego nie cieszyła, zastanawiała się przede wszystkim. Czyje ono jest. Wiedziała tylko ona o tym i Alice.
Alice wyszła do łazienki porozmawiać z Roukey’m.

- Słuchaj, jest sprawa. Musimy przygarnąć na chwilę Lilly do siebie.
- Na chwilę, to znaczy?
- No na jakiś tydzień.
- Jak to tydzień? – krzyknął Roukey. – przecież mamy swoje życie, nie możemy się nią opiekować. Co ona, dzieckiem jest? Dlaczego mamy w ogóle ją przygarnąć? – zapytał ironicznie.
- Ty jak zawsze nic nie wiesz.
Roukey wtedy spoliczkował Alice w twarz. Miał dosyć jej wywyższania się i określania, że on nigdy nic nie wie, że nie potrafi współodczuwać. Roukey, nie spodziewałem się tego po tobie. Alice odwróciła się do niego plecami, zaczęła płakać. Roukey próbował ratować sytuację, zaczął przepraszać, mówić, że żałuje i nie wie co go do tego posunęło. Alice tylko wyszeptała, że dobrze, nie gniewa się. Wcale nie było dobrze.
Wszyscy wrócili uśmiechnięci do ogrodu. Pod maskami stworów, starców i piratów kryli się moi prawdziwi przyjaciele.
Pod przebraniem pirata krył się Robert, mający ogromne nadzieje, na dobre ułożenie sobie życia.

Pod przebraniem za gwiazdkę, kryła się Lilly. Zrozpaczona i zdegradowana, przez życie.

Pod przebraniem za potwora, krył się rodzący potwór. Roukey, który wpadł w zbyt wielką zazdrość.

A pod przebraniem starca, krył się prawdziwy mędrzec. Bohater, który chce ratować świat, lecz powinien najpierw zacząć ratować siebie.
__________________

4 serca COCO
sing jest offline   Odpowiedź z Cytatem