Temat: Pokuta
View Single Post
stare 15.11.2010, 21:30   #38
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Pokuta

W jego głowie nagle zaczęły pojawiać się dziwne obrazy. Motor, chłopak, krzycząca publika. Wszystkie poruszały się tak szybko, że trudno było nad nimi nadążyć. Nie miał pojęcia co oznaczają. Nic nie rozumiał. Na końcu była jedynka. Jaskrawa, duża jedynka na szczupłym, zakrwawionym policzku.
Ocknął się.
Wybałuszył oczy, widząc, że za chwilę dobije do ściany naprzeciwko. Z całej siły nadepnął hamulec, w duchu prosząc o to, aby motor w porę się zatrzymał. Było tak blisko... Kosiarz dosłownie dmuchał mu w kark. Motor zwolnił. Przekręcił kierownicę, jednak nie zdążył skręcić i uderzył bokiem w twardy mur. Na szczęście pojazd zwolnił na tyle, że nie zrobiło z niego placka. Usłyszał szczęk metalu i krzyki wystraszonych ludzi. Przeżył. Porządnie porysował swoją Yamachę, ale przeżył... To było najważniejsze.
Patyczak uśmiechnął się szeroko, machając mu ręką, kiedy przejeżdżał obok.
- Fajnie być numerem drugim, co? – zaśmiał się głośno. – Frajer!
Davide odsunął się od ściany i zszedł z motoru, otrzepując ubranie z popiołu. Był wściekły i najchętniej rzuciłby czymś, gdyby było coś pod ręką.

. Przegrał pierwszy raz, odkąd brał udział w wyścigach. I dlaczego? Przez jakieś głupie wizje, które nie trzymały się kupy?
Zmarszczył brwi i uderzył pięścią w ścianę, zdzierając sobie skórę z palców. Syknął nerwowo, przyglądając się jak czerwone stróżki spływają po nierównej, betonowej powierzchni.
Nagle usłyszał krzyk z pierwszego poziomu parkingu. Publiczność szalała, wrzeszczała, piszczała. Brunet odwrócił się, spoglądając w ekran wiszący pod sufitem. Wstrzymał oddech. Patyczak leżał w ogromnej kałuży krwi, a jego - do połowy - zmiażdżona maszyna stała wbita w gruby filar. Młoda lekarka dobiegła do poszkodowanego i szybko zdjęła mu kask, aby sprawdzić puls. Po chwili krzyknęła coś do chłopaka stojącego za nią, na co ten szybko wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął wykręcać numer. Pogotowie.
Davide chwycił za kierownicę swojej czarnej Yamachy i zaczął wyprowadzać ją na parter, gdzie zostali jego koledzy. „Co to do cholery miało być?” – pomyślał. – „Co się ze mną dzieje?!”
- Ej stary, nic ci nie jest? – zapytał Mały, kiedy czarnowłosy przeszedł obok, idąc ku wyjściu.
- Nie – mruknął. – Wychodzę.
- Davide?!

*

Zrzucił z siebie spocone ubranie i włożywszy je do kosza na brudną bieliznę, wszedł pod prysznic. Odkręcił wodę, pozwalając aby spływała po jego wysportowanym ciele, rozluźniając napięte z nerwów mięśnie. Zamknął oczy, delektując się falą ciepła wędrującą po całej skórze. Niestety nie potrafiła ona podsunąć mu odpowiedzi na dręczące pytania, ani uwolnić od nich jego umysł, chociażby na chwilę. Westchnął głośno, czując, że to wszystko co mu się przytrafia, nie jest spowodowane spożywaniem jakichkolwiek używek. To nie była wyobraźnia… to realny świat.

Tylko dlaczego nagle musiał zacząć dostrzegać go tak dokładnie?
Miał wrażenie, że od wyścigów, jego życie zmieni się diametralnie.
- Cudownie – mruknął do siebie, zakręcając kran.
Stanął stopami na zimnej, kafelkowej podłodze, ręką sięgając po ciemny ręcznik. Przewiązał go sobie w pasie, drugim lekko wytarł mokre włosy, a następnie podszedł do umywalki. Oparł się o nią ręką, drugą biorąc pastę, oraz szczoteczkę do zębów.
Przez chwilę patrzył z uwagą na swoje lustrzane odbicie, próbując doszukać się jakiś zmian, które mogły zajść na jego twarzy podczas minionego dnia.
Jego kruczoczarne włosy jak zwykle opadały na czoło, delikatnie przysłaniając duże, brązowe oczy. Długie, ciemne wachlarze rzęs rzucały cień na jego szczupłą facjatę, o lekko wystających kościach policzkowych. Nawet blizna z dzieciństwa nad jego lewą brwią została nienaruszona. Nic.
Wycisnął trochę pasty na szczoteczkę, przystępując do mycia zębów. Kiedy skończył, wypłukał dokładnie usta i wyszedł z łazienki. Przeszedł przez krótki przedpokój i wszedł do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zmierzając w stronę komody z bielizną, ściągnął mokry ręcznik, odrzucając go na fotel. Wyciągnął z szuflady ciemne bokserki i ledwo je ubrał, usłyszał ciche, kilkukrotne pukanie. Zdziwiony spojrzał na zegarek. Trzecia.
Gdy miał pójść otworzyć, z drugiej strony usłyszał zasmucony, dziecięcy głos.
- Davide?
W dwóch susach pokonał odległość dzielącą go od drzwi i nacisnął klamkę. Na zewnątrz, w kolorowej pidżamce z misiem w ręku, stała jego mała siostrzyczka. Widząc strach wymalowany na jej ślicznej buzi, ścisnęło go w żołądku.
- Cristi, Co się stało? – zapytał, kucając aby ją objąć.
Dziewczynka nie odpowiedziała. Wtuliła się mocno w brata, pociągając noskiem, jakby powstrzymywała łzy. Davide wziął ją na ręce i zamykając stopą drzwi, ruszył w stronę łóżka.
- No już – posadził ją sobie na kolanach i spojrzał w jej zapłakane oczy. – Powiesz mi, co się stało?

- W moim pokoju jest duch – pożaliła się Cristina, wtulając zaczerwienioną twarz w nagi tors brata. Wzdrygnął się, czując ciepło jej skóry. Tak bardzo przejął się barwą głosu siostry, że zapomniał ubrać koszulki. Nie lubił chodzić pół-nagi w obecności dziecka.
- Nie płacz, Cristi – Davide pocałował ją delikatnie w czoło. – To na pewno był tylko zły sen. Mam pójść sprawdzić czy nikogo tam nie ma?
- Nie! – wykrzyknęła czarnowłosa, chwytając go mocno za rękę. – A jak zrobi ci krzywdę?!
- Chcesz pójść ze mną?
Dziewczynka przytaknęła cicho i powoli ześlizgując się z kolan, podeszła do wyjścia. Brunet porwał spodnie i koszulkę wiszące na ramie łóżka i ubierając się w pośpiechu, ruszył za nią. Mijając pokój należący do Matteo, weszli do ostatniego pomieszczenia na piętrze.
Davide zapalił lampkę na biurku, oświetlając fioletowe wnętrze jasnym światłem. Cristina, kurczowo uczepiona jego ręki, nerwowo rozglądała się na wszystkie strony.
Zdjął sukienkę wiszącą na drzwiczkach od szafy i odwiesił ją na swoje miejsce, przekonany, że to ona mogła być owym duchem. Rozejrzał się jeszcze dookoła, jednak prócz porozrzucanych pluszowych maskotek, domku dla lalek, kolorowanek i kredek nic nie zauważył.
- Nic tutaj nie ma. Możesz wracać spokojnie do łóżka – powiedział łagodnie, mierzwiąc siostrze krótkie włosy. – To był tylko sen.
- To nie był sen! – naburmuszyła się dziewczynka. – Widziałam ducha! Nie usnę tutaj.
- Cristi…
- Mogę spać z tobą? – spojrzała na niego błagalnie, robiąc duże oczy. – Proszę.
- Nie za duża…
- Proooszę, Davide!
- No dobrze – westchnął. – Ostatni raz.
Kiedy wrócili do jego pokoju, Cristina zaraz podbiegła do łóżka, wcisnęła się pod kołdrę i zwinęła w kłębek na samym rogu. Przez chwilę przyglądał jej się w zamyśleniu, aż w końcu zgasił światło i poszedł za jej przykładem.
Ta mała istotka była dla Davide oczkiem w głowie. Jedyną osobą, przy której mógł zdjąć maskę, jaka towarzyszyła mu każdego dnia… Jedyną osobą, którą tak naprawdę kochał. Nigdy nie lubił ludzi. Właściwie, byli dla niego czymś gorszym, gatunkiem, który w ogóle nie powinien pojawić się na powierzchni Ziemi. Uważał, że im nie warto pokazywać siebie… Nie warto się otwierać. Jego ośmioletnia siostrzyczka była tą, dla której zrobił wyjątek.
Nawet nie chciał Myślec o tym, że duch o którym mówiła, naprawdę odwiedził jej sypialnię. Biorąc pod uwagę wszystkie dziwne zjawiska, jakie przytrafiły mu się w ciągu jednej nocy, wszystko było możliwe.
Uśmiechnął się krzywo pod nosem, a następnie odwrócił na bok i pozwolił Morfeuszowi zabrać się do krainy snu.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem