Temat: Pokuta
View Single Post
stare 24.11.2010, 14:51   #56
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Pokuta

Cytat:
Coś mi się wydaje, że ten duch był "realny" (ponownie mogłabym nawiązać do Death Note, gdzie Lightowi pojawiła się bóg śmierci).
- Nie oglądałam DN, więc nie wiem o czym mówisz

Cytat:
Ta dziewczyna pewnie też się jeszcze pojawi
- Owszem pisałam, że się pojawi.




- Dlaczego? – zapytała, czując ogarniający ją smutek. – Zrobiłam coś nie tak?
- Nie. Po prostu nie jestem odpowiednim facetem dla ciebie – odpowiedział po chwili. – Zasługujesz na kogoś lepszego.
- Może ja nie chcę nikogo lepszego?
- To nie ma sensu – wstał z kanapy i wkładając ręce do kieszeni, podszedł do okna. – Moje uczucie zgasło już jakiś czas temu.
- Czy… czy jest jakaś inna? – Drżącą ręką odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk.
- Nie – mruknął.
Chiara spuściła wzrok, nerwowo obracając bransoletkę, która spoczywała na jej szczupłym nadgarstku. Nastała cisza. Niezręczna cisza, przeciągająca się z każdą minutą. Nie znosił tego. Wolałby, żeby zaczęła krzyczeć, lub dała mu w pysk. Cokolwiek.
- Wybacz – powiedział w końcu. – Muszę już iść.
- Dupek – rzuciła, kiedy zamknęły się za nim drzwi.
Przeszedł przez niewielkie podwórko do bramy wejściowej. Popchnął duże, drewniane wrota, a następnie wyszedł na opustoszały chodnik, prowadzący do centrum miasta. Wkładając ręce do kieszeni, ruszył przed siebie w pełnym,
letnim słońcu.

Wiedział, że swoim zachowaniem zawsze sprawiał ból innym. Tym których kochał i tym, których nie kochał, także. Pomimo tego nie miał zamiaru się zmieniać… nie miał zamiaru zakładać maski i udawać przed ludźmi kogoś innego, tylko po to, aby ich uszczęśliwić. Bo po co? Człowiek i tak nie potrafi docenić tego, co mu się ofiarowuje… Więc po co się trudzić?
Minął kawiarnię pękającą w szwach od tłumu, próbującego pokonać upał mrożoną kawą, kierując się w stronę sklepu spożywczego po drugiej stronie ulicy.
Znienawidzone numerki na twarzach i ubraniach przechodniów, nie odstępowały go na krok. Jednak po jakimś czasie udało mu się je skutecznie ignorować, wyrzucając na jakiś czas z głowy. Niestety, była jeszcze jedna rzecz, która nie dawała mu spokoju. Mianowicie tajemnicze zjawisko zwane duchem, widziane w nocy przez małą Cristi.
Pchnął oszklone drzwi sklepowe i przekroczył próg, witany przez irytujący dzwoneczek zawieszony na framudze. Nie zwracając na niego większej uwagi, skręcił między regały, szukając lodówek z piciem. Po chwili ze schłodzoną butelką Sprite w ręku, stanął w kolejce do kasy. Czując przyjemny powiew powietrza z klimatyzacji, odgarnął włosy z czoła, które powoli zaczynały się do niego przyklejać.
Nagle poczuł uderzenie w biodro. Odwrócił się zirytowany, wbijając wzrok w wózek, próbujący - jeszcze parę sekund wcześniej - go rozjechać. Widząc czarne kosmyki wystające spod białej czapki, uśmiechnął się krzywo.
- Chciałaś mnie rozjechać w zemście? – zapytał, przesuwając się w bok.
- Przepraszam ja… - Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na swojego rozmówcę. Mina momentalnie jej zrzedła. – Właściwie to nie przepraszam. Należało ci się.
- Masz rację – uśmiechnął się, widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny. Skończył rozmowę, zapłacił za napój i wkładając do uszu słuchawki, wyszedł ze sklepu.
Minął grupkę roześmianych dzieciaków pod budką z lodami, a następnie skręcił w boczną uliczkę, prowadzącą do pizzerii brata.
Gdy już prawie był na miejscu, poczuł mocne wibracje swojego telefonu, który spoczywał w kieszeni jeansów. Westchnął głośno, wyciągnął komórkę i spojrzał na wyświetlacz. Matteo.
- Co tam? – odebrał po chwili.

- Hej, młody, słuchaj – powiedział brat. – Miałem odebrać Cristine z pianina, ale niestety nie dam rady… musiałem pojechać na zakupy, bo skończyły mi się sery do pizzy. Skocz no się po nią. Na twój widok i tak się bardziej ucieszy.
- Nie mogłeś wcześniej zadzwonić? – zapytał lekko zirytowany. – Lekcja skończyła jej się pół godziny temu!
- Tak? O cholerka… myślałem, że…
- To nie myśl. Na zdrowie ci wyjdzie – syknął, rozłączając się. Wrzucił telefon do kieszeni i zawrócił, kierując się na przystanek autobusowy.

Wysiadł z autobusu i wkładając ręce do kieszeni, ruszył przed siebie opustoszałym chodnikiem. Natrętne promienie słoneczne nie mogły przebić się przez grube mury budynków, a więc na jakiś czas miał kawałek upragnionego cienia. Przyśpieszył kroku przypominając sobie, jak długo jego mała siostra musi czekać na odbiór. Zawsze wkurzał się na swojego starszego brata, dla którego pizzeria zawsze była najważniejsza. W przeciwieństwie do rodziny, o niej nigdy nie zapominał, a mimo to był gwiazdą w domu. „Żenada” – pomyślał, przechodząc na drugą stronę ulicy.
Zatrzymał się przy niewielkim domu ze ślicznym, zadbanym ogrodem, po środku którego stała altanka. Kiedy podszedł do bramy, zauważył, że na schodach siedzi Cristi, w towarzystwie ciemnowłosej dziewczyny, możliwe, że w jego wieku. Dziewczynka opowiadała coś drugiej, zawzięcie gestykulując przy tym rękami. Było widać, że obie dobrze się bawią, gdyż na ich twarzach przez cały czas gościł uśmiech.
Davide nacisnął klamkę i powoli wszedł na pokryte betonową kostką podwórko. Bramka zaskrzypiała głośno, co odwróciło uwagę Cristiny od prowadzonej rozmowy. Szybko zerwała się ze stopnia i z radością w oczach, krzyknęła do czarnowłosej:
- Chodź, poznam cię z bratem. Jest super!
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i z wyciągniętymi w górę rękami, rzuciła się biegiem w stronę brata. Brunet kucnął, złapał małą w ramiona i zmierzwił ręką jej krótką czuprynę.

- Matteo zawalił, dlatego jestem tak późno – powiedział.
- On zawsze zapomina – mruknęła. – A i tak wolę ciebie.
Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie i chwytając siostrę za rękę, odwrócił się w stronę bramy.
- Poczekaj! – zawołała. – Chciałam, żebyś poznał Alessie. Jest bardzo miła.
Poprawiła kolorową sukienkę i pociągnęła mocno Davide w stronę ogrodu. Westchnął cicho, jednak bez słowa ruszył z nią. Im szybciej ją pozna, tym szybciej wyjdzie.
Czarnowłosa odstawiła szklankę z mrożoną herbatą na pobliski stół, a następnie wstała, odgarniając tańczące na wietrze kosmyki. Widząc kto zmierza w jej stronę, skrzywiła się lekko, jednak nie na tyle, aby zdziwić Cristi.
- Alessia, to jest Davide – powiedziała dziewczynka, gdy oboje doszli pod dom. – Davide, Alessia.
- Niezmiernie miło mi cię poznać – Alessia uśmiechnęła się słodko, wyciągając przed siebie dłoń. – Słyszałam o tobie naprawdę dużo dobrego. Aż dziw.

- Mnie również miło – odpowiedział, ignorując dalszą część wypowiedzi.
- Nie sądziłam, że spotkam cię ponownie… akurat tutaj – ciągnęła dalej dziewczyna.
Na pierwszy rzut oka nie poznał jej. Włosy, zazwyczaj schowane pod dużą, jasną czapką, teraz rozwiewały ciepłe podmuchy powietrza, a obcisłe, ciemne jeansy zastępowała zwiewna sukienka.
Davide zauważył także, że na jej policzku nagle pojawiła się duża, bordowa cyfra: cztery. Mógłby przysiąc, że gdy spotkali się po raz pierwszy na wyścigach, była to piątka. Nie dając po sobie poznać swojego zdziwienia i lekkiej irytacji, spojrzał w jej ciemne oczy.
- Zbieg okoliczności – mruknął.
- Jej babcia uczy mnie grać – wtrąciła Cristi.
- Rozumiem – Nie mógł oderwać wzroku od mieniącej się czwórki.
- Chodźmy, bo umówiłam się z koleżanką – mała chwyciła go ponownie za rękę i pociągnęła.
Pożegnali się, a następnie wyszli na spalony słońcem chodnik.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad

Ostatnio edytowane przez Vipera : 24.11.2010 - 16:48
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem