V
Niestety, jakiś czas później zaczęły się problemy z kredytem. Miały to być z założenia korzyści, na które zgodził się Wiktor. Chodziło o spłacanie większych sum, ale za to miały zmniejszyć się odsetki i przede wszystkim czas.
Ale coś nie wyszło i z trudem przychodziło im oddawanie kolejnych należności. Starał się brać nadgodziny, oszczędzać na wszystkim, czym się dało. Jego żonie nie podobała się ta sytuacja, ale nic nie mówiła. Sama starała się robić wszystko, by zdobyć dodatkowe pieniądze, ale ciężko jej to przychodziło.
Ich życie stało się jedna wielką gonitwą za kasą. Właściwie wcale się z sobą nie widywali… Może tylko przez godzinę rano, kiedy oboje szykowali się do pracy i tyle samo wieczorem, kiedy znowuż zmęczeni i rozdrażnieni gnali pod kołdrę. Tematy ich rozmów (o ile takowe w ogóle prowadzili) ograniczały się do wymieniania nowych pomysłów na zarobek, oznajmiania, ile wydali w ciągu dnia czy wręcz przechwalaniem się zarobionych sum. No i oczywiście ciągłym szacowaniem czegoś tak niestałego jak pieniądze, które zawładnęły ich życiem i powoli niszczyły to, co mieli najpiękniejsze – miłość, stabilność, spokój.
Pewnej nocy przyśnił mu się koszmar.
Widział siebie w obskurnej, więziennej celi, ubranego w łachy, ze znacznym zarostem i nieuczesanymi włosami.
Coś mu mówiło, że trafił tu za długi, co go bardzo przestraszyło. Ale nie to było najgorsze. Za kratami stała Tania, ubrana cała na czarno, z rozmazanym od łez makijażem i okropnym cierpieniem na twarzy. Patrząc na niego, bezradnym, załamanym od łez głosem pytała: „Wiktor, dlaczego?!”.
On próbował wydostać się z celi – z całej siły szarpał metalowe kraty, które nie miały zamiaru popuścić. W pewnym momencie zjawił się strażnik i oznajmił, że wizyta dobiegła końca. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć lub zrobić, ona wolnym, ciężkim krokiem zaczęła się oddalać, na co on nie chciał pozwolić. „Tania, wróć! Nie zostawiaj mnie!” – wołał jak przerażone dziecko, które matka zostawia samemu sobie. Ona jednak nie zatrzymywała się i w końcu całkowicie zniknęła w ciemnym korytarzu.
On zaś został, z uczuciem pękniętego serca.
Obudził się cały spocony i przerażony.
Ten sen nie wróżył nic dobrego. Zaczął się bać, że faktycznie trafi za kratki. Tylko… Nie rozumiał, za co niby miałby tam wylądować.
Wyszedł na balkon, by tam przemyśleć wszystko jeszcze raz. Różne przyczyny przychodziły mu do głowy, ale ich spełnienie wydawało mu się być bardzo mało prawdopodobne.
- Victor? – usłyszał za sobą.
Tania, którą teraz widział, tak bardzo różniła się od tej ze snu.
- Miałem koszmar – odparł, po czym opowiedział jej jego treść. Była bardzo zdziwiona tym, co usłyszała.
- Nie martw się, to tylko sen – pocieszała go.
- A co, jeśli rzeczywiście coś się stanie, nie spłacę kredytu i pójdę siedzieć? – martwił się.
- Damy sobie radę – przytuliła go – Nie przejmuj się tak bardzo głupim koszmarem. Będzie dobrze.
Jej łagodny, przepełniony miłością głos uśmierzył jego niepokój. Pewnie, że dadzą sobie radę, dlaczego miałoby być inaczej?
Uspokojony wrócił do łóżka, a przerażający obraz z koszmaru odszedł w niepamięć…
I bonusik w postaci dwóch zdjęć z planu
"Jestem uduchowiony! Właśnie się ożeniłem!"
A tu mi się tak ładnie Simy ustawiły