A więc tak...
Żyła (lub żyje^^) sobie rodzinka U-coś tam

Nie pamiętam

Dziewczyna to Natasha, a facet John...Byli przyjaciółmi od kuwety, najlepszymi przyjaciółmi w podstawówce, a w nastoletnim wieku wymykali się po kryjomu do kujona gdzie przetańcowali całą (Tiaaa pomarzyć można, zamykają o 3:00^^)noc lub upili się na całego i robili co nie co za blatem baru^^ A teraz gdy po 20 jest każde zamieszkali razem w wielki domu dzięki pisanym książką przez Natashe m.in. "Kropla w morzu", "Od słowa kocham do...", "Płatek kwiatu wiśni"...itd...
W domu szczęśliwie gruchają sobie w salonie
Żona??? Nie, jeszcze dziewczyna, ale i tak dbająca kibitka o faceta
A tu co...samotny obiad...co to oznacza...?
Zdrada, kłótnia czy może śmierć...
Nie to tylko praca
Zmęczony detektyw...John...jak kto woli...wrócił do domu myśląc, że dostanie obiad lub kolacje, a tu guzik...
Wchodzi na górę i widzi Natashe na wpół rozebraną leżącą na łóżku mówiącą:
-Chodź do mnie ty tygrysie! i zaciągnęła Johna na łóżko...
Gdy Natash się obudziła poszła do łazienki na poranną toaletę? Trochę inaczej...na poranne wymioty?! Boże wy nie...NIE! Na 100% kliknęłam BB, a nie PSOD (domyślcie się^^)...

+ bonus...jak do jasnej ciasnej ona mam tam komórkę?!
Gdy nadszedł czas trzeba było to powiedzieć, a wy nie zgadniecie...
Teraz mamuśka ma już mini brzuszek