Uwaga, uwaga. Drugi odcinek. Chyba gorszy.
-No, co chcesz mi powiedzieć? – tuż po zamknięciu się drzwi, Lena zaczęła się niecierpliwić.
-Lena, ja Cię nie kocham, nie kochałem, i nigdy nie będę kochać. – Marco, z pokerową twarzą, wyjaśniał wszystko.
-Ale, co ty robisz? Grałeś w butelkę z chłopakami? – czarnowłosa piękność nie mogła uwierzyć.
-Nie, nie żartuję. I nigdy nie żartowałem, w takich tematach.

Lena poczuła, że jej serce zostaje jakby zamrożone. Już nigdy nikogo nie pokocha, bo wszyscy to kłamcy, żmije, i Bóg wie co jeszcze. Ze łzami w oczach wybiega z domu, nie zwracając uwagi na pytania siostry, zdziwionej jej widokiem. Maia wbiega za nią.
-Lena, stój!!
-Co?!
Zdążyła tylko odwrócić głowę w lewo, i zauważyć auto, które jechało wprost na nią. Boże, co ja zrobiłam?! Zaraz tu zginę!
Całe życie przeleciało jej przed oczami – pierwsze kroki, pierwsza ocena w szkole, pierwszy chłopak, pierwsze pocałunki.
-Oddycha, wszystko dobrze! Przenieść na łóżko!
-Gdzie… ja… jestem?…
-W szpitalu, proszę pani, podaliśmy pani środki nasenne, zaraz zaczną działać.
Więcej nie usłyszała. Już nie mogła – leki zaczęły usypiać.

Gdy się obudziła, obok niej siedziała kobieta, w okularach, młoda, z surowym wyrazem twarzy. Medycynę to ona ma w genach – pomyślała Lena.
-Dobrze, że pani już się obudziła. Pani Lena Allgot, prawda?
-Tak, chyba tak – Lenie pękała głowa, a w dodatku czuła okropny ból w boku.
-Zostanie tu pani około miesiąca, zostanie pani na obserwacji, i rehabilitacji.
-Miesiąc?!
-Tak, miesiąc. Musimy zrobić prześwietlenia, wypisać leki. – Lekarka obróciła się w drzwiach – Będzie pani miała zaraz gościa.
Jeszcze to. Kto to, do jasnej! Mam nadzieję, że nie jest to Marco. Tego młota na pewno nie chcę teraz widzieć. W drzwiach stanęła nagle Maia.
-Boże, Lena! – ciężarna rudowłosa podbiegła do Leny.
Ona jest w ciąży? No tak. Przecież mi opowiadała… Nic nie pamiętam…
-Cześć. Co tam w Ciebie?
-Super. Wczoraj byłam ostatni raz przed porodem u ginekologa, i powiedział, że poród będzie w tym tygodniu. Trochę się boję, ale to szczegół.
-Wybaczysz mi, że teraz się położę? Jestem okropnie słaba.
-Nie ma problemu, ale na pewno nie wyjdziesz stąd szybciej jak miesiąc.
-A to niby czemu?!

-Była tu lekarka i Ci mówiła. Potrąciło cię auto. Jak dobrze pójdzie, to wypiszą cię stąd tydzień, czy dwa szybciej. Podobno nie potrącił cię mocno. No, to odpocznij, a ja wracam do domu. – Maia wolała szybko skończyć rozmowę, bo Lena miała zwyczaj patrząc się podle spod grzywki, przed kłótnią.
Co się stało tam w łazience? – myślała Maia – Spytam się potem. Nagle upadła – Boże, przecież to nie może być poród! Muszę iść z powrotem do szpitala!
PS. Wiem, że końcówka mi nie wyszła. Ale według mnie takie nagłe ucięcia z gruszki i pietruszki zaostrzają apetyt