Nie będziecie mieli pretensji, że odświeżę? Dwie z moich Simek są właśnie na studiach, mieszkają w akademiku (kasę ze stypendiów zbierają na koniec, żeby zapewnić sobie "lepszy start"). Przez cały pierwszy rok wkurzała je (oraz ich kolegów i koleżanki z akademika) maskotka krowy. Ów osobnik uwielbiał robić dowcip z czujnikiem dymu, przez co wszędzie były kałuże (tyle dobrego, że obie moje studentki nabiły sobie trochę punktów sprzątania). Niestety, nie udało mi się przyłapać chama na gorącym uczynku, toteż nie posiadam zdjęć ukazujących jego głupotę, ale mam inne. Niedawno bowiem odwiedził akademik gość w przebraniu lamy i najwyraźniej postanowił zrobić porządek...

I żebym cię tu więcej nie widział!

Krówka wybiega z płaczem. A lama?

Lama sobie tańczy, jak gdyby nigdy nic. Cóż, przynajmniej nikomu nie przeszkadza...
Od tej pory krówka już się nie pokazała, i dobrze. Ot, uroki mieszkania w (amerykańskim?) akademiku.