View Single Post
stare 06.04.2011, 18:15   #171
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,609
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Marzenie jutra

Dziękuję za wszystkie komentarze =)

Ostrzegam, ten i kolejny odcinek naszpikowane są przekleństwami.



XIV

„Gdzie ja jestem?!” - to była pierwsza myśl Lily, gdy otworzyła oczy.
Znajdowała się w pomieszczeniu przypominającym celę więzienną. Zamiast drzwi były kraty, w jednym, w dodatku małym i wysoko położonym okienku, również. Ściany były brzydkie, odrapane, gdzieniegdzie pokryte pleśnią, podłogę stanowił stary, zimny beton, a mała żarówka bez klosza na ścianie dawała słabe światło.



Na lewo od niej były drzwi – prawdopodobnie do czegoś w rodzaju toalety, bo nie wierzyła, że będzie lepsza aniżeli miejsce, z którego się do niej wchodzi. Ona sama leżała na metalowym, skrzypiącym łóżku, przykryta spranym, brzydkim kocem.
Im bardziej się rozglądała, tym większe przerażenie malowało się na jej twarzy. Co się stało? Gdzie jest i dlaczego? Jednego była pewna: NIE POWINNA tu teraz być.
Nagle w jej głowie pojawiło się okropne przeświadczenie. Ktoś ją porwał.
Zaczęła się bać. Co oni z nią zrobią? Czy w ogóle tu przeżyje? Łzy zaczęły cisnąć się jej do oczu. Wstała i pobiegła do krat. Za nimi było jeszcze większe pomieszczenie, prawie całkowicie puste.
Wściekła i zarazem bezradna, zaczęła szarpać kraty. Niestety te za nic nie chciały puścić. Gdy poczuła, że więcej nie da rady, zaczęła krzyczeć „Pomocy!”, „Wypuśćcie mnie stąd!”.



W jej załamującym się dziecięcym głosiku brzmiały lament skazanego na śmierć. Obawiała się nawet, czy rzeczywiście tak to nie będzie wyglądało.
Gdy już zaczęła zupełnie tracić nadzieję, do drzwi nagle podszedł jakiś mężczyzna – wysoki, umięśniony, ubrany na czarno z oczami przysłoniętymi ciemnymi okularami. Wyglądał groźnie.
- Zamknij się! – warknął złowrogo, że Lily niemal skuliła się na podłodze ze strachu. – Ku***, trzeba było nie porywać takiego bachora!
- Dlaczego mnie porwaliście? – zapytała cichutko dziewczynka.
- Dla kasy, mała, dla kasy – odparł. – Masz pewnie bogatych starych, co?
- Starych? – nie rozumiała.
- No rodziców – popatrzył na nią jak na idiotę. – Coś ty taka głupia, polskiego nie znasz?
- Uczę się go – powiedziała. – Jestem z Ameryki i nie mam rodziców.
- Co ty pie*****?! Jesteś z bidula? – nie wierzył własnym uszom.



- Mówi pan o sierocińcu? – można było usłyszeć jej cichutkie łkanie. – Tak.
- Nosz ku****! – wydawało się, że zaraz wybuchnie ze złości. – Wszystko zepsułaś, piep***** bachorze! Trzeba było, ku****, pozwolić starym zdechnąć?!
- Tylko moja mama nie żyje. I to nie moja wina, że tata mnie zostawił.
- Też bym tak zrobił na jego miejscu! Kto by, ku****, chciał takiego głupiego i rozwrzeszczanego dzieciaka?!
Rozpłakała się na głos. Słowa tego gościa wbijały się jej serduszko jak najostrzejsze strzały i przebijały je na wylot, sprawiając jej duszy nieopisany ból. Co ona mogła na to poradzić, że jej ojciec się jej pozbył? Czym ona na to zasłużyła?
- Ku***, przestań się drzeć! – krzyknął.
Nie pozostawało jej nic innego aniżeli posłuchać. Postarała się szybko uspokoić i słuchać dalej chociaż wiedziała, że to może nie być koniec. Była na przegranej pozycji i musiała się z tym pogodzić.
- Nie wiem, co z tobą zrobić – powiedział, bacznie przyglądając się jej. – A dobra, niech Mistrz się, ku****, martwi. Jak ci leci?
- Nie widzi pan? – odparła.
- Pytam, jak się nazywasz! – warknął.
- Lily – odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Lila! – zaśmiał się. – Ale cię starzy urządzili! No ale dobra, never mind. A może będą cię chcieli odzyskać, jak sądzisz?
- Jak mnie nie zabijecie, to może tak – pisnęła cichutko.
- Wszystko w rękach Mistrza, bejbe. On tu rządzi. Jak będziesz niegrzeczna, to będziesz miała u niego przej*****. Wkur**** go rozwrzeszczane bachory takie jak ty.
- Mogę coś zjeść? – zapytała, już na inny temat.
- Jasne – powiedział, śmiejąc się pod nosem. – Za to jutro od rana będziesz miała pewnie głodówkę.
- Czemu?
- Mistrz to taki skąpy facet. Zrobi z ciebie większego chudzielca aniżeli już jesteś.
Chwilę potem rozmówca Lily zniknął. W samotności wszystkie złe myśli zaczęły powracać na nowo. Znowu musiała się z nimi zmierzyć…
Czy wytrzyma to ciągłe upokarzanie i te wszystkie widzimisię tego Mistrza?
Wyobrażała sobie go jeszcze gorzej aniżeli tego dupka, który tak się na niej przed chwilą wyżywał. Czuła się jak w piekle…
A jeśli on jest jakimś pedofilem albo po prostu gościem wybitnie lubiącym znęcać się nad dziećmi? Musiała na siebie uważać i być grzeczna.
Po chwili porywacz wrócił. W ręce trzymał tackę, na której znajdowały się kubek wody i dwie kromki chleba z masłem. W ramach dokuczenia jej chciał napluć do picia, jednak jej przeraźliwe „nie” go powstrzymało. Otworzył kraty (bo drzwiami tego nazwać nie można) i podał jej „kolację”.
- Smacznego, ku***! – życzył jej jeszcze.
- Dziękuję – odparła posępnie.
W mgnieniu oka opróżniła zawartość kubka, przy czym chleb zniknął jeszcze szybciej. Starała się jeść powoli – wiedziała, że ten koleś na nią patrzy – ale ciężko jej to przychodziło, gdyż głód robił swoje.
- A teraz się wysikaj i spać! – rozkazał jej. – Za pięć minut gaszę światło.
Zrobiła wszystko co jej kazał, dodatkowo umyła sobie ręce i twarz w lodowatej wodzie, bo ciepłej tam nie było.
Długo nie mogła zasnąć. Wsłuchiwała się w odgłosy na zewnątrz (domyśliła się, że był to las), uzupełniając je swoich łkaniem.
Bała się kolejnego dnia – czyżby gorszego niż dzisiejszy? Wykończyła ją niecała godzina tu spędzona, a co dopiero kolejne dwadzieścia cztery! I ta niepewność – znajdą ją albo nie... Zasnęła w końcu, zmęczona całym tym okropnym dniem.




Po tym albo następnym odcinku spotka Was coś miłego ;]
Nie mogłam sobie odpuścić napisania czegoś dodatkowego - fakt, że krótkie, ale ostatecznie większość z Was tak lubi czytać moje bazgrołki, że przystanie na to z chęcią =)

Ostatnio edytowane przez Liv : 17.02.2012 - 11:59
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.