View Single Post
stare 29.04.2011, 19:51   #12
Lexi
 
Avatar Lexi
 
Zarejestrowany: 09.04.2010
Skąd: Wyspa Demonów
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 113
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Amnesia The Dark Descent

Searle masz rację, niektórzy musieli sobie zapracować na dobrą opinie i wyrobić ciekawy styl pisania.

Macie rację, po jednym odcinku ciężko stwierdzić czy będzie to coś ciekawego czy też nie. Dziś wstawiam drugi odcinek i zachęcam do czytania i komentowania. Mam nadzieję, że was zaciekawi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ostatnie wydarzenia zmusiły Miię do głębokich refleksji na temat snów i Amnezji w którą grała z Chrisem. Niby zwykła gra, ale…eh, przecież to tylko sen. Po prostu miała koszmar, za długo w to grali i jej mózg chciał udowodnić, że nawet podczas snu może dostać prawdziwego kopniaka adrenaliny. Siedziała na ławce w parku koło pokaźnej wierzby i myślała dalej. To wszystko naprawdę nie dawało jej spokoju.

- Cześć Mia –do dziewczyny podeszła smukła osoba o iście czekoladowych oczach i jasnych włosach jak promienie słońca. Rudowłosa jednak była tak zamyślona, że nie zareagowała na powitanie swojej koleżanki.
- Haaalo, ziemia do Mii, zgłoś się – nie poddawała się i zaczęła machać dziewczynie przed twarzą ręką.
- Co? O, hej Luce. Przepraszam cię, ale zamyśliłam się – odpowiedziała wreszcie ruda wyciągając swoje długie nogi i splatając dłonie na brzuchu. Liczyła na to, że Lucy miała jej do przekazania jakieś najnowsze nowinki lub plotki jak to zwykle ona, jednak tym razem było inaczej.
- Nad czym tak rozmyślałaś? – zagadnęła dopiero po chwili milczenia. Zaciekawiło ją to, o czym mogła rozmyślać Mia. Na pewno było to związane z jakimś chłopakiem, chociaż nie, może z rodziną lub wakacjami. Właśnie, wakacje. Rodzice rudowłosej wyjechali razem do Santa Barbara na rocznicę ślubu, a ona miała za cel rozkoszować się miesięcznym brakiem rodziców w domu. W sumie mogła zaprosić Chrisa do siebie na ten czas, ale wstydziła się. Fakt, że byli najlepszymi przyjaciółmi i w tym roku obydwoje szykowali się na studia, można rzec dorośli. Pomimo tego wstydziła się, a i tak krępowała się wtedy, gdy chłopak został na noc. Spojrzała teraz w bezchmurne niebo opierając plecy o drewnianą ławkę. Słońce oświetlało twarz siedzącej obok dziewczyny. Było ciepło, taka pogoda sprawiała, że chce się żyć i cieszyć wszystkim dookoła.
- Ok, zapomnijmy o tym. Skoro nie chcesz mówić to nie zmuszę cię, ale chcę ci powiedzieć jedno – Luce uśmiechnęła się szeroko po czym zaczęła szukać czegoś w swojej torebce. Po chwili wyciągnęła trzy bilety na koncert Guns N’ Roses, ulubionego zespołu Mii. – I co o tym sądzisz?
Dziewczyna wpatrywała się w kawałki papieru jak zahipnotyzowana. Niby nic, zwykłe karteczki, a jednak czuła w środku przyjemne ciepło, które zwykłem zwała szczęściem lub wielką radością.

- Luce jesteś niesamowita! - wykrzyknęła mocno przytulając koleżankę, tak się cieszyła, że wreszcie będzie miała okazję zobaczyć Slash’a na żywo. Jej pokój był cały w plakatach Gunsów i Slash’a, w komodzie pełno koszulek tego zespołu jak i innych, które słuchała oraz mnóstwo płyt przeważnie porozrzucanych na podłodze lub (jakimś cudem) poukładanych w szafce. Ten koncert miał być spełnieniem jej marzenia. Kiedy miała 16 lat, jej ojciec przyniósł do domu płyty i koncerty takich zespołów jak Metallica, Nirvana czy właśnie Guns N’ Roses. Właśnie wtedy pokochała rock’a i metal, w garażu znalazła starego klasyka ojca na którym uczyła się grać. Długo zbierała pieniądze na gitarę elektryczną, którą upatrzyła sobie w sklepie muzycznym. Fender Billy Corgan Stratocaster, a teraz zbiera na kolejną, model o którym mogła pomarzyć każda fanka/fan Slash’a: Gibson Slash Apetite for Destruction Les Paul. Można by rzec, że to istny maniak, a nie fanka, ale to zależy od punktu widzenia.
- Trzymaj. Koncert będzie w sierpniu więc jeszcze kupa czasu zanim się zgadamy co do wyjazdu. A, byłabym zapomniała. Idę do Chris’a zapytać czy się nie wybierze, jeszcze zadzwonię do ciebie dziś wieczorem – po tych słowach Lucy wręczyła Mii bilet, wstała i ruszyła w kierunku wyjścia z parku machając jeszcze do dziewczyny na pożegnanie. Ruda siedziała tak jeszcze chwilę już sobie wyobrażając jak wzdycha do gitarzysty, a jednocześnie głośno krzyczy od czasu do czasu śpiewając piosenki. Slash był jej idolem, wzorem wytrwałości w tym co się lubi robić. Jednak wolałaby go nie naśladować we wszystkim, gdyż rzucił szkołę będąc w ósmej klasie, żeby swoje życie poświęcić muzyce. Na jego szczęście wyszedł na tym wyśmienicie.
* * *
Robiło się coraz ciemniej, schodziła schodami wprost do starej maszynowni. Na szczęście na ścianach zaczęły pojawiać się zapalone pochodnie, czyżby tutaj ktoś był? Serce biło jej jak szalone, a pot spływał cienkimi strużkami po czole i karku. Jeszcze nigdy nie bała się tak jak teraz, ale czuła, że nastąpi jeszcze gorszy moment niż teraz. A jednak, musiała zawrócić i iść w stronę gabinetu. Tak się złożyło iż przechodziła przez wielką salę na środku, której stała fontanna. Żołądek podszedł jej do gardła, a nogi miała jak z waty. Słychać było jedynie jej przyśpieszone bicie serca. Z fontanny wystawały jedynie nogi, bez tułowia. Sine o ziemistym odcieniu. Wolała nie wiedzieć kto lub co zostawiło tą pamiątkę w fontannie. Po kilku minutach zmusiła swoje trzęsące się nogi, aby weszły po schodach, przyszło jej to z trudem. Będąc w gabinecie rozejrzała się ostrożnie czy nic tu nie czyha na jej życie. W pierwszym pomieszczeniu znalazła kartkę leżącą na biurku. Podeszła ostrożnie czytając jej treść. Jakiś koleś opisywał swoją podróż do Afryki. Dość interesujące, ale jak na razie to żadna pomoc dla niej. Kucnęła i otworzyła szafkę w której znalazła krzesiwo, przyda się do zapalania świec. Rzuciła szybko okiem na pomieszczenie szukając jeszcze innych przydatnych rzeczy, ale niczego więcej nie znalazła. Weszła do pomieszczenia obok, gdzie stały dwie szafy i komoda. W tej chwili całe pomieszczenie jakby wypełniło jakieś światło, wszystko stało się wyraziste. Słyszała głos, nie, chwila…rozmowę dwóch osób.
- Danielu, wiesz, że jest to dla mnie bardzo ważny klucz. Nie mogę pozwolić, aby wpadł w niepowołane ręce – Mia rozejrzała się, ale nie zauważyła żadnej postaci, która mogła to powiedzieć.
- Tak, Alexandrze.
- Świetnie. Bezpieczne miejsce jest to za obrazem, muszę tylko… - wizja skończyła się, a dziewczyna zamrugała nerwowo. Po swojej lewej stronie zauważyła obraz przedstawiający jakby rydwan ciągnięty przez konie. Ostrożnie podeszła i przesunęła malunek za którym ujrzała klucz. Właśnie zmierzała w kierunku wyjścia, kiedy drzwi otworzyły się. To co przez nie przeszło było spełnieniem wszelkich koszmarów. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, serce prawie wyskoczyło jej z klatki piersiowej, a głos ugrzązł w gardle. Chciała krzyczeć, wrzeszczeć, ale nie mogła. Przed nią stał prawdziwy zombie z najgorszego horroru.

Czuła, że z tego wszystkiego zaraz zwymiotuje. Maszkara szła prosto na nią, podniosła swoją ogromną łapę i ugodziła rudą w ramię. Padła na ziemię, a z rany zaczęła sączyć się krew. Potwór wydał z siebie mrożący krew w żyłach dźwięk i znów zamachnął się. Mia momentalnie podniosła się i wbiegła do pomieszczenia obok zamykając drzwi. Zamknęła się w jednej z szaf i czekała. W duchu prosiła, aby ta szkarada wreszcie sobie poszła. Usłyszała jak monstrum rozwala drzwi i po tym następuje cisza. Znów słyszała dźwięk łamanego drewna. Chyba zniszczył szafę, miała tylko nadzieję, że tą w której jest, zostawi w spokoju. Po kilku sekundach usłyszała jak drzwi gabinetu zamykają się.

Energicznie usiadła na łóżku cała mokra od potu, ciężko dysząc. Zapaliła lampkę koło łóżka i rozejrzała się po pokoju. Była zupełnie sama. Spojrzała na zegarek, który wskazywał prawie szóstą rano. To było gorsze niż Amnezja…
- Amnezja – szepnęła dziewczyną wstając. Syknęła z bólu łapiąc się za ramię, spojrzała na swoje łóżko i zdębiała. Cała pościel była we krwi. Puściła swoje ramię i spojrzała na dłoń. Krew.
Ale jak to możliwe? – tysiące myśli kłębiło się w jej głowie i wtedy przypomniał się jej sen. Zombie zranił jej ramię we śnie, a na jawie została rana. Czuła, że zaraz oszaleje. Może po prostu lunatykowała i przez przypadek zrobiła sobie krzywdę, albo…sen stał się rzeczywistością.

* * *
- Mia? Kurde, jest wpół do siódmej – jęczał Chris do telefonu trąc ręką zaspaną twarz. Po jego głosie można było wywnioskować, że już zasypia na stojąco.
- To ważne. Słuchaj, musisz przyjść do mnie najszybciej jak się da, najlepiej zaraz. Ja nie będę spała…nie mogę spać – urwała patrząc przez okno, już prawie świta. Nie wyobraża sobie jak przeżyje następną noc.
- F*ck you, ja chcę spać – powiedział chłopak i odłożył słuchawkę. Rudowłosa westchnęła siadając na łóżku. Przez kilka minut gapiła się w panele swojego pokoju zastanawiając się nad tym jak to jest możliwe. Nie, to na pewno musi być kolejny głupi sen, pewnie zaraz znów się obudzi w swoim łóżku. Zamknęła oczy i uszczypnęła się w rękę. Nie pomogło, to musi być jakiś cholerny koszmar. *****y paradoks. Życie leci sobie z nią w kulki, a ona musi pokazać, że jest w stanie wygrać. Po chwili wstała, rzuciła telefon na łóżko i udała się do łazienki, może gorący prysznic ją uspokoi. Ciepła woda spływała po niej obmywając jej roztrzęsione ciało. Klęczała na kafelkach, zamknęła oczy czując, że to wszystko ją przerasta. Ta rana, taka sama jak we śnie, w tym samym miejscu. Jej już nie potrzeba więcej dowodów.
Ubrała się i wyszła z łazienki rzucając okiem na zegarek. W tej chwili czas stał się jej wrogiem, nie pasowało jej to iż z każdą sekundą jest coraz bliżej nocy mimo iż dopiero wczesny ranek. Dopiero około dziewiątej rano rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. To było jak zbawienie dla niej kiedy zbiegła po schodach, aby otworzyć drzwi.
- Hej. Musisz być bardzo zrozpaczona, żeby dzwonić do mnie tak wcześnie – powiedział chłopak rozkładając się na rubinowej sofie w salonie. – Znowu miałaś koszmar? Proszę cię, zacznij oglądać komedie.
Mia stanęła naprzeciwko niego przybierając bardzo poważny wyraz twarzy. Nie było jej do śmiechu, a już szczególnie nie miała ochoty na głupie kawały Chrisa.
- Spójrz na moje prawe ramię – powiedziała dziewczyna zdejmując opatrunek. Na skórze widniały trzy ślady jakby ktoś przejechał ostrymi pazurami po jej ramieniu. – Śniła mi się ta akcja z gry kiedy Daniel jest w gabinecie, a potem przychodzi zombie i trzeba się schować w szafie. Nie pamiętałam o tym, w ogóle nie wiedziałam, że przeżywam to co główny bohater. Zombie mnie dopadł i to zrobił.
Szatyn milczał i patrzył na jej ranę. Spoważniał, to wszystko brzmiało niewiarygodnie, ale umiał wyczuć kiedy Mia robiła sobie z niego jaja, zresztą ona nie umiała udawać, bo zawsze wybuchała w ostatniej chwili śmiechem. Odchrząknął znacząco i przyjął pozycję siedzącą.

- Wiesz, to brzmi niewiarygodnie, ale wiem że nie jesteś masochistką, poza tym znam cię już dość długo dlatego wierze ci – odezwał się po chwili i wreszcie wstał. Podszedł do dziewczyny kładąc jej dłoń na ramieniu. – Mogę się do ciebie wprowadzić i nocować w twoim pokoju w śpiworze wtedy będę miał na ciebie oko.
Zrobiło jej się cieplej na sercu, taki przyjaciel to skarb. Na jej policzki wszedł delikatny rumieniec, ale mimo tego nie spuściła wzroku. W odpowiedzi uśmiechnęła się lekko i wtuliła w chłopaka.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem Chris. Mam małą prośbę. Jak będę spała to obserwuj mnie czy to przypadkiem nie lunatykowanie, bo jeśli tak to niepotrzebnie cię zamartwiam – powiedziała odsuwając się od niego. Chłopak kiwnął twierdząco głową.

* * *
- Nic mi nie będzie wrócę za kilka minut – odezwała się Mia zakładając swoje glany. Luce pokręciła przecząco głową w dezaprobacie. Poczciwa Lucy też postanowiła wprowadzić się do dziewczyny po tym co opowiedziała jej ruda.
Noc była ciepła i bezchmurna. Na niebie migotało tysiące gwiazd, a wiatr stał w miejscu, było tak spokojnie. Ze słuchawkami w uszach Mia przemierzała opustoszały park, tylko blask gwiazd, księżyca i latarni oświetlał to miejsce. W tym momencie w słuchawkach rozbrzmiał jej drugi ulubiony zespół Disturbed i ich piosenka, która wspaniale pasowała do sytuacji The Night. Stanęła koło wierzby, to ta sama obok której wczoraj siedziała z Lucy. Westchnęła cicho i wtedy poczuła czyjąś dłoń ściskającą jej lewe ramię. Serce prawie jej stanęło, a dłonie zaczęły się pocić ze strachu. Zrobiło się jej gorąco, poczuła jak jakaś niewidzialna ręka ściska jej gardło. Odwróciła się i to co zobaczyła przerosło jej najśmielsze obawy.
__________________


One hell of a butler <3
Lexi jest offline   Odpowiedź z Cytatem