Jest pewna rzecz, którą musicie wiedzieć. Otóż niepozorna Lily Andrews z dnia na dzień zmieniała się w kobiecego wampa. Wpływ doktora Malcolma robił swoje, może nie tylko jego wpływ, ale jeszcze coś innego, co powodowało u mojej przyjaciółki szybsze bicie serca. Co jak co, ale Malcolm był perfekcyjnym kochankiem w łóżku. Doskanale rozumiała się z nim Lily, to dzięki niemu moja przyjaciółka odżyła. W każdym słowa tego znaczeniu. Rudowłosa kobieta zamierzała dziś zaskoczyć swojego kochanka w pracy. W tym celu wcześniej udała się do sklepu, do którego nigdy nie chodziła, po zakup ubrania pani sprzątającej, otóż miała to być taka niespodzianka. Musicie wiedzieć jeszcze jedno, doktor Malcolm był strasznym sępem, dlatego „wypożyczał” sprzątaczkę swojej ukochanej, aby tamta posprzątała mu biuro, oczywiście to było w godzinach pracy u Lily. Gdy moja przyjaciółka była gotowa do wyjechania z domu, zadzwonił nagle dzwonek do drzwi. Seksownym ruchem skierowała się w kierunku drzwi. Ku jej zdziwieniu, ukazała się jej własna sprzątaczka, mocno zdezorientowana niecodziennym widokiem swojej pani.

- O, pani Andrews.
- Witaj Kasandro. – powiedziała speszona – Wiem, że dziwnie wyglądam, ale to nieważne. Dzisiaj przecież miałaś wolne? Tak?
Lily zmierzyła ją wzrokiem, zazdrościła jej dwudziestosześcioletniego ciała i tak pięknej talii. W porównaniu z nią, Lily wyglądała wręcz śmiesznie w przymałym kostiumie.

- Tak, tak. Ale chciałam oświadczyć – mówiła z ukraińskim akcentem – że wyjeżdzam na dłuższy czas, od jutra, więc chciałam dzisiaj ostatni raz posprzątać u pani i u pani ... – zastanawiała się przez chwilę. – u pani przyjaciela, więc no tak. Jestem dzisiaj.
Lily wzięła ją na bok. Zaczęła mówić ściszonym tonem:
- Słuchaj, posprzątaj dzisiaj u mnie tylko, a ja pójdę do mojego przyjaciela i zrobię mu niespodziankę.
Lily już kierowała się w stronę swojego samochodu, a wtedy Kasandra krzyknęła głośno:
- Ale wybrała pani trochę za mały kostium, mam większe w samochodzie, chce pani?
Podsłyszał to przechodzący pan Dawson, który był ogromnie zdziwiony wyglądem Lily. Zażenowana moja przyjaciółka udała, że nie słyszy słów sprzątaczki i wsiadła pośpiesznie do samochodu.
W ciągu czternastu minut Lily zdążyła dojechać do szpitala, w którym spędzała pewien okres w swoim życiu. Dziś, nie miała już złych wspomnień z tym miejscem, miała tylko cel- jak najszybciej wparować do pokoju swojego doktora. Weszła bez pukania, opuściła lekko kostium tak, że prawie wyskakiwały jej piersi spod przyciasnego ubrania. Obcasami stukała lekko o podłogę. Oczywiście był to Manolo Blahnik. Szukała wzrokiem Malcolma, siedział przy komputerze i nawet nie był zainteresowany tym, kto właśnie wszedł do jego gabinetu.

Strój Lilly seksownie przyciskał jej ciało. Rzuciła spojrzenie w kierunku Malcolma, zapatrzonego w ekran komputera i pośpiesznie coś piszącego. Moja przyjaciółka zachrząknęła głośno, ale spokojnie. Malcolm odwrócił się natychmiast.

- Co ty tutaj robisz? – zapytał z lekkim przerażeniem w głosie.
- Przyszłam wyczyścić wszystkie rury. – powiedziała dwuznacznie.
Ręką przejechała po swojej pupie i zaczęła zdejmować swoje szpilki. Po chwili Lily wzięła dłoń swojego kochanka i zaczęła przeszukiwać swoje ciało. Jego ręce drżały z podniecenia.

Lily płonęła w środku ogromną namiętnością, pasją. Sprawiało jej to przyjemność, rozkosznie się uśmiechała i pomrukiwała.
Tymczasem dla pewnej osoby to południe, było pierwszym na drodze do spodziewanego spokoju i szczęścia. Alice Stefansky kupiła dom odległy o 20 kilometrów od dawnego Sunset Valley. Tutaj, nikt jej nie znał. Nie wybiegała myślami daleko w przyszłość, bała się, że nie jest i prawdopodobnie nie będzie tak kolorowo, jak było u niej kiedyś.

Po zaparzeniu kawy wyszła na zewnątrz, aby przyjrzeć się nowemu miejscu z nowego punktu widzenia. Powiedzmy sobie prawdę- z punktu kobiety straconej. Alice patrząc na krzewy, trawę i słońce wspominała dawne czasy, jak była burmistrzem, jak była szanowana, jak miała mnóstwo pięniadzy, jak miała Roukiego, jak otaczali ją przyjaciele. Dziś była sama, z czwórką dzieci w pokoju obok. Co chwilę słychać było przejeżdzające samochody ulicę dalej. Alice nie miała tutaj sąsiadów, bylo to opuszczone miejsce, dlatego też za kupno tego domu dała groszę w stosnku do jego wartości.
Chwilę później Alice usłyszała płacz jednego z dzieci, szybko wróciła myślami na ziemię. Wróciła do domu.

Patrząc na płaczące dziecko, uświadomiła sobie, że dzieci to wszystko co dzisiaj ma, będzie żyła dla nich, dla ich szczęścia.
Tymczasem w domu Roberta i Zeldy zawitał gość. Mój przyjaciel leniwie zszedł po schodach otworzyć drzwi. Przez wizjer ujrzał Ritę, jego serce zaczynało coraz mocniej bić, coraz głośniej dzwonił dzwonek. Po chwili postanowił otworzyć.
- Hej. – powiedziała nieśmiało Rita.
Robert nic nie odpowiedział, stwierdził, że milczenie będzie najlepsze w takiej sytuacji.
- Mogę wejść? Chciałam ci coś powiedzieć.
- Jeśli to konieczne ... – odpowiedział lakonicznie i pozwolił Ricie wejść do środka, Zelda była na zakupach więc Robert nie musiał się martwić o reakcje swojej żony.
Gdy kobieta z typowo męską posturą weszła do środka, Robert wybuchł. Zupełnie niespodziewanie, tak jakby dostał co najmniej jakiegoś ataku od wewnątrz.

- To wszystko przez ciebie! Co ty chcesz mi wyjaśniać? Wszyscy to wiedzą, że ty to zrobiłaś. Jeszcze śmiesz przychodzić tutaj i co? Prosić o przebaczenie? Popieprzyło cię kobieto, zacznij najpierw siebie leczyć, a potem wychodź do ludzi. Zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego co zrobiłaś?
Ricie w końcu udało się wykorzystać moment ciszy.
- No właśnie, ja tego nie zrobiłam. Mam świadków, więc nie będę miała żadnych problemów. Niestety słyszałam od pewnej osoby, która wie, kto to zrobił ...

- Że co?! – wykrzyknął zniecierpliwiony Robert.
- Że twoja przyjaciółka może mieć kłopoty, ludzie z urzędu nie wypowiadają się pochlebnie na jej temat. Możesz sam sprawdzić. Chce ci tylko to powiedzieć, żebyś wiedział, a nie podejrzewał niewinne osoby. Jakoś alibi Alice nie jest zbyt słuszne.
Robert zaczął wszystko przemyślać, to mogłoby być możliwe, że Alice zamordowała swojego męża. Pożegnał się natychmiast z Ritą i wykonał telefon do przyjaciółki. Niestety, ten nie odpowiadał, zostawiła go razem ze swoim domem i swoją przeszłością. Robert postanowił zawiadomić policję.
Wieczorem, po szukaniu numeru do Alice Stefansky komisariat policji w Sunset Valley w końcu dodzwonił się do niej.
- Pani Alice Stefansky?
- Tak słucham?

- Musi pani stawić się na komisariat w celu złożenia dodatkowych zeznań.
Alice przeraziła się lekko. Odparła po chwili:
- To przyjadę jutro z samego rana ...
- Wolałbym dzisiaj ...
O tak, ta noc z pewnością nie była spokojna dla mojej dwójki przyjaciół, lecz trzecia osoba spała jak najspokojniej i miała wspaniały sen. Widziała siebie w takiej oto sytuacji:

I wiedziała jedno, że postara się aby ten sen stał się rzeczywistością.
3) czy akcja dzieje sie tak jak czytelniku planowales, czy zupelnie odbiega?