Hej! Przepraszam najmocniej za takie opóźnienie... Może się już nie będę tłumaczyć, bo to wybitnie interesujące nie jest

Być może jeszcze dzisiaj wstawię odcinek, a jeśli nie, to w tym tygodniu

Jeszcze raz przepraszam za przerwę w pisaniu.
Uwaga uwaga, oto wklejam nowy odcinek

Tym razem wydaje mi się, że zdjęć jest za mało, ale w poprzednim było za dużo, więc równowaga Wszechświata nie została zachwiana, co nie?
Rozdział 3
- I wtedy on powiedział, że mieszka na Norweskiej.
- W tych małych, zielonych bloczkach?
- Najwyraźniej. – Aleksandra spojrzała na swojego naleśnika z dżemem truskawkowym i wbiła w niego widelec, jakby chciała pozbawić życia swoją świeżoupolowaną ofiarę. Znajdowała się w słonecznej jadalni wypełnionej egzotycznymi ozdobami przywiezionymi przez kogoś z zagranicy. Przed nią siedziała Iza, dziewczyna o gęstych brwiach z błękitną bluzą od dresu pasującą kolorem do jej oczu. Była to niegdyś zaufana sąsiadka i koleżanka z klasy, a po kłótni z Kariną prawie-przyjaciółka.
- Mój niezawodny szósty zmysł podpowiada mi, że ty i Łukasz… że z tego będzie jeszcze wielka love. Bo ten Kuba to…
Padał deszcz. Aleksandra lubiła taką pogodę – wszyscy wtedy zamykali się w swoich pokojach lub wpatrywali tępo w telewizor, a ona mogła pobyć wreszcie sam na sam ze sobą. Wolnym krokiem spacerowała po pustym parku. Poszła dalej niż zwykle – uświadomiła sobie, że chociaż mieszka tutaj już całkiem długi czas, była w tamtej części zaledwie kilka razy.
Drewniane ławki pomalowane zieloną farbą odpryskującą w kilku miejscach były całe mokre. Między drzewami ciągnął się staw, który możnaby pomylić z wolnopłynącą rzeką. Dziewczyna zauważyła wydeptaną ścieżkę między drzewami. Z czystej ciekawości zeszła na nią, żeby zobaczyć, dokąd prowadzi. Była zawiła. W końcu Aleksandra dotarła do niezwykłego miejsca. Jeden z końców stawu obrastały krzewy i wysoka trawa. W punkcie, w którym ich nie było, leżały porozrzucane deski. Ułożone były tak, jakby kiedyś leżały na stosie, ale przewróciły się. Alka stała i wpatrywała się w nieruchomą wodę…
Następnego dnia w szkole pani Midlecka, nauczycielka chemii i wychowawczyni klasy Aleksandry, bardziej znana jako „dziesiątka” ze względu na numer sali w której zazwyczaj uczyła, zapytała na początku lekcji swoich uczniów:
- Kto pali?
Cisza.
- Wszystkich nikotynowców na tej sali proszę o powstanie.
Żadnego ruchu.
- Wiecie o co mi chodzi. Dyrekcja zainteresowała się smrodem w toalecie obok dwudziestki trójki.
Ole doskonale wiedziała, że Karina ostatnio zaczęła palić jak smok, ale nie odezwała się. Co prawda śmierdziało od niej na kilometr, ale nauczyciele albo nie zauważali tego, albo nie chcieli zauważać.
- Na matematyce wasze plecaki zostaną przeszukane – powiedziała krótko chemiczka i ignorując jęk klasy przeszła do lekcji.
Matematyka. Zamykając za sobą drzwi Aleksandra spostrzegła, że jedno miejsce jest puste. Usiadła, wyjęła z torby książki, a z zeszytu wyrwała kartkę. Nagryzmoliła na niej pospiesznie kilka słów, zgniotła w kulkę i rzuciła nią w kolano Izy.
Wiesz może, czemu Kariny nie ma?
Dostała szybką odpowiedź.
No nie żartuj, że się nie domyślasz. Nie trzeba być Holmes'em, żeby na to wpaść, co nie? 
Celne podanie po ziemi.
No wieź, taka głupia nie jestem
Tylko jak udało się jej wyrwać?
Oczekiwanie, aż nauczycielka na chwilę spojrzy gdzieś w bok…
Podobno BARDZO ROZBOLAŁA JĄ GŁOWA. Hahaha, cud, że się nabrali.
- Dziewczyny, nie możecie chociaż na chwilę się opanować?
Iza gwałtownie poderwała się i z odrobiną strachu spojrzała na stojącą przy niej nauczycielkę. „Nie weźmie, nie weźmie, nie weźmie!” – modliła się w duchu.
- Schowaj to – powiedziała tylko matematyczka i stanęła pod tablicą.
- A teraz długo wyczekiwany przez was wszystkich moment. Opróżnijcie torby, a ich zawartość połóżcie na ławce.
Aleksandra bez stresu sięgnęła do plecaka. Wyjęła książki, zeszyty, piórnik, zestaw markerów w przeźroczystym pudełku, blok techniczny, pędzle i farby na plastykę, worek ze strojem na w-f… W plecaku zostało jeszcze tylko kilka luzem wrzuconych długopisów, mnóstwo liścików przesyłanych na lekcjach i…
Ręka Oli zatrzymała się w połowie ruchu. „Skąd to się tutaj wzięło?” – krzyczała w myślach dziewczyna. Matematyczka zatrzymała się obok niej. Spojrzała do plecaka Aleksandry, sięgnęła i wyjęła niewielkie, białe pudełeczko z napisem „palenie poważnie szkodzi tobie i osobom w twoim otoczeniu”.
Wieczorem tego samego dnia drzwi do pokoju Alki były zamknięte na klucz. W salonie jej siostra rozmawiała przez telefon.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Ile razy mam ci powtarzać, że ona nie pali? Nie pali! Rozumiesz? No i co z tego, że ją wzięli do dyrektorki? Ja wiem swoje! – chwila ciszy – Mam pomysł. Przestań plotkować i nie wierz od razu we wszystko, co mówią ludzie! – Sabina nie czekając na odpowiedź odłożyła słuchawkę. Dzwonek do drzwi. Blondynka otworzyła.
- Ja do Alki – słychać wysoki, męski głos.
To tyle na dziś. Jak zwykle proszę o krytykę (a coś mi mówi, że tym razem jej nie zabraknie :/ )!
Na zakończenie jeszcze dodam, że z całych sił dziękuję imageshack'owi za darmowy hosting