Ja chciałabym opisać moje wrażenia z wieczoru kawalerskiego. No więc po pierwsze, to jestem mile zaskoczona trójkowym systemem imprez. Bo w dwójce można było bodajże zaprosić tylko dwoje ludzi... No co to za impreza... Tak więc ja w trójce ani razu imprezy nie robiłam. Aż do teraz. Chociaż tak, po pierwsze, to ja robiłam wieczór kawalerski 2x, bo pierwszego gra mi nie zaliczyła... Wynajęłam Kujona, wszyscy przyszli i gra to zaliczyła jako udaną imprezę, ale zwykłą. Podobało mi się bardzo to, że mogłam zaprosić kogo chciałam i wybrać godzinę. Mogłam też wynająć cały lokal, więc nikt poza gośćmi się nie pojawił. Na drugi dzień rano dostałam info, że powinnam zorganizować wieczór kawalerski i czy chcę to zrobić teraz. Jak kliknęłam tak, to nie miałam już wyboru miejsca i musiała to być impra w domu... No cóż trudno. Impreza trwała od 17 do... 5 rano.... Chłopaki dobrze się bawili, pojawiła się tancerka, ale najwięcej to po prostu pili drinki, tańczyli i siedzieli w jacuzzi. Było oblewanie szampanem, ale nie zdążyłam tego zarejestrować... Była też mowa, brata pana młodego, ale zanim się wszyscy zeszli w to miejsce, to bracholek już skończył. Wszyscy byli ubrani inaczej niż zazwyczaj, pan młody dostał czarne spodnie, białą koszulę z czarną kamizelką i taki czarny, nieco kowbojski kapelusz. Najśmieszniej było z panną młodą... Ja nie robię ślubów tak, że panna młoda należy do innej rodziny a do domu męża wprowadza się zaraz po ślubie. Każę jej się wprowadzić, stylizuję ją i dopiero ślub. Gdy wieczór kawalerski się zaczął, pojawiła się informacja, panna młoda się pytała "czy naprawdę chcesz, żebym tu teraz była?", no coś w tym guście. Wysłałam ją do SPA na najdroższy pakiet, a potem po prostu poszła spać. Jednak za nim, to mi po coś wyszła z łóżka i tańczyła z jednym z gości... w samej bieliźnie. Dobrze, że narzeczony tego nie widział...