Jeszcze raz dzięki ;]
XVI
Następnej nocy stało się coś wspaniałego.
Lily powoli traciła nadzieję na to, że kiedykolwiek opuści to piekło. Doskwierała jej nuda, głód, a jej myśli były ciągle przepełnione żalem. Jednak tej nocy, zbudzona przez trzaski i wołanie, za otwartymi drzwiami dostrzegła światła radiowozu. Przy jej łóżku stali zaś stróżowie prawa wraz z panią Kelley.
Tak, policja znalazła magazyn, gdzie dziewczynka była przetrzymywana i odbili ją, przy okazji zatrzymując owego bandziora, który tak lubił nad nią znęcać. Mistrza w tym czasie nie było na miejscu. Dowiedziała się, że jego współpracownik z wściekłości wyjawił, kim jest Mistrz i gdzie mieszka. Jeszcze przed zakończeniem tego dnia funkcjonariusze mieli złożyć mu wizytę.
Pani Mary wraz z niemożliwie szczęśliwą Lily wróciły do domu, gdzie blondynka zjadła porządną kolację, umyła się w ciepłej wodzie i położyła w wygodnym, czystym łóżku. Wszyscy domownicy powitali ją z wielką ulgą. Jej porwanie stało się tak naprawdę głównym tematem rozmów we wsi. Następnego dnia miały zostać upublicznione nazwiska porywaczy, a panna Kelley została poproszona o dostarczenie Lily na przesłuchanie.
***
Gdy zjawiły się na komendzie policji, czekał już na nie sympatycznie wyglądający, ciemnowłosy mężczyzna w średnim wieku.
Po krótkim przywitaniu zaprowadził Lily do tak zwanego „niebieskiego pokoju” gdzie czekała już na nich pani psycholog.
Dziewczynka odpowiadała na zadawane jej pytania, z chęcią wyjawiała szczegóły. Bez problemu udało się zebrać logiczne, spójne zeznania. Po ich zakończeniu blondynka wraz z opiekunką miały wrócić do domu, ale zatrzymał je, a właściwie młodszą z nich, funkcjonariusz.
- Lily – zwrócił się do niej. – Mistrz chciałby z tobą porozmawiać.
Dziewczynka wymownie spojrzała w kierunku panny Mary. Wzrok miała zagubiony i kryło się w nim pytanie, czy powinna pójść.
- Zatrzymany bardzo nalegał – rzekł. – Mówił, że ma pannie Williams coś ważnego do powiedzenia.
- Chcesz iść? – kobieta zwróciła się do dziewczynki bowiem nie wiedziała, co jej doradzić.
- Tak – odparła po chwili namysłu. Mimo wszystko ciekawiło ją, co ten człowiek ma jej jeszcze do powiedzenia.
- Będzie pod naszą opieką – zapewnił mężczyzna.
- Dobrze, skoro Lily chce, niech ją pan zaprowadzi. Ja tu poczekam – zakończyła wychowawczyni.
Lily podążyła za policjantem.
***
W pokoju na końcu korytarza, który przypominał jej ten z filmów, siedział Mistrz. Spłoszony, odwrócił głowę w stronę drzwi na widok wchodzącej dziewczynki, a za nią policjanta.
- Proszę, zostawcie nas samych – rzekł czarnowłosy. – Obiecuję, nie zrobię jej krzywdy.
- To wykluczone! – zaprotestował drugi z nich.
- Za szybą też słychać – mówił. – Proszę pana. Być może już nigdy nie będę miał okazji jej tego powiedzieć. Pańska obecność będzie mnie krępować.
Ten, ciągle nieprzekonany, zgodził się stać na korytarzu. Gdy wyszedł, Lily, czując się mniej pewnie, zasiadła naprzeciwko swojego rozmówcy, zupełnie tak jak przed kilkoma dni, kiedy się poznali. W porównaniu do „tamtego razu” nie była aż tak wystraszona. Zżerała ją tylko ciekawość, co też ten mężczyzna ma do powiedzenia.
- Wiesz – zaczął. – Rozmawiałem niedawno z twoim ojcem.
- I?
- Opowiedziałem mu o tobie i przemyślał sobie to wszystko. Chce, żebyś go poznała, bo chyba nic o nim nie wiesz…
- Nie, babcia mi trochę o nim mówiła – przerwała.
- Sama chciała czy ty ją o to poprosiłaś?
- Sama. Mówiła, że muszę to wiedzieć. Powiedziałam jej o tej kasie, żonie, dzieciach…
- Ale… - wahał się przez chwilę. – To nie jest prawda.
- Co? – nie kryła zdziwienia. – Kłamał pan?
- Tak – przyznał. – Nie wiedziałem, co ci odpowiedzieć. Wkurzyło mnie to pytanie…
- Niby dlaczego?
- Wiktor to cholerny dupek. Skrzywdził w swoim życiu wiele osób i dopiero niedawno to zrozumiał.
- I chce mnie przeprosić? – zapytała, nie do końca wierząc, że właśnie o to pyta.
- Tak, bardzo – głos się mu załamywał. – Chce, żebyś wiedziała, że bardzo żałuje tego, co zrobił tobie i twojej mamie.
- Ale czemu sam mi tego nie powie? Jakby chciał, znalazłby mnie przecież.
- To nie jest takie proste, Lily – zdawało jej się, że jej rozmówca ma ściśnięte od płaczu gardło, jednak nie była w stanie dostrzec łez spływających mu po policzku, a tym bardziej zeszklonych oczu.
- Proszę pana, wszystko OK? – zapytała z przejęciem.
- To jest silniejsze ode mnie… Jego głupota… – mówił, a z każdą sylabą jego głos był bardziej załamany. – On wie, że go nienawidzisz. Chciałby to naprawić, ale jest pewien, że się to nie uda.
- Czemu?
- Skończy tak jak ja - pójdzie siedzieć. A ty dalej będziesz na niego zła. Do końca życia najprawdopodobniej będzie żałował tego, co ci zrobił. Ale wie, że na to właśnie zasłużył.
Odwróciła wzrok. To wszystko działo się tak szybko! Jeszcze niedawno była dla niego nikim, a teraz miałaby nastąpić taka nagła zmiana?
- Chciałabym, żeby mnie przeprosił – powiedziała nagle, nie tyle ze współczuciem, co z ciekawością.
Przyszła jego kolej na odpowiedź; zapadła niezręczna cisza. Głowę miał spuszczoną. Wyglądał na bardzo przygnębionego. Dlaczego aż tak to przeżywał? Przecież to nie on zawinił wobec niej, tylko jej ojciec.
- Lily… – dźwięk jej imienia wypełnił całe pomieszczenie.
W tym samym momencie ściągnął swoje włosy, które okazały się być peruką i zdjął okulary. Gdy spojrzał na nią myślała, że to jakiś zły sen. Wpatrywała się w niego, łzy spływały jej po policzkach i nie mogła w to uwierzyć. Te oczy…
– Przepraszam.
To wyszło z jego ust. Słyszała wyraźnie, więc nie mogła śnić. Po chwilowym szoku zaczęło do niej docierać okropne przeświadczenie – człowiek, który siedział naprzeciw niej, ten złoczyńca, który miał iść do więzienia… On był jej ojcem.
Jej serce zostało rozdarte na pół.
- Pan kłamie! – krzyknęła. – Nie wierzę panu! Nie jestem pańską córką!
- Lily Muchomorek – patrzył na nią błagalnym wzrokiem. – Jesteś nią.
- Williams – jej morderczy wzrok odbierał mu siły do walki. Czy to dziecko mogło go AŻ TAK nienawidzić?
- Uwierz – prosił. – Nie wymienisz sobie ojca.
- On mnie nie chciał w swoim życiu, więc ja też go nie chcę!
Wściekła, czerwona od płaczu wybiegła na korytarz. Zrozpaczony mężczyzna rzucił się za nią. Zanim policjanci, pani Kelley, Wiktor i ktokolwiek inny zdążył zareagować, dziewczynka była już przy drzwiach wyjściowych budynku. Niestety, zapomniała, że jest tam wysoki próg, w dodatku blisko betonowych schodów…
- Lily! – w korytarzu dało się tylko słyszeć krzyk ojca na widok dziecka, które jest kilka kroków od utraty zdrowia, a może nawet i życia…
Zdjecie, które miało być, ale ostatecznie go nie dałam ze względu na zbyt duże zagęszczenie przy końcówce.
Dzisiaj Dzień Ojca, o ironio! xD
Możecie mnie zjeżdżać do woli, bo ostatecznie z odcinka zadowolona nie jestem.
Chciałabym następnym razem wrzucić znowu bonusik...