dziękuję wszystkim, którzy przebrnęli ze mną przez tą opowieść, najbardziej chciałbym uściskać Chryzantema_Złocistego oraz Liv za regularne komentowanie i udzielanie mi niezbędnych wskazówek. dziękuje wam bardzo. zastanawiałem się jak zakończyć historię, która zawsze będzie trwała, może tutaj tylko w simsach tak wydaje się dość śmieszna i nieprawdopodobna, ale życzę tobie czytelniku- abyś znalazł w życiu takie osoby, na które będziesz mogł/a polegać, zawsze, bez względu na mijający czas. nie ma przyjaźni bez tajemnic, chyba wszyscy o tym wiemy, nie istnieje po prostu coś takiego, ale należy pamiętać, że każde bariery można pokonywać, a o wiele łatwiej jest pokonywać bariery i przeżyć fajnie życie z wspaniałymi przyjaciółmi u boku, których serce będzie bić w tym samym tempie co wasze.
techniczna uwaga- prosze poczekac chwile az zaladuja sie wszystkie zdjecia w tym gify, bo one troche duzo waza dlatego moze byc problem.
Odcinek 4 - ostatni.
Musicie wiedzieć jedno, Lilly Andrews nigdy nie chciała wychodzić ponownie za mąż. Lecz misternie słodki plan, zrodzony w jej głowie był doskonale przemyślany. Zaczynając od srebrnych kolczyków z Apratu,

poprzez ręcznie wykonywany welon przywieziony z Maroka,

aż po ... seksowną bieliznę z wyższej półki kupioną w Vicky’s Secret w Riverview.

Tak, Lilly Andrews nie zamierzała nigdy więcej stawać na ślubnym kobiercu, bała się obietnicy na całe życie i nadchodzących z tym obowiązków. Lecz nie bała się jednego, oddania się mężczyźnie swojego życia. Lilly delikatnie weszła do sypialni stukając nowym Manolo Blahnikiem. Malcolm zmierzył ją wzrokiem. Przez chwilę łączyła ich pusta cisza, po chwili doktor zaczął:
- Jak ty pięknie wyglądasz. – uśmiechnął się znacząco.
- Podoba ci się? – zapytała seksownym głosem, po czym położyła się na łóżku, wyglądała naprawdę pięknie. Jak prawdziwa pani młoda, może już nie taka młoda, ale na pewno czuła się wyjątkowo i seksownie.
Malcolm objął ją swoimi silnymi ramionami. Lilly czuła pod swoimi plecami męską, zimną dłoń.

Oboje wymienili się spojrzeniami. Lilly zawiesiła ręce na szyi Malcolma cicho dysząc z podniecenia.Jej paznokcie lekko wbijały się w plecy doktora, który zaczął ją całować po uchu szepcząc co jakiś czas gorące słowa. Lilly czuła się wspaniale, w końcu ma mężczyznę, który dba o nią, a seks z nim to największa przyjemność i nagroda dnia. Po siedemnastu minutach pieszczot i zakończeniu preludium do sprawy głównej, Malcolm położył się na Lilly. Moja przyjaciółka czuła jego bicie serca, byli tak blisko siebie.

Bielizna Lilly migotała w świetle ich sypialnii. Jej ciało płonęło, a po chwili przeszywała ją dziwna mroźność. Lubiła to uczucie, tak jak chwile spędzone z Malcolmem, który był wspaniałym doktorem i mężczyzną dla Lilly, nie tylko uleczył się w szpitalu, ale dzień w dzień łechtał jej ego, aby stała się prawdziwą, seksowną, pewną siebie kobietą.
Muszę wam coś wyznać, Alice Stefansky nigdy nie byłaby w stanie nikogo skrzywdzić. Dziś, po kilkunastu tygodniach życia w strachu była ostateczna rozprawa, sąd skazał Marthę za zabójstwo z premedytacją. Tak, wśród mieszkańców Sunset Valley żyła morderczyni, która była odpowiedzialna za zbrodnię mojego przyjaciela.

Na szczęście dzisiaj, żegnała się ze swoją miłością po raz ostatni.

Wszyscy spotkaliśmy się w modnym, nowo wybudowanym lokalu przy głównej ulicy Sunset Valley. Ja, Adam Langred spokojnie czekałem, aż ujrzę moich przyjaciół po kilkunastu latach rozłąki.

Pierwsza przyszła do mnie Alice, którą pamiętałem jeszcze jako niewypaloną modnisię. To ona na uniwersytecie paradowała w złotym kombinezonie w cekiny z dumną miną i końcówkami włosów zrobionymi w loki.
[IMG]http://i51.************/x28g2s.gif[/IMG]
Tak, ona była typowym dzieckiem kwiatów, kochałem ją jak siostrę. Na początku nie grzeszyła inteligencją, lecz fotel burmistrza musiała za coś dostać. Dziś ujrzałem ją jako szczęśliwą matkę i nadal piękną kobietę.

Po jedenastu minutach przyszła osoba, na którą czekałem najbardziej. Była to Lilly Andrews, dojrzała kobieta, lecz znacznie widać było na niej odciśniętą stopę czasu, przyszła dziś pięknie ubrana, w szarą sukienkę od Chanel i buty od Loboutina. Zwykle uśmiechnięta, rozpromieniona Lilly dziś była wyjątkowo spokojna i nieco zmartwiona. Zupełnie inny obraz jej pozostał mi w pamięci.
[img] http://i55.************/z51ew.gif[/img]
Ostatni pojawił się Robert, zdecydowanie wyprzystojniał.

Dziś jest właścicielem biblioteki i synem sześcioletniej Apple. Widać było podekscytowanie z powodu spotkania po latach. Darzyłem go największą sympatią. On również zmienił się nie do poznania, z uniwersyteckiego geeka zmienił się w przystojnego, starszego mężczyznę, lecz z dawnym młodzieńczym wigorem i nastawieniem do życia.
[IMG]http://i55.************/2vc9g5t.gif[/IMG]
Każdy w około czuł atmosferę jeszcze jednej osoby. Osoby, która od nas tragicznie odeszła. Mówię tu o Roukim, który na studiach przerażał mnie swoimi poglądami anarchistycznymi.
[IMG]http://i55.************/avlaqa.gif[/IMG]
Po chwili przyglądania się sobie nawzajem, zaczęliśmy rozmawiać. Wspominać dobre czasy i żartować ze spraw, które nas dotyczą. Każdy z nas siedział w ekskluzywnym klubie puszczając smakowe bańki, kto by pomyślał, że za kilkanaście lat będziemy tutaj, w tym miejscu, nadal w takim samym towarzystwie, jak kiedyś graliśmy w bilarda w akademiku.

Niedługo potem Lilly wyszła z Robertem na parkiet. Każde z nich próbowało tańczyć tak jak kiedyś, lecz niestety fizyczność nie pozwalała na takie wygibasy.

Każdy z nich czuł się lekko spięty, wśród ciemnego klubu i kolorowych świateł. Lilly zaczęła po cichu płakać, dzięki Bogu powstrzymała się w czasie, zdążyła polecieć jej tylko jedna łza, łza tęsknoty, za tym, czego nigdy nie spróbowała, a mogło jej zasmakować na całe życie. Z utęsknieniem spojrzała na Roberta.

Po przetańczeniu piosenki, wrócili wszyscy do stołu, bo pojawił się tort dla jubilatki. Wszyscy podnieśli w górę kieliszki. Każdy spojrzał wewnątrz w swoje życie i w ogromną przyjaźń, która przeszła wiele, lecz nadal istnieje i oddycha. Dopóki jesteśmy tutaj, będziemy razem. Bez względu na wszystko. Jubilatka wzniosła toast.

- Za następne pięćdziesiąt. – uśmiechnęła się Lilly z świadomością dojrzałej kobiety.
Każde z nas się zaśmiało i w ogromnym szczęściu wypiliśmy kieliszek szampana. Tak jak kiedyś, w cztery serca.
koniec