View Single Post
stare 05.07.2011, 12:22   #18
Tom
 
Avatar Tom
 
Zarejestrowany: 14.03.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 30
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Vampire Stories

Odcinek 3

Policjanci skontrolowali tylko papiery i pozwolili jechać im dalej. Katy jechała coraz szybciej, nie zwalniała na zakrętach, przed pasami. Spojrzała do tyłu na Susan, żeby sprawdzić czy nie jest z nią gorzej. Poczuła, że samochód w coś uderzył. Przerażona odruchowo przydusiła hamulec. W parku dwie ulice dalej był jakiś koncert, więc nikt nie usłyszał pisku zatrzymującego się samochodu. Rose obiegła zaskakująco szybko pobliskie krzaki, zajrzała między śmietniki. Nikogo nie znalazła. Miała pewność, że kogoś potrąciły, a wyglądało na to, że się rozpłynął. Nie mogła dłużej tu zostać. Musiała dogonić Katy, ale nie wiedziała gdzie jest jej gabinet. Ulicą przebiegł tylko jakiś mały kundelek, nie było żywej duszy. Ruszyła powoli zdając się na swój instynkt.

Katy wyciągnęła Susan z samochodu i przewiozła wózkiem na kozetkę. Nie mogła wyczuć jej pulsu ani bicia serca. Wyczuła tylko jej oddech, co bardzo ją zdziwiło. Poszukała zastrzyków przeciwbólowych i czegoś co pomogłoby obudzić pacjentkę. Solami trzeźwiącymi udało się ją ocucić.



Po chwili Rose weszła do gabinetu.
- Katy, możesz zostawić nas na chwilę? – zapytała Susan – Musimy porozmawiać.
- Dobra. Wrócę jak zaparkuje gdzieś samochód.
- Powiedziałaś jej to? Mam nadzieję, że nie byłaś na tyle głupia żeby zdradzać
obcym nasze sekrety. Zrobiłaś to czy nie?
- Nie mamo, nie wyjawiłam tej tajemnicy. – odburknęła Rose – A ona nie jest w
cale taka obca. To Katy, córka wujka Rona.
- Nie dziw się, że nie wiedziałam kto to. Bardzo się zmieniła, wydoroślała.
Powinnam jej powiedzieć, że jesteśmy wampirami. W końcu jej ojciec zginął kiedy mnie ratował. On też był wampirem.
- To niemożliwe. Przecież bym wyczuła, to że ona też...
- Ona odziedziczyła po matce pewien jakby gen, przez co nie może zostać jedną z
nas – przerwała jej matka.
Katy weszła do pokoju z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Lepiej się czujesz? – zapytała.
- Tak, dziękuje. Ale nie wiem dlaczego zemdlałam.
- Musimy zrobić więcej badań i wtedy postawię diagnozę.
- O której mogę jutro przyjść? – zapytała poważnym tonem.
- Nie jutro. Za miesiąc może półtora. Wyjeżdżam na wykłady do Los Angeles. Jak
wrócę na pewno dam wam znać.
- Półtora miesiąca?! A jak znowu jej się coś stanie? W szpitalu przecież jej nie
pomogą!- krzyczała zdenerwowana Rose.
- Spokojnie Rosie, poczekam. Miłego wyjazdu i do zobaczenia.
- Może was podwieźć?
- Dzięki, poradzimy sobie – odwarknęła Rose.

***

Katy miała samolot o dwunastej. Taksówka podjechała pod dom i głośno zatrąbiła. Poprosiła taksówkarza żeby pomógł jej zabrać bagaże po czym odjechali. Dzień był pochmurny, nieliczne promienie słońca prześwitywały przez chmury. Drobne krople deszczu spływały powoli po szybach samochodu. Stawały się coraz większe, silniej uderzały w ulicę. Zaraz po nich spadł grad wielkości grochu. Przechodnie ubrani w letnie stroje, uciekali do sklepów, na przystanki, ktoś się przewrócił i chyba rozbił głowę.

W końcu dojechali na lotnisko. Kolejka ciągnęła się przez prawie cały hol, wszystkie krzesełka były pozajmowane. Przez burzę i gradobicie lot opóźnił się o dwie i pół godziny. Dobrze, że kupiła bilet na dzień przed wykładami. Nie musiała się martwić, że się spóźni albo, że odeślą ją do domu. Kiedy samolot w końcu odleciał była prawie piętnasta. Do hotelu dojechała na osiemnastą, nie miała ochoty schodzić na kolację, zjadła w pokoju. Dostała duży apartament na samej górze. Ściany miały złoto-beżowy kolor, na podłodze leżały grube, puchate dywany. Łazienka była jak marzenie. Przestronna, z jacuzzi po środku, z wielką wanną z hydromasażem. Na szafkach stały różne, pewnie drogie olejki do kąpieli. Miasto też było piękne. Alejkami parku spacerowały gwiazdy. Chyba były to gwiazdy, bo o ile dobrze widziała przejeżdżając obok nich, gonili ich reporterzy i paparazzi. Z okna jej apartamentu widać było prawie całe miasta. Neony i światła na wieżowcach i klubach wyglądały jak z bajki. Szybko się wykąpała i położyła do łóżka. Jutro musi przecież wstać o ósmej.

***

Susan czuła się już lepiej. Rano wcześnie wstała i zrobiła śniadanie dla siebie i Rose. Przez okno widziała jak Katy odjeżdża na lotnisko. Miała nadzieję, że wroci jak najszybciej i zrobi jej te badania. Siedziała w fotelu i spokojnie piła kawę. Nagle usłyszała krzyk córki, chyba byłą w starym domu. Pobiegła tam jak najszybciej mogła – w sumie to nie powinna biegać bo Katy jej nie kazała. Rose leżała na podłodze z nogą w nią wbitą. Susan wyrwała kilka desek i dziewczyna mogła już się podnieść. Poszła po latarkę i zajrzały do dziury.

- Patrz! Coś tam leży. – krzyknęła Rosie.
Powoli wyciągnęła mały kuferek. W środku był tylko mały kluczyk, chyba do drzwi.
- Zaraz go sprawdzimy – powiedziała Susan i poszła w stronę drzwi, których
robotnicy nie mogli otworzyć. Pasował idealnie. Obie weszły do małego pomieszczenia. W podłodze znalazły klapę, Rose szarpnęła i udało jej się otworzyć drzwiczki. Pod podłogą były schody prowadzące trochę niżej, do następnych schodów. Susan oparła się o ścianę, możliwe że o jakiś przycisk, bo nagle zapaliło się światło. Zeszły powoli uważając na spróchniałe stopnie. Im oczom ukazała się stara piwnica pełna pająków, starych rupieci i chyba zdechłych zwierząt, bo śmierdziało tam stęchlizną i starością. Wszystko pokryte było drobną, ciemną cegła.



- Idziemy dalej? – zapytała Susan.
- Dobra – rzuciła w odpowiedzi Rose.
Poszły powoli wąskim korytarzem.
CDN.

_________
Hej wstawiam dopiero dzisiaj bo nie miałem neta od niedzieli i dopiero dzisiaj włączyli :? miałem też problem z jakimś sensownym rozwinięciem poprzedniego odcinka i dlatego za wiele się tu nie dzieje xD
@cam tak krócej a co ?
cieszę się, że znalazłaś tak mało błedów ^^ przypomniało Ci się czego? czego brakuje

Ostatnio edytowane przez Tom : 17.02.2013 - 21:51
Tom jest offline   Odpowiedź z Cytatem