To znowu ja - czepliwa Searle

Na pewno ponownie się na mnie wkurzysz, ale:
To prawda, że w opisie uczuć nie ma Ci równych, ale uważam, że ostatni odcinek był trochę przesadzony. Jest to oczywiście moje zdanie, bo ja po prostu nie lubię ckliwych historyjek.
Sceny uwolnienia Lily z więzienia znowu zostały streszczone do granic wytrzymałości.
Nie podoba mi się absolutnie sytuacja z poproszeniem przez Mistrza o widzenie się z Lily. Jest to nieco absurdalne. Niekiedy policjanci nie zgadzają się nawet na przysługującą rozmowę telefoniczną, a co dopiero na widzenie z jakąś dziewczynką i to w dodatku porwaną przez niego.
A strażnicy to jacyś imbecyle. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zostawił by małej, bezbronnej dziewczynki sam na sam z jej porywaczem. Przecież śmiało mógłby jej użyć jako karty przetargowej i uciec z więzienia. Dlaczego tak mu ufali?
No i oczywiście niedorzeczna scena ze ściągnięciem przez Wiktora peruki. Aresztowani są natychmiast przeszukiwani i zabiera im się ich dotychczasowe ubranie, a zatem na pewno zabraliby mu czapkę i na bank kapnęli by się, że ma perukę. Z resztą z całą pewnością sprawdzili jego tożsamość po odciskach palców i porównali, że Wiktor miał blond włosy i coś jest nie halo. Nie podoba mi się to zupełnie.
Fajna jest natomiast wewnętrzna przemiana bohatera. W końcu zrozumiał, jakim był człowiekiem i co stracił.
Małe literówki:
Kim właściwie był, nie miał pojęcia, imię i nazwisko tez wyleciały mu z głowy, - też
Doskonale zdawał sobie sprawę tego, co się z nim dzieje - zjadłaś
z