Tak czytam temat i mnie naszło też coś dopisać o nawykach;)
- chyba najważniejsza rzecz w grze - nie mogłabym żyć bez przycisku "Pauza"; nie wyobrażam sobie bez niego sterować i panować nad kilkuosobową rodziną, szczególnie rano, kiedy każdy się najpierw pcha do łazienki i WC (masakra!), robić zdjęć itp. - na pauzie mam czas, żeby ustalić każdemu z osobna różne czynności i od razu jest porządek ;) Tak więc pauzy używam namiętnie. Zawsze.
- nigdy nie wyłączam woli, bo nie znoszę, jak Simy stoją jak kołki lub siedzą bez sensu, przypominają wtedy lalki i tracą wiele ze swojej realności,
- nigdy nie używam boolPropa (za pierwszym razem zepsułam grę i od tamtej pory nie użyłam go już ani raz),
- nigdy nie gram Simami Maxisa (nie "czuję" ich, nie znam ich; nie ma to, jak stworzyć własnego Sima (choćby nawet nie wiem, jak brzydkiego) - podczas tworzenia poznaje się go od podszewki, powstaje jakaś więź z nim i lepiej się wtedy taką postacią gra. Podobnie jest z Simem naturalnie urodzonym, może być paskudny, ale jest "mój" i mam do niego jakiś sentyment ;)),
- jedynym kodem, jaki używam jest motherlode, ale tylko i wyłącznie po wprowadzeniu nowej rodziny na parcelę, żeby godnie wyposażyć im dom. Wydaję wtedy z tych 50 tys. ile się da, a "na życie" muszą już sobie zarobić sami ;),
- jestem uzależniona od inSIMenatora, a szczególnie: edytora garderoby (nie lubię jeździć na parcele publiczne na zakupy ciuchów), nauczyciela małych dzieci, edytora szybkich relacji (szkoda mi czasu na powolne zawieranie znajomości) i przywoływacza sąsiadów (dwa ostatnie najbardziej mi pomagają przy zdobywaniu przyjaciół do kariery),
- nigdy nie zabiłam Sima w TS2... (zbyt się do nich przywiązuję, a jak wpadnę "w trans" podczas gry, to mam wrażenie, że to prawdziwe osoby i chyba czułabym się jak prawdziwa morderczyni :P Jak kogoś nie lubię, to po prostu go olewam i Sim sam się sobą zajmuje, co przeważnie wychodzi mu bardzo dobrze ;)),
- w kuchni zawsze musi być ugniatacz śmieci i zmywarka (nie znoszę zlewów i umywalek, w których Simy ciągle chcą coś zmywać - szczególnie na piętrze...),
- obowiązkowo ogrodnik, bo zajmowanie się ogrodem jest nudne, a przecież jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia ;)
- zawsze odkładam resztki - choćby nie wiem, jak bardzo Sim był padnięty, nie pozwolę mu się położyć dopóki nie schowa resztek :P (przydają się później na ekstraszybkie śniadanie rano gdy nie ma już czasu na gotowanie itp.). W skrajnych przypadkach budzę innego Sima, żeby je schował xD,
- obowiązkowo niańka, nawet jeśli ktoś w domu nie pracuje - nie lubię zajmować się dziećmi; niemowlaki i małe dzieci to dla mnie najgorsze i najbardziej męczące etapy życia Simów. Dzieci w wieku szkolnym zajmują się same sobą (oprócz pracy domowej, to polecenie wydaję zawsze, nie ma opcji, żeby któreś się źle uczyło ;)). Grać taką postacią zaczynam dopiero od poziomu nastolatka ;)
- na parceli musi znajdować się coś zielonego, obojętnie czy to jest jedno drzewo, czy też wielki ogród - po prostu musi być jakaś zieleń i koniec,
- jeśli wyjątkowo lubię jakąś parę i chcę, żeby sobie szczęśliwie żyli w swoim związku, to każdego wieczora przed spaniem ustawiam opcję „bara-bara” (tak dla ich przyjemności i utrwalenia kontaktów :P). Nie wiem, czemu, ale po prostu jest to dla mnie ważne ;) I nigdy nie doprowadzam do zdrady w takim związku,
- zawsze po urodzinach zmieniam wygląd, bo najczęściej simy zostają „obdarowane” maxisowymi fryzurami i ubraniami, dodaję make-up itp.,
- nigdy nie buduję domów, gram tylko w gotowych (nie mam zdolności do budowania ładnych budynków :( ),
- nigdy nie zmieniam ubrań małym dzieciom, a i najczęściej cały czas chodzą i bawią się w piżamie, po prostu nie chce mi się ich ubierać ;) (nigdy też nic innego im nie kupuję, mają cały czas jedno ubranie),
- nie znoszę kosmitów.
Powyższe to takie raczej „techniczne” sprawy, najczęściej ustalane zaraz na początku gry ;) W życiu moich Simów nie ma rutyny, nie ma utartych schematów. Każdy dzień wygląda inaczej, zawsze coś nowego się dzieje, a to jakiś pożar, a to jakaś mała zdrada, kłótnia, nowa znajomość, pogoda się zmienia i można robić coś nowego... Wygląd zmieniam im raz na jakiś czas, najczęściej jak znudzi mi się patrzenie na jeden i ten sam przez kilka dni. Nigdy nie wstają i nie kładą się spać o tej samej godzinie, jedzą, kiedy zgłodnieją, a nie wtedy, kiedy „wypada” zjeść śniadanie czy obiad... No jakoś tak, czysto spontanicznie sobie żyją :) Ale chyba nie narzekają (przynajmniej do tej pory żaden nie złożył reklamacji ;)).