Zarejestrowany: 19.11.2011
Skąd: zTęCzOwEjDoLiNy
Płeć: Kobieta
Postów: 288
Reputacja: 10
|
Odp: Opowiadamy jak sobie gramy
@ALL- oj hisoryjki się rozkręcają,rozkręcają,ale to świetnie;D Lubie jak jest co czytać.Lepsze to niż te nudne seriale,gdzie można wszystko przewidziec
Zapraszam do czytania dalszych losów mojej Deidre
.Po ostatnim zdażeniu Deidre nawet nie przyszło do głowy by gdzieś wychodzić pod nieobecność męża.Lucas też zrobił się ostrożniejszy w wyjsciach żony.Nawet po zakupy jeżdzili oboje,a jeżeli jemu się nie chciało dawał jej godzinie za załtwienie spraw.Oczywiście,że czuła się jak na uwięźni,ale sama sobie była winna.Przecież nie musiała go prowokować.On dbał tylko o jej bezpieczeństwo.<Tylu zboczeńców kręci się po mieście,chcesz się stać ofiarą jednego z nich? Kto potem będzie musiał wysłuchiwać twego lamentu? JA.Kto będzie musiał wozić cie po szpitalach,psychiatrach,komisariatach? JA. Kto będzie musiał za te wizyty potem płacić? JA! Więc lepiej siędz na dupie i ciesz się,że tak się o ciebie troszcze i martwie.Co mają te twoje koleżanki ztego,że się szlajają? Pytam;co? Powiem ci: NIC NIE MAJĄ prócz kłótni i wyrzutów sumienia,ze żle robiły.Ja ci chociaż próbuje zaoszczędzić wstydu.Powinnaś być wdzięczna.> powtarzał jej w kółko,a ona po namysle przyznawała mu racje.Bo przecież ją miał prawda?
Czas mijał.
Zbliżały się urodziny Lucasa. Deidre już od rana szykowała małą ucztę dla męża.Nigdy nie była pewna jak zechce świętować swe urodziny.Raz wolał isc z kolegami do baru,po czym wracał czasami tak pijany,że musiała mu pomóc wczołgać się po schodach do sypialni.Innym razem wracał prosto do domu,jedli kolacje a potem musiała go zadowalać. Od jakiegoś czasu tradycją stały się igraszki na dywanie w salonie. Didre pamięta dzień kiedy sama zapoczątkowała tej "tradycji". Pili wino z okazji jego urodzin i niechcący wylała jej na nowy dywan.Lucas wściekł się i zaczął się nad nią znęcać.Kazał jej zlizywać plame z dywanu a potem ją wykorzystał. Po wszystkim stwierdził,że od tej pory nie będą się ograniczać do sypialni. <Będziemy szaleć jak za młodzieńczych lat> chichotał gdy znów dobierał się do niej.
Tego dnia postanowiła przyrządzić ulubioną zapiekankę Lucasa. Gdy już przelała składniki do garka i chciała podłączyć kuchenkę okazało się,że urządzenie się zepsóło. Deidre przygryzła wargi ze zdenerwowania.Lucas prosił ją o tą zapiekankę,więc nie może teraz przyżądzić nic innego. Sięgneła po notes i zadzwoniła do znajomego majstra. Dzwonili tylko do niego.Tylko jemu Lucas ufał.Mężczyżna był już schorowanym staruszkiem,więc Lucas nie musiał się martwić,że mu poderwie żone.
Po niecałej godzinie zabrzęczał dzwonek do drzwi.Deidre pośpiesznie otworzyła i zamrła...Na progu stał młody chłopak o blond zmierzwionej czuprynie i miłym spojrzeniu.
-Pani McKeen? Dostałem wezwaniepod ten adres.
-Tak,ale....gdzie pan Ivan?
-Ah,pan Ivan się rozchorował i ja go teraz zastępuje. Dorian Greys.Mam nadzieje,że nie przeszkadza pani ta zmiana?
-Nie...
-A za tem co trzeba naprawić?
-Kuchenkę...proszę ,tam do kuchni...


Gdy chłopak zajmował się naprawą kuchenki Deidre ze strachem zerkała na zegarek.Nie chciała żeby Lucas trafił na młodzieńca.Odrazu by sie wsciekł.

Niestety gdy blondył powoli kończył naprawianie kuchenki,zazgrzytał zamek w drzwiach wejsciowych,w których ukazał się Lucas. Spojrzał na zdenerwowaną żone a potem w stronę kuchni.Jego brwi ściągneły się w gniewie.
-Co to za facet?
-Majster...kuchenka się zepsuła..
-Sama się zepsóła,tak? A może specjalnie ją popsułaś,co? Pomyslałaś,że jak nie możesz wyjsc na podryw to sobie ściągniesz gacha do domu gdy mnie nie ma,co?
-Ależ kochany,co ty mówisz? Ona sama się popsuła....

-Pańska żona ma racje. Jedna z usczelek pękła,ale już ją wymieniłem.-przerwał Lucasowi młodzieniec wychodząc z kuchni.Mężczyzna zmierzył go,ale opanował swą złosc.
-A od kiedy to wysyłają do pracy takich podrostków?
-Pan Ivan żle się czuł,jestem jego młodszym zastepca..
-Dobra,dobra,ile się należy?
-50 simoleonów...
-Zdzierstwo!-burknął Lucas i wręczył chłopakowi pieniądze,po czym demonstracyjnie otworzył drzwi.Blondyn nie miał nic innego do zrobienia jak pożegnac się i wyjsc. Gdy Lucas zamykał drzwi za chłopakiem Deidre pośpiesznie znikneła w kuchni by dokończyć gotowanie.Zaraz obok niej pojawił się jej mąż.

-Wiesz,kolega z pracy chwalił się,że ostatnio uprawiał seks z żonką na blacie kuchennym...Może i my spróbujemy co gołąbeczko? Zaszalejemy jak nastolatki-uśmiechnął się lubieżnie łapiąc ją w tali.
-Mmm,oczywiście kochany.Z tobą zawsze i wszędzie-odparła uśmiechając się kokieteryjnie,ale w głebi serca czuła obrzydzenie.Obrzydzenie do samej siebie...
EDIT:
Widze,że nikt narazie tu nie zagląda,więc kontynłuje swoją historyjkę
Tydzień póżniej Lucas wrócił z pracy mocno zdenerwowany. Nawet jego ulubiony hamburger z serem,który Deidre mu przygotowała na obiad nie poprawiłmu humoru.

-Uwierzysz co ten palant,mój szef wymyslił tym razem?
-Co takiego kochany?
-Oddałem mu ten projekt.Bardzo był z niego zadowolony,ale zamisc przyznać mi podwyżkę albo awans wysyła mnie i kilku innych pracowników do Pekinu byśmy w tamtejszej filli promowali projekt.Rozumiesz? Do Pekinu! Ja przecież nienawidze Japonii..
-Chin.
-Co proszę?
-Pekin to stolica Chin nie Japonii...
Lucas patrzył na nią jakby zaczeła mówić w obcym języku,ale zaraz jego twarz pochmurniała.
-Czy ja cię poprawiam gdy walniej jakąs głupote?
-Nie,ja...
-Zamiast mnie wpsierac to ty jeszcze wytykasz mi nieznajomosc geografi? Ch*j mnie obchodzi gdzie lezy ten zasrany Pekin!
-Przepraszam...
Nadal patrzył na nią wsciekle,ale machnął ręką.Stwierdził,że tak jest zdenerwowany na decyzje szefa,że nie ma ochote kłócić się z nią. Tym bardziej,że jako kochająca i współczująca żona pewnie postara się ulżyć mu w cierpieniu tej nocy. Deidre przełkneła sline.Rano dostałą okresu i żle się czuła.Wiedziałą jednak,że takie tłumaczenia nie działają na jej męża.Gdy miał ochote na seks nie patrzył ja jej samopoczucie. Musiała więc przemęczyć się tą noc...

Gdy Lucas zasnął skuliła się na łóżku cicho płacząc.Czuła mocny ból w dole brzucha.Czuła jak ciepła ciecz cieknie jej po łudzie.Stałą i poszła wziąśc prysznic.Musiałą zmyć z siebie ten ból i upokorzanie.Dopiero potem mogła spokojnie zasnąć...

Kilka dni póżniej Deidre pożegnała z samego rana swego męża,który odjechał służbowym samochodem na lotnisko.


Gdy samochód zniknął jej z oczu,wróciła do domu i zamkneła drzwi za sobą.Dom bez krzyczącego Lucasa wydawał się taki inny...
Poszła do kuchni przy zrobić sobie śniadanie.Wyjeła dietetyczne płatki,które Lucas tak uwielbia,i które codziennie musiała mu szykować,ale po dłuższym zastanowieniu wyrzuciła całe opakowanie do śmieci. Lucas i tak nie bedzie ich jadł przez tydzień,a ona nie ma zamiary faszerować się tymi trocinami. Postanowiła przyżądzić sobie naleśniki.Pózniej siadła do laptopa Lucasa. Przy nim nie odważyłaby się go dotknąć.To było jego cacko,aż dziwne,że nie zabrał go ze sobą.


Dzień mijał jej na słodkiej labia,mimo że nawet najcichszy dzwięk zrywał ją na równe nogi. Własnie czytałą jeden ze swoich ulubionych romansów (które swoją drogą Lucas uwarzał za durnotę robiącą przykłądnym gospodyniom domowym wode z mózgu wciskając nierzeczywiste banały) gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.

Deidre zerwałą się z łóżka wystraszona.Czyżby Lucas ją oszukał i naprawde nigdzie nie wyjeżdzał? Nie...przeciez on by nie dzwonił,ma własne klucze. Zeszła niepewnie na dół i wyjrzała przez okno. To tylko dostawca z pizzą,którą zamówiła. Nie miała ochoty gotować obiadu więc pozwoliła sobie na fast foody tym bardziej,że teraz Lucas nie mógł jej tego wypomniec.

Z tej też racji pozwoliła sobie wczesniej położyć się też spac. Rankiem jednak przebudziła się tuż przed świtem ze strachem w sercu,ale gdy spojrzała na miejsce Lucasa odetchneła. Nie musiała zrywac się z rana by naszykowac mu sniadanie i ubranie do pracy.Jego nie ma.Jaka piekna może być cisza. Położyła się jeszcze by troche pospac. Jednak koło godziny 10tej obuział ją natarczywy dzwonek telefonu.

-Deidre,czemu nie odbierasz?
-Oh,wybacz kochany...sprzątałąm łazienkę i nie słyszałam telefonu...
-Yhm...nie wiesz jak ja tęsknie za domem! Tu jest okropnie! Obrzydliwe jedzenie,twarde materace do spania,ludzie których nie rozumiem,poprostu strasznie...
Całe szczęście,że Lucas nie mógł jej teraz zobaczyć. Starała się go uważnie słuchać by go nie rozgniewać,ale tak naprawde jej mysli błądziły wszędzie,ale nie wokół jej męża. Gdy wreszcie się wyżalił,a ona przyznałą,że za nim tęskni,rozłaczył się. Deidre stałą i zastanawiałą się czy nie wrócić pod ciepłą kołdrę,ale ostatecznie burczenie w brzuchu zmusiło ją do zajrzenia do kuchni. Wzieła reszte wczorajszej pizzy i rozsiadła się przed telewizorem.

Do póznego popołudnia błądziłą po rozmaitych kanałach ubrana jedynie w szlafrok z pizzą w ręku. Gdy Lucas ją teraz zobaczył,pewnie by wpadł w gniew.Nawidził gdy chodziła tak ubrana.Jeszcze przed ślubej wypominał jej,że kobieta przed mężczyzną powinna chodzić nienagannie ubrana i umalowana.
Wieczorem postanowiła jednak cos zrobi. Z lekką obawą wyszła więc do parku. Bała się,że gdziez zza zakrętu wyskoczy Lucas i zacznie na nią krzyczecz,ale nic takiego się nie stało.
Gdy relaksowała się przy miejskiej fontannie podszedł do niej przystojny młodzieniec.Skądś go znała...

-Panie McKeen? Miło panią widzieć.
-Eee..
-Dorian,naprawiałem u pani kuchenkę.
-A tak,teraz pamiętam...
-Co u pani słychać,jak mąż...
-W delagacji...-odparła,ale zaraz zamilkła.Nie powinna chwalić sie przed obcym mężczyzną,ze jest sama w domu.A co jeżeli ją napadnie i zgwałci? Lucas by jej tego nie wybaczył.
-Spokojnie,nic pani nie grozi.Nie jestem jakiś zboczeńcem,który napada na niewinne kobiety- zaśmiał się chłopak,jakby czytał w jej myslach.
Deidre uśmiechneła się zakłopotana. Chłopak zaczoł z nią gawędzić na rozmaite tematy.Okazał się bardzo bystry i zabawny.Był przciwieństwem Lucasa. Deidre nie wie co ją podkusiło,ale tak zaufałą chłopakowi,że nawet zaprosiłą go nankolacje do domu.
-Ale jestem głupia. Nie mam nic prócz pizzy!-zawstydziłą się gdy otworzyłą lodówkę.
-Nie szkodzi,ja uwielbiam pizze-odparł Doprian i chętnie poczęstował się zimną przekąską.

Smiali sie i rozmawiali do póżna w nocy.Swietnie się dogadywali,mimo że Dorian był młodszy od niej o 6 lat. Czułą się przy nim swobodnie,mimo że był jej całkowicie obcy.

Gdy nadszedł czas rozstania Deidra złapała go za ręke.<Zostań,tak boje się być sama. Oczywiście nie mógł jej odmówic.

Poscieliła mu w salonie a sama udała się do sypialni. Jeszcze przez chwile słyszała,jak krząta się w łazięce,a potem wraca na dół do salonu.Przedłużająca się cisza świadczyła,że wreszcie zasnął więc i ona się połozyła.
Rankiem obuziło ją dziwne uczucie,że ktoś się jej przygląda. Nie myliła się. Dorian siedział na fotelu i patrzył na nią czułym spojrzeniem.

-Dzień dobry. Na co księżna ma ochotę? Może naleśniki? Nie chwaląc się,robie najlepsze nalesniki na całym świecie-uśmiechnął się i nie czekając na jej odpowiedz zniknął za drzwiami.Po chwili słyszała jak stuka talerzami w kuchni.

Czy to mozliwe,że on jest tak idealny? Czy to zbieg okolicznosci,ze uwielbiają to samo? Nie,to napewno sen...Zaraz się z niego obudzi i znowu usłyszy podniesiony głos męża,krzyczący na nią bo pewnie zaspała. Ale brzdek naczyń był taki realny...Zeszła do kuchni i zastała tak kręcącego się chłopaka. Zjedli razem sniadanie po czym za jego namową wybrali się na pobliski basen. Lucas nie pozwalał jej tam chodzic. Sam był uczulony na chlor,a ona paradująca w skąpym bikini była kuszącym celem dla gwałcicieli lub morderców.
Kapiej w basenie jednak nie okazałą się taka straszna i Deidre czułą się jak małe dziecko,które pierwszy raz przyjechało na wycieczke,a przecież przed ślubem tyle razy była na basenie.To naprawde musi być sen..


Kolejne dni także spędzali we dwoje.Dorian na noc zostawał u niej by nad nią czuwać,a rankiem buził ją śniadaniem do łóżka.Potem wychodzili na miasto,do parku lub na zakupy. deidre przeżywała swą drugą młodośc u boku młodszego mężczyzny.


Jej nastawienie zmieniło sie diametralnie,że gdy nawet dzwonił Lucas zbywała go jakąś wymówką.
Tego wieczoru Deidre i Dorian siedzieli popijając wino i oglądając jakiś nudnawy film w telewizji. Czuła jak oczy kleją się jej ze zmęczenia.Oparła głowe na ramieniu chłopaka i kątem oka przyglądała się jego twarzy. Miał takie delikatne rysy,prawie chłopięce.Zapach jego ciałą sprawiał,że czułą dziwne podniecenie.Gdy spojrzała na jego usta jękneła w duchu. Miał takie zmysłowe wargi,aż chciała je pocałowac. Wtem Dorian spojrzał na nią jakby wyczół jej mysli.Popatrzył na nią swymi oczami pełnymi ciepła i miłosci poczym zatopił swe usta w jej wargach.

<O mój Boże,co ja robię!? Przecież mam męża!!> myślała panicznie,ale z każdą chwilą poddawała się pocałunkom chłopaka.Zanim się obejrzała,już byli w samej bieliznie. dorian całował ją tak namiętnie,ze niczego więcej nie pragneła w tej chwili. To nie były nachalne i szorstkie pocałunki Lucasa. Dorian był czuły i delikatny,jakby bał się,że pocałunkem może ją skrzywdzić..



Powoli zaczął sciągać z niej stanik,ale powstrzymałą go gestem.<Nie tutaj>szeptneła mu do ucha. Usmiechnął się i wziął ją na rece niosąc do sypialni.

Ta noc należała do nich. Dorian mimo młodego wieku okazał się wspaniałym kochankiem. Jeszcze nikt nie wyzwolił w niej takigo pożadania.W jego ramionach czuła się naprawde kobieco. Momentami musiał zasłaniac jej usta gdy zaczynałą krzyczec z rozkoszy. Wreszcie wyczerpana wtuliła się w niego i zasneła.



Reszte dni spędzili tak samo. Za dnia chodzili po miescie zaglądając a to do kina,a to do galerii.Nocami zaś oddawali się cielesnym rozkoszom. Deidre przestałą zamartwiać się tym,co by powiedział na to wszystko Lucas.Przestałą nawet odbierac od niego telefonów,mimo,że dzwonił pare razy dziennie.
Jednak czas leciał nieubłagalnie.Lucas miał dziś wrócić do domu.Deidre nie czuła strachu.Spakowała jego rzeczy i wystawił na środek przedpokoju.Potem zrobiła sobie i Dorianowi obiad i czekali na jej męża.
Póżnym popołudniem gdy siedzieli w salonie usłyszeli zgrzyt zamka.
-Deidre do cholery jasnej,miałaś czekac na mnie na lotnisku! Czemu nie odbierasz telefonów? Wiesz,jak się martwiłem? A co to do cholery za walizki?
-Twoje.
-Jak to moje?-spytał oburzony i wszedł do salonu. Zdziwił się widząc Doriana.
-Co on tu robi?
-Mieszka.
-Ze co proszę?
-To co słyszałes. On tu mieszka.Ty już nie.
Patrzył na nią zdumionu nie dokońca chyba rozumiejąc co do niego mówi. Potrzedł do niej i zamachnął się,ale Dorian zastąpił mu droge.

-Zostaw,sama się nim zajme-połozyła dłoń na ramieniu chłopaka.Spojrzał na nią czule i wycofał się w kąt.
-A ty już tu nie mieszkasz.Wynos się stad.Wynos się z mojego życia.
-Ty chyba nie wiesz co mówisz. Ten frajer namieszał ci w głowie,ale jak się go pozbęde to naucze cie pokory...
-Niczego nie bedziesz mnie uczył Skończyły się twoje rządy w tym domu. Wynos się bo wezwe policje..


-Ty chyba nie wierzysz sama w to co mówisz? Wyrzucasz mnie? Wolisz tego gówniarza? Ha,ha a to dobre...Ciekawe dlaczego na ciebie poleciał....co mu obiecałąś? Sex? Przeciez jestes jak sucha kłoda w łóżku...
Nie dokończył bo padł na ziemie po jej ciosie.Czuła wstręt do niego.Reka ją zabolała,ale czyła satyfakcje gdy patrzyła jak pociera czerwony policzek.

-Ostatni raz mówie: WYNOŚ SIĘ STĄD!!
Spojrzał na nią oszołomiony,po czym podniósł się,obrzuciła Doriana morderczym spojrzeniem,złapał walizki i wyszedł trzeskając dzwiami.
Deidre poczuła jakby wyparowały z niej wszystkie emocje.Zaczeła dygotac,czuła jak narasta w niej strach i rozpacz. Dorian podszedł do niej szybko.
-Spokojnie,już po wszystkim. -wyszeptał jej do ucha i mocno przytulił.
Odrazu zrobiło jej sie cieplej na sercu.Dorian dawał jej tyle wiary w siebie.Z nim mogłaby spędzić reszte życia.Czy będzie jej to jednak dane?
Uff...pobódka,nie pospali się?
__________________
Relax, it's just the game!♛
MOJE SIMY
Ostatnio edytowane przez M3Lcik : 24.01.2012 - 18:11
|