Shotshe kurczę, to już się boję.
Pograłam, więc szykujcie poduszki bo będzie długo. : > BARDZO DŁUGO, coś za dużo zdjęć mam..
Jak to u mnie nic poza normalnym życiem się nie dzieje.
Dzieciaki za dwa dni (no, teraz już jeden dzień..) będą dorosłe. Aż łezka w oku się kręci. Ale, czymś tam zapchałam dziurę w sercu Cass.. ^^
Ale od początku. Pewnego ranka, konkretnie niedzielnego, Jack wstał wcześniej, żeby zrobić dla rodzinki naleśniki *
e: gadam naleśniki, gofry, haha*. Miał przy tym tak diaboliczną minę, że myślałam, iż jakiejś tam trutko dosypał, i kto wie.
Po świetnym śniadanku wszyscy wybrali się na randki ze swymi lubymi. Cass postanowiła spotkać Jareda na basenie..

Rovena Ethana na plaży..

a Jack... *kurka, nie pamiętam kogo. ;o* małą Altównę (

) w parku.
Młodzi przy okazji pozapraszali się na studniówkę, bo to już wkrótce!
Po udanej randce przyszła kolej na szarą rzeczywistość. Rovena musiała umyć Rogera, czy kogośtam.
No, ale nic. Następny dzień był poniedziałkiem. Gdy dzieciaki pojechały do szkoły, Cass poskakała sobie na trampolinie..

,a następnie pojechała do Jareda, gdzie działy się róóóżne rzeczy.
Potem młodzi mieli recital, na który oczywiście poszła też Cass.
A wieczorkiem Cass poszła na siłownię. Zmęczyła się tam ogromnie, nawet z tego zmęczenia wymiotowała! Przynajmniej tak sądziła.

Ale po paru innych dziwnych sytuacjach stwierdziła, że coś jest nie tak. Poszła do lekarza i co się okazało? Ciąża. Jestem okrutna.
Jednak z dzielną miną wróciła do domu, żeby poinformować dzieciaki o tym szczęściu. A, no i umyć Rogera, bo się zapchlił.

Jeszcze się z nim nawet poganiała..

Ten wizjonerski wzrok..
Jednak Rovena i Jack już spali, więc nie poinformowała ich o niczym.Postanowiła zrobić to jutro. Ale 'jutro' tyle się działo.. Rovena wagarowała, dlatego musiała ją zbesztać.

No, ale doszła do sedna.
Ooo, zabawa z Miką, słodkie.. Miką czy Milą, wie ktoś? o.o

I suprise! Kociak miał urodziny. : )
Przy okazji Cass poinformowała Jacka o ciąży.
Dzieciaki miały groszy dzień i robiły biednej matce psikusy.. Ah, była wściekła.
O, i na domiar złego przyszedł złodziej, który się nie włamał, a okradł mi podwórko. Policja taaaaak dobrze się spisała, że o sodoma, haha.
A więc Cass wkroczyła i zwyzywała złodzieja od lam! *Tu już w piżamie ciążowej, wybaczcie..*

Wredota ukradła mi różowy motorek i stół chemika. :<
Wiem, za dużo. Jak ktoś chce, to doczyta, hahha. Dobranoc.