View Single Post
stare 21.03.2012, 15:50   #39
Mroczny Pan Skromności
 
Avatar Mroczny Pan Skromności
 
Zarejestrowany: 01.04.2010
Płeć: Kobieta
Postów: 2,847
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: Damy Radę...?

5


Od kilku godzin leżał praktycznie w tej samej pozycji, wpatrując się w sufit z nadzieją, że siłą woli uda mu się go zawalić.



Jedynym odgłosem, jaki dało się słyszeć, było ciche, jednostajne tykanie starego zegara. Był wściekły. Cholernie wściekły na samego siebie. Jego narzeczona nie była oszustką, jak do tej pory uważał. Nie uciekła przed nim, nie obdarła go z pieniędzy. Została zamordowana. W pewnej chwili poczuł niepohamowaną ochotę, aby wyjąć broń, wyjść na ulicę i strzelać do każdego, w kim zobaczy potencjalnego sprawcę. A ostatnią kulę pragnął przeznaczyć dla siebie.
Dzwonek do drzwi. A już myślał, że umrze tutaj, właśnie w tej pozycji, wpatrując się w sufit, przy jednostajnym tykaniu starego zegara. Po chwili błogiej ciszy znów to samo.
- Poczta – rozległ się znajomy głos listonosza. Może to on był mordercą? – Halo! – mężczyzna ponownie odezwał się, tym razem pukając w drzwi. Wreszcie westchnął ze zrezygnowaniem, a po chwili w przedpokoju pod drzwiami pojawiły się dwie białe koperty.

***


Detektyw Czechowski niczym pantera przechodził od jednego regału do drugiego. Wreszcie dotarł to ostatniego. „Stoisko alkoholowe”, głosił napis. Jeszcze raz włożył rękę do kieszeni, aby upewnić się, że fundusze, jakie przeznaczył na ten jakże szczytny cel nigdzie nie wyparowały. Następnie z miną jak po dobrym seksie sięgnął po szklaną butelkę z napisem „Kup mnie”. Tomek potrząsnął głową, zamrugał parę razy i jeszcze raz przeczytał napis na etykiecie. Tym razem był zupełnie inny. Nie wyspałem się, pomyślał. Następnie odwrócił się na pięcie i skierował w stronę kasy. Nagle przed oczami, nie wiadomo skąd, pojawiła się niska, rudowłosa postać z wózkiem. „Uwaga!”, krzyknął ktoś z boku, gdy mężczyzna wpadł na Tomka. Czechowski odskoczył do tyłu, a butelka, którą trzymał, wypadła mu z rąk.
- Nic się panu nie stało? – rudowłosy zepchnął wózek na bok i podszedł do klęczącego przed rozbitym szkłem i kałużą bruneta.
- Czy nic się nie stało?! – wyraz twarzy detektywa wskazywał, że zaraz wybuchnie. – Czy nic się nie stało!? Ta butelka... to była moja dusza! Zemszczę się! – krzyknął i rzucił się na sprawcę „wypadku”. Wkoło mężczyzn szybko zrobiło się zbiegowisko, a po minucie przybiegli ochroniarze.





- Może trochę mnie poniosło – burknął Czechowski. Wraz z rudowłosym siedzieli teraz w niewielkiej celi aresztu. – Ale kiedy pomyślę, że tyle się zmarnowało...
Mężczyzna w milczeniu przypatrywał się detektywowi. Na pozór nieszkodliwy, nieco cherlawy brunet, wtedy w sklepie miał wygląd psychopaty, człowiek, który zdolny jest do wszystkiego.
- Bójka w sklepie... – mruknął funkcjonariusz, spoglądając jednym okiem na Tomka, drugim na rudowłosego.
- Poniosło mnie – odezwał się brunet. – Chyba koledze po fachu pan pomożesz.
- O tym, czy sprawa trafi do sądu, zadecyduje poszkodowany – policjant skinął dłonią na mężczyznę siedzącego w kącie. – Chce pan wnieść oskarżenie? – zapytał.
- Eee... raczej nie – odrzekł nieco zdezorientowany.
- Ale spisać to musimy – powiedział policjant. – Pana nazwisko – zwrócił się ponownie do Tomka.
- Czechowski... – burknął.
- Tomasz Czechowski!? – Rudowłosy niemal podskoczył. – Detektyw?
- Tak, a co to ma do...
- Nazywam się Kamil – przerwał mu. – Kamil Rybak.
- Rybak... – detektyw zaczął się nad czymś głęboko zastanawiać.
- Jestem synem Celiny Rybak – kontynuował. – I twoim przyrodnim bratem.

***

W korytarzu siedział brat Ewy, Jarek. Radek podszedł do niego i bez słowa usiadł obok.



- Ciebie też wezwali? – spytał ten pierwszy, kierując w stronę blondyna spojrzenie. W jego oczach było coś, co wywołało u Radka jakieś niepokojące, aczkolwiek bliżej nieokreślone, uczucie.
- Tak – odparł. Czuł, że cała ta sytuacja go przerasta. Chyba wolałby, żeby jednak okazała się naciągaczką. – Przepraszam – wykrztusił wreszcie.
- Za co? – Jarek nie ukrywał zdziwienia.
- Zwątpiłem w nią. Przepraszam – powiedział.
- Wszyscy zwątpiliśmy. – W głosie Jarka również było coś niepokojącego. Radek nawet przestał na moment myśleć o Ewie i zaczął zastanawiać się, co taki ton może oznaczać. Szybko jednak został wyrwany z rozmyślań, bowiem za chwilę usłyszał obcy głos, mówiący jego nazwisko.
- To ja – powiedział odruchowo, nie zastanawiając się specjalnie na sensem wypowiedzianych słów. Chwilę potem znalazł się w białym, chłodnym pomieszczeniu. Czuł, jak po plecach przechodzi mu zimny dreszcz. Zaraz znalazł jednak miejsce na pozytywne uczucia. Za moment ją zobaczy. Tak bardzo stęsknił się za jej widokiem. Pocałuje ją w policzek i powie, jak bardzo za nią tęsknił. Na tę myśl uśmiechnął się sam do siebie.
- Jest pan gotowy? – zapytał nieznajomy mężczyzna, przywracając go do gorzkiej i zimnej rzeczywistości.
- Tak – odpowiedział z powagą. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, gdzie tak naprawdę jest. Ponownie poczuł nieprzyjemny chłód, zwłaszcza na mokrej od łez twarzy. Stał teraz przed nią. Jej ciało było przykryte cienkim prześcieradłem i wystarczył jeden ruch, aby znów mógł ją zobaczyć.



Zrobił to. Chwycił białą płachtę i zamaszystym ruchem odrzucił ją na bok. – To nie ona – wyszeptał. – To nie ona – powtórzył, tym razem głośniej. – To nie ona! – krzyknął głosem wyrażającym ni to smutek, ni to radość. To była ona, a Radek doskonale o tym wiedział. Jej czarne jak noc włosy, usta, które tak kochał pieścić. To była ona, niewątpliwie. Jej cera, za życia blada jak ściana, teraz była jeszcze bledsza. To musiała być ona. Żałował jedynie, że nie może spojrzeć w jej oczy, których widok przyprawił go wtedy, w pociągu, o szybsze bicie serca. Ale i tak wiedział: to była ona.

- Szukam pewnej kobiety – powiedział blondyn, podchodząc do czarnowłosej kelnerki. Kobieta lekko podskoczyła, co o mały włos nie skończyło się wylaniem zawartości kufla.
- Radek, to ty – powiedziała takim tonem, jakby właśnie oznajmiała publicznie jakiś wielki sekret. Czarnowłosa obsłużyła klienta i wróciła za bar. – Coś zamawiasz? – spytała, gdy blondyn zasiadł na krześle naprzeciwko niej.
- Ciebie na wynos – odparł, uśmiechając się.
- Żartowniś – burknęła Ewa, robiąc poważną, minę. Po chwili jednak i ona się uśmiechnęła.
- O której kończysz? – zapytał.
- Dobrze wiesz – burknęła. – Przychodzisz tu codziennie od tygodnia. Może byś wreszcie powiedział, o co ci chodzi? – W głosie czarnowłosej słychać było nutę ciekawości.
- Powiem ci, jeśli pójdziesz ze mną do kina.
- No dobrze – przewróciła teatralnie oczami i znów posłała blondynowi uśmiech.


- Dawno się tak nie uśmiałam – powiedziała Ewa, gdy tylko wyszli na zewnątrz.
- Zauważyłem. Prawie krztusiłaś się popcornem – odrzekł. – To co, odprowadzę cię do domu – oznajmił tonem, który nie znosił sprzeciwu.
- Jeśli trzeba...
- Trzeba. Twój brat może i jest pokojowo nastawiony, ale wygląda na kogoś, kto w razie potrzeby mógłby nawet mnie zabić – zażartował.
- Nie chcę mieć cię na sumieniu, więc ruszajmy – mruknęła, opierając głowę o ramię blondyna.



- Muszę ci coś powiedzieć – szepnął, chwytając ją za dłonie. – Ko...
- Ewka? – zawołał głos przed nimi. Radek podniósł głowę i ujrzał niewysokiego osobnika w czarnej bluzie z kapturem.
- Franek! – krzyknęła radośnie Ewa, po czym oderwała się od blondyna. – Co się z tobą działo tyle czasu?
- Podróżowałem sobie to tu, to tam... A to twój chłopak? – spytał, wskazując na Radka. Ewa zrobiła minę, jakby dopiero teraz przypomniała sobie o obecności blondyna.
- Nie! – zaprzeczyła. – Radek ostatnio bardzo mi pomógł i teraz mu się zrewanżowałam – wyjaśniła.
- W takim razie... Może się przejdziemy? – zaproponował mężczyzna.
- Jasne – wtrącił się Radek. – I tak miałem już iść do domu.
- Chwila – czarnowłosa podeszła do blondyna. – Chciałeś mi coś powiedzieć.
- Komedia była bardzo fajna – odparł, po czym obrócił się na pięcie i odszedł.


***

- Chwileczkę... – Sylwia upiła łyk kawy. – Powtórzmy wszystko od początku. Jakiś obcy facet...
- Facet – potwierdził Tomek.
- ...rozbija ci flaszkę...
- Flaszkę.
- ...a potem stwierdza, że jest twoim bratem...
- Bratem.
- Przecież to idiotyczne!



- Ale Sylwia! – oburzył się detektyw. – On wie takie rzeczy... On nie może kłamać! Poza tym... To całkiem podobne do mojej matki. Przykra prawda jest taka, ze puszczała się na prawo i lewo.
- Brakuje ci jej? – zapytała ze smutkiem w oczach.
- Nie – odparł Czechowski. Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmiech. – Nawet nie pamiętam, jaki miała głos.
- Rozumiem – westchnęła blondynka.
- Co? – Mina Tomka wskazywała na zakłopotanie. Sylwia wstała od stolika.
- Prześwietl go, dobrze ci radzę – powiedziała, unikając spojrzenia bruneta. – Pa.

***

Mieszkanie Radka wyglądało teraz, jakby przeszło przez nie tornado. Na środku salonu znajdowały się przewrócone fotele, szyba barku, stojącego pod ścianą, leżała na podłodze, porozbijana na małe kawałeczki, wszędzie pełno było porozrywanych gazet. W przedpokoju zaś siedział oparty o drzwi Radek. Oczy miał podkrążone, jakby nie spał co najmniej rok. Był ubrany w garnitur. Ten sam, który dnia poprzedniego założył na identyfikację. W pewnym momencie wstał i odsunął się w głąb przedpokoju.
- Wejdź – powiedział. Drzwi otworzyły się i po chwili wewnątrz znalazł się Przemek.
- Skąd wiedziałeś... – zaczął.
- Zawsze przychodzisz, kiedy najbardziej tego nie potrzebuję.
- Wielkie dzięki – burknął, przechodząc do salonu. – Stary, zdemolowałeś całe mieszkanie!
- Zgubiłem piłeczkę anty-stresową – odpowiedział z ironią. Czarnowłosy podszedł do jednego z foteli, postawił go i usiadł na nim. Radek zajął miejsce na kanapie.
- Zgnijesz tu, jeśli się za siebie nie weźmiesz – powiedział Przemek.



- Może to i lepiej...? – westchnął blondyn głosem pełnym goryczy. Nie było w nim już złości. Najwidoczniej zdążył już się wyładować. Przynajmniej na jakiś czas.
- Wiesz, Tomek jest debilem, ale ma trochę racji... Świat jest brutalny, ale trzeba żyć, choćby czasem wszystko wydawało się bez sensu. Co ci się stało? – zapytał, widząc nieobecne spojrzenie blondyna. – O co chodzi?
- Życie ma sens – powiedział, nie zmieniając wyrazu twarzy. Zupełnie, jakby był zahipnotyzowany. – Życie ma sens, dopóki mam kogo ścigać.
- Radek...
- Jesteś moim przyjacielem? – zapytał, spoglądając na Przemka. To nie było nieobecne spojrzenie. To było spojrzenie gotowego na wszystko psychopaty.

***
Mroczny Pan Skromności jest offline   Odpowiedź z Cytatem