View Single Post
stare 22.04.2012, 00:57   #8
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 27
Płeć: Kobieta
Postów: 633
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Oto kolejna część losów Alice Yovovic

Telefon, który odebrała (w poprzedniej części) był od tajnego informatora, który nie chciał wyjawić swojego imienia czy nazwiska. Kazał jej udać się na pocztę, przez którą dowie się jaki cel ma jej misja.


W liście była napisana krótka aczkolwiek treściwa wiadomość: "Restauracja 'Półmrok', agent Robert Moore."
Zgodnie z poleceniem udała się wieczorem do owej restauracji, w której panował nastrojowy i specyficzny klimat.



Oprócz załogi, w pomieszczeniu był jeden, przystojny mężczyzna, który nie przestawał na nią patrzeć.



Usiadła, po czym spytała niepewnie.
- Robert Moore?
Mężczyzna przytaknął i spojrzał na Alice wzrokiem pełnym podejrzenia ale i wydał się jakby rozbawiony.


Wetchneła i przyznała się, że sama nie wie czemu tu jest. Robert zrobił zdziwioną minę, lecz próbował nie wybuchnąć śmiechem.
- Więc nie wiesz czemu tu jesteś? No cóż, nie ma zbyt wiele do tłumaczenia.


- Nasz zleceniodawca chce, abyśmy połączyli siły. Zmaga się z wielką i silną grupą przestępczą, tak więc pragnie wynając dwóch najlepszych agentów w kraju - nas.


- Hm, wreszcie ciekawie się zapowiada. Od tak dawna uczestniczyłam w prostych akcjach, miła odmiana. - skwitowała.


Jak widać, humor Alice przypadł doo gustu Robertowi.


- Nie umiem się doczekać szczegółów! - powiedziała uradowana.


- Nasz klient nie chciał się ujawnić. Tak jak i ty, dostałem list, jednak pozwoliłem sobie przeprowadzić z nim rozmowę telefoniczną.
- Skoro nie znamy jego imienia, nazwijmi go Bob. - przerwała.
Mężczyzna lekko się uśmiechnął.
- Tak więc Bob jest biznesmenem w Bridgeport, stojącym na najwyższym ze stanowisk. Jego chystrość do pieniędzy wplątała go w porachunki z owym groźnym gangiem. Wie, że jeden agent z tak liczną grupą nie da rady. Dlatego jesteśmy tutaj, by to omówić. - wyjaśnił.
Przez chwilę jeszcze omawiali ogólny plan akcji do czasu, gdy Alice spojrzała w stronę kelnerki, która wyraźnie pragnęła, aby ta dwójka wyszła.



Nazajutrz Alice włamała się do bazy danych zarejestrowanych agentów, urzędów i kilku innych ważnych instytucji. Próbowała znaleźć informacje o panie Moore...



Dowiedziała się czegoś, czego się nie spodziewała... Ten boski facet, przystojniak, również agent, miły i z poczuciem humoru był niegdyś 'tym złym', lecz wciąż zdarzało mu się współpracować z oprychami!


Zadzwoniła do niego prosząc o spotkanie na dachu restauracji, w której się poznali poprzedniego wieczoru.
Gdy weszła na górę, zobaczyła Roberta stojącego niemal na krawędzi.
- No, no. Spodziewałem się, że sprawdzić informacje dotyczące mnie. Przecieć to leży w naszej naturze. - powiedział z wyższością.


- Mogłeś ostrzec, że twoja ciemna strona jest łatwa do odkrycia. - zachowała dystans.


- I co teraz zamierzasz zrobić? - spytał retorycznie.


Alice wyciągnęła pistolet, celując w mężczyznę.


Podniósł brwi w górę ze zdziwienia.
- No cóż, to chyba nie fair wobec mnie. Ja przy sobie broni nie mam.


- Tak? Co proponujesz? - spytała odkadając broń.


- Najlepszym rozwiązaniem będzie walka. Nasze szanse będą wyrównane.


Alice zgodziła się. Ich walka przypominała taniec. Robert i Alice walczyli zatarcie, nikt nie chciał odpuścić.






Nagle Alice po wielu razach bycia na przegranej pozycji, złapała za marynarkę przeciwnika stojącego na krawędzi. Chciała go tylko nastraszyć, lecz ten stracił równowagę.



Niespodziewanie, odchylił się gwałtownie w tył. Ale... nie spadł. Alice w ostatnim momencie go złapała.



Gdyby walczyła z normalnym wrogiem, pozwoliłaby mu spaść. Wiedziała o tym doskonale. Wciągnęła go na górę, po czym szybko uciekła.


Jak myślicie, co dalej?

+ BONUSY

Zachód słońca

I trochę zniekształcony widok z dachu
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem