Oto kolejna część losów Alice Yovovic
Ten odcinek (14 i 15) będzie podzielony na 2 części, bo nie chcę dodawać tak dużej ilości zdjęć
Alice i Robert skontaktowali się z policją. Następnego ranka przyjechali służbowi i ekipa dochodzeniowa, aby wykonać wszystkie czynności związane z zabójstwem dziewczyny.
Zobaczywszy naszych agentów, dwoje policjantów podeszło do nich.
- To dobrze, że zgłosili państwo tę sprawę. Wraz z upoważnionymi osobami będziemy próbować odkryć przyczyny zabójstwa.
Usłyszawszy wypowiedź mężczyzny, Rob prychnął.
- Panie, pan chyba nie wie kim jesteśmy. Tu agenci Yovovic i Moore - najlepsi w promieniu co najmniej kilku stanów.
Młodszy policeman zrobił wielkie oczy.
- Skoro tak, to pojedźcie państwo na posterunek. Gdy my będziemy tu zajmować się ciałem, wy możecie poszukać kogoś jej bliskiego i świadków zdarzenia. - powiedział wyżej oznakowany policjant, uświadomiony z kim rozmawia
Przez kilka godzin szukali w internecie kogoś nazwiskiem Jones. Wreszcie znaleźli matkę dziewczyny - Sandrę. Każda informacja zgadzała się z jej ogłoszeniem: opisany wygląd dziecka i to, że zaginęło. Zadzwonili do kobiety. Zgodnie z panującymi przepisami, musieli ją przesłuchać. Była wyraźnie przerażona i zdruzgotana.
Po krótkim wstępie (przedstawienie się i całej zaistniałej sytuacji) matka zapytała:
- Co dokładnie się z nią stało? W jakim jest stanie? Kto to zrobił?
-Niestety, jeszcze nie wiemy kto jest sprawcą, ale zapewniam panią, że zrobimy wszystko, aby ta sprawa się wyjaśniła i morderca został za to surowo ukarany. Chwilę temu, przewieziono zwłoki Denise do chłodni. Jeśli pani chce, może ją zobaczyć, pożegnać się.
Sandra przytaknęła i agenci zaprowadzili ją do owego pomieszczenia. Poprosiła, aby zostawili ją samą.
Gdy stali przed drzwiami chłodni, dostali wiadomość, że w pokoju przesłuchań jest osoba, która była na miejscu zdarzenia. Od razu przeszli przed wskazane pomieszczenie i rozmawiali, oczekując pozwolenia na wejście.
Nie minęło 5 minut, a z pokoju wyszedł agent pracujący w policji.
- Uważajcie na nią. Nie chce zbyt wiele informacji wyjawić, jest trudna. - ostrzegł.
- Dobra, nie owijajmy w bawełnę. Masz nam wszystko wyjawić, bo mogę załatwić, że zamieszkasz w celi. Nie żartuję. - nastraszyła. (Ot co, ma podejście do dzieci

)
- Im bardziej szczegółowo nam wszystko opowiesz, tym szybciej trafisz do domu czy gdzie tam chcesz pójść. - zachęcił.
Z początku nie chciała nim mówić, jednak siedzenie tu nie było jej marzeniem.
- Dobra, więc to było tak - zaczęła leniwie - Pewien koleś z naszej szkoły urządzał różne imprezy, bo jego starzy często gdzieś tam wyjeżdżali. Tym razem wpadł na pomysł urządzenia biby w lesie. No se myślę - fajnie, co nie? Można jakieś ognicho zrobić, daleko muzy nikt nie usłyszy, a butelki po alko śmiało można gdzieś wyrzucić.
Alice gestem głowy kazała dziewczynie kontynuować jej wybitną historię.
- Przyszło wiele osób, której większości nie znałam, ale przecież imprezy są po to, by zabawić się i poznać kilku ludzi, nie? Denise Jones chodziła ze mną na matmę. Była mózgowcem i obiektem westchnień kilku chłopaków. Pewnie dlatego, że często nosiła jakieś kiecki, a wiecie, chłopacy lubią je. No, więc bawiła się, ale alko nie ruszała. Spoko, se myślę, po co tu przyszła? Muzyka grała, tańczyliśmy i piliśmy, więc nie zwracaliśmy uwagi co robią ci trzymający się nieco z boku. Jeden kolo, Tim, trochę za dużo wypił i zaczął się do niej dobierać.
- Opowiedz o nim. Jak się zachowuję na co dzień? Czy zauważyłaś, żeby wcześniej kręcił się wokół Denise? - spytał skupiony Robert.
- Eee, no nie znam go jako tako, ale widziałam kilka razy, że jakiś nachalny jest. Jak się uprze na jakąś laskę, to musi ją mieć. A trudno mu trochę, bo adonisem nie jest i wredny do tego. Zdarzało mu się być nerwowym. Chyba mam jego numer na komie, więc przesłuchajcie se go.
- Mogę już iść? Bo umówiona jestem. - spytała niecierpliwiąc się, po pokazaniu numeru.
Gdy wychodziła, Alice szepnęła do Roberta:
- To może być trop. Dzwoń do niego.
Czy Tim się zabójcą dziewczyny? Jaki będzie finał śledztwa?