Oto kolejna część losów Alice Yovovic
Część 21
Kontynuacja wątku z cz. 20
Alice od kilkunastu godzin nie jadła i nie piła. Padła ze zmęczenia.
Podczas tego kilkuminutowego omdlenia, przed oczami Alice pojawił się jeden obraz:
Zmotywowało to ją. Była już bardzo bliska odkrycia strzelca. Zignorowała do reszty potrzeby swojego organizmu i uparcie, nie robiąc przerwy, próbowała wydostać się z pomieszczenia. Jedna ze ściana lekko się kruszyła
Zaczęła uderzać w nią głazami, leżącymi nieopodal oraz uderzała własnym ciałem. Udało się.
Na środku następnego pomieszczenia, znajdowała się studnia. Skrzywiła się na jej widok. "I co jeszcze?!" - pomyślała.
Wzięła bardzo głęboki wdech i weszła do wody. Na dnie znajdowały się różnorodne glony, jakieś gałązki i trawy. Owszem był to tunel prowadzący do innego pokoju. Tyle że, jak się wydawało, nie ma jego końca.
W końcu, Alice dostrzegła przytłumione światło dobiegające znad powierzchni. Popłynęła tam jak najszybciej mogła. Miała coraz mniej tlenu. Czuja jak kręci jej się w głowie. Wszystko widziała rozmazane. Poczuła ból w klatce piersiowej. Panicznie przyśpieszyła. Od powierzchni dzieliły ją jakieś 2 metry. Równo z wydostaniem się na powierzchnię, mignął krótki obrazek.
Zachłysnęła się powietrzem.
I znów pułapka "bez wyjścia". Alice walczyła o przeżycie z taką mocą, że aż dziw, że mimo ostatku sił, daje radę. Równocześnie była w szoku. Myślała, że go pokonała, że to już koniec. Była pewna, że już nigdy jej nie przeszkodzi, a jednak - Felix Jenkins. Wciąż żyje. Pierwszy raz w życiu, Alice nie trafiła. Ta cała historyjka o archeologu - oszuście była zwykłym kłamstwem, zasadzką. Została wymyślona, by zwabić Alice i zemścić się na niej.
Jedna ze ścian, po stukaniu w nią, wydawała głuchy dźwięk.
Alice nie jest robotem. Straciła nad sobą kontrolę. Półprzytomna padła na ziemię.
Oddychała ciężko. Wszystko wokół niej wirowało, a światło raziło ją w oczy. Wydawało jej się, że słyszała czyjeś kroki.
- Felix miał rację. - oznajmił mężczyzna, patrząc na kobietę z ni to pogardą ni z podziwem. - Faktycznie jesteś silna, sprytna. Nie tak łatwo cię pokonać. Samemu, oczywiście. Ale mam kolegę, na imię mu kilof. Znasz może? - zapytał złowieszczo.
Podniósł z ziemi narzędzie i zamachnął się.
Wola przetrwania od razu postawiła Alice na nogi. Zrobiła szybki unik i złapała Pierra za kostkę, który upadł.
Mężczyzna patrzył przerażonym wzrokiem na agentkę.
- I miał rację. - odpowiedziała z wyższością. - Udało mu się, owszem, ale spokojnie. Prędzej czy później go dopadnę.
- On ma wszystko doskonale zaplanowane! - bronił swego szefa.
- A ja nie. - powiedziała spokojnie, zerkając na kilof. - I tu jestem na prowadzeniu.
Facet szybko obrócił się i próbował uciekać, lecz Alice złapała go za nogawkę i mocno go do siebie przyciągnęła.
- Tego się chyba nie spodziewałeś. No cóż, ego Jenkinsa przerasta jego iloraz inteligencji, więc nie powinieneś w niego tak ślepo wierzyć. Trudno, jednego głupca mniej.
Spojrzał na nią z przerażeniem. A dokładniej na jej dłonie.
- Teraz czas na ciebie, blondasku. - syknęła.
Droga z tej komnaty do wyjścia była o wiele mniej skomplikowana niż ta, którą dotychczas przebyła Alice. Skupiona i niego się niespodziewający wybiegła z grobowca. Tego się nie spodziewała. Nagle ktoś w lewej strony wyskoczył i złapał ją w pasie. Uderzył czymś w głowę. Kobieta nie wiedziała już, co się wokół niej dzieje.
I jak? Lepiej by było dużo odcinków czy żeby akcja rozwijała się szybciej?